Inspektorat Uzbrojenia poinformował o rozpoczęciu postępowania na dostawę dwunastu stacji zakłóceń aktywnych, które pracując w paśmie o szerokości co najmniej 0,5-18 GHz byłyby w stanie zakłócać radiolokacyjne systemy naziemne i lotnicze. Zamówienie nie zmieni jednak szybko możliwości polskiej armii jeżeli chodzi o walkę elektroniczną, ponieważ zażądano, by wszystkie te urządzenia były dostarczone do wojsk przez okres do 100 miesięcy od podpisania umowy - a więc za nawet 9 lat.
Z ogłoszenia opublikowanego przez Szefostwo Łączności i Dowodzenia Inspektoratu Uzbrojenia wynika, że wojsko chciałoby kupić dwanaście sztuk stacji zakłóceń „wraz ze wszystkimi elementami składowymi umożliwiającymi użytkowanie przedmiotu zamówienia w Siłach Zbrojnych RP na pojeździe bazowym określonym w Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ), spełniającego wymagania Zamawiającego określone w ogólnym opisie przedmiotu zamówienia”.
Przy czym przez stację zakłóceń radiolokacyjnych rozumie się urządzenia „generujące zakłócenia w zakresie częstotliwości nie węższym niż 0,5-18 GHz i oddziaływujące na systemy nadawcze lub odbiorcze na odległość co najmniej 30 km dla urządzeń naziemnych oraz dla urządzeń statków powietrznych na odległość co najmniej 100 km”. Urządzenia te mają być przygotowane do pracy ciągłej (24/7/365). Zakupione stacje będą wykorzystywane do „prowadzenia przeciwdziałania radioelektronicznego (zakłócania oraz dezinformacji radioelektronicznej) wobec systemów radiolokacyjnych pracujących w środowisku lądowym, powietrznym i morskim w zakresie częstotliwości nie węższym niż 0,5-18 GHz”.
Szczegółowy opis przedmiotu zamówienia nie jest znany, ponieważ został on zawarty w dokumencie o klauzuli „Zastrzeżone” i będzie dostarczony jedynie wykonawcom zaproszonym do składania ofert wstępnych. Pewne konkretne wymagania dotyczące zamówienia zawarto jednak w punkcie „Kwalifikacje techniczne i/lub zawodowe. Kryteria dotyczące kwalifikacji technicznych i/lub zawodowych wykonawców (które mogą doprowadzić do ich wykluczenia)”.
W podpunkcie tym zażądano bowiem, by potencjalny Wykonawca w okresie ostatnich pięciu lat wykonał co najmniej jedną dostawę minimum pięciu urządzeń nadawczych lub nadawczo odbiorczych lub zakłócających. Określono dodatkowo, że urządzenia te mają pracować w zakresie częstotliwości nie węższym niż 0,5-18 GHz i powinny być zamontowane na pojazdach z zabudową kontenerową lub kabiną specjalną wyposażoną w autonomiczne systemy:
I w tym przypadku Inspektorat Uzbrojenia zażyczył sobie by te, dostarczone w okresie ostatnich pięciu lat systemy, były urządzeniami umożliwiającymi „generowanie zakłóceń w zakresie częstotliwości nie węższym niż 0,5-18 GHz i oddziaływujące na systemy nadawcze lub odbiorcze na odległość co najmniej 30 km dla urządzeń naziemnych oraz dla urządzeń statków powietrznych na odległość co najmniej 100 km”.
Takie same kryteria prawdopodobnie mają być również stawiane w odniesieniu do tego, co zostanie zakupione dla polskie armii. Potwierdza to Załącznik Nr 1A do ogłoszenia o zamówieniu – zawierający podstawowe informacje o przedmiocie zamówienia, z których wynika m.in., że kupiona ma być stacja zakłóceń radiolokacyjnych składająca się co najmniej z:
„Dziwne” kryteria wyboru dostawcy
W tym pozornie standardowym postępowaniu jest jednak coś, co może zaskakiwać. Pomijając już fakt, że planuje się kupno urządzeń generujących „zakłócenia w zakresie częstotliwości nie węższym niż 0,5-18 GHz i oddziaływujące na systemy nadawcze lub odbiorcze” chociaż systemy zakłócające z zasady działają jedynie na urządzenia odbiorcze (które mogą być elementem systemów nadawczych – radarów, ale wcale nie muszą) to o wiele trudniejsze do zrozumienia są dwa kryteria, jakie będą wykorzystywane przy wyborze oferenta, a później dostawcy: czasu i ceny.
We wszystkich dotychczasowych postępowaniach Inspektorat Uzbrojenia zawsze największą wagę przywiązywał do czasu realizacji umowy (tak by urządzenia jak najszybciej trafiły do wojska) oraz do ceny (która musiała być jak najniższa). Dopiero później liczyło się porównanie np. okresu gwarancji lub okresu wsparcia logistycznego.
Tymczasem w obecnym postępowaniu na dostawę urządzeń zakłócających Inspektorat Uzbrojenia ustalił wyjątkowo długi czas realizacji umowy. Od momentu udzielenia zamówienia do momentu zakończenia dostaw może bowiem upłynąć nawet ponad osiem lat (do 100 miesięcy). Jeżeli do tego doliczy się czas potrzebny na podpisanie kontraktu to widać, że zamówienie to nie zmieni szybko sytuacji w Siłach Zbrojnych RP jeżeli chodzi o aktywne systemy walki elektronicznej. A przecież każda (!) analiza na temat stanu posiadania polskiego wojska jeżeli chodzi o systemy zakłócające wykazuje, że sytuacja w tej dziedzinie jest wprost tragiczna.
Można by ten długi okres zrozumieć, gdyby nowe urządzenia miały zostać dostarczone przez polskie ośrodki naukowe i przemysł w ramach pracy badawczo-rozwojowej, co byłoby zresztą dowodem na perspektywiczne myślenie i potwierdzałoby wolę wsparcia przez Siły Zbrojne RP własnego przemysłu. Jednak polskie zakłady produkcyjne zostały praktycznie wyeliminowane z przetargu przez założenie, że potencjalny Wykonawca miał w ciągu ostatnich pięciu lat wykonać co najmniej jedną dostawę (im więcej tym ma więcej punktów i większe szanse na zdobycie zamówienia) „minimum pięciu urządzeń nadawczych lub nadawczo odbiorczych lub zakłócających”.
Tymczasem polskie wojsko w tym okresie do minimum ograniczało zakupy jeżeli chodzi o polskie, aktywne systemy walki elektronicznej, czego przykładem jest los zautomatyzowanych systemów rozpoznawczo-zakłócających KAKTUS-MO. Inspektorat Uzbrojenia zaplanował bowiem w 2016 roku kupno tylko dwóch takich kompleksów, tak więc konsorcjum je oferujące z Wojskowymi Zakładami Elektronicznymi S.A. z Zielonki jako liderem, nie mogłoby z tego powodu formalnie starać się o udział w obecnym postępowaniu. Można oczywiście zakładać, że będzie się liczyło wszystkie urządzenia wchodzące w skład każdego kompleksu KAKTUS-MO oddzielnie lub że „urządzenia nadawczo-odbiorcze” to również „standardowe” radary, ale konkurencja np. PIT-Radwaru na pewno oprotestowałaby takie podejście i w przypadku postępowania konkretnie na system walki elektronicznej – niestety miałaby do tego podstawy.
Czytaj też: System Kaktus dla armii. WZE liderem konsorcjum
Jednak najbardziej zaskakuje to, że Inspektoratu Uzbrojenia, zamierzenie lub niezamierzenie, wyznaczył minimalną cenę, za jaką mają być dostarczone nowe systemy walki elektronicznej. Formalnie wszystko jest w porządku ponieważ wybrana ma zostać oferta najkorzystniejsza ekonomicznie, wyłoniona po porównaniu ceny (z wagą 70) i okresu gwarancji (z wagą 30).
Nie wiadomo jednak dlaczego Inspektorat Uzbrojenia jednocześnie wymaga, by ubiegający się o udział w postępowaniu Wykonawca, w okresie ostatnich pięciu lat, dostarczył komuś co najmniej jeden raz minimum pięć urządzeń, spełniających najważniejsze polskie wymagania (dotyczące pasma i zasięgu) „o wartości co najmniej 10 000 000,00 zł (słownie: dziesięć milionów złotych)”. W ten sposób firmy sprzedając tańsze urządzenia, a więc lepsze z punktu widzenia wojskowego budżetu, zostałyby automatycznie nie dopuszczone do postępowania, w którym później najniższa cena byłaby już najważniejszym kryterium.
Z formalnego punktu widzenia, należy zaznaczyć, że taka formułka „minimalnej wartości umowy” była już stosowana przez Inspektorat Uzbrojenia również w innych postępowaniach (np. przy przetargu na taktyczny system symulatorowy symulacji lotów samolotów F-16 C/D Block 52+ ta minimalna wartość kontraktu została określona na dwadzieścia pięć milionów złotych), jednak to nie zmienia pytania: „po co?”.
Pozostaje jeszcze jednak uwaga, do tego co nie znalazło się w jawnej części dokumentacji o rozpoczęciu postępowania. Nie wiemy oczywiście, co ujęto w zastrzeżonym opisie przedmiotu zamówienia, ale już to co zawarto w ogłoszeniu budzi zastanowienie. O ile bowiem na świecie myśli się już tylko o „elektronicznych” systemach zakłócających przystosowanych do zakłócania urządzeń radiolokacyjnych oraz jednocześnie przeciwdziałających atakom dronów i rojów dronów, to w ogólnie dostępnych wymaganiach tego przetargu pojęcie „bezzałogowy aparat latający” nie pojawiło się ani razu.
A przecież duża część pokładowych urządzeń łączności, transmisji danych i nawigacji wykorzystywanych przez drony najczęściej pracuje w paśmie radiolokacyjnym, np. 1,57-1,61 GHz (GPS L1/GLONASS); 2,4-2,5 GHz (WiFi/kanał zdalnego sterowania) i 5,72-5,85 MHz, (kanał przekazywania danych WiFi). Można mieć tylko nadzieję, że w zastrzeżonej SIWZ pojęcie „dron” już się pojawiło. Tym bardziej, że wtedy urządzenia zakłóceń radiolokacyjnych można by wykorzystywać również w czasie pokoju, np. do ochrony własnych baz w czasie działań ekspedycyjnych.
O tym kto został dopuszczony do negocjacji dowiemy się tak naprawdę dopiero po 30 września 2020 roku, ponieważ to na ten dzień ustalono termin składania wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu.
Ten sprzęt będzie na azotku galu lub chociaż arsenku galu? Jak widać w wymaganiach nie pokrywa nawet całego zakresu częstotliwości 5G, gdzie za 10 lat będzie już nawet 6G
Wyraźnie widać, że MON pilnuje żeby WP nie miało zdolności WRE. Zarówno termin - niemal 10-o letniej dostawy - czy aż t a k wyśrubowane warunki wstępne, że praktycznie żaden krajowy producent nie zakwalifikuje się nawet wstępnie, sprawiają , że po prostu i na pewno, przez te niemal 10 lat WP będzie pozbawione nawet szansy na cokolwiek!! A przecież t e wymogi ktoś w... MON przemyślał(?), przeanalizował, stworzył w określonym celu! Jakim, skoro termin to te skandalicznie odległe 8-9 długich lat!! Gdy wobec już ewidentnego zacofania, ten sprzęt powinniśmy pozyskać szybko i masowo!! A tymczasem MON p l a n u j e pozyskać go bardzo późno, i zdumiewająco mało, ograniczając jak tylko się da możliwość pozyskania go z polskich firm. Bardzo symptomatyczne. Kto w MON nam TO ROBI?? Świadomie i celowo?
oj tam zawsze niezadowoleni, przynajmniej laznie kupili w ekspresowym tempie
Inspektorat jest może na garnuszku „obcych”! Ewentualne niedopuszczenie polskich podmiotów i czas zrealizowania kontraktu to naprawdę kpina. Jeżeli ministerstwo nie wyciągnie z tego i wielu innych postępowań wniosków to będzie faktyczna wina PIS-u, jako partii rządzącej, chyba, że taka jest jej polityka, opóźnianie kontraktów i osłabianie zdolności militarnych. Polityka „malowanych chłopców” na defiladach i sypiących się muzealnych okrętów i np. Su-22 i Mig-29 oraz T-72 po malowaniu!
Widzę że za 10 lat (do 2030) będziemy potęgą w Europie....
Czas dostawy wygląda jak sabotaż
Armia się modernizuje w bardzo szybkim tempie, komedia. Tylko już nie ma kto jej szkokić i przekazywać wiedzy bo obecna generalicja jak to oni się nazywają to największa ciemnota wybrana z Armii a ludzie z wiedzą i doświadczeniem już mają dość głupoty i odchodzą.
najważniejsze że jest WOT i śpiewające ławeczki, a bezpieczeństwo zapewni nam największa w Europie armia kapelanów
widelce i noże dostarczają po 5 latach ? anici do szycia po 3 ??? a ile czekają na skarpety dla wojska od zamówienia 7 lat ?
za osiem lat stacje będą zagłuszać siebie same
Tyle że skoro jest napisane "do momentu zakończenia dostaw może bowiem upłynąć nawet ponad osiem lat (do 100 miesięcy)" a dostawa dotyczy 12 stacji (systemów) to możemy sobie wyobrazić że jest dostarczany jeden zestaw co 8 miesięcy.
Czy wojskowi z IU maja etaty w armi polowej na czas wojny?
Prosty układ! Dostawa sprzętu za 9 lat a więc wypłata wynagrodzenia dla urzędnika podejmującego taką decyzję również za 9 lat po dokonaniu zakupów i dostawie urządzeń.
8 czy aż 9 lat??? Gdzie prokurator wojskowy? Przecież to ewidentne działanie na szkodę polskiej obronności! A tak na poważnie, to dowód na istnienie w WP sił świadomie i celowo sabotujących modernizację WP. Dzięki tak "skonstruowanemu" programowi, aż przez 8 lub nawet więcej lat WP na pewno NIE dostanie żadnej stacji zakłócania WRE, ale ci którzy tworzyli te wymagania, będą mogli publicznie acz fałszywie twierdzić , że "MON intensywnie pracuje nad wprowadzeniem najnowszego wyposażenia wojskowego"!! W ten oto prosty sposób, ktoś legalnie zablokował wprowadzenie nowoczesnych stacji zakłócających do WP. I to zatwierdził Błaszczak? Zwariował? Wiecie już dlaczego do Ottokara wybrano tak skomplikowane wymagania? Żeby nie dało się przez wiele lat żadnego niszczyciela wprowadzić do wojska. Będzie opracowywany... wiecznie!! I nigdy żaden nie zostanie kupiony. "Głupiego" Baobaba MON "opracowuje" już od 2005, i wciąż bezskutecznie, ha ha ha!!
Przebisnieg jest właśnie modernizowany
Kolejny żarcik?
raczej farsa :(
niech dostarczą za 10 , będą nowsze od tych za 9.
Chyba jednak nie zachodzi tu opisana w artykule sytuacja niemożności startu w przetargu polskich firm ponieważ np. radiostacja czy radar też jest urządzeniem nadawczo-odbiorczym a napisano w SIWZ „minimum pięciu urządzeń nadawczych lub nadawczo odbiorczych lub zakłócających". Ale pewnie trzeba o czymś pisać...
Czemu pomijasz warunek "O wartosci minimum 10 mln..."? Przecież to wyklucza właśnie mniejsze urządzenia. Czytasz wybiórczo?
Za 9 lat przedmiot dostawy może zostać dostarczony bezpośrednio do muzeum. Wszelkie komentarze są po prostu zbędne.
zapętlonej Polsce przez technokratów w mundurach realizujący politykę mniemanologi stosowanej zostaje tylko sprawdzony chałupniczy schemat ...a mianowicie tak jak 1920 roku podczas wojny z bolszewikami nadawanie przez radiostacje sentencji z Pisma Świętego ...wróg zostanie zakłócony a kto wie może po tak misjonarskich audycjach wróg się nawróci i przejdzie na naszą stronę
No i niech ktokolwiek poda mi choć jeden dowód na to, że to nie jest sabotaż IU, w którym prawdopodobnie siedzą szpiedzy wrogich nam państw !
Już dawno ktoś powiedział, że dzisiejszy MON przygotowuje armię na poprzednią wojnę. Te wymagania techniczne są już dziś mało aktualne, a za osiem lat...?
Trudno nie odnieść wrażenia, że ktoś w IU nie odwala kreciej roboty na rzecz albo z góry upatrzonego dostawcy, albo wroga. Tymczasem, tak istotne elementy uzbrojenia z punktu widzenia współczesnego pola walki jak systemy WRE, powinny być dostarczane "na wczoraj" i u rodzimych dostawców!
Kaktus Hahahaha Konkurs inspektorat uzbrojenia na najgłupszy pomysł
Hmmm ... wydaje się, że mamy w sferze zarządzania SZRP spory problem. Ponieważ dynamika rewolucji technologicznej i wyścigu zbrojeń w dziedzinie projektowania systemów walki radioelektronicznej. Sprawia, że dyskutowana obecnie koncepcja stacji zakłócających dla SZRP, za 8 lat będzie już ... kompletnie przestarzała. O ile gestor zamówienia, w ramach specyfikacji, nie dookreśli żądania wobec producenta, zapewnienia systemom zakłócającym możliwości systematycznej modernizacji w oparciu o najnowocześniejsze rozwiązania w zakresie technologii wykorzystywanych w systemach wre/ews. W innym przypadku mamy do czynienia z klasycznym humbugiem.
no chyba, że specjalnie robi się przetarg na zakup "Poloneza" by za dwa lata mieć pretekst do jego anulowania jako koncepcji nieprzystającej do współczesnego pola walki. pieniądze zostaną w budżecie, ruszy nowy przetarg, nie będzie żadnych konsekwencji, a premie i nagrody będą wypłacane normalnym torem
Mam nadzieję że jeden podmiot zostanie dopuszczony. Wtedy będziemy wiedzieć kto podyktował warunki dopuszczające postępowania.
Nieprzejrzyste i dziwne wymogi przetargów to silna przesłanka by sądzić, że próbuje się sprawę ustawić pod konkretnego oferenta/sprzęt.
Ktoś w MON ewidentnie sabotuje zakupy dla wojska. 8 lat na dostawę, to przecież w dobie WRE, to już będą zabytki.
Za 5 lat sie projekt anuluje i rozpisze dialog techniczny w sprawie nowego zamowienia za kolejne 15 lat
Takie opisywanie przetargów wskazuje na ustawkę. Prawdopodobnie wybrany dostawca ma zajęte linie produkcyjne i długie terminy realizacji. Dlatego te 9 lat na dostawę. Przecież ten MON i ten rząd tak bardzo kocha polskie fabryki i polskich producentów. Przynajmniej w deklaracjach.
I jak? Dalej są tacy co twierdzą że to wcale nie jest sabotaż?
Putin to ma układy. Jednego swojego generała nawet do naszego Sztabu Generalnego wsadził. Jeśli komuś czegoś zazdroszczę to Rosjanom skuteczności.
Za 9 lat to inni opanują teleportacje czyli przesyłanie przedmiotów materialnych na odległość za pomocą nauk fizycznych.
Co tam 9 lat najważniejsze, że kupiliśmy specjalistyczne pojazdy dla geodetów. Polska jest bezpieczna. 18 lat budowaliśmy korwetę i wybudowaliśmy patrolowiec, a wy się tam przejmujecie, że 9 lat dla jakiś tam zakłóceń.
Serbowie w czasie wojny w ramach zagłuszaczy stosowali kuchenki mikrofalowe. Pocisk za 200 tys. dolarów trafiał starą mikrofalę wartą 20. Czy tak ciężko jest zrobić coś podobnego u nas? Wziąć bebchy mikrofali, trcohę przerobić i mamy elegancką stację zagłuszania za 100 zł.
A czy kuchenka gazowa też da radę?
Owszem zarekwirowali kuchenki swoim rodakom i owszem coś tam próbowali emitować. Ale efekty takich działań są słabe. Kuchenki działają w paśmie ISM przeznaczonym do zastosowań cywilnych i nie można przestroić ich magnetronów na inne pasmo bo te zależy od fizycznej budowy magnetronu. W dodatku to zupełnie nie te zakresy mocowe co w radarach. Bardzo wątpię aby nawet te HARMy w pierwszych wersjach z lat 90tych się na to dawały nabierać a co dopiero ich dzisiejsze odmiany.
Wxtern, ja to wiem ale moja kiepska kopia jak widac nie:)) I wypisuje to pod róznymi nickami od dawna:)
mikrofalówka działa na wąskim paśmie potrzebnym do zagotowania wody. Tym samym zagłusza tylko to pasmo. Co z innymi pasmami ? Do ściągania rakiet na siebie jest dobra. Tylko czy rakiety będą tak głupie i nie będą rozróżniały fal radarów od fal mikrofalowych użytych przez Serbów ? Twój pomysł jest dobry pod warunkiem, że takich mikrofalówek wojskowych dedykowanych zrobimy 10 000 i każda partia 100 będzie pracować na innym wąskim paśmie , tak aby imitowały radary Osy, Himarsa, Patriota, Białej, Zsu 23-4 itd.
U nas mogą sprzedać MON-owi za 200 tysięcy dolarów zagłuszacz z bebechów od kuchenki za 20 dolarów. Z czego 100 tysięcy będzie warta certyfikacja, 10 tysięcy robocizna i 89980 łapówki dla spulkowników.
Oczywiście, że nie trudno. Pytanie po co? Czy ktokolwiek da nam za to jakiś bakszysz?
I ty naprawde wierzysz w te bajki co wypisuje moja keipska kopia??? Tylko współczuc:)