Reklama

Geopolityka

To już koniec. Pentagon ogłosił zakończenie misji w Afganistanie

Fot. Master Sgt. Alexander Burnett /  U.S. Central Command Public Affairs
Fot. Master Sgt. Alexander Burnett / U.S. Central Command Public Affairs

Szef Dowództwa Centralnego USA (CENTCOM) gen. Kenneth F. McKenzie ogłosił w poniedziałek zakończenie trwającej niemal 20 lat wojskowej misji USA oraz akcji ewakuacyjnej w Afganistanie. Dodał, że siły USA przeprowadziły największą akcję ewakuacyjną cywili w historii.

"Ostatni (samolot) C-17 wystartował z międzynarodowego lotniska im. Hamida Karzaja 30 sierpnia, tego popołudnia, o 15:29 czasu wschodnioamerykańskiego (tj. 21:29 czasu polskiego i 23:59 czasu afgańskiego)" - oznajmił szef dowództwa, odpowiadającego za operacje sił USA w regionie Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej. Dodał, że ostatnim, który wszedł na pokład samolotu, był charge d'affairs ambasady USA Ross Wilson.

"Żadne moje słowa nie potrafią zawrzeć pełnej miary poświęceń i osiągnięć tych, którzy tam służyli (...) Była to misja, która doprowadziła Osamę bin Ladena do zasłużonego końca, razem z wieloma innymi jego współpracownikami z al-Kaidy" - zaznaczył dowódca, dodając iż jest dumny, że zarówno on, jak i jego syn brał w niej udział. Podkreślił jednocześnie, że odbyło to się kosztem życia 2461 amerykańskich żołnierzy i cywilów.

Reklama
Reklama

McKenzie stwierdził, że w ciągu ostatnich 18 dni siły USA przeprowadziły największą w historii akcję ewakuacyjną cywilów, umożliwiając łącznie wydostanie się z kraju 123 tys. osób, w tym 6 tys. obywateli USA.

"Chcieliśmy ewakuować wszystkich, ale sytuacja na to nie pozwoliła. (...) Myślę, że wykonaliśmy jednak dobrą robotę" - ocenił McKenzie. Dodał, że w Afganistanie pozostało ok. 250 Amerykanów, a żołnierze do końca próbowali ewakuować wszystkich Amerykanów. Ostatniego dnia ewakuowano ok. tysiąca Afgańczyków.

"Jest wiele smutku związanego z tym wyjściem. Nie wydostaliśmy wszystkich, których chcieliśmy. Ale myślę, że nawet gdybyśmy zostali jeszcze kolejne 10 dni, nie bylibyśmy w stanie ewakuować wszystkich" - ocenił.

Podkreślił, że jest przekonany, że pozostali Amerykanie będą mogli wrócić do kraju, zaś USA będą kontynuowały "twarde negocjacje" z fundamentalistami i wykorzystają wszystkie możliwe środki nacisku, by umożliwić opuszczenie Afganistanu przez pozostałych obywateli USA, państw trzecich oraz afgańskich sojuszników USA.

"Zaczynaliśmy tę akcję przy założeniu, że będziemy współpracować przy niej z naszymi sojusznikami (afgańską armią), lecz w ciągu 24 godzin okazało się, że musimy współpracować z dotychczasowymi wrogami" - ocenił generał. Dodał jednak, że współpraca ta była "pragmatyczna", a talibowie włożyli znaczny wysiłek w zabezpieczenie lotniska w Kabulu i byli "bardzo pomocni" w końcowej fazie operacji. Podkreślił, że główne zagrożenie dla akcji stanowili terroryści Państwa Islamskiego, którzy do końca starali się zakłócić misję.

Według wiedzy Pentagonu, w Afganistanie przebywa ok. 2 tys. członków Państwa Islamskiego, głównie dzięki opróżnieniu więzień przez talibów podczas ich ofensywy.

"To będzie spore wyzwanie dla talibów (...) Zbiorą to, co zasieli" - powiedział wojskowy.

McKenzie poinformował, że podczas odwrotu siły USA były zmuszone zniszczyć nieokreśloną liczbę sztuk sprzętu, w tym m.in. śmigłowców. Jednocześnie dowódca zapewnił, że USA zachowają możliwość reagowania na zagrożenia terrorystyczne w Afganistanie bez obecności wojskowej na miejscu.

Mówiąc o ewakuacji, McKenzie podziękował wszystkim sojusznikom Ameryki w ciągu 20-letniej misji, kierując szczególne uznanie dla Norwegów, którzy na lotnisku w Kabulu prowadzili szpital i przyczynili się do ewakuacji wielu osób.

Rozpoczęta w reakcji na zamachy 11 września 2001 r. wojna w Afganistanie była najdłuższą w historii Ameryki. Według szacunków projektu Uniwersytetu Brown, 20-letnia wojna pociągnęła za sobą łącznie ponad 165 tys. ofiar po obu stronach konfliktu, z czego niemal 50 tys. ofiar cywilnych. Wśród ofiar było także 1 144 żołnierzy międzynarodowej koalicji ISAF, w tym 44 Polaków,. Ogólny koszt wojny dla USA szacowany na ponad 2,2 bln dolarów.

Reklama

Komentarze (5)

  1. Andrzej

    Sowieci przegrali w Afganistanie gdyż USA kolosalnie pomagało Afgańczykom. Teraz Afgańczycy bez pomocy nikogo wygonili na USA ze swojego kraju. Wstyd i tyle !

    1. złośliwy

      W ostatnim numerze Newsweeka artykuł pod znamiennym tytułem:"Sajgon,to komplement dla Kabulu."Raczej trudno chłopców od Lisa posądzić o prorosyjskie ciągoty.

    2. Chyżwar dawniej Marek

      Afgańczycy teraz najchętniej zwialiby stamtąd gdzie pieprz rośnie.

    3. Przed kim? Przed Afgańczykami?

  2. Paradox

    sowietów nikt nie żegnał ani nie chciał z nimi iść do ZSRR. to pokazuje czyja cywilizacja miała większe przyciąganie.

    1. Nie wchodząc w polemikę chciałbym jednak przypomnieć, że szurawich (radzieckich) żegnano (chociażby dlatego, że władze organizowały uroczyste pożegnania z kwiatami), ale nikt z nimi się nie zabierał, gdyż rząd proradziecki trwał jeszcze (i nie bez sukcesów) trzy lata po wyjściu Rosjan. A kiedy upadł, to nie było już gdzie uciekać, bo od pół roku nie było już ZSRR. I upadł dlatego, bo dowódcy tych, co go mieli bronić uznali, że lepiej ułożyć sobie życie na nowo, niż po rozpadzie ZSRR walczyć dalej bez szans na zwycięstwo. To Amerykanów nikt nie żegna, bo ci, co mogliby ich żegnać chcą uciec wraz z nimi, gdyż rząd proamerykański upadł jeszcze zanim Amerykanie wyjechali.

    2. węzeł

      Tylko ,że jak sowieci wynosili się z Afganistanu , to Afgańczycy nie musieli uciekać przed Talibami...

    3. :)

      Do was też nik nie chce iść. Sławka nie liczymy.

  3. złośliwy

    Czy drugie strony ogłosiły zakończenie misji w USA?

  4. Logik

    165000 istnień, obciąża w dużej mierze USA. Nie dziwię się, że Merton nie potrafił się poczuć Amerykaninem, choć jak przypuszczam dla niego ważnym było użycie atomu. Pycha pycha pycha 'wielkich' tego świata. Państwa Osi, ZSRR, Rosja, USA, Chiny itd. Nie zawahają się kłamać i mordować, dla interesu mających władzę.

  5. Eee tam

    Problemem każdych ekstremistów jest to że z czasem wskakują im na plecy jeszcze więksi ekstremiści

Reklama