Reklama

Geopolityka

Siły specjalne USA szukają sojuszników w Libii

Fot. Wikimedia/Domena Publiczna/ليبي صح
Fot. Wikimedia/Domena Publiczna/ليبي صح

Zgodnie z informacjami podanymi przez „Washington Post”, żołnierze sił operacji specjalnych USA od końca 2015 roku stacjonują w dwóch wysuniętych placówkach w Libii. Ich zadaniem jest identyfikacja lokalnych partnerów, którzy udzielą im wsparcia w trakcie ofensywy przeciwko Daesh. 

Powołując się na przedstawicieli władz amerykańskich, gazeta podaje, że dwa pododdziały liczące łącznie poniżej 25 żołnierzy działają w pobliżu Misraty na zachodzie Libii i Bengazi na wschodzie. Szukają oni potencjalnych sojuszników wśród lokalnych zbrojnych frakcji i zbierają dane wywiadowcze na temat zagrożeń.

Według "Washington Post", umieszczenie niewielkiej grupy amerykańskiego personelu wojskowego w kraju pełnym zagrożeń odzwierciedla obawy administracji prezydenta Baracka Obamy dotyczące prężnie działającego, libijskiego odłamu Daesh i powszechne oczekiwania dotyczące rozszerzonej kampanii przeciwko islamistom. 

Czytaj też: Niemcy sfinansują zakup BWP dla Jordanii i Tunezji. Pomoc w ochronie granic

Jak czytamy w waszyngtońskim dzienniku, Pentagon od wielu miesięcy pracuje nad planami potencjalnych działań przeciwko tej organizacji, która ma co najmniej kilka tysięcy bojowników w nadmorskiej Syrcie i innych miejscach. Amerykański personel, o którego obecności wcześniej nie pisano, ma być oznaką przyspieszonych działań w kierunku kolejnej kampanii wojskowej w Libii.

Według przedstawicieli władz USA i Libii, oprócz amerykańskich "oddziałów kontaktowych" w tych samych rejonach działają "elitarne siły sojusznicze z Francji i innych krajów europejskich". Amerykańscy żołnierze zaczęli przyjeżdżać do Libi wiosną ubiegłego roku, a swoje placówki uruchomili sześć miesięcy później. Dbają oni o relacje z ugrupowaniami zbrojnymi, które koncentrują się w związku z możliwą ofensywą na bastion IS w Syrcie.

Więcej Amerykanów w Libii?

Rzecznik Pentagonu Peter Cook odmówił przekazania szczegółowych informacji na temat sił USA w Libii, ale przyznał, że amerykański personel wojskowy okresowo spotykał się z różnymi Libijczykami, "by pomóc im ponownie stworzyć bezpieczną atmosferę" w kraju. Wysiłki te są częścią szerszej strategii administracji Obamy, by zwaśnione libijskie milicje zbliżyły się do siebie i poparły kruchy rząd jedności narodowej, który według władz w Waszyngtonie byłby najlepszy do walki z IS. - Główną częścią misji w Libii jest ustalenie, które frakcje staną po stronie rządu jedności - wyjaśnia "Washington Post".

Od 2014 roku Libia jest sceną rywalizacji dwóch zwalczających się obozów politycznych na wschodzie i zachodzie. Administracja Obamy i jej europejscy sojusznicy mają jednak nadzieję, że rząd jedności, który powstał po rozmowach pokojowych pod auspicjami ONZ, przyczyni się do zakończenia podziału Libii. To właśnie ten podział umożliwił ekstremistom rozwój działalności i pogrążył kraj w kryzysie gospodarczym.

Według "Washington Post", żołnierze oceniają też czy sytuacja w państwie jest na tyle bezpieczna, aby USA mogły przysłać tam dodatkowy personel - jeśli zapadnie decyzja o większej amerykańskiej misji. Jeśli Biały Dom zgodzi się na szerszą kampanię w Libii, to oczekuje się, że jej skala będzie mniejsza niż skala amerykańskich operacji w Iraku i Syrii - pisze dziennik i przypomina, że w Iraku stacjonuje ponad 5 tys. wojskowych USA oraz że Obama ostatnio rozszerzył działalność żołnierzy sił operacji specjalnych w Syrii.

Chociaż libijski odłam IS jest mniejszy niż iracki czy syryjski, to organizacja wykorzystuje w Libii taką samą taktykę jak w innych krajach, która polega m.in. na organizacja zbiorowych egzekucji.

Od końca 2015 roku USA przeprowadziły dwa naloty przeciwko celom IS w Libii. Przedstawiciele Pentagonu twierdzą, że zidentyfikowano też inne potencjalne cele, które mogą być zaatakowane, jeśli dojdzie do bardziej trwałej operacji w tym kraju.

PAP - mini

Reklama

Komentarze (5)

  1. kobuz#

    Tja i nowy minister spraw zagranicznych już zapowiada pomoc wojskowa z "sojusznikiem". Dwa okręty MW (tzn całych sil morskich) i ze dwa F-16. Na trzęsienie ziemi w Warszawie, czy innym dużym mieście w Polsce, nie będzie trzeba długo czekać.

  2. kbk

    Po raz kolejny naprawianie własnych błędów tak żeby nigdy nie naprawić (irak, afganistan) i wbijanie śrub gwoździem. Nie widze dużej przyszłości w scalaniu tego kraju na powrót przez autorów jego upadku.

  3. libijczyk od 40lat w POLSCE

    Oj nie udał im się zamach na kaddafiego - czego jesteśmy świadkami wojny wewnątrz Libii. Taki piękny kraj i tak go rozwalić - ale to specjalność ameryki ?

    1. Ewa G.

      Co ma wspólnego z USA obalenie Kadafiego?

  4. Riddler

    Ale po co szukać? Wystarczy im zapłacić, a będę mieli swoją umiarkowaną opozycję. Przynajmniej tak długo, jak będą ich opłacać.

  5. magazynier

    Koniecznie do tej dyplomacji potrzebny jest ambasador! Doda to wagi rozmowom na wysokim szczeblu.

Reklama