Reklama

Siły zbrojne

Kulisy aneksji Krymu. 31 Brygada "desantu" w operacji zajęcia półwyspu

Fot. Elizabeth Arrot/VOA/Wikimedia Commons.
Fot. Elizabeth Arrot/VOA/Wikimedia Commons.

O „krymskiej operacji specjalnej”, jako świetnie przygotowanej i przeprowadzonej bezkrwawej akcji „przywrócenia” półwyspu do Rosji, rosyjskie media wszelkiej maści zaczęły pisać od momentu, gdy prezydent Putin stwierdził oficjalnie, iż na Krymie byli jednak żołnierze rosyjskich sił zbrojnych. Od tego czasu pojawiło się wiele materiałów prasowych, w tym wywiady. Poniższa analiza opiera się na relacji jednego z żołnierzy 31 Samodzielnej Gwardyjskiej Brygady Desantowo-Szturmowej z Uljanowska.

Alarm w 31 Brygadzie został ogłoszony wieczorem 22 lutego. W kolejnych dniach przygotowywano się do akcji, przy czym powody nagłego ogłoszenia gotowości bojowej nie były znane. Nie było pewne, czy są to działania związane z sytuacją na Ukrainie, czy też w ramach zwyczajnego sprawdzianu gotowości bojowej i wyjścia na poligony.

Na lotnisku, przeznaczona do akcji grupa bojowa (minimum batalion), została załadowana do dużej ilości samolotów transportowych Ił-76 i odleciała do Anapy. Ponieważ 31 Brygada, jako "siły pokojowe" w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ, ros. ODKB), wykonuje misje o charakterze alarmowym (vide kryzysowa sytuacja w Kirgizji, gdzie do ochrony bazy Kant wysłano rotacyjnie właśnie żołnierzy z tej jednostki), desantnicy przyjęli wszystko ze stoickim spokojem. Nie bez znaczenia jest także fakt, że w jednostce służą wyłącznie żołnierze na kontrakcie.

Na lotnisku w Anapie grupa bojowa brygady została załadowana na ciężarowe Kamazy i odjechała do Noworosyjska. W porcie czekał już na nią jeden z okrętów desantowych Floty Czarnomorskiej. Jednostka nie weszła jednak do portu w Sewastopolu, ale żołnierze musieli w nocy, w czasie lekkiego sztormu, przejść po trapie na pokład trałowca. Akcja obarczona była pewnym ryzykiem, gdyż warunki nie były łatwe (noc, fale) tymczasem spadochroniarze obładowani byli ciężkim sprzętem – w sytuacji upadku do głębokiej wody (do dna 1 tys. m) szanse na ratunek były iluzoryczne.

W trałowcu było tak samo ciasno, jak na okręcie desantowym, jednak operacja przeszła bez opóźnień i kłopotów. W porcie podstawiono kolejną kolumnę samochodów ciężarowych i desantnicy zostali umieszczeni w nowych koszarach na terenie bazy 810 Brygady Piechoty Morskiej Floty Czarnomorskiej. Przez cały czas pilnowano ciszy radiowej i przestrzegano – jak się okazało skutecznie – żeby milczały telefony, zablokowano także możliwość połączeń internetowych (standardowym działaniem jest odbieranie żołnierzom telefonów i środków łączności).

Pierwsza akcja, podjęta jeszcze wieczorem tego samego dnia, okazała się nieudaną – spadochroniarze w pełnym ekwipunku załadowali się na Kamazy, ale po chwili zamieszania zostali zawróceni do bazy. Sytuacja jest ciekawa chociażby z tego względu, że o celach akcji nie wiedzieli nic ani dowódcy kompanii, ani plutonów. Dodać warto, że nie jest to sytuacja nietypowa, ale raczej standard. W tym konkretnych przypadku skutkiem było, że nie można było przeprowadzić „na sucho” odprawy w ramach pododdziałów i omówić zadania, ewentualne zagrożenia, scenariusze działań etc. W trudnej sytuacji stawiało to także dowódców kompanii i plutonów. Ta konkretna akcja, poza wściekłością oficerów i żołnierzy, zakończyła się uszkodzeniem jednego z wozów Gaz Tigr (kierowca zasnął i najechał na leżące na drodze drzewo), przydzielonych z jednej z brygad specnazu (prawdopodobnie z 22 Brygady).

Kolejna akcja była już dobrze przygotowana – znane były cele, zadania itp. Dowódcy kompanii i plutonów mogli przygotować swoich podwładnych na ewentualne scenariusze działań bojowych. Grupa bojowa brygady została przerzucona ciężarówkami – przez Symferopol - do miejscowości Pierewalnie (Perewalne), z zadaniem zablokowania bazy ukraińskiej 36 Brygady Ochrony Wybrzeża (wojsk brzegowych).

Żołnierze jechali jak na akcję bojową. Nikt nie mógł wówczas przewidzieć rozwoju sytuacji i ewentualnej wymiany ognia, dlatego ciężarówki wypełnione były ostrą amunicją.

Batalion ze składu brygady z Uljanowska (później najprawdopodobniej dwa) zajął stanowiska bojowe na wzniesieniu niedaleko bazy, demonstrując siłę i gotowość do działań. Ukraińcom dano poznać – zarówno postawą, jak i słownie – że w razie oporu zostaną starci z powierzchni ziemi. Rzeczywiście rosyjskie siły i środki w Pierewalnie były dość poważne – szacuje się, że 2 marca bazę blokowało ok. 800 żołnierzy (tzw. „zielonych ludzików”), dysponujących samochodami ciężarowymi (Kamaz, Urał) oraz terenowymi (UAZ, Tigr). Poza bronią indywidualną i zespołową spadochroniarze mieli do dyspozycji granatniki RPG-26 oraz – istotny "argument perswazji" – etatową grupę snajperów (pluton).

Sądząc po ilości żołnierzy można przypuszczać, że już wówczas bazę blokowały dwa bataliony spadochroniarzy oraz wydzielony, podporządkowany operacyjnie, pododdział specnazu. Dość szybko doszło do przyjaznych kontaktów z żołnierzami 36 Brygady, którzy wcale nie zamierzali stawiać większego oporu (zdecydowana większość z nich przeszła potem na służbę rosyjską).

Niemiłą niespodzianka dla żołnierzy rosyjskich był fakt, że na terenie jednostki przebywała tymczasowo (na ćwiczeniach) ukraińska kompania rozpoznawcza  (rozpoznawczo-desantowa rota) z 25 Samodzielnej Brygady Powietrznodesantowej. Jak wspomina wojskowy z 31 Brygady ukraińscy koledzy po fachu, jak przystało na oddział elitarny, wzbudzali respekt swoją godną postawą i napsuli Rosjanom sporo nerwów (wszak wycelowanych w swoją stronę luf BMD-2 nie można było całkowicie zignorować). Można sądzić, że w innym przypadku baza zostałaby przejęta znacznie szybciej, niż po upływie trzech tygodni blokady (stało się to ok. 19-20 marca).

Ponieważ obu stronom nie zależało na eskalacji konfliktu ostatecznie ukraińscy spadochroniarze (61-68 żołnierzy, 15 pojazdów) pod eskortą opuścili Pierewalnie i wyjechali z Krymu na Ukrainę. Obecność kompanii z 25 Brygady Powietrznodesantowej i bojowych wozów desantu spowodowała, że grupa bojowa, złożona z minimum dwóch batalionów, rozwinęła się dookoła bazy z pełnym zapasem amunicji oraz środkami przeciwpancernymi. Jeden batalion, z przydzielonymi ppk (bateria przeciwpancerna), zajmował stanowiska na wspomnianym wcześniej wzgórzu, drugi batalion blokował bazę na perymetrze, wzdłuż jej ogrodzenia. W strefie tyłowej znajdowały się znaczne zapasy amunicji strzeleckiej oraz skrzynki z granatnikami. Do żadnych incydentów jednak nie doszło.

W trakcie "operacji krymskiej" spadochroniarze napotkali pewne problemy natury logistycznej, ale nie wpłynęły one na wykonywanie zadań bojowych. Dużą pomoc udzieliły im (i jak wynika z innych relacji także innym pododdziałom rosyjskim) oddziały "miejscowej samoobrony" oraz prorosyjska ludność miejscowa. Istotnym dla powodzenia akcji było także oparcie w bazie piechoty morskiej w Sewastopolu, która była swoistą platformą logistyczną.

Pod koniec marca grupa bojowa brygady zajmowała pozycje na Perekopie, w oczekiwaniu na ukraiński atak na Krym (sic!). Także na tym etapie szczególną rolę odgrywała grupa snajperów (z etatowego plutonu), która prowadziła obserwację przedpola, oraz kompania specjalnego przeznaczenia.

Jak wspomniano w Pierewalnie skoncentrowano minimum dwa bataliony brygady, jednak nie były to jedyne pododdziały z jej składu. Z innego źródła wiadomo, że już wcześniej, na pokładzie transportowego Ił-a-76, na Krym przerzucono pododdział ze składu 31 Brygady. Sądząc po rodzaju wykonywanych zadań być może był to oddział wydzielony z batalionu rozpoznawczego brygady (tzw. razwiedbat). Co ciekawe żołnierze przebrani byli za ukraiński „Berkut” – otrzymali wcześniej stosowne sorty mundurowe z napisem „Milicja”. Jednostka przez miesiąc występowała jako „Berkut”, albo „zielone ludziki” - najwyraźniej w zależności od potrzeb. Wspomniany pododdział został przerzucony do Symferopola w pierwszym etapie koncentracji rosyjskich sił i środków na Krymie, bo 27 lutego brał udział w zajęciu budynku Rady Najwyższej Autonomicznej Republiki Krymskiej.

Spadochroniarze z Uljanowska, tak jak inne pododdziały wojsk powietrzno-desantowych, specnazu, czy piechoty morskiej, występowały na Krymie jako „zielone ludziki”, czyli w nieoznakowanych mundurach. W oczy rzucało się natomiast dobre uzbrojenie i wyposażenie – kewlarowe hełmy, kamizelki balistyczne i oporządzeniowe (w systemie 6Sz112), jednolite sorty mundurowe (w tym charakterystyczne „bałakławy”) etc. Brygada z Uljanowska, przygotowywana pod kątem alarmowych przemieszczeń w tzw. „gorące rejony” i będąca trzonem kolektywnych sił szybkiego reagowania (tzw. KSOR), nie stanowi tutaj wyjątku. Przykładowo przed wyruszeniem na Krym batalion otrzymał nowe noktowizory 1PN93-2.  

Marcin Gawęda


Absolwent Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Publicysta wojskowy, pisze dla magazynów branżowych, autor serii książek wydanej przez WarBook. 

Reklama

Komentarze (13)

  1. cccp-y

    znamy to , SPRZED II wojny, atak w obcych uniformach w Katowicach np. Tylko ten news o rozmowach o bombie A w bombowcu Tu -95 (co odwiedza potem La Manche) w styczniu br...nie nakazali im ciszy??

  2. Coś podobnego?!

    To jednak brzmi niepoważnie. Najpierw 800 żołnierzy blokowało bazę Brygady (sic!), dysponując poważnym (sic!) argumentem perswazji, w postaci granatników, dużej ilości amunicji oraz grupy snajperów... Następnie ta doskonale wyposażona (?) wydzielona grupa bojowa desantu wystraszyła się kompanii zwiadu. No przecież tak to mały Jasio wojnę sobie wyobraża...

    1. Mag

      Postawa kompanii desantu wynikała z faktu, że byli z "zewnątrz", w sensie nie byli miejscowymi. To nieduży oddział więc mógł zostać przeoczony w skali sił i środków SZU na Krymie. W relacji stoi wyraźnie, że niemiła niespodzianką, były BMD-2 za bramą. Co do wiarygodności relacji - to jest osobne pytanie, inna sprawa, że wiele elementów potwierdza się z innych źródeł, a sama relacja wygląda na dość wiarygodną.

  3. ciekawe

    Dziwi mnie ten fragment: "Niemiłą niespodzianka dla żołnierzy rosyjskich był fakt, że na terenie jednostki przebywała tymczasowo (na ćwiczeniach) ukraińska kompania rozpoznawcza (rozpoznawczo-desantowa rota) z 25 Samodzielnej Brygady Powietrznodesantowej." Czyżby Rosjanie mieli tak słaby wywiad na jakby nie było "swoim' podwórku?

  4. Feliks L

    Pozostaje jedno zasadnicze pytanie, jak sprawdziało by się to towarzystwo w boju nawet ze średnio wyszkolonym przeciwnikiem:-)

    1. Kilo

      "Of all the words of mice and men..."

  5. Adrian

    Ładna gawęda, nadaje się w sam raz do tomika serii WarBook, ale wiarygodność wątpliwa, ani śladu źródeł, nawet najmarniejszego linka brak. Zaś opisy typu "w sytuacji upadku do głębokiej wody (do dna 1 tys. m) szanse na ratunek były iluzoryczne" sugerują, że rosyjskim desantnikom wynalazek liny ubezpieczającej lub kamizelki ratunkowej jest nieznany :) Przesiadali się też chyba na pełnym morzu, bo głębokość krymskiego szelfu, to przeważnie 100-200 m.

    1. abc

      Ta skrócona relacja oficera tej brygady. Można ją znaleźć choćby tu: http://aftershock.su/?q=node/247590 Co ciekawe autor jest etnicznym Ukraińcem

    2. kpt.red

      NO i jak tam "Adrian" po odpowiedzi abc? Jakiś komentarz będzie czy gęba w kubeł?

    3. Kilo

      O ile detale zawsze mozna podwazac, brak zrodel jest wystarczajacym powodem, zeby ten - i nie tylko ten - artykul traktowac z duzym dystansem.

  6. realista

    Generalnie warto porównać te informacje z informacjami rozsiewanymi w tym czasie na polskich formach przez wszelkiego rodzaju słuchaczy Radia Moskwa i zobaczyć, jak te akacje były ze sobą skoordynowane. Warto w szczególności poczytać jak to wychwalano „berutowców”., którzy jak jeden mąż wyjechali z Kijowa i się przenieśli na Krym.

  7. Maczer

    Rosja to taki osiedlowy żul. Napaść na słabszego, wygrażać średniakom, a silnym z ukrycia pokazywać palce.

    1. Olaf

      Żeligowski zrobiło to samo w 1919r.

    2. matej

      to taki Sun Tzu po rusku

  8. ito

    Wobec sił ukraińskich zgromadzonych na Krymie takie siły musiałyby się okazać zupełnie niewystarczające- gdyby Ukraińscy żołnierze chcieli bronić Krymu i mieli coś przyłączeniu go do Rosji. Najwidoczniej nie chcieli i nie mieli. Z artykułu wynika, że wbrew tytułowi, nie była to specjalna, starannie zaplanowana operacja tylko działanie wręcz rutynowe. To akurat budzi niepokój. Jednostka, która jest zdolna ot tak sobie w trybie alarmowym dokonać przemieszczenia na znaczną odległość lądem/morzem/powietrzem, zająć i zabezpieczyć w trybie pokazówki nieznany, rozległy, obcy teren oraz zniechęcić do działań wszystkie elementy obcej armii, które miałyby do takich działań ochotę (jak choćby wspomniana kompania zwiadu) jako potencjalny przeciwni jest zjawiskiem niesłychanie nieprzyjemnym. Nawet, jeśli działała na terenie przyjaznym. Do tego wzmianki o spokoju i całkowitym braku bałaganu świadczą, że w armii rosyjskiej zaszły nieprzyjemne dla nas zmiany.

    1. zby79

      To nie był obcy teren, ponieważ był dobrze rozpoznany przez żołnierzy rosyjskich. Przecież stacjonowała tam flota czarnomorska. Osłabienie armii przez Janukowycza to fakt. Obsadził wojsko swoimi (Rosjanami) no i takie były efekty jak chociażby zdrada adm Berezowskiego.

    2. gosc

      Szkoda, ze autor tego krociutkiego artykulu nie napisal, ze ruscy zablokowali lacznosc wojsk krymskich z dowodztwem na Ukrainie. W dodatku spora czesc dowodztwa wspolpracowala z ruskim FSB. Przypomne historie nowo mianowanego szefa floty wojennej, admiral Denis Berezowski, ktory od razu przeszedl na strone rosyjska.

    3. matej

      moglo tez byc tak, e wszystko zotalo wczesniej zaplanowane i przeprowadzone w tajemnicy przez zawodowy specnaz a tym biedakom z desantu sie wydawalo ze to oni, z marszu, na luzie, zreszta ruscy maja taka wyoczona flegme w zachowaniu, tka ledwo, ledwo, wystarczy jedna mala iskierka zeby fasada pekla

  9. mi6

    Brygada oczekiwała na ukraiński atak...i to jest potwierdzenie tego, że Ukraińcy niestety sami są sobie winni, gdyby działali bardziej zdecydowanie i stawili opór sytuacja mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej (tak też sądzą Ukraińcy, których miałem okazję o to zapytać).

  10. TOMASZ 83

    ZADZIWIA JAK BOHATERSKO MIEJSCOWA LUDNOŚĆ STAWIAŁA OPÓR "AGRESOROM" . CALA TA OPERACJA TO SPACEREK , PO PROSTU ROSJANIE TAM WESZLI I JUŻ ZOSTANĄ.

    1. gosc

      Tylko nie znajacy historii konfliktu sie dziwia. Warto sobie przypomniec dokladnie daty wkroczenia na Krym i co w tym samym czasi(lub kilka dni wczesniej) sie dzialo w Kijowie. Jeszcze dlugo po wejsciu ruskow na Krym i jego aneksji wladze Ukrainy nie panowaly w pelni nad sluzbami. Zreszta do tej pory dalej sa tam szpiedzy i agenci z ruskiego FSB.

  11. Riddler

    Czy wiadomo, jaka jednostka specjalna szturmowała bazę w Belbek?

  12. sebo

    Ja się pytam gdzie jest "szeryf zza oceanu" którego wielu wypatruje, już sam Putin potwierdza że na Krymie były jednostki rosyjskie przebrane za "zielonych ludzików" a Obama tak się wygrażał tak straszył... Pytanie do ludzi od cenzury na defence24, czemu 2 moje komentarze zostały nie zaakceptowane? jeden z nich znajdował się pod tematem >> http://www.defence24.pl/news_rosyjski-su-27-i-samolot-szpiegowski-usa-bliskie-kolizji-nad-baltykiem mam nadzieje że ten zostanie zaakceptowany....

    1. Maczer

      Nie mierz nas, Waszą miarką Towarzyszu. W Polsce nie ma cenzury.

    2. chorozy

      'Szeryf"zza oceanu byl zbyt zaskoczony rozwojem sytuacji, bo przeciez wg. ich mniemania Ruscy to "pijaki w walonkach" mieso armatnie, a tylko "zachodnie" jednostki zdolne sa do blyskotliwych dzialan. "Ludzie z cenzury" tna wszystkie nieprawomyslne komentarze, przywyknij do tego lub przenies sie na niezalezne i obiektywne fora, np. Adnovumteam czy inne militarne ale "poza" obszarem Polski.

    3. Dier

      Szeryf pewnie gra w golfa, jak zawsze.

  13. Geoffrey

    Mnie bardziej interesuje, co za ludziki zajęły pierwszego dnia akcji budynek parlamentu w Symferopolu. To była wzorcowa akcja terrorystyczna: zajęcie budynku rządowego, zakładnicy, głosowanie pod lufami karabinów.

Reklama