Reklama

Technologie

„Piorun” ma szansę być polskim przebojem eksportowym [WIDEO]

Przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy „Piorun”. Fot. M.Dura
Przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy „Piorun”. Fot. M.Dura

Przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy „Piorun” jest w tej chwili najlepszym rozwiązaniem w swojej klasie dostępnym dla państw NATO i prawdopodobnie najlepszym w ogóle na świecie. Jednak by ten zestaw stał się rzeczywiście przebojem eksportowym i wszedł na wyposażenie armii natowskich, trzeba odpowiednio zaangażować się w jego promocję.

„Piorun” to najnowszy, przenośny, przeciwlotniczy zestaw rakietowy (PPZR) produkowany przez Mesko. Jest to rozwiązanie opracowane na bazie PPZR „Grom”. Ten ostatni zestaw był nie tylko wprowadzony do Sił Zbrojnych RP, ale również z powodzeniem sprawdzony w czasie działań bojowych w Gruzji.

To właśnie wtedy polskie rakiety przeciwlotnicze bardzo krótkiego zasięgu zmusiły rosyjskie lotnictwo do latania na wyższych pułapach, utrudniając bezpośrednie wsparcie lotnicze dla wojsk działających na lądzie. Według danych uzyskanych z Gruzji, „Gromami” trafiono w sumie dziewięć statków powietrznych wykorzystywanych przez Rosjan. Analiza zapisów rejestratora w poszczególnych wyrzutniach wykazała jednak, że w sumie odpalono piętnaście rakiet z czego trzynaście w warunkach pozwalających na zestrzelenie celu. Należy zauważyć, że operatorzy przeszli jedynie krótkie przeszkolenie obsługi tego sprzętu.

Trudno jest nawet oszacować, o ile te straty byłyby większe, gdyby wtedy zastosowano obecnie produkowane PZPR „Piorun”. Są one bowiem lepsze od „Gromów”.  Przewyższają je zarówno parametrami taktyczno-technicznymi, skutecznością jak i funkcjonalnością.

Zestawy szkolno-treningowe rakiet „Grom” typu UST-1 mogą być wykorzystane również jako element reklamujący polskie rozwiązanie na międzynarodowych targach. Fot. M.Dura
Zestawy szkolno-treningowe rakiet „Grom” typu UST-1 mogą być wykorzystane również jako element reklamujący polskie rozwiązanie na międzynarodowych targach. Fot. M.Dura

„Piorun” - najlepszy MANPADS na świecie

Z ujawnionych parametrów przenośnych, przeciwlotniczych zestawów rakietowych klasy MANPADS (man-portable air-defence system) wynika wyraźnie, że polski „Piorun” jest najlepszym systemem tej klasy na świecie. W tyle pozostaje najprawdopodobniej nawet najnowszy, rosyjski MANPADS typu 9K333 „Wierba” (na pewno jeżeli chodzi o pułap i zasięg). Ten ostatni nadal nie jest masowo wprowadzany do sił zbrojnych Rosji. W zamian za to kontynuuje się rozwój i produkcję starszych zestawów rodziny „Igła”.

image
Z dostępnych parametrów najnowszego, rosyjskiego, przenośnego, przeciwlotniczego zestawu rakietowego 9K333 „Wierba” wynika, że jest on gorszy pod względem zasięgu i pułapu od zestawu „Piorun”. Fot. https//www.kbm.ru

Najłatwiej jest porównać „Pioruna” do stosunkowo dobrze znanej rakiety amerykańskiego zestawu FIM-92 „Stinger” lub do jeszcze wykorzystywanego w krajach NATO wschodniej flanki ex. rosyjskiego systemu „Igła”. Przede wszystkim polski zestaw ma większą skuteczność, o czym można się było naocznie przekonać 17 czerwca 2019 r. podczas ćwiczeń „Tobruq Legacy-19” na Centralnym Poligonie Sił Powietrznych w Ustce. Z obserwowanych przez dziennikarzy strzelań wynikało, że skuteczność zestawów MANPADS: „Igła” i „Stinger” (celność oraz prawidłowe działanie) była nie większa niż 70%. Odnosi się to także do zestawów samobieżnych Avenger.

Podczas ćwiczeń „Tobruq Legacy-19” w czerwcu 2019 r. na Centralnym Poligonie Sił Powietrznych w Ustce skuteczność zestawów MANPADS: „Igła” i „Stinger” (celność oraz prawidłowe działanie) była nie większa niż 70%. Fot. M.Dura
Podczas ćwiczeń „Tobruq Legacy-19” w czerwcu 2019 r. na Centralnym Poligonie Sił Powietrznych w Ustce skuteczność zestawów MANPADS: „Igła” i „Stinger” (celność oraz prawidłowe działanie) była nie większa niż 70%. Fot. M.Dura

Tymczasem w ciągu ostatnich kilkunastu miesiącu przeprowadzono dziesięć faktycznych strzelań polskich zestawów MANPADS „Piorun” (podczas prób zakładowych i odbiorczych), które wykazały się stuprocentową skutecznością. Co więcej testy były prowadzone w o wiele trudniejszych warunkach niż panowały w Ustce, w tym w nocy i przy zamgleniu.

Przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy „Piorun”. Fot. M.Dura
Przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy „Piorun”. Fot. M.Dura

Istotne znaczenie ma zastosowanie w „Piorunie” nowego rodzaju głowicy naprowadzającej produkowanej przez Telesystem-Mesko, która nie jest oparta o fotorezystory chłodzone azotem (jak w PPZR „Grom”), ale o fotodiody, chłodzone na nowej zasadzie. Dzięki temu poprawiła się nie tylko czułość układu, ale również wydłużył się czas jego działania (do szesnastu sekund). A to automatycznie przełożyło się na zwiększenie zasięgu do ponad 6 km (pocisk jest bowiem skuteczny do tego momentu, gdy jest chłodzony jego fotodetektor).

Przy zbliżeniu rakieta ma więc tak naprawdę możliwość zwalczania zbliżających się celów powietrznych, wykrytych nawet w odległości powyżej 12 km, które lecąc z prędkością około 400 m/s pokonają w ciągu szesnastu sekund 6,4 km. Głowica jest bowiem tak czuła, że „widzi” cel już na takim zasięgu, a system tak przelicza czas startu, by dolatujący obiekt wleciał w maksymalny zasięg działania głowicy rakiety. Oczywiście im „zimniejszy” obiekt, tym trudniej jest wykryć go przez system naprowadzania. Jednak badania wykazały, że nawet w przypadku śmigłowca widzianego z przodu może on być atakowany z odległości 4-6 km w zależności od wielkości śmigłowca.

Ponadto, polskie zestawy przeciwlotnicze mają sprawdzoną zdolność do zwalczania celów na bardzo niskich wysokościach, nawet rzędu 10 m, co zostało potwierdzone strzelaniami próbnymi. Mogą więc zwalczać śmigłowce poruszające się tuż nad ziemią. Istotna jest też skuteczność rażenia.

 Polskie zestawy „Piorun” mają trzy rodzaje zapalników

  • Zapalnik zbliżeniowy - działający w niewielkiej odległości od celu dla zapewnienia skutecznego rażenia;
  • Zapalnik uderzeniowy, który ma zwłokę po to, by rakieta przeszła przez pierwszą płaszczyznę i wprowadziła ładunek wybuchowy do środka;
  • Zapalnik na prądy wirowe - natychmiastowy (działa jeżeli głowica przechodzi przez metal i dostaje się do środka – np. statku powietrznego).

Wartości tych zapalników są dobierane automatycznie przez zestaw w zależności od trybu ataku (pościg, zbliżenie i cel nieruchomy). Inne są bowiem wtedy prędkości ataku i dynamika manewrów. Parametry te wraz z programem są ustawiane przez operatora specjalnym przełącznikiem na mechanizmie startowym, który tuż przed odpaleniem rakiety ustawia tryb ataku („pościg” czy „spotkanie”).

W trakcie prowadzonych testów, praktycznie przy każdej próbie rakiet „Piorun”, któryś z tych zapalników zadziałał (co oznacza stuprocentową skuteczność) doprowadzając do bezpośredniego trafienia nawet bardzo małych i szybkich obiektów powietrznych. A były nimi m.in.: imitator celu powietrznego MJ-7 Szogun (systemu Vermin), a więc niewielki (rozpiętość skrzydeł 3,16 m, długość 1,97 m. i waga około 30 kg), bezzałogowy samolot o prędkości do 250 km/h oraz cel ICP-89, który sam jest rakietą, o średnicy poniżej 6 cm i długości 110,5 cm - mniejszej niż „Grom”/”Piorun” oraz prędkości około 290 m/s.

Przy strzelaniu do tych niewielkich i szybkich obiektów pociski „Piorun” trafiały bezpośrednio lub zadziałał zapalnik zbliżeniowy. 

PPZR „Piorun” okazał się skuteczny nawet przeciwko tak niewielkim obiektom jak imitator celu powietrznego MJ-7 Szogun (systemu Vermin). Fot. M.Dura
PPZR „Piorun” okazał się skuteczny nawet przeciwko tak niewielkim obiektom jak imitator celu powietrznego MJ-7 Szogun (systemu Vermin). Fot. M.Dura

O wartości polskich zestawów „Piorun” świadczy również udowodniona w czasie testów ich odporność na nowoczesne środki i systemy zakłócające głowic pocisków naprowadzanych w podczerwieni, a więc flary i pułapki termiczne. Sprawdzano to m.in. odpalając takie flary z wyrzutni umieszczonych na tarczach stacjonarnych, ustawionych na wysokości 10 m i atakowanych przez „Pioruny”. Jest to widoczne w jednej z ostatnich scen w prezentowanym w tym artykule filmie udostępnionym przez  MESKO.

Odpalenie rac przez statek powietrzny nie uchroni go więc przed trafieniem polskimi zestawami MANPADS. Osiągnięto to przede wszystkim dzięki zwiększeniu dynamiki układów odbiorczych. Użycie systemu naprowadzania na podczerwień niesie ze sobą ryzyko nasycenia. W takiej sytuacji nie można rozróżnić, co jest celem, a co flarą/flarami. Dzięki zwiększeniu dynamiki, układ „Pioruna” się nie nasyca nawet, jeżeli zostaną użyte bardzo silne pułapki termiczne.

Pomogło w tym zastosowanie w głowicy śledzącej fotodiody z której sygnał od razu jest przetworzony do postaci cyfrowej, przesyłany do głowicy, gdzie m.in. jest poprawiany stosunek sygnał-szum. Pomocą jest nawet nowy sposób zasilania elektrycznego układu. Każde źródło ciepła jest dodatkowo analizowane, dzięki czemu wiadomo, co jest celem, a co nagle pojawiającymi się flarami. Stosuje się przy tym kilka rodzajów selekcji poprzez analizę: spektralną, położeniową, momentu wystąpienia i wzajemnej prędkości (rozróżnianie są źródła ciepła które hamują).

Ważne są również zalety eksploatacyjne zestawów „Piorun”: w tym zastosowanie celownika termowizyjnego (ułatwiającego strzelanie w nocy) oraz cyfrowego mechanizmu startowego z rejestratorem (pozwalającym na odtworzenie sekwencji strzelania). Zestaw dysponuje też układem autoryzacji, nie pozwalającym na użycie zestawu przez osoby niepowołane.

 Jeżeli jest taki dobry to dlaczego się go nie eksportuje?

Przeciwnicy sprzedaży polskich MANPADS za granicę wskazują najczęściej na trzy przeszkody: wady „wieku dziecięcego” polskich rakiet, umowy międzynarodowe ograniczające handel bronią oraz priorytetowe potrzeby polskiej armii. W rzeczywistości z formalnego punktu widzenia nie ma żadnych przeciwskazań, by rozpocząć eksport zestawów przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych „Piorun” do innych krajów NATO.

Barierą ograniczającą możliwość eksportowania nie są na pewno umowy międzynarodowe. Polska jest oczywiście sygnatariuszem porozumienia z Wassenaar z grudnia 1995 roku w sprawie kontroli eksportu broni konwencjonalnej oraz towarów i technologii podwójnego zastosowania. Porozumienie to nie zabrania jednak eksportowania uzbrojenia, ale „zostało ustanowione w celu przyczynienia się do bezpieczeństwa i stabilności regionalnej i międzynarodowej poprzez promowanie przejrzystości i większej odpowiedzialności w zakresie transferu broni konwencjonalnej oraz towarów i technologii podwójnego zastosowania…”.

image
Przenośny, przeciwlotniczy zestaw rakietowy „Stinger”. Fot. M.Dura

Jego celem jest więc rzeczywiście ograniczenie dostępu na rynku broni (m.in. do zestawów klasy MANPADS) ale tylko dla krajów „zbójeckich” i upadłych, dla terrorystów, organizacji przestępczych oraz osób niepoczytalnych. W żadnym przypadku porozumienie to nie dotyczy jednak państw NATO, które mają uzbrojenie pod pełną kontrolą. Polska eksportuje zresztą zestawy Grom na Litwę, ponad 100 rakiet tego typu trafiło też do USA w celu prowadzeniu badań.

Trudno też zgodzić się z tezą, że na razie nie można eksportować „Piorunów” ponieważ najważniejsze są dostawy dla polskiej armii. To, że Wojsko Polskie zamówiło dużą partię zestawów „Piorun” nie oznacza bowiem wcale wykorzystania pełnych możliwości produkcyjnych polskiego przemysłu. Prawda jest taka, że obecna produkcja przy odpowiednich inwestycjach mogłaby zostać zwiększona i to ponad dziesięciokrotnie. Polski przemysł jest więc w stanie zapewnić dostawy nawet do wszystkich państw NATO, zwiększając skuteczność ich bezpośredniej obrony przeciwlotniczej.

Oczywiście sprzedaż zestawów „Piorun” za granicę wymaga zgody polskich sił zbrojnych, które są właścicielem praw i dokumentacji technicznej. Jednak i z tym nie będzie problemu, ponieważ Wojsko Polskie powinno być zainteresowane dobrą kondycją naszych zakładów zbrojeniowych, które wspomagane środkami z eksportu mogłyby się samodzielnie utrzymać i podejmować dalsze prace rozwojowe, a więc dzięki temu oferować armii jeszcze lepsze rozwiązania. Dodatkowo uzbrojenie krajów natowskich w jak najlepszy sprzęt jest również ważne dla bezpieczeństwa Polski. Może się bowiem zdarzyć, że w naszym kraju pojawi się zagraniczna pomoc wojskowa i lepiej dla nas, żeby była ona z jak najlepszym sprzętem (a do takiego zalicza się polskie MANPADS-y).

W przypadku państw będących członkami NATO nie powinno się też mówić o konieczności ograniczania eksportu „wrażliwych technologii obronnych”. Trzeba bowiem pamiętać, że my również chcemy, by przekazywano nam najnowsze rozwiązania – i najczęściej je otrzymujemy, czego przykładem są np. norweskie rakiety przeciwokrętowe NSM, szwedzkie rakiety przeciwokrętowe RBS-15 Mk3 i radary Sea Giraffe oraz amerykańskie: rakiety przeciwlotnicze PAC-3 MSE, system dowodzenia IBCS, lądowe zestawy rakietowe HIMARS czy samoloty F-35.

Jak z „Pioruna” zrobić produkt eksportowy?

Najważniejszy w tym wszystkim jest marketing: i to zarówno handlowy, jak i polityczny. Polska Grupa Zbrojeniowa powinna otrzymać pomoc w tym względzie sama reklamując „Pioruna”, jak również być w tym wspomagana przez władze wojskowe i polityczne.

O tym, że ta pomoc jest niezbędna może świadczyć przetarg prowadzony w Finlandii w 2015 r. na nowe rakiety klasy MANPADS. Przebadano wtedy rakiety „Grom”, „Stinger” i rosyjską „Igłę”. Finowie jednak po przeprowadzeniu testów utajnili wyniki, unieważnili postępowanie i kupili rakiety amerykańskie w ramach umowy międzyrządowej. Oznacza to prawdopodobnie, że Amerykanie nie wygrali przetargu, a według nieoficjalnych informacji najlepsze okazały się polskie pociski. Dowodem na to może być fakt, że kilka miesięcy później strona amerykańska rozpoczęła negocjacje w sprawie pozyskania „Gromów”. Ostatecznie Amerykanie kupili najpierw 40 sztuk polskich PPZR, później kolejne 40 sztuk i obecnie trzecią taką samą partię.

By zmienić tą sytuację, w pierwszej kolejności konieczne jest wyjście z polskimi MANPADS poza Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego w Kielcach. Zestaw „Piorun” powinien zacząć być bowiem prezentowany również wszystkim na zagranicznych targach militarnych (np. DSEI w Londynie, Eurosatory w Paryżu, Euronaval w Paryżu) i to z odpowiednią oprawą medialną.

Sposób prezentowania PPZR „Grom” w czasie międzynarodowych targów uzbrojenia Eurosatory 2018 w Paryżu w czerwcu 2018 r. Fot. M.Dura
Sposób prezentowania PPZR „Grom” w czasie międzynarodowych targów uzbrojenia Eurosatory 2018 w Paryżu w czerwcu 2018 r. Fot. M.Dura
Sposób prezentowania PPZR „Piorun” w czasie Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach na początku września 2018 r. Fot. M.Dura
Sposób prezentowania PPZR „Piorun” w czasie Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach na początku września 2018 r. Fot. M.Dura

Nie chodzi przy tym tylko o pokazywanie „Piorunów” w gablotach, ale o ich udostępnienie dla odwiedzających targi w taki sposób, by od razu zainteresowali się polskim rozwiązaniem. Pierwszym krokiem jest zmontowanie filmu z kilkudziesięciu już przeprowadzonych strzelań, które „atakowałyby” gości polskiego stoiska np. z wielkiego monitora i wzbudzały automatycznie ich zainteresowanie. Prace w tej sprawie już zostały podjęte w MESKO i jeden z takich materiałów wideo jako pierwsi prezentujemy.

W czasie targów należałoby również okresowo prowadzić prezentacje, na które powinni być zapraszani przede wszystkim dziennikarze branżowi oraz zagraniczni wojskowi. Przydatna w tego rodzaju działaniach byłaby pomoc polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej poprzez czasowe udostępnienie trenażerów i operatorów „Gromów”/„Piorunów”.

Jaki to może przynieść efekt można się było przekonać podczas pokazów organizowanych przez jednostki wojskowe dla ludności cywilnej z okazji różnych świąt państwowych. Jeżeli żołnierze mogli tam prezentować tłumom ludzi w działaniu zestawy „Grom” wykorzystując trenażery, to nic nie stoi na przeszkodzie, by taki sam pokaz zorganizować na międzynarodowych targach. Położenie rakiety na ramieniu i zweryfikowanie na własne oczy, że system działa jest o wiele lepszym argumentem, niż nawet najlepiej wydrukowane foldery.

image
Zestawy szkolno-treningowe rakiet „Grom” zawsze cieszą się ogromnym zainteresowaniem wśród gości w czasie różnego rodzaju świąt państwowych i można to wykorzystać również w czasie międzynarodowych targów. Fot. M.Dura

Nie będzie to zresztą działanie odosobnione, ponieważ na świecie bardzo wiele firm korzysta z pomocy sił zbrojnych państw, z których pochodzą. Na poszczególnych stanowiskach wystawienniczych można więc porozmawiać z czynnymi lub byłymi żołnierzami, którzy jako użytkownicy są najlepiej przygotowani na udzielenie jak największej ilości informacji, potwierdzając: czy i jak działa dany system.

Wojsko mogłoby również zmienić sposób prowadzenia prób zestawów „Piorun”, organizując je w czasie międzynarodowych manewrów lub zapraszając na nie delegacje specjalistów zagranicznych. W ten prosty sposób można by udowodnić, jak skuteczne są polskie MANPADS-y, jednocześnie potwierdzając, że są one dostępne na eksport.

Przykładem wydarzenia, w trakcie którego można było zaprezentować Pioruny były wspomniane już manewry „Tobruq Legacy-19” w Ustce w czerwcu 2019 r. To właśnie wtedy można było w obecności specjalistów od obrony przeciwlotniczej z kilkunastu państw skonfrontować polskie rozwiązania ze sprzętem wykorzystywanym przez inne państwa NATO. Sukces byłby praktycznie pewny biorąc pod uwagę, że polskie rakiety „Piorun” w czasie prób były wykorzystywane m.in. do zwalczania tak wymagających celów jak rakiety ICP-89. Tymczasem żołnierze słowaccy, węgierscy i rumuńscy z gorszą skutecznością strzelali do wolno opadającej na spadochronie zapalonej racy, natomiast Amerykanie niszczyli małe drony, zdalnie sterowane radiowo.

Pomocą dla Polskiej Grupy Zbrojeniowej mogłoby też być odpowiednie prowadzenie negocjacji przy zakupach uzbrojenia przez MON i Siły Zbrojne RP. Być może warto prowadzić negocjacje w sprawie zakupów uzbrojenia oferując „wymianę” kontraktów, tak aby partner zagraniczny kupował polski sprzęt (oczywiście pod warunkiem, że polski system zostanie po badaniach określony jako najlepszy). Jeżeli więc „Piorun” jest lepszy od zestawów „Stinger” (a najprawdopodobniej jest) to Polska, jako sojusznik i równorzędny partner powinna domagać się wzięcia go również pod uwagę w dostawach dla amerykańskiej armii.

Oczywiście może to wymagać np. przeniesienia części produkcji do Stanów Zjednoczonych, ale jak się okazuje jest to możliwe i opłacalne. W taki sposób szwedzkie (w więc nie natowskie) radary Sea Giraffe są produkowane jako AN/SPS-77 w zakładach w Syracuse w USA (m.in. dla okrętów do działań przybrzeżnych LCS typu Independence), norweskie rakiety przeciwokrętowe NSM mogą być produkowane w koncernie Raytheon, a kutry patrolowe Sentinel dla amerykańskiej Straży Przybrzeżnej są produkowane na licencji holenderskiej grupy stoczniowej Damen w stoczni Bollinger Shipyard. Docelowo ma być ich nawet 58 sztuk.

Jeżeli więc – przykładowo – koncern Lockheed Martin będzie nam dostarczał rakiety przeciwlotnicze PAC-3 MSE dla systemu Patriot w ramach programu „Wisła” to aż dziw bierze, że przy okazji nie starano się by ten koncern (lub inny) nie reprezentował interesów spółki Mesko (i ogólnie PGZ) na rynku amerykańskim.

image
Holenderski, mobilny system przeciwlotniczy bardzo krótkiego zasięgu zamontowany na podwoziu taktycznego pojazdu kołowego Fennek, jak na razie jest oparty o starą wersję rakiet „Stinger”, a mógłby bez problemu wykorzystywać polskie rakiety „Piorun”. Fot. M.Dura

Wtedy polskie rozwiązanie byłoby np. rozpatrywane przy opracowywania dla US Army mobilnych zestawach krótkiego zasięgu IM-SHORAD (Initial Maneuver-Short Range Air Defense) na kołowych transporterach opancerzonych Stryker A1. Tymczasem jak na razie w zestawach IM-SHORAD planuje się zastosowanie rakiet przeciwlotniczych „Stinger”, które są starszą konstrukcją i odbiegają od Piorunów pod względem poszczególnych parametrów. Trzeba też pamiętać, że Amerykanie potrafili wybrać w tym samym projekcie elementy zagraniczne - izraelskie radary firmy RADA.

 Tymczasem jak na razie jedynymi państwami NATO, które zakupiły rakiety „Grom” są Stany Zjednoczone (120 zestawów dla prób) i Litwa. Sytuacja jest o tyle dziwna, że nie ma w tej chwili na rynku niczego, co byłoby lepsze od polskich rozwiązań. Z logicznego punktu widzenia naturalną decyzja NATO powinno być więc dostarczanie do wojsk tego co najlepsze, a co dodatkowo jest również stosunkowo tanie. Tak się jednak nie dzieje.

Polskie przenośne zestawy przeciwlotnicze mogą stać się hitem eksportowym, ale potrzebują odpowiedniej promocji. Sprawa jest poważna, ponieważ chodzi o przyszłość spółki Mesko ze Skarżysko-Kamiennej, Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowego Telesystem-Mesko z Warszawy oraz kilku innych ośrodków badawczo-naukowych biorących udział w opracowaniu i rozwijaniu polskich systemów MANPADS. Jak na razie brakuje odważnego, by stwierdzić, że zakupy ze strony polskiej armii nigdy nie będą na tyle wystarczające, by utrzymać polskie zakłady zbrojeniowe produkujące uzbrojenie przeciwlotnicze oraz by pozwolić im się w odpowiedni sposób rozwijać. Tymczasem brak zamówień eksportowych prędzej czy później zmusi do wyhamowania lub nawet zatrzymania produkcji, co spowoduje utratę specjalistów i zdolności do samodzielnego rozwijania się w tej dziedzinie. Konieczny jest więc eksport, który zabezpieczy utrzymanie zespołów badawczych nawet w bardzo niszowych specjalnościach, nie istniejących na rynku cywilnym.

Reklama

Komentarze (101)

  1. DIM1

    A PGZ wyprodukować może 1000 rocznie max. I ma już zamówienia od Wojska Polskiego ////////////////////// I co mi to przypomina ? Oto tuż po upadku junty, nastolatek, pojechałem pierwszy raz do Grecji. Miejscowi byli nas ciekawi: grecka młodzież od tamtych przegranych komunistów ? Dzieci pastuchów z gór, a tak ładnie mówią kilkoma językami ? ? Zapraszali na kawę, obejrzeć nas, podpytać... A ktoś w dużym salonie japońskich aut rolniczych, opowiedział mi wtedy, że właśnie Polacy wystawili w Salonikach, na targach swojego "Tarpana". Cena była niska, gabaryty ok, strzał wydawał się w Grecji w dziesiątkę ! Ale ! Oddajmy głos Grekowi. "Chciałem zamówić jakieś... no z 10 tysięcy sztuk. Wiesz co odpowiedzieli ? Że oni chętnie, ale po 50 sztuk rocznie. To po co w ogóle tu przyjeżdżali ? wystawiali się, nam też zawracali głowę... ? Wiesz, ci komuniści to jednak ludzie są bardzo niepoważni."

  2. arokey

    Wspaniały sprzęt, teraz potrzeba ludzi, którzy go sprzedadzą i wyprodukują w ilości 1 zestaw na drużynę dla PSZ.

    1. VIS

      Jeden zestaw na drużynę?? A kto to będzie dźwigał?

  3. konsul

    … i ile już sprzedaliśmy tych zestawów ? Kolejny "hit" ale tylko na papierze. Niestety przemysł w Polsce nie jest w stanie dostarczyć nawet na polskie strzelnice komercyjne amunicji wyprodukowanej w Polsce …

  4. freedie

    Wszelkie dyskusje dotyczące eksportu polskiej broni są bez sensu,a wszystko ,co mogłoby stanowić konkurencję dla USA jest objęte zakazem.Przecież po to jest Pani Ambasador,ąby tego dopilnować. Polandia ma kupować w USA wszystko,nieważne czy potrzebne i sensowne (vide F35).Jak myślicie - od kogo kupimy np.śmigłowce (o ile kupimy?) Przypomnijcie sobie - co mówił Macierewicz o zakupie używanego sprzętu USA i poczytajcie książki Antoniego Langera. Przy tych rządach tylko zakupy kroplówkowe bez offsetu,tylko żeby pokazać ludowi że zbroimy się wydając krocie za oceanem za parę sztuk sprzętu,który przy każdej naprawie trzeba będzie wysyłać do producenta,lub czekać na każdą część.

  5. MAZU

    Dalej patrzący - pełna zgoda, co więcej, jest to do zrobienia. Najszybsza możliwa konwersja to modyfikacja odrzutowca Flaris LAR01 na nosiciela 6-8 pocisków Piorun oraz radaru. Masa takiego "zestawu", uwzględniając masę kompozytowych kontenerów, to max. 200 kg. Z takim obciążeniem Flaris LAR01 ma zasięg ok. 2200 km przy prędkości 700 km/h i pułapie 14.000 m. Flaris LAR01 może startować z trawiastych małych lotnisk, zatem maleje ryzyka zniszczenia pasów startowych. Cena bazowego Flaris LAR01 to ok. 2 mln euro, plus 1 milion na modyfikację i 1 milion na 8 rakiet i radar. Zatem za 250 sztuk uzbrojonych odrzutowców zapłacimy ok. JEDNEGO MILIARDA EURO. Każdy z nich może również działać jako dron, w tym dron prowadzony "na smyczy" przez załogową (2 pilotów) wersję Flaris LAR01. Z DWA MILIADY EURO możemy mieć 500 takich UZBROJONYCH maszyn. Jest to zatem najtańszy sposób zbudowania skutecznej obrony przeciw lotniczej/rakietowej dla Polski. Szanowny Panie Ministrze Obrony Narodowej proszę przyjąć powyższą analizę w prezencie i dla naszego wspólnego polskiego dobra proszę ją zrealizować. Doinwestowanie polskiej firmy produkującej Flaris-a, poprzez zakup dużego pakietu akcji przez Skarb Państwa, pozwoli zrealizować ten projekt i zapewni bezpieczeństwo Polsce. Serdecznie pozdrawiam w imieniu 7M i własnym. M

    1. gnago

      W tym sęk że nie da się Łagodziński nie zgodzi się na nacjonalizację , bo oznaczałaby rzucanie kłód pod nogi. Nie wiemy czy ostatecznie dogadano się z Wiliamsem co do dostaw silnika FJ 33-5A bo były duże problemy z interwencją dyplomatyczną ze strony Polski i UE

  6. katzPodola

    Iran chętnie kupi

    1. gnago

      Weryfikacja w boju w Syrii i Jemenie oczywiście po stronie uciskanych zgodnie z hasłem: Za waszą i ..... .......

  7. gnago

    Jestem za jesli za zdobyta forsę będziemy mieli rakiety powietrze - powietrze o zasięgu tych 100 kilosów i odmianę z głowica radiolokacyjna bądź kombinowaną podczerwień radar czy ultrafiolet

  8. SamJo

    a jest wersja pioruna z głowicą naprowadzaną na radar przeciwnika ????

    1. MG

      Każdy obiekt może być celem. Zwłaszcza emitujący swoje sygnały

  9. plodkaż

    MAM PYTANIE dlaczego Gruzja nie chciała więcej naszych Gromów które miała okazję przetestować w warunkach bojowych ..... tylko kupiła Francuskie Mistrale. Prosiłbym o rzeczową odpowiedź .

    1. Roni

      Nie wiem czy odpowiem rzeczowo - Ale różne kontrakty załatwia się często kopertą pod stołem, zwłaszcza w krajach o nieugruntowanej demokracji i kontroli społecznej.

    2. Stefan

      Za przeproszeniem, ale kwestie klęsk powinny załatwiać dedykowane ku temu "służby". Domenę powinna mieć slużba obecnie zwana Strażą Pożarną. Jej kompetencje już teraz pozwalają na likwidację wielorakich skutków różnych klęsk i te kompetencje należy rozbudowywać. Używanie żołnierzy do takich działań, to "zapchajdziura" braku dofinansowania odpowiednich zdolności Straży. Już z samej struktury WOT wynika, że jej żołnierze, to rezydenci terenu ich działania. Zatem powołanie w gotowość bojową brygad z terenu klęski tylko spotęguje kryzys etatowy na tym terenie. Żołnierze będą robić za "łopaciarzy", zamiast wykonywać czynności w strukturze gospodarczej rejonu, podtrzymujac normalne jej funkcjonowanie. Nie jest to wiedzą tajemną i dlatego rozsądni ludzie proponują działania WOT pochodzących z sąsiednich rejonów, na których skutki klęski nie występują. Ogólnie: wykorzystanie WOT do działań poszukiwawczych i ratowniczych powinno nosić znamiona ćwiczeń, poprawiających komprtencje żołnierzy, ale nie może być tak, że poligon zastąpi działania wojenne. Takie podejście już na starcie stawia te wojska na przegranej pozycji: nie zastąpią Straży, Pogotowia, Obrony Cywilnej i Policji a utracą możliwości bojowe. WOT ma chronić przed ludźmi przyczyniajacymi się do klęsk a nie zwalczać ich skutki.

    3. Obserc

      Wojsko o podstawowym znaczeniu dla bezpieczeństwa W.Bryt ... Szwajcarii ... przez weekendowe witrynowe "elyty" jest deprecjonowane. Już dzieci wiedza ze w wypadku agresji z kierunku wschofniego jesteśmy skazani na wojnę partyzancką. Kto będzie w niej brał udział? Formoza? Raki? Cele ych komentarzy są czytelne. Bezrefleksyjnie przywalić w MON. Nic poza.

  10. waca

    Ale do tego potrzeba polskiego rzadu.

  11. wpmix

    Jak najszybciej wszystkie spółki uczestniczące w rozwoju i budowie Pioruna należy otoczyć ściślejszą osłoną SKW i ABW.

    1. fds

      Pewnie już chińczycy maja dokumentacje na serwerach

  12. karroryfer

    Sprzedawnie USA parti 40 sztuk nosi znamiona zgodny na szpiegostwo przemysłowe i rewerseengeniering. Nie możemy dawać się tak wykorzystywać !!!

    1. Badum tss!

      a co kiedy my kupujemy towar z półki? Sądzisz, że Polacy nie kopiują innych rozwiązań? Po prostu się do tego nie przyznajemy.

    2. Roman

      A może ilość potrzebna do solidnego przetestowania?

  13. Covax

    Taka ciekawostka, ORP Kaszub najprawdopodobniej ( 98%) właśnie testuje POPRAD-M.

    1. gru filia

      Co pan mówisz? jakies gridy mozna prosic?

    2. Ja

      Nie testuje.

  14. Mesko Man

    Mesko i Piorun Damy radę po 35mln pln inwestycji w park maszynowy i kadrę

  15. Jaksar

    A czy kraje o wysoko rozwiniętym przemyśle zbrojeniowym jak USA zakupu ja ograniczona ilość Piorunów nie dla testu skuteczności ale po to by skopiować Polskie rozwiązania i wprowadzić je do swoich, nowych pocisków? Polska jest krajem kontrolowanym przez USA wiec kopiowanie technologi amerykańskiej oznaczało by sankcje i zakaz sprzedaży dla Polskiej armi rozwiązań i technologi natowskich. Ale kto zabroni Amerykanom kopiować nasze pomysły i technologie, czy Męskości jest w stanie zabezpieczyć sie kodami przed piractwem produkcyjnym? Wyjdzie tak, że to nam przyjdzie kupywac kolejne polepszenie wersje Piratów od Amerykanów.

    1. chateaux

      Amerykańskie sądy. A znasz jakiś przykład nielegalnego kopiowania obcych rozwiązań przez amerykańskie firmy zbrojeniowe w XXI wieku?

    2. wolverine

      ~chateaux tak szczerze to większość amerykańskiej technologii wojennej to obca technologia. To rozwiązania hitlerowskich naukowców ściągniętych do USA jeszcze w czasie i po WW2. a następnie pokolenia ich uczniów.

    3. CdM

      Powiedzmy, ale zakładam, że słowo "nielegalnego" znalazło się w pytaniu chateaux nie przypadkiem. A po drugie, gdyby patrzeć na "pokolenia uczniów" to cała nauka i technika USA jest pochodzenia obcego (sprawdzić czy nie Indianin). To bezcelowe rozumowanie.

  16. Dalej patrzący

    TAK - Piorun może stać się przebojem eksportowym, pod warunkiem że zostanie posadowiony na dronach lotniczych - płatowych i wiatrakowych. Co jednocześnie zmieni ZASADNICZO jego parametry taktyczne - nie tylko pułap przechwycenia - ale także realny obszar i zasięg obrony. Powtarzam - 5 tys Piorunów na dronach - z tego min. 1/3 non-stop w powietrzu [MALE/HALE] - i mamy spokój na terenie całej Polski do pułapu ca 10-12 km - np. przy wykorzystaniu zmodyfikowanego rozbudowanego Łosia z WB jako MALE [a przy wyzyskaniu np. Flaris LAR jako drona nosiciela HALE , który dodawałby te 200 m/s prędkości przechwycenia - nawet do pułapu 18 km] - spokój nie tylko z lotnictwem nieprzyjaciela - ale także z Kalibrami i innymi pociskami uskrzydlonymi, operującymi na niskim/średnim pułapie. No - ale trzeba myśleć i chcieć. SKALOWANIE - nie trzeba kupować Reaperów i innych drogich nosicieli - wystarczą nasze zmodyfikowane nosiciele od WB [czy nawet PGZ] czy Flaris LAR - czy np. zmodyfikowany JET-2A. Od 5 lat rozmawiam z różnymi osobami w różnych okolicznościach - ani zrozumienia ani działań nie ma... Ironią losu jest posadowienie Pioruna na dronie lądowym, a raczej jego demonstratorze, TAKĄ dronizację uważam za jakiś margines sensownego posadowienia Pioruna - tylko, że nawet Kusza na Polarisie bije na głowę robota PIAP prędkością i mobilnością - a pewnie też i ceną...

  17. Ok bajdur

    No właśnie. Co ze sprzedazą Poprada iGrom do Peru? Dlaczego to nie jest realizowane?

    1. Jaksar

      Ponieważ Peru trzyma kasę na dwa austarijskie okrety podwodne , dostaną je to inne zamówienia będą odsunięte na kilka lat. Dostanie te okręty Polska to tym bardziej Inkowie się wkurza i wycofaja się z zakupu czegokolwiek od Polaków.

  18. tut

    Fajne marzenie. Ale nie będzie żadnego eksportu który jest konkurencyjny dla sprzedaży amerykańskiej broni.

  19. ja

    tak się zastanawiam, czy byłaby możliwość wystrzelenia rakiety grom/piorun z armaty (krab, rak, dana, goździk) przy użyciu ładunku miotającego i czegoś w rodzaju sabotu, odrzucanego zaraz po wystrzale? o ile elektronika rakiety przetrwała by przeciążenia związane z wystrzałem to nadana jej prędkość początkowa przez ładunek miotający - powinna się przełożyć na większy pułap i zasięg... myślę że jest to rozwiązanie godne rozważenia i przetestowania...

    1. Pilot

      Zasieg rakiety ( rzeczywisty ) nie jest uzalezniony od prędkości , tylko od czasu pracy głowicy naprowadzającej .Sama rakieta może lecieć dalej tylko co z tego jak w nic juz nie trafi.

    2. QDark

      Ca za bzdury ? Masz powiedzmy 15 sek chłodzenia, przez te 15 sek idąc pieszo przemierzysz kilkanaście metrów, rakieta pokona kilka km, a wystrzelenie jej kilka krotnie więcej. Sam pomysł z wystrzeliwaniem jest karkołomny(jeśli chodzi o rakietę pp), co nie zmienia faktu, że bzdurą jest, iż zasięg "nie jest uzalezniony od prędkości".

    3. ja

      są pociski armatnie z gazogeneratorem - mające także elektronikę - to dlaczego nie można użyć armatniego ładunku miotającego i sabotu - jako silnika startowego rakiety. sabot z jednej strony stanowiłby dopełnienie kalibru, a z drugiej mógłby również chronić rakietę przed uszkodzeniami związanymi z wystrzałem. Prędkość początkowa (w momencie opuszczenia lufy) ponad 40kg pocisku kal. 155mm sięga ponad 900 m/s. To jaka była by prędkość pocisku podkalibrowego (72mm) ważącego 10-15kg mogącego także użyć napędu rakietowego?

  20. MAZU

    Piorun ma niewielki zasięg, ale można to poprawić integrując Pioruny z dronami (Łoś, Manta, CXX). Patrolowe drony wysokiego pułapu o niskiej wykrywalności (CXX) uzbrojone w 4 Pioruny mogą zniszczyć praktycznie każdy samolot. Odpalenie z wysokości 10 km Pioruna wyposażonego w booster (dodatkowy silnik rakietowy) daje mu skuteczny zasięg 40-50 km. M

    1. czepialski

      Mazu wszystko fajnie wygląda, ale jak zwykle jest małe, ale dodanie silników do Pioruna nic nie pomoże, bo zabraknie zasilania dla elektroniki gazogenerator tak długo w Piorunie nie może pracować i tu jest ograniczenie po prostu zabraknie prądu. Rakieta poleci dalej, ale ślepa i bezwładna.

    2. Marek

      Telesystem - Mesko twierdzi, że jest w stanie poradzić sobie z tym zagadnieniem.

    3. czepialski

      tak, ale to już nie będzie Piorun i jestem jak najbardziej za . Prace nad zwiększeniem czasu pracy gazogeneratora o 3s trwały 2 lata, aby zmieścić się w gabarycie Pioruna i nie w Mesko. Jest ciekawe opracowanie o rozwoju Groam polecam zapoznać się pod kontem właśnie zwiększenia zasięgu. „Koncepcja zwiększenia zasięgu Przenośnego Przeciwlotniczego Zestawu Rakietowego GROM/PIORUN” niestety po angielsku.

  21. Gromik

    Koledzy z us grupy batalionowej dali nam stingery do rąk w Orzyszu Trzyma sie ergonomicznie a co najwazniejsze optyka sprawia lepsze wrażenie REAL FEEL jak mówią My daliśmy im gromy żeby sobie wymacali.Chwallili za prosta i obsługę To fakt bo maja prawdziwe szkolenia za sprzetem A u nas do magazynu

  22. Arko

    Po co wydawać 20 mld zł na 32 samoloty F35, które będą potężnym kosztem zakupowym i eksploatacyjnym, lepiej postawić taką kasę na rozwój rakietowy. Będzie większy efekt i skok polskiego przemysłu zbrojeniowego.

    1. Marek

      Po co wydawać na pancerze, kopie, konie i miecze, skoro do zabicia wroga mizerykordia wystarczy? Takie nożyki można produkować tanio i masowo a przy okazji każdy kowal będzie miał zatrudnienie.

    2. czepialski

      Panie Marku tylko tych kowali brak. :)

    3. Marek

      Wtedy byli i kształcili czeladników.

  23. liczykrupa

    Mesko 2018: rentowność netto minus 1,1% z dotacją 50 mln zł., bez dotacji minus 10,5%. I tyle o zarządzaniu tematem.

    1. w

      kiedys w Australii fabryka małych samolotów była przy fabryce kosiarek do trawy. Kątem. A tu zakład ma sie utrzymac tylko z produkcji wojskowej której nawet nie chce nasz MON ?? Bo co to za wyjazd do MESKO.

  24. Bida z nędzą

    Posądzony zaraz będę o czarnowidztwo , ale jak słyszę o przewidywanym sukcesie eksportowym jakiegokolwiek produktu Made in Poland , to mi nóż otwiera się w kieszeni. Ile to już było tych sukcesów : niebieski laser , grafen , samochody elektryczne , Rosomaki (miał być największy) , PESA , (Grot) MSBS Uczmy się od Czechów produkcji uzbrojenia i eksportu ( przyjżyjcie się stronie internetowej czeskiej zbrojowki , Tatry, itp ultralekkie samoloty i porównajcie naszą FB Radom albo Jelcza - odpowiedż nasunie się sama. Oj, potrafimy bujać w obłokach.

    1. Ja tylko podpowiem

      Najwyższy czas przestać jęczeć i zaproponuj im opracowanie super strony internetowej to może uda im się coś sprzedać a i sam coś zarobisz.

    2. pomz

      No wlasnie. A co bedzie jak ktos cos kupi? Ile sztuk? W jakiej cenie? A jesli sie okaze ze nie sa w stanie tego wyprodukowac? Po co sie starac, jak zysk niepewny, jak MON-u maja zamówien na pare lat? Naszego drogiego i przecietnego sprzetu nikt nie kupuje. ..

    3. Licznik

      Jest coś na rzeczy w tym co piszesz. Plotka głosi bowiem , że za Homara nasze PGZ zażyczyło sobie literalnie dwa razy drożej niż zaoferowali Amerykanie za tę oryginalną pierwszą baterie "z półki". I logiczne jest , że wtedy tylko ostatni tuman kupiłby Homara z PGZ. Ceny na Grota też znacząco przewyższają rynkowe ceny porównywalnych systemów broni. Kolejne wersje fińskiej Patrii sprzedają się to tu, to tam, nasz Rosomak mimo kilku ofert nawet nie wzbudza zainteresowania, przez ceny? Coś w tym jest ,że sprzedaż tego państwowego molocha udzie bardzo słabo. Natomiast mniejsze prywatne firmy radzą sobie całkiem znośnie. Nasuwa mi się wniosek, że wciąż istotą jest bardzo słabe zarządzanie państwowych firm.

  25. Sopocki

    Miga 41to badziewie nie straci, więc to tylko wyrzucona kasa.

    1. czepialski

      Nie strąci bo go nie będzie.

    2. Z przekąsem

      A nierozgarnietemu nawet jakby szufli do węgla pożyczył, to się nie ogarnie! Ale podoba mi się twój tok rozumowania--skoro nie ma żadnego MiGa41, to nie dziwne chyba, że nawet nasz Piorun go nie strąci? A propos, tobie to nie szkoda wyrzucać kasy na prąd?

    3. Levi

      Czego? Miga41? Samolotu bez silnika? Do tego granat reczny wystarczy. Manpads nie potrzebny.

Reklama