Reklama

Siły zbrojne

Rosyjskie rakiety balistyczne zagrożeniem dla NATO [RAPORT]

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Od wielu lat Rosja konsekwentnie uzasadnia systematyczne wzmacnianie potencjału militarnego w Kaliningradzie, wskazując na kraje NATO jako na potencjalnego agresora. Rosyjskie władze twierdzą, że przejawem tych działań jest rozmieszczanie wojsk NATO i sprzętu coraz bliżej granic Rosji. Dotyczy to szczególnie planowanego przez władze amerykańskie oraz Sojusz Północnoatlantycki rozlokowania ciężkiego sprzętu wojskowego w krajach tworzących wschodnią flankę NATO. Niezadowolenie władz rosyjskich wynika też z rozmieszczenia na terenie Polski i innych krajów, np. Rumunii, elementów tzw. tarczy antyrakietowej - pisze płk rez. dr hab. Adam Radomyski, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.

W tej sytuacji wielu rosyjskich wojskowych uważa działania NATO za najbardziej agresywne kroki podjęte przeciwko Rosji od czasów zimnej wojny. Dlatego w ramach odpowiedzi władze w Moskwie poinformowały, że dla zwiększenia własnego bezpieczeństwa rozmieszczą na terenie obwodu kaliningradzkiego taktyczne rakiety balistyczne typu Iskander (NATO: SS-26 Stone). Informacje te przekazywali nie tylko rosyjscy politycy, ale także przedstawiciele rosyjskich sił zbrojnych. W tym miejscu można przywołać oświadczenie rosyjskiego dowódcy wojsk rakietowych i artylerii gen. Michaiła Matwiejewskiego, że rakiety balistyczne Iskander-M zostaną rozmieszczone w obwodzie kaliningradzkim do 2018 r. To oznacza, że w ich zasięgu będą m.in. Polska, Litwa, Łotwa i Estonia. Poza tym rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu wielokrotnie podkreślał, że Moskwa ma prawo do wdrażania systemów Iskander w dowolnym miejscu na swoim terytorium.

Analizując parametry techniczno-taktyczne tego typu rakiet[1], można stwierdzić, że teoretycznie w ich zasięgu mogą się znaleźć: większość terytorium Polski i państw bałtyckich, niemal cała Finlandia i część Norwegii. Perspektywa rozmieszczenia przez Rosję Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim budzi jednak zaniepokojenie także w Szwecji, Danii i Niemczech. Oznacza to bowiem, że w zasięgu tych rakiet znajdzie się duża część Morza Bałtyckiego.

W tym miejscu zasadne wydaje się postawienie następującego pytania: Czy tego typu broń może być poważnym zagrożeniem dla Polski i innych krajów?

Próbując udzielić rzeczowej odpowiedzi na to pytanie, należy się poważnie zastanowić, czy samo rozmieszczenie taktycznych rakiet balistycznych w obwodzie kaliningradzkim jest w tej kwestii kluczowe i stanowi najważniejszy problem. Wydaje się, że głównym zagrożeniem dla Polski nie jest samo ich potencjalne rozlokowanie, ponieważ liczne rosyjskie zestawy rakiet balistycznych (w tym Iskandera czy Toczki), ze względu na swoją specyfikację i możliwości manewrowe, są mobilne i mogą być bez problemu przetransportowane drogą lądową, morską lub powietrzną. Nie dotyczy to wyłącznie taktycznych rakiet balistycznych, ponieważ część wyrzutni rakiet większego zasięgu, jak np. Topol, została osadzona na mobilnych platformach samojezdnych[2] lub kolejowych[3]. W tej sytuacji podzielam w pełni opinię kmdra por. rez. Maksymiliana Dury, który w jednym z artykułów na portalu Defence24 stwierdził, że przerzucenie tego typu zestawów rakiet balistycznych na dany obszar operacyjny jest kwestią kilku lub kilkunastu godzin, w zależności od odległości i rodzaju środka transportu[4]. Przedstawione fakty w moim odczuciu wskazują, że w merytorycznej dyskusji najważniejsze nie jest pytanie, czy rakiety balistyczne faktycznie zostały lub zostaną w przyszłości rozlokowane w obwodzie kaliningradzkim[5] lub na terytorium Białorusi[6]. Kwestią o znaczeniu fundamentalnym jest za to znalezienie racjonalnego rozwiązania, jeśli chodzi o eliminację potencjalnego zagrożenia dla Polski i innych krajów, np. bałtyckich, które może powstać w momencie, gdy rakiety te znajdą się w tych rejonach i zostaną faktycznie użyte.

Aby dokonać takiej analizy, konieczne jest scharakteryzowanie tego typu broni, ze szczególnym wyeksponowaniem jej głównych walorów, w tym rzeczywistych zdolności bojowych. Rozpoczynając od kwestii podstawowych, należy stwierdzić, że Iskander to lądowy pocisk balistyczny krótkiego zasięgu (SRBM), który jest przewożony i wystrzeliwany z samochodowej dwuprowadnicowej wyrzutni typu TEL 9P78, zaprojektowanej przez Centralne Biuro Konstrukcyjne Titan w Wołgogradzie. Iskander przeznaczony jest do wykonywania uderzeń na ważne cele lądowe, znajdujące się w strefie operacyjno-taktycznej ugrupowania wojsk przeciwnika (środki ogniowe, samoloty i śmigłowce na lotniskach, węzły łączności, stanowiska dowodzenia itp.) oraz obiekty infrastruktury cywilnej. Istotną cechą jest również to, że pocisk rakietowy osiąga dużą prędkość (około 2100 m/s). W konsekwencji jest w stanie przełamać obronę przeciwrakietową strony przeciwnej. Szczególnie dotyczy to państw takich jak Polska, w których obrona powietrzna bazuje na zestawach rakiet przeciwlotniczych starszych generacji. Jeśli chodzi o wykrywanie pocisku, istotne jest, że w bardzo szybkim tempie osiąga on apogeum swojego lotu, a dzięki specjalnej konstrukcji dysz pozostawia za sobą bardzo mały ślad termiczny. Jest to szczególnie ważne z punktu widzenia organizacji zwalczania tego typu rakiet przy użyciu np. rakiet przeciwlotniczych (przeciwrakiet) naprowadzanych na tzw. źródło ciepła. Poza tym powierzchnię pocisku pokryto specjalną farbą pochłaniającą sygnał, co bez wątpienia zmniejsza jego skuteczną powierzchnię odbicia (SPO). Dzięki temu lecąca rakieta jest trudna do wykrycia przez stacje radiolokacyjne[7].

Kolejną przeszkodą w skutecznym zwalczaniu lecących rakiet Iskander jest to, że poruszają się one po tzw. spłaszczonej trajektorii lotu (poniżej wysokości 50 km nad powierzchnią Ziemi). Po fazie lotu balistycznego pocisk może nagle zainicjować lot manewrowy, które jest możliwy do wykonania za sprawą specjalnie skonstruowanych tylnych stateczników (w fazie końcowej lotu rakieta potrafi wykonywać manewry z przeciążeniem 30 g). Takie właściwości manewrowe bez wątpienia stanowią niezwykle poważne wyzwanie np. dla rakietowych systemów obronnych w trakcie próby przechwycenia lecącej rakiety.

Reasumując, można stwierdzić, że w związku z brakiem stałej trajektorii balistycznej zniszczenie rakiety Iskander staje się bardzo trudne, a w przypadku systemów obronnych starszej generacji wręcz niemożliwe. W całej rozciągłości dotyczy to zestawów rakietowych będących obecnie w uzbrojeniu SZ RP.

Rakiety Iskander mogą przenosić głowice konwencjonalne o masie od 480 kg do 720 kg, a prawdopodobnie również głowice jądrowe. Dużą zaletą tych rakiet jest duża precyzja, która, w zależności od wersji, waha się w granicach 10–30 m od wybranego celu. Poza tym kluczowymi cechami systemu Iskander-M są duża mobilność, która zapewnia szybką zmianę stanowisk startowych, i krótki – 5–7-minutowy – czas bezpośredniego przygotowania pocisku do odpalenia.

Z punktu widzenia organizacji obrony przeciwrakietowej niekorzystne są również informacje przekazane przez Sztab Generalny Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej za pośrednictwem rosyjskich mediów. Według nich zakończono serię prób nowego układu naprowadzania pocisków rakietowych systemu Iskander. Dzięki temu ma wzrosnąć precyzja ataku oraz odporność na ewentualne zakłócanie elektroniczne podjęte przez przeciwnika. Prawdopodobnie chodzi tu o zmodyfikowany pocisk 9M723, który wykorzystuje pasywny układ naprowadzania bazujący na cyfrowym zobrazowaniu rejonu, gdzie jest zlokalizowany cel ataku. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy założyć, że mamy w tym przypadku do czynienia z optoelektronicznym systemem naprowadzania, który został zainstalowany w głowicy pocisku. Jego zaletą jest brak ograniczeń w działaniu zarówno w dzień, jak i w nocy. Według rosyjskich ekspertów układ ten pozwala zmniejszyć dotychczasowy kołowy błąd trafienia z 10 m do 5 m. Poza tym jest on całkowicie pasywny, co prawdopodobnie zwiększy odporność rakiety na wszelkie środki walki radioelektronicznej.

Na produkcję Iskanderów-M w budżecie FR przeznaczono 40 mld rubli. Bazując na ramowych założeniach w zakresie modernizacji rosyjskiej armii, do końca 2015 roku planowano wyprodukować 60 wyrzutni Iskander[8]. O szerokiej skali tego unowocześnienia może świadczyć to, że w 2015 roku rosyjskie Ministerstwo Obrony zakupiło więcej nowego uzbrojenia, niż polski MON planuje zakupić w ciągu 10 lat w ramach realizowanego programu modernizacji.

Niestety nie jest to koniec złych wiadomości, szczególnie dla tworzonych w Polsce i NATO systemów obrony powietrznej i przeciwrakietowej. Informacje przekazywane równolegle przez stronę rosyjską i zachodnie źródła eksperckie wskazują jednoznacznie na kolejną modyfikację systemu Iskander. Potwierdzeniem tej tezy jest projekt zestawu Iskander-K, który ma możliwość odpalania pocisków manewrujących typu Kalibr, czyli pocisków 3M14. Tego typu zestaw osiągnął już gotowość operacyjną i ma być sukcesywnie wprowadzany do uzbrojenia wojsk Federacji Rosyjskiej. Źródła rosyjskie podają, że ten pocisk manewrujący został wykonany w technologii stealth. Bazując na dostępnych informacjach, można skonstatować, że program ten zainicjowano w celu obejścia ograniczeń wynikających z podpisanego przez Rosję w 1987 roku Układu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu (ang. INF Treaty)[9].

Można sądzić, że projekt Iskander-K stanowi próbę zastąpienia pocisków Scud, tym razem manewrującymi pociskami rakietowymi. W reakcji na zapowiedź budowy w Polsce i Rumunii elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej Rosjanie poinformowali, że Iskander może być wyposażony nie tylko w rakiety balistyczne. System może także odpalać pociski dalekiego zasięgu – R-500S, które już zostały testowo odpalone z Iskandera na poligonie Kapustin Jar (położonym na południowy wschód od Wołgogradu) 29 maja 2007 r. Potencjalnie zasięg systemu z rakietami manewrującymi może przekroczyć 2000 km, co pozwoliłoby na skuteczne rażenie celów również w Europie Zachodniej.

Na temat nowej wersji Iskanderów oficjalnie i dość lakonicznie wypowiedział się także Pentagon[10]. Jak zauważył kmdr rez. por. Maksymilian Dura, władze USA ograniczyły się do oceny zagrożenia, jakie mogłoby płynąć z rozmieszczenia przez Rosjan pocisków manewrujących naruszających traktat INF w Europie lub w regionie Azji i Pacyfiku.

Podsumowując dotychczasowe rozważania, można pokusić się o stwierdzenie, że jednoczesne użycie w ewentualnym ataku rakiet balistycznych i manewrujących stawia systemowi obronnemu określone wymagania, jeśli chodzi o zdolności do zwalczania obu rodzajów celów atakujących np. różne obiekty rozlokowane w różnych częściach kraju. Nie można zapominać, że rakiety balistyczne są również integralnym elementem rosyjskiej triady atomowej, chociaż taktyczne rakiety balistyczne nie odgrywają w niej tak ważnej roli jak siły lądowe oraz siły powietrzne. Największe znaczenie – obok bombowców strategicznych i okrętów podwodnych – mają strategiczne pociski balistyczne bazowania lądowego[11] i morskiego, np. na okrętach podwodnych. Stąd też w Rosji kładzie się nacisk na rozwój mobilnych systemów rakietowych, znacznie mniej narażonych na zniszczenie w wyniku takiego ataku, oraz na powrót do pocisków wielogłowicowych, gwarantujących zdolność rażenia maksymalnej liczby celów przy minimalnej liczbie rakiet. Rosja po kilku latach testów i problemów technologicznych wprowadza do uzbrojenia nowe okręty podwodne o napędzie atomowym klasy Borei[12], które są zdolne do przenoszenia międzykontynentalnych rakiet balistycznych typu RSM-56 Buława[13]. Kolejnym wartym odnotowania elementem rosyjskiej układanki są bombowce strategiczne, które dotychczas były jednak najsłabiej finansowaną i najwolniej modernizowaną częścią triady atomowej. W świetle oficjalnego stanowiska Federacji Rosyjskiej dysponuje ona obecnie 72 maszynami zdolnymi do przenoszenia broni atomowej – 59 poddźwiękowymi, turbośmigłowymi Tu-95, oraz 13 odrzutowymi, naddźwiękowymi Tu-160[14]. Wysłużone Tu-95 mogą przenosić od 6 do 16 pocisków manewrujących z głowicami atomowymi z rodziny Ch-55 Raduga, natomiast Tu-160 – 6 Ch-55 lub 12 atomowych pocisków rakietowych Ch-15[15].

W ocenie zachodnich ekspertów Rosja jest w połowie realizacji programu modernizacji swojego arsenału międzykontynentalnych rakiet balistycznych. Do 2022 roku mają zostać wycofane wszystkie rakiety wyprodukowane jeszcze w czasach ZSRR. Większość z nich rozmieszczona jest w europejskiej części Rosji. Część strategicznego arsenału jądrowego została już zmodernizowana[16]. W niedługim czasie do służby ma wejść nowa klasa pocisków balistycznych dla okrętów podwodnych, unowocześniane są również bombowce. W planie modernizacji Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej uwzględniono również wymianę w ciągu dekady wszystkich pochodzących z czasów sowieckich pocisków interkontynentalnych (ang. ICBM)[17]. Poza tym Sztab Generalny ogłosił plan zwiększenia Strategicznych Sił Rakietowych do 2020 r. z 12 do 13 dywizji rakietowych[18].

Wydaje się wysoce prawdopodobne, że Rosja używa rakiet balistycznych Iskander głównie do celów propagandowych, w szczególności do zastraszania potencjalnych przeciwników. Czasem wręcz trudno oprzeć się wrażeniu, że głównym powodem zwiększonej aktywności militarnej Moskwy w obwodzie kaliningradzkim jest budowa w Polsce elementów NATO-wskiej instalacji antyrakietowej, która może, w świetle teorii lansowanej przez stronę rosyjską, stanowić dla niej zagrożenie. W moim odczuciu aktywność Rosji w tym obwodzie nie ma większego związku z budowaniem kolejnych części składowych tzw. tarczy antyrakietowej. Wynika to z faktu, że po osiągnięciu pełnej operacyjności będzie ona miała charakter typowo defensywny. Z całkowicie odmienną sytuacją mamy do czynienia w przypadku systemów Iskander, które są środkiem predysponowanym do użycia w działaniach o charakterze ofensywnym, a nie obronnym. W związku z tym należałoby się głębiej zastanowić nad rzeczywistą rolą systemów Iskander w rozwijanej dynamicznie przez Rosję tzw. koncepcji antydostępowej (ang. anti access/area denial, A2/AD). W tym kontekście można domniemywać, że rozmieszczenie Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim wynika właśnie z jej założeń[19].W przypadku dalszej militaryzacji obwodu kaliningradzkiego Rosja może chcieć zbudować szczelny parasol obronny, który pozwoli kontrolować najważniejsze rejony operacyjne w bezpośrednim sąsiedztwie tego obwodu i w razie potrzeby blokować swobodę działania siłom zbrojnym RP, a w szerszej perspektywie również siłom NATO rozmieszczonym na terytorium Polski. Takie działania wydają się z rosyjskiego punktu widzenia w pełni racjonalne choćby dlatego, że niejednokrotnie z ust rosyjskich polityków padały tezy, że Kaliningrad to bardzo ważny przyczółek Rosji na jej zachodnich granicach, ze wszystkich stron otoczony przez kraje NATO. Dla Kremla jest to obszar o specjalnym znaczeniu militarnym i dlatego też musi być systematycznie wzmacniany pod względem wojskowym. Koncepcja ta zakłada stworzenie bardzo silnej strefy obrony powietrznej (w tym przeciwrakietowej) przy wykorzystaniu różnorodnych systemów rozpoznania, walki elektronicznej, zakłócających oraz szerokiej gamy systemów przeciwlotniczych od dalekiego zasięgu (S-400[20], S-300W4[21]) poprzez systemy średniego i krótkiego zasięgu po środki bezpośredniej osłony (V-SHORAD) broniące najważniejszych obiektów. Druga część tej koncepcji kładzie nacisk na precyzyjne niszczenie wcześniej wyselekcjonowanych celów (obiektów) lądowych znajdujących się na terytorium potencjalnego przeciwnika. Na tym etapie realizacji koncepcji najistotniejsze będzie użycie taktycznych rakiet balistycznych, rakiet Toczka-U i zestawów rakietowych dalekiego zasięgu Smiercz[22].

W tej właśnie fazie hipotetycznego konfliktu wojennego o charakterze konwencjonalnym SZ RP mogą bardzo szybko zostać pozbawione swobody działania poprzez zablokowanie samolotów stacjonujących na lotniskach i wojsk, które w kolejnej fazie prawdopodobnie stałyby się głównym celem uderzeń dla taktycznych rakiet balistycznych i artylerii rakietowej dalekiego zasięgu. Iskandery mogłyby też spaść na polskie miasta, z pewnością powodując ofiary cywilne. Rakiety te, według niepotwierdzonych informacji, zostały użyte przez rosyjską armię w Gruzji, choć oficjalnie Rosjanie temu zaprzeczają. Tym niemniej, jak twierdzi chociażby specjalistyczny periodyk „Moscow Defense Brief”, powołując się na swoje źródła w rosyjskiej armii, konflikt ze południowym sąsiadem stanowił test bojowy nowych rakiet[23]. Pocisków użyto przy ostrzale portu Poti i miasta Gori. Ówczesny rzecznik gruzińskiego MSW Szota Utiaszwili twierdził również, że Iskanderów użyto do ostrzału obszaru położonego w pobliżu ropociągu Baku–Supsa.

Jednym z integralnych elementów prezentowanej koncepcji było między innymi zorganizowanie wspólnie z Białorusią zintegrowanego systemu obrony powietrznej, który uzyskał już gotowość operacyjną, a obecnie jest nadal sukcesywnie wzmacniany. W tej sytuacji silna i skuteczna obrona powietrzna zorganizowana przez Rosję stanowi bardzo duże wyzwanie dla każdych sił powietrznych, które będą chciały w przyszłości ją pokonać. Obawy państw NATO mogą budzić nie tylko rosnące sukcesywnie rosyjskie zdolności w zakresie A2/AD w rejonie wschodniej flanki NATO. Okazuje się bowiem, że wzrosły one znacząco również w innych obszarach operacyjnych i na innych kierunkach geograficznych, choćby w rejonie Krymu oraz w Syrii. Świadczą o tym rozmieszczone w tych rejonach siły wojskowe o określonej strukturze i liczebności. Są one bardzo podobne do tych, które znajdują się w obwodzie kaliningradzkim. Rozwijając swoje zdolności w zakresie A2/AD, Federacja Rosyjska jest obecnie w stanie kontrolować i blokować działania nad całym Morzem Czarnym oraz sporą częścią południowej Ukrainy. Jest dość prawdopodobne, że Rosja rozwinie jeszcze bardziej umiejętność blokowania sił NATO na zewnątrz potencjalnego teatru działań wojennych, co może również odbić się bardzo negatywnie na ograniczeniu swobody użycia SZ RP. Brak możliwości zwalczania przez narodowy system obrony powietrznej rakiet balistycznych powoduje, że w warunkach konfliktu na uderzenia takich środków napadu powietrznego mogą być narażone położone na obszarze Polski obiekty cywilne i wojskowe o znaczeniu strategicznym i operacyjnym. Uderzenia przy użyciu taktycznych rakiet balistycznych mogą sparaliżować system dowodzenia SZ na poziomie strategicznym i operacyjnym oraz zakłócić ewentualne rozwinięcie na obszarze naszego kraju sojuszniczych sił wzmocnienia.

Resumując, można stwierdzić, że koncepcja blokowania dostępu A2/AD staje się jednym z poważniejszych wyzwań dla NATO. Jednym z najpilniejszych zadań jest więc pobudzenie świadomości członków Sojuszu Północnoatlantyckiego, jeśli chodzi o zagrożenia związane z rozwojem rosyjskich zdolności w tym zakresie, tak aby NATO podjęło realne działania w celu obniżenia rosyjskiego potencjału odstraszania. Zagraża on bowiem wschodniej flance Sojuszu (być może również Europie Zachodniej), a bezpośrednio Polsce i krajom nadbałtyckim. Podkreśla tę kwestię również prof. Andrew A. Michta[24], który twierdzi, że jednym z najważniejszych wyzwań stojących przed Sojuszem Północnoatlantyckim jest znalezienie adekwatnej militarno-politycznej odpowiedzi na utworzenie przez Rosję systemu A2/AD. W kontekście wschodniej flanki NATO, w tym Polski, kluczowe są więc obwód kaliningradzki, akwen Morza Bałtyckiego (w tym państwa skandynawskie) oraz Europa Środkowa. Z punktu widzenia możliwości operacyjnych NATO zrealizowanie koncepcji A2/AD przez Rosję będzie stanowić poważne zagrożenie dla całego Sojuszu[25]. W celu skutecznego przeciwdziałania zagrożeniom związanym z realizacją koncepcji A2/AD przez Rosję należy zwrócić uwagę na konieczność spełnienia wymagań w zakresie:

stworzenia dodatkowej obrony powietrznej i antyrakietowej, szczególnie przed pociskami manewrującymi, które są przystosowane do przenoszenia głowic konwencjonalnych;

wdrażania do służby załogowych i bezzałogowych statków powietrznych dalekiego zasięgu, zdolnych do penetrowania obrony przeciwnika, mogących operować z bardziej oddalonych, bezpieczniejszych lotnisk;

wdrożenia do uzbrojenia bardziej zaawansowanych technologicznie systemów rakietowych oraz ofensywnej broni wiązkowej (w tym elektromagnetycznej), umożliwiającej obniżenie potencjału zintegrowanej obrony powietrznej przeciwnika i jego systemów dowodzenia i łączności;

zwiększenia zdolności maskowania operacyjnego wojsk własnych oraz ich ochrony przed oddziaływaniem środków ogniowych przeciwnika poprzez zwiększenie ich mobilności.

Z powyższego wywodu można wyciągnąć wniosek, że Rosja dysponuje obecnie potencjałem konwencjonalnym, który jest wystarczający do skutecznego prowadzenia operacji wojskowych na obszarze postsowieckim i w krajach sąsiadujących. Szczególnie niebezpieczna wydaje się możliwość użycia przez Rosjan taktycznej broni balistycznej, w tym z głowicami atomowymi, do izolowania przestrzeni postsowieckiej i krajów wschodniej flanki NATO. Jednak obraz silnej i nowoczesnej armii jest kreowany przez władze Rosji głównie przez pryzmat umiejętnie dobieranych przeciwników, którzy dysponowali relatywnie niewielkim potencjałem militarnym i/lub niskimi zdolnościami bojowymi (takich jak Gruzja, Ukraina czy obecnie opozycja antyrządowa w Syrii). W tym aspekcie mamy więc do czynienia z kształtowaniem wyidealizowanego przez władze rosyjskie obrazu nowoczesnych sił zbrojnych. Skuteczne kreowanie (w tym na użytek międzynarodowej opinii publicznej) takiego obrazu jest możliwe również dzięki dużej bierności NATO[26]. Sprawiła ona, że w ostatnich latach bagatelizowano rzeczywisty potencjał rosyjskiej armii, często nie doceniając głębokich zmian jakościowych, jakie nastąpiły w poszczególnych rodzajach sił zbrojnych oraz w koncepcjach ich użycia na przyszłym teatrze działań wojennych. W tym zakresie, nie lekceważąc atutów (silnych stron) rosyjskich sił zbrojnych, należy rozwijać zdolności obronne Polski i Sojuszu adekwatnie do siły i zdolności potencjalnego przeciwnika oraz wykorzystywać jego słabe strony.

 

płk rez. dr hab. Adam Radomyski – ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych; Instytut Bezpieczeństwa Powietrznego Państwa, Wydział Bezpieczeństwa Narodowego i Logistyki, Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych.

 


[1] Bazując na dostępnych danych technicznych, przyjmuje się następujące zasięgi rakiet: Iskander E- 280 km, Iskander M- 480 km. W przypadku wersji Iskandera M niektóre źródła podają większy zasięg wynoszący 500 km.

[2] Wersja Topol-M przeznaczona do wyrzutni mobilnych to RS-12M1. Wersja mobilna jest zamontowana na szesnastokołowej wyrzutni TEL MZKT-79921.

[3] Na początku 2015 roku Rosja ujawniła plan budowy kolejowego, mobilnego systemu rakietowego nazwanego Barguzin. W uzbrojeniu pociągów mają się znaleźć prawdopodobnie rakiety RS-26. Jednym z powodów rozpoczęcia budowy tego systemu może być fakt, że START nie obejmuje mobilnych systemów kolejowych. Barguzin wpisuje się również w ogólny plan zwiększenia liczby systemów mobilnych względem stacjonarnych. Obecnie 32% rosyjskich międzykontynentalnych rakiet balistycznych jest przenoszonych przez systemy mobilne; docelowo ma to być 66%.

[4] http://www.defence24.pl/39400,iskandery-czyli-strachy-na-lachy

[5] Między 5 a 10 grudnia 2014 roku Rosjanie ćwiczyli gotowość bojową wojsk na co dzień odpowiedzialnych za strzeżenie zachodniej granicy Rosji – od Finlandii po Ukrainę. Ćwiczenia prowadzono na terenie obwodu kaliningradzkiego i na Bałtyku. Zgodnie z komunikatem wydanym przez rosyjski resort obrony chodziło o sprawdzenie zdolności do obrony najdalej na zachód wysuniętego fragmentu Federacji Rosyjskiej. Wiadomo też, że ćwiczono przerzucanie w ten region Iskanderów, czyli lądowych pocisków balistycznych o zasięgu 380–500 km. Wieczorem rosyjskie media podały, powołując się na ministerstwo obrony, że rakiety Iskander powróciły z obwodu kaliningradzkiego do punktu stałej dyslokacji w głębi Rosji.

[6] W tym miejscu można przytoczyć opinię białoruskiego analityka wojskowego Alaksandra Alesina, który nie wyklucza, że w zamian za samoloty Białoruś może wydzierżawić Rosji bazę koło Lidy. Zdaniem analityka strona rosyjska mogłaby rozmieścić tam brygadę rakiet Iskander. Dziennik podkreśla, że w takim wypadku w zasięgu tych rakiet znalazłyby się obiekty tarczy antyrakietowej USA w Polsce i mająca powstać w tym kraju w najbliższych latach baza amerykańskich sił powietrznych.

[7] Zob. A. Radomyski, K. Dobija, Podręcznik przeciwlotnika,wydanie drugie poprawione i rozszerzone, AON, Warszawa 2014.

[8] W ramach realizacji planów modernizacji technicznej Południowy Okręg Wojskowy FR otrzymał partię wyrzutni rakiet balistycznych krótkiego zasięgu Iskander-M. Trafiły one do uzbrojenia 49. Armii Ogólnowojskowej. Wcześniej jej żołnierze przeszli przeszkolenie w Ośrodku Szkolenia Bojowego Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych SZ FR w obwodzie astrachańskim. Wyrzutnie rozmieszczono na terytorium Krajów Stawropolskiego i Krasnodarskiego oraz Republiki Adygei.

[9] Traktat ten wprowadził zakaz posiadania i używania przez Stany Zjednoczone i Związek Radziecki pocisków balistycznych o zasięgu 500 do 5500 km (średniego MRBM oraz pośredniego zasięgu IRBM). Między innymi traktat ten wpłynął na decyzję władz Związku Radzieckiego o likwidacji najnowszego typu pocisku balistycznego Oka SS-23 Spider, ówcześnie stanowiącego pierwszą próbę zastąpienia przestarzałych pocisków Scud. Poza tym na przełomie lat 80. i 90. USA oraz inne państwa NATO wycofały ze swych arsenałów wszystkie, poza międzykontynentalnymi rakiety balistyczne, uznając, że są one anachronizmem w dobie precyzyjnie naprowadzanych bomb lotniczych i skrzydlatych pocisków manewrujących, jak też coraz doskonalszych rakiet przechwytujących ziemia–powietrze.

[10] Amerykańskie władze ujawniły w mediach fakt posiadania przez Rosjan lądowych wyrzutni rakiet manewrujących dopiero w lipcu 2014 r. Była to prawdopodobnie wymuszona reakcja na raport pod tytułem „Potwierdzenie rosyjskich naruszeń i obchodzenia traktatu INF” („Confirmation of Russian Violations and Cicumvention of the INF Treaty”) opracowany przez organizację National Institute for Public Policy w lutym 2014 r, a także na aneksję Krymu, uwidaczniającą zagrożenie powodowane przez Moskwę.

[11] Najsilniejszym elementem „atomowej triady” są Strategiczne Siły Rakietowe (RWSN) liczące 305 systemów rakietowych z pociskami mogącymi przenieść łącznie 1166 głowic. Wśród nich 46 pocisków R-36M2, 60 pocisków UR-100NUTTH, 72 mobilne systemy Topol, 60 stałych (silosy) systemów Topol, 18 mobilnych Topol-M, 49 pocisków RS-24. Rocznie Rosja produkuje kilkadziesiąt nowych ICBM. To głównie odpalana z lądu RS-24 Jars, które zastępują wycofywane starsze RT-2PM Topol. https://oaspl.org/2015/11/06/nowe-oblicze-armii-w-putina-czesc-2/

[12] W ramach wymiany strategicznych okrętów podwodnych planowane jest również stworzenie jeszcze nowocześniejszej jednostki, określanej powszechnie jako klasa Borei-A albo Borei II. Taki okręt mógłby przenosić do 20 pocisków balistycznych i byłby głównym, a zarazem najnowocześniejszym okrętem Floty Pacyfiku.

[13] Plan zakłada zwodowanie do 2020 roku ośmiu takich okrętów – trzech w wersji podstawowej (Borei) i pięciu w ulepszonej wersji Borei II (projekt 955A). Programowi budowy nowej, sześciogłowicowej rakiety Buława towarzyszyły duże problemy. Nieudany test rakiety doprowadził we wrześniu 2013 roku do chwilowego zatrzymania programu. Kolejny sprawdzian, w 2014 roku, zakończył się jednak powodzeniem i Buławy są wprowadzane do służby.

[14] Prawdopodobnie lotnictwo strategiczne Rosji posiada obecnie w sumie 66 bombowców zdolnych przenieść ok. 200 bomb i pocisków sterowanych z głowicami jądrowymi. 55 Tu-95MS (Niedźwiedź) i 11 Tu-160 (Blackjack) mogą przenosić różne modyfikacje pocisku typu cruise Kh-55.

[15] Trwają prace nad wprowadzeniem do służby nowej wersji pocisku manewrującego z głowicą atomową o właściwościach stealth, oznaczonego jako Ch-102. Teoretycznie oba samoloty mogą przenosić również swobodnie spadające bomby atomowe, chociaż do tego są przystosowane prawdopodobnie już tylko Tu-160. W trakcie realizacji jest też powolny program modernizacji bombowców – docelowo ma zostać unowocześnionych 10 Tu-160 i 43 sztuki Tu-95.

[16] https://oaspl.org/2015/11/06/nowe-oblicze-armii-w-putina-czesc-2

[17] Są one sukcesywnie zastępowane przez jednogłowicowe RS-12M1/2 Topol-M i przez czterogłowicowe RS-24 Jars. Zarówno rakiety Topol-M, jak i Jars występują w wersjach stacjonarnych (silosy) oraz mobilnych (transportery kołowe). Poza tym planuje się także wprowadzenie rakiet Sarmat, które będą zdolne do przenoszenia dziesięciu głowic. Prace nad Sarmatami są jednak w toku i wprowadzenie ich do służby nie jest planowane wcześniej niż około 2020 roku. Rosja opracowuje też nową wersję rakiety Jars, oznaczoną roboczo jako RS-26 Jars-M lub Rubież. Była ona testowana w 2012 roku na dystansie międzykontynentalnym oraz w 2012 i 2013 roku na średnim. Jej wejście do służby zaplanowano na rok 2016. RS-26 to „odchudzona”, ważąca o 40 t mniej wersja RS-24. Ma być uzbrojona maksymalnie w trzy głowice atomowe i przeznaczona wyłącznie do mobilnych transporterów kołowych. https://oaspl.org/2015/11/06/nowe-oblicze-armii-w-putina-czesc-2.

[18] Nastąpić to ma poprzez włączenie do RWSN międzykontynentalnych pocisków balistycznych (ICBM) bazujących na platformach kolejowych (system Barguzin).

[19] Koncepcja A2/AD to, w pewnym uproszczeniu, takie połączenie działań przeciwnika, które ograniczają możliwości militarnego dostępu do danego obszaru, z działaniami, które wyłączają możliwość operowania w obszarze kontrolowanym przez przeciwnika. W tym wypadku chodzi o rozbudowane rosyjskie instalacje, na które składają się przede wszystkim systemy radarowe i pociski obrony powietrznej, pociski rakietowe przeznaczone do uderzania w cele lądowe i morskie, a także lotnictwo i marynarka. Najważniejsze, że system ten tworzy rodzaj szczelnego parasola, który utrudnia, czy wręcz uniemożliwia, operacje sił NATO w obszarze jego zasięgu.

[20] S-400 to kompleks mogący zwalczać cele w odległości 2–400 km, na wysokości od 100 m do 30 km, a nawet wyżej. Mogą one lecieć z prędkością do 4800 m/s. Jeden dywizjon (złożony z 8 wyrzutni) może zwalczać do 10 celów, wystrzeliwując jednocześnie do 20 pocisków. Do osiągnięcia gotowości bojowej po przemarszu potrzeba 5–10 min.

[21] S-300W4 to systemy oparte na systemach S-300W i S-300WM. Zmodernizowano w nich elektronikę, korzystając z nowej bazy komponentowej. Ma to zwiększyć zarówno możliwości bojowe, jak i ułatwić eksploatację systemów. Zasięg S-300W4 strzelającego do samolotów sięga 300 km. System może też zwalczać rakiety balistyczne średniego zasięgu.

[22] BM-30 Smiercz (ros. БМ-30 Смерч, kod GRAU 9K58) – rosyjski system artylerii rakietowej kalibru 300 mm przeznaczony dla samodzielnych brygad artylerii frontowej. Produkowany przez zakłady SPŁAW z Tuły. Dla systemu 9K58 skonstruowano szereg pocisków rakietowych. Mają one podobnie jak wcześniejsze rakiety systemów BM-21 Grad i BM-27 Uragan kombinowaną stabilizację aerodynamiczno-obrotową. Dodatkowo rakiety są wyposażone w prosty układ korekcji trajektorii lotu. Pociski te mają zasięg ok. 70 km. W 1998 roku ujawniono istnienie zmodernizowanych pocisków rakietowych, które przy niezmienionej masie mają zasięg zwiększony do 90 km. Szerzej: T. Szulc, Następcy Katiuszy Cz. II, „Nowa Technika Wojskowa” 1999, nr 8, s. 25–32.

[23] Oficjalnie Kreml potwierdził tylko, że tę broń testowano w trakcie poprzedzających konflikt manewrów, które były rosyjską manifestacją siły.

[24] Andrew A. Michta jest profesorem w zakresie spraw bezpieczeństwa narodowego w amerykańskim Naval War College i współpracownikiem amerykańskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych.

[25] http://wiadomosci.wp.pl/kat,8311,title,Andrew-A-Michta-odpowiedz-na-rosyjski-system-A2AD-to-wielkie-wyzwanie-dla-NATO,wid,18408377,wiadomosc.html?

[26] Dopiero szczyt w Newport, który odbył się we wrześniu 2014 roku, zapoczątkował zmianę w polityce Sojuszu.

Reklama

Komentarze (12)

  1. WojtekMat

    Czyli innymi słowy potrzebujemy na wczoraj skutecznej obrony antyrakietowej. Inaczej Rosja będzie w stanie w pierwszych godzinach konfliktu zaorać całą naszą infrastrukturę (mosty/lotniska/węzły kolejowe/garnizony).

    1. kronan

      Można też zdobyć broń która o ile nie zaora ich infrastruktury to przynajmniej mocno uszcznkniemy.Jest to droga krótsza i bardziej destrykcyjna dla obu stron.Co dla nas byłoby bez różnicy skoro przegrana była by bardziej niż pradopodobna.Jeśli już przegrać to drogo sprzedać własną skórę.Stawiałbym na pocisko manewrujące dalekiego zasięgu.Cel główny:elektrownie atomowe wroga.UWAGA.Taki atak tylko jako odpowiedź na ich militarne uderzenie na nas.Brutalnie proste ale może było by to odstraszające w sumie więc czemu by nie

  2. bmc3i

    Zdolność do manewrowania z przeciążeniem 30g w terminalnej fazie lotu budzi spore wątpliwości, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę fakt że nie posiadają takiej zdolności nawet rosyjskie pociski przeciwlotnicze i przeciwrakietowe S-300PMU. Ponadto, chodzi o przeciążenie stałe czy impulsowe? To dwie różne sprawy i bardzo trudne do osiągnięcia. Z punktu widzenia obrony przeciwrakietowej, znaczenie ma to drugie. Manewrowanie z tej wielkości przeciążeniami w terminalnej fazie lotu zachodnie pociski przeciwrakietowe - jak Patriot PAC-3 czy SAMP/T - osiągają dzięki dodatkowym rakietowym systemom manewrowym umieszczonym przy czepcu balistycznym - tymczasem Iskander miałby być w stanie osiągnąć taką manewrowość dzięki samym tylko powierzchniom aerodynamicznym? Bardzo mało realne. Co wiecej, manewrować z przeciążeniem impulsowym 30G i trafić w cel z dokładnością 5 metrów? Jeszcze mniej realne. Co innego przeciwlotniczy/przeciwrakietowy pocisk rakietowy ktory manewruje z przeciążeniem 300G aby naprowadzić się na zmieniający swoja pozycję cel (nie zgubić go) a co innego pocisk balistyczny który miałby manewrować z takim przeciążeniem aby wymanewrować pocisk ABM. To de facto wymaga zgubienia celu! Taki manewr w przypadku pocisku balistycznego wymaga zejścia przez pocisk balistyczny z prowadzącej do celu trajektorii balistycznej. W jaki sposób taki Iskander miałby się naprowadzić po takim manewrze ponownie na założony cel? Nie dysponuje przecież system naprowadzania - to nie jest pocisk MaRV. Dysponuje systemem kontroli, ale nie naprowadzania (jak? Telewizyjnie, laserowo, IR?) . Na pozbawiony własnego systemu napędowego w terminalnej fazie lotu pocisk balistyczny, działa już tylko fizyka lotu bezwładnego. Nawet naprowadzanie bezwładnościowe przy manewrach 30G i braku silnikowego naprowadzania, jest niewystarczające do osiągnięcia celności rzędu CEP 5m. A nawet gdyby był MaRV,, to MaRV to nie samolot który może sobie dowolnie zmieniać trasę lotu do celu. Krótko mówiąc, wątpliwe jest osiągnięcie manewrowości rzędu 30G w pocisku balistycznym i jeszcze zachowanie celności CEP 5m. Ba, a dochodzi jeszcze kwestia wytrzymałości strukturalnej pocisku o długości ponad 7 metrów i jego zdolności do wytrzymania przeciążeń rzędu 30G przy prędkości 2100 m/s. To nie jest mały pocisk plot/prak.

    1. srutututu

      Patrząc na to co posiada Polska armia i technologie rozwijane w polskich ośrodkach BR to faktycznie mamy know-how by oceniać zdolność Rosji...

    2. Davien

      Na zdjęciach stateczniki Iskandera są zamontowane na stałe więc jak byłby zdolny wykonywać te manewry, bo silnik juz nie działa więc sterowanie gazodynamiczne też. Zawsze byłem tego ciekaw.

    3. Ernest Treywasz

      Ostre manewrowanie Iskanderów jest być może wątpliwe, ale nie niemożliwe. Jeśli założymy że przechwycenie następuje na dystansie kilkudziesięciu - stu kilkudziesięciu km od celu, to po etapie "dryblingu" z interceptorem pocisk ma jeszcze wystarczająco dużo czasu na powrót na trajektorie wiodącą do celu (niekoniecznie oryginalną). Moim zdaniem Rosjanie oczywiście trochę przesadzają w prezentacji parametrów w tym sensie że ich maksymalne wartości nie są osiągane w czasie lotu, ale to nie znaczy że pocisk manewrujący jest takim samym wyzwaniem dla pocisku przechwytującego jak balistyczny niekierowany. Samo przechwycenie hit-to-kill "zwykłego" celu balistycznego to już jest nie lada jakie wyzwanie, w początku lat 90 PAC-1 radził sobie tylko w połowie przypadków. W moim przekonaniu co innego jest tu głównym problemem dla wykonania skutecznych manewrów przez nadlatującego Iskandera: dokładna informacja o położeniu interceptora. Chyba że Iskander po prostu wykonuje ewolucje w ostatniej fazie lotu podług zadanego z góry planu, ale to oznacza ze w pewnym momencie musi przestać to robić, bo faktycznie "zgubi" cel. Tyle że nawet wtedy taka sytuacja jest dużym wyzwaniem dla systemu plot, bowiem wykonując gwałtowne manewry z losowo wybrana częstotliwością, pocisk zmienia swoje położenie wobec trajektorii wiodącej o co najmniej kilkaset metrów w ciągu 1-3 sekund lub kilku km w ciągu 7-10 s. Jeśli przechwycenie ma nastąpić na trajektorii spotkaniowej, to jest to poważny problem. Zdolność manewrowania interceptora z większym przyspieszeniem znosi go tylko częściowo, bowiem dochodzi czynnik czasu potrzebny na wypracowanie nowej trajektorii spotkaniowej. Co innego w przypadku dochodzenia do pocisku przez przeciwpocisk po "krzywej pogoni", ale to z kolei z innych powodów jest nie do zastosowania w tym przypadku. Moim zdaniem istotna konkluzja dla systemu obrony jest jedna: skuteczność sytemu obrony przeciw balistycznej rośnie wykładniczo wraz ze zbliżaniem się do celu. Dlatego raz jeszcze apeluję o rozważenie kierowanej, napędowej amunicji artyleryjskiej dużego kalibru, jako najskuteczniejszego interceptora. Przeciw Iskanderom trzeba się bronić na dystansie 50-20 km, a nie ponad 100.

  3. Davien

    Ciekawe w jaki sposób Iskander manewruje w końcowej fazie lotu skoro na fotografiach pocisku stateczniki wydają sie być zamocowane na stałe a stery gazodynamiczne nie mogą jak funkcjonować

    1. scorpion

      Większość dostępnych zdjęć publikuje wersję Iskander-E, niby eksportową o zasięgu 280 km.Trzeba jedna pamiętać, że Iskander to następca systemu 9K714 Oka zlikwidowanego decyzją Gorbaczowa w 1987r choć system ten nie powinien podlegać traktatowi INF. Pocisk 9M714B systemu Oka dysponuje sterami kratownicowymi, analogicznymi do zastosowanych w pocisku R-77. Pocisk 9M723K1 (ten eksportowy) systemu Iskander jest bardo podobny do pocisku Oki, ale ma małe, stałe stateczniki. Jak wygląda pocisk zestawu Iskander-M, tego nie wiemy, ale możemy się domyślać śledząc dzieje systemu Oka.

  4. ja

    Potrzebujemy czegoś takiego, jak żydowska żelazna kopuła do ochrony najważniejszych obiektów + system średniego zasięgu do ochrony większych obszarów. Podobno PAC-3MSE dałby sobie radę z Iskanderami, więc wiadomo, co robić. Do tego musimy mieć... własne Iskandery, tzn. ich odpowiedniki, żeby móc zagrozić terenowi Kaliningradu. Ponieważ po pierwsze: nie stać nas, po drugie - nawet gdyby było nas stać, to zakupy i wdrażanie tego wszystkiego ciągnęłoby się z 15 lat, a po tym czasie okazałoby się, że wdrożyliśmy przestarzały sprzęt, cała nadzieja w USA, że będą musieli jakoś chronić bazę w Redzikowie, lotniska, z których potencjalnie mieliby operować, no i bazy,w których będzie rozmieszczona brygada pancerna.

  5. Ernest Treywasz

    Kluczowym zagadnieniem jest opracowanie TANIEGO systemu antyrakietowego, czyli zdolnego do niszczenia głowic pocisków balistycznych (lub całych pocisków manewrujących, jak w przypadku Iskanderów. Trzeba uwzględnić również głowice pocisków międzykontynentalnych, manewrujące w górnych warstwach atmosfery z prędkością hipersoniczną, które wkrótce wejdą na uzbrojenie Rosji w najbliższych latach, zwiększając w sposób znaczący możliwości Jarsów i Topoli penetracji obrony przeciwrakietowej. Moim zdaniem najlepszą odpowiedzią będzie pocisk artyleryjski dużego kalibru (120-155 mm), wyposażony w dodatkowy napęd, najlepiej hybrydowy, rakietowo-strumieniowy, oraz odpowiednie układy sterowania radiokomendowego. Można tez użyć zwykłych pocisków powietrze-powietrze wyposażonych w dodatkowy napęd strumieniowy (tak jak n.p METEOR MBDA), odpalanych ze stratosferycznych platform obserwacyjno-bojowych, zbudowanych na bazie wycofanych z eksploatacji dużych samolotów komunikacyjnych (A-340, B-767, B-777). Taka stratosferyczna platforma miałaby dwie, zasadnicze przewagi nad wszystkimi systemami bazowania lądowego. Po pierwsze, odpalanie pocisku odbywało by się na wysokości ponad 10 km z prędkością początkową ok. 250 - 280 m/s, co dawałoby efektorowi już "na starcie" parametry, których osiągnięcie przez efektor rakietowy bazowania naziemnego odpowiednio dużo kosztuje. Ważniejszy jest jednak drugi aspekt, związany z namierzaniem celów balistycznych. Atrapy głowic pocisków balistycznych, poruszające się ponad atmosferą, są praktycznie niemożliwe do odróżnienia od samych głowic, ze względu na system chłodzenia ciekłym helem jednych i drugich oraz właściwości stealth. Dopiero rozpoczęcie hamowania atmosferycznego pozwala na ich odróżnienie. Jednak najnowsze atrapy mają (podobno) te same charakterystyki hamowania co głowice bojowe. Jak to możliwe? Atrapa musi być co najmniej kilkukrotnie (nawet ponad 10-krotnie) lżejsza od głowicy bojowej, zatem zmniejszenie jej oddziaływania z górnymi warstwami atmosfery, co jest jedyną drogą do osiągnięcia celu, jakim jest "nadążanie" za dużo cięższymi, prawdziwymi głowicami, musi być związane z ich kilkukrotnie mniejszym przekrojem czołowym. O ile SPO głowicy bojowej i atrapy można jeszcze zrównoważyć, nadając głowicy charakterystyki stealth a atrapie zwiększając sztucznie SPO, to już duża różnica w przekroju i oporze aerodynamicznym w fazie wytracania prędkości musi skutkować dużymi różnicami w obrazie nadlatujących celów w podczerwieni. Oczywiście można próbować sztucznie rozgrzewać atrapy w fazie wejścia w atmosferę, ale różnice pomiedzy nimi a głowicą bojową nadal będą wyraźnie widoczne. I dlatego stanowisko obserwacyjne, w którym dane z radaru uzupełniane są danymi z czułej matrycy teleskopu obserwacyjnego, mają zasadnicze znaczenie w odróżnieniu głowic od atrap. Tyle że stanowisko obserwacyjne musi znajdować się stale nad chmurami. Oczywiście tego rodzaju koncepcja obrony wiąże się z ograniczeniem przechwytywania głowic do dystansu ostatnich 20-40 km przed celem (przy obserwacji i analizie na dystansie 200-100 km), ale to akurat nie powinno przekraczać możliwości sprzętu, umieszczonego na zaproponowanej platformie. Można też wyobrazić sobie automatyczne działo bezodrzutowe dużego kalibru, wystrzeliwujące przeciwpociski z lecącej w stratosferze platformy. To byłoby chyba rozwiązanie optymalne, bo pozwalające na rezygnacje z silnika rakietowego dla efektora, którego prędkość początkowa pozwalałaby na zapłon silnika strumieniowego lub nawet superstrumieniowego efektora zaraz po wystrzeleniu, co poprawiłoby w sposób radykalny relację osiągi/koszt efektora. Ta właśnie relacja jest kluczowym parametrem, określającym możliwość uzyskania decydującej, strategicznej przewagi w wyścigu zbrojeń pomiędzy środkami obrony przeciwrakietowej a balistycznymi środkami napadu powietrznego średniego i dalekiego zasięgu. Dla obrony SHORAD za najlepszą uważam artylerie przeciwrakietową dużego, i dlatego byłoby najlepiej przerobić nasze stare t-72 na zenitówki, z nowa, kierowana amunicja napędową, rzecz jasna.

  6. Misiek

    czyli "Jesteśmy wreszcie bezpieczni".

  7. Kiks

    W całym artykule rozbawiły mnie sformułowania, że "Moskwa ma prawo.." i jak bardzo ważnym dla nich przyczółkiem jest Kaliningrad. Ruscy zawsze mają prawo i zawsze będą sobie rościć prawo do czegoś tam. Inni mogą tylko słuchać. A Kaliningrad, cóż.. Nie bez powodu trzymają tego zagrabionego nam wrzoda. Żeby jątrzyć. I tylko po to. Bo już stan infrastruktury tego czegoś jakoś nie świadczy, że jest on ich oczkiem w głowie. Nie bez przyczyny. Ruscy doskonale wiedzą, że byłby zrównany z ziemią.

    1. rcicho

      Wiesz jaka jest kara za zrównanie z ziemią części terytorium FR?

  8. WESOŁE USA

    Czyli wszystko jasne, rosjanie zwiększają ilość rakiet i głowic jądrowych, bo zdają sobie sprawę z tego, że amerykańska tarcza antyrakietowa jest dla nich dużym zagrożeniem. Teraz rodzi się pytanie czy ruskim wystarczy pieniędzy na utrzymanie dużego arsenału atomowego, bo patrząc na ich problemy gospodarcze, to raczej nie starczy kasy na tyle nowych "zabawek" i efekt będzie taki, że wprowadza do służby może z 10% tego co tak propagandowo zapowiadają a owe 10% nowości, to będzie i tak za mało żeby zagrozić NATO, więc możemy raczej spać spokojnie.

    1. bolo

      Kreml nie boi sie amerykańskich anty-rakiet, bo przeciw iskanderom, topolom czy jarsom amerykańska tarcza jest bezużyteczna. Kreml obawia się "tarczy" dlatego że amerykanie mogą tam zainstalować rakiety ofensywne a nie defensywne. Spać spokojnie nigdy nie możemy z taką polityką drażnienia Rosji, która jest wielokrotnie potężniejsza od Polski i jak pokazuje ten artykuł, Polska jest bezbronna w militarnym starciu z Rosją.

    2. zakładane usa

      Jak to Kreml boi się amerykańskiej tarczy? Przecież ona nie jest przeciwko Rosji. Nie taka jest oficjalna wersja zza wielkiej wody?

  9. Joszko

    Wniosek z tego taki, że wieść o rozmieszczeniu Iskanderów przy granicy z Obwodem to chwyt typu odbezpieczenia pistoletu i tak już przystawionego do skroni, stosowany czasem w filmach akcji. Tak naprawdę oni mogą w ciągu kilku godzin pod Brześć przytachać i stamtąd naparzać. Teraz pytanie: czy tarcza, jaką USA u nas buduje będzie przydatna na te ich rakietki?

    1. dfg

      Nie sądzę żeby system rozwleczony od Polski do Rumuni, budowany do zestrzeliwania rakiet lecących z bliskiego wschodu, zdążył zareagować na tak bliski atak. Pozostają jeszcze kwestie, tego kto tym kieruje, bo raczej nie my. Od tego żeby chronić nasze niebo przed rakietami to będzie program Wisła. A tarcza w Redzikowie to ma znaczenie ale przede wszystkim ze względu na obecność amerykanów, a nie rakiet. Jeśli zginą, to będzie pretekst do wciągnięcia ich do ewentualnej wojny.

  10. ryszard56

    tylko co My mozemy zrobić?/ ano nic a można by wiele

  11. Śmiech

    A to niegrzeczne Rosjany! Dlaczego nie chcą wierzyć, że NATO jest paktem obronnym a "tarcza" w Polsce jest przeciw Korei Północnej i Iranowi, a nie przeciw Rosji? :-)

    1. tom

      Tarcza jest przeciw Rosji. Dziwisz się ? Rosjanie się dziwią ? Niech porzucą swoją retorykę i dołączą do cywilizowanego świata. Gdyby nie USA już dawno pisalibyśmy cyrylicą...

  12. Marek1

    W sumie BARDZO przygnębiająca lektura, ale materiał dobry, mocno udokumentowany i z zawartymi właściwymi wnioskami. Najważniejszy z nich - Polska jest w całkowicie BEZBRONNA w zakresie obrony p.rakietowej. Tak w zakresie rakiet balistycznych jak i manewrujących. Wiadomo to od wielu lat i od wielu lat NIC w tej kwestii się NIE zmienia ...

Reklama