Reklama

Polityka obronna

Łukaszenka na zakończeniu Zapad-2017

Fot. kremlin.ru.
Fot. kremlin.ru.

Manewry Zapad-2017 dobiegły końca. Prezydent Białorusi, Aleksander Łukaszenka przybył na ich zakończenie. W trakcie swojego pobytu w obszarze ćwiczeń, odpowiadał na pytania zgromadzonych tam dziennikarzy. Prezydent odniósł się m.in do faktu, że nie obserwował manewrów wspólnie z Władimirem Putinem oraz do obaw o pozostanie rosyjskich żołnierzy na Białorusi.

Współpraca wojskowa Białorusi i Rosji nie jest skierowana przeciwko innym państwom; służy wyłącznie obronie interesów państwowych.

Aleksander Łukaszenka, prezydent Białorusi

Środa to ostatni dzień białorusko-rosyjskich manewrów strategicznych Zapad-2017. Na Białorusi ostatnie ćwiczenia odbywały się w różnych regionach, ale na poligonie Borysowskim zaprezentowano najbardziej spektakularne widowisko – kontratak na siły umownego przeciwnika z zaangażowaniem różnych rodzajów wojsk. Scenariusz przewidywał m.in. atak z powietrza, walkę z udziałem artylerii, desant ze śmigłowców.

Na poligonie obecni byli międzynarodowi obserwatorzy, a także dyplomaci wojskowi akredytowani w Mińsku i Moskwie. Nie było natomiast ani rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, ani rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu, o którego możliwym przybyciu informowały wcześniej media. Wizyta Putina pod Borysowem nie była planowana.

Łukaszenka wyjaśnił w rozmowie z dziennikarzami, że decyzja o oddzielnym odwiedzeniu poligonów na terenie Rosji i Białorusi przez dwóch prezydentów zapadła w trakcie wspólnych ustaleń, chociaż zapraszano Putina by przyjechał na Białoruś, gdzie odbywała się główna część wspólnych ćwiczeń.

Wcześniej – na początku września - rzecznik Kremla zapowiadał, że obaj prezydenci wspólnie przeprowadzą inspekcję na poligonie w Rosji. W poniedziałek Putin był obecny na poligonie Łużskim w obwodzie leningradzkim.

Czytaj też: Zapad 2017: Śmigłowiec Ka-52 ostrzelał widzów? Resort obrony Rosji: "Prowokacja"

Łukaszenka odniósł się do obaw wyrażanych w związku z manewrami Zapad-2017 przez sąsiadów Białorusi - Ukrainę, Litwę i Polskę, a także zachodnich ekspertów wojskowych, m.in. dotyczących możliwego pozostania części rosyjskich jednostek na terenie Białorusi po zakończeniu ćwiczeń. Według oficjalnych zapowiedzi ministerstwa obrony wszystkie – białoruskie i rosyjskie wojska – znajdą się do 30 września w miejscach stałej dyslokacji.

Dodał, że kilka tysięcy rosyjskich żołnierzy i tak nie zmieniłoby zasadniczo sytuacji militarnej na Białorusi, która ma 75-tysięczną armię. W jego ocenie, nawet gdyby zostali, to co by to zmieniło? Prezydent od razu podkreślił że nie było takiego planu.

Nasze plany wojskowe i tak przewidują, że w sytuacji zagrożenia pojawią się tutaj rosyjskie wojska. I jeśli będzie trzeba, ściągniemy je błyskawicznie. Napadać na nikogo nie zamierzamy, ale jeśli nam, jak to mówią po rosyjsku, "dadzą po mordzie", to odpowiemy. Lepiej demonstrować niż walczyć,

Aleksander Łukaszenka, prezydent Białorusi

Białoruski prezydent ocenił, że w czasie manewrów „zrealizowano postawione zadania” w ramach doskonalenia współpracy wojsk białoruskich i rosyjskich. „To nie pokazówka, a praktyczne manewry” – ocenił, dodając, że obecne ćwiczenia są na wyższym poziomie niż poprzednie. Pozytywnie ocenił również postępy w zakresie zgrywania systemów dowodzenia i łączności.

W czasie manewrów prezentowano nowe rodzaje białoruskiego uzbrojenia, m.in. lekki samochód pancerny V1 uzbrojony w przeciwczołgowy system rakietowy, transporter opancerzony Kajman zaopatrzony w czterolufowy karabin maszynowy kalibru 7,62 mm, a także zmodernizowane czołgi T-72.

Ćwiczenia Zapad-2017 odbywały się w dniach 14-20 września na sześciu poligonach na Białorusi i na trzech w Rosji. W sumie, według oficjalnych informacji, brało w nich udział 12 700 żołnierzy i 700 jednostek sprzętu z obu krajów.

Czytaj też: Dragon-17 oficjalnie rozpoczęty

Mimo zapewnień Mińska i Moskwy, że scenariusz ćwiczeń jest czysto obronny, wywołały one duże zaniepokojenie wśród sąsiadów Białorusi, zwłaszcza na Ukrainie, która w 2014 roku padła ofiarą rosyjskiej agresji.

Wyrażano również obawy, że oficjalna liczba uczestniczących w manewrach wojsk jest znacznie zaniżona – m.in. przedstawiciele NATO mówili o tym, że w istocie mogło ich być nawet 100 tys.

Białoruś zaprosiła do obserwacji manewrów przedstawicieli Ukrainy, Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Szwecji i Norwegii, a także organizacji międzynarodowych, m.in. NATO.

PAP - mini

 

Reklama

Komentarze

    Reklama