Reklama

Siły zbrojne

Jak zablokować transport morski na Bałtyku?

Polski Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy może całkowicie zablokować transport morski na Bałtyku, ale tylko w przypadku odpowiedniego zaprojektowania i wykorzystania.

Plany zakupu drugiego Nadbrzeżnego Dywizjony Rakietowego dają szansę by pozbyć się wad pierwotnie zakupionego systemu. W międzyczasie pojawiły się bowiem przykłady rozwiązań, które bez problemu można by zaadoptować dla potrzeb naszych brzegowych systemów rakietowych zwiększając nie tylko ich skuteczność i żywotność, ale również ograniczając koszty ich nabycia.

Pierwszą lekcję otrzymaliśmy od Rosjan, którzy bez skrupułów proponują montaż wyrzutni rakietowych w cywilnych, autonomicznych kontenerach (co warto pochwalić) montując je np. na cywilnych jednostkach handlowych (czego nie można zaakceptować). Drugie rozwiązanie podsunęły nam podmioty uczestniczące w dialogach technicznych prowadzonych w sprawie przeciwlotniczych zestawów rakietowych średniego zasięgu „Wisła” zgłaszając również systemy oparte na pełnej samodzielności wchodzących w ich skład elementów.

Cywilne kontenery zamiast wojskowych luf

Jedną z najważniejszych wad pierwszego NDR-u jest jego jawność. I nie chodzi tu tylko o to, że każde element dywizjonu jest na podwoziu samochodowym ze stałym numerem rejestracyjnym – przez co z łatwością można się zorientować, co i skąd w danej chwili koło nas przejechało, ale przede wszystkim o to, że przez zamówioną konstrukcję pojazdów nawet laik doskonale się zorientuje, że ma do czynienia z wyrzutnią rakietową.

Rosjanie chcąc rozwiązać ten problem zaproponowali umieszczenie nadbrzeżnego systemu rakietowego Club K w standardowych, 40 – stopowych kontenerach FEU. Jak się jednak okazało nie jest to tylko idea lansowana przez rosyjski koncern Morinformsystem – AGAT, ale również przez norweski koncern Kongsberg - producenta rakiet NSM dla polskiego Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego.

Norwedzy proponują bowiem skonteneryzowany, autonomiczny system rakietowy, o tyle lepszy od rosyjskiego, że umieszczony w dwukrotnie mniejszych kontenerach 20 stopowych. W ten sposób nie tylko uzyskalibyśmy możliwość ukrycia miejsca dyslokacji oraz samego faktu transportu wyrzutni na stanowiska ogniowe (kontenerów na świecie są miliony), ale również większą mobilność (systemy załadunku kontenerów są wszędzie) i wszechstronność ich użycia.

Nagle każdy okręt Marynarki Wojennej posiadający miejsce na kontener 20-stopowy bardzo łatwo mógłby stać się okrętem rakietowym. I nie chodzi tu tylko o uzbrojenie okrętów patrolowych Czapla, które są w o tyle łatwiejszej sytuacji, że mają mieć od razu radar bojowy i okrętowy system walki, ale również o okręty, które są na co dzień typowymi jednostkami wsparcia. Kongsberg proponuje bowiem sterowanie skonteneryzowaną wyrzutnią z pulpitu wynośnego, którego podłączenie nie stanowi nawet na nieprzygotowanej do tego jednostce żadnego problemu. I nie ma tu znaczenia, czy taką wyrzutnię się zamontuje, czy też nie. Przeciwnik widząc na pokładzie 20-stopowy kontener będzie musiał zakładać, że są w nim rakiety. I o to w tym wszystkim chodzi.

Dlatego zwróciliśmy się do MON z zapytaniem: „czy poszczególne elementy składowe drugiego NDR będą takie same, czy planowane są jakieś zmiany konstrukcyjne (przede wszystkim jeżeli chodzi o wygląd wyrzutni)?” Niestety odpowiedź nie napawa optymizmem: „NDR musi w pierwszej kolejności spełniać wymagania określone przez gestora. Dotychczas wspomniane wymagania nie uległy zmianie, parametry techniczne (jako najważniejsze) zostaną zachowane – w tym przypadku wygląd wyrzutni pozostaje sprawą drugorzędną)”. Może więc nastąpił czas by gestor te wymagania nieco zmodyfikował, bo jak udowadniają Rosjanie wygląd wyrzutni na pewno nie jest sprawą drugorzędną.

„Włącz się i walcz” czy „hierarchiczność kablowa”?

Drugą rzeczą do poprawienia w Nadbrzeżnym Dywizjonie Rakietowym jest sposób połączenia i komunikowania się jego poszczególnych części składowych. Większość współczesnych rakietowych systemów nadbrzeżnych i przeciwlotniczych bazuje na sztywnym połączeniu współpracujących ze sobą elementów. Jeżeli więc gdzieś rozstawia się wyrzutnia to wiadomo, że obok niej znajdują się inne wyrzutnie baterii, pojazdy łączności i dowodzenia oraz stacja radiolokacyjna wykrywania celów. Tak więc znalezienie jednego elementu od razu wskazuje przybliżone miejsce dyslokacji kolejnych.

Rozwiązanie znaleźliśmy w systemach proponowanych w postępowaniu na zestawy przeciwlotnicze średniego zasięgu Wisła (nie oceniamy przy tym przydatności jakiegokolwiek systemu, a tylko sposoby ich pracy). Zaproponowano nam bowiem zestawy, które mogą również działać również w tzw. środowisku sieciocentrycznym. Poszczególne elementy wchodzące w skład systemów przeciwlotniczych mogą więc być łączone „hierarchicznie”, ale mogą też pracować przy ich pełnej samodzielności. Taką możliwość uzyskano poprzez stworzenie wirtualnej sieci radiowej, dzięki której wyrzutnie, radary oraz wozy dowodzenia i kierowania mogą się logować do systemu w dowolnym miejscu i od razu rozpocząć działanie według zasady „plug and fight” (włącz się i walcz).

Zastosowanie takiej samej filozofii w Nadbrzeżnym Dywizjonie Rakietowym oznaczałoby, że do wzmocnienia polskiego systemu obronnego nie trzeba by było kupować całego NDR-u, ale tylko jego wybrane elementy (np. same wyrzutnie rakietowe) i włączać je w tych miejscach, w których są obecnie luki – lub będą (np. w wyniku działań przeciwnika).

Wymaga to oczywiście zmiany sposobu myślenia, ale od kilku lat wskazujemy, że dane do strzelania nie mogą pochodzić tylko z autonomicznych sensorów NDR, ale z również z zewnętrznych źródeł informacji (przede wszystkim ze względu na dwustukilometrowy zasięg rakiet). Trzeba więc „otworzyć” dywizjon znajdując sposób jego podłączenia się do każdego możliwego źródła informacji, skąd można by uzyskać dane o celach dla naszych rakiet. I źródła te wcale nie muszą być tylko polskie.

Czy tylko Polska?

Polska będąc członkiem NATO stała się automatycznie elementem wspólnego systemu obrony. I jeżeli ten wspólny system w jakimś miejscu jest słaby to również naszym interesem jest jego odpowiednie wzmocnienie. Tak się już dzieje w powietrzu o czym świadczy aktywny udział polskiego lotnictwa w obronie nieba nad krajami bałtyckimi w ramach operacji Baltic Air Policing.

Kraje te mają ogromne znaczenie dla naszego bezpieczeństwa od strony morza, ponieważ z ich terytorium można w pełni kontrolować ruch okrętów pomiędzy Sankt Petersburgiem i Bałtijskiem. By to jednak było możliwe należy mieć efektory, których tam brakuje, ale które można tam szybko wprowadzić np. rozstawiając w Estonii polskie wyrzutnie nadbrzeżne.

Wymaga to jednak wcześniejszego przygotowania się, zarówno pod względem logistycznym (jak przetransportować potrzebne elementy NDR- ów?) jak i organizacyjnym (jak włączyć się do istniejącego tam systemu nadzoru morskiego?).

Proponowane w zestawach przeciwlotniczych rozwiązania systemowe (sieciocentryczność) i przez Kongsberg – rozwiązanie techniczne bardzo by w tym pomogło, ponieważ nikt nie wiedziałby wtedy, że np. ma terytorium krajów nadbałtyckich stacjonują nasze wyrzutnie. Tak samo zresztą jak my nie wiemy, co stacjonuje w Obwodzie Kaliningradzkim.

Wymaga to jednak przeprowadzenia wcześniej wspólnych ćwiczeń, dlatego zwróciliśmy się znowu do MON z zapytaniem, „czy w planach Ministerstwa Obrony Narodowej na najbliższe lata jest zorganizowanie ćwiczeń międzynarodowych w krajach bałtyckich, w których do Litwy, Łotwy lub Estonii zostałyby czasowo przerzucone wybrane elementy naszego Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego?”. Odpowiedziano nam, że „Planowaniem ćwiczeń NATO na terenie państw bałtyckich zajmuje się stosowne dowództwo, w tym wypadku JFC Brunssum. Polska jedynie może deklarować swój udział w tego typu ćwiczeniach (ćwiczenia o zasięgu międzynarodowym to domena NATO - oczywiście w kontekście udziału w nich państw - członków Sojuszu). Z tego względu Pańskie pytanie powinno być w pierwszej kolejności skierowane właśnie do JFC”.

I w tym przypadku MON nie ma racji. JFC Brunssun planuje bowiem ćwiczenia, które zgłaszają wcześniej członkowie NATO, a w tym również Polska. Trzeba tylko uznać, że jest to potrzebne i potrafić to w Brukseli uzasadnić.

  • NDR
Reklama

Komentarze (9)

  1. pragmatyk

    Co do sieciocentryczności podchodzę do tego z duzym dystansem , utworzenie takiej sieci , to nie wykorzystanie masztów telefoni komurkowej , tylko stworzenie autonomicznej odpornej na zakocenia dynamicznej łącznosci cyfrowej , ,więc stworzenie dodatkowego systemu , i zgranie go z istniejącymi systemami przekazywania informacji w wojsku ,co innego cyfrowa informacja wykorzystywana w czasie pokoju ,a co innego sieć geocentryczna oparta na satelitach , bo inna będzie zakłocona.Rakiety plot w kontenerach mogą być tylko uzupełnieniem obrony i są ciekawostką ,mam nadzieję ,że nie trafią do pirackich krajów.Jest tyle metod kamuflazu ,ze kontenery jak widać z najnowszych rosyjskich zestawów nie są głowną metodą przewożenia rakiet.Kontenery musialy by być jednocześnie wyrzutniami ,co podnosi koszty takiego przedsięwzięcia.Najpierw trzeba stworzyć system obrony wybrzeża ,a potem go rozwijać .Pytanie czy marynarka wojenna ma być i jaka ma być.

    1. Koleżka

      Komunikacja wojskowa w czasie konfliktu oparta o łączność satelitarną? ... hahaha, to już lepiej postawmy mocne źródła światła, niech nas lepiej widzą przeciwnicy. Zastanów się jak działa komunikacja z satelitami, antena emituje dość silną wiązkę promieniowania w niebo w stronę satelity, wystarczy samolocik na niebie przecinający tą wiązkę i już można mniej więcej namierzyć gdzie jest antena. Nie wspomnę już o tym, że nie mamy własnych satelitów, no i łatwo je zestrzelić (szczególnie dla rosji), bo w większości nie mają obrony (a wojsko korzysta przeważnie z komercyjnych satelitów). Myślisz, że nie można zakłócić łączności satelitarnej?? Haha następny debilizm, jakbym dobrze się postarał to za jakieś kilkadziesiąt tysięcy (koszt sprzętu) sam zakłóciłbym Twój wspaniały TVN i inne programy nadawane przez satelitę. Myślisz, że inaczej jest z łącznością wojskową? Wystarczy silne źródło promieniowania w kierunku transpondera na satelicie, aby go nasycić (no i.... mamo gdzie moje MTV się podziało). Nie chce mi się nawet wspominać o tym, że sprzęt satelitarny naszego wojska (z wyjątkiem oddziałów specjalnych) to śmiech na sali. Przewożenie całej ciężarówki sprzętu do zestawienia jednego połączenia o bardzo małej przepustowości. Dobrze, że nie jesteś w strukturach dowodzenia naszej armii, bo biada nam by była. W czasie kryzysu człowiek zawsze zwraca się do najprostszych rozwiązań, które często okazują się najskuteczniejsze. Podsumowując, łączność bezprzewodowa w czasie wojny na naszym terytorium TAK, ale nie satelitarna, tylko dobrze ukryta naziemna, a na sytuacje podbramkowe to i wojsko dobrze by zrobiło, jakby miało w razie czego instalacje anten na fale krótkie, mówię tu już o na prawdę przegranych sytuacjach. Satelitarna łączność do operacji prowadzonych poza granicami naszego kraju, gdzie nie mamy żadnej infrastruktury.

  2. A_S

    Rosjanie w przeciwieństwie do tęczowo i beztrosko nastawionego NATO wiedzą, że w czasie ewentualnego większego konfliktu obowiązuje jedna zasada tj brak jakichkolwiek zasad. Dlatego cywile u nich zamieniają się w żołnierzy, kontenery w wyrzutnie. Może i jest to bandytyzm, ale super skuteczny. Zawsze można później przy wykorzystanym tak kontenerze położyć trochę rozstrzelanych na miejscu nawet własnych cywilów i zakomunikować naiwnemu światu, że NATO atakuje obiekty cywilne i przeprowadzić w odpowiedzi atak rakietowy w centra większych miast przeciwnika.

  3. Zdziwiony

    Od pewnego czasu obserwuję fascynację skonteneryzowanymi wyrzutniami pocisków przeciwokrętowych i chciałby zwrócić uwagę na to, że w naszych warunkach nie ma sensu wprowadzanie takiego rozwiązania. NDR ma za zadanie zwalczanie jednostek nawodnych i ewentualnie atakowanie szczególnie ważnych celów lądowych. Na Bałtyku, który jest akwenem o ograniczonych rozmiarach nie ma sensu umieszczać rakiet NDR na jednostkach pływających! Zasięg rakiet pozwala na rażenie celów na większości akwenu z terytorium RP, przy zachowaniu znacznie większej skrytości działania z lądu. Teoria jakoby w kontenerach pociski rakietowe były trudniejsze do wykrycia jest nieprawdziwa. To czy w polu stoi ciężarówka wojskowa z wyrzutnią rakietową czy z kontenerem nie ma większego znaczenia i tak zostałaby zakwalifikowana jako cel przez nieprzyjaciela. Nikt przecież chyba nie proponuję by używać NDR z terenów miejskich, czy dróg publicznych wtedy faktycznie systemy skonteneryzowane umieszczone na zwykłych drogowych podwoziach były trudne do odróżnienia ale ograniczone poruszaniem się po drogach. Jedyna metodą zwiększenie przeżywalności całego systemu jest rozmieszczenie go w głębi lądu, wykorzystując jego duży zasięg i możliwość maskowania w terenie.Umieszczanie systemu na cywilnych jednostkach pływających w polskich warunkach nie wchodzi w rachubę tak ze względów praktycznych, jak i prawno-politycznych

    1. Boruta

      A pozycje tych celów to sobie z kart, czy z fusów wywróżysz?

  4. Boruta

    Jak zablokować transport morski na Bałtyku? Bardzo prosto, tak jak w 1939 roku. Niemcy wstrzymali ruch statków, bo się bali polskich okrętów podwodnych (to, że te były debilnie wykorzystane, to co innego, ale tego Niemcy nie wiedzieli). Polska nie potrzebuje kretynizmów w stylu NDR, tylko okrętów podwodnych z AIP i fregat przeciwlotniczych i przeciwrakietowych.

  5. NAVY

    Jak zablokować transport morski na Bałtyku? - pytanie komu ? Szwecji czy Finlandii ? A jeżeli chodzi o Rosje ,bo zapewne tak,to możemy sobie blokować ale Wisłe pod Warszawą :P

  6. Miroo

    Pierwszy i drugi dywizjon rakietowy są ok. Popieram. To dobrze wydane pieniądze. Natomiast uważam, że Polska powinna mieć jeszcze 2-4 korwety rakietowe o wyporności do 500 ton, każda przenosząca ok 8 rakiet NSM i to wzorujące się na szwedzkich visby i/lub smyge... Posiadanie takich okrętów finansowo oraz technicznie (możliwość produkcji u nas) znajduje się w naszym zasięgu. a plusy? Ogromne - wszystkie te, które wiążą się z posiadaniem okrętów - projekcja ogniowa w dalsze rejony bałtyku (w domyśle blisko Rosji) z zachowaniem odpowiedniego umiaru... Technicznie - produkcja takiego okrętu oznaczałaby konieczność opanowania wielu technik a ciutkę większe lub mniejsze tego typu okręty (jak się pewne techniki opanuje, to nie jest problemem potem budowa trochę większego czy mniejszego tym bardziej - okrętu tej samej klasy) w dobrej cenie chętnie kupiłyby także inne floty mniej bogate (czyli szanse eksportowe)...

    1. oskarm

      To teraz policz ile byś potrzebował samolotów by zapewnić tym małym okrętom obronę przeciwlotniczą przez kilka dni trwania konfliktu lub czasu narastania zagrożenia przed konfliktem... Przyjmij jako zagrożenie dwa skrajne przypadki 3M55 lub 3M54E oraz coś na ksztalt SDB II lub Spice 100 lub Spear 3. Cała idea oparcia floty na małych okrętach od razu lgnie w gruzach.

  7. Olo

    Taaa.... pomarzyć zawsze można. Pomysł z kontenerami jest super. Ćwiczenia NDR w krajach bałtyckich też mogą być żeby powk....ć rusków, ale to tylko tyle. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wyśle tych rakiet w razie zagrożenia wojną do Bałtów bo to najlepszy sposób żeby je stracić. Ile czasu w razie wojny z Rosją utrzymają się kraje bałtyckie ??? Jeden czy dwa dni, a może kilkadziesiąt godzin??? Przez ten czas flota rosyjska może pozostać w portach, a NDR bez jednego strzału zostałby przejęty przez napastników.

    1. mw

      Wystarczy poćwiczyć trochę w Estonii a Rosja będzie musiała wziąć pod uwagę ryzyko, że w razie W nasze baterie tam będą. Co wcale nie znaczy, że mielibyśmy je tam na stałe rozmieścić.

  8. z prawej flanki

    kulawym koniem NDRu sa bez watpienia jego stacje radiolokacyjne (jak i wspomniane standardowe rozwijanie i spinanie wszystkich elementów dywizjonu - poniekad "blisko siebie") ; tu ,bez znalezienia alternatywnego systemu wykrywania celu i naprowadzania rakiet dywizjonu - caly kompleks w warunakch bojowych bez watpienia jest naraźony na szybkie zniszczenie. Szczerze mówiac ; do czasu pojawienia sie info odnoszacego sie do oryginalnego rosyjskiego (?) spojrzenia na platformy róźnorodnych systemów rakietowych pod postacia cywilnych kontenerów i pojazdów - nawet przez myśl mi nie przeszla podobna opcja rewolucjonizujaca sama sztuke maskowania. Reasumujac ; radar - nie ,"cywilne" platformy pod wyrzutnie rakiet ; jak najbardziej - tak. Tylko czy takie rozwiazanie nie bedzie zbyt nowatorskie dla MONu?

  9. jaan

    Myślenie lateralne jest obce gestorom i MON-owi. Trzeba rozumieć że należy szukać przewag na polu walki i to niekoniecznie ilością rakiet (teraz jest ich 12) ale rozwiązaniami innowacyjnymi pozwalającymi na większą skuteczność.

Reklama