Reklama

Geopolityka

Nowa rosyjska broń na Krymie. Ukraiński ekspert przedstawia scenariusze dla regionu [WYWIAD]

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

”Krym zamienia się w bazę wojskową, z której Moskwa będzie zagrażać nie tylko państwom regionu czarnomorskiego, ale i tym, które znajdują się daleko poza jego granicami. Na dzień dzisiejszy stacjonuje tu, według różnych szacunków, od 22 do 40 tysięcy rosyjskich żołnierzy” – mówi w rozmowie z Defence24.pl Wołodymyr Hułyma, ekspert wojskowy, pułkownik rezerwy i kierownik Centrum Badań Problemów Współpracy Regionalnej i Międzynarodowej.

Adam Lelonek: Jaki przewiduje Pan dalszy scenariusz rozwoju konfliktu w Donbasie? Bardziej prawdopodobne jest zamrożenie konfliktu czy też kolejna eskalacja?

Wołodomyr Hułyma: Bardzo aktualne pytanie dla Ukraińców, na które mało kto może udzielić wyczerpującej odpowiedzi. Niestety inicjatywa we wpływaniu na, intensyfikacji czy kierunkach rozwoju konfliktu pozostaje wciąż przy jego inicjatorze, tj. przy stronie rosyjskiej. Rosyjscy żołnierze, czyli bezpośredni wykonawcy woli Kremla, którzy udają „ochotników” lub „wczasowiczów”, gotowi są realizować każdy scenariusz. Nie mają oni żadnych złudzeń odnośnie wątpliwych perspektyw tzw. „republik ludowych” oraz morale tamtejszej „milicji”. Przejęte przez ukraińskich żołnierzy rozmowy, na poziomie dowództwa korpusów i brygad wspomnianych formacji terrorystycznych, świadczą o tym, iż rosyjscy kuratorzy postrzegają „ideowych bojowników” z DNR czy ŁNR jako alkoholików, nierobów i złodziei. Ich działalność ukierunkowana jest jedynie na rozkradanie, a nie na odbudowę tego, co kiedyś nazywało się „przemysłem Donbasu”. Na chwilę obecną jasne jest tylko jedno – konflikt na wschodzie Ukrainy będzie trwał do momentu, gdy: Moskwa osiągnie tu swoje cele i na powrót wciągnie Ukrainę do swojej tzw. „strefy wpływów”, co bezpośrednio zbliży Rosję do granic Unii Europejskiej, czyli Polski, Słowacji, Węgier oraz Rumunii, albo Zachód znajdzie argumenty prawnomiędzynarodowe dla ostrego „umocowania” geopolitycznych ambicji Moskwy w granicach powszechnie przyjętych przez wspólnotę międzynarodową.

Jaki Pana zdaniem wpływ na bezpieczeństwo i sytuację strategiczną Ukrainy, ale także pozostałych krajów regionu bałtycko-czarnomorskiego, ma militaryzacja Krymu, w tym rozmieszczanie tam przez Rosję nowoczesnych typów uzbrojenia, także pocisków manewrujących?

Krym zamienia się w bazę wojskową, z której Moskwa będzie zagrażać nie tylko państwom regionu czarnomorskiego, ale i tym, które znajdują się daleko poza jego granicami. Na dzień dzisiejszy stacjonuje tu, według różnych szacunków, od 22 do 40 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Na półwyspie utworzony został pełny system obrony przeciwlotniczej, do którego wchodzą kompleksy bliskiego działania artyleryjsko-rakietowego systemu przeciwlotniczego Pancyr-S1 i kompleksy systemu przeciwlotniczego z zestawami rakietowymi S-300PMU. Natomiast na krymskim wybrzeżu rozmieszczone zostały przeciwokrętowe kompleksy rakietowe „Bastion”. Na Krym przybyły również dwa okręty rakietowe z systemem przeciwokrętowych pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Kalibr-NK oraz dwie łodzie podwodne z kompleksami Kalibr-PŁ. Ich szacunkowa, całkowita salwa może stanowić 264 rakiety 3М14, które według danych rosyjskiego ministerstwa obrony, wystrzelone ze wspomnianych kompleksów, mają zasięg 1500 km. Dodatkowe niebezpieczeństwo stanowią plany Federacji Rosyjskiej związane z rozmieszczeniem na Krymie strategicznych bombowców Tu-22M3 uzbrojonych w ciężkie pociski rakietowe, których oficjalny promień działania, z uwzględnieniem zasięgu rakiet Raduga Ch-22 i Raduga Ch-15 to 2400 km. Oprócz tego, na półwyspie rozlokowane zostały taktyczno-operacyjne kompleksy Iskander-M. W ocenie Centrum Badań nad Armią, Konwersją i Rozbrojeniem w strefie ich rażenia znajduje się obecnie większa część Mołdawii, wybrzeża Rumunii, Bułgarii i Turcji. Gdyby Rosja odważyła się przerzucić tam także kompleksy Iskander-K (o zasięgu 500-2000 km), zagrożenie rozszerzyłoby się na państwa Kaukazu oraz Centralnej i Wschodniej Europy. 

Jaki jest aktualny stan Sił Zbrojnych Ukrainy? Czy zmiany, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat, są zadowalające wobec aktualnych wyzwań?

Siły Zbrojne Ukrainy dzisiaj nie są już tymi, którymi były w połowie 2014 roku, ale wciąż jeszcze nie można ich nazwać armią XXI wieku. Są ku temu obiektywne i subiektywne powody, można byłoby dużo o tym mówić. Zgodnie z decyzją Werchownej Rady od 5 marca 2015 roku liczebność ukraińskich SZ została zwiększona do 250 tys., z czego 204 tys. to sami żołnierze. W ich składzie znalazła się nowa dla nas struktura – Siły Operacji Specjalnych (Сили спеціальних операцій Збройних сил України, ССО ЗС України). Zostały również sformowane brygady: 2 zmechanizowane, 4 piechoty zmotoryzowanej, 3 artyleryjskie, 1 górsko-szturmowa, 1 aeromobilna, 1 lotnictwa wojsk lądowych oraz 37 batalionów piechoty zmechanizowanej. Pozytywne jest to, iż znaczna część składu SZ Ukrainy ma doświadczenie bojowe. Mimo to poziom wyposażenia wojskowego i innego sprzętu, zwłaszcza broni, pozostaje odczuwalnym problemem.

Jakie reformy w wojsku są największym wyzwaniem dla Kijowa?

Póki co w zasadzie fundamentalne reformy w Zbrojnych Siłach Ukrainy jeszcze się nie odbyły. Moim zdaniem, co nie jest nowością, związane jest to z faktem, iż przez długi czas wewnątrz armii, a przede wszystkim wewnątrz jej wyższego dowództwa, trwał tzw. „negatywny dobór”, kiedy kompetentni i perspektywiczni młodzi oficerowie okazywali się niepotrzebni, a jednocześnie stare, jeszcze radzieckie kadry, zostawały na wyższych stanowiskach struktur wojskowych. W krytycznych warunkach te ostatnie okazały się niezdolne do szybkiego reagowania na niebezpieczeństwa, a w niektórych sytuacjach dopuszczały się nawet sabotowania takich czy innych decyzji. Także głównym zadaniem w reformie SZ Ukrainy jest oczyszczenie ich wyższych szczebli kierowniczych z przedstawicieli przestarzałej urzędniczo-biurokratycznej machiny oraz zastąpienie ich ludźmi dysponującymi odpowiednim wykształceniem, rozumiejących współczesne procesy w sferze obrony i bezpieczeństwa oraz wizję Ukrainy w niej, a także wolę reformowania przestarzałego systemu wojskowego. Dobre jest to, że dynamika na tym odcinku jest coraz bardziej widoczna.

Jak ocenia Pan mobilizację i zmiany kadrowe w armii?

Podczas konfliktu na wschodzie Ukrainy mobilizacja stała się jedynym skutecznym instrumentem, który pozwolił w krótkim okresie doprowadzić Siły Zbrojne Ukrainy do akceptowalnego poziomu zdolności bojowych i zneutralizować zagrożenia, przed którym znalazło się nasze państwo. Niestety potencjał, który wniesiony został do SZ przez ochotników z pierwszych fal mobilizacji, na których składali się w większości silnie zmotywowani, dobrze wykształceni i nastawieni patriotycznie obywatele, nie został efektywnie wykorzystany ani przez kierownictwo wojskowe, ani państwowe. Nie została przedstawiona nowa koncepcja dla współczesnej armii ukraińskiej, która mogłaby zachęcić takich ludzi do kontynuowania kariery wojskowej, nie podjęto działań dla zachowania przeszkolonych i ostrzelanych kadr w strukturach obrony terytorialnej, a także nie zadziałał system implementacji obiecanych działań z obszaru socjalnego i podatkowego. Podwyższenie poziomu pensji oraz usprawnienie systemu ich wypłat pozytywnie wpłynęły na kadrowe problemy ukraińskiej armii, jednak przy braku dalszego postępu przy tworzeniu jasno określonych wymogów i procedur związanych z rozwojem kariery dla personelu, podwyższaniu standardów opieki socjalnej oraz zaspokajaniu potrzeb materialnych, problemy z kompletowaniem kadr mogą powrócić.

Jakie są perspektywy dla współpracy regionalnej w dziedzinie bezpieczeństwa? Na ile realne są koncepcje sojuszu wojskowego pomiędzy Ukrainą, Polską, Rumunią?

Kwestia współpracy regionalnej w sferze bezpieczeństwa jest bardzo szeroka, ale krótko można stwierdzić, że w czasie zagrożenia realnym sojusznikiem może stać się tylko ten, kto znalazł się w obliczu takiego samego zagrożenia. Już dzisiaj Ukraina ustami Sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksandra Turczynowa przekazuje komunikaty o gotowości do współpracy w sferze budowy solidnego i efektywnego systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej w Europie. Połączenie sił na tym odcinku z Polską i Rumunią, które przyłączyły się do amerykańskiego globalnego Systemu Obrony Antybalistycznej (Ballistic Missile Defense, BMD), może także oznaczać znalezienie wzajemnie korzystnych kierunków współpracy, dzięki którym Ukrainie udałoby się zmodernizować swoją tarczę rakietową, a państwom europejskim – otrzymać dodatkowe zasoby i potencjał. W dłuższej perspektywie mogłoby to stworzyć dobry grunt dla poszukiwania innych kierunków współpracy trójstronnej.

Gdzie widzi Pan największe niezagospodarowane pole do współpracy pomiędzy Warszawą a Kijowem w dziedzinie obronności?

Ukraina i Polska mogłyby znacznie wzmocnić swoją współpracę w przemyśle zbrojeniowym tworząc klaster dla przemysłu obronnego, a także jednocząc wysiłki w sferze cyberbezpieczeństwa, w której oba państwa coraz częściej odczuwają wzrost poważnych zagrożeń z boku krajów trzecich. To wszystko potrzebuje oczywiście poważnych, fachowych analiz i negocjacji, co, jak mi się wydaje, doskonale rozumieją nasi politycy oraz przedstawiciele biznesu. Szczególnie chciałbym zwrócić uwagę na sferę informacyjną, w której brak współpracy już dzisiaj zadaje poważne szkody naszym dwustronnym stosunkom. Obecność w narodowych przestrzeniach publicznych podmiotów krajów trzecich, przy jednoczesnym braku polskich na Ukrainie i ukraińskich w Polsce, prowadzi do głębokiego niezrozumienia przez nasze społeczeństwa procesów, które odbywają się w naszych krajach. Przekazywane są nam obce interpretacje historycznych czy innych kwestii, rozpowszechniane są fikcyjne stereotypy i uprzedzenia wobec siebie nawzajem, proponowane są szkodliwe dla wzajemnych relacji warianty reakcji na te czy inne problemy. Brak alternatywnego punktu widzenia działa destrukcyjnie, a z czasem obce myśli zaczynamy uważać za swoje własne. Także tu jest niezagospodarowane pole wspólnych problemów, którym trzeba zająć się już teraz.

Jak ocenia Pan działalność wielonarodowej brygady LITPOLUKR?

Idea stworzenia wielonarodowego oddziału nie była w zasadzie nowa, gdyż Ukraina i Polska miały doświadczenie z tworzenia w marcu 1998 roku wspólnego batalionu, który pokazał swoją skuteczność podczas wykonywania zadań w ramach operacji wsparcia pokoju przy siłach stabilizacyjnych KFOR w Kosowie. Chodzi tutaj o POLUKRBAT, którego historia, niestety, zakończyła się w sierpniu 2010 roku – czyli roku, w którym do władzy doszedł Wiktor Janukowycz i jego Partia Regionów. Odnowienie praktyki funkcjonowania wspólnych pododdziałów państw NATO i Ukrainy to jednoznacznie pozytywna decyzja, która tworzy możliwości dla realnej nauki i przygotowania Sił Zbrojnych Ukrainy do standardów NATO, niezależnie od perspektywy oficjalnego przystąpienia do Sojuszu. Jednocześnie stworzenie brygady LITPOLUKR nie tylko odnowiło tradycję praktycznej, wojskowej współpracy państw NATO z Ukrainą, ale i podniosłą ją na nowy poziom. Doświadczenia ze współczesnych konfliktów świadczą o tym, iż aby skutecznie przeciwstawić się współczesnym zagrożeniom konieczna jest precyzyjna współpraca i przemyślana logistyka na poziomie operacyjno-taktycznym, a zwłaszcza – taktycznym. Oczywiste jest, że praktyczna działalność brygady może dać unikalne możliwości dla opracowania właśnie tych kwestii pomiędzy kontyngentami wojskowymi naszych państw. W mojej ocenie brygada ma wszelkie warunki do tego, aby stać się swoistym laboratorium, w ramach którego odbywać się będzie proces wymiany praktycznym doświadczeniem zachodnich partnerów z dostosowywania się do wymogów i standardów NATO oraz ukraińskich żołnierzy odnośnie przystawania danych standardów do realnych warunków i wyzwań, w oparciu o wiedzę z pola walki z oddziałami rosyjskiej armii w czasie prowadzenia Operacji Antyterrorystycznej na wschodzie Ukrainy.

I na koniec jeszcze chciałem zapytać, jak ocenia Pan obecność żołnierzy państwa NATO na poligonie w Jaworowie i współpracę polsko-ukraińską w obszarze szkolenia żołnierzy? Czy efekty są już widoczne? Co najbardziej interesuje stronę ukraińską w tym aspekcie?

Dla mieszkańców zachodnich obwodów Ukrainy obecność wojsk NATO na poligonie w Jaworowie nie jest czymś nadzwyczajnym, ponieważ od 1995 roku międzynarodowe szkolenia odbywają się tam co roku. W ich ramach żołnierze państw Sojuszu nie tylko udoskonalali swoje umiejętności wojskowe, ale i dawali praktyczne wsparcie przy modernizacji obiektów treningowych, prowadzenia profilaktycznych badań lekarskich oraz odnowienia lokalnej infrastruktury. To stało się też efektywnym środkiem budowania kontaktów ze społecznością lokalną, która obecnie w swojej zdecydowanej większości postrzega euroatlantycki wektor rozwoju Ukrainy jako bezalternatywny. Na tle tragicznych wydarzeń na wschodzie kraju obecność wojsk NATO nabyła kardynalnie innego znaczenia. Po pierwsze, świadczy ona o zaufaniu ze strony wiodących państw Zachodu i Europy do wyboru, który ukraiński naród zrobił na Majdanie. Stała się również gwarancją, iż mimo pewnych sukcesów na Krymie czy wątpliwych osiągnięć na wschodzie Ukrainy, Rosja nie będzie mogła szantażować naszego państwa swoją wojskową siłą czy realizować bez przeszkód swojej woli.

Odnośnie praktycznej strony współpracy w kwestiach przygotowania ukraińskich pododdziałów przez instruktorów z państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, w tym przez tych z Polski, to ma ona dwa wymiary. Przede wszystkim zawodowo-wojskowy, w ramach którego nasi żołnierze poznają doświadczenia z prowadzenia działań zbrojnych, zdobyte przez wojska NATO podczas konfliktu w Iraku i Afganistanie. I nie chodzi tu tylko o pojedynczy trening, ale i o organizację pracy dowódców i sztabów, dostosowywanie współpracy, koordynacji i logistyki, o czym już wspominałem. Można jeszcze zaznaczyć także to, że my nie tylko coś otrzymujemy, ale i dajemy. Ukraińscy żołnierze otwarcie dzielą się z partnerami swoim smutnym, ale cennym doświadczeniem prowadzenia działań zbrojnych przeciwko pododdziałom rosyjskiej armii lub formacji terrorystycznych pod kierownictwem rosyjskich oficerów. W drugim, moralno-psychologicznym wymiarze, współpraca z żołnierzami NATO jest cenna dlatego, iż ukraińscy żołnierze blisko zapoznają się z tym, jak wyglądają współczesne armie, zaczynają rozumieć zasady ich budowy, przyglądają się charakterowi współpracy w strukturach wojskowych. Bardzo istotne jest to, że słowo „profesjonalizm” zaczęło być przyjmowane przez ukraińskich żołnierzy, w pierwszej kolejności przez młodych sierżantów i oficerów, nie jak abstrakcyjne pojęcie, które kojarzy się przede wszystkim z wysoką pensją, ale jak zbiór standardów odnośnie wymaganego poziomu wiedzy wojskowej, dotrzymania dyscypliny czy zdolności do dalszego rozwoju kariery.

Dziękuję za rozmowę. 

Reklama

Komentarze (10)

  1. PiotrEl

    Jakim cudem SB Ukr, mogła przechwycić rozmowy na szczeblu korpusów i brygad gdy łączność w armii rosyjskiej jest w pełni cyfrowa i zaszyfrowana wręcz do poziomu szeregowego żołnierza! Iphonem dzwonili?

    1. Kiks

      Enigma też szyfrowała. IPhone też był nie do złamania. Problem polega na tym, że ruscy uważają się za ósmy cud świata i wybrańców Boga. Podobnie jak Izraelczycy. W Rosji zresztą cuda na każdym kroku.

    2. Daniel

      Mają te informacje zapewne od wywiadu USA. Proste jak linijka. I bardzo dobre.

    3. dropik

      normalnie . nie cała łaczność idzie w formie kodowanej. Przeciez oni tam uzywają gsmów do zywkłych rozmów.

  2. J23-update

    Odpowiedź na działania Moskwy jest miażdżąca: zwiększenie rotacyjności ćwiczeń na "wschodniej flance" i budowa kilku magazynów broni - Putin tak się przestraszy, że już za kilka dni zacznie mieszkać w schronie !!! Tak poważniej, to jest żenujące, aby po ćwierćwieczu od odzyskania niepodległości nawet nie przerzucono większości sił zbrojnych na wschód - już tylko to świadczy o niepoważnym traktowaniu obronności kraju i trwaniu kadry wojskowej i urzędasów MON z "kasą u nogi" !!

    1. sceptyk

      Siły zbrojne na wschód? W zasięg artylerii rakietowej i lotnictwa? Chyba żeby przestały istnieć w ciągu pierwszej półgodziny ataku? Zasadnicze siły nie powinny znajdować się zbyt blisko wschodnich granic, trzeba dać im czas na rozwinięcie i otrząśnięcie się z pierwszego szoku po uderzeniu. Co innego rozśrodkowane siły opóźniające, których działanie pozwoliłoby na wejście do walki sił zasadniczych i sojuszniczych sił wzmocnienia.

  3. Kris

    Przebywając na Ukrainie zawsze mam wrażenie cofnięcia się w czasie do Polski lat 90, okresu transformacji, szukania tożsamości po upadku Związku Radzieckiego. Polsce w przyjęciu cywilizowanego trybu życia (nadal jesteśmy w drodze do osiągnięcia tego) pomogło w wejście do UE (dla obywatela), Nato (dla wojska). Nie wiem jednak czy Ukraina, której mentalnie jest znacznie bliżej do rosyjskiego stylu życia (szczególnie jej wschodniej części) aniżeli zachodnioeuropejskiego również byłaby w stanie zrzucić brzemię mrocznej przeszłości.

    1. becks`a

      Tym bym się nie przejmował. Pieniądze zrobią swoje i najwyżej będzie jak u nas Ukraina A i B

    2. Afgan

      Nawiązując do Polski epoki transformacji i końca ZSRR czyli początku lat 90-tych. Istniała wówczas realna szansa na LEGALNE odzyskanie wschodnich kresów, m.in. takich miast jak Grodno, Lwów, a nawet Wilno. Problem w tym że nasza władza powiedziała NIE...............

    3. Thor

      Problemem Ukrainy jest nie brzemię przeszłości, ale teraźniejszości. Państwo zostało „sprywatyzowane” przez grupę ok 100 oligarchów. I to oni teraz rządzą, ciekawostka, że np. premier Jaceniuk największe pieniądze zarobił na „prywatyzacji” państwowych gigantów i „doradztwie prawnym”. Sprawdź daty, kiedy „prywatyzował” przedsiębiorstwa nie był nawet prawnikiem, miał 19 lat (dziewiętnaście, to nie pomyłka). Gospodarka państwa (właściwie całe państwo) jest w prywatnych rękach garstki ludzi i nie ma na to sposobu. Politycy są tylko ich figurantami. Zaczynam się zastanawiać, czy jedyną dobrą drogą dla Ukrainy nie jest powrót do Rosji (i „nacjonalizacja”) a następnie ponowne wyjście (tak, wiem to czysto teoretyczna możliwość) po odejściu ekipy Putina i dopiero wtedy wejście na drogę demokracji. Alternatywa to jeszcze kilka/kilkanaście lat zapaści gospodarczej i bankructwa a następnie neokolonializm gospodarczy w stylu Zachodu (podobny wariant do polskiego), gdzie będzie można kupić firmy/ziemię naprawdę za niewielkie grosze.

  4. Afgan

    Teoretyzowanie i wróżenie z fusów! Jaka będzie sytuacja czas pokaże i jedyne co należy robić to być przygotowanym na wszelkie scenariusze. Dzisiaj Echo Moskwy podało (można to przeczytać m.in. na portalu Interia.pl), że armia ukraińska gromadzi na granicy z okupowanym Krymem czołgi, wozy bojowe i ciężką artylerię, a lotnictwo Ukrainy zwiększyło skokowo swoją aktywność wokół Krymu. Rosyjskie media alarmują dzisiaj, że Ukraina przygotowuje się do SIŁOWEGO ODZYSKANIA KRYMU. Oczywiście ja rosyjskiej propagandzie nie wierzę, ale nie są to puste słowa, podejrzewam że jest to PROPAGANDOWE PRZYGOTOWYWANIE GRUNTU POD PLANOWANĄ OPERACJĘ PRZEBICIA KORYTARZA LĄDOWEGO Z DONBASU NA KRYM, OCZYWIŚCIE W MEDIACH NAZWANE TO ZOSTANIE PREWENCYJNYM ATAKIEM POPRZEDZAJĄCYM UKRAIŃSKĄ AGRESJĘ NA KRYM. Nadchodzące lato może być dosyć gorące i nie chodzi mi o wskazania termometrów.

    1. Thor

      Raczej ataku poprzedzającego nie będzie, Rosja ryzykowałaby pełnoskalowa wojnę z Ukrainą za co groża daleko idące konsekwencje. Jesli już to rebelianci beda próbowali wybić korytarz a Rosja "dla uspokojenia sytuacji" wprowadzi swoje wojska pokojowe "mirotworców". Każdy inny scenariusz to zbyt duże koszty polityczne i gospodarcze dla Rosji. Chyba, że oszaleli albo mają w zanadrzu jakiś gambit, co jest możliwe ale w co wątpię.

  5. czekam na komentarz ola

    To tak samo wiarygodne informacje jak inne z tych samych źródeł np. "500 rosyjskich czołgów zniszczonych w Donbasie" czy "30000 poległych rosyjskich żołnierzy spalonych w mobilnych krematoriach przysłanych przez Putina", "Bunt w rosyjskich jednostkach przeciwko pewnej śmierci po wysłaniu na front na Ukrainie" itp. Przy czym tamte były nawet "pewniejsze" bo z samego ukraińskiego ministerstwa obrony a tutaj bredzi tylko jakiś pułkownik rezerwy. :-D

    1. dropik

      Oj nie rozumiesz propagandy czasu wojny ? Gdzie niby pan pułkownik bredzi ?

  6. M

    Panie Leone, jeśli ma być Pan wiarygodny, niech Pan się postara i przedstawi to samo że strony rosyjskiej, chyba, że te wywiady są jednostronne.

    1. gegroza

      przecież Rosji tam nie ma. To górnicy i traktorzyści - sami miejscowi

  7. obiektywnie

    Krym nie ma już dawno znaczenia strategicznego. Taką samą bazę Rosja mogła wybudować wcześniej obok Krymu i nie byłoby różnicy. Morze Czarne jest pod kontrolą Turcji a więc NATO i bez jej zgody żaden większy okręt wojenny nie wpłynie i nie wypłynie z tego akwenu.

    1. Sarmat

      Turcja może kontrolować tylko Bosfor i to nielegalnie, a legalnie tylko w razie wojny z Rosją. Morze Czarne kontrolują Rosjanie, z Krymu właśnie. Dzięki "bastionom" i "kalibrom" mogą zatopić tyle natowskich okrętów ile wpłynie na to morze.

    2. bardziej obiektywny

      obiektywnie to bredzisz. Poszukaj na CNN reportażu dlaczego Krym jest dla Rosji ważny. Jest tam mapka z Krymem i zaznaczonym 300km zasięgiem rakiet Bastion i zasięgiem S-300/400, zasięg Su-24M+ich rakiety oraz strefą ekonomiczną. Zajęcie Krymu ponownie zamienia Morze Czarne w rosyjską sadzawkę. Co do Turcji to się całkowicie mylisz: Turcja podpisała z Rosją Konwencję z Montreux. Jeśli ten traktat wypowie, to BĘDZIE MUSIAŁA ODDAĆ ROSJI CZĘŚĆ SWOJEGO PÓŁNOCNEGO TERYTORIUM (świetne na rosyjską bazę wojskową) oddane przez Sowietów Turcji w zamian za podpisanie traktatu a ROSJA DALEJ BĘDZIE MOGŁA NA MORZE CZARNE WPŁYWAĆ na takiej samej zasadzie jak wszędzie ryje się US Navy: na podstawie "prawa przejścia" wynikającego z Prawa Morskiego, przy czym Konwencja z Montreux zabraniała Rosji przepływania przez Bosfor pancernikami i lotniskowcami, dlatego Rosja "nie miała" lotniskowców, tylko "krążowniki lotnicze" (choć większe od brytyjskich lotniskowców...) i jeszcze Rosja wg tego traktatu musi zgłaszać z 3 dniowym wyprzedzeniem przejście dużych jednostek. Ten traktat został zawarty gdy Sowieci słabi, stąd też jest dla Rosji niekorzystny. Jak Turcja traktat wypowie, to Rosja będzie mogła pływać jak chce, zgodnie z regułami UNCLOS, tak jak Rosji wolno płynąć przez Cieśniny Duńskie czy Kanał La Manche a jak Turcja to będzie blokować, to Rosja użyje siły by zapewnić prawo żeglugi zgodne z regułami UNCLOS i NATO nie kiwnie w tej sprawie palcem (większość państw NATO też chce zniesienia tego traktatu i wprowadzenie reguł UNCLOS). Masz jeszcze jakieś "genialne" przemyślenia?

    3. PiotrEl

      Teraz M.Czarne nie ma już znaczenia strategicznego - po zajęciu Krymu Rosja ma niezatapialny lotniskowiec. M.Czarne jeziorem rosyjskim. Turcja nie ma prawa blokować okrętów rosyjskich. Każdy okręt obcy może przebywać na Morzu Czarnym tylko 2 tygodnie.

  8. Ingelheim

    Witam! " Przejęte przez ukraińskich żołnierzy rozmowy, na poziomie dowództwa korpusów i brygad wspomnianych formacji terrorystycznych, świadczą o tym, iż rosyjscy kuratorzy postrzegają „ideowych bojowników” z DNR czy ŁNR jako alkoholików, nierobów i złodziei. Ich działalność ukierunkowana jest jedynie na rozkradanie, a nie na odbudowę tego, co kiedyś nazywało się „przemysłem Donbasu”." Na tym można zakończyć lekturę tego jakże nieobiektywnego i kłamliwego inaczej wywiadu, paszkwil. Żadnych źródeł, potwierdzeń, materiałów czy cytatów na potwierdzenie pseudoteorii. Zastanawiam się czy pan "ekspert" podał choć jeden fakt mający odzwierciedlenie w rzeczywistości. O rzucaniu epitetami i inwektywami już nie wspomnę (jeśli używamy "terroryści" to piszmy też o zamachu stanu w Kijowie i okupacji rosyjskojęzycznych regionów przez WSU). I te legendarne rzekomo przejęte komunikaty rosyjskiego dowództwa :>, tak samo prawdziwe jak legendarne ukraińskie zwycięstwa pod Iłowajskiem, Debalcewo i DAP. Ukraińska armia zawsze zwycięża na forach, łamach gazetach i w mediach, lecz nigdy w rzeczywistości, BGB już nie dwukrotnie sprowadziły ich na ziemie. Pozdrawiam!

    1. dropik

      Donbas a szczególnie obwód ługański to było zawsze jądro ciemności Ukrainy. Polecam Doniecka i Ługańska Republika Ludowa | Ryczek Opowiada (#6) na YT . Jeśli nie całość to przynajmniej fragment od 1h:28min

    2. Mikołaj

      Pan Strielkow, ten ktory zaczynał z tą wojną dwa lata temu i który wtedy dowodził siłami powstańców jest tego samego zdania o obecnym stanie wspólnej armii tych republik. Na to są konkretne przyczyny które tłumaczy w wielu swoich wywiadach. Jego zdaniem tylko bezpośrednie wsparcie wojskowe Rosji i sam fakt zagrożenia że takie wsparcie Rosja może tym powstańcom udzielić, ratuje te republiki.

  9. Edward

    Oto rozwiązanie preferowane przez Rosję jako recepta na ilościową przewagę NATO. Artyleria i rakiety, dużo artylerii i rakiet różnych typów na różnych nośnikach i o różnych charakterystykach technicznych - zarówno jako broń defensywna jak i ofensywna. Tak więc nawet 10 krotnie liczniejsze wojska NATO są w gorszej sytuacji, bo mogą zostać zredukowane do nieznaczącej liczby. "264 rakiety 3М14, które według danych rosyjskiego ministerstwa obrony, wystrzelone ze wspomnianych kompleksów, mają zasięg 1500 km". Taka liczba rakiet niszczy wszystkie bazy NATO w Europie w tym zasięgu i to w jednej salwie. Eksperci zachodni pewnie po raz n-ty są zaskoczeni. Cóż taka szpica NATO znaczy ? Nic, zupełnie nic. Czy kraje NATO są przygotowane na to konkretnie zagrożenie ?

    1. tadek

      NATO ma teraz poważniejsze problemy: żądanie przez Polskę i kraje bałtyckie większego zaangażowania NATO w ich ochronę, wspieranie przez Turcję terrorystów i "zalewanie" Europy falami imigrantów, krytyka Turków za pomoc Kurdom w Syrii przez USA, wyłamywania się niektórych państw NATO ze wspólnego systemu sankcji wobec Rosji i próby współpracy z nią, postępująca degradacja wojsk europejskich członków NATO, niewywiązywanie się części członków z wysokości nakładów na wojsko, spory terytorialne i separatyzm itp.

    2. Davien

      Na dwóch Bujanach-M jest w sumie 16 rakiet na Op pewnie tyle samo, skąd temu ekspertowi się wzięło 264 to ja nie wiem.

  10. Kiks

    Ruskim od samego początku chodziło o przejęcie Krymu, aby go totalnie zmilitaryzować. Bali się jak diabeł wody święconej wypowiedzenia im umowy przez Ukraińców dotyczącej możliwości korzystania z portów.

Reklama