Reklama

Siły zbrojne

Fregata ORP Gen. K. Pułaski powróciła do kraju

Fot. kmdr ppor Radosław Pioch/MON
Fot. kmdr ppor Radosław Pioch/MON

Rejs nawigacyjno-szkoleniowy, strzelanie rakietowe, szkolenie w ośrodku szkoleniowym FOST oraz udział w międzynarodowym ćwiczeniu TRIDENT JUNCTURE 2018 to przedsięwzięcia, które zrealizowała załoga fregaty rakietowej przez okres trzech miesięcy.

Jak informuje  kmdr ppor Radosław Pioch, dla okrętu i jego załogi był to ostatni element przygotowań do służby w Siłach Odpowiedzi NATO. Fregata ma do nich dołączyć w 2019 roku.

W piątek, 16 listopada o godzinie 08:00, po trzymiesięcznym rejsie, do macierzystego portu w Gdyni weszła fregata rakietowa ORP Gen. K. Pułaski. W honorowej asyście Orkiestry Reprezentacyjnej i Kompanii Honorowej, załogę okrętu powitał dowódca 3. Flotylli Okrętów komandor Mirosław Jurkowlaniec wraz z przedstawicielami Sztabów Flotylli i Dywizjonu Okrętów Bojowych.

image
Fot. kmdr ppor Radosław Pioch/MON

W ramach rejsu nawigacyjno-szkoleniowego, szkolenia w brytyjskim ośrodku FOST, a także międzynarodowych ćwiczeń TRIDENT JUNCTURE 2018, załoga fregaty doskonaliła umiejętności w zakresie obrony przeciwlotniczej oraz odpierania symulowanych ataków okrętów nawodnych, podwodnych, a nawet baterii nabrzeżnych. Sprawdzone zostały okrętowe systemy artyleryjskie, rakietowe i broni podwodnej. Główny nacisk został położony na prowadzenie osłony strategicznego transportu morskiego, poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych, zwalczania celów nawodnych i powietrznych oraz operacji antyterrorystycznych. Marynarze przetrenowali także współpracę ze statkami powietrznymi, obronę przeciwawaryjną, walkę z zagrożeniami asymetrycznymi, a także udzielanie pomocy humanitarnej.

Na poligonie morskim MOD Hebrides (Ministry of Defence) w Wielkiej Brytanii, 29 sierpnia załoga fregaty rakietowej ORP Gen. K. Pułaski sprawdziła swoje wyszkolenie i przygotowanie do wykonania głównego zadania ogniowego. Dla załogi okrętu był to swoisty chrzest i najważniejszy sprawdzian umiejętności po zakończonej naprawie dokowej, wymianie systemów okrętowych oraz przeprowadzonych modyfikacjach. Strzelanie rakietowe z wykorzystaniem dwóch przeciwlotniczych rakiet Standard SM-1 prowadzone było do imitatorów celów powietrznych (ICP). Zakończone sukcesem rakietowe zadanie ogniowe potwierdza zasadność przeprowadzonej modyfikacji okrętu oraz wysoki poziom wyszkolenia załogi fregaty ORP Gen. K. Pułaski.

W ramach rejsu nawigacyjno-szkoleniowego, marynarze fregaty rakietowej ORP Gen. K. Pułaski, zaliczyli jeden z najpoważniejszych na świecie testów dla załóg okrętów bojowych. Jednostka pomyślnie przeszła sześciotygodniowe szkolenie w brytyjskim ośrodku FOST. Pozytywna ocena ze szkolenia daje załodze fregaty uprawnienia do działań w międzynarodowych zespołach Sił Najwyższej Gotowości NATO. Scenariusze są tam układane w oparciu o doświadczenia, które Royal Navy wyniosła z wojny o Falklandy. Przez sześć tygodni, od 10 września do 18 października, kilkudziesięciu instruktorów ośrodka szkoleniowego FOST (Flag Officers Sea Training) w Plymouth testowało załogę ORP Gen. K. Pułaski we wszystkich sferach działań na morzu i lądzie. Oceniali wyszkolenie i zgranie załogi w prowadzeniu operacji pokojowych, reagowanie w sytuacjach kryzysowych oraz w działaniach bojowych. Główny nacisk położono na sprawdzenie przygotowania polskiego okrętu do prowadzenia osłony strategicznego transportu morskiego, poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych, zwalczania celów nawodnych i powietrznych oraz do operacji antyterrorystycznych. Przetestowane zostały procedury kontroli żeglugi i działań zespołów kontrolno-inspekcyjnych na podejrzanych statkach w ramach operacji blokadowych.

Ostatnim zadaniem, jakie zostało zrealizowane przez załogę fregaty rakietowej ORP Gen. K. Pułaski, był udział w międzynarodowym ćwiczeniu Trident Juncture 2018 - ćwiczebnej operacji reagowania kryzysowego prowadzonej na lądzie, morzu i w powietrzu. W manewrach, które odbyły się w Norwegii, a także w akwenie Morza Północnego i Norweskiego, wzięło udział około 50 tysięcy żołnierzy, 70 okrętów, a także 250 statków powietrznych i 10 tysięcy pojazdów z 31 państw członkowskich NATO i krajów partnerskich. W ramach międzynarodowych ćwiczeń Trident Juncture 2018, załoga fregaty doskonaliła umiejętności w zakresie obrony przeciwlotniczej oraz odpierania symulowanych ataków okrętów nawodnych i podwodnych. Główny nacisk skierowany był na prowadzenie osłony strategicznego transportu morskiego, poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych, zwalczania celów nawodnych i powietrznych oraz operacji antyterrorystycznych. Marynarze doskonalili także umiejętności z zakresu współpracy ze statkami powietrznymi, obrony przeciwawaryjnej, a także walki z zagrożeniami asymetrycznymi.

Dla fregaty rakietowej, rejs nawigacyjno-szkoleniowy połączony z wykonaniem strzelania rakietowego do celów powietrznych z wykorzystaniem dwóch przeciwlotniczych rakiet Standard SM-1, trening w brytyjskim ośrodku szkoleniowym FOST oraz udział w międzynarodowym ćwiczeniu Trident Juncture był generalnym sprawdzianem przed misją w ramach Sił Odpowiedzi NATO. W przyszłym roku okręt dołączy do jednego ze stałych natowskich zespołów fregat i niszczycieli.

FOST (ang. Flag Officer Sea Training) to prestiżowy, brytyjski ośrodek szkoleniowy, który m.in. przygotowuje do działań morski komponent Sił Odpowiedzi NATO. Instytucja ta ma 60-letnie doświadczenia w szkoleniu morskim na najwyższym światowym poziomie. Ośrodek FOST został założony w 1958 roku z inicjatywy admirała Louisa Mountbattena. Obecnie mieści się w Plymouth. Jest placówką treningową Royal Navy. Dużą rolę odegrał m.in. po wojnie o Falklandy. Mimo, że Brytyjczycy zdecydowanie pokonali w niej armię Argentyny, przy okazji dostrzegli pewne niedociągnięcia związane z funkcjonowaniem swojej floty. Ośrodek pozwolił udoskonalić procedury i gruntownie przeszkolić marynarzy. Dziś z placówki korzystają nie tylko Brytyjczycy. Została ona otwarta dla innych państw NATO, a także krajów funkcjonujących w ramach Partnerstwa dla Pokoju. Finałem każdego cyklu szkoleniowego jest egzamin, w którym okręty poddawane są praktycznym sprawdzianom wyszkolenia obejmującym wszystkie sfery działalności na morzu.

TRIDENT JUNCTURE jest planowym, cyklicznym, międzynarodowym ćwiczeniem Sojuszu Północnoatlantyckiego odbywającym się na lądzie, morzu i w powietrzu. Ma charakter defensywny i realizowane jest w myśl artykułu 5. traktatu północnoatlantyckiego, który mówi o wspólnej, kolektywnej obronie członków Sojuszu. Tegoroczna edycja ćwiczenia zostanie przeprowadzona w Norwegii. Morski teatr działań przewiduje prowadzenie operacji na wodach północnego Atlantyku i Bałtyku. W tym największym od lat ćwiczeniu wojsk NATO weźmie udział około 40 tys. żołnierzy, 70 okrętów i 130 statków powietrznych z 29 państw członkowskich, a także z Finlandii i Szwecji – państw partnerskich, nienależących do Sojuszu ale współpracujących z nim. Będzie to certyfikacja dla jednostek przewidzianych do Sił Odpowiedzi NATO w 2019 roku, a także test dla Sojuszniczego Dowództwo Sił Połączonych NATO (ang. Allied Joint Force Command, JFC) w Neapolu we Włoszech.

Siły odpowiedzi NATO - Sojusz Północnoatlantycki utrzymuje w stałej rotacyjnej służbie cztery zespoły okrętów. Dwa z nich to zespoły fregat, dwa kolejne to zespoły sił przeciwminowych. Zadaniem tych wielonarodowych zespołów okrętów jest demonstrowanie solidarności członków sojuszu oraz realizacja jednego z najważniejszych zadań obronnych – zapewnienie bezpieczeństwa strategicznych morskich szlaków komunikacyjnych. W sytuacji kryzysowej państwa NATO nie mogą dopuścić do sparaliżowania transportu morskiego ponieważ to głównie tą drogą do zagrożonego kraju trafia pomoc humanitarna, surowce, paliwa oraz wsparcie bojowe. Zespoły okrętowe należą do najbardziej efektywnych elementów tzw. sił odpowiedzi - nie potrzebują budowy osobnej bazy logistycznej, przenoszą silne i zróżnicowane uzbrojenie, mogą prowadzić akcje embarga, kontroli żeglugi, osłony jednostek z dostawami humanitarnymi, ewakuować zagrożoną ludność. Mogą również stanowić bazę dla jednostek specjalnych czy piechoty morskiej wykonującej zadania w głębi lądu. Większość czasu zespoły te spędzają na morzu między innymi zgrywając współdziałanie wchodzących w ich skład okrętów oraz uczestnicząc w manewrach z marynarkami państw członkowskich i partnerskich NATO. W sytuacji kryzysowej niemal z marszu mogą być skierowane do realizacji zadań praktycznie w dowolnym rejonie globu.

Reklama

Komentarze (16)

  1. oskarm

    @Napoleon, a gdzie tu fantazja? Takie są fakty, że SM-1 było kupionych kilkakrotnie więcej niż podaje Janko.

  2. galvanis

    a ja widze dla tych okretow przyszlosc. trzeba zainwestowac jedynie troche pieniedzy, ale mozna to zrobic z glowa, bardzo efektywnie kosztowo. mozna zwiekszyc ochrone przeciw torpedom i pociskom przeciwokretowym przez zainstalowanie kostek pancerza reaktywnego - te technologie juz posiadamy. to dosyc nowatorski sposob uzycia, pionierski wrecz, ale amerykanie podejmowali juz takie proby z trophy i wyniki byly zadawalajacy. trzeba tez zwiekszyc sile ognia - tutaj nasze mozdzieze laserowa z pcv by sie swietnie spisaly.

  3. plk

    @Boczek Odporność OHPów możesz sobie przypomnieć oglądając film z ćwiczeń RIMPAC 2016 SINKEX, i prób zatopienia USS Thach. Póki co nikt jeszcze nie ćwiczył taranowania tankowcem OHPów, ale po sukcesie z Norweską fregatą może wojsko weźmie to pod uwagę planując kolejne ćwiczenia.

    1. Boczek

      No ale jak na filmach widać, potwierdza to, ten kaganek, który próbuję tu nieść pod polskie strzechy - SSMami trudno jest zatopić jakikolwiek okręt większy od kutra. Od tego są torpedy, no ale trudno jest coś zatopić nawet torpedą, jeżeli został źle trafiony - jak pokazuje film (i na dodatek jest w dużej mierze pusty). Ponadto nie wiemy, co było celem całości i czy nie został celowo tak trafiony. No i inaczej byłoby, gdyby gruszka dziobowa owego tankowca trafiła Helge Ingstad jak SSM w nadbudówkę, czy pokład - to pewnie nawet załogi Norwegowie nie musieliby ewakuować. Dobrze trafione torpedą - też amerykańskie - niszczyciele czy krążowniki (na tym samym portalu) idą na dno w 2-3 minuty. A wracając do Helge Ingstad - żaden, ale to absolutnie żaden okręt nie przeżyje rozprucia kadłuba poniżej linii wodnej na 20-30% długości. No i nawet słuchy, że Norwegowie nie są z tych okrętów zadowoleni, raczej nie odnoszą się do tego tematu.

  4. Davien

    Panie plk, a czy którys z tych 4 SSM, bomb czy Hellfire-ów lub pojedńcza torpeda rozpruł dno i burte USS Thach na połowie długości okretu, bo tak sie stało w przypadku norweskiej fregaty. Nie ma na swiecie jednostki która by cos takiego przezyła

  5. lol

    @erda Zbyt wiele dla ciebie to pojąć, że wytrzymałość okrętu jest równie ważna co jego uzbrojenie. Przykład masz na obrazkach z fiordu. Spod wody rakiety i AEGIS niczego nie zwojują.

  6. Napoleon

    @CB, daj spokój oskarm to fantasta. Sprawa floty jest poważna i nie ma śmiechów. Ostatnio widzę jednak lekarstwo. Rozwiązanie MW i powołanie dywizji obrony wybrzeża ;) . Kiepski dowcip, ale jedyne możliwe lekartstwo na poprawienie naszych zdolności morskich. A co to w efekcie oznacza? Skupienie się na tym co do obrony wybrzeża jest niezbędne. Na razie jesteśmy rozdarc między SNMG, a tym na co nas stać.

  7. rob ercik

    po modernizacji moze i Blyskawica jeszcze zablysnie ? ....

  8. McGregor

    Wie ktoś czy prawdą jest że nasze OHP nie mają możliwości wystrzelić i naprowadzać harpoony i rakiety zostały już z utylizowane ?

  9. erda

    @lol.....na takie tematy możemy podyskutować gdyby OHP zderzył się z tankowcem. Jak do tej pory takie zdarzenie nie miało miejsca. Gdybyś zamiast bezrozumnie wstawiał teksty o naszych super hiper OHP a bardziej zastanowił się nad możliwościami bojowymi okrętów to może dotarłoby do ciebie że OHP TO ZŁOMY. Wartość okrętu bojowego to nie odporność na zderzenia z tankowcem a możliwości bojowe. Jak widać to zbyt wiele dla ciebie.

  10. Nikt

    @lol A testowałeś to na OHP jak kilkukrotnie większy tankowiec wpłynie w niego? Pozatym w razie W i tak przekonamy się jak wypada zdolność na trafienia przy tej dziurawej obronie ot/prak

  11. Mcgregor

    Ale Harpoonów to one już nie mają. Podobno po przejeciu przez naszych nigdy nie udało się uruchomic systemów do ich odpalania, wie ktoś czy to prawda?

  12. lol

    Śmiejecie się z naszych "falochronowców", a tymczasem trzymają się na powierzchni pomimo naszych zaniedbań z modernizacją. A norweska fregata ,"nówka sztuka" z AEGIS robi za falochron na fiordzie, po stłuczce z tankowcem. Co by nie mówić o OHP, i innych amerykańskich krążownikach/niszczycielach to nie tak łatwo je zatopić. Nawet po uszkodzeniu, modułowa budowa utrzymuje się na powierzchni a nie zachowuje się jak Titanic, czego jak widać nie można powiedzieć o innych "nowoczesnych" jednostrzałowych konstrukcjach z Europy.

    1. Boczek

      To nasze "falochronowce" miały kontakt tankowcami? Co to jest i na czym polega owa budowa modułowa "która umożliwia" i jakie są różnice w porównaniu z Nansenem?

  13. -CB-

    @oskarm - no za dużo tego nie było, bo jeśli dobrze pamiętam, to na początku kupiliśmy tylko pół jednostki ognia SM-1 na dwa okręty i do tego dwa de facto przemycone Harpoony...

  14. oskarm

    @Janko - Kupionych było i zostało kilka razy więcej SM-1.

  15. kuba18

    No to nasze matrosy poniuchały trochę prawdziwego morza. Bezcenne doświadczenia, którego nie zdobyli by w cieplutkiej Gdyni.

  16. Janko

    To ile rakiet zostało? Z tego co pamiętam, to gazety pisały jak kupowaliśmy OHP, że każda ma 5 standardów i jednego Harpoona

Reklama