Reklama

Siły zbrojne

Norwegowie ujawniają plan wyciągnięcia zatopionej fregaty

Fot. forsvaret.no
Fot. forsvaret.no

Norweska marynarka wojenna ujawniła szczegóły operacji mającej doprowadzić do wyciągnięcia spod wody fregaty KNM „Helge Ingstad”, która zatonęła po kolizji z maltańskim tankowcem „Sola TS” 8 listopada 2018 r. w fiordzie Hjeltefjorden.

Zgodnie z komunikatem norweskiej marynarki wojennej z 6 grudnia 2018 roku nadal trwają prace przygotowujące do wyciągnięcia spod wody fregaty KNM „Helge Ingstad” typu Fridtjof Nansen. Są one realizowane zarówno na miejscu gdzie leży okręt, jak i w porcie Hanøytangen, gdzie m.in. przygotowywany jest dźwig pływający „Rambiz”. To właśnie on ma w odpowiednim momencie przenieść się na miejsce wypadku i poprowadzić całą operację uniesienia fregaty z dna.

W działaniach tych pomagają jak na razie sprzyjające warunki pogodowe, które pozwalają norweskim płetwonurkom na odpowiednie przygotowanie okrętu do częściowego wypompowania wody. Jest to potrzebne biorąc pod uwagę przyjęty scenariusz akcji ratowniczej. Został on przedstawiony w ujawnionej prezentacji graficznej, która krok po kroku pokazuje, jak Norwegowie chcą wyciągnąć swój okręt.

image
Fot. forsvaret.no

 Z grafiki tej wynika również w jakiej sytuacji jest obecnie fregata KNM „Helge Ingstad”. Jak się okazuje nie leży ona stabilnie na burcie (wtedy nie byłoby bowiem w ogóle widać masztu), ale „stoi” na kilu podtrzymywana w pionie przez powietrze znajdujące się wewnątrz kadłuba i nadbudówek. Jest to pozycja niestabilna i dlatego tak bardzo są potrzebne liny, którymi połączono okręt ze specjalnymi kotwami, wbetonowanymi na znajdującym się w pobliżu, skalistym wybrzeżu. To właśnie z powodu takiego ułożenia większość tych zabezpieczeń doczepiono do podwodnej części prawej burty jednostki (zapobiegając w ten sposób zsuwaniu się kilu po spadzistym dnie na głębszą wodę). Ma to jednak też tą dobrą stronę, ponieważ fregata ma prawdopodobnie obecnie pływalność praktycznie zerową (unosi się ona w toni podobnie jak zanurzony okręt podwodny). Jej lekkie podniesienie dźwigami nie powinno więc stanowić aż tak dużego problemu.

Norwegowie podkreślają, że na obecnie realizowanym etapie przygotowań jest kilka niewiadomych, które mogą wpłynąć na harmonogram całej operacji. Zalicza się do nich przede wszystkim warunki pogodowe, stabilność okrętu oraz zanieczyszczenia. Tym właśnie tłumaczone są tak długie (jak na Norwegów) przygotowania do wydobycia okrętu. Przy tym od razu założono, że priorytetem w całej tej operacji mają być w pierwszej kolejności: bezpieczeństwo ludzi, w drugiej bezpieczeństwo środowiska i dopiero na końcu bezpieczeństwo samego okrętu i jego wyposażenia.

image
Fot. forsvaret.no

Te przygotowania trwają praktycznie od dnia kolizji i są systematycznie kontynuowane zawsze wtedy, gdy pozwalają na to warunki pogodowe. W poniedziałek 3 grudnia br. udało się między innymi zakończyć trwający od niedzieli 2 grudnia demontaż ośmiu kontenerów z rakietami przeciwokrętowymi NSM rozmieszczonymi na zewnętrznym pokładzie śródokręcia, na obu burtach. Mogły one bowiem stanowić realne zagrożenie przy podnoszeniu okrętu za pomocą dźwigu wchodząc w kontakt ze stalowymi linami. Teraz zostały one przetransportowane do bazy Haakonsvern. Cały czas trwają również prace nad ograniczaniem plamy zanieczyszczeń, do czego już zużyto ponad 26000 metrów pływających zapór przeciwolejowych.

Monitorowane są dodatkowo ruchy okrętu, podobnie jak na bieżąco oceniane jest jego zabezpieczenie. To właśnie dlatego kierowanie i nadzór nad operacją nie jest realizowane tylko ze znajdującego się najbliżej terminalu Sture, ale dowódca przebywa przez większość czasu na pokładzie pływającego tuż przy wraku okrętu patrolowego. Obecnie jest to patrolowiec SHV „Olav Tryggvason” typu Reine, a wcześniej był to patrolowiec KNM „Magnus Lagabøte”. Co ciekawe obie te jednostki zostały zbudowane w Stoczni Remontowej „Gryfia” w Szczecinie.

image
Fot. forsvaret.no

Przed rozpoczęciem samej operacji podnoszenia muszą zostać do końca zrealizowane dwie czynności. Po pierwsze nurkowie mają zrobić otwory w zbiornikach okrętów, by poprzez doprowadzone węże, w odpowiednim momencie, mieć możliwość ich opróżnienia z paliwa. W drugiej kolejności pod kadłubem okrętu zostaną przeciągnięte specjalne podkłady, którymi następnie przeciągnie się dwa łańcuchy (znajdujące się już na miejscu). To właśnie tymi łańcuchami fregata zostanie uniesiona na powierzchnię. Cała ta operacja będzie nadzorowana przez małe, zdalnie sterowane roboty podwodne, którymi kontrolowana będzie przede wszystkim stabilność kadłuba.

image
Fot. forsvaret.no

W samej operacji podnoszenia ma wziąć udział ponad czterdzieści różnych podmiotów. Będą tam nie tylko statki i okręty, ale również np. różnego rodzaju barki i dźwigi pływające. Wszystko to będzie współdziałało według obliczonego wcześniej planu, który jest obecnie przygotowywany w bazie Haakonsvern. Plan ten cały czas jest aktualizowany pod względem zarówno oczekiwanych efektów, jak i również akceptowalnego ryzyka.

image
Fot. forsvaret.no

Norwegowie uważają, że najbardziej krytycznym momentem operacji będzie wypompowywanie wody z wraku, co ma zacząć się w chwili, gdy okręt zostanie uniesiony lekko nad dno za pomocą dźwigów. Wymaga to bowiem obecności płetwonurków w okręcie, który będzie w tym czasie już odłączony od lin stabilizujących łączących go z brzegiem. Oblicza się, że podczas unoszenia fregaty trzeba będzie usunąć z jej wnętrza ponad 10 000 m3 wody.

Kiedy okręt zostanie już wyprostowany i ustabilizowany wisząc podwieszony do dwóch dźwigów, zacznie się jego powolne unoszenie go w kierunku powierzchni i jednocześnie przesuwanie się dźwigu pływającego na głębszą wodę. Z rysunków wynika, że zakłada się podniesienie fregaty do poziomu standardowej podczas pływania linii wodnej. Wtedy też zacznie się najtrudniejsza część operacji.

image
Fot. forsvaret.no

Pod wiszący na łańcuchach okręt musi zostać bowiem podsunięta wpółzanurzalna barka. Pod kadłub fregaty zostaną wtedy podstawione specjalne podpory, które ustabilizują go w pozycji pionowej. Dodatkowym zabezpieczeniem będą burtowe rozpornice. W tym momencie barka zostanie uniesiona nad wodę w taki sposób, jakby okręt znajdował się na suchym doku. Wtedy też fregata KNM „Helge Ingstad” zostanie odtransportowana już na powierzchni do bazy Haakonsvern.

image
Fot. forsvaret.no

 Tam w pierwszej kolejności przeprowadzi się rozbrojenie okrętu i usuniecie z niego wszystkich materiałów niejawnych i wrażliwych. Wtedy też Norwegowie chcą ocenić stan fregaty oraz podjąć ostateczne decyzje co do jej przyszłości. Norweska marynarka wojenna już podkreśla, że po wyniesieniu okrętu nad wodę będzie na to niewiele czasu, ponieważ w kontakcie z powietrzem bardzo szybko rozpocznie się proces korozji. Dostęp do fregaty pozwoli również ostatecznie zakończyć prace komisji dochodzeniowej, która obecnie określa nie tylko: co było przyczyną kolizji, ale również dlaczego okręt w ogóle zatonął przy tak pozornie niewielkich uszkodzeniach.

image
Fot. forsvaret.no
Reklama

Komentarze (7)

  1. Skskskskskek

    Jak w taką fregatę walnąłby Styx czy Exocet to tragedia

  2. Gniewko

    Dawno temu to Polacy specjalizowali się w wyciąganiu zatopionych statków, np. w Indiach.

  3. kos

    Mają polot.

  4. maniek

    Dla czego jak okręt był uszkodzony i wiadomo było że może zatonąć nie przyczepiono mu zbiorników,pływaków,balonów z powietrzem?

  5. KjCh

    Egon Olsen by tego lepiej nie wymyślił.

  6. Mauser

    Spokojnie , Amerykanie już lepszy numer przerabiania jak wyciągali z dna oceanu zatopiony łódź podwodną, K-129. Dadzą radę

  7. -CB-

    Raczej na doku pływającym, bo suchy dok się nie unosi...

Reklama