Reklama

Geopolityka

Rosja w Afryce – broń, najemnicy, spin-doktorzy

Forum gospodarcze Rosja - Afryka - Soczi 23.10.2019. Fot. Kremlin.ru
Forum gospodarcze Rosja - Afryka - Soczi 23.10.2019. Fot. Kremlin.ru

Kontynent afrykański jest dla Kremla kolejnym polem wielkiego starcia z Zachodem, podobnie jak w czasach zimnej wojny. Tym razem ta rywalizacja ma bardziej pragmatyczny i ekonomiczny, aniżeli ideologiczny charakter. Przy czym Moskwa korzysta z korzystnego wizerunku, jaki zachowała w Afryce z czasów sowieckich.

  • Kontynent afrykański jest dla Kremla kolejnym polem wielkiego starcia z Zachodem, podobnie jak w czasach zimnej wojny. Tym razem ta rywalizacja ma bardziej pragmatyczny i ekonomiczny, aniżeli ideologiczny charakter. Przy czym Moskwa korzysta z korzystnego wizerunku, jaki zachowała w Afryce z czasów sowieckich.
  • Skalę rosyjskiej ekspansji na Czarnym Lądzie podkreślić ma pierwszy taki w historii szczyt Rosja-Afryka w październiku 2019 roku w Soczi. To zwieńczenie intensywnych politycznych i ekonomicznych kontaktów Moskwy z krajami afrykańskimi w ostatnich latach, a zarazem początek nowego etapu.
  • Rosjanie oddziałują w Afryce wielotorowo, a ta ekspansja ma charakter hybrydowy. Moskwa oferuje uzbrojenie, najemników, inwestycje w wydobycie surowców, elektrownie atomowe i koleje. Rosyjscy konsultanci pomagają politykom przyjaznym Rosji.
  • Działalność politycznych konsultantów czy najemników służy w tym samym stopniu politycznym celom Kremla, co daje konkretne finansowe korzyści związanym z Putinem strukturom biznesowym. Afryka ma być źródłem bogactwa dla oligarchów rosyjskich: jako źródło minerałów oraz jako rynek zbytu rosyjskiej broni. Zwrot tych inwestycji ma być zarówno ekonomiczny, ale przede wszystkim polityczny.
  • Oprócz budowy szerokiego obozu przyjaciół Rosji w Afryce, nie mniej ważne jest ostrożne wprowadzanie na kontynent sił militarnych. Obecność najemników i wojskowych doradców może dać początek stałej obecności Rosjan. Moskwa zainteresowana jest bazami w strategicznych rejonach, np. w rejonie Rogu Afryki.
  • Kolejne umowy o współpracy wojskowej potencjalnie dające możliwość budowy bazy rosyjskiej i wiązanie tych kwestii ze sprawami gospodarczymi jest groźne dla krajów Zachodu (Chiny Rosjanie traktują tu neutralnie). Tymczasem Zachód traci skuteczność i zainteresowanie Afryką. To jeden z powodów rosyjskiej ekspansji – Moskwa wypełnia próżnię powstałą po odejściu choćby Amerykanów, czego dobrym przykładem jest Egipt.

Rosja uważa Afrykę za ważnego i aktywnego uczestnika powstającej wielobiegunowej architektury porządku światowego i sojusznika w ochronie prawa międzynarodowego przed próbami jego podważania – mówił w listopadzie 2018 roku zastępca ministra spraw zagranicznych Michaił Bogdanow. Zaraz potem, w grudniu 2018 roku, John Bolton, wówczas jeszcze doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego, w wykładzie dla The Heritage Foundation ostrzegł, że działania Rosji i Chin w Afryce szkodzą interesom USA i samym krajom tego kontynentu („zagrażają finansowej niezależności afrykańskich narodów, ograniczają możliwości amerykańskich inwestycji, mieszają się w amerykańskie operacje wojskowe i przedstawiają poważne zagrożenie dla interesów bezpieczeństwa narodowego USA”). Wielki powrót Moskwy na kontynent, gdzie w czasach zimnej wojny bardzo aktywny był Związek Sowiecki, widać wyraźnie od 2015 roku. Zarówno w obszarze bezpieczeństwa, jak i ekonomicznym, o czym świadczy skokowy wzrost wartości wymiany handlowej Rosji z krajami afrykańskimi: z 3,4 mld dolarów w 2015 roku do 14,5 mld dolarów w 2016 roku. Rosnące zaangażowanie w Afryce z jednej strony z pewnością wynika z potrzeby poszukiwania nowych partnerów, powstałej w 2014 roku, kiedy kraje zachodnie nałożyły na Rosję sankcje w związku z aneksją Krymu, ale są też inne, ważniejsze powody rosnącego zainteresowania Moskwy Czarnym Lądem.

Afryka stała się obszarem gdzie najbardziej widać postępującą rewizję porządku postzimnowojennego: wkracza tam mocarstwo, które nie było wcześniej obecne (Chiny) i wraca to, które wypchnięto po 1991 r. (Rosja), a odbywa się to kosztem nie tylko tradycyjnych potęg postkolonialnych (Francja, Wielka Brytania), ale też głównego beneficjenta wyniku zimnej wojny (USA). W tym kontekście o Afryce można mówić jak o wielkim polu bitwy Rosji z Zachodem w nowej zimnej wojnie, konflikcie, w którym ważniejsze od ideologii są pieniądze. Rozwój globalnego handlu oznacza, że Afryka jest dostępna dla każdego, kto ma możliwość tam wejść, eksportować jej surowce oraz sprzedawać swe produkty rosnącej populacji kontynentu. Za 30 lata w Afryce mieszkać ma już jedna czwarta ludności globu. Biorąc pod uwagę dramatycznie złą sytuację ekonomiczną w wielu krajach kontynentu i stosunkowo niewielkie finansowe koszty wsparcia niektórych reżimów, nie można się dziwić, że Moskwa angażuje się w pomoc kolejnym państwom z Czarnego Lądu. Zwłaszcza, że przywódcy afrykańscy wiedzą, że mogą jechać prosić o pomoc na Kreml, a strona rosyjska nie będzie od nich wymagała poszanowania demokracji i praw człowieka. Afryka to rosnący wciąż rynek zbytu broni i kontynent z ogromnymi zasobami minerałów. Nie przypadkiem wśród umów podpisywanych podczas kolejnych wizyt przywódców afrykańskich na Kremlu najczęściej dotyczą one sprzedaży broni oraz koncesji na wydobycie ropy, gazu, złota i diamentów dla firm rosyjskich. Rosja liczy na to, co uzyskały już Chiny - zdaniem jednego z chińskich analityków, 20 proc. wzrostu gospodarczego ChRL w ciągu ostatniego pokolenia Pekin zawdzięcza korzyściom płynącym z ekspansji w Afryce.

image
Spotkanie z liderami organizacji regionalnych w Afryce:Forum gospodarcze Rosja - Afryka, Soczi 23.10.2019. Fot. Kremlin.ru

Rosja jest otwarta na pogłębianie relacji z każdym, kto tego chce. Nieważna jest historia, ideologia czy geopolityczne preferencje. Dlatego Moskwa jest w stanie zacieśniać współpracę z dwoma wrogimi sobie krajami jednocześnie, jak w przypadku Algierii i Maroka. Podobną strategię widać także w polityce rosyjskiej wewnątrz poszczególnych krajów. W Libii Moskwa wspiera Haftara, ale jednocześnie ma bardzo dobre relacje z Trypolisem, a po cichu wzmacnia syna Kadafiego. W Republice Środkowoafrykańskiej Rosja swymi najemnikami wspiera prezydenta Touaderę, a jednocześnie, wykorzystując status mediatorów, knuje z islamskimi rebeliantami w głębi kraju. Moskwa gotowa jest rozmawiać i współpracować z każdym, kto spełnia określone warunki: umożliwia Rosji uzyskanie wpływu na politykę regionalną i lokalną w stopniu pozwalającym Moskwie blokować wpływy innych mocarstw. Wśród rosyjskich analityków wojskowych pojawiają się sugestie, że Rosja powinna stosować francuski model neokolonializmu (Françafrique), który dawałby Moskwie możliwość interweniowania po stronie przyjaciół, zwalczania ich wrogów oraz blokowania wejścia konkurentów do kluczowych krajów.

ZIMNA WOJNA 2.0 W AFRYCE

Niewątpliwie ważnym czynnikiem wpływającym na rozwój współpracy krajów afrykańskich z Rosją są stare powiązania z czasów sowieckich. Należy pamiętać o tej części afrykańskich elit politycznych, które kończyły wyższe uczelnie w Moskwie. Nie bez znaczenia, w przypadku szczególnie rządów autorytarnych, jest fakt, że Rosja ich nie krytykuje, nie pyta o prawa człowieka, nie naciska na przeprowadzanie reform. Afryka z kolei szuka alternatywy dla Chin i Zachodu. Rosja postrzegana jest jako wiarygodny partner i dobrze odbierana także dlatego, że nigdy nie próbowała kolonizować kontynentu, zaś ZSRS wspierał antykolonialne ruchy w wielu krajach. Co więcej, dziś Kreml nie zamierza nakłaniać afrykańskich krajów do przyjmowania jego politycznych i ekonomicznych wzorców, w przeciwieństwie do ZSRS. Jednocześnie używa narzędzi soft power, promując współpracę w obszarze edukacji, oferując stypendia naukowe w Rosji i rozwijając kolejne Ośrodki Rosyjskiej Nauki i Kultury, które już funkcjonują w Egipcie, Maroku, Zambii, Kongo, Tanzanii, Tunezji i Etiopii.

Potwierdzeniem rosyjskiej ekspansji na Czarnym Lądzie jest zaplanowany na 23-24 października 2019 roku szczyt Rosja-Afryka w Soczi. Jak ogłosił przewodniczący Dumy Państwowej FR Wiaczesław Wołodin, to wydarzenie „bez precedensu w historii rosyjskich relacji z państwami afrykańskimi, włączając w to okres sowiecki, gdy były bardzo ożywione stosunki” z Afryką. Szczyt w Soczi prawdopodobnie skupi się na wspólnych projektach z Unią Afrykańską i Wspólnotą Rozwoju Afryki Południowej. Inny temat obrad to potencjalna strefa wolnego handlu, która powstałaby na bazie istniejącej Umowy o Afrykańskiej Kontynentalnej Strefie Wolnego Handlu, którą podpisały 53 państwa. Kreml planuje również podpisanie memorandum o współpracy między Euroazjatycką Wspólnotą Gospodarczą a Unią Afrykańską. Nie mniej ważne będą jednak dwustronne ustalenia Rosji z afrykańskimi uczestnikami obrad w Soczi. Jednym z najważniejszych partnerów Moskwy w przygotowaniu szczytu był Egipt. Putin i prezydent Abdel Fatteh al-Sisi rozmawiali na ten temat już w kuluarach szczytu G-20 w Osace (29 czerwca 2019). Egipt ma współprzewodniczyć obradom w Soczi z tej racji, że al-Sisi jest w 2019 roku przewodniczącym Unii Afrykańskiej i reprezentuje ją na globalnych szczytach. Rosja gościła już zresztą w 2019 roku dwa duże fora skupione na współpracy z krajami afrykańskimi, będące de facto przygotowaniem do szczytu Rosja-Afryka w Soczi. W dniach 20-22 czerwca 2019 roku odbył się Ekonomiczny Szczyt Rosja-Afryka, zaś w dniach 1-3 lipca 2019 roku Rosyjsko-Afrykańskie Forum Międzyparlamentarne – organizowane przez Dumę zaangażowało ponad 300 parlamentarzystów z blisko 40 krajów afrykańskich.

Ekspansja w Afryce wzmacnia pozycję Rosji w ONZ. Należy pamiętać, że około 25 proc. członków tej organizacji to kraje afrykańskie. Władimir Putin dąży do rozszerzania wpływów rosyjskich w różnych regionach świata w ramach odbudowy statusu mocarstwa w kontrze do Zachodu. Kreml korzysta z faktycznego odwrotu i spadku zainteresowania Europy i USA Czarnym Lądem (np. Stany Zjednoczone zmniejszają konsekwentnie militarną obecność w Afryce). Głównym rywalem może się więc tu ostatecznie okazać Chińska Republika Ludowa, która z kolei w poprzednich latach skutecznie wypełniała próżnię po ZSRS. Oczywiście na obecnym etapie Chiny mają zdecydowaną przewagę nad Rosjanami w Afryce – co wynika w dużym stopniu z ogromnej ekonomicznej przewagi Państwa Środka. Także charakter aktywności chińskiej jest inny, niż w przypadku Rosji: mniej militarny, a bardziej gospodarczy. Ale nawet na tym polu Moskwa może się już pochwalić małymi osiągnięciami w rywalizacji z Pekinem. Na przykład w Republice Środkowoafrykańskiej Rosjanie zablokowali odkupienie przez spółkę z Chin udziałów francuskiego koncernu Areva w kopalni uranu Bakouma i przejęcie nad nią pełnej kontroli.

image
Prezydent FR Władimir Putin i Republiki ŚrodkowoafrykańskiejFaustin-Archange Touadéra. Fot. Kremlin.ru

Rosja postrzega jednak Afrykę przede wszystkim jako pole konfrontacji z Zachodem – zwłaszcza gdy mowa o płaszczyźnie bezpieczeństwa. W warunkach afrykańskich łatwiej jest realizować strategię destabilizacji i chaosu mającą szkodzić państwom zachodnim. Choćby z tego powodu, że takie działania na Czarnym Lądzie są nie tylko łatwiejsze do przeprowadzenia niż np. w Europie, ale też dużo tańsze. Rosja ma dużo mniejsze zasoby niż Związek Sowiecki. I generalnie jest słabsza od Zachodu niż w czasach zimnej wojny. Jednym z celów destabilizacji Afryki jest tymczasem chęć wywołania katastrof humanitarnych i w efekcie skierowania wielkich mas uchodźców do Europy. Chodzi o stworzenie kolejnych problemów dla państw zachodnich – dlatego zresztą tak ważna dla Moskwy w tym planie jest silna pozycja w Libii, głównym kraju „tranzytu uchodźców” do Europy.

Pod koniec stycznia 2019 roku Siergiej Ławrow odbył podróż po krajach Maghrebu, odwiedzając Algierię, Maroko i Tunezję. Historycznie najbliższym partnerem Rosji w tej części Afryki jest Algieria. Ważny sojusznik w czasach zimnej wojny, po zapaści lat 90. XX w. i nieobecności Moskwy na kontynencie, był jednym z pierwszych krajów afrykańskich, z którymi Putin zaczął odbudowywać relacje: w kwietniu 2001 roku podpisano umowę o partnerstwie strategicznym. Algieria jest znaczącym klientem rosyjskiej zbrojeniówki i ważnym partnerem w energetyce (Transnieft i Gazprom blisko współpracują z koncernem Sonatrach). Na początku 2019 roku Rosja ogłosiła, że może zacząć produkcję samochodów marki Łada w Algierii. Uwagę zwraca też zbliżenie Rosji z Tunezją po „arabskiej wiośnie”. W latach 2016-2017 podpisano szereg umów gospodarczych oraz umowę o strategicznym partnerstwie. Na początku lutego 2019 roku dowódca AFRICOM (U.S. Africa Command) generał Thomas Waldhauser mówił w senackiej komisji sił zbrojnych, że Rosja wyraźnie realizuje swoją strategię wobec północnej części Afryki, południowej części NATO, oraz Morza Śródziemnego. Dużą część wystąpienia poświęcił też rosyjskiej obecności w Republice Środkowoafrykańskiej, mówiąc, że rosyjskie firmy dostają dostęp do zasobów naturalnych na korzystnych warunkach, co jest faktyczną zapłatą władz RŚA za rosyjskie wsparcie wojskowe. Taki model jest widoczny także w innych krajach.

WSPÓŁPRACA WOJSKOWA

W ostatnich latach Rosja zawiera umowy o współpracy wojskowej z coraz większą liczbą afrykańskich krajów. Tylko w 2018 roku takie porozumienia zawarła z Gwineą, Burkina Faso, Burundi, Madagaskarem i Republiką Środkowoafrykańską. Kolejne mogą być podpisane przy okazji szczytu w Soczi. Nadzieję na sfinalizowanie umowy o współpracy wojskowej z Rosją ma m.in. prezydent Nigerii Muhammadu Buhari, zainteresowany zakupem rosyjskich śmigłowców, samolotów i czołgów. – Ma to pomóc rządowi w Lagos w wojnie z Boko Haram – mówił 11 października ambasador Nigerii w Moskwie. Rosjanie coraz częściej stają się alternatywą dla krajów zachodnich. W 2014 roku, gdy USA i Wielka Brytania zwlekały z odpowiedzią na nigeryjską prośbę o pomoc, rząd w Lagos zwrócił się do Moskwy ws. przeprowadzenia szkoleń antyterrorystycznych nigeryjskich sił specjalnych i zakupu w Rosji sprzętu wojskowego do walki z Boko Haram. W sumie Rosja ma już podpisane ponad 20 umów o współpracy wojskowej, m.in. z takimi krajami: Tanzania, Erytrea, Gwinea, Burkina Faso, Burundi, Libia, Czad, Sudan, Sudan Południowy, Republika Środkowoafrykańska, Republika Konga, Demokratyczna Republika Konga, Zambia, Zimbabwe, RPA, Mozambik i Madagaskar. Od 2006 roku w Rosji przeszkolono też już setki żołnierzy sił pokojowych z krajów afrykańskich.

Jednym z państw najmocniej współpracujących z Rosją w obszarze bezpieczeństwa jest Republika Środkowoafrykańska. W jej Ministerstwie Obrony Narodowej i Restrukturyzacji Armii powstało nawet biuro reprezentujące rosyjską armię. Składa się z pięciu osób i jest finansowane przez państwo rosyjskie. Z kolei 23 maja 2019, podczas wizyty w Moskwie prezydenta Republiki Konga, Denisa Sassou-Nguesso, podpisano porozumienie, zgodnie z którym Rosja wyśle do Republiki Konga specjalistów wojskowych, którzy – jak oficjalnie informuje strona rosyjska – będą szkolić żołnierzy kongijskiej armii i pomagać w naprawie sprzętu z czasów ZSRS. Wiceminister obrony Rosji Aleksandr Fomin oznajmił, że podpisany kontrakt dotyczy przede wszystkim obsługi i eksploatacji sprzętu wyprodukowanego w ZSRS i Rosji, będącego podstawą wyposażenia kongijskiej armii. To m.in. czołgi, systemy artyleryjskie i śmigłowce. Obecne porozumienie może być wstępem do zacieśnienia współpracy zbrojeniowej obu państw. Nieznana jest liczba wojskowych, których Rosja wyśle do Republiki Konga. Nie jest też przesądzone, że jedynym celem ich pobytu będzie ten oficjalnie deklarowany. Sugerować to mogą doświadczenia z wojskowym zaangażowaniem Rosji w innych afrykańskich krajach.

Na początku września 2019 roku na lotnisku Nacala (prowincja Nampula) w Mozambiku wylądowali rosyjscy wojskowi – poinformowali lokalni analitycy. Podpisane w Moskwie umowy przewidują szkolenie i doradzanie siłom mozambickim przez rosyjskich wojskowych. Miesiąc później brytyjski „The Times” napisał, że „rosyjscy najemnicy i wojskowy sprzęt przybyły do Mozambiku aby pomóc rządowi walczyć z dżihadystami”. Chodzi o islamskich fundamentalistów aktywnych w prowincji Cabo Delgado na północy kraju, w rejonie ze złożami gazu, które chce eksploatować Rosnieft. Grupa ma być złożona z około 200 żołnierzy, w tym specjalsów, trzech bojowych helikopterów i ich załóg. Kreml temu zaprzeczył. Inne źródła mówią, że Moskwa wysłała do Mozambiku 160 żołnierzy specnazu, a ostatecznym celem ma być stworzenie w tym kraju mobilnej bazy wywiadu wojskowego oraz stałej bazy morskiej. Ta druga opcja pojawiła się wraz z podpisaniem przez ministerstwa obrony Rosji i Mozambiku umowy o zacieśnianiu współpracy w kwestii działalności wojskowej na morzu (wiosna 2018 r.), która pozwala rosyjskim okrętom wojennym zawijać do mozambickich portów.

image
Fot. mil.ru

Bardzo często przy okazji wojskowej współpracy Moskwy z różnymi krajami afrykańskimi pojawia się kwestia potencjalnej bazy rosyjskiej. Choć w czasach zimnej wojny ZSRS nigdy nie miał stałej własnej bazy wojskowej na Czarnym Lądzie, to militarnie mocno angażował się w różnych afrykańskich krajach. Sowieckie okręty regularnie zawijały do portów i korzystały z morskich baz Egiptu, Libii, Algierii, Tunezji, Etiopii, Somalii i Gwinei. Moskwa wspierała militarnie partyzantkę MPLA w wojnie domowej w Angoli – w efekcie sowiecka armia miała dostęp do bazy wojskowej w Luandzie przez ponad ćwierć wieku. Niektóre z podpisywanych teraz porozumień faktycznie pozwalają Rosji na używanie miejscowych lotnisk lub dają dostęp do portów. W 2016 roku rosyjskie media donosiły, że Moskwa negocjuje z reżimem al-Sisiego warunki dostępu do bazy Sidi Barrani. Z kolei pod koniec 2017 roku kwestia otwarcia rosyjskiej bazy w Sudanie omawiana była podczas spotkania Omara Baszira z Putinem w Moskwie.

Alternatywą dla Sudanu, jeśli chodzi o zdolność utrzymania rosyjskiej obecności wojskowej na Morzu Czerwonym, w Zatoce Adeńskiej i w zachodniej części Oceanu Indyjskiego, może być Erytrea. We wrześniu 2018 roku delegacja tego kraju z szefem MSZ Osmanem Salehem na czele spotkała się z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem w Soczi. Podpisano umowę, której efektem może być m.in. stworzenie centrum logistycznego w porcie Assab. Moskwa utrzymuje też kontakty z Somalilandem. W zamian za bazę powietrzno-morską w graniczącym z Dżibuti mieście Zeila Rosjanie mogliby formalnie uznać niezależność Somalilandu od Somalii. Bazy morskie w Sudanie i/lub Erytrei potencjalnie pozwolą Moskwie zbierać informacje, a w razie potrzeby nawet przeszkadzać w żegludze Morzem Czerwonym między Morzem Śródziemnym a Morzem Arabskim. To poważny powód do niepokoju choćby dla okrętów amerykańskich żeglujących z, lub do, Zatoki Perskiej.Powstanie rosyjskiej bazy zaledwie 300 km od Dżuddy Arabia Saudyjska potraktowałaby jako zagrożenie dla jej bezpieczeństwa oraz oczywiście dla bezpieczeństwa dostaw ropy i gazu z Zatoki Perskiej do Europy. Zadowolone na pewno nie byłyby też Chiny, od dawna cierpliwie budujące swoje wpływy w Afryce. Baza Rosjan osłabiłaby też pozycję Etiopii, militarnej potęgi w tej części Afryki. W Etiopczykach właśnie Sudan widzi przeciwwagę dla aliansu Erytrei z Egiptem.

W przypadku niektórych krajów afrykańskich, szczególnie tych niestabilnych i rządzonych przez autorytarne reżimy, współpraca z Rosją obejmuje też kwestie bezpieczeństwa wewnętrznego i służb specjalnych. Na przykład w Sudanie jeszcze za rządów Omara Baszira pojawiło się co najmniej 30 instruktorów rosyjskich, którzy szkolili Służbę Narodowego Wywiadu i Bezpieczeństwa (NISS), także te oddziały, które zajmowały się rozpędzaniem antyrządowych demonstracji. Z Mozambikiem pod koniec sierpnia 2019 roku Rosja podpisała umowę o wzajemnej ochronie informacji niejawnych. To może być przykrywka dla faktycznej współpracy służb specjalnych. Warto bowiem pamiętać, że podpisy złożyli zastępca dyrektora FSB Aleksandr Kupriażkin i minister obrony narodowej Atanasio Mtumuke. Podczas tejże wizyty delegacji Mozambiku w sierpniu 2019 umowę o współpracy podpisały resorty spraw wewnętrznych obu państw. Wcześniej, bo w dniach 18-20 czerwca 2019, rosyjska Rada Bezpieczeństwa gościła afrykańskie delegacje na Konferencji Bezpieczeństwa w Ufie. Przyjechali tam przedstawiciele służb bezpieczeństwa m.in. z Egiptu, Burundi, Namibii, Demokratycznej Republiki Kongo, Tunezji, Ugandy.

CZOŁGI, NAJEMNICY, SPIN-DOKTORZY

Z kolei rosyjskie ministerstwo obrony zaprosiło wielu afrykańskich przywódców na Forum Armia-2019 (25-30 czerwca), będące oknem wystawowym rosyjskiej zbrojeniówki. Na Forum Armia-2019 Rosja podpisała z Mali umowę o współpracy wojskowej. Siergiej Szojgu przyjął ministra obrony Mali, gen. Ibrahima Dembele i obiecał rosyjską pomoc w stabilizacji kraju.

Związek Sowiecki był znaczącym dostawcą broni do Afryki. Po dramatycznym załamaniu w latach 90. XX w., od kolejnej dekady widać wzrost eksportu. Według szwedzkiego ośrodka SIPRI, w latach 2012-2016 Rosja stała się największym dostawcą broni na kontynent afrykański (35 proc. całości dostaw), wyprzedzając Chiny (17 proc.), USA (9,6 proc.) i Francję (6,9 proc.). Eksport rosyjskiego uzbrojenia i sprzętu wojskowego do krajów afrykańskich obecnie wynosi ok. 4,6 mld dolarów rocznie, a wartość zawartych kontraktów przekracza 50 mld dolarów. Największymi importerami rosyjskiej broni są: Algieria (śmigłowce, czołgi, okręty podwodne), Egipt (samoloty, systemy obrony przeciwlotniczej, śmigłowce), Angola (samoloty, czołgi, artyleria), Uganda (czołgi, systemy obrony przeciwlotniczej), jak też Mali, Mozambik, Nigeria, Sudan i Rwanda. W 2017 roku Rosja sprzedała dwa razy więcej uzbrojenia Afryce niż w roku 2012. W 2018 roku Rosja zawarła kontrakty na sprzedaż broni i sprzętu wojskowego z 20 krajami Afryki. Rosyjski Rosoboroneksport odpowiada za jedną trzecią całości dostaw broni na Czarny Ląd. Eksportowi broni i szkoleniu w jej obsłudze towarzyszą, oferowane przez rosyjskie ministerstwo obrony, programy szkoleniowe dla wojskowych w różnych afrykańskich państwach oraz możliwość edukacji kadry oficerskiej na rosyjskich uczelniach wojskowych. Ale być może jeszcze ważniejszy jest nieoficjalny aspekt wojskowo-politycznej współpracy Rosji z afrykańskimi krajami – szczególnie tymi głęboko zdestabilizowanymi, pogrążonymi w konfliktach domowych i prowadzących wojny z sąsiadami.

Mi-8AMTSz to najnowszy wariant śmigłowca Mi-8 w rosyjskich siłach zbrojnych - fot. mil.ru
Ze względu na łatwość obsługi i dużą odporność na trudne warunki rosyjskie śmigłowce (jak Mi-8ASz - na zdjęciu) cieszą się w Afryce dużą popularnością. Fot. mil.ru

W Afryce działają setki rosyjskich najemników. Już kilka lat temu saperzy z RSB-Group rozminowywali instalacje naftowe w libijskim Bengazi na mocy porozumienia z gen. Haftarem. Emerytowany generał Leonid Iwaszow, prezes Akademii Problemów Geopolitycznych, potwierdził z kolei obecność prywatnej spółki wojskowej Patriot w Burundi. Zarówno w Libii, jak i Burundi działają też najemnicy z Kompanii Wagnera. Ich obecność została udowodniona również w Republice Środkowoafrykańskiej i Sudanie. Pełnią oni podwójną rolę - zabezpieczają komercyjne interesy rosyjskich firm, a jednocześnie reprezentują realnie państwo rosyjskie, dając mu przy tym możliwość odgrywania istotnej roli w wewnętrznych sprawach krajów, które przyjęły rosyjskich najemników. Kluczową postacią jest tu Jewgienij Prigożin, oligarcha blisko związany z Putinem. Jego model działania w Afryce przypomina sytuację z Syrii, gdzie w zamian za koncesje na eksploatację złóż węglowodorów Prigożin wysłał setki finansowanych przez siebie wagnerowców.

W Sudanie najemnicy ci – zapewniając wsparcie Baszirowi – zajęli się przede wszystkim ochroną kopalni złota, do których dostęp uzyskały firma Prigożina. Podobnie stało się w targanej wewnętrznymi konfliktami Republice Środkowoafrykańskiej (RŚA), której prezydent Faustin-Archange Touadera – mając złe doświadczenia z Francuzami – znalazł nowego militarnego protektora w Rosji. W 2017 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ wydała zgodę na przeprowadzenie przez Rosję misji szkoleniowej w RŚA, zrobiła też dla Moskwy wyjątek w embargu na broń dla afrykańskiego kraju. Wsparcie dla Touadery zapewnia około 250 Rosjan, częściowo wojskowych, częściowo najemników. Są oni również w ochronie osobistej prezydenta, zaś Rosjanin został doradcą ds. bezpieczeństwa. W zamian należąca do Prigożina spółka Lobaye Invest dostała koncesje na wydobycie diamentów i złota. Stało się to jeszcze zanim latem 2018 roku RŚA podpisała formalną umowę o współpracy wojskowej z Rosją. Firmy Prigożina i pierwsi najemnicy pojawili się w RŚA już na początku 2018 roku. Potem zaczęli przybywać kolejni. Według niektórych regionalnych mediów, w kwietniu 2018 roku w RŚA było już nawet 1400 Rosjan. Zajmują się oni przede wszystkim ochroną rosyjskich interesów biznesowych. Według nieoficjalnych doniesień weszli oni w porozumienie z islamistycznymi rebeliantami aktywnymi właśnie w tych rejonach kraju, gdzie jest większość kontrolowanych przez Rosjan kopalni. Latem 2018 roku w RŚA w zasadzce zamordowano trzech rosyjskich niezależnych dziennikarzy, którzy badali działalność wagnerowców w tym kraju. Dziennikarze zostali zamordowani przez nieznanych napastników 31 lipca 2018 wieczorem w drodze do miejscowości położonej w rejonie złóż złota, diamentów i uranu, którymi zajęli się ludzie Prigożina. W związku z działaniami Rosji w tym regionie Afryki zaniepokojenie wyraziły USA i Francja, której kolonią była RŚA. Dowódca sił amerykańskich w Afryce gen. Stephen Townsend określił najemników w Berengo (siedziba wagnerowców w dawnej rezydencji Bokassy) mianem „quasi-wojskowych” i blisko powiązał ich z Kremlem. Republika Środkowoafrykańska ma duże znaczenie w rosyjskiej strategii ekspansji w Afryce. Graniczy z Sudanem, gdzie Rosjanie są też aktywni, ale też z innymi, większymi i cenniejszymi z punktu widzenia Moskwy krajami, choćby Demokratyczną Republiką Konga.

Demokratyczna Republika Konga to kolejny kraj, w którym pojawili się ludzie Prigożina, jednak nie jako specjaliści od walki zbrojnej, lecz od wojny informacyjnej. Wspierali kandydata związanego z dotychczasowym prezydentem Demokratycznej Republiki Konga. Skutecznie, bo Felix Tshisekedi wygrał wybory w styczniu 2019 – co otwiera kraj na rosyjskie inwestycje. Zresztą rosyjscy specjaliści angażują się w pomoc w obszarze informacyjnym i politycznym w różnych krajach Afryki. Prowadzą kampanie w mediach społecznościowych (w ten sposób np. budują popularność syna Muammara Kadafiego w Libii) i wspomagają swym know-how różne rządowe media. Moskwa dostarcza też swoich spin-doktorów, którzy pomagają afrykańskim liderom utrzymać się u władzy. To drugi, obok wsparcia najemników, kierunek działalności Prigożina na Czarnym Lądzie.

image
Prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putn i Demokratycznej Republiki Konga Félix Tshisekedi. Fot. kremlin.ru

W kampaniach wyborczych w Afryce może uczestniczyć od 100 do 200 rosyjskich ekspertów od marketingu politycznego powiązanych z Prigożinem – pisał 20 marca 2019 roku rosyjski niezależny portal Dożd. Niektórzy z tych specjalistów dostali nawet nagrody państwowe za lobbowanie rosyjskich interesów w Afryce, jednak ich nazwiska nie figurują w oficjalnych zestawieniach. Z ustaleń amerykańskiej agencji Bloomberg wynika, że rosyjscy eksperci ds. marketingu politycznego działają w co najmniej 10 krajach afrykańskich: Sudanie, Republice Środkowoafrykańskiej, Libii, Angoli, Gwinei, Gwinei Bissau, Mozambiku, Zimbabwe, Demokratycznej Republice Konga i na Madagaskarze (tutaj zaangażowali się w kampanię prezydencką, pracując dla sześciu z 35 kandydatów). Jak twierdzi Bloomberg, firmy związane z Prigożinem świadczą w Afryce usługi w zakresie ochrony, technologii, wsparcia politycznego w zamian za prawo do wydobycia surowców. Rosyjscy eksperci brali udział w ok. 20 kampaniach wyborczych na kontynencie, m.in. w kampanii wyborczej w Zimbabwe w 2018 roku, pomagając zwyciężyć prezydentowi Emmersonowi Mnangagwie. Opozycja w Zimbabwe oświadczyła, że Rosja ingerowała w wybory w tym kraju. Władze odrzucają te zarzuty.

ROPA, GAZ I DIAMENTY

Rosyjska pomoc dla Mnangagwy nie była oczywiście bezinteresowna. Zimbabwe to jeden z przykładów współpracy Moskwy z afrykańskim krajem, w ramach której rosyjskie spółki dostają na preferencyjnych warunkach możliwość inwestowania w lokalne złoża surowców naturalnych. W styczniu 2019 roku Emmerson Mnangagwa złożył wizytę na Kremlu. Nie krył, że szuka finansowego wsparcia w postaci kredytów dla pogrążonej w głębokim kryzysie gospodarki. Zaprosił też rosyjskie firmy do dyskusji na temat inwestowania w projekty naftowe i gazowe w jego kraju, jak też w cały sektor energetyczny. Podpisał z Rosjanami umowy ws. inwestycji Moskwy w wydobycie diamentów, na dostawy nawozów sztucznych oraz dwie umowy finansowe (łączna wartość 267 mln dolarów). Efektem wizyty Mnangagwy była deklaracja światowego giganta wydobycia diamentów – Alrosa ogłosiła plany powrotu do Zimbabwe, aby rozwijać nowe wydobycie ze wsparciem rządu. Po rozmowach na Kremlu oba kraje podpisały też porozumienia, m.in. wspólny projekt dotyczący platyny. Obecny rząd w Harare rozważa uchylenie prawa uchwalonego jeszcze za czasów Roberta Mugabe, które zabrania zagranicznym inwestorom posiadać pakiety kontrolne w kopalniach diamentów. Plany rządu przewidują dzięki temu zwiększenie wydobycia diamentów z 3,5 mln karatów w 2018 roku do 12 mln karatów w 2023 r.

Aktywność Alrosy w Zimbabwe jest przykładem ekspansji rosyjskich koncernów w Afryce w poszukiwaniu nowych, tańszych w eksploatacji złóż minerałów. Tak samo aktywne są Rosnieft, Łukoil i Zarubieżnieft (ropa, gaz), Rusal (aluminium, boksyt) czy spółki związane z Prigożinem (złoto). Należy też pamiętać, że choć Rosja sama posiada wielkie zasoby surowców, to jednak cierpi na brak pewnych rzadkich minerałów (chrom, mangan, tytan), a niektóre złoża już się wyczerpują (nikiel, cyna). Wśród rosyjskich firm prowadzących interesy w Afryce są m.in. Rusal, wydobywający boksyt w Gwinei, Rosnieft, który eksploatuje pola naftowe i gazowe w Egipcie, Mozambiku i Algierii, oraz Łukoil, działający w Nigerii, Ghanie i Kamerunie. Państwowa firma Rosgeologia podpisała z kolei umowę z Sudanem ws. poszukiwań gazu w szelfie Morza Czerwonego (lipiec 2018). W 2018 roku Gabon zaoferował dodatkowe prawa wydobywcze Zarubieżniefti, zaś w 2017 roku Rosnieft podpisała kontrakt z libijską NOC.

W Demokratycznej Republice Konga Rosja jest zaangażowana w wydobycie kobaltu, złota i diamentów, zaś w Republice Środkowoafrykańskiej – uranu i diamentów. Tutaj właśnie należąca do Prigożina spółka Lobaye Invest otrzymała prawo do poszukiwania diamentów i złota na terenie siedmiu złóż. Szczególnie atrakcyjny pod tym względem jest Sudan, należący do afrykańskiej czołówki, jeśli chodzi o wydobycie złota. Koncesje w Sudanie dostała m.in. firma M-Invest należąca do Prigożina. Prace w pięciu lokalizacjach realizuje spółka zależna tej firmy w Sudanie, Meroe Gold. Wydobyciem złota w Sudanie zajmuje się też rosyjska spółka Kush for exploration & production CO.Ltd. – w listopadzie 2018 dostała nowe koncesje (do 2016 r. była kontrolowana przez Gazprombank).

Widoczna jest coraz większa aktywność Rosjan w sektorze ropy i gazu. Nie chodzi już tylko o kraje, gdzie Moskwa była obecna od dekad (np. Libia). Przykładem ekspansji na nowe rynki może być Mozambik. W 2010 roku włoski koncern ENI odkrył tam duże złoża gazu, które pozwoliły temu krajowi awansować do pierwszej piętnastki państw posiadających największe rezerwy gazu na świecie.W sierpniu 2019 roku Rosja umorzyła niemal cały dług Mozambiku, w zamian uzyskując dogodne warunki inwestycyjne. Rosnieft podpisała z Narodową Korporacją Węglowodorów Mozambiku (Empresa Nacional de Hidrocarbonetos E.P., ENH) umowę przewidującą rozwój współpracy w eksploatacji złóż gazu naturalnego na szelfie. Pod koniec maja 2019, podczas wizyty w Moskwie Denisa Sassou-Nguesso, prezydenta Republiki Kongo, Łukoil podpisał list intencyjny o rozwoju współpracy z państwowym koncernem SNPC. Jeden z największych rosyjskich koncernów naftowych kupił 25 proc. udziałów w projekcie gazowo-naftowym na szelfie Konga, którego operatorem i większościowym udziałowcem jest włoski ENI. To pierwszy projekt Łukoilu w Republice Kongo, ale kolejny już w Afryce. Dotychczas koncern działał w Kamerunie, Nigerii, Ghanie i Egipcie. W tym ostatnim kraju są to projekty na lądzie, w trzech pozostałych – podmorskie.

Podczas wspomnianej wizyty podpisano łącznie osiem umów i innych dwustronnych dokumentów. Część z nich dotyczy współpracy w obszarze komunikacji masowej, a także współpracy w obszarze wykorzystania energii atomowej. Sektor atomowy to pole, na którym Rosjanie są w Afryce coraz aktywniejsi. W lipcu 2018 roku Nigeria potwierdziła plany rozbudowy elektrowni atomowej przez Rosatom. Na ten sam temat rozmowy są prowadzone z Angolą. Listy intencyjne ws. współpracy w energii atomowej Moskwa podpisała też z Sudanem, Rwandą, Demokratyczną Republiką Kongo, Ugandą i Marokiem. W sierpniu 2018 roku Rosatom prezentował swoje propozycje rozbudowy instalacji atomowych na wielkiej wystawie handlowej w Zambii, gdzie powstało Centrum Nuklearnej Nauki i Technologii. Rosatom aktywny jest też w Etiopii i Kenii.

Rosja buduje współpracę gospodarczą zarówno z poszczególnymi krajami (w Egipcie obecnie Rosjanie realizują projekt Rosyjskiej Strefy Przemysłowej za 200 mln dolarów), jak też z całą Unią Afrykańską i różnymi panafrykańskimi instytucjami. Rosyjskie Centrum Eksportu posiada udziały w Afreximbanku, liczącej 50 krajów członkowskich, instytucji finansowania handlu powołanej w 1993 roku pod auspicjami Afrykańskiego Banku Rozwoju. Rosyjska instytucja wspólnie z Afreximbankiem finansuje projekty w Sierra Leone, Angoli, Nigerii, Zambii i Zimbabwe. Moskwa dąży do wykorzystania tej współpracy do zwiększania handlu dwustronnego, inwestowania i rywalizacji z ekonomicznymi wpływami Zachodu w Afryce. Wciąż jednak Rosjanie nie mają podstaw, aby równać się z Chińczykami w kwestii inwestycyjnej oferty wobec afrykańskich państw. Co najwyżej mogą konkurować w obszarze wydobycia minerałów. Nie mając takich pieniędzy jakie posiada Państwo Środka, Moskwa oferuje to, z czym powściągają się Chińczycy: pomoc wojskową, także bezpośrednią w postaci najemników. Zdają sobie z tego sprawę Afrykanie. Jak powiedział Christian Malanga, opozycyjny polityk z Demokratycznej Republiki Konga, „Chiny to pieniądze, a Rosja to muskuły”.

Reklama

Komentarze (5)

  1. kong

    A w Polsce myślą, jak "obronić" panstwa bałtyckie przed Rosją. Widać, jak Rosji "zależy" na państwach bałtyckich, gdzie w takiej Łotwie zyje ponad milion ludnośći. Rosja zyje globalnym światem, a nie panstwami bałtyckimi.

    1. andys

      Rosjanie rozsądnie zdecydowali, że uczestniczyc w ciagłych kłótniach z sasiadami nie ma sensu, dlatego zdecydowali sie na poważną ekspansje poza te kraje. W końcu swiat jest teraz taki mały!

  2. Palmel

    więcej takich analiz

  3. analizator

    WI powinien napisać dodatkową informację, że licząc obrotem, walutowym rosyjska broń zajmuje trzecie miejsce na tej liście pierwsze miejsce zajmują nowe technologie (budowa elektrowni atomowych), surowce energetyczne a dopiero potem broń ...

  4. hym108

    wedlog Huntingtona - istnieje 7 czy 8 cytwilizacji a). zachodnia (europa usa, kanada australia) b) Prawoslawna c) ameryka poludniwa i lacinska (te 3 cywiizacje choc rozne sa chrzescijanskie -dalej d.) afrykanska e) chinsko- konfucjanska f) Indyjska g) Islamska ... wedlog niego rada bezpioczestwa oNz pownna sie skadac z przedswiciela kazdej cywilizacji - czyli np Indie, czy ktos by rezpreztwal swiat islamu, itp. wtedy by zapanowal pokoj. wojny biora sie bowiem z niemrwnosci. Teraz w Radzie bezpiczestwa przewzaja kraje zachodu (anglia Francja, Usa, ) a czasy sie zminily. rada ktora nie odzwierciedla reansci jest przczno wojen. poecam jego ksiazke

  5. Karkses

    Konkurencja mocarstw w Afryce to wielka szansa dla tych państw. Pytanie czy dobrze ją wykorzystają co będzie wymagało sprytu i umiejętności lawirowania. Państwie afrykańskie to już nie to samo co jeszcze 20 czy 30 lat temu. Nadal są biedne ale ich instytucje funkcjonują już odrobinę lepiej. Chiny mogą rozbudować infrastrukturę natomiast Rosja może pomóc zaprowadzić stabilizacje. Europa mocno wypadła z Afryki z jednego prostego powodu - rasizmu. Europa dużo mówi o prawach człowieka, demokracji etc ale w gruncie rzeczy nadal traktuję afrykańczyków podrzędnie stąd jej polityka polegająca na zalewaniu afryki pomocą humanitarną która utrzymywała afrykę na niskim poziomie rozwoju żeby potem nią manipulować. Gdyby na świecie były tylko Europa i Afryka model ten działałby doskonale. Niestety pojawiły się np. Chiny które mają konkretne plany gospodarcze wobec Afryki jak np. w Etiopii która ma potencjał na stanie się dużym centrum produkcji i państwa afrykańskie wybierają chiny bo wolą zamiast jedzenia dostawać linie kolejowe, fabryki, drogi, porty czy lotniska. I słusznie. Czas pokażę czy Afryka da się tylko wyssać ze swoich bogactw czy wykorzysta to co otrzymuje żeby się umocnić. Życzę jej państwom afrykańskim powodzenia- wiele z nich ma olbrzymi potencjał i żal byłoby go nie wykorzystać.

Reklama