Reklama

Siły zbrojne

Koniec ery Tomahawków? Przez dekady utrzymywały przewagę militarną USA

Być może w 2015 roku zostaną wyprodukowane ostatnie rakiety manewrujące Tomahawk – fot. US Navy
Być może w 2015 roku zostaną wyprodukowane ostatnie rakiety manewrujące Tomahawk – fot. US Navy

Patrząc na ilość zamówień składanych przez Pentagon na rakiety manewrujące Tomahawk można wnioskować, że era tych pocisków powoli się kończy. Pozostaje jednak pytanie, co je może zastąpić, bo na pewno nie tak reklamowana rakieta LRSAM.

Zgodnie z planami zakupów uzbrojenia, które zostały opublikowane przez Pentagon, amerykańskie siły zbrojne zamówiły w 2015 r. tylko 100 rakiet manewrujących Tomahawk, natomiast w 2016 r. ani jednej. Tymczasem jeszcze w 2014 r. zakupiono 196 Tomahawków. Rok 2016 zadecyduje więc o dalszym losie tych rakiet.

Co zamiast Tomahawków?

Brak zamówień na 2016 r. jest różnie interpretowany przez amerykańską armię i różnie przez amerykański przemysł. Z jednej strony producent Tomahawków – koncern Raytheon proponuje nowe wersje tych pocisków, o wydłużonym zasięgu i możliwości korygowania lotu, ze zmianą celu ataku włącznie (Tomahawk Block IV). Przemysł liczy więc, że zamówienia zostaną wznowione, szczególnie biorąc pod uwagę obecne działania Rosji.

Z drugiej strony jest jednak Pentagon, który nic nie wspomina o dalszych zakupach. Za to coraz głośniej mówi się o zastąpieniu Tomahawków w pierwszej kolejności przez rakiety manewrujące nowej generacji LRSAM (Long Range Anti-Ship Missile) opracowywane przez Lockheed Martin. Problem jest w tym, że są to dwa różne typu uzbrojenia. Przynajmniej oficjalnie.

Kiedy następca?

Pomijając aspekty techniczne, niepokoi przede wszystkim harmonogram przeprowadzania wymiany generacyjnej rakiet manewrujących. Według szacunków pociski LRSAM wejdą na uzbrojenie dopiero po 2020 r., tymczasem zamówienia na Tomahawki zakończyły się w 2015 r. Oznacza to, że przez ponad 5 lat Amerykanie będą korzystali jedynie z tego, co posiadają obecnie, co przy wybuchu jakiegoś konfliktu może nie wystarczyć (przy założeniu np. takiego samego „rozchodu” jak w przypadku wojny w Iraku w 2003 r.).

„Zużycie” przez Amerykanów rakiet manewrujących nawet podczas niewielkiego konfliktu jest bowiem o wiele większe niż liczba pocisków dostarczonych w 2015 r. Przykładowo tylko podczas zabezpieczania działań w Libii wystrzelono aż 220 Tomahawków. Jeszcze więcej Amerykanie ich zużyli w czasie wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. (288 szt.), podczas działań przeciwko krajom byłej Jugosławii w 1999 r. (218 szt.) no i oczywiście w czasie wojny z Irakiem w 2003 r. (725 szt.).

Falstart czy przemyślany program?

Decyzja o przerwaniu produkcji Tomahawków jeszcze przed wprowadzeniem LRSAM wynika prawdopodobnie z cięć budżetowych, z jakimi musi się borykać Pentagon. Duża część specjalistów wskazuje, że jest to błędny krok i może przynieść katastrofalne skutki osłabiając możliwość reagowania na różne sytuacje kryzysowe na całym świecie. Tym bardziej, że przy średniej cenie około 1 miliona dolarów za rakietę te oszczędności wcale nie są aż takie duże.

Szczególnie protestują przedstawiciele przemysłu oraz sił morskich, którzy podkreślają, że rakiet Tomahawk nie można zastąpić innymi pociskami manewrującymi jak np. RGM-84 Harpoon, ponieważ ich możliwości zwalczania celów lądowych są ograniczone jedynie do nieufortyfikowanych obiektów i to w strefie przybrzeżnej. No i Harpoony są droższe.

Tomahawk ma również przewagę nad rakietami LRSAM przede wszystkim jeżeli chodzi o zasięg. LRSAM to był przede wszystkim pocisk przeciwokrętowy, stąd może on dosięgnąć cele w odległości 230 Mm czyli około 370 km. Przy lecących na odległość ponad 1700 km Tomahawkach nie można więc mówić, że LRSAM może być ich konkretnym następcą.

Dopiero w 2016 r dowiemy się co będzie amerykańską rakietą manewrującą przyszłości. Tomahawkom paradoksalnie może pomóc Rosja poprzez kontynuowanie swojej polityki wobec Ukrainy i pośrednio w stosunku do całej Europy. Portal informacyjny „FrontPage Magazine” wprost się pyta, czy „…rakiety manewrujące stały się przestarzałe jak wcześniej bagnety i konie. Zaawansowana technologia pozwala natomiast Putinowi być elastycznym, gdy będzie atakował Polskę, podczas gdy amerykański budżet wojskowy jest wydawany na „Zieloną Energię” (aluzja do ostatnio realizowanych przez amerykańskie siły zbrojne inwestycji np. w energię słoneczną, czy biopaliwa).

Specjaliści wolą więc chuchać na zimne i alarmują, że „Obama zmierza do zniesienia dwóch bardzo udanych programów rakietowych, który jak twierdzą, pomógł marynarce amerykańskiej utrzymać przewagę militarną w ciągu ostatnich kilku dekad”. Dwóch – ponieważ w 2015 r. planowane jest również anulowanie zamówień na rakiety Hellfire. I w ich przypadku nie wiadomo, co je tak naprawdę zastąpi w przyszłości.

Reklama

Komentarze (3)

  1. Ambreliser

    I tu leży recepta na ....polskie Kły!!! Należy: 1) Pozyskać jak najwięcej tych przestarzałych Tomahawków 2)Wyrzutnie posadowić na naczepach i ucharakteryzować na TIRy (może nawet zapakować na TIRY) 3) wypuścić na autostrady i drogi krajowe w grupach po kilka sztuk plus autokary z obsługami (wszystko w cywilu) Nich Rosjanie wyłapią je wszystkie w tej ilości ciężarówek na naszych drogach! A w razie W grupy stają gdzie mogą i wysyłają ptaszki na z góry zaprogramowane cele militarne a przede wszystkim cywilne, ze szczególnym uwzględnieniem wszystkich elektrowni atomowych w zasięgu. Z rozpitolonymi lotniskami i siecią obszarów skażonych mocniej niż po Czarnobylu Rosjanom (lub Niemcom) odechce się wojaczki na baaaaardzo długo....

  2. frutti di mare

    1mln $ to jest rowniez cena dla sojusznikow czy tylko dla us army?

  3. zenek zbrojny

    US Army czeka na Kraby i Błyskawice po 2016

Reklama