Reklama

Polityka obronna

Ustawa degradacyjna dzieli obóz władzy, ale MON nie stawia sprawy na ostrzu noża

Wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz w Sejmie. Fot. Rafał Lesiecki / Defence24.pl

Prezydenckie weto do tzw. ustawy degradacyjnej stało się w ostatnich dniach jednym z gorętszych tematów debaty politycznej. Obóz rządzący jest w tej sprawie podzielony. Pierwszy sygnał z MON wskazuje jednak, że sprawa nie będzie stawiana na ostrzu noża.

Chodzi o ustawę "o pozbawianiu stopni wojskowych osób i żołnierzy rezerwy, którzy w latach 1943–1990 swoją postawą sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu". Zgodnie z jej przepisami stopnie mieli stracić członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, a także generałowie i admirałowie albo ewentualnie inni żołnierze, którzy w latach 1943-90 – jak to ujęto – "sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu". Prezydent Andrzej Duda tę ustawę w ostatni piątek nieoczekiwanie zawetował, czyli – jak mówi konstytucja – skierował do Sejmu do ponownego rozpatrzenia. W środę ten wniosek wpłynął do Sejmu.

Nie brakuje wpływowych polityków PiS, którzy tę decyzję krytykują. Jednak otoczenie prezydenta wzywa obóz rządzący do utrzymania współpracy. MON, gdzie powstały zawetowane przepisy, głos zabrało po raz pierwszy w środę. – Współpraca pomiędzy stroną rządową czy MON a prezydentem dziś układa się bardzo dobrze i nie wydaje mi się, żeby cokolwiek mogło ulec zmianie – powiedział wiceminister Wojciech Skurkiewicz.

Najmocniej prezydencką decyzję skrytykował były szef MON Antoni Macierewicz. To właśnie pod jego kierownictwem resort przygotował projekt ustawy degradacyjnej, który – ze zmianami wprowadzonymi po dymisji Macierewicza – został przyjęty przez rząd i skierowany do Sejmu.

Można się zastanowić, czy pan prezydent, który jako polityk nie miał możliwości uczestniczenia w Okrągłym Stole, ale powrócił do tej formuły "grubej kreski", wynikającej z Okrągłego Stołu, że pewne osoby, pewna formacja polityczna będzie do śmierci chroniona – powiedział we wtorek Macierewicz w Telewizji Republika. Podkreślił przy tym, że aby odrzucić weto prezydenta potrzeba większości 3/5 głosów w obecności minimum połowy ustawowej liczby posłów. Zdaniem byłego szefa MON oznacza to, że o losach weta decydować będzie opozycja (Macierewicz wymienił PSL i PO), która głosowała przeciw przyjęciu ustawy degradacyjnej.

Macierewicz po raz kolejny ocenił, że ustawa degradacyjna jest ważna dla morale wojska. Bez niej – zdaniem byłego ministra – "został postawiony znak zapytania dla każdego normalnego żołnierza, kto był bohaterem, a kto nie" i "znowu nie można powiedzieć, czy rację mieli ci, którzy walczyli o niepodległość, czy ci, którzy wraz z Sowietami niepodległość Polski niszczyli".

Natomiast szef kancelarii premiera i były wiceszef MON (do marca do grudnia 2017 r.) Michał Dworczyk podkreślił w środę, że jak najszybciej powinien powstać projekt nowej ustawy degradacyjnej. Prezydent, wetując starą ustawę, zapowiedział bowiem, że po Wielkanocy zaprosi przedstawicieli MON, Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, organizacji kombatanckich, osób pokrzywdzonych w stanie wojennym, by przedyskutować, "w jaki sposób załatwić tę trudną sprawę".

Dworczyk, który był jednym z najgorętszych zwolenników przepisów degradacyjnych, w TVP1 powiedział, że weto prezydenta było "nieprzyjemnym zaskoczeniem", "tym większym, że wcześniejsze wypowiedzi urzędników Kancelarii Prezydenta sugerowały, że tzw. ustawa degradacyjna zostanie podpisana". Dodał też, że w obozie rządzącym jest "bardzo wiele osób rozczarowanych" decyzją prezydenta. Jednocześnie zapewnił, że "nie jest to na pewno wydarzenie, które doprowadziłoby do rozłamu na prawicy".

Do krytyków prezydenta należy też szef gabinetu politycznego premiera i jeden z bardziej wpływowych polityków PiS Marek Suski. Tuż po wecie prezydenta powiedział on w Superstacji: "Pan prezydent oczywiście ma prawo wetować ustawy, ale mojego głosu już nie ma". – Prezydent będzie musiał się ciężko napracować, żeby odzyskać mój głos – dodał we wtorek Suski w Radiu ZET. Podkreślił przy tym, że jest to włącznie jego indywidualny głos oraz że ma "wielki żal do pana prezydenta". Zdaniem Suskiego ustawa degradacyjna miała być symboliczną karą dla ludzi, "którzy wzywali Moskwę na pomoc przeciwko Polakom, którzy chcieli wolnej Polski".

MON nie chce stawiać sprawy na ostrzu noża

Kierownictwo MON do środy milczało na temat prezydenckiego weta. Brakowało więc odpowiedzi na pytanie, jak ta sytuacja wpłynie na stosunki resortu ze zwierzchnikiem sił zbrojnych, tym bardziej, że szef MON Mariusz Błaszczak bronił ustawy w Sejmie przed krytyką opozycji. Do tej pory, po objęciu resortu przez obecnego ministra relacje z ośrodkiem prezydenckim ulegały zdecydowanemu ociepleniu, co wyraźnie kontrastowało z czasami, gdy MON kierował Macierewicz.

Pierwsza wypowiedź przedstawiciela MON wskazuje jednak na pojednawcze nastawienie resortu. – Współpraca pomiędzy stroną rządową czy MON a prezydentem dziś układa się bardzo dobrze i nie wydaje mi się, żeby cokolwiek mogło ulec zmianie – powiedział w środę wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz. W Polskim Radiu RDC podkreślał on, że kierownictwo MON nie komentuje weta, bowiem prezydent miał do niego prawo.

Pytany, czy nie łączy kwestii weta z "przyszłością wyborczą, polityczną", Skurkiewicz zaprzeczył. – Tego bym nie stawiał na ostrzu noża. To nie jest pierwszy przypadek, kiedy prezydent wetuje ustawę, którą większość sejmowa przygotowała i przegłosowała i pewnie chyba nie ostatni – powiedział wiceszef MON, który pilotował projekt ustawy w trakcie prac legislacyjnych w Sejmie i Senacie.

Rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński powiedział w środę, że każdy, kto dobrze życzy Polsce i obozowi rządzącemu – prezydentowi i rządowi – nie powinien formułować "ekstremalnych i emocjonalnych stanowisk".

Na tym świat i polska polityka się nie kończy. Było weto, które prezydent obszernie uzasadnił, można się z tym zgadzać lub nie. Jeżeli przyjmiemy założenie, że to weto zamyka współpracę obozu rządowego z prezydentem, to będzie to bardzo złe założenie – powiedział Łapiński w Radiu ZET. – Pax między chrześcijany, trzeba na spokojnie iść dalej. Jak są pewne kwestie dotyczące prac legislacyjnych, to trzeba je spokojnie omawiać – dodał.

Łapiński podkreślił, że weto do ustawy degradacyjnej nie powinno w żaden sposób przekreślić dobrej współpracy przy innych ustawach.

Głos w sprawie weta zabrała także lider PO Grzegorz Schetyna. Powiedział on w środę, że nie rozumie, skąd wzięło się weto prezydenta do ustawy degradacyjnej. Jednocześnie ocenił, że Duda powinien był zareagować już w trakcie procesu legislacyjnego. – Mówiliśmy, że ta ustawa jest bez sensu, jest bezmyślna, jest odpowiedzialnością zbiorową, ale nic nie wskazywało na to, przez te ostatnie dni w komentarzach urzędników prezydenta, samego prezydenta (...), że on będzie to wetował – powiedział Schetyna.

Argumenty prezydenta i przepisy ustawy

Zawetowana ustawa przewiduje, że członkowie WRON zostaną zdegradowani z mocy prawa, i nakłada na prezydenta obowiązek ogłoszenia w Monitorze Polskim wykazu osób, które utraciły stopień wojskowy.

Prezydent w piątek podkreślił, że nie ma wątpliwości, że należy zdegradować takich generałów jak m.in. Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak, ale zaznaczył, że we WRON byli też oficerowie niżsi rangą, którzy znaleźli się tam de facto na rozkaz przełożonych, wśród nich pierwszy polski kosmonauta gen. Mirosław Hermaszewski (wówczas podpułkownik). Ci oficerowie – argumentował prezydent – nie mają możliwości złożenia wyjaśnień ani odwołania się od degradacji. Są też w lepszej sytuacji niż – jak to powiedział Duda – "stalinowscy oprawcy w wojskowych mundurach", w przypadku których ustawa przewiduje możliwość apelacji.

Zwierzchnik sił zbrojnych powiedział też, że w trakcie prac legislacyjnych poprzez swoich ministrów zwracał uwagę, by w ustawie znalazła się możliwość wniesienia środka odwoławczego, czego w przypadku członków WRON zabrakło. Duda odwoływał się też do etyki, wskazując, że nie w ustawie nie przewidziano możliwości obrony dla tych, którzy już nie żyją i nie ma już rodziny ani organizacji kombatanckiej, która by się za nimi wstawiła.

Zawetowana ustawa w odniesieniu do innych niż członkowie WRON wojskowych z lat 1943-90 ustawa skupia się na generałach, admirałach i Marszałkach Polski. Przepisy mówią, że pozbawia się tych stopni wojskowych żołnierzy rezerwy lub osoby, które z racji wieku lub stanu zdrowia nie podlegają już obowiązkowi służby wojskowej, jeżeli sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu na cztery wymienione w przepisach sposoby.

Po pierwsze chodzi o kierowanie zwalczaniem polskiego podziemia niepodległościowego w latach 1943-56 lub dokonanie "drastycznych czynów" w trakcie tych działań, po drugie – wydawanie rozkazów użycia broni palnej wobec ludności cywilnej, po trzecie – inicjowanie prześladowań żołnierzy ze względu na wyznawaną religię lub pochodzenie lub dopuszczanie się tych prześladowań, po czwarte, w przypadku wojskowych sędziów i prokuratorów – wydawanie wyroków lub oskarżanie za działalność niepodległościową w latach 1943-56.

Pozbawieni stopni wojskowych mogą być także żołnierze niżsi rangą niż generałowie i admirałowie. Będzie to jednak możliwe tylko "w szczególnie uzasadnionych przypadkach".

Przepisy mówią, że degradacja będzie mogła nastąpić także pośmiertnie. Takiej możliwości do tej pory w polskim prawie nie było (degradację może orzec tylko sąd w razie skazania żołnierza za przestępstwo umyślne, zwłaszcza działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej).

RAL/PAP

Reklama

Komentarze (10)

  1. Lewak

    Ustawa jest niestety bublem prawnym o czym prezydent jako prawnik dobrze wie. Jeżeli rodziny zdegradowanych generałów zwrócą się do sądów polskich i europejskich , to uzyskają unieważnienie degradacji z powodów formalnych. Jaruzelski , Kiszczak i inni zdrajcy i sługusi Kremla , powinni być surowo potępieni i zdegradowani a ich nazwiska okryte hańbą na wieki ale trzeba to załatwić w sposób zgodny z normami prawnymi , nie tylko polskimi ale i europejskimi. Problem politycznego i moralnego potępienia \"utrwalaczy\" PRL i sowieckiej okupacji Polski jest bardzo skomplikowany i trudny do przeprowadzenia , gdyż bardzo wielu Polaków niestety uczestniczyło w utrzymywaniu kolaboranckiego reżimu PZPR nie tylko w strukturach siłowych ale także w administracji , sądach i prokuraturze , a w 1980 roku do PZPR należało 2.000.000 naszych obywateli. Wielu starszych Polaków nie potrafi odciąć się od swojej ,często niechlubnej przeszłości i wielu nie potrafi potępić swoich rodziców .

    1. Bardzo Jasnowsłosa

      jeżeli rodziny zdegradowanych zwrócą się do polskich sądów, to przecież mogą zostać potraktowane jak Tomasz Komenda lub Zygmunt Miernik czy wielu, wielu innych szaraczków. Przecież niezawisłemu sędziemu nikt nic się nie zrobi, jakikolwiek numer by ten sędzia wywinął. A - w przeciwieństwie do tamtych spraw, nawet złamanych życiorysów - w przypadku rodzin zdegradowanych generałów wielkiej życiowej krzywdy również nie będzie.

    2. Stary Grzyb

      To proste, Wania. "Będzie musiał pozwolić" oznacza, że będzie mógł wykorzystać tylko część przepustowości (tak jak przypadku gazociągu OPAL jest to 50%), a reszta będzie musiała pozostawać do dyspozycji owych "innych firm". A że one nie skorzystają, bo się nie da i Gazprom będzie ponosić 100% kosztów mając 50% planowanych przychodów, to cóż, trudno, trzeba było budować gazociąg zgodny z prawem UE (jak choćby, przykładowo, Baltic Pipe).

    3. Olo

      rezerwacja rezerwacją ale w określonym terminie (z góry) trzeba będzie opłacić zarezerwowaną przepustowość. Kto zdecyduje się rezerwować i płacić na złość Gazpromowi? Możliwe też że te nie-gzzpromowe przepustowości pójdą na licytację, ten kto wykupi ten wykorzysta. A jeśli to samo dotyczy Baltic Pipe to należy pamiętać że każdy kij ma dwa końce.

  2. jjj

    Jaruzelski i Kiszczak zasłużyli na zdegradowanie. Ale raczej za życia. Degradacja trupów to kiepski pomysł. Degradacja kosmonauty to już paranoja.

  3. emeryt

    Najważniejsze by tak zmienić tę ustawę, by ona... niczego nie zmieniła...

  4. kowalski

    Veto było niestety smutną koniecznością. Popieram degradację WINNYCH ale nie odpowiedzialność zbiorową i automatyczną jak leci. Chyba niektórzy zapomnieli O CO WALCZONO Z KOMUNĄ w latach 80-tych ! Trzeba wiec przypomnieć: między innymi o demokrację i Państwo prawa i sprawiedliwości ! W demokracji i w państwie sprawiedliwym nawet zbrodniarz ma prawo do obrony i odwołania czy to się nam podoba czy nie. A automatycznie to nawet wątpliwe czy można zostać uniewinnionym a co dopiero winnym. I albo się tę proste zasady akceptuje albo nie ma się prawa do nazywania demokratą i sprawiedliwym. Szczególnie przykre gdy o ideach zapomniają ludzie, którzy kiedyś sami o nie walczyli.

  5. de Łiczer

    Ustawa ta może być jedynie zabiegiem socjotechnicznym rządzących. Pokazali, że chcą, ale nie da rady, bo Prezydent, krzywe tory, halny i inne wymówki. Jak karać i degradować, to wszystkich - Hermaszewskiego też. Trzeba też ponowić wniosek o ekstradycję Stefana Michnika i wyjaśniać wszystkie ciemne sprawy PRL-u; zabójstwo Popiełuszki, Przemyka, etc.

  6. Jawinek

    Pan Dworczyk ma rację, że ważna dla wychowania przyszłych oficerów jest ta ustawa ale nie obejmuje współpracowników WSI, którzy nieuczciwie robili kariery, a wielu z nich otrzymało generalskie stopnie i emerytury.

  7. andy

    dzięki vetu PAD przez kolejne 50 lat nic nie zmieni się w sprawie degradacji zbrodniarzy i zdrajców ... trzeba dużo zmienić aby wszystko pozostało po staremu

    1. Ghjjt

      Degradacja była i jest możliwa. Tylko,że taka decyzja powinna być skierowana do konkretnego żołnierza. Odpowiedzialność zbiorowa to sowiecka nie poldka tradycja... Jak są dowody winy, to do dzieła... Proszę karać, ale nie wszystkich jak leci. Czy to ma być dziesiątkowanie ukierunkowane na zastraszenie? Jeśli tak, to kogo?

  8. Victor

    Zastanawiające jest, że ustawa arbitralnie ma dotyczyć okresu od 1943r. Bardzo w takim razie szkoda, że nie lat wcześniejszych chociażby np. od 1939r. Można by wtedy pozbawić stopnia marszałka Naczelnego Wodza, który porzucił swoich żołnierzy uciekając za granicę. Ciekawe też, źe ustawodawca pisze o sprzeniewierzeniu się polskiej racji stanu, ale potem sam ustala co nią było. Ja np uważam, że wysyłanie mnóstwa żołnierzy na pewną śmierć, żeby zdobywali pozbawione znaczenia militarnego Monte Cassino było zdecydowanie sprzeniewierzeniem polskiej racji stanu. I chętnie bym za to pozbawił stopnia pewnego generała. Wyjścia są dwa: albo zostawić nieboszczyków w spokoju, albo ryzykować że za parę lat ktoś rozciągnie okres obowiązywania ustawy lub definicję polskiej racji stanu.

  9. Kristo

    Bardzo szkodliwe veto prezydenta. Niestety, już nie pierwszy raz pokazał,że bliżej mu do starego układu i \"grubej kreski\".

  10. Mirek

    Nabytych praw jak stopnie wojskowe tytuły naukowe emerytury nie powinno się odbierać z przyczyn politycznych przez polityków to demoralizuje obywateli

Reklama