Reklama

Siły zbrojne

Włoskie gniazdo Eurofighterów [RELACJA]

Dwie eskadry myśliwców Eurofighter Typhoon i ich ośrodek serwisowy to oś, wokół której kręci się życie włoskiej bazy lotniczej Gioia del Colle, siedziby 36º Stormo (Skrzydła) Myśliwskiego. W bazie trwają więc stale treningi, ale też rotacja związana z remontami samolotów Eurofighter i testowaniem interoperacyjności jednostek w nie wyposażonych.

Na 36. Skrzydło Myśliwskie składają się przede wszystkim dwie spośród trzech eskadr włoskich sił powietrznych wyposażonych w samoloty Eurofigther Typhoon. 10. i 12. Eskadra Myśliwska mają w swych godłach czarnego, wspinającego się na tylne nogi konia. Symbol ten, kojarzący się przede wszystkim z marką Ferrari, wywodzi się od herbu włoskiego szlachcica Francesco Baracca, słynnego włoskiego asa myśliwskiego z okresu pierwszej wojny światowej. Taki symbol nosiły pilotowane przez niego maszyny. Obie eskadry z Gioia del Colle odwołują się więc do tradycji wielkiego pilota, ale same też mają równie długa historię.

undefined
Po lewej naszywka X Gruppo Caccio ze słynnym czarnym koniem, po prawej godło 36º Stormo. Fot. J.Sabak

Myśliwska tradycja i logo Ferrari?

Zarówno X jak i XII Gruppo Caccio (wł.: Eskadra Myśliwska) powstały w 1917 roku. W ubiegłym roku 12. Eskadra obchodziła stulecie nieprzerwanego istnienia. Obie jednostki w czasach zimnej wojny latały na najnowocześniejszych w owym czasie maszynach, takich jak F-86 Sabre, czy F-104 Starfighter. Te ostatnie maszyny służyły w XII Gruppo Caccio przez 24 lata od wprowadzenia do służby w 1971 roku, a w X Gruppo jeszcze dłużej, bo od 1973 roku do 2004.

Jedna z tych maszyn jest obecnie ozdobą przed głównym budynkiem jednostki. Charakterystyczny kształt – długi, wąski, zaostrzony kadłub i maleńkie skrzydła – zapewniły samolotowi F-104 przydomek „latający ołówek”. Pod względem koncepcji F-104, podobnie jak rosyjski MiG-21, miał być jedynie naddźwiękowym nośnikiem rakiet. Dlatego rozwijał ogromną prędkość i posiadał minimalną powierzchnię nośną. Z tej przyczyny maszyna była trudna w pilotarzu i posiadała bardzo dużą prędkość lądowania. Piloci szybko ochrzcili go pochodzącym od amerykańskiej nazwy „Starfighter” mrocznym przydomkiem „Starkiller”, gdyż w Europie katastrofy tych maszyn zabiły więcej pilotów, niż wypadki jakichkolwiek innych maszyn bojowych.

undefined
Słynny myśliwiec F-104S Starfighter przed budynkiem 36. Eskadry. Fot. J.Sabak

Z superszybkich „zabójców pilotów” XII Gruppo przesiadło się w połowie lat 90-tych na myśliwski wariant samolotu Panavia Tornado IDV, natomiast w 2004 do X Gruppo trafiły myśliwce F-16A/B. Oba typy służyły w lotnictwie włoskim do czasu zastąpienia ich przez znacznie nowocześniejsze, a przede wszystkim budowane w kooperacji z włoskim przemysłem samoloty Eurofighter Typhoon. Zbiegło się to z przeniesieniem 10. Eskadry z bazy Trapani do Gioia del Colle i włączeniem jej do 36º Stormo w którym już znajdowała się 12. Eskadra. W ten sposób powstało, de facto, włoskie centrum obsługi i szkolenia Eurofighterów.

Gniazdo Eurofighterów

Baza Gioia del Colle pełni bardzo istotną rolę w procesie eksploatacji samolotów Eurofighter Typhoon we włoskich siłach powietrznych. Najbardziej widoczna jest oczywiście aktywność w powietrzu. Piloci 36º Stormo są doświadczeni nie tylko w obronie włoskiej przestrzeni powietrznej. Eurofightery tej jednostki brały nie tylko w wielu ćwiczeniach NATO na obszarze całej Europy. Są również aktywne w ramach sojuszu. W 2011 roku załogi z 36. Skrzydła uczestniczyły przykładowo w operacji NATO „Unified Protector”, czyli interwencji w Libii. Ze względu na lokalizację Eurofightery z Gioia del Colle strzegą nierzadko przestrzeni powietrznej Albanii, która sama nie posiada odpowiedniego lotnictwa i korzysta z włoskich myśliwców.

undefined
Eurofigter Typhoon na chwilę przed startem. Fot. J.Sabak

Oprócz nieba nad Albanią samoloty z X i XII Gruppo są także regularnie obecne w działaniach kontyngentów NATO Air Policing nad Islandią oraz krajami bałtyckimi. Również w tej chwili Eurofightery z Gioia del Colle biorą udział w misji Baltic Air Policing, stacjonując na estońskim lotnisku Ämari.

Działania operacyjne to nie jedyne zadanie personelu 36. Skrzydła. Równie ważne jest też szkolenie wszystkich żołnierzy jednostki oraz prace związane z remontami i bieżącym wsparciem eksploatacji. Na terenie bazy znajdują się warsztaty, w których personel sił powietrznych we współpracy z pracownikami firmy Leonardo Aircraft, będącej jednym z członków konsorcjum Eurofighter, prowadzą prace remontowe na włoskich maszynach Eurofighter Typhoon.

Poważne remonty i wirtualne loty

W Gioia del Colle prowadzona jest nie tylko bieżąca obsługa, przeprowadzane są też remonty aż do poziomu drugiego, a więc planowego sprawdzania samolotu po 500 godzinach lotu. 36. Skrzydło jest jedynym, które posiada takie możliwości.

undefined
Hangar w którym prowadzone są remonty samolotów Eurofighter. Wewnątrz widać maszynę w "odświętnym malowaniu" X Gruppo. Niestety, ze względu na trwające wewnątrz prace remontowe kamery nie miały wstępu do środka. Fot. J.Sabak

Na miejscu znajduje się pięć stanowisk umożliwiających przegląd i remont samolotów na tym poziomie, który obejmuje m. in. demontaż całej awioniki oraz sprawdzenie struktury płatowca pod kątem zużycia. Dzięki współpracy z firmą Leonardo w trakcie przeglądu możliwa jest też modernizacja maszyn i podniesienie ich do wyższego standardu. Na stałe w Gioia del Colle znajduje się około 80 mechaników zajmujących się planowymi remontami, natomiast kilkudziesięciu pracowników koncernu Leonardo jest tu przysyłanych do realizacji konkretnych zadań wykraczających poza kompetencje personelu wojskowego. Znacznie usprawnia to pracę i obniża koszty obsługi.

Oprócz obsługi technicznej i remontów ważnym zadaniem 36. Skrzydła Myśliwskiego jest szkolenie pilotów Eurofighterów. Na miejscu znajduje się centrum symulatorów wyposażone w dwa stanowiska umożliwiające trening pilotów w pełnym zakresie działań. Mogą tu oni zarówno ćwiczyć sytuacje awaryjne, jak też prowadzić złożone symulacje operacji bojowych. Co ważne, symulatory z Gioia del Colle mogą współpracować z symulatorami w innych włoskich ośrodkach szkoleniowych, co pozwala na jednoczesną interakcję wielu załóg w ramach złożonej symulacji operacji umiejscowionej w dowolnym miejscu i w dowolnych warunkach pogodowych na świecie. System jest w stanie jednocześnie procedować setki obiektów w powietrzu i na ziemi.

Możliwość realnego i wirtualnego szkolenia stanowi ogromny atut 36º Stormo, które zapewnia kompleksową obsługę maszyn i pilotów. Współpracuje też regularnie zarówno z bazą w Trapani, gdzie stacjonuje trzecia eskadra włoskich Eurofighterów, jak też z głównym centrum szkoleniowym w Lecce Galatina, skąd regularnie przylatują np. samoloty T-346A (M-346) Master. Maszyny te pełnią rolę przeciwnika dla Eurofighterów, biorą też udział w różnego typu innych ćwiczeniach. Podczas naszej wizyty w Gioia del Colle pełniły np. rolę „intruzów” podczas szkolenia z zakresu misji QRA (ang. Quick Reaction Alert).

undefined
Samoloty T-346A Master (na pierwszym planie) i Eurofighter Typhoon podczas wspólnych ćwiczeń w bazie Gioia del Colle. Fot. J.Sabak

Na koniec warto wspomnieć o trzeciej jednostce stacjonującej Gioia del Colle, którą jest należące do 15º Stormo śmigłowcowe 84º Centro C/SAR. Na wyposażeniu tej jednostki znajdują się śmigłowce ratownicze Leonardo Helicopters HH-139A. Ich głównym zadaniem są, rzecz jasna, misje Combat-SAR, ale prowadzone są również interesujące badania związane z wykorzystaniem śmigłowców do wykrywania i zwalczania nisko lecących celów powietrznych, takich jak bezzałogowce czy śmigłowce. Jest to obecnie bardzo istotny zakres działań, ze względu na rosnącą rolę bezpilotowych systemów w operacjach wojskowych, przemycie, czy innych działaniach przestępczych.

Współpraca myśliwców i umieszczonych na śmigłowcach stacji radiolokacyjnych nie jest tematem całkowicie nowym, ale we włoskich siłach powietrznych dotąd nie praktykowanym. Co ważne jednak, szeroki zakres wymiany danych jaki możliwi jest w przypadku samolotów Eurofighter otwiera je na rozwiązania tego typu i inne, podobne. Już obecnie, jak przyznali piloci, którzy brali udział np. w Baltic Air Policing, misję typu QRA, a więc reakcję na pojawienie się niezidentyfikowanego samolotu, realizować można bez komunikacji głosowej. Wszystkie niezbędne informacje samolot wymienia z innymi maszynami i stanowiskami naziemnymi dzięki łączom danych, a następnie przekazuje pilotowi w formie szczegółowych informacji. Jest to więc maszyna, która koncepcyjnych początków jeszcze z czasów Zimnej Wojny, to zasługuje na miano samolotu bojowego XXI wieku.

[GALERIA_19900]
Reklama

Komentarze (3)

  1. Kowalskiadam154

    Dobra dobra przestańcie już tak zachwalać tego pokracznego potworka zjednoczonego unijnego przemysłu

    1. BUBA

      Polacy zbudują lepszy...w amerykańskiej firmie.

    2. abx

      nie, wspólnie z Ukraińcami o kodowej nazwie z powodu osiągów \"czerepacha\"

  2. Fanklub Daviena

    \"i posiadał minimalną powierzchnię nośną. Z tej przyczyny maszyna była trudna w pilotarzu i posiadała bardzo dużą prędkość lądowania.\" (panie \"dziennikaż\" - pilotaż pisze się przez \"ż\"!) - wiele maszyn miało duże obciążenie powierzchni nośnej (np. Su-15 miał jeszcze większe!) i nie zabijało tak pilotów jak bubel Lockheeda F-104. Wad było dużo, dużo więcej! Np. katapulta (w wersji F-104A!) wystrzeliwująca pilota w dół, przez podłogę (większość wypadków zdarza się na niskich wysokościach lub w czasie startu bądź lądowania)!!!!! Tylko Amerykanin mógł wpaść na taki pomysł... Usterzenie ogonowe typu \"T\" - powodujące, że przy wzroście kątów natarcia wchodzi ono w zawirowania skrzydeł, traci siłę nośną i maszyna wpada w korkociąg, z którego nie da się jej wyprowadzić (Rosjanie próbowali tego na prototypach MiG-15: zrezygnowali z opisanych powodów i musieli powiększyć i przenieść na połowę wysokości statecznika pionowego a i tak do wyprowadzania z korkociągu MiG-15 potrzebował... rakietnicy). F-104 miał układ aerodynamiczny powodujący drastyczny i bez ostrzeżenia wzrost oporów wraz ze wzrostem kąta natarcia, co dawało bardzo niebezpieczne charakterystyki pilotażu przy utracie ciągu lub przeciągnięciu. Miał silnik i wloty powietrza bardzo nieodporne na ciała obce, np. ptaki, co w połączeniu z wyżej opisanymi cechami prowadziło do katastrofalnych skutków. Silnik na dodatek był bardzo awaryjny a F-104 miał zdolności \"szybowania\" bliższe kamieniowi niż samolotowi. Itd. - z tego wszystkiego duża prędkość startu i lądowania była najmniejszym z długiej listy problemów tej maszyny i to nie przy starcie i lądowaniu większość z nich się rozbijała.

    1. Hij

      Również przystopowalem na pilotażu ;)

  3. gość

    My zaś możemy pochwalić się polskim gniazdem Su 22 i ich niebywale nowoczesnym centrum serwowania.

    1. iryda

      Takie centrum mamy w Bydgoszczy,jakie jest ale jest su-22 a migi29 też serwisuje i nie tylko,niestety f-16 już nie smuteczek.

    2. adrian

      To wcale nie jest śmieszne, bo gdyby nie zakup F-16 wraz ze szkoleniem i misjom zagranicznym ten skansen komuny nawet by się nie zorientował gdzie się znajduje:(

Reklama