Reklama

Siły zbrojne

Izrael rozpoczął operację Pillar of Defense w Strefie Gazy

Wrak samochodu, którym jechał zabity przez izraelskie lotnictwo Ahmed al-Dżabari - fot. internet.
Wrak samochodu, którym jechał zabity przez izraelskie lotnictwo Ahmed al-Dżabari - fot. internet.

14 listopada br. siły zbrojne Izraela rozpoczęły zakrojoną na szeroką skalę operację przeciwko zbrojnych ugrupowaniom antyizraelskim w Strefie Gazy. Jedną z pierwszych jej ofiar jest dowódca Hamasu, Ahmed al-Dżabari.



Zgodnie z przewidywaniami Defence24.pl rząd Benjamina Netanjahu wspierany w Knesecie nawet przez opozycyjną Kadimę, zdecydował się na siłowe rozwiązanie konfliktu z palestyńskimi bojówkami z Gazy. Ruch ten nastąpił po nieudanej próbie mediacji ze strony Egiptu. Tak jak w przypadku operacji "Płynny Ołów" z przełomu 2008 i 2009 roku następuje szefem resortu obrony Izraela jest Ehud Barak, a twardogłowi pragną pokazać swoją bezkompromisową politykę wobec palestyńskiej enklawy.

Wszystko wskazuje, że mamy do czynienia z bardzo podobną operacją jak "Płynny Ołów". Obecnie, operacja pod kryptonimem "Pillar of Defense" (Filar Obrony) rozpoczęła się tuż przed zachodem słońca od chirurgicznego uderzenia z powietrza na samochód Ahmeda al-Dżabarego, dowódcy zbrojnego ramienia Hamasu, brygad Izz ad-Dina al-Qassama. Al-Dżaabari był uważany za pomysłodawcę porwania izraelskiego żołnierza Gilada Szalita w 2006 r. i odpowiadał za zbrojne przejęcie Strefy Gazy w 2007 r. z rąk Fatahu Mahmuda Abbasa.

Następnie izraelskie lotnictwo przeprowadziło uderzenia na od kilka do kilkunastu celów na terytorium Gazy - zniszczono kilka budynków należących do służb Hamasu, w tym kilka posterunków policji. Ministerstwo Zdrowia Strefy Gazy podało informację o pierwszych ofiarach wśród cywili.

Izrael zapowiada kolejne naloty, które mają zniszczyć infrastrukturę militarną Hamasu i innych organizacji paramilitarnych uznawanych przez Izrael za terrorystyczne, jak Islamski Dżihad. Dowództwo izraelskie nie wyklucza także użycia wojsk lądowych.

Organizacje palestyńskie tym czasem zapowiedziały srogi odwet na Izraelu. W związku z tym postawiono w stan gotowości siły obronne w południowym Izraelu i ludność cywilną tego regionu.

Komentarz: 

Preludium do operacji "Pillar of Defense" Wskazują były powtarzające się naprzemiennie od wielu tygodni ataki Palestyńczyków na Izrael i Sił Obronnych Izraela na Strefę Gazy.

Ponadto, obserwowano śmiałe ruchy ze strony Iranu, czy też jego libańskiego ramienia Hezbollahu, jak penetracja Pustynii Negew przez statek bezzałogowy irańskiej produkcji. Od wielu miesięcy trwał również szmugiel broni do Strefy Gazy z kierunku libijskiego przez Półwysep Synaj oraz z Sudanu, ograniczony nieco przez egipską operację "Orzeł".

Panujący w Gazie Hamas, choć sam nie był chętny do otwartej konfrontacji z Izraelem, przynajmniej nie w tym momencie, nie radził sobie z co bardziej radykalnymi bojówkami wspieranymi z Teheranu, zaopatrywanymi przez Synaj, prawdopodobnie irańskimi rakietami.

W tym kontekście bardzo logicznym posunięciem byłoby zbombardowanie fabryki w Chartumie, produkującej irańskie pociski szmuglowane do Strefy Gazy, przez izraelskie lotnictwo  zaledwie 3 tygodnie przed operacją "Pillar of Defense".

Izraelski premier Benjamin Netanjahu postanowił zatem zaprezentować się wyborcom, przed zbliżającymi się wyborami (które odbędą się 22 stycznia 2013 r.) jako polityk silny i zdecydowany, zwłaszcza że już chyba stracił nadzieję na siłowe rozwiązanie kwestii irańskiej po porażce Mitta Romneya w biegu do Białego Domu.

Z punktu widzenia polityki wewnętrznej Izraela, Netanjahu może odnieść sukces polegający na podniesieniu swoich notowań. Z drugiej strony na globalnej scenie politycznej i w relacjach z Palestyńczkami operacja może oznaczać kolejną porażkę Izraela.

Obok relatywnego powodzenia operacji "Płynny Ołów" z punktu widzenia militarnego, zrealizowania celu polegającego na zniszczeniu infrastruktury Hamasu, ograniczenia ostrzału rakietowego na teren Izraela i zabicia wysokich rangą przywódców organizacji paramilitarnych przy minimalnych stratach własnych, pozostawiła ona po sobie wiele negatywnych dla Izraela zjawisk.

Otóż, Hamas mimo blokady i porażki na froncie, umocnił swoją pozycje wśród ludności Palestyńskiej w Gazie. Zbrojnym organizacjom jemu podobnych udało się odbudować do pewnego stopnia ich zdolności wojskowe, o czym świadczą powtarzające się od wielu miesięcy salwy rakietowe kierowane w stronę Izraela.

Straty wśród cywili Palestyńskich, podejrzenia o zbrodnie wojenne z kolei, podkopały wizerunek państwa żydowskiego nie tylko wśród Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu, innych krajów arabskich, Ligi Państw Arabskich, ale i w Europie czy do pewnego stopnia w Stanach Zjednoczonych. Tym razem nie powinno być inaczej.

W tym kontekście, na pewno zostanie przegłosowany w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ proponowany przez Władzę Palestyńską wniosek o przyjęcie Palestyny w charakterze państwa-obserwatora, jeżeli tylko trafi pod głosowanie (zob. też “Pillar of cloud” – Izraelczycy ruszyli. Powtórka “Płynnego Ołowiu”?).

Izrael liczy być może, iż Palestyńczycy uznają, że kolejne konfrontacje z Izraelem po prostu im się nie opłacają.

Konflikt izraelsko - palestyński będzie miał również na pewno wpływ na konflikt w Syrii, stosunki z Egiptem (już ma) i politykę Iranu. Wpływ sytuacji w Izraelu na wydarzenia w Syrii będzie przede wszystkim pośredni, tzn. odciąży al-Asada politycznie - Turcja i kraje Zatoki bardziej skupią się na wywieranie presji na Izrael kosztem Syrii. Dodatkowo może spowodować to, odwrócenie aktywności części najbardziej zagorzałych przeciwników al-Asada, czyli tzw. dżihadystów w kierunku anty-izraelskim. Wątpliwym jest jednak, czy okupujący tereny wiejskie w południowej Syrii, rebeliantom uda się w jakikolwiek sposób zagrozić Izraelowi od północy. Z drugiej strony sam prezydent Syrii, będący pod presją ze strony rebeliantów, choćby chciał, również nie jest w stanie zaszkodzić Izraelowi, którego oskarża o inspirowanie i potajemne wspieranie rebelii.

Egipt, który zapowiadał podjęcie zdecydowanych kroków wobec Izraela w razie upadku proponowanego przez to państwo rozejmu Izraela i bojowników z Gazy, już wycofał swojego ambasadora z Tel Awiwu. Następnym krokiem będzie zapewne wydalenie izraelskiego ambasadora z Kairu. Biorąc pod uwagę, trudną sytuację wewnętrzną, nie należy spodziewać się jakiejkolwiek militarnej odpowiedzi wymierzonej w Izrael. Nie można wykluczyć jednak, poluzowania kontroli Strefy Gazy po stronie egipskiej, co ułatwiłoby przepływ ludzi z i do oraz broni do enklawy.

Kolejna sprawa to reakcja Iranu. Można się spodziewać tu politycznego wykorzystania izraelskiej operacji do poprawy jego wizerunku kosztem Izraela dla zaostrzenia swojego stanowiska negocjacyjnego z Zachodem w związku z programem atomowym.

W wariancie pesymistycznym, Iran poprzez Hezbollah spróbuje dokonać uderzenia na "miękkie cele" izraelskie poza granicami Izraela.

Izrael może również spodziewać się zagrożenia atakami terrorystycznymi na swoim terenie, jednak tu rola Iranu ograniczy się co najwyżej do wsparcia logistycznego, a główny ciężar walki spocznie na ekstremistach rodzimych, ewentualnie importowanych z Jordanii.

Marcin M. Toboła
Reklama

Komentarze

    Reklama