Reklama

Siły zbrojne

Miesiące krwawej bitwy na Ukrainie [ANALIZA]

Podstawowe "pancerne" wyposażenie Sił Zbrojnych i Gwardii Narodowej Ukrainy to czołgi T-64BW... / Fot. mil.gov.ua.
Podstawowe "pancerne" wyposażenie Sił Zbrojnych i Gwardii Narodowej Ukrainy to czołgi T-64BW... / Fot. mil.gov.ua.

Siewierodonieck, podobnie jak Mariupol, przez jakiś czas był miejscem najbardziej zaciętych walk miejskich w Donbasie. Mimo, że lepsze pozycje obronne były w Lisiczańsku, położonym nieco wyżej niż lustro rzeki Doniec, broniono zaciekle każdego kwartału Siewierodoniecka, licząc na jak największe wykrwawienie atakujących tu oddziałów separatystyczno-rosyjskich.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Siewierodonieck (110 tys. mieszkańców) miał znaczenie symboliczne, jako tymczasowa stolica obwodu ługańskiego, ale też gospodarcze, bowiem zakłady „Azot" były kluczowym ukraińskim przedsiębiorstwem chemicznym. Rozpoczęte w końcem maja natarcie na zaciekle broniony Siewierodonieck nie miało większego uzasadnienia operacyjnego, czy strategicznego, ale ogromne znaczenie polityczno-propagandowe - zdobycie Siewierodoniecka, a w konsekwencji Lisiczańska, Kreml ogłosił jako zakończenie procesu „wyzwolenia" obwodu ługańskiego.

Czytaj też

Aktywna obrona prowadzona była w skrajnie trudnych warunkach, przy ogromnej przewadze ogniowej sił agresora, który niszczył ogniem artylerii i czołgów kwartał po kwartale. Ciężkie walki o aglomerację Rubiżne-Siewierodonieck-Lisiczańsk, związane z koniecznością walk miejskich i forsowania Dońca, wyczerpały zdolności ofensywne atakujących na tym kierunku sił rosyjskich i milicji ludowych, ale zakończyły się sukcesem – zajęciem najpierw Rubiżnego, potem Siewierodoniecka, a następie ukraińskim odwrotem z Lisiczańska. Wojska ukraińskie przez wiele tygodni stawiały zacięty opór, ale przy przewadze npla zmuszone zostały do wycofania się z aglomeracji. O ile w Siewierodoniecku prowadzono kilkutygodniową skuteczną obronę, o tyle Lisiczańsk przygotowany do obrony i wzmocniony nowymi siłami (przerzucono tu m.in. niedawno sformowany 5 Pułk Szturmowy szkolony jako jednostka uderzeniowa, przygotowana do walk miejskich), musiał zostać oddany po zaciętych, ale krótkich walkach.

Reklama

Zagrożone z północnego-zachodu, a zwłaszcza z południa, ukraińskie zgrupowanie operacyjne w rejonie Siewierodonieck-Lisiczańsk mogło zostać otoczone, dlatego koniecznym był odwrót z miasta. Stało się to niemal w ostatniej chwili, bowiem walki toczyły się już o kontrolę nad trasą Lisiczańsk-Bachmut. Zbiegło się to w czasie z ogłoszeniem przez głównodowodzącego Siłami Zbrojnymi Ukrainy (SZU), gen. Wałeryja Załużnego taktyki elastycznej, manewrowej obrony. 23 czerwca gen. Załużny podkreślił, że przewaga npla jest ogromna, a sytuacja na froncie trudna, chociaż pod kontrolą Sił Zbrojnych Ukrainy. „Zmuszeni jesteśmy prowadzić obronę manewrową, zajmować dogodniejsze (do obrony) pozycje i rubieże" – stwierdził gen. Załużny.

Szczegóły walk o Siewierodonieck znane są m.in. z relacji żołnierzy ochotniczego batalionu „Swoboda" 4 Brygady Operacyjnej Gwardii Narodowej Ukrainy, która odegrała ważną rolę w obronie miasta (dowódca batalionu, kpt GN Petro Kuzyk, zastępca Wołodymyr Nazarenko).

Czytaj też

W momencie kiedy zniszczony został ostatni most, a zaopatrzenie odbywało się przez Doniec na łódkach i pontonach dalsza obrona nie miała sensu – wcześniej wycofano ciężki sprzęt, a w takich warunkach trudno było transportować amunicję, czy żywność, ewakuować rannych. Niejasne są okoliczności zniszczenia ostatniego mostu łączącego Siewierodonieck z Lisiczańskiem. Możliwe, że wysadzili go sami obrońcy i że uczyniono to nieco za wcześnie. Faktem jest, że zerwane połączenie drogowe Siewierodoniecka z tyłowym Lisiczańskiem (chociaż trzeba pamiętać, że most był pod ostrzałem artylerii npla) utrudnił, czy wręcz uniemożliwił dalszą obronę.

Kiedy czołgi i artyleria zostały wycofane za rzekę Doniec, w ocenie żołnierzy broniących się w Siewierodoniecku sytuacja znacząco się pogorszyła. Czołgi npla niszczyły teraz punkty oporu ogniem na wprost z dystansu uniemożliwiającego użycie środków ppanc, np. NLAW-ów. Pozycje ukraińskie były dokładnie rozpoznawane przez drony, a następnie metodycznie niszczone ogniem moździerzy, artylerii, lotnictwa, czołgów. Nierzadko z budynków zostawały tylko zawały i piwnice, co zmuszało do opuszczenia takiego posterunku obserwacyjnego, czy pozycji bojowej.

Czytaj też

Najdłużej broniono się w dzielnicy przemysłowej, która równana była z ziemią. „Promkę (dzielnicę przemysłową), gdzie trzymaliśmy obronę, roznieśli całkowicie. Z ośmiopiętrowego budynku, jaki bronił pododdział, pozostała ledwie piwnica. Za trzy tygodnie czołgi zrównali tych osiem pieter z ziemią" – wspomina zastępca dowódcy batalionu „Swoboda" Wołodymyr Nazarenko.

Odwrót z miasta miał charakter improwizacji, korzystano z pikapów, cywilnych samochodów, autobusów, wycofywano się w nocy, przy wyłączonych światłach. Jako jedna z ostatnich wyszła z Siewierodoniecka, podobno na kilka godzin przed zamknięciem kotła, kompania batalionu „Swoboda".

Nieco szczegółów o ciężkich bojach w Siewierdoniecku wiemy również od zagranicznych ochotników z Legionu Międzynarodowego. Doświadczony żołnierz amerykański narzekał na słabe wyszkolenie ukraińskich żołnierzy, problemy z łącznością i chaos jaki towarzyszył walkom, co objawiało się nierzadko tzw. „friendly fire". Trudno powiedzieć, na ile te subiektywne odczucia są adekwatne do sytuacji, jednakże rzeczywiście wzajemnemu sojuszniczemu ostrzałowi mógł sprzyjać udział w walkach niewielkich pododdziałów, w tym zagranicznych, natomiast walka w mieście z samej swej natury jest chaotyczna, gwałtowna, na krótkim dystansie, bez wyraźnie zarysowanej linii frontu, z częstym przemieszaniem się oddziałów, własnych i przeciwnika.

Z drugiej strony dla wielu zagranicznych ochotników, np. Amerykanów, warunki wojny rosyjsko-ukraińskiej nie są porównywalne do żadnych z tych w jakich brali udział (Irak, Afganistan), gdzie walczyli np. przy pełnym zabezpieczeniu logistycznym (amunicja, żywność, odpoczynek), czego na wschodzie Ukrainy nie ma.

O chaosie walk miejskich mówił Nazarenko: „W ostatnich dniach często dochodziło do takiej sytuacji, że strzelanina miała miejsce z przodu, z lewej, z prawej i z tyłu. DRG \[grupy rozpoznawczo-dywersyjne\] wroga podchodziły z tyłu, były tam niszczone, ukrywały się. Dopiero dzięki łączności operacyjnej z bazą udawało się zrozumieć, na co uważać, gdzie się strzela lub się porusza". Notabene nie należy również zapominać o kłopotach z łącznością, którą starały się zagłuszać rosyjskie pododdziały WRE.

Czytaj też

W walkach w Siewierodoniecku potwierdzono śmierć co najmniej kilku z zagranicznych ochotników: 5 czerwca zginął eks-brytyjski żołnierz Jordan Gatley. W mieście operowali też legioniści latynoamerykańscy, bowiem w walkach zginął brazylijski bloger André Hack Bahi, (pośmiertnie nagrodzony 5 czerwca, przez prezydenta Zełeńskiego, orderem „Za męstwo" III stopnia), natomiast inny brazylijski eks-żołnierz, Sandro Silva, został ranny i ewakuowany. Zidentyfikowano wielu innych poległych w walkach legionistów (np. Anthony Tai Anh Vo (28 kwietnia?, Dania), Michael O'Neill (25 maja, Australia), Björn Benjamina Clavisa (3 czerwca, Niemcy), Wilfrieda Blériot (1 czerwca, Francja) itd., jednakże nie musieli oni zginąć akurat w Siewierodoniecku, bowiem pododdziały Legionu były aktywne również na innych odcinkach frontu, np. Bleriot zginął w obwodzie charkowskim, a Tai Anh Vo w mikołajowskim.

Czytaj też

Logika działań w terenie zabudowanym pozwala przypuszczać, że mimo przewagi ogniowej npla broniący zadawali większe straty przeciwnikowi, niż ponosili, jednakże niewiele jest konkretnych informacji na ten temat. Jeśli czołgi strzelały z bezpiecznego dystansu niewiele można było zrobić, poza wezwaniem wsparcia ogniowego, natomiast przy próbach ataku sytuacja była zgoła inna. Żołnierz 5 Pułku Szturmowego twierdził, że w ciągu paru dni, na odcinku obrony jednostki w Lisiczańsku, zniszczono ok. 10 czołgów npla. Obrońcy zadawali duże straty przeciwnikowi nie tylko w walce bezpośredniej, w tym środkami ppanc, ale również ostrzałem artylerii korygowanym przez drony. Straty zadawano przeciwnikowi m.in. celnym ogniem haubic M777, rozwiniętych w rejonie Lisiczańska, ale ponoszono również straty w sprzęcie i ludziach w wyniku ognia kontrbateryjnego.

Do Lisiczańska przerzucono również pododdział batalionu „Wolat" z białoruskiego ochotniczego Pułku in. Kalinowskiego. Oddział poniósł duże straty w odpieraniu ataku piechoty i czołgów 26 czerwca. W walkach zginął doświadczony i ceniony dowódca batalionu „Wolat", Iwan Marczuk „Brest"; zginęło lub dostało się do niewoli kilku kolejnych żołnierzy batalionu.

Na omawianym odcinku natarcia, atakowały nie tylko siły ŁNR, np. 6 Kozacki Pułk im. Płatowa, ale również oddziały czeczeńskie. Na kierunku Rubiżne-Kreminna-Siewierodonieck-Lisiczańsk atakowała jednostka „czeczeńska" (oddział formowany był na terenie Republiki Czeczenia, ale nie jest jednolity etnicznie) określana jako oddział specjalnego przeznaczenia „Achmat", którą dowodził gen. policji Ałty Ałaudinow. Problem z konkretną identyfikacja oddziałów republiki czeczeńskiej, tzw. kadyrowców, jest w tym, że wiele oddziałów nosi nazwę „Achmat", co więcej w wyniku akcji mobilizacyjnej i naboru ochotniczego zmieniła się struktura i skład osobowy tych jednostek.

Jak wspomniano wyżej, jeśli planowano długotrwałą obronę Lisiczańska, to uniemożliwił to kryzys na południu, w rejonie miejscowości Toszkiwka-Hirskie-Zołote. Zajęcie Toszkiwki na jednym skrzydle i Wrubiwki na drugim umożliwiło przeskrzydlenie pozycji ukraińskich w rejonie Hirskie-Zołote, co zagroziło zamknięciem kotła.

Czytaj też

Ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej podawało szczegółowe dane co do sił zamkniętych w kotle, jednakże w rzeczywistości kocioł nie został zamknięty i większość sił ukraińskich zdołała się wycofać. W kotle zamknięto jakoby cztery bataliony SZU z czterech różnych brygad, oddział „nacjonalistów" oraz oddział „najemników". Łącznie 1800 żołnierzy SZU, 120 członków „Prawego Sektora", 80 ochotników Legionu Międzynarodowego wyposażonych rzekomo ok. 40 pojazdów opancerzonych i ok. 80 dział i moździerzy.

W rzeczywistości do zamknięcia kotła i likwidacji ukraińskiego zgrupowania, (które na pewno nie dysponowało podaną wyżej liczebnością i siłą), nie doszło, chociaż odwrót, zarządzony w ostatniej chwili, musiał przebiegać po bezdrożach. Wśród jakoby zidentyfikowanych jednostek ukraińskich miał być 3 batalion 24 BZmech, podczas gdy z „kotła" wychodził 1 batalion tej brygady. Sierżant 1/24 BZmech wspominał o nieprawdopodobnej intensywności ostrzału wszelakich środków bojowych npla, konieczności zorganizowania obrony okrężnej, oraz pieszym odwrocie na odległość ok. 20 km, z niesionymi rannymi.

3 lipca Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował o wycofaniu się z Lisiczańska, ponieważ „w warunkach wielokrotnej przewagi rosyjskich wojsk okupacyjnych (...) kontynuowanie obrony miasta doprowadziłoby do fatalnych następstw". Owym fatalnym następstwem mogło być zamknięcie zgrupowania operacyjnego w rejonie miasta w kotle. Natomiast stwierdzenie SG SZU o ogromnej rosyjskiej przewadze materiałowej w bitwie o Donbas, zwłaszcza w ogniu artylerii, potwierdza każdy z żołnierzy i oficerów, m.in. wspomniany Nazarenko: (wróg) wykorzystuje taktykę „spalonej ziemi", kiedy rujnuje budynek za budynkiem, kiedy celnie łupie jego artyleria, kiedy nieustannie wiszą (nad głową) jego „orłany", kwadrokoptery, które celnie korygują dziesiątki-setki ton pocisków".

Czytaj też

Odwrót z Siewierodoniecka-Lisiczańska kończył walki w obwodzie ługańskim. Agresor wyczerpał swój potencjał uderzeniowy i zmuszony został ogłosić pauzę operacyjną, ale w następnych dniach kontynuował natarcie na Siewiersk. Wykrwawione ukraińskie oddziały musiały zostać wycofane na inne odcinki frontu, na front pod Lisiczańskiem, teraz Siewierskiem, przybyły nowe jednostki, jak część jednostki specjalnego przeznaczenia „Kraken" przerzucona spod Charkowa. Trwają walki na przedpolach Siewierska i Bachmutu.

Reklama

Komentarze (4)

  1. Ma_XX

    problemem wschodu Ukrainy jest 25% ludność rosyjskojęzyczna i wspierająca rosję - nie tylko się nie wycofywali z miast ale działali na niekorzyść Ukrainy. Trudny okres decyzyjny będzie dla władz Ukrainy - jeśli chodzi o kontrofensywę o której się ciągle mówi a mało co widać i ewentualnie później na wyzwolonych terenach lub na terenach które była by w stanie poświęcić. Każde rozwiązanie jest i dobre i złe.

    1. MaRa

      Nie 25%. Taki odsetek, a nawet wyższy, to jest ogólnie dla całej Ukrainy. Na wschodzie i południu, oraz w Kijowie, niemal wszyscy mówią po rosyjsku, poza administracją przysyłaną przez Kijów w ostatnich latach, Na zachodzie, we Lwowie i okolicach, po ukraińsku. A pomiędzy jest surżyk, mieszanka słów ukraińskich i rosyjskich. Na wschodzie i i południu około połowa mieszkańców to etniczni Rosjanie, a druga połowa to rosyjskojęzyczni Ukraińcy i kilka mniejszości (Żydzi, Grecy itd.)

  2. Sigrid

    Artykuł bardzo daleki od rzeczywistości, pełen nieuzasadnionych domysłów. Źródła zachodnie mówią o hekatombie oddziałów ukraińskich ze stratami rzędy 60-70% stanów wyjściowych. W tej fazie wojny Ukraińców ratuje tylko wielokrotna przewaga w ilości indian. Gdyby walczyły równorzędne pod względem ilości bagnetów armie to już by było po sprawie. Nie pomogłaby ani zaklinająca rzeczywistość od 4 miesięcy propaganda ani niewystarczające dostawy sprzętu. A mnie zastanawia dlaczego Amerykanie - którzy w końcu mają większy interes w tej wojnie niż Ukraińcy - obudzili się dopiero w marcu? Dlaczego w styczniu i lutym nie płynęły na Ukrainę statki ze sprzętem wojskowym? Taka była przyjęta taktyka na sprowokowanie Putina? Może tak. W końcu w maju 2021 Biden oddał Europę w zarząd Niemcom i Rosji.

    1. DBA

      Straty całkowite rzędu 60% stanów wyjsciowych piechoty nie sa niczym niezwykłym przy prowadzeniu tego typu walk - duża koncentracja siły żywej i artylerii, czyli coś w rodzaju frontu z II wojny. Trzeba pamietać, że takie same straty ponosza i atakujący i obrońcy. Nie mozna mówić tu o hetakombie, bo wskaźnik strat odnosi sie do zabitych , rannych, chorych i zaginionych. Z reguły jest tak, że ok. 1/4 start całkowitych to zabici. Zresztą podobny poziom strat podawali w milicjach DRL. Nie sądzę, że Ukraińcy na jakimkolwiek odcinku frontu maja zdecydowaną przewagę ilościową - nie mogą jej mieć, bo nie posiadaja na dzisiaj inicjatywy i muszą obsadzać wszystkie zagrożone odcinki - tak to jest jak się tylko broni, a nie atakuje.

    2. QVX

      @DBA Jeszcze dodam, że Ukraina dzięki wsparciu Zachodu ma zdecydowanie lepszą opiekę nad rannymi na różnych etapach (od ewakuacji do rehabilitacji), co oznacza statystycznie to, że żołnierz częściej i szybciej wróci na front.

  3. Ajot

    Co to jest ta npla? Google nie wie...

    1. DBA

      Kolega pewnie cywil z krwi i kości. Ta "npla" to dopełniacz ogólnowojskowego skrótu "npl", czyli nieprzyjaciel. Zresztą ten enpel był dawniej przedmiotem dowcipów na temet służby wojskowej

  4. gdyby.

    Dwa komentarze 1. Skoro Kadyrowcy z Czeczeni atakują w najtrudniejszym odcinku walk miejskich to chyba nie jest ,,wojsko tik tokowe ,,jak ukraicy ich opisują (2) trochę bez sensu jest że Rosjanie atakują frontalnie .nie leoij z ich punktu widzenia była by próba określenia miasta ?

    1. QVX

      Ad 1. To był oddział mieszany o niejasnej podległości. Ad 2. A jaka jest typowa taktyka miejska Rosji?

    2. Sigrid

      Rosjanie ZAWSZE starają się doprowadzić do okrążenia sił przeciwnika. Dobrze o tym wiedzą Ukraińcy i są do tego świetnie przygotowani więc zwyczajnie nie ma innego wyjścia jak atak frontalny.

    3. Śpioch

      Żeby profesjonalnie wyczyścić miasto musiałbyś mieć kilkuset wyszkolonych w czarnej taktyce. Takie czyszczenie jest długotrwałe, zużywa dużo zasobów amunicyjnych. Jak ma się dużo mięsa armatniego to można ich posyłać falami i w końcu któraś osiągnie cel. Tak właśnie działa Armia FR. To nie jest pierwszy raz kiedy tak robią.

Reklama