Reklama

Siły zbrojne

Mamy ustawę Komorowskiego-Macierewicza. Wydatki obronne mają być wyższe [KOMENTARZ]

Sejm uchwalił plan podwyższania wydatków obronnych, nowelizując tzw. ustawę Komorowskiego. Zmiany są na tyle istotne, że można mówić o ustawie Komorowskiego-Macierewicza. Nie oznacza to jednak, że wyższe środki na wojsko są zagwarantowane. Każdą ustawę można zmienić, a każdego planu – nie zrealizować.

Obecny szef MON Antoni Macierewicz oraz były prezydent i szef MON Bronisław Komorowski prawdopodobnie nie życzyliby sobie, by ich nazwiska wymawiać jednym tchem. Jednak ustawa o finansowaniu sił zbrojnych od piątku jest ich wspólnym dziełem. Nazywanie jej ustawą Komorowskiego już nie wystarczy, a do mówienia o ustawie Macierewicza nie ma podstaw, jest to wszakże nowelizacja, a nie z nowy akt prawny. Ustawa w obecnym kształcie jest dowodem, że ludzie znajdujący się na przeciwległych biegunach sceny politycznej mogą zrobić coś bardzo dobrego wspólnie, choć nie w porozumieniu.

Prócz zwiększenia maksymalnej liczebności Wojska Polskiego oraz podwyższenie limitu zaliczek udzielanych przez MON przy zakupach, najistotniejszym punktem nowelizacji jest plan stopniowego podnoszenia wydatków obronnych. Wzrosną one z 2 proc. do 2,5 proc. PKB w 2030 roku i latach następnych. Zmieni się też metodologia ich obliczania – pod uwagę będzie brany PKB z roku, na który planowany jest budżet, a nie z roku poprzedniego.

Czytaj więcej: Sejm uchwalił plan podnoszenia wydatków obronnych

To jak na razie najpoważniejsza nowelizacja ustawy, uchwalonej w 2001 r. z inicjatywy ówczesnego szefa MON Bronisława Komorowskiego. W pierwszej wersji mówiła ona, że na realizację programu przebudowy i modernizacji technicznej sił zbrojnych w latach 2001-2006, z budżetu państwa przeznacza się corocznie "wydatki budżetowe w wysokości nie niższej niż 1,95 proc. PKB". Przy czym w latach 2001-06 wielkość wydatków obronnych nie mogła być mniejsza niż kwoty ustalone w ustawie (np. 16,1 mld zł w 2002 r.). Osobną pozycję w budżecie państwa stanowił program pozyskania samolotów wielozadaniowych.

Ustawa oznaczała rewolucję, bo Wojsko Polskie po chudych latach 90. XX w. mogło wreszcie liczyć na przewidywalne finansowanie, w dodatku pozwalające na zaplanowanie wieloletniej modernizacji. Ale politycy od początku przy ustawie majstrowali.

Już w 2002 r. uchwalono pierwszą ważną nowelizację. Wprawdzie reguła 1,95 proc. została w niej utrzymana, ale minimum 16,1 mld zł zostało wykreślone. W efekcie budżet obronny w 2002 r. był niższy.

Jeszcze w tym samym roku w kolejnej nowelizacji wykreślono pozostałe kwoty minimalnych wydatków obronnych do 2006 r. i obniżono ustawowe minimum wydatków majątkowych w budżecie obronnym (w praktyce środków, które idą na modernizację techniczną).

Z drugiej strony w 2004 r. ustawa Komorowskiego przestała aktem tymczasowym (wykreślono przepis, że obowiązuje do 2006 r.). Wtedy również pojawił się zapis o PKB "z roku poprzedniego". Nadal jednak wydatki majątkowe rosły wolniej niż pierwotnie planowano.

Najpoważniejsza – do piątku – nowelizacja ustawy nastąpiła w 2015 r. Z inicjatywy Komorowskiego, wtedy prezydenta, ustawowe minimum wydatków obronnych zostało zwiększone z 1,95 proc. do 2 proc. PKB z roku poprzedzającego planowany budżet. W podwyższaniu planowanego budżetu obronnego rząd PO-PSL nie był jednak konsekwentny – zdarzyło mu się z powodu kłopotów budżetowych np. doprowadzić do uchwalenia przepisu, na mocy którego w danym roku reguła finansowania sił zbrojnych na poziomie 1,95 proc. PKB po prostu nie obowiązywała.

Czy mamy więc gwarancję, że wydatki obronne w 2030 r. będą wynosiły 2,5 proc. PKB? Żadnych. Do tego, by zmienić ustawę Komorowskiego-Macierewicza wystarczy zwykła większość w Sejmie. Ta sama, która pozwalała tyle razy zmieniać ustawę Komorowskiego. Każdy rząd zmuszony do szukania oszczędności niechybnie sięgnie do budżetu obronnego, jednej z największych pozycji budżetu państwa. Oczywiste jest, że polityczny koszt cięć w tym sektorze jest o wiele niższy niż w przypadku podwyżki podatków lub obniżki emerytur, rent lub wynagrodzeń w budżetówce. Z drugiej strony, ewentualny wzrost napięcia za naszą wschodnią granicą najpewniej przyniesie wzrost wydatków obronnych.

To wszystko jednak dotyczy planowania budżetu obronnego i nie ma nic wspólnego z jego wykonaniem. Zarówno dochody, jak i wydatki zapisywane w ustawach budżetowych na kolejne lata to pewien plan. Nigdzie nie jest powiedziane, że w 100 procentach zostanie on wykonany. Co więcej, nigdy nie został on w 100 procentach wykonany.

Wydaje się, że realizacja budżetu obronnego zależy od determinacji i skuteczności ministra obrony narodowej. Jeszcze niedawno ministerstwo regularnie nie wykorzystywało całego swego budżetu. Obecne kierownictwo resortu lubi to podkreślać. W ubiegłym roku – według zapewnień MON – udało się wydać praktycznie wszystkie zaplanowane środki. Trzeba jednak pamiętać, że odbyło się dzięki przesunięciu części pieniędzy na pierwszy kwartał roku bieżącego oraz "jeździe po bandzie" w przypadku zakupu średnich samolotów dla VIP-ów. Kontrakt jest ostatecznie ważny, ale sąd orzekł, że został zawarty z naruszeniem procedur.

Zakup Boeingów 737 dla VIP-ów jest wielkim sukcesem obecnego kierownictwa MON. Jednak w kategoriach wykonania budżetu obronnego to nauczka. Naprawdę niewiele brakowało, by Krajowa Izba Odwoławcza pokrzyżowała misterny plan resortu. KIO ogłosiła bowiem, że wyda orzeczenie w sprawie kontraktu już po dacie wymaganego zwrotu zarezerwowanych środków z MON do Ministerstwa Finansów. Prawnicy MON i Boeinga wpadli wówczas w nie lada konsternację, ale w końcu znaleźli wyjście.

Czy w następny roku też się uda wykorzystać cały budżet? Czy będzie się udawało w kolejnych latach? Czy 100-procentowa realizacja budżetu obronnego będzie się udawała kolejnym ministrom obrony narodowej do roku 2030 i później? Lekcje z przeszłości każą w to wątpić.

Jedyną szansą na pozytywną odpowiedź wydaje się być zawarcie jednego a najlepiej kilku bardzo dużych kontraktów, np.  w programach Wisła, Orka i Kruk. Wtedy budżet na modernizację wojska na lata zdominują raty za zamówione już uzbrojenie. O realizację planu wydatków nie będzie trzeba się już martwić. Jest tylko jedno "ale" – żaden taki kontrakt nie został ostatnio podpisany, we wszystkich wspomnianych programach toczą się negocjacje, a szanse na zawarcie korzystnej umowy są odwrotnie proporcjonalne do presji na jej podpisanie przed końcem roku.

Powstaje też pytanie, czy 100-procentowa realizacja budżetu obronnego zawsze jest cnotą? Łatwo można sobie wyobrazić sytuację, w której lepiej byłoby, gdyby MON zwróciło pieniądze do budżetu i tym samym przyczyniło się do obniżenia deficytu, niż podpisywało niekorzystny kontrakt.

Uchwalona w piątek nowelizacja ustawy o przebudowie i modernizacji technicznej oraz finansowaniu sił zbrojnych daje szefowi MON broń dużego kalibru w walce o wyższy budżet obronny. Nie gwarantuje jednak zwycięstwa. Przed obecnym ministrem i jego następcami stoją dokładnie te same wyzwania, co przed ich poprzednikami.

Załączniki

Reklama

Komentarze (10)

  1. PRS

    Może szykują logiczną zmianę (ustawa). Chcesz zostać zawodowym żołnierzem? Proszę bardzo - 2 lata ochotniczej służby za żołd - akces i weryfikacja i przełożonych. A nie ładowanie ciężkiej kasy w kolesi, którym za chwilę zmienią się horyzonty życiowe, przestaje się podobać, szwagier załatwił lepiej płatną robotę, etc. Czy będzie się to nazywało Ochotnicza Służba Wojskowa, Czy Służba Kandydacka nie jest istotne. I wtedy być może będziemy mieli te 20-30 tys. żołnierzy w Wojskach Operacyjnych którzy NIE BĘDĄ żołnierzami zawodowymi.

  2. Sinus

    Szkoda że Autor zapomniał wspomnieć że poprzednia władza zwróciła do budżetu w ostatnich latach w sumie 10 MLD zł. Pisał o tym tutaj D24. Wolę więc obecny MON "jadący po bandzie", niż poprzedni który nie realizował wydatków. A ponoć tyle kontraktów było już dopiętych, czemu więc nie podpisywali? :-)

    1. Dzg

      Wolę zwroty do budżetu niż zakupy na siłę samolotów dla vip-ów. Gdyby po bandzie kupili kilkadziesiąt śmigłowców dla 'Kruka" to bym zrozumiał, a nie krówki ciągutki i długopisy taktyczne o bombach ulotkowych nie wspomnę. A sprzęt który właśnie wchodzi na stany armii to efekt rządów PO

    2. Maciej

      Szkoda że nie wspomniałeś że środki wracały w latach budżetowych które przypadły na kryzys finansowy. Ciekawe dlaczego?

    3. Kozi

      Dodaj jeszcze ze ponad 5mld wydali na spłate f16 z poza budrzetu.. Jak sytułacja gospodarcza zaczeła sie poprawiać

  3. Marcin

    Najciekawiej się robi w kwestii liczebności armii, gdzie limit żołnierzy zawodowych ZMNIEJSZONO z 150 do 130tys.

    1. NN

      Kiedy limit był ustalony na 150 000, w praktyce było poniżej 100 000. Zmniejszenie limitu nijak nie odbija się na rzeczywistej sytuacji.

  4. FDolas

    Niewydane środki MON powinny przechodzić na kolejny rok, lub z automatu stawać się rezerwą wojenną z której środki mogłyby być wykorzystane jedynie na cele obronne również w czasie pokoju. Nigdy nie powinny wracać do budżetu bo niema nic ważniejszego dla państwa niż obronność. Państwo polskie powinno wyciągnąć lekcje z nieprzyjemnej historii.

    1. NN

      >" Państwo polskie powinno wyciągnąć lekcje z nieprzyjemnej historii. " Tylko akurat wtedy pieniądze na wojsko szły szerokim strumieniem. Ale ogólnie zgadzam się. Pieniądze z budżetu MON powinny iść na wojsko, ewentualnie przechodzić na przyszły rok. A jeśli po 2 latach wciąż nie zostaną wydane należy zrobić nie wiem, ankietę wśród żołnierzy która wybierze sprzęt do zakupienia. Przypuszczam, że szybko nasycilibyśmy SZ dobrej jakości kamizelkami i celownikami.

  5. Luke

    Widac ze ORP Ozel to pechwa nazwa, ja bym juz nie zwal nastepny OP Ozel.

  6. Arek

    Kontrakt na 53 tys. karabinków Grot miał być sukcesem MON. W tej historii nic się jednak nie zgadza. Nieoficjalnie umowa obejmuje na razie tylko tysiąc sztuk. Sprzęt nie przeszedł jeszcze testów wojskowych, a fabryka, która ma go produkować, dopiero unowocześnia linię produkcyjną. – Bałagan jest podobny jak w przypadku Autosanu – mówi Czesław Mroczek, były wiceminister obrony odpowiedzialny za zakupy dla armii. Więc może ostudźmy troszkę atmosferę bo Macierewicz lubi różne rzeczy mówić co nie zawsze do końca może być prawdą.

    1. gts

      Tak samo M. mija sie z prawda, mowiac ze nasza armia nie bedzie redukowana. W wywiadach mowi ze w ustawie jest zapis "co najmniej 130tys zolnierzy", podczas gdy przepchenieto zapis: Nie wiecej niz 130tys... a 50 tys WOT. W nastepnej kadnecji przepchnie 100 tys zawdowej i 100tys WOT. Pytam sie czy on w koncu buduje te nasza armie czy ja rujnuje. Tworzy wojsko czy tworzy sobie wlasna formacje, kuznie wiernych kadr, ktorymi poobsadza najlepsze stanowiska w MON i gdzie tylko siegaja jego dlugie rece? Pytam sie powaznie, skoro juz dzisiaj tacy ludzie obejmuja stanowiska robiac kursy oficerskie, zaoczne w 8h... a potem nie potrafia podjac decyzji, wydac merytorycznych polecen, unikaja podpiswyania czegokolwiek siedzac godzinami w zamknietych gabinetach, na kawusi w pobliskim Starbucksie albo na klozetach z biegunka stresopochodna.

  7. PolExit

    Wystarczy żeby niewykorzystane środki z budżetu MON przechodziły na kolejny rok, i nie było by presji oraz wydawania na siłę pieniędzy.

  8. Willgraf

    co z ORP ORZEŁ III ...MON milczy !

    1. Gred

      Cały czas pytam o to samo. Kto odpowiada za dywersję najlepszego polskiego okrętu. Jedynego który może skutecznie bronić wybrzeża czy zablokować wrogi port.

  9. bmc3i

    Zarówno na etapie planowania budżetowego, zapisów ustawowych jak i realizacji budżetu, to zawsze w dużej mierze dobra wola rządu. Aby więc nie powtarzała się taka sytuacja jak z czasów PO, gdy min Rostowski zapytał na posiedzeniu Rady Ministrów "a tam marynarka, to nam jest w ogóle potrzebna?" i środki na MW zostały obcięte w trakcie roku budżetowego, może warto zabezpieczyć środki na bezpieczeństwo państwa na poziomie konstytucyjnym? Co jest bowiem ważniejsze od bezpieczeństwa kraju?

  10. WP.

    Dali fotkę Orła a może tak w końcu ktoś powie co z Orłem?? poszedł na remont i chyba tak go wyremontowali że całkowicie poszedł na dno.Teraz trzeba czekać na nowego Orła

Reklama