Reklama

Siły zbrojne

Walki w stolicy Sudanu Południowego. Ponad 100 zabitych

Południowosudańskie śmigłowce Mi-17 na lotnisku w stolicy kraju Dżubie. Fot. Photodiarist/CC BY 3.0
Południowosudańskie śmigłowce Mi-17 na lotnisku w stolicy kraju Dżubie. Fot. Photodiarist/CC BY 3.0

W Dżubie, stolicy Sudanu Południowego, w przeddzień obchodzonej w sobotę piątej rocznicy niepodległości kraju wybuchły walki. W sobotę poinformowano, że zginęło ponad 115 żołnierzy wrogich frakcji. 

Walki wybuchły w piątek po południu w pobliżu pałacu prezydenckiego, gdzie prezydent Salva Kiir prowadził rozmowy ze swoim zastępcą i byłym rebeliantem Riekiem Macharem.

Dzień wcześniej doszło do strzelaniny między żołnierzami obu frakcji, którzy zgodnie z porozumieniem pokojowym podpisanym w zeszłym roku powinni tworzyć wspólne patrole. Incydent był podobny do tego, jaki w grudniu 2013 roku rozpoczął wojnę domową, w której zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Kiir i Machar oświadczyli, że nie wiedzą, co doprowadziło do wybuchu walk, i zaapelowali o spokój.

W piątek walki spod pałacu prezydenckiego przeniosły się w okolice bazy ONZ, gdzie od wybuchu wojny domowej nadal przebywa 28 tys. ludzi. Wczoraj dołączyły do nich setki kolejnych. Nieopodal bazy błękitnych hełmów późnym wieczorem przez pół godziny trwała ostra wymiana ognia z karabinów i granatników. Strzelaniny wybuchły również w innych punktach stolicy i poza nią.

Z relacji świadków wynika, że po ulicach stolicy jeżdżą czołgi, a w sobotę nad miastem latały trzy wojskowe helikoptery i myśliwce, choć te podobno z okazji rocznicy niepodległości. Niektórzy mieszkańcy zdecydowali się na opuszczenie stolicy.

W sobotę życie w stolicy zamarło. Ulice Dżuby są gęsto obstawione przez armię i agentów bezpieczeństwa. Zdaniem lokalnej rozgłośni Tamazuj, ciężarówki wywoziły ciała z okolic lotniska, gdzie trwały walki.

Wstrzymano patrole misji pokojowej ONZ, a niektóre organizacje przygotowują się do ewakuacji pracowników.

Sudan Południowy ogłosił niepodległość 9 lipca 2011 roku, na mocy porozumień pokojowych, które zakończyły 22-letnią wojnę domową pomiędzy Północą i Południem; zginęło w niej ponad 2 mln ludzi, a 4 miliony uciekły ze swoich domów.

Pokój w niepodległym Sudanie Południowym trwał jednak krótko. W grudniu 2013 roku prezydent Salwa Kiir z grupy etnicznej Dinka, rozpoczął walkę o władzę ze swoim zastępcą Riekiem Macharem z grupy Nuer. W wyniku tej wojny zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a 2 mln opuściły swe domy.

W sierpniu zeszłego roku podpisano porozumienia pokojowe, jednak prezydentowi i jego zastępcy nie udało się w pełni zintegrować swoich oddziałów.

PAP - mini

 

Reklama

Komentarze (1)

  1. sylwester

    lol jakby nie mozna było podzielić kraju na dwie części i byłby spokój , ludzie by się podzielili mieszkali oddzielnie i przestali by się zabijać . To nie dla świata i bankierów lepiej aby było jedno państwo a ludzie niech sie zabijają

    1. Pani Dubito

      Słusznie, wielonarodowe państwa to murowany przepis na konflikt. W Afryce każde plemię ma przecież swój teren, po co to zaburzać. Fakt, że Wielka Brytania do dziś składa się z autonomicznych części, które mają prawo z niej wystąpić, jest chyba wymownym dowodem słuszności takiego myślenia. Tam do walk na tle narodowościowym nie dochodzi (pomijając oczywiście obecne problemy z imigrantami -- ale to inna bajka).

Reklama