Reklama

Geopolityka

Islamski Emirat Afganistanu i co dalej? [ANALIZA]

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Ron Przysucha/Department of State/flickr
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Ron Przysucha/Department of State/flickr

Wkroczenie talibów do Kabulu oznacza upadek Islamskiego Państwa Afganistanu i narodziny na jego gruzach nowego bytu państwowego: Islamskiego Emiratu Afganistanu. Nie jest to wyłącznie zmiana nazwy i to nawet mimo, że talibowie nie dokonują dekompozycji instytucjonalnej upadłego państwa, lecz starają się przejmować jego struktury. Talibowie nie zaczną swoich rządów od terroru, ale wiele ich deklaracji budzi wątpliwości.

Jeszcze zanim talibowie zaczęli przejmować kontrolę nad Kabulem ich rzecznik Suhail Szahin zapowiedział, że nie będzie żadnego odwetu, osoby pracujące dla obalonego państwa nie muszą obawiać się niczego, a nowe władze będą inkluzyjne. Zaapelował też o to by wszyscy Afgańczycy pozostali w kraju oraz zapewnił, że kobiety będą mogły dalej pracować, uczyć się i studiować, obowiązkowy będzie tylko hidżab (a nie burka) i będą mogły swobodnie się poruszać. Taka wizja nowego państwa afgańskiego radykalnie odbiega od praktyki zastosowanej przez talibów w czasie ich poprzednich rządów. Dlatego też do tych deklaracji należy podchodzić sceptycznie, nawet jeśli póki co potwierdza je w dużym stopniu (choć nie całkowicie) praktyka na zajętych przez talibów terenach.

Zapowiedź inkluzyjności władz Islamskiego Emiratu Afganistanu to element przyjętej przez talibów taktyki, a nie jakiejś zasadniczej zmiany ideologicznej czy otwartości. Warto przy tym pamiętać, że talibowie podpisując z USA porozumienie w Dosze w lutym 2020 r. zobowiązali się do wewnątrzafgańskiego dialogu. Negocjacje z rządem Aszrafa Ghaniego były jednak tylko pozorowane, gdyż talibowie nigdy nie mieli zamiaru dzielić się władzą, a sam Ghani był jedną z najmniej akceptowalnych dla nich postaci po drugiej stronie. Dlatego talibowie pod różnymi pretekstami opóźniali rozpoczęcie negocjacji, a gdy one się już zaczęły to były bezowocne.

Na czele delegacji rządowej stał przy tym Abdullah Abdullah czyli główny rywal polityczny Ghaniego. Wywodzący się ze środowiska dawnego Sojuszu Północnego i przed 2001 r. blisko związany z Ahmedem Szachem Masudem Abdullah kandydował trzykrotnie na prezydenta: w 2009, 2014 i 2019 r. a wielomiesięczne spory o fałszowanie wyników wyborów doprowadziły w 2014 i 2019 r. do kompromisu i stworzenia dla Abdullaha specjalnego stanowiska szefa egzekutywy, a następnie Rady Pojednania Narodowego.

Po rezygnacji i ucieczce Ghaniego z Afganistanu Abdullah wraz z b. prezydentem Hamidem Karzajem oraz lawirującym w przeszłości między talibami i Al Kaidą a władzami w Kabulu b. premierem z lat 90-tych Gulbuddinem Hekmatyarem stworzył tzw. Radę Koordynacyjną jako przejściowy organ władzy centralnej, którego zadaniem jest negocjowanie z talibami utworzenia nowych władz. Takie rozwiązanie, po pierwsze, stwarza pozory ciągłości władzy i delegitymizuje ewentualny alternatywny ośrodek, który mógłby rościć sobie pretensje do tej ciągłości, a po drugie stwarza dla talibów możliwość zachowania pozorów wypełnienia zobowiązania zawartego w porozumieniu z Dohy.

Ponadto włączenie Abdullaha, Hekmatyara i Karzaja do władz Islamskiego Emiratu Afganistanu uwiarygodni zapewnienia talibów o inkluzyjności. Różnica między podstawami wcześniejszych negocjacji i obecnych jest jednak fundamentalna. Nie chodzi bowiem teraz o włączenie talibów w system oparty na wyborach ale włączenie polityków spoza środowiska talibów do systemu Emiratu, w którym talibowie będą sprawować kontrolę i z którego będą mogli (i zapewne po jakimś czasie to zrobią) wyeliminować tych, których teraz do niego włączają (gdy już nie będą oni im potrzebni). Nie jest to nowy mechanizm i był zastosowany na szeroką skalę w krajach bloku sowieckiego w pierwszych latach powojennych, a także częściowo w Iranie po 1979 r.

Do ciągłości władzy Islamskiego Państwa Afganistanu pretensje rościć będzie sobie zapewne również alternatywny ośrodek władzy z wiceprezydentem Amrullahem Salehem na czele (lub z samym Ghanim-jeśli odwoła on swoją rezygnację). Taktyka talibów, polegająca na dogadaniu się z częścią przywódców upadłego państwa (poza wspomnianym wyżej triumwiratem również m.in. Ismael Chan) i eliminacji (ale nie poprzez egzekucję ale skłonienie do wyjazdu) pozostałych (Ghani, Dostum, Atta Nur) obliczona byłą na zabezpieczenie się przed powstaniem takiego alternatywnego ośrodka, który rościłby sobie pretensje do ciągłości władzy.

Talibowie nie chcą w ten sposób dopuścić do powtórki z tego co się stało w 1996 r., gdy przez 5 lat niemal cały świat uznawał emigracyjny rząd Burnahuddina Rabbaniego utrzymujący dzięki oddziałom Ahmeda Szacha Masuda kontrolę nad niewielką częścią Afganistanu. Fakt, że Amrullah Saleh nie opuścił kraju tak jak Ghani ale wycofał się do Pandższiru, gdzie wraz z synem Ahmeda Szacha Masuda zapowiedział dalszą walkę, komplikuje plany talibów, choć wiele zależy od tego jak zachowają się inne państwa (kwestia uznania). Warto przy tym pamiętać, ze talibowie wciąż nie kontrolują też części tzw. Hazaradżatu, czyli terenów zamieszkanych przez szyickich Hazarów, których w okresie swoich poprzednich rządów prześladowali.

To, czy będzie tam stawiany opór czy nie w dużej mierze zależy od tego jak ukształtują się relacje talibów z Iranem. Otwartą jest też kwestią to czy przedstawicielstwa dyplomatyczne Afganistanu na świecie (w tym ambasada w Polsce) niejako automatycznie uznają się za reprezentację Islamskiego Emiratu Afganistanu po przekazaniu władzy talibom przez Radę Koordynacyjną czy też będą dalej reprezentować dotychczasowe państwo afgańskie uznając Saleha lub Ghaniego za jego głowę. W tym drugim wypadku uznanie Emiratu nie nastąpi automatycznie, lecz wymagać będzie wypowiedzenia uznania przez inne państwa dla Islamskiego Państwa Afganistanu.

Póki co bardziej prawdopodobny wydaje się ten drugi wariant, gdyż szef afgańskiej dyplomacji Mohammad Hanif Atmar poinformował na twitterze, że opuścił Kabul i udał się w „bezpieczne miejsce”, a to oznacza, że Emirat nie przejmie kontroli nad kadrami MSZ. Inną kwestią związaną z ciągłością władzy jest przejęcie 10 mld usd afgańskich rezerw walutowych. Już kilka dni temu pojawiły się głosy wzywające do nie dopuszczenia do przejęcia tych środków przez talibów, niemniej jeśli uznana zostanie ciągłość władzy to podstaw do przejęcia tych środków nie będzie. Dotychczas wiadomo, że dotychczasowy gubernator banku centralnego również uciekł zagranicę.

Choć pojawiały się doniesienia o egzekucjach wziętych do niewoli żołnierzy rządowych oraz osób związanych z dotychczasowymi władzami (dementowane przez rzecznika talibów), to brak jest dowodów na to, że takie zdarzenia miały charakter systemowy, a nie tylko incydentalny. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji w Kabulu, gdzie nie doszło do żadnych masakr czy samosądów. Zgodnie ze swoją deklaracją talibowie zaczęli przejmować kontrolę nad stolicą bez walk dopiero gdy Ghani opuścił Afganistan. Uzasadnili to koniecznością zadbanie o bezpieczeństwo publiczne. Zakazali przy tym grabieży, porachunków czy też wchodzenia do czyichś domów. Wszystko przy tym wskazuje na to, że póki co zasady te są przestrzegane. Talibowie przejęli też kontrolę nad państwową telewizją ale jednocześnie wznowiły nadawanie inne kanały takie jak TOLO News i nadal programy są tam prowadzone również przez kobiety.

To, że talibowie to w tej chwili tolerują, a także to, że ogłosili amnestię i nie dokonują odwetu (przynajmniej na większą skalę) nie oznacza jednak, że będzie to stan permanentny. Dokręcanie śruby i stopniowe rozprawianie się z osobami uznawanymi za wrogów może nastąpić po kilku miesiącach, a nawet kilku latach, gdy talibowie umocnią się w strukturach państwa i zapewnią sprawne funkcjonowanie jego instytucji. Nie bez znaczenia jest też kwestia pomocy zagranicznej obiecanej w porozumieniu z Dohy.

Najmniej wiarygodne są deklaracje talibów dotyczące pozycji kobiet w Islamskim Emiracie Afganistanu. Nie ma bowiem podstaw by uznać, iż doszło do jakiejś zasadniczej zmiany ideologicznej tego ruchu. Warto więc przypomnieć, że w okresie poprzednich rządów talibów kobiety mogły pracować wyłącznie jako położne oraz w bardzo ograniczonym zakresie jako nauczycielki w szkołach dla dziewczynek (edukacja dziewczynek również była bardzo ograniczona). Ponadto już pojawiły się doniesienia o odsyłaniu kobiet z pracy np. w banku w Heracie oraz komunikowaniu im, że nie będą mogły kontynuować studiów. Warto przy tym zaznaczyć, że choć upadek talibów w 2001 r. otworzył wielu kobietom drogę do edukacji i zawodowej kariery to jednak w dużej mierze dotyczyło to elit, a nie mas. Odsetek kobiet wśród studentów osiągnął 34 proc. - znacznie mniej niż w sąsiednim Iranie. Ponadto percepcja pozycji kobiety wśród znacznej części afgańskiego społeczeństwa, zwłaszcza niższych jego warstw, pozostała konserwatywna.

Również kwestia gwarancji innych podstawowych swobód, fundamentalnych dla demokratycznego państwa, budziła wątpliwości w Islamskim Państwie Afganistanu. Dotyczy to w szczególności wolności wyznania. Za odejście od islamu groziła kara śmierci i choć nie doszło nigdy do egzekucji z tego powodu to stało się tak tylko dlatego, że oskarżonych o apostazję wywożono za granicę. Warto dodać, że odsetek sunnitów w Afganistanie według rożnych ocen waha się od 80 do 90 %. Główną mniejszością religijną są szyici i kwestią otwartą jest to jaką politykę wobec nich przyjmą talibowie. Warto pamiętać, że w okresie poprzednich rządów talibów szyici byli prześladowani i mordowani, niemniej ideologia Al Kaidy, którą podzielają talibowie, jest odmienna od tej, którą kierowało się Państwo Islamskie uznające szyitów za apostatów i wrogów islamu, których należy mordować. Inne mniejszości religijne, w tym chrześcijanie, stanowią znikomy odsetek ale ich sytuacja (i tak ciężka) prawdopodobnie będzie ulegać stopniowemu pogorszeniu. W początkowym okresie talibowie będą też raczej unikać publicznego wymierzania kar ale w tym wypadku również nie ma podstaw by sądzić, że od tego trwale odstąpią, zwłaszcza, że zasady takie obowiązują również w wielu innych państwach muzułmańskich, w tym utrzymujących bliskie relacje z USA i innymi państwami Zachodu.

O ile talibowie składają różne obietnice, które mają uspokoić nastroje zarówno wewnątrz Afganistanu jak i niepokoje społeczności międzynarodowej, o tyle nigdy w swych deklaracjach nie używali słowa demokracja. Nie ulega zatem wątpliwości, że wybory zostaną wyeliminowane z nowego systemu ustrojowego, który niewiele się będzie różnił od tego, który obowiązywał w latach 1996-2001. Głową państwa będzie więc Najwyższy Przywódca Hibatullah Achundzada, który będzie sprawował najwyższą władzę. Do rządu natomiast zapewne wpuszczone zostaną również osoby spoza środowiska talibów, niemniej zachowają oni pełną kontrolę. Aktualne miejsce pobytu Achundzady nie jest przy tym znane, niemniej prawdopodobnie przebywa on w Pakistanie. Jako członków ścisłego kierownictwa talibów, którzy obejmą zapewne kluczowe stanowiska, wymienia się również Abdul Ghaniego Baradara, który odgrywał kluczową rolę w negocjacjach międzynarodowych w tym z USA oraz kształtowaniu polityki talibów, Mohammada Jakuba (syn Mułły Omara), Siradżuddina Hakkaniego (syn twórcy organizacji Hakkani), Szera Mohammada Abbasa Stanekzai i Abdula Hakima Hakkaniego. Całe kierownictwo talibów przebywa przy tym wciąż poza Afganistanem (w Katarze i Pakistanie), a negocjacje z Radą Koordynacyjną prowadzi Amir Chan Muttaki.

Talibowie już ogłosili koniec trwającej 43-lata afgańskiej wojny domowej, niemniej wydaje się to być przedwczesne. Nie chodzi przy tym wyłącznie o opozycję gromadzącą się w Dolinie Pandższiru czy też doniesienia o tworzeniu oddziałów szyickich w Hazaradżacie. Talibowie podtrzymują bowiem swoją deklarację odcięcia się od terroryzmu, a to może spowodować konflikt z bardziej radykalnymi frakcjami. Chodzi w szczególności o Islamską Partię Wschodniego Turkiestanu, której aktywność będzie zagrażać relacjom Emiratu z Chinami, czy też Islamski Ruchu Uzbekistanu, zagrażający Uzbekistanowi (a przez to pośrednio również Rosji), a także frakcje, które mogą nie akceptować tolerancji wobec szyickich Hazarów (co będzie wpływać na relacje z Iranem). Ponadto Pakistan i Chiny będą z kolei zainteresowane wsparciem Afganistanu dla terrorystycznej aktywności wymierzonej w Indie. Tendencje odśrodkowe może też wywołać ewentualny powrót talibów do polityki zwalczania handlu narkotykami, gdyż jest to źródło intratnych dochodów wielu watażków. Tymczasem warto pamiętać, że mułła Omar uznał to za haram (zakazane).

Póki co pojawiają się doniesienia, że talibowie dokonują egzekucji w przejętych więzieniach osób związanych z Państwem Islamskim. To akurat nie może dziwić, gdyż organizacja ta została ulokowana w Afganistanie w bardzo podejrzanych okolicznościach, sugerujących operację mającą osłabić wpływy talibów. Niemniej ewentualny rozpad talibów i konflikt między nimi oraz ich dotychczasowymi sojusznikami może spowodować powrót do gry również innych warlordów np. Ismaela Chana w Heracie czy też powrót Dostuma i Nura do Mazari Szarif. Wiele wskazuje na to, że talibowie mają tego świadomość i będą postępować bardzo ostrożnie by do tego nie dopuścić i szybko dokonać konsolidacji swojej władzy.

Reklama
Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama