Reklama

Polityka obronna

Wzrosła liczba polskich żołnierzy na misjach zagranicznych

Po prawej wiceszef MON Tomasz Szatkowski, w środku dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. dyw. Sławomir Wojciechowski. Fot. Defence24.pl

W 2016 r. w misjach i operacjach zagranicznych uczestniczyło ok. 1,3-1,4 tys. polskich żołnierzy i pracowników cywilnych wojska. W 2017 r. było to już ok. 2,5 tys. Kontyngenty stacjonują coraz bliżej granic Polski, zaczynają mieć zadania bojowe na wypadek kryzysu lub wojny. W misje zaangażowane są równocześnie siły lądowe, powietrzne, morskie i specjalne.

To niektóre wnioski z informacji na temat udziału sił zbrojnych w operacjach poza granicami kraju w latach 2016-17, którą przedstawili w środę wiceszef MON Tomasz Szatkowski oraz dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. dyw. Sławomir Wojciechowski. Odpowiadali oni na pytania senatorów z komisji obrony narodowej.

Szatkowski podkreślił, że w poprzednich latach Polska wysyłała za granicę niewielu żołnierzy, co było korzystne z punktu widzenia gotowości do obrony terytorium własnego państwa. – Natomiast musimy się spodziewać, że społeczność międzynarodowa, w tym kluczowi sojusznicy będą oczekiwać, żeby Polska brała nieco bardziej aktywny udział w misjach zagranicznych. Jako kierownictwo MON staramy się, żeby ten udział był niekoniecznie liczny, ale istotny z punktu widzenia kierowania tymi misjami i wizerunku naszego kraju – powiedział wiceminister. Podkreślił: istnieje mechanizm, w którym nasza rozsądna obecność w misjach wpływa na wzmocnienie obecności sojuszniczej na terenie Polski, był on szczególnie widoczny w 2016 r., gdy podejmowaliśmy decyzję o udziale w misji Inherent Resolve, o wysłaniu po raz pierwszy naszych samolotów do Kuwejtu oraz po raz kolejny żołnierzy, w tym wypadku Wojsk Specjalnych do misji szkoleniowej w Iraku.

Jak powiedział Szatkowski, w 2016 r. udział w misjach i operacjach zagranicznych brało udział ok. 1,3-1,4 tys. żołnierzy i pracowników wojska. Wydatki wyniosły w sumie nieco ponad 100 mln zł. W 2017 r. było to ok. 2,5 tys. żołnierzy i pracowników wojska, a wydatki sięgnęły ok. 186 mln zł, ale zapewne wzrosną do ok. 200 mln zł, bo jak zaznaczył gen. Wojciechowski, nie zostały jeszcze rozliczone wszystkie koszty paliwa dla lotników w Kuwejcie.

W 2016 r. w jednej zmianie za granicą z reguły było do 600 żołnierzy. To były dość nieliczne kontyngenty i wydawać by się mogło, że ta liczba będzie dalej maleć, bo miała taką tendencję. Niemniej jednak w 2017 r. sytuacja wyglądała inaczej. Kontyngentów mieliśmy w sumie 10, na co dzień mieliśmy ok. 1-1,2 tys. żołnierzy pełniących służbę w różnych miejscach świata – powiedział gen. Wojciechowski.

Dowódca operacyjny zwrócił uwagę, że kontyngenty zagraniczne Wojska Polskiego "zbliżają się" do granic Polski i coraz częściej są wysyłane do państw europejskich. Zmienia się także charakter misji, szczególnie w Rumunii i Łotwie, gdzie Polacy nie wykonują zadań stabilizacyjnych lub szkoleniowych, lecz są gotowi do podjęcia działań bojowych w razie kryzysu i wojny a na co dzień się szkolą.

Gen. Wojciechowski podkreślił także nową tendencją jest także zaangażowanie w misje zagraniczne wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Część misji ma charakter połączony, np. przyszły PKW Sophia na Morzu Śródziemnym (o którym mowa poniżej). Samo Dowództwo Operacyjne RSZ ma sporo pracy związanej z certyfikacją kontyngentów, które choć nieliczne, to często się rotują.

W 2016 r. Wojsko Polskie brało udział w sześciu misjach zagranicznych – dwóch NATO-wskich (w Afganistanie i Kosowie), dwóch prowadzonych przez Unię Europejską (w Bośni i Hercegowinie oraz w Republice Środkowoafrykańskiej) oraz dwóch koalicyjnych (w Kuwejcie i Iraku – obie rozpoczęły się w 2016 r. i odbywają się w ramach operacji Inherent Resolve, którą prowadzi globalna koalicja przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu).

W 2017 r. doszły do tego cztery kolejne kontyngenty, w tym dwa kilkumiesięczne. Był to m.in. dowodzenie Stałym Zespołem Obrony Przeciwminowej NATO Grupa 2 (ang. Standing NATO Mine Countermeasures Group 2, SNMCMG2). Kontyngent zagraniczny pełnił także kolejny dyżur (od 1 maja do 1 października) w ramach misji nadzoru przestrzeni powietrznej państw bałtyckich (ang. Baltic Air Policing). Misja miała trwać do końca sierpnia, ale została przedłużona z uwagi na rosyjsko-białoruskie ćwiczenia Zapad-17. Przez ostatni miesiąc lotnicy, którzy tworzyli PKW Orlik 7 operowali z terenu Polski, co dla wojska było nowym doświadczeniem i – jak powiedział gen. Wojciechowski – pokazało, że warunki prawne nie przystają do wymogów. W konsekwencji postanowień szczytu NATO w Warszawie Polska skierowała w 2017 r. dwa kontyngenty do Rumunii i Łotwy. Jest to związane z wzmocnioną wysuniętą obecnością (ang. enhanced Forward Presence, eFP) oraz dopasowaną wysuniętą obecnością (ang. tailored Forward Presence, tFP) NATO na jego wschodniej flance.

W lutym 2018 r. ma rozpocząć się kolejna misja zagraniczna, która będzie częścią misji Unii Europejskiej EUNAVFOR MED Sophia na Morzu Śródziemnym. PKW Sophia będzie się składać z zespołu lotniczego z samolotem patrolowo-rozpoznawczym M28B1R Bryza z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej, zespołu abordażowego z Jednostki Wojskowej Formoza oraz personelu wydzielonego do dowództwa operacji. Wydatki w 2018 r. zaplanowano na ok. 25 mln zł.

O PKW Sophia Defence24.pl już pisało. Jednak dowódca operacyjny podzielił się z senatorami szczegółami, o których wojsko do tej pory oficjalnie nie informowało. Otóż, z prezentacji DORSZ wynikało, że samolot Bryza będzie stacjonował w bazie Sigonella na Sycylii lub na włoskiej wyspie Lampedusa, położonej między Maltą a Tunezją. Żołnierze Formozy mają natomiast operować – przynajmniej w pierwszych miesiącach – z włoskiego okrętu desantowego San Giusto. – Pewnie kontyngent wzrośnie, jeżeli do naszej dyspozycji zostanie oddany okręt Rzeczypospolitej. Wtedy zaangażowanie będzie wyższe i prawdopodobnie nieco większe będą koszty – poinformował generał. Dodał, że grupy przygotowawcze wyruszą do Włoch 5 lutego.

Polacy będą wspierali działania UE przeciwko przemytowi i handlowi ludźmi na Morzu Śródziemnym. PKW będzie wykonywać rozpoznanie lotnicze, prowadzić operacje abordażowe służące przejęciu i przeszukaniu jednostek pływających oraz doradzać i szkolić siły libijskie.

PKW Orlik 7, który w 2017 r. odpowiadał za przestrzeń powietrzną państw bałtyckich, kosztował ok. 5,5 mln. Kontyngent stańcował w bazie w Szawlach na Litwie i liczył prawie 140 żołnierzy. Po raz pierwszym jego uzbrojeniem były samoloty wielozadaniowe F-16. W poprzednich sześciu edycjach "Orlika" Polska wystawiała myśliwce MiG-29.

W pierwszej połowie 2017 r. jednostką flagową NATO-wskiego zespołu okrętów przeciwminowych na Morzu Śródziemnym i Czarnym (SNMCMG2) był ORP Kontradmirał Xawery Czernicki. Kontyngent liczył ok. 70 żołnierzy i kosztował ok. 5 mln zł. – To była misja zakończona dużym sukcesem. Przy niewielkim zaangażowaniu były duże efekty. Czernicki wchodził co 5-7 dni do kolejnych portów, tam reprezentował Polskę i NATO – skomentował gen. Wojciechowski.

Utworzony w 2017 r. PKW Łotwa liczy ok. 200 żołnierzy i pracowników wojska. Jego głównym elementem jest kompania czołgów PT-91 Twardy, która wchodzi w skład wielonarodowego batalionu NATO, któremu na Łotwie przewodzą Kanadyjczycy. Wydatki na ten kontyngent wyniosły w 2017 r. 9 mln zł.

Czołgiści pochodzą z 9 Brygady Kawalerii Pancernej w Braniewie. Od następnej zmiany mają ich zastąpić żołnierze 15 Brygady Zmechanizowanej w Giżycku, w skład której wchodzi batalion NATO, który w ramach eFP stacjonuje w Polsce pod dowództwem amerykańskim.

W Rumunii polski kontyngent wchodzi w skład Wielonarodowej Brygady Południe-Wschód, która w przyszłym roku ma osiągnąć pełną gotowość bojową. Wojsko Polskie wysłało tam ok 200 żołnierzy i pracowników cywilnych, przede wszystkim jest to kompania piechoty zmotoryzowanej na transporterach opancerzonych Rosomak z 17 Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu. W 2017 r. obecność wojskowa w Rumunii kosztowała ok. 9,7 mln zł. Od stycznia 2018 r. mandat kontyngentu obejmuje także Bułgarię.

W operacji Inherent Resolve (ang. OIR), w której udział jest traktowany przez rząd jako wyraz sojuszniczej solidarności z państwami południowej flanki NATO, w czerwcu 2016 r. Polska wystawiła dwa kontyngenty wojskowe – w Kuwejcie i Iraku (oba z elementami w innych państwach regionu). W 2016 r. wydatki z tym związane wyniosły 16,5 mln zł, w tym 8,2 mln zł na kontyngent w Kuwejcie i drugie tyle na misję w Iraku. W 2017 r. wydano ok. 58,4 mln zł, w tym na PKW OIR Irak – 33,6 mln zł, a na PKW OIR Kuwejt – 24,8 mln zł.

W Kuwejcie stacjonują polscy lotnicy, którzy wykonują zadania rozpoznawcze nad Irakiem. Element kontyngentu znajduje się w Katarze, gdzie jest dowództwo operacji. Kontyngent liczy (zarówno w 2016 r., jak i 2017 r.) ok. 150 żołnierzy i pracowników cywilnych. Jest wyposażony w 4 samoloty wielozadaniowe F-16 z dwoma zasobnikami rozpoznania obrazowego DB-110. – W tej misji najważniejsze jest, że posiadamy tam oficerów rozpoznania i analityków. To największa wartość dodana – skomentował gen. Wojciechowski.

Dowódca operacyjny zaznaczył, że wobec porażek tzw. Państwa Islamskiego trwa dyskusja o przyszłości kontyngentu w Kuwejcie, a polscy lotnicy nie wykonują już misji rozpoznawczych z taką intensywnością, jak np. w trakcie walk o Mosul. – Rozważamy zmianę naszego zaangażowania, ale czekamy na rozmowy, to są sprawy otwarte – zaznaczył generał.

Kontyngent w Iraku (z elementami w Jordanii i Kuwejcie) został wystawiony przez Wojska Specjalne i realizuje zadania związane ze szkoleniem i doradztwem. W 2016 r. w tym kontyngencie było do 60 żołnierzy i cywilów.

W 2017 r. na prośbę NATO Polska podjęła się roli państwa wiodącego, które koordynuje misję szkolenia i budowania zdolności w Iraku (ang. NATO Training and Capacity Building Iraq, NTCB-I). Zajmuje się ona szkoleniem specjalistów, którzy w przyszłości będą naprawiać i utrzymywać posowiecki sprzęt pancerny, którego duże zapasy są nad Eufratem i Tygrysem. Nasz kraj wspierają inne państwa z region w tym Słowacja i Bułgaria. Liczba polskich żołnierzy w Iraku na początku 2017 r. wzrosła do ok. 80, w tym 10 w odwodzie w Polsce, a od 1 lipca 2017 r. – do 130. Zadania kontyngentu się nie zmieniły.

Rozpoczęta w 2015 r. i prowadzona przez NATO misja Resolute Support w Afganistanie zastąpiła bojową misję ISAF. Resolute Support ma charakter doradczy i szkoleniowy. W 2016 r. PKW RSM Afganistan liczył średnio ok. 200 żołnierzy i pracowników cywilnych, w sumie – ze względu na rotację kolejnych zmian – przez misję przewinęło się ok. 460 osób. Polacy doradzają na szczeblu strategicznym i operacyjnym afgańskim siłom zbrojnym i instytucjom policyjnym, wykonują także zadania związane z ochroną obiektów i zespołów doradczych i szkoleniowych. Wydatki na PKW RSM Afganistan w 2016 r. wyniosły ok. 40 mln zł.

Wobec pogarszającej się sytuacji w Afganistanie w 2017 r. maksymalna liczebność kontyngentu w tym kraju została podniesiona najpierw do 250 żołnierzy, a z początkiem 2018 r. – do 350 żołnierzy. W ubiegłym roku wydatki na PKW RSM Afganistan ok. 50 mln zł.

Gen. Wojciechowski zauważył, że misja w Afganistanie ma tendencję do ciągłych zmian, a polskie zaangażowanie będzie się zwiększało. Podkreślił, że limit liczebności kontyngentu określony na poziomie 350 żołnierzy wynika z potrzeby elastycznego reagowania na rozwój sytuacji i nie oznacza, że Polaków na teatrze działań będzie właśnie tylu.

W operacji w Kosowie Polska bierze udział od 1999 r. W 2016 i 2017 r. kontyngent liczył ok. 300 żołnierzy i cywilów (w sumie w 2016 r. przez misję przewinęło się ok. 520 osób). To już 37. zmiana PKW Kosowo. Trzonem polskich sił jest kompania manewrowa złożona z dwóch plutonów oraz pododdziału Żandarmerii Wojskowej. Polacy monitorują przestrzeganie porozumień i traktatów międzynarodowych, przeciwdziałają zorganizowanej przestępczości, przemytowi i korupcji oraz wspierają władze lokalne i organy porządkowe w utrzymaniu porządku i bezpieczeństwa. Wydatki na PKW Kosowo w 2016 r. wyniosły ok. 36 mln zł, a rok później – ok. 40 mln zł.

Istnieje tendencja do redukcji fizycznej obecności sił zbrojnych w Kosowie w najbliższych latach. Jak na razie sytuacja pozwala na myślenie o tym, ale Kosowo wraz z całymi Bałkanami jest w tej chwili miejscem dość dużej konkurencji i wysiłków ze strony Federacji Rosyjskiej, która chce odbudować swoje wpływy. Te decyzje będą uzależnione od sytuacji na teatrze, w tej chwili trwają przymiarki – powiedział gen. Wojciechowski.

Polska uczestniczy w misji UE w Bośni i Hercegowinie od 2004 r. Głównym zadaniem naszych żołnierzy jest wcielanie w życie wojskowych aspektów porozumienia pokojowego z Dayton, które zakończyło wojnę domową w tym kraju. Kontyngent liczy do 50 osób. Wydatki związane z tą misją wyniosły ok. 7,5 mln zł w 2016 r. i ok. 8 mln zł w 2017 r. Jak powiedział, gen. Wojciechowski szkolenie miejscowych sił coraz bardziej odbywa się w ramach dwustronnej współpracy między państwami, bowiem 6 Brygada Piechoty Bośni i Hercegowiny jest jednostką partnerską polskiej 25 Brygady Kawalerii Powietrznej.

W lipcu 2016 r. rozpoczęła się szkoleniowa misja wojskowa Unii Europejskiej w Republice Środkowoafrykańskiej (UE, a wraz z nią Polska były tam zaangażowane już wcześniej a charakter misji ewoluował). Aktualnie celem jest wspieranie reformy sektora obronnego, doradztwo strategiczne oraz kształcenie oficerów i podoficerów. Polska skierowała jednego żołnierza do dowództwa misji. – Być może taki PKW wygląda dość nietypowo, natomiast jednym z wielu uzasadnień, aby taki kontyngent istniał, jest obecność polskich zakonników, których jest ok. 40 rozproszonych w całym kraju i sąsiednich państwach. Jest to dość ważny element, który powoduje konieczność planowania misji ewakuacyjnych, gdyby była potrzeba. Na tę okoliczność w Dowództwie Operacyjnym RSZ plany zostały opracowane – powiedział gen. Wojciechowski.

W 2016 r. wydatki na misję w Republice Środkowoafrykańskiej wyniosły ok. 700 tys. zł, a rok później – 440 tys. zł.

Reklama

Komentarze (5)

  1. Arek Raw

    Wzrosła liczba polskich żołnierzy na misjach zagranicznych..... No i ? co my z tego mamy? Jakoś nasi sojusznicy nie wspierają nas w dążeniu do modernizacji naszej armii, mało tego USA właśnie zakończyli dostaw Black Hawków dla Jordanii. Za pieniądze USA tj. 12 nowych śmigłowców w wersji UH-60M za które, to my zapłacili byśmy nie małe pieniądze. USA pomaga innym tylko nie nam. Dlatego nie nazywajmy USA naszym przyjacielem bo to nie jest przyjaźń, tylko czysty biznes.

  2. lejko

    i zeby bylo coraz wiecej

  3. bender

    Trzeba, to trzeba, ale czy nie było narracją obecnie rządzących, że dość zagranicznych wojenek, czas się skoncentrować na obronie kraju? Kompletna hipokryzja.

  4. Z

    Zaraz, zaraz bo nie skumalem ?! To przeciw komu walcza (bo juz tam sa i czekaja na atak) te nasze dzielne bojowe oddzialy wsparcia w Rumunii ??? Ruscy atakuja ? A moze Turcy ? Aaaa - wiem, pewnie Albania.

  5. trep

    I CO MY Z TEGO MAMY? JUZ ODPOWIADAM - NIC!!!!!!!!!

Reklama