Reklama

Siły zbrojne

Rosjanie zlokalizowali zaginiony okręt podwodny. Wkrótce ruszy polska ekspedycja poszukująca "Orła"

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o wykryciu na dnie Zatoki Fińskiej zatopionego w czasie II wojny światowej rosyjskiego okrętu podwodnego S-12. Natomiast w Polsce kończą się przygotowania do kolejnej ekspedycji mającej na celu odszukanie zaginionego okrętu podwodnego ORP „Orzeł”.

Po raz kolejny sprawdziła się zasada, że wraki okrętów podwodnych są odnajdywane najczęściej „przy okazji”, a nie w wyniku dedykowanej akcji. Tak było też w przypadku ostatniego sukcesu grup poszukiwawczych Floty Bałtyckiej, o którym pod koniec czerwca 2018 r. poinformowało rosyjskie ministerstwo obrony.

Rosyjski okręt podwodny „S-12” odnaleziono podczas akcji poszukiwania i kontrolowania wraków marynarki radzieckiej zagubionych w czasie II wojny światowej (a właściwie tzw. „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”) zorganizowanej zgodnie z decyzją Ministra Obrony Federacji Rosyjskiej. Zadanie jest realizowane przez siły Floty Bałtyckiej, co wynika nie tylko ze względu na posiadane środki techniczne, ale również z powodu niebezpieczeństwa ciągle odszukiwanych min morskich i bomb lotniczych.

Rosjanie nie działali jednak na oślep, ponieważ wcześniej dokonali analizy materiałów historycznych w archiwach. Znaleziono w nich m.in. domniemane współrzędne miejsca utracenia radzieckiego okrętu podwodnego „S-12” w Zatoce Fińskiej. w pobliżu wyspy Bolszoj Tjutiers. Dane te okazały się być na tyle dokładne, że zaginiony okręt podwodny mógł zostać odszukany nie przez specjalistyczne jednostki poszukiwawcze, ale przez „zwykły”, duży rosyjski trałowiec projektu 12700 „Alieksandr Obuchow” (o wyporności około 800 ton).

Jest to zupełnie nowy okręt, ponieważ wprowadzono go do służby (jako pierwszy w serii) w 2016 r. Nie ma on jednak na swoim wyposażeniu specjalistycznego, holowanego sonaru obserwacji bocznej dużej rozdzielczości, w jakie są wyposażone np. okręty hydrograficzne lub oceanograficzne i pojazdy podwodne wykorzystywane do dokładnego badania dna morskiego.

Do odszukania wraku zastosowano natomiast prawdopodobnie zwykły sonar podkilowy wyspecjalizowany w poszukiwaniu min. Szczęście sprzyjało Rosjanom, ponieważ wrak okrętu podwodnego leżał na równej stępce na głębokości tylko 70 metrów i jak się okazało zachował się praktycznie w całości. Później dokonano oględziny znaleziska – prawdopodobnie z wykorzystaniem sterowanego przewodowo robota podwodnego (trałowiec „Alieksandr Obuchow” ma mieć również na wyposażeniu autonomiczne pojazdy podwodne). Znajdująca się na nim kamera pozwoliła z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że jest to radziecki okręt podwodny typu IX-Bis z serii „S” (o długości 77,5 m i wyporności podwodnej 1090 ton).

Ponieważ w archiwalnych danych nie znaleziono informacji o jakiejkolwiek innej jednostce tego typu, który zaginęłaby w rejonie wyspy Bolszoj Tjutiers uznano, że jest to poszukiwany „S-12”. Flota Bałtycka zamierza jednak przeprowadzić jeszcze jedne ćwiczenia, które pozwolą dokonać ostatecznej identyfikacji odnalezionego wraku.

Okręt podwodny „S-12” w momencie zaginięcia był praktycznie zupełnie nową jednostką pływającą. Została on zbudowana w Związku Radzieckim w stoczni w Gorkim (obecnie Niżnyj Nowogród) i wprowadzona do służby 30 lipca 1941 roku (a więc już po uderzeniu Niemiec na Związek Radziecki). Stało się to prawdopodobnie na rozkaz, ponieważ później okazało się, że okręt ma duże problemy techniczne, a załoga nie jest dobrze wyszkolona.

Pomimo tego, to właśnie „S-12” wykonał najdłuższy, 62-dniowy rejs operacyjny w historii radzieckich sił podwodnych w czasie II wojny światowej (w miesiącach wrzesień – listopad 1942 r.). Podczas tej misji wykonał on dziewięć ataków torpedowych, z których dwa okazały się skuteczne (21 października 1942 r. uszkodzono statek „Sabine Howaldt”, a 27 października 1942 r. uszkodzono transportowiec „Malgache”).

„S-12” w czasie swojego rejsu był jednak bardziej „zwierzyną” niż „myśliwym”. Wielokrotnie atakowały go bombami głębinowymi fińskie jednostki pływające i samoloty niemieckie. Sprawę pogarszał ślad ropy, który ciągnął się za radzieckim okrętem podwodnym. Kolejną przeszkodą były wszechobecne w Zatoce Fińskiej miny morskie, które miały zablokować flotę radziecką w portach. „S-12” dwukrotnie zresztą poderwał się na ładunkach podwieszonych do min kotwicznych. Za swój wyjątkowo długi rejs dowódca okrętu otrzymał Order Czerwonego Sztandaru.

Kolejna próba sforsowania blokady Zatoki Fińskiej rozpoczęła się 30 lipca 1943 r. i zakończyła tragicznie. Od wyjścia z portu nie otrzymano bowiem żadnych wiadomości od załogi. „S-12” stał w ten sposób jednym z pięciu radzieckich okrętów podwodnych, które utracono w czasie prób sforsowania pól minowych i sieci zaporowych w Zatoce Fińskiej.

Poszukiwanie ORP „Orzeł” rozpoczną się we wrześniu

W tym samym czasie, w jakim Rosjanie będą identyfikowali ostatecznie swoje znalezisko, rozpocznie się kolejna polska ekspedycja, której celem jest odszukanie zaginionego w czasie drugiej wojny światowej (11 czerwca 1940 roku) okrętu podwodnego ORP „Orzeł”. Ma się ona rozpocząć pod koniec września 2018 r.

Jest to piąta ekspedycja „Santi Odnaleźć Orła”. Zgodnie z oficjalnym komunikatem „tegoroczne poszukiwania skoncentrowane będą w rejonie położonym 100 mil od Szkocji i 200 mil od wybrzeży Danii i kontynuowane w ramach weryfikacji hipotezy tzw. „friendly fire”, według której 3 czerwca 1940 roku okręt padł ofiarą bratobójczego ataku lotnictwa brytyjskiego”.

„SANTI Odnaleźć Orła" to długoterminowy projekt, który jest prywatną inicjatywą grupy kilkunastu osób – profesjonalnych nurków, ekspertów w dziedzinie hydrografii oraz historii, którzy z własnych środków założyli fundację „Odnaleźć Orła”. Głównym sponsorem wypraw poszukiwawczych jest natomiast firma SANTI sp. z o.o. – jeden z wiodących na świecie producentów odzieży i sprzętu nurkowego. Spółka ta od lat angażuje się i wspiera międzynarodowe wyprawy badawcze oraz poszukiwania wraków podwodnych na całym świecie. To ona również doprowadziła do narodziny projektu „SANTI – Odnaleźć „Orła”, który ma doprowadzić do ostatecznego rozwikłania zagadki zaginionego w czasie II wojny światowej polskiego okrętu podwodnego.

W obecnej wyprawie partnerami wspierającymi są również: Yellow Cargo Express sp. z o.o. (zapewniający wsparcie logistyczne) i Instytut Morski Gdańsk (zapewniający wsparcie hydrograficzne). Patronat nad ekspedycją objęli: Prezydent Miasta Gdyni, Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni oraz National Geographic. Pomagają również duńscy rybacy, którzy w czasie przygotowania wyprawy przekazywali polskiej ekipie dane pozwalające zawęzić obszar poszukiwań na Morzu Północnym.

Misja będzie realizowana na kutrze, który został przekształcony w statek badawczy i odpowiednio wyposażony przez Instytut Morski w Gdańsku. Największym sukcesem dotychczasowych wypraw było odnalezienie niejako „przy okazji" wraku zaginionego w lipcu 1941 r. brytyjskiego okrętu podwodnego HMS „Narwhal”.

Reklama

Komentarze (16)

  1. Podpułkownik (Ret.) Janusz Wareda

    Do - De Retour! ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Tak, rzeczywiście podczas tamtego patrolu, radziecki okręt podwodny S-13 dowodzony przez kapitana III rangi Aleksandra Marineskę, zatopił MS <Wilhelma Gustloffa> oraz SS <General von Steuben. Jak Pan zapewne zauważył, w swoim poprzednim komentarzu, skoncentrowałem się przede wszystkim na tragedii <Gustloffa>. Ale dobrze, że Pan przypomniał również <Steubena>. Kilka słów na temat tego ostatniego: parowiec <Steuben>, jeszcze jako <Munchen> został zwodowany w 1922 roku w szczecińskiej stoczni Vulcan. Od chwili zwodowania do 1931 roku pływał jako statek pasażerski. W dniu 11 lutego 1931 roku spłonął niemal doszczętnie w porcie nowojorskim. Został następnie wyremontowany w stoczni nowojorskiej i przebudowany na wycieczkowiec. Otrzymał wówczas nowe imię - <General von Steuben> - na cześć pruskiego oficera Friedricha Wilhelma von Steuben, który walczył w szeregach armii Jerzego Waszyngtona w amerykańskiej wojnie o niepodległość. W 1939 roku, <Steuben> został przejęty przez hitlerowską Kriegsmarine i stał się okrętem-bazą, na którym szkolili się marynarze niemieccy. W 1944 roku zmienił funkcję i zaczął być wykorzystywany jako okręt szpitalny oraz transportowy. W swój ostatni rejs - wyszedł w dniu 9 lutego 1945 roku z Piławy w Prusach Wschodnich [dzisiaj - Bałtijsk w rosyjskim Obwodzie Kaliningradzkim] do Świnoujścia. Podczas rejsu był eskortowany przez torpedowiec T 196 oraz okręt pomocniczy (tzw. poławiacz torped) TF-10. Tak jak <Gustloff>, także <Steuben> został wytropiony przez radziecki okręt podwodny S-13. W dniu 10 lutego 1945 roku, o godz. 0:50 czasu pokładowego, <Steuben> został trafiony dwiema torpedami - w chwili, kiedy znajdował się na północ od Ławicy Słupskiej. Już po 7 minutach od momentu trafienia torpedami, <Steuben> zatonął. Według szacunkowych, niepotwierdzonych do dzisiaj informacji - zginęło ok. 4500 ludzi, z których ok. połowę stanowili (w tym także ranni) żołnierze Wehrmachtu i marynarze Kriegsmarine, a pozostali byli cywilami. Przy okazji, chciałbym Panu przypomnieć, że zatopienie uzbrojonych niemieckich okrętów pomocniczych - i do tego idących w konwoju, tj. <Gustloffa> oraz <Steubena> przez radziecki okręt podwodny S-13, było całkowicie zgodne z prawem wojennym, a szczególnie z Układem Londyńskim z 1936 roku, który regulował zasady prowadzenia wojny podwodnej. I jeszcze jedno: bliźniakiem <Steubena> był SS <Stuttgart>, który do wybuchu wojny, pływał jako wycieczkowiec. Natomiast podczas wojny, został przejęty przez Kriegsmarine i, jako jednostka pomocnicza, był wykorzystany w charakterze okrętu-szpitala. W dniu 9 października 1943 roku, <Stuttgart> został zaatakowany w Gdyni i trafiony alianckimi bombami podczas wielkiego nalotu na port oraz tamtejsze instalacje Kriegsmarine. Na skutek ataku, na <Stuttgarcie> zginęło (niemal wszyscy spłonęli) łącznie ok. 1000 rannych żołnierzy i marynarzy niemieckich oraz członków okrętowego personelu medycznego. Płonący okręt został odholowany na redę portu i tam zatopiony pociskami jednego z dozorowców niemieckich. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ W swoim wczorajszym komentarzu, Pan przywołał również osobę dowódcy radzieckiego okrętu podwodnego S-13, kapitana III rangi (odpowiednik kmdra ppor. w naszej MW) Aleksandra Marineskę (1913-1963). Ja wcześniej celowo pominąłem osobę A. Marineskę, chociaż dobrze znam jego życiorys, ponieważ uważałem, że to by przekraczało ramy tej dyskusji. Ale dobrze, że Pan przywołał dowódcę OP S-13. Tylko w tym miejscu dodam drobne sprostowania, a mianowicie: wbrew temu co Pan napisał, A. Marinesko <nie wpadł w alkoholizm, kiedy dowiedział się po wojnie, kogo transportowały zatopione jednostki>. To jest zdecydowanie błędna sugestia i po prostu nieprawda. A. Marinesko - już wiele lat przed wybuchem II wojny światowej - we flocie radzieckiej miał bardzo negatywną opinię, przełożeni oraz podwładni wiedzieli doskonale o jego alkoholizmie, niewłaściwym zachowaniu, skłonnościach do hulaszczego trybu życia, konfliktowym charakterze, niezdyscyplinowaniu, samowolnym opuszczaniu bazy i okrętu, częstym spędzaniu czasu wolnego z kochanką, która na dodatek, była Szwedką. W 1941 roku, został nawet usunięty z szeregów radzieckiej partii komunistycznej, tj. z WKP(b), późniejszej KPZR. Za to wszystko, A. Marinesko miał być oddany pod sąd wojenny, gdzie najprawdopodobniej - wyrok mógł zapaść tylko jeden. Jednak przed tym, przełożeni zezwolili mu <odkupić winy> i wykazać się w walce. Nieprawdą jest również, że tylko <wzorowy przebieg służby wojskowej uratował go przed Gułagiem>. Jak wykazałem wyżej, przebieg służby A. Marinesko we flocie radzieckiej - był daleki od wzorowego! Ponadto, A. Marinesko ostatecznie trafił także do Gułagu. Otóż po wojnie, w latach 1946-1949, A. Marinesko pływał jako starszy oficer na statkach handlowych na Bałtyku. Za kradzież, trafił na dwa lata do jednego z obozów Gułagu na Kołymie. Następnie pracował poza żeglugą. Zmarł w Leningradzie w 1963 roku. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ I rzecz ostatnia: proszę, aby Pan przyjął do wiadomości, że nie ma czegoś takiego, jak pisanie <Sowiety> lub <ZSRR> - w zależności od kontekstu. Podkreślam: nie ma czegoś takiego. Każdy powinien się zdecydować: albo albo!

  2. dim

    Re: eksplodujące Pioruny... - czyli to jednak dobrze, że Mesko nie wyprodukowało jeszcze broni jądrowej ?

  3. De Retour

    @Podpułkownik (Ret.) Janusz Wareda----- S 13 podczas tego samego patrolu zatopił Gustloffa i transportowiec von Steuben. Łącznie 42 000 ton - żaden OP ZSRR nie miał lepszego wyniku. Bilans ludzki -   Gustloff ponad 9 tyś, Steuben 3 do 4 tyś- głównie cywile i ranni. W klasyfikacji liczby ofiar  1 i 3 miejsce. Dowódca S 13 - Alexandre Marinesko otrzymał pośmiertnie w 1990 roku tytuł Bochatera ZSRR. Jego imię noszą szkoły, ulice, itd. Opisywany jako \" hazardzista i dziwkarz\" którego tylko wzorowy przebieg służby uratował przed Gułagiem. Zmarł w wieku 50 lat. Sugeruje się, że wpadł w alkoholizm dowiadując się po wojnie kogo transportowały zatopione jednostki.  Tyle historii. --- Sowiety czy ZSRR? - zależy od konstektu.

  4. Chateaux

    Wbrew twierdzeniom tutaj, radziecka flota podwodna niczym nie moze sie pochwalic. Gustloff to aberacja. Najwieksza flota podwodna swiata we wrzesniu 1939 roku, podczas 2ws miala najwyzszy stosunek strat wlasnych do zatopien z wszystkich flot podwodnych walczacych podcxas 2ws.

  5. Podpułkownik (Ret.) Janusz Wareda

    Do - dim! ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Panie dim! Chyba jesteśmy zgodni, że określenie <sowiecki>, a także: <Związek Sowiecki>, <sowiety>, <Sowiety>, <sowieciarze>, <sowieci>, <Sowieci>, <ZSRS> itp. są pejoratywne. A w niektórych przypadkach, wręcz drażnią ucho. Muszę Pana poinformować, że od 1973 roku, jestem stałym czytelnikiem tygodnika POLITYKA. I ze zdumieniem stwierdzam, że już od dobrych kilku lat, część autorów zamieszczających swe artykuły w POLITYCE, używa określenia <sowiecki> oraz pochodne. Osobiście, nie mam z tym żadnych problemów, ponieważ w ogóle nie używam takich określeń. Ani na forach internetowych, ani podczas rozmów prywatnych ze znajomymi bądź w gronie rodzinnym. I korzystając z okazji, oczywiście znam pierwsze słowa rozkazu (dyrektywy) Naczelnego Wodza, marszałka E. Rydza-Śmigłego [tj. <Sowiety wkroczyły ... > ] do oddziałów Wojska Polskiego, który wydał wieczorem, w dniu 17 września 1939 roku, krótko po otrzymaniu informacji o agresji ZSRR na Polskę. Rzeczywiście, po II wojnie światowej, w Polsce (przynajmniej w sferze publicznej) nie używano określenia <sowiecki>. Wiem natomiast, że było ono często używane wśród Polaków zamieszkałych za granicą. Na powyższy temat, wypowiadał się także kilkakrotnie w różnych programach telewizyjnych, prof. Jan Miodek. Oglądałem te programy. Otóż prof. Miodek jednoznacznie stwierdził, że jest za używaniem określenia <radziecki>, a nie <sowiecki>! ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Zgadzam się z Panem w sprawach ogólnych, dot. określonych kwestii językowych. Ale niestety - różnimy się zasadniczo - w kwestiach z zakresu historii najnowszej oraz historii wojskowości i wojen, ze szczególnym uwzględnieniem przebiegu II wojny światowej. Niestety! Muszę Pana wyprowadzić z błędu: forumowicz AWU nie ma, nawet najmniejszej racji, w sprawach dot. działań zbrojnych na morzach i oceanach świata podczas tamtej wojny. W tym również, operacyjnej i bojowej skuteczności polskiej, radzieckiej oraz innych flot podwodnych. A nie ma racji chociażby dlatego, że - przede wszystkim - nie posiada wiedzy specjalistycznej na ten temat. Ale nie czynię z tego żadnego problemu. Ostatecznie, nie każdy zajmuje się na co dzień, historią najnowszą oraz historią wojskowości. I to jest w pełni zrozumiałe! Pamiętajmy jedynie, iż nie możemy wypowiadać się o czymś, o czym nie mamy pojęcia lub tylko wydaje się nam, że cokolwiek wiemy na określony temat! Zapewniam Pana, że zatopienie <Gustloffa> w dniu 30 stycznia 1945 roku, nie było największym sukcesem radzieckiej floty podwodnej, ani - szerzej - całej MW b. ZSRR. Podobnie jak KATYŃ - nie był dla Rosjan <największą wygraną bitwą polskiej kampanii>. Bez przesady! Wymordowanie przez siepaczy z NKWD [na mocy decyzji najwyższych władz b. ZSRR - zawartej w tajnej uchwale Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 roku] , wiosną 1940 roku, polskich jeńców wojennych w lesie katyńskim oraz w innych miejscach na terenie b. ZSRR - było ludobójstwem, zbrodnią przeciwko ludzkości oraz zbrodnią wojenną. I w takich kategoriach należy oceniać KATYŃ!

  6. dim

    @Podpułkownik (Ret.) Janusz Wareda . . . - w kwestii językowej. Określenia \"radziecki\" używamy jako niewykluczającego szacunku do osoby czy organizacji. Gdy określenie \"sowiecki\" już samo w sobie, po polsku brzmi pejoratywnie. Otóż przed II wojną światową było podobnie - przykład polskiego atlasu geograficznego, poważnego wydawnictwa: Związek Radziecki. A w wojskowości zawsze używano określenia \"sowiecki\". Słynne zdanie „Sowiety wkroczyły...”. Po II wojnie jasne, że bardzo długo nie było nam wolno w ogóle używać określenia \"sowiecki\". Ale go nie zapomnieliśmy. Sprawy merytoryczne wypowiedzi tamtego kolegi - myślę, że jednak ma rację, tzn. że \"Gustlof\" to \"największy sukces\" tamtej floty podwodnej, podobnie jak Katyń był ich największą \"wygraną bitwą\" polskiej kampanii.

  7. Podpułkownik (Ret.) Janusz Wareda

    Jedynie słowo na marginesie. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Ja również wierzę, że kiedyś zostanie odnaleziony wrak polskiego okrętu podwodnego ORP ORZEŁ, który zaginął z powodu niewyjaśnionych do dziś przyczyn podczas patrolu, prawdopodobnie na Morzu Północnym na przełomie maja i czerwca 1940 roku. Ale jednocześnie chciałbym, aby sprawa była jasna do końca, a mianowicie: czym innym jest dokładne zlokalizowanie wraka <Orła> w głębinach morskich, a zupełnie czymś innym - jego wydobycie na powierzchnię. Otóż, jestem kategorycznym przeciwnikiem wydobywania wraka <Orła> na powierzchnię! W żadnym wypadku! Niech, prędzej czy później, dokładnie zlokalizowany wrak ORP ORZEŁ - pozostanie na zawsze w głębinach morskich. I niech tam pełni rolę - miejsca wiecznego spoczynku jego polskiej załogi! ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Niezależnie od tego, z nieukrywanym zdumieniem, a nawet z zażenowaniem, przeczytałem na tej stronie forum, komentarz forumowicza AWU, który napisał m.in. cyt.: < ... polska flota podwodna, była podczas 2 w. ś. skuteczniejsza, niż potężna liczbowo podwodna flota Sowietów, która właściwie może się pochwalić jedynie zatopieniem statków z uchodźcami, jak Gustloff ... >. No cóż, powyższy cytat jest w trójnasób absurdalny, niedorzeczny i fałszywy. Niestety, fobie antyrosyjskie przesłaniają AWU realną ocenę sytuacji, także tej sprzed wielu lat! Pomijam już fakt, że AWU używa dziwacznego określenia: <podwodna flota Sowietów>, jakby nie można było napisać, chociażby: Flota Podwodna MW b. ZSRR. Ale dajmy już temu spokój, bo jeszcze jest skłonny pomyśleć, że się czepiam drobiazgów. Nie czepiam się, chodzi mi wyłącznie o sprawy zasadnicze. Dlatego, na chwilę zatrzymam się jedynie przy <Gustloffie>. Już kilkakrotnie na forum D24, był omawiany przypadek <Gustloffa>, ale widocznie nie zaszkodzi, ponownie przypomnieć podstawowe fakty: MS <Wilhelm Gustloff> był przed II wojną światową niemieckim, flagowym statkiem pasażerskim, który w okresie od marca 1938 roku do sierpnia 1939 roku, odbył ok. 50 zagranicznych rejsów wycieczkowych. <Gustloff> wszedł do historii żeglugi, jako pierwszy - jednoklasowy wycieczkowiec świata. Nosił imię - zamordowanego w 1936 roku członka NSDAP, Wilhelma Gustloffa. Pierwotnie, statek miał być nazwany: <Adolf Hitler>. Jednak został osobiście przez Hitlera przemianowany na <Wilhelm Gustloff>. Po rozpoczęciu II wojny światowej, <Gustloff> był najpierw jednostką szpitalną, a następnie został przejęty jako okręt pomocniczy hitlerowskiej Kriegsmarine. Służył do transportu wojska oraz był hulkiem koszarowym. Na pokładzie miał zamontowaną broń przeciwlotniczą oraz wyrzutnie bomb głębinowych. W swój ostatni rejs, <Gustloff> wypłynął z Gdyni w dniu 30 stycznia 1945 roku, pod eskortą torpedowca <Lowe>. Na pokładzie <Gustloffa> znajdowało się: ok. 170 członków załogi, ok. 950 oficerów i marynarzy z II dywizji szkolnej okrętów podwodnych, którzy mieli obsadzić lub uzupełnić załogi U-bootów, ok. 400 kobiet z pomocniczego korpusu Kriegsmarine, ok. 170 rannych żołnierzy Wehrmachtu, ok. 4500 funkcjonariuszy Organizacji Todta, gestapowców, policjantów, działaczy NSDAP oraz rodziny urzędników niemieckich, a także, nieznana do chwili obecnej, liczba niemieckiej ludności cywilnej. Łącznie, według najnowszych ocen, w dniu 30 stycznia 1945 roku - na okręcie przebywało co najmniej 10000 osób. Tamtego dnia, o godz. 21:16 czasu pokładowego - na wysokości na wschód od Łeby - <Gustloff> został trafiony trzema torpedami, które wystrzelił radziecki okręt podwodny S-13. Ok. godz. 22:25, tj. ok. 65 minut po storpedowaniu, okręt całkowicie zanurzył się w morzu. Do chwili obecnej, nie jest znana pełna liczba ofiar, z powodu storpedowania <Gustloffa>. Jednak ocenia się i są to nadal jedynie dane szacunkowe, że zginęło na okręcie oraz utonęło w morzu - łącznie - co najmniej ok. 7000-8000 ludzi. Była to największa tragedia morska w zapisanej historii ludzkości, inaczej mówiąc: największa znana liczba ofiar zatonięcia jednego statku (okrętu). Należy także podkreślić, że podczas przygotowań do ostatniego rejsu <Gustloffa>, Niemcy popełnili wiele poważnych błędów, a przede wszystkim: użyli uzbrojonej jednostki pomocniczej Kriegsmarine do m.in. ewakuacji ludności cywilnej, dopuścili do bardzo znacznego przeładowania okrętu i wysłali go w rejs z eskortą! I na koniec, chciałbym przypomnieć rzecz bardzo ważną, a mianowicie: storpedowanie podczas wojny, niemieckiej jednostki pomocniczej, idącej w konwoju okrętów wojennych, było jednak całkowicie zgodne z prawem wojennym, a konkretnie z Układem Londyńskim z 1936 roku, który regulował zasady prowadzenia wojny podwodnej. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Przy okazji, nie wiem - w przeciwieństwie do tego, co pisze AWU - czy rzeczywiście flota podwodna MW b. ZSRR mogła POCHWALIĆ SIĘ zatopieniem <GUSTLOFFA> i czy faktycznie chwaliła się tym? Myślę, że biorąc pod uwagę nawet wszystkie okoliczności dot. zatopienia <Gustloffa> i śmierci wielu tysięcy ludzi pod koniec II wojny światowej, to - chyba jednak nie był i nadal nie jest - powód do szczególnej dumy, ani chwały radzieckiej floty podwodnej? Skądinąd wiem, że Rosjanie z tym się nie afiszują.

  8. Bogusław Michalczyk

    Niezmiennie,od lat,kibicuję tym wyprawom i marzę tym dniu,kiedy O.R.P. \"ORZEŁ\" zostanie namierzony.Nie chodzi tu jednak o moje marzenia,ale o dokończenie teg tragicznego rejsu....

  9. Olender

    Dajcie nagrodę 1 mln Euro za znalezienie i wskazanie \"Orła\" (oczywiście wypłata po potwierdzeniu i dowodzie przedstawionym przez znalazcę) i na pewno ktoś go znajdzie. Zamiast cały czas finansować wyprawy... który koszty są zapewne duże...

  10. pterodaktyl

    Francuzi chcą zmodernizować Orła w 18 miesięcy !, więc warto szukać.

  11. Do AWU

    Nasza flota podwodna odniosła w czasie II wojny oszałamiające sukcesy. Żbik - nie zatopił nic i został internowany. Ryś - nie zatopił nic i został internowany. Sęp - nie zatopił nic i został internowany. Wilk - nie zatopił nic i po dojściu do Wlk. Brytanii ze względu na katastrofalny stan techniczny został wycofany ze służby. Orzeł - zatopił jeden nieuzbrojony frachtowiec, po czym zatonął/zaginął. Jastrząb - nie zatopił nic i zatonął pomyłkowo zatopiony przez norweski eskortowiec. I wreszcie Sokół i Dzik - \"straszliwe\" bliźniaki. Spośród ich ofiar prawie wyłącznie małe stateczki, kutry i barki samobieżne. Według starszej literatury Sokół miał też zatopić duży włoski krążownik pomocniczy „Cittá di Palermo”, co jest nieprawdą; okręt ten niedługo potem całkiem \"żywy\" szedł w eskorcie innego konwoju. Również nie jest prawdą, że Sokół zatopił włoski niszczyciel \"Ascari\" w porcie Navarino, nie potwierdzają tego ani źródła włoskie, ani brytyjskie.

  12. dim

    Znacząco wzrośnie w ten sposób nasz potencjał broni podwodnej - niech wydobywają !

  13. marcin

    Do kolegów z Santi. Nie chce się wtrącać, ale dlaczego nie szukacie pomiędzy odebranym a nie odebranym (a wysłanym) sygnałem radiowym z Rosyth? Zakładając, że op szedł ze średnią prędkością na powierzchni - +/- 10 węzłów, łatwo obliczyć obszar poszukiwany. Orzeł mógł w ogóle nie dotrzeć do rejonu patrolu a zatonąć w wyniku wypadku przy zanurzaniu (a kłopoty tego typu już miał) albo być zaskoczonym przez niemiecki samolot i trafiony bombą lotniczą.

  14. szyper

    a na jakąś fregate nie da przerobić się takiego kutra?

  15. AWU

    Chwała firmie SANTI i wolontariuszom .. Na pewno kiedyś \"Orła\" odnajdą .. Ironia że polska flota podwodna była podczas 2 w.ś. była skuteczniejsza niż potężna liczbowo podwodna flota Sowietów która właściwie może się pochwalić jedynie zatopieniem statków z uchodzcami jal Gustloff , von Steuben i dwa neutralne statki na Morzu Czarnym pod banderą Czerwonego Krzyża przewożące uciekinierów żydowskich z Rumunii?

  16. Ed

    Szukajcie Orła! Nasze stocznie go odrestaurują i nasi marynarze będą mieli czym pływać. Bo na nowe kontrakty nie ma co liczyć.

Reklama