Reklama

Polityka obronna

Prof. Krasnodębski dla Defence24.pl: Głębokie cięcia w europejskiej obronie

Fot. Bundeswehr/Maximilian Schulz
Fot. Bundeswehr/Maximilian Schulz

Można zaobserwować, że znaczna część przedstawicieli PE dąży do wprowadzenia najgłębszych cięć właśnie w obszarach związanych ze zdolnościami militarnymi – w Europejskim Funduszu Obronnym, ale również w finansowaniu infrastruktury podwójnego zastosowania, mobilności wojskowej - mówi w rozmowie z Defence24.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, poseł do Parlamentu Europejskiego (ECR-PiS), wiceprzewodniczący komisji ITRE (Przemysłu, Badań Naukowych i Energii). 

Jakub Palowski, Jędrzej Graf: Pandemia koronawirusa wymusza wprowadzenie przez instytucje europejskie daleko idących zmian w planach budżetowych. Coraz częściej mówi się, że środki finansowe przeznaczane na ratowanie gospodarki po kryzysie będą pochodzić z oszczędności na przykład w obszarze polityki obronnej. Panie Profesorze, czy w takim razie istnieje zagrożenie, że UE zdecyduje się na cięcia w Europejskim Funduszu Obronnym, a ta zapowiadana inicjatywa okaże się w dużej mierze nieskuteczna?

Prof. Zdzisław Krasnodębski, poseł do Parlamentu Europejskiego (ECR-PiS), wiceprzewodniczący komisji ITRE (Przemysłu, Badań Naukowych i Energii): Już wcześniej, przed wybuchem pandemii, pojawiały się propozycje uwzględniające redukcje budżetu na cele Wspólnej Polityki Obrony i Bezpieczeństwa, zarówno ze strony Komisji Europejskiej, jak i przewodniczącego Rady UE Charlesa Michela. Powodem tego jest trwający od wielu miesięcy spór pomiędzy państwami dążącymi do zwiększenia wydatków Unii Europejskiej, i grupą „skąpców” – krajów członkowskich, które chcą uniknąć zwiększenia swoich składek do unijnego budżetu powyżej poziomu 1 proc. PKB, nawet za cenę cięć. Dodam, że w tej drugiej grupie znajdują się również Niemcy. 

Obecnie, w świetle pandemii, te tendencje niemal na pewno ulegną zaostrzeniu. Jest to widoczne między innymi w pracach Parlamentu Europejskiego. Można zaobserwować, że znaczna część przedstawicieli PE dąży do wprowadzenia najgłębszych cięć właśnie w obszarach związanych ze zdolnościami militarnymi – w Europejskim Funduszu Obronnym, ale również w finansowaniu infrastruktury podwójnego zastosowania, mobilności wojskowej. 

Czym jest to spowodowane?

Musimy pamiętać, że poglądy na inicjatywy w zakresie zdolności obronnych wpisują się w szerszy kontekst polityki państw członkowskich w ramach Unii Europejskiej. Tego rodzaju działania były i wciąż są popierane przez Francję, zwłaszcza przez liberałów z otoczenia prezydenta Macrona, z frakcji Renew Europę (ang. Odnowić Europę).

Paryż głosił od dawna hasła większej samodzielności Starego Kontynentu, wręcz autonomii strategicznej i technologicznej, prowadzącej w dłuższej perspektywie do niezależności w kwestiach obronnych od Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony, Niemcy, choć na początku dołączyli się do inicjatyw takich jak EFO, postrzegają je z większą rezerwą i dziś wydają być bardziej skłonni do zaakceptowania ewentualnych redukcji, zwłaszcza w sytuacji kryzysu spowodowanego pandemią. 

Berlin jest chętny do zaangażowania w ramach międzynarodowej współpracy obronnej, na przykład w program niemiecko-francuskiego czołgu, ale równie dobrze może takie projekty realizować na zasadach bilateralnych, bez konieczności ubiegania się o fundusze. Z kolei Francja, gospodarczo zależna od Niemiec, a jednocześnie znacznie silniejszą armię – po Brexicie jest pierwszą potęgą wojskową Unii Europejskiej. Dlatego też z punktu widzenia Paryża, angażowanie europejskich zasobów w obszary, mogące prowadzić do umocnienia zarówno pozycji politycznej Francji, jak i jej gospodarki, jest zdecydowanie bardziej korzystne.

Prof. Zdzisław Krasnodębski. Fot. krasnodebski.eu.
Prof. Zdzisław Krasnodębski. Fot. krasnodebski.eu.

Paryż jest też mocno zaangażowany w operacje wojskowe poza granicami kraju. 

Tak, obecność sił zbrojnych Francji zwłaszcza w północnej Afryce, ale też na Bliskim Wschodzie, ma szczególne znaczenie dla interesów strategicznych Paryża, dostępu do surowców, ale też kontrolowania migracji i zwalczania terroryzmu. Z kolei dążenie do samodzielności, większej niezależności od Stanów Zjednoczonych w sferze obronnej jest jednym z głównych wątków francuskiej polityki od dawna.

To postulat różnych środowisk, oczywiście nie tylko otoczenia prezydenta Macrona. Dlatego też naturalnym jest, że Francja popiera inicjatywy Unii Europejskiej, mogące ułatwić osiągnięcie takiej autonomii. Paryż postrzega też Europejski Fundusz Obronny jako potencjalne wsparcie dla swojego przemysłu zbrojeniowego, który będzie mógł dzięki temu bardziej efektywnie konkurować na rynkach eksportowych na Starym Kontynencie, ale też poza nim, rywalizując z USA czy Chinami. 

Takie postrzeganie europejskiej obronności może jednak prowadzić do osłabienia więzów transatlantyckich w ramach NATO.

W zeszłym roku uczestniczyłem w konferencji dotyczącej przyszłości Europy w Sorbonie. Bardzo często pojawiały się tam hasła nie tylko autonomii strategicznej, ale wręcz budowy europejskiej armii i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Prezentowano dane, z których wynikało że większość społeczeństw opowiada się za rozwojem zdolności militarnych w ramach UE. To niezbędne do tego, by Unia stanowiła niezależny od innych aktorów – także USA – czynnik geopolityczny. 

Dodam, że ubiegłoroczne wypowiedzi przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen mówiącej o „geopolitycznej Komisji” i sygnalizującej większe zaangażowanie Unii na arenie międzynarodowej, w swoim bezpośrednim otoczeniu, również można postrzegać jako ukłon w stronę Francuzów. Pandemia zmieniła jednak tą całą sytuację, osłabiła zarówno Francję, jak i prezydenta Macrona. 

Choć ostatecznie Macronowi i Merkel udało się dojść do porozumienia w sprawie instrumentów finansowych przeznaczonych dla krajów najbardziej dotkniętych pandemią, to wcześniej kanclerz Niemiec była mocno krytykowana za swoją wstrzemięźliwość. Co więcej, w Paryżu źle przyjęto wyrok niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, dotyczący przecież również spraw finansowych. Wielu niemieckich komentatorów jest z kolei nieprzychylnych wobec wypracowanego przez Merkel i Macrona porozumienia, które często postrzega się jako kosztowne dla Niemiec i wzmacniające Francję. Wszystko to będzie mieć swoje konsekwencje również dla polityki obronnej. Paryż, w momencie uzyskania de facto pomocy finansowej z Unii za zgodą Niemiec, nie będzie w stanie tak silnie zabiegać o europejskie fundusze na uzbrojenie.

Chciałbym przejść do nieco innej kwestii. Jak pandemia koronawirusa może wpłynąć na politykę obronną, właśnie w Niemczech? To najsilniejsze gospodarczo państwo nie tylko w Unii, ale też wśród europejskich członków NATO. Jednocześnie w RFN niedawno rozpoczęła się dyskusja dotycząca ewentualnego wycofania broni jądrowej z niemieckiego terytorium.  

Na pewno pandemia spowodowała wzmocnienie frakcji Angeli Merkel, CDU/CSU, zwłaszcza tej ostatniej. Jednocześnie widzimy w Niemczech, jak i w innych krajach UE osłabienie „zielonej fali”. Sondaże pokazują, że część wyborców Zielonych jest obecnie bardziej skłonna poprzeć chadeków. 

Podkreślam jednak, że tendencje pacyfistyczne są w Niemczech bardzo mocno obecne. To, że rząd federalny chce utrzymać zdolności przenoszenia broni jądrowej i kupić w tym celu nowe samoloty jest w dużej części motywowane nie tyle bezpośrednią obawą przed Rosją, co „straszakiem” w postaci możliwości przeniesienia tego potencjału do Polski. Podobnie jest w wypadku baz wojsk Stanów Zjednoczonych.

A jak ma się do tego sytuacja w Parlamencie Europejskim? 

Pacyfistyczne tendencje są obecne również w innych państwach UE, jak i w Parlamencie Europejskim. Europejska Partia Ludowa, EPP, jest osłabiona w stosunku do poprzedniej kadencji i szuka porozumienia z innymi środowiskami politycznymi uznawanymi za „proeuropejskie”, jak Socjaliści i Demokraci, Zieloni i część dawnej grupy liberalnej. A te stronnictwa z reguły są dość niechętnie nastawione do poważnych inwestycji w obronność. Wyjątkiem są francuscy marconiści i niektórzy poprzemysłowe nastawieni socjaliści.

Jednocześnie chadecy nie chcą otworzyć się na prawą stronę, i de facto nie mają możliwości forsowania konserwatywnej polityki. Wróćmy jeszcze na chwilę do polityki niemieckiej. Przypomnę, że z CDU/CSU, zarówno na poziomie landowym/krajowym, i Parlamentu Europejskiego w ostatnich latach odeszło wielu polityków, którzy następnie zasilili partię Alternative für Deutschland. 

Politycy, którzy dziś stanowią kierownictwo AfD, tacy jak Alexander Gauland, kiedyś tworzyło prawe skrzydło CDU. Po odejściu z frakcji Merkel i przejściu do AfD zostali niejako wyrzuceni „poza nawias”, bo główne partie, w tym chadecy, nie chcą z nimi rozmawiać. Można powiedzieć, że cały Parlament Europejski „skręca w lewo”. Ma to skutki również dla polityki obronnej, obecna atmosfera polityczna nie sprzyja realizacji projektów obronnych. 

Czy w takim razie są jakieś czynniki, które mimo wszystko przemawiają za tym, że Unia Europejska będzie bardziej angażować się w kwestie związane z bezpieczeństwem militarnym?

Zwolennicy utrzymania, czy rozwoju projektów takich jak Europejski Fundusz Obronny często podkreślają, że UE musi mieć zdolności wojskowe, jeśli chce być samodzielnym graczem na arenie międzynarodowej i rywalizować z Chinami, czy USA. Takie argumenty znajdują pewne zrozumienie również w kręgach liberalno-lewicowych, także wśród socjaldemokratów. 

Wśród głównych rywali nie wymienił Pan Rosji. Czy zatem Moskwa jest postrzegana jest za fundamentalne zagrożenie, z myślą o którym UE musi wzmacniać swoją obronę?

Coraz więcej europejskich polityków opowiada się za tym, żeby zacieśniać relacje z Rosją pomimo agresji wobec Ukrainy. Jest więc naturalne, że Moskwa nie jest przez nich postrzegana jako główne zagrożenie, uzasadniające nowe inicjatywy w sprawie budowy potencjału obronnego. Przypomnę, że niedawno prezydent Macron apelował o to, by odtworzyć relacje z Rosją, a z Władimirem Putinem spotkała się grupa niemieckich przedsiębiorców.

Powstające spory między Stanami Zjednoczonymi a Niemcami czy Francją powodują, że państwa UE chcą zbliżać się do Rosji. Pandemia koronawirusa spowodowała natomiast, że coraz więcej mówi się o niebezpieczeństwie ze strony Chin, ale rozumianym oddzielnie, a nie łącznie z rosyjskim zagrożeniem. Co prawda Unia Europejska oficjalnie prowadzi mimo wszystko dość restrykcyjną politykę wobec Moskwy, utrzymywane są sankcje gospodarcze. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że postrzeganie zagrożeń przez państwa Europy Środkowo-Wschodniej takie jak Polska czy kraje bałtyckie różni się od optyki państw na zachodzie kontynentu. Ma to swoje oczywiste skutki dla polityki obronnej.

Jeśli mówimy o obronie wschodniej flanki, to jeden z obszarów zaangażowania Unii Europejskiej ma szczególne znaczenie. Mam na myśli mobilność wojskową – harmonizację przepisów, ale też inwestycje w infrastrukturę podwójnego zastosowania – drogi, linie kolejowe, mogące w razie zagrożenia służyć do przemieszczenia wojsk. 

Na pewno powinniśmy zrobić wszystko, żeby wzmacniać mobilność wojskową, to są żywotne interesy państw naszego regionu, ale i dla NATO. Podkreślam, że od początku staraliśmy się postrzegać europejskie inicjatywy w zakresie obronności, jako komplementarne dla Sojuszu Północnoatlantyckiego. Rozbudowa infrastruktury, która służy celom cywilnym, ale i wojskowym jest właśnie przykładem takiego obszaru. W poprzedniej kadencji staraliśmy się, by instrumenty takie jak „łącząc Europę” finansowały również przedsięwzięcia pozwalające na wsparcie mobilności wojskowej. Zabiegamy o to również obecnie. 

Na wzmocnienie zdolności przerzutu wojsk naciskają również Stany Zjednoczone, wskazując że jeśli już amerykańskie zdolności obronne będą przemieszczone do Europy, to musi zostać zapewniona infrastruktura pozwalająca im dotrzeć w zagrożony rejon na czas. Jakie szanse na spełnienie mają postulaty dotyczące mobilności, zgłaszane przez państwa naszego regionu? 

Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że kwestia zapewnienia możliwości ruchu dużych formacji wojsk po terytorium europejskich członków Unii Europejskiej i zarazem NATO ma kluczowe, czy wręcz fundamentalne znaczenie dla zapewnienia bezpieczeństwa nas wszystkich. To między innymi od sprawności przerzutu wojsk zależy przecież, w jakim miejscu, w wypadku wystąpienia najgorszego scenariusza, zagrożenia wojennego, będziemy mogli się skutecznie bronić ze wsparciem sojuszników. 

Dodam, że o ile w ostatnich latach po agresji Rosji na Ukrainę, postulaty państw Europy Środkowo-Wschodniej dotyczące zagrożenia z kierunku wschodniego przynajmniej w pewnej mierze spotykały się ze zrozumieniem, to obecnie istnieje niebezpieczeństwo, że dążąc do odbudowy gospodarek europejscy sojuszniczy stracą z oczu zagrożenie ze strony Moskwy. A przecież niebezpieczeństwo wojny, konfliktu zbrojnego cały czas istnieje i w żaden sposób nie zostało ograniczone przez obecną sytuację.

W jaki zatem sposób możemy przekonywać inne państwa członkowskie do tego, by jednak wzmacniały potencjały obronne? 

Musimy cały czas przypominać naszym partnerom, że tak jak całą Europę zaskoczyła pandemia koronawirusa, tak samo mogą występować inne zagrożenia. Choroba, której wśród decydentów nie oczekiwał prawie nikt, niemal opanowała całą Europę, doprowadziła do załamania gospodarki i w dużej mierze zatrzymania ruchu transgranicznego, uznawanego jeszcze niedawno jako „dany raz na zawsze”. 

Ewentualny konflikt zbrojny stanowiłby przecież niebezpieczeństwo o charakterze egzystencjalnym, nieporównywalnie większym, niż obecna pandemia. Zdecydowanie nie można dopuścić do tego, by Unia i kraje członkowskie pozostawały nieprzygotowane na takie zagrożenie. To, czy zostanie to zrozumiane przez decydentów i obywateli krajów UE, jest jednak kwestią otwartą. Pandemia była dla Europy gorzką lekcją, ale nie wiemy, czy z tej lekcji zostaną wyciągnięte prawidłowe wnioski, również jeśli chodzi o politykę obronną.

Nie jest tajemnicą, że wśród najsilniejszych militarnie i gospodarczo państw Unii daje się zauważyć wiele negatywnych trendów, jeśli chodzi o możliwości prowadzenia przez nie skutecznej polityki obronnej. I decydenci i opinia publiczna nie dostrzegają wielu zagrożeń, wciąż daje się zauważyć „życzeniowe” myślenie o bezpieczeństwie. Zabiegając o wzmocnienie europejskiego potencjału musimy więc pamiętać o innych filarach bezpieczeństwa – relacjach bilateralnych, NATO, a przede wszystkim o własnych zdolnościach obronnych.

Dziękujemy za rozmowę.

Reklama

Komentarze (13)

  1. wasko

    Jednym zdaniem, PE to zbieranina w większości durniów którzy zagrożenie dopiero zrozumieją jak ktoś im przystawi pistolet do skroni i strzeli. Przecież wystarczy poczytać na Wikipedii kalendarium … i wnioski same się nasuwają … czas pokoju dobiega końca … tu zawsze były wojny i będą nadal … P.S. USA dwa razy ratowała Europę w dwóch wielkich wojnach światowych i dziś w UE jest traktowana jak większe zagrożenie niż Rosja. To tylko świadczy o stanie intelektualnym części "elit" europejskich.

    1. bobo

      Ameryka trzy razy ratowała Europę bo do dwóch wojen dochodzi zimna wojna. Inna sprawa, że między UE a USA jest coraz więcej sprzecznych interesów.

    2. Nic dodać,nic ująć.

    3. Olo

      weź facet oprzytomnij. USA rzeczywiście dwa razy ale ZAROBIŁA NA WOJNACH ŚWIATOWYCH SPRYTNIE DOPROWADZAJĄC DO ICH WYBUCHU!!!!

  2. maniek

    przywrócić ZSW tak jak było a WOT jako uzupelnienie i tyle w temacie

    1. wstężyk

      Można też przywrócić PGR-y i rady narodowe

  3. Hxyxyx

    Zamiast szkolić na siłę rezerwy pod groźbą więzienia zbudować mosty i inne przeprawy. Szkolić ochotników i byłych wojskowych.

  4. Kot nr 398

    Na zachodzie cięcia trwają od dziesiątek lat. Co w tym dziwnego? Tnie się wszystko, długi rosną, ważne by tylko realizować ideologiczne szaleństwa typu niekontrolowana migracja, socjal dla każdego albo polityczna poprawność. Armia brytyjska liczy około 70-80 tysięcy ludzi - i to całość! Włącznie z "siłami defiladowymi", lekarzami... opowiada się bajkę że oni świetnie wyszkoleni ale na tej zasadzie to by mogło być 5 Rambo, w tym kierunku to zmierza.

  5. I tak sami umacniamy naszą biedę i zacofanie

    Ale gdy Polska mogła mieć kilkaset helikopterów H225M Caracal (200 w wojsku, a resztę w służbach medycznych, straży pożarnej, straży granicznej, w policji, transporcie polityków oraz w gospodarce prywatnej), co było bezkonkurencyjnie najtańszym wariantem transportu helikopterowego w średnim zakresie tonażu i co pozwoliłoby na szybki przerzut ok. 1000 żołnierzy uzbrojonych po zęby, to PiS to zablokował. I to pomimo możliwości rozwoju polskiej specjalizacji lotniczej, czyli przechodzenia do lepiej opłacanych miejsc pracy i zaawansowanego rozwojowo przemysłu. _______ Pof. Krasnodębski nie rozumie, że Polska leży w strefie zgniotu, pierwszego uderzenia, a zatem USA nie będą stacjonować w Polsce broni atomowej, a dla Polski lepiej jest, aby broni atomowej u nas nie było, bo jej obecność miałaby tylko jeden sens: dostarczenie pretekstu do użycia broni atomowej przeciw terytorium Polski. USA nigdy nie zdążyłyby użyć swej broni atomowej stacjonowanej w Polsce, bo przeciwnik zniszczyłby ją swymi uderzeniami atomowymi - a gdyby przy tym niechcąco przesadził, to cóż, tak bywa na wojnie... ________ Zwolenników broni atomowej zachęcam: niech się napromieniują w jakimś cywilnym aparacie rentgenowskim - gwarantuję, że im przejdzie.

    1. Nestor

      A wiec mowisz ze pod Leningradem tak to widza. Zamiast szansy na obrone przeciwlotnicza i rozwoj innych sil to smiglowce - nieloty - przygotowane do wykonania planu Pekin. Niedoczekanie.

    2. bobo

      Do wykonania tego planu zakupiono samoloty vip. Caracale zaś byłyby świetne do nocnych wypadów na tyły wroga.

    3. HanSolo

      Nie tylko do tego. MON wyslal zapytanie ofertowe do Airbusa. Nie otrzymali zadnej odpowiedzi. Podczas rozmow Francuzi odpowiedzieli "nie posiadamy w ofercie maszyny, jaka spelnialaby wasze wymagania" Kto sie dziwi ze po walku ze smiglowcami i nieudolnych probach oszukania Niemcow przy Leo 2PL, zostaniemy potraktowani powaznie w temacie tzw Leoparda 3?

  6. Sternik

    Na tego pana Trybunał Stanu już czeka.

    1. Nestor

      Sternik z plakatu partyjnego? Wszystkich wsadzicie? 30+ milionow?

    2. bobo

      Ale on od początku lat 90tych mieszka w Niemczech. Polonię niemiecką będziemy zamykać? Z drugiej strony na dokumentach łamiących prawo nie ma podpisów tego socjologa.

  7. WP-nm 1

    Polska musi wiecej inwestowac w wojsko i dzieki Pis to sie dzieje.Polska musi liczyc na siebie.PO PSL przez 8 lat nic nie zrobili w tej kwesti wrecz odwrotnie oslabiali z premedytacja wojsko i Polske.

    1. bobo

      Kraby, Raki to za PO PSL. Za PiS to chyba żadnego polskiego programu nie doprowadzono do finału. Chyba jeszcze nawet nie pomalowano T 72.

  8. CBG

    Jedna wspomniana kwestia strategiczna jest tu kluczowa dla jakiejkolwiek dalszej dyskusji o obronie w UE. Czy dominujące siły polityczne UE widzą Rosję i jej bezpośrednich sojuszników jako jedno z głównych potencjalnych zagrożeń wokół których ta polityka powinna być konstruowana. Jeśli będziemy mieli gwarancję że tak, to jest sens się w takie drugie NATO angażować, choćby dla pewności. Ale jeśli odpowiedź brzmi nie, albo i "zależy jak wygodnie", to jest to przez pryzmat interesów Polski cała ta zabawa jest stratą czasu i pieniędzy, bo innych znaczących priorytetów natury obronnej Polska po prostu nie ma. Z pewnością nie są nimi prestiż międzynarodowy Francji czy dochody przemysłu zbrojeniowego Niemiec, a właśnie to są obecnie jedyne gwarantowane priorytety europejskiej polityki obronnej.

  9. Andrettoni

    Myślę, że pochodzi to głównie z wygodnictwa - w opinii krajów NATO (społeczeństw) bezpieczeństwo militarne zapewniają USA. Szczególnie przodują w tym Niemcy - im mniej pieniędzy idzie na armię tym lepiej prosperuje gospodarka. Dlatego "pacyfizm" jest bardzo Niemcom na rękę. Chętnie zbudują nowy czołg, ale misje wojskowa do Syrii niech wyśle ktoś inny. Misje wojskowe są bardzo drogie. Na nasze zaangażowanie w pomoc USA poszły miliardy, a w stosunku do wydatków USA to tyle co nic. Niemcy czerpią korzyści, ale nie wydają pieniędzy na akcje "ekspedycyjne". Francja ma zdecydowanie inne tradycje i nastawienie. Jest to kraj samodzielny i długo bardzo przeciwny NATO. Oczywiście to nie Francja decyduje o wizji UE. Francja ma tylko duży wpływ na to co robią Niemcy. Pragmatyka jest taka, ze albo płacimy USA za ochronę - w tym również za ochronę dostaw surowców, albo musimy robić to sami. To wymaga własnego zaangażowania się UE w Afryce. Tam gdzie wycofuje się USA wchodzą Chiny i Rosja. Dlaczego nie UE? Trzeba sobie uzmysłowić fakt, ze bez surowców przemysł UE upadnie. USA to duży kraj i ma własne zasoby. Europa była eksploatowana przez cała rewolucje przemysłową i większość złóż już została wykorzystana - przynajmniej tych tanich i łatwo dostępnych. Jeżeli UE nic nie zrobi i nie podejmie aktywnych działań w Afryce by zapewnić sobie dostawy surowców to będziemy w sytuacji pełnej zależności od dostawców - czy to Rosji, czy USA czy Chin. To oni będą nam dozować surowce i pozwalać co nam wolno, a czego nie. Oszczędności na armii skończą się utrata suwerenności surowcowej - w tym energetycznej. Krótko mówiąc albo zbudujemy czołgi teraz i wyślemy je do Afryki albo za 50 lat nikt nam nie sprzeda stali byśmy mogli te czołgi wyprodukować...

  10. Ss

    Rozumiem że jest ciężko. Dlatego realizowałbym już zaczęte projekty( f35 ,patriot) bez zaczynania nowych wielkich, a skupił bym się na małych ale systematycznie( np. ostatnie zamówienia raków).

    1. Extern

      Nie bardzo, z nowym czołgiem już nie możemy długo się namyślać, dystans do NiemcoFrancuzów będzie zbyt duży. No chyba że świadomie odpuszczamy, pozwalamy Bumarowi upaść i za 15 lat żebrzemy o ze dwie setki wycofywanych przez Niemców Leo2.

    2. Marek

      Słusznie prawisz.

    3. Herr Wolf

      Bo drogie i amerykańskie!

  11. Jan z Krakowa

    Wszystko o tzw. inicjatywach europejskich w sferze militarnej zostało w tym wywiadzie powiedziane. Im ich mniej tym lepiej. To tylko byłaby konkurencja dla NATO (rozbijanie NATO). Dla nas jest lepiej (a dla Europy chyba też -- długofalowo, pomijając doraźne interesy, na ogół lewicowych i populistycznych polityków w EU). Jeżeli chodzi o Niemcy, to pomijając pomysł z nazistowską okupacją Niemiec 1933- 45, to Niemcy uznali swoje winy wobec Polski, a inne kraje jakoś nie. Poza tym w Niemczech, pracując wśród Niemców zwykle Polakowi dobrze się żyło.

  12. mobilnyPL

    Żałosna ta Europa. Z tą ich armią europejską. Z politykami chcącymi cięć w budżetach MON a jednocześnie nawołujących do poprawy stosunków z Rosją. Z związku z powyższym jesteśmy skazani na USA z tymże dlaczego na takich marnych dla nas stosunkach.

  13. Meska

    " Zdecydowanie nie można dopuścić do tego, by Unia i kraje członkowskie pozostawały nieprzygotowane na takie zagrożenie. To, czy zostanie to zrozumiane przez decydentów i obywateli krajów UE, jest jednak kwestią otwartą. " Mam nadzieje że poseł PiSu mówi też o Polsce gdyż nie za dużo dzieje się w kwestii dozbrajania Polski.

Reklama