Reklama

Siły zbrojne

Od Spitfire'a do Merlina - zakłady lotnicze w Yeovil

Główny brytyjski ośrodek koncernu Leonardo Helicopters to położone w spokojnym Somerset miasto Yeovil, związane z przemysłem lotniczym od ponad 100 lat za sprawą zakładów Westland. Budowano tu nie tylko tytułowe myśliwce Spitfire i słynne lekkie bombowce Westland Lysander, ale przede wszystkim kolejne generacje samolotów i śmigłowców morskich dla Royal Navy. Dziś tę tradycję kontynuuje Leonardo Helicopters, dostarczając brytyjskiej flocie maszyny AW159 Wildcat i AW101, które w Wielkiej Brytanii noszą nazwę Merlin.

W tytule pojawił się dobrze rozpoznawalny myśliwiec-legenda z okresu Bitwy o Anglię Supermarine Spitfire, ale historia produkcji maszyn bojowych w Yeovil sięga znacznie wcześniej niż roku 1940. W 1915 roku, a więc 102 lata temu, w zakładach Westland Aircraft rozpoczęto produkcję morskich samolotów rozpoznawczo-bombowo-torpedowych Short Type 184. Przez lata zakłady w Yeovil specjalizowały się w maszynach bojowych różnego typu, często sięgając po bardzo innowacyjne projekty, jak jednopłatowe myśliwce, czy rodzina maszyn badawczych Pterodactyle w układzie latającego skrzydła.

Jednak gwałtowny rozwój firmy związany był z okresem II Wojny Światowej i takimi konstrukcjami jak lekki bombowiec Westland Lysander, oraz ciężkie myśliwce Welkin i Whirlwind. Westland produkował na licencji także myśliwce Spitfire, ale przede wszystkim opracował i wdrożył we współpracy z firmą Supermarine morską wersję o nazwie Seafire F MK. III, wkraczając na pokład lotniskowców.

Firma pozostała wierna tej specjalizacji, dostarczając pierwsze turbośmigłowe samoloty pokładowe: myśliwce Westland Wywern i Fair Gannet do zwalczania okrętów podwodnych. Wyczuwając jednak nowe trendy, w 1946 roku Westland wszedł w kooperację z pionierem, amerykańską firmą Sikorsky, rozpoczynając produkcję śmigłowców. Nie był to bynajmniej pierwszy kontakt firmy z wiropłatami, gdyż w latach 30. budowała eksperymentalne autożyro (zwane też wiatrakowcami), jednak bez sukcesów komercyjnych.

Ważki i Merliny – śmigłowce z Yeovil

W 1946 roku Westland podpisał umowę z koncernem Sikorsky na produkcję licencyjnej wersji śmigłowca S-51 wchodzącego właśnie na uzbrojenie amerykańskich sił zbrojnych. Już cztery lata później pierwsze maszyny WS-51 Dragonfly (pol. Ważka) w wersji ratowniczej trafiły do Royal Navy a potem do RAF. Westlad Aircraft stał się w zasadzie monopolistą w zakresie dostaw śmigłowców dla brytyjskich sił zbrojnych na długie dekady. Po WS-51 przyszedł czas na znacznie potężniejsze S-55/H-19 dostosowane do brytyjskich wymagań i wprowadzone jako Westland Whirlwind do służby w 1954 r.

Ich następca, napędzany już nie silnikiem tłokowym ale turbiną gazową Westland Wessex był znacznie bardziej udany niż H-34, z którego się wywodził. Stał się pierwszym masowo produkowanym śmigłowcem z nowym typem napędu i służył w brytyjskich siłach zbrojnych od roku 1961 do początku lat osiemdziesiątych, gdy zastąpił go Westland Sea King (Sikorsky S-61/SH-3 Sea King). Wcześniej jednak Wessexy zapisały się w historii konfliktów zbrojnych, takich jak Falklandy i działania w Irlandii Północnej.

Równolegle z licencyjnymi maszynami w zakładach Yeovil pracowano nad własnymi konstrukcjami, głównie dzięki wymuszonemu przez rząd połączeniu pod tą marką brytyjskiego przemysłu śmigłowcowego, co w zasadzie czyniło z Westland Aircraft monopolistę. Do sił zbrojnych trafił m.in. bardzo udany śmigłowiec lekki Westland Scout, pierwsza brytyjska maszyna uzbrojona w przeciwpancerne pociski kierowane (SS-11) i jego odmiana morska Westland Wasp (pol. Osa). Natomiast we współpracy z francuskim Aerospetiale w latach 60. ubiegłego wieku rozwijano trzy konstrukcje, które okazały się bardzo udane: Gazelle, Puma i Lynx.

Dwa pierwsze do dziś służą w brytyjskich oraz francuskich siłach zbrojnych i były produkowane wspólnie. Westland Lynx był konstrukcją na wskroś brytyjską, zaprojektowaną jako maszyna zarówno cywilna, jak i wojskowa. W 1986 roku osiągnął prędkość rekordową jak dla seryjnie produkowanego klasycznego śmigłowca z jednym wirnikiem, przekraczając granicę 400 km/h. Posiadał też wyjątkowe możliwości akrobacyjne.

Merlin Yeovil
Budowa nowego egzemplarza AW101 zbliża się do końca. Fot. J.Sabak

Ostatnia dekada XX wieku upłynęła dla Westlanda pod znakiem dwóch maszyn: specjalnej, brytyjskiej wersji uderzeniowego śmigłowca AH-64D Apache, czyli WAH-64 Apache AH Mk 1 oraz opracowanego we współpracy z włoską Agustą EH-101 – w wersji brytyjskiej znanej jako Merlin. Oba typy wprowadzono na uzbrojenie brytyjskich sił zbrojnych. Na przełomie stuleci powstało konsorcjum AgustaWestland, którego głównym brytyjskim ośrodkiem pozostały zakłady w Yeovil, a EH-101 zmienił oznaczenia na AW101. 

Tam, gdzie powstają i odradzają się Merliny

Yeovil to zakład, w którym faktycznie, nie tylko budowane są śmigłowce AW101 we wszystkich wersji, ale również zyskują nowe życie w procesie kompleksowej modernizacji. Oba procesy przebiegają, co ciekawe, w jednej hali. Obecnie trwa m.in. modernizacja śmigłowców w wersji transportowej Merlin Mk. 3 do najnowszej, w pełni ucyfrowionej wersji Mk.4.

Są to śmigłowce w ostatnich latach przetransferowane z Royal Air Force do Royal Navy Commando Helicopter Force (CHF), czyli formacji wspierającej nie tylko operacje brytyjskich komandosów, ale również piechoty morskiej. Maszyny CHF stacjonują m.in. na pokładach okrętów desantowych, takich jak HMS Ocean, ale również wspierają np. operacje antypirackie i antyprzemytnicze z pokładu mniejszych jednostek.

Brytyjskie Merliny Mk. 4 nie są jednak najnowocześniejszą wersją tego śmigłowa, nad którą pracuje się w halach Yeovil. Równocześnie montowane są m.in. śmigłowce HH-101A Caesar włoskich sił zbrojnych przeznaczone do misji specjalnych, które wyposażono w najnowocześniejsze systemy aikoniczne, samoobrony i obserwacji jakimi dysponuje Leonardo Helicopters. Równie interesujący jest przeznaczony dla Norwegii wariant ratowniczy, który posiada m. in. radar AESA w postaci paneli umieszczonych na powierzchni kadłuba płatowca oraz system umożliwiający odnajdywanie osób poprzez lokalizację ich telefonu komórkowego.

Pozwala on nie tylko odnaleźć taką osobę, ale również skontaktować się z nią, co jest ogromnym ułatwieniem podczas akcji ratowniczych na obszarach gdzie zwykle „nie ma zasięgu”. Warto zaznaczyć, że komponenty i podzespoły stosowane w konstrukcji śmigłowca AW101 pochodzą z różnych zakładów Leonardo Helicopters i jedynie niewielka część powstaje na miejscu w Yeovil. Również polskie zakłady PZL-Świdnik dostarczają struktury kompozytowe stosowane w konstrukcji kadłuba tej potężnej maszyny.

Wszystkie śmigłowce, które opuszczają Yeovil, wcześniej czy później wracają tu w ramach przeglądu lub modernizacji. W takim przypadku maszyna zostaje rozmontowana na podstawowe zespoły, wszystkie instalacje sprawdzone i wymienione, a często przy okazji również zmodernizowane. Właśnie w ramach takich przeglądów realizowany jest wspomniany wcześniej modernizacja Merlinów Mk.3 do standardu Merlin Mk.4.

Merlin Yeovil
Wirtualne narzędzia są szeroko stosowane w szkoleniu użytkowników AW101. Fot. J.Sabak

Oprócz pracy nad maszynami, istotnym elementem funkcjonowania zakładów jest wsparcie eksploatacji i szkolenie personelu – zarówno latającego, jak i doglądającego AW101 w bazie lub na pokładzie okrętu. Dlatego pracownicy zajmują się kształceniem około 600 „studentów”, którzy rok rocznie opuszczają „Yeovil Training Academy”. Znaczna cześć z nich, to na przykład doświadczeni piloci i mechanicy, którzy szkoleni są na rzecz zagranicznych użytkowników AW101. Dlatego proces edukacji przebiega w dużym stopniu w oparciu o wirtualne narzędzia i prezentacje z dbałością o to, aby bariera językowa nie obniżała końcowego efektu.

Dlatego szeroko stosowane są w Yeovil symulacje, wirtualne samouczki „krok po kroku” i Computer Aided Instruction (CAI), czyli procedura szkoleniowa oparta o wirtualne odwzorowanie elementów prawdziwej kabiny pilota czy instalacji pokładowych, na których student może odbyć szkolenie np. z procedur awaryjnych przy jednoczesnej korekcie popełnianych przez nich błędów. Nie tylko zwiększa to znacznie prędkość szkolenia, ale też lepiej przygotowuje do radzenia sobie z realnymi sytuacjami.

W przypadku pilotów szkolenie obejmuje też symulatory i realne loty śmigłowcem, a mechanicy mogą skorzystać z pełnowymiarowej makiety śmigłowca, na której realizują procedury np. wymiany elementów instalacji czy nawet całego silnika w sposób maksymalnie zbliżony do realnych działań.

Brytyjsko-włoska kooperacja

Jest to system szkolenia stale konsultowany i koordynowany z użytkownikami śmigłowców, w tym największym, jakim jest obecnie Royal Navy. Nie bez powodu największa w Europie baza śmigłowcowa i jednocześnie główny ośrodek szkolenia brytyjskiej marynarki dla załóg i personelu pracującego ze śmigłowcami Merlin w Culdrose znajduje się około 250 km od zakładów Leonardo Helicopters w Yeovil. Podróż na pokładzie maszyny Merlin Mk.3 pomiędzy tymi miejscami, to niespełna godzina lotu.

Współpraca między Leonardo Helicopters a siłami zbrojnymi, jak również szerzej, władzami brytyjskimi, jest bardzo intensywna. Wyrazem tego, była także obecność podczas wizyty dziennikarzy Defence24 w zakładach dwóch przedstawicieli brytyjskiego ministerstwa obrony, którzy podkreślili, że oferta śmigłowca AW101 ma „pełne poparcie rządu brytyjskiego, od poziomu premiera w dół”. Podkreślili oni także, że Yeovil to zakłady brytyjskie, nawet jeśli należą do międzynarodowego, włosko-brytyjskiego koncernu.

Leonardo Helicopters jest największym pracodawcą w Yeovil, zatrudniającym ponad 3 tys. pracowników etatowych i około pół tysiąca na innego typu umowy. Zakłady korzystają z szerokiej sieci dostawców brytyjskich, płacą podatki i ściśle współpracują z administracją państwową, realizując strategiczną produkcję.

Merlin Yeovil
Norweski AW101 na linii produkcyjnej w zakładach Leonardo Helicopters w Yeovil. Fot. J.Sabak
 

Obecni podczas naszej wizyty przedstawiciele ministerstwa obrony oraz sił zbrojnych wyraźnie starali się wspierać ofertę AW101 dla Polski, w swoich wypowiedziach koncentrując się zdecydowanie na zaletach maszyny. Szczególnie interesujące było w tym kontekście wystąpienie komandora Matta Puncha, który jest dowódcą 845 Naval Air Squadron, należącego do Commando Helicopter Force i doświadczonym pilotem śmigłowcowym.

Merlin – koń roboczy i platforma snajperska

Komandor Matt Punch jest oficerem z dużym doświadczeniem zdobytym, m.in. podczas misji w Afganistanie i działań antypirackich oraz zwalczania przemytu w Azji i Afryce. Podległa mu 845 eskadra przejęła śmigłowce Merlin Mk. 3 od 28 eskadry RAF, ostatniej jednostki, która przekazała swoje Merliny marynarce wojennej. Jedną z tych maszyn podróżowaliśmy z zakładów Leonardo Helicopters w Yeovil do odległej o 250 km bazy lotnictwa Royal Navy w Culdrose. Bazą macierzystą 845 NAS jest natomiast odległe od zakładów o około 10 km Yeovilton.

Specyfika użycia śmigłowców Merlin przez tę jednostkę jest zupełnie inna niż w przypadku przeciwokrętowych maszyn z Culdrose, gdyż Mk.3 jest wersją transportową, wyposażoną w tylną rampę. Maszyny pełnią więc przede wszystkim zadania transportowe i zaopatrzeniowe dla jednostek specjalnych i Royal Marines, ale też innych formacji. Merliny świetnie radziły sobie m.in. w Afganistanie, ale też zwalczając przemyt na Morzu Śródziemnym czy w Azji, oraz prowadząc działania ratownicze i przewożąc pomoc humanitarną po tsunami i huraganach.

Komandor Punch szczególnie podkreślał przewagę Merlina nad wcześniej stosowanymi maszynami Sea King. Porównał je także z polskimi Mi-17, które poznał, aby szkolić w zakresie ich eksploatacji pilotów sił zbrojnych Afganistanu. To, co jego zdaniem jest atutem Merlina, to jego spore wymiary, zwłaszcza w zakresie 6,5-metrowej kabiny o wysokości 185 cm i szerokości wystarczającej, aby w środku zmieścił się samochód terenowy. Poza tym nie bez znaczenia jest duża moc i bezpieczeństwo, jakie dają trzy silniki i przekładnia główna, zdolna do działania bez smarowania ponad pół godziny.

Z perspektywy pilota Merlin, a zwłaszcza Merlin Mk.4, posiada bardzo nowoczesną awionikę o wysokim stopniu automatyzacji, co ułatwia pilotowi działanie, szczególnie w trudnych warunkach pogodowych, gdy można skorzystać np. z możliwości wirtualnie poszerzonej rzeczywistości, która łączy dane z systemów pokładowych, podczerwieni i radaru z obrazem rzeczywistym, ujawniając przeszkody na drodze maszyny i ostrzegając o ryzyku kolizji.

To, czego nie widać w specyfikacji, a przewijało się w wypowiedziach kilku pilotów, którzy poznali zarówno Merliny, jak i znacznie starsze Sea Kingi, to bardzo niski poziom wibracji i wysoka stabilność platformy w zawisie. Dzięki tym cechom nie tylko podróż przebiega w bardzo komfortowych warunkach, ale Merlin sprawdza się bardzo dobrze jako platforma dla strzelców wyborowych, którzy mogą precyzyjnie eliminować przeciwnika z dużej odległości, ale też precyzyjnym strzałem w silnik unieruchomić szybką łódź przemytników ludzi lub narkotyków z minimalnym zagrożeniem dla osób postronnych. Jest to mało znana cecha, chętnie wykorzystywana przez jednostki specjalne.

Ale równie często Merlin pełni też rolę „zwykłego konia roboczego”, transportując 2-3 tonowe ładunki wewnątrz lub na zewnętrznym podwieszeniu. W operacjach desantowych realizowanych z okrętów czy odległych baz znaczny zasięg sięgający półtora tysiąca kilometrów, czyli jak mówią piloci marynarki „długie nogi”, to ogromny atut. Podsumowując, brytyjskie siły zbrojne są zadowolone z Merlinów, a brytyjskie władze wspierają ofertę Leonardo Helicopters na sprzedaż śmigłowców AW101. Kwestią otwartą pozostaje natomiast to, na ile potrzeby polskich sił zbrojnych i możliwości finansowe MON są zbieżne z brytyjskim punktem widzenia. 

Reklama

Komentarze (30)

  1. Patriota

    Mysle ze ah101 to dobra opcja jakos smihlowce specjlane, a puzniej mozna pomyslec o ah101 jako nastepcy mi-8/17. Chociaz moze warto jeszcze rozwazyc jeszcze mv-22 jak idealne narzedzie bo szybkie i z Duzo przestrzenia jako maszyna specjalna. Chociaz potrzeby smihlowce w pokskiej armie sa Duzo wiekszych. Powinnismy zabrac o nasze zaklady ktorej zbajduja w polsce. Jako nastepcy mi-2 to mozna nasze rodzimy sw-4, natomisat nastepca mi-24 moze byc Ah-60 battel hawk badz wlska mangusta. no i najwarzniejsze podjac konkretne decyzje a nie prowdzic w nieskanczonosc dialogi, armie potrzebuje sprzetu na juz a nie za dekade!!!!

  2. Auslander

    Wam sie mazy fabyka samolotow ale w polsce nawet silnikow turbiniwych nie robia.

    1. MONEK

      Pomogę ci bo się zgubiłeś -To jest śmigłowiec, fabryka śmigłowców jeśli już... i mamy w Polsce taką Fabrykę

    2. Greg

      A PZL-10 w sokołach i w bryzie zależnie od opcji to nie jest produkowany w Polsce?

  3. tyle w temacie

    Prywatne firmy ratownicze uzywaja Caracali dlatego ze jest to optymalny smiglowiec koszt/efekt i mi to wystarczy do oceny. Na ciezkie smiglowce transportowe CH47 tu nie ma co kombinowac.

  4. KrzysiekS

    Nie bardzo rozumiem nasz MON (oraz MSWiA) w ciągu najbliższych lat będziemy potrzebowali wymienić sporą liczbę śmigłowców różnych rodzajów zarówno dla MON jak i MSWiA czy nikt u nas nie umie podejść do tematu kompleksowo.

  5. dropik

    Wszystkim którzy już widzą je w naszej armii kubełek wody na łeb. Leonardo złożyło ofertę której szczegóły wyciekły. 12-16 sztuk miało kosztować ok 7mld zł czyli nie wiele mniej niż same caracale z oferty Airbasa (ok -7-8 mld netto, reszta to był offset i gwarancja stałych cen części centrum serwisowe i szkoleniowe) Kupno śmigłowców w ilości mniejszej niż 40-60 sztuk to skazywanie się na efekt mikrofloty - droga eksploatacja , brak dostępu do wystarczającej ilości sprawnych maszyn. Sam ah101 jest niestety bardzo drogi w eksploatacji - co najmniej 50% droższy niż caracal. Do tego rozwala koncepcję miecznika i czapli bo jest za duży zeby na nich wylądować.

    1. KrzysiekS

      KrzysiekS->dropik Jak najbardziej tak nam nie potrzeba 6-10 śmigieł tej klasy tylko 40-100 sztuk policz sobie transportowce w MON śmigła dla VIP śmigła dla MSWiA plus śmigła specjalistyczne i masz ta liczbę a to jest niezłe śmigło tylko z silnikiem od Angoli.

  6. Janina Koscianiak

    Brytyjczycy są zadowoleni z Merlinów, my tez możemy być zadowoleni z AW101, potrzeba tylko mądrych decyzji władz.

  7. agnor

    Czekam tylko aż w naszych zakładach ruszy produkcja

    1. ewa

      a konkretnie to w których "naszych" zakładach? hę?

  8. Fabian

    Sztuka inżynierii Bravo dla konstruktorów z świetną pracę )

  9. Miłosz

    Można dobrze zainwestować pieniądze i mieć zapewnione działanie i bezpieczeństwo na wiele lat. AW101 to dobry wybór.

  10. Willgraf

    duży klamot z trzema kiepskim silnikami, kosztowny serwis....jeśli taki rdzewiejący szmelc z awaryjnymi przekładniami jak NH-90 (fotele dostosowane do maks 80kg !sic) lub AW-101 z niedoborem mocy mają być alternatywą dla Caracala to koszty wzrosną 2 krotnie ...a sprzęt połowę czasu będzie w naprawie. Nie będzie lepszej oferty jak Caracal dla MW

    1. edi

      Jakoś nie ma chętnych na virtualnego Caracala ZOP czy SAR ? Nawet Francja kupuje NH90.

  11. Marcin Warszawa

    Miałem okazje widzieć przelatującego AW101 HH-101A Caesar piękna maszyna i potężna nie źle by się reprezentowała w WP.

  12. cezary

    To jest śmigłowiec który przyda się w każdych warunkach Nawet do usuwania szkód ostatniej nawałnicy

  13. Gracjan

    Ten śmigłowiec jest wstanie zabrać od 6 do 7 osób ciężko poszkodowanych a 12 osób gdy ich stan jest lekki, na jednym tankowaniu

  14. Marcin

    Powinniśmy wziąć przykład z Wielkiej Brytanii i zainwestować w najlepsze śmigłowce jakimi są AW101. Trzy silniki zapewniają większy zasięg jak i większe bezpieczeństwo.

  15. Szymon- Kołobrzeg

    AW101 obecnie jest wstanie spełnić nasze potrzeby dla Marynarki Wojennej zarówno dla potrzeb SAR jak i ZOP tym bardziej że trzy silniki zapewniają większe bezpieczeństwo. Co potwierdza lądowanie awaryjne na Słowacji.

  16. tomek

    Mieć takiego kolosa w naszej Armii ))) coś pięknego

  17. lol

    Musimy go kupić, musimy ! O tak to super, genialny śmigłowiec i nieprawdą jest że zepsuły mu się po pokazach w Polsce 2 z 3 silników i musiał lądować awaryjnie na Słowacji ;)

    1. Fgv

      Tylko co i mu zatankowano na drogę powrotną??? No awaryjnie to lądował podczas powrotu Ciekawe, że krótko po tym został rozwalony polski gluszec podczas ćwiczeń we Włoszech. Nawet ten przypadek pokazał, że trzy silniki sprawdzają się doskonale. Polski nie stać na całą flotę aw101,ale te 10 -12 szt na zop i Sar można kupić. Wersja csar także byłaby dobra, ale niestety nie wystarczy pieniędzy. Trzeba pamiętać, że bojowy śmigłowiec nie przetrwa bez tony sprzętu aktywnej i pasywnej obrony. A to może być zamontowane tylko i wyłącznie kosztem ładowności i zasięgu. Podsumowując -kupować na już.Tylko wywalczyć dobrą cenę i 100%serwisu w Polsce.

  18. Basia Kasia

    AW101 będzie godnym następcom wysłużonych Anakond, które pomimo wielu lat eksploatacji dają radę nad Bałtykiem.

  19. fx

    genialna maszyna i ma rampę !!!

  20. Lotnik

    Braaaaać!!!

  21. Łukasz Gdynia

    AW101 to obecnie jedna z najlepszych propozycji dla Sił Zbrojnych, jak widać bardzo dobrze sprawdzona w Wielkiej Brytanii

    1. PolakJaiTy

      Zbyt duży i za drogi. Łatwy do zestrzelenia, części drogie, sam projekt jest dobry w formie transportowej, ponieważ ma rampę. Najlepszą propozycją jest Venom, który ma bardzo wiele zalet jak części, które pasują też do Viper-a .Dla wojska Polskiego to duży plus, ponieważ mamy różnorodny sprzęt ze strony wschodniej i zachodniej. Przydało by się jednolitość technologi, a jak wiadomo Brytyjczycy są nie chętni do dzielenia się technologią. Producent Vipera i Venoma Bell jest już chętniejszy do współpracy.

  22. Arek

    Bestia która może więcej niż inne. Ten śmigłowiec jest genialny

  23. Adam

    Jestem bardzo ciekaw wersji ZOP nad nasz Bałtyk

  24. janek

    Czekam tylko na tego kolosa w naszej armii

  25. Dr

    Na zdjęciach, jak to bywa na zachodzie, urzekły mnie hale montażowe- ich czystość, świetne warunki pracy oraz nowoczesne zaplecze techniczne. Współpraca ludzi odbywa się w atmosferze spokojnej i nikt sie nie śpieszy, a przy tym terminy są realizowane w akceptowalnym czasie, a pracownicy otrzymują godziwe wynagrodzenie. Piękna sprawa.

Reklama