Reklama

Geopolityka

Turcja przetestowała S-400. Tym razem będą sankcje?

S-400 Triumf / Fot. Aleksey Toritsyn (CC BY-SA 3.0)
S-400 Triumf / Fot. Aleksey Toritsyn (CC BY-SA 3.0)

W sieci pojawiły się nagrania z odpalenia testowego pocisku, zidentyfikowanego po torze lotu jako S-400. Film wykonano na północnych wybrzeżach Turcji. Najwyraźniej więc Ankara wbrew ostrzeżeniom Stanów Zjednoczonych zbliża się do osiągnięcia gotowości operacyjnej na tych systemach. Podobnie jak do amerykańskich sankcji…

Nagrania dokonano telefonem z miejscowości Sinop, a S-400 został zidentyfikowany po kształcie i kącie w stosunku do ziemi pozostawionej przez pocisk kolumny dymu. Określono po niej, że pocisk szedł w kierunku celu na stosunkowo niewielkiej wysokości. Turcja zresztą nie kryła swoich zamiarów, a przed dokonaniem próby jej siły zbrojne ogłosiły strefę zamkniętą dla ruchu powietrznego i statków w miejscu gdzie test miał zostać przeprowadzony.

Wydarzenie wywołało szczególnie ostrą reakcję w Stanach Zjednoczonych, które zakup i wdrożenie systemu obrony powietrznej S-400 Triumf do tureckiego systemu obrony uważają za niedopuszczalne. Po pierwsze z powodu jego braku kompatybilności z systemami NATO-wskimi, po drugie ponieważ za jego pomocą można nauczyć się wykrywania myśliwców Sojuszu Północnoatlantyckiego. Turcy już w ubiegłym roku przetestowali radar S-400 i dokonali za ich pomocą prób wykrywania  swoich własnych myśliwców F-16C/D, zapewne na różnych odległościach, pułapach i katach podejścia. Jeżeli informacje na temat najskuteczniejszych sposobów ich wykrywania za pomocą radaru z S-400 zostaną przekazane Rosjanom (a nie można zakładać, że to się nie stało), wówczas w potencjalnym konflikcie Rosja-NATO, wszystkie samoloty tego typu będą bardziej narażone na skuteczny atak.

Z tego właśnie powodu Amerykanie zabronili sprzedaży do Turcji myśliwców 5. generacji F-35 i trwa jej usuwanie z programu tego samolotu, chociaż procedura ta się wydłuża a tureckie firmy nadal produkują do niego części. Jednocześnie pojawiają się informacje jakoby Turcy próbowali dokonywać namierzeń amerykańskich samolotów 5. generacji przelatujących przez ich terytorium, ale nie jest to już takie groźne biorąc pod uwagę że maszyny te mają przy takich okazjach założone wzmacniacze widma radarowego.

Dalszy proces wdrażania w Turcji systemu S-400 i kolejne kamienie milowe na jego drodze zbliżają Ankarę do amerykańskich sankcji. Poza inwestycją 2,5 mld USD w system niekompatybilny z sojuszem i możliwością bezkarnej „nauki” wykrywania zachodnich samolotów za pomocą rosyjskiego systemu obrony dochodzi bowiem trzeci element – zgodnie z amerykańskim prawem każde państwo, które kupuje rosyjskie systemy uzbrojenia naraża się bowiem automatycznie na amerykańskie sankcje, co jest pokłosiem rosyjskiej agresji na Ukrainę. Chodzi o amerykańskie prawo CAATSA  (Countering America's Adversaries Through Sanctions Act), którym Rosja został objęta w 2017 roku, dołączając tym samym do Korei Północnej i Iranu. I o ile Ankara była jak dotąd traktowana znacznie bardziej pobłażliwie niż trzy wymienionej bliżej państwa, to test rakiety zbliża ją do uruchomienia tej procedury.

Rzeczniczka Departamentu Stanu Morgan Ortagus powiedziała, że  obecna sytuacja jest „nieakceptowalna” i jeśli przeprowadzenie testu rakiety się potwierdzi „zostanie potępione zgodnie z najsilniejszymi [z możliwych] warunkami”. Stanowisku temu wtóruje Pentagon, którego z kolei rzecznik powiedział, że kontynuacja programu tureckiego S-400 „będzie barierą dla jakiegokolwiek postępu w stosunkach dwustronnych”. Po raz kolejny wraca więc – i to oficjalnie – kwestia objęcia Turcji sankcjami i to znacznie surowszymi niż wykluczenie z programu F-35. Chodzić może m.in. chociażby o części do podstawowego obecnie tureckiego samolotu F-16C/D, bez którego lotnictwo bojowe tego państwa praktycznie nie istnieje. Co ciekawe, Ankara zaczęła skupywanie części i innych elementów niezbędnych do eksploatacji F-16 wkrótce po podpisaniu kontraktu na S-400 w 2017 roku.

image
Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama