Reklama

Geopolityka

Globalna wojna z terroryzmem II

Fot. Wikipedia/CC3.0
Fot. Wikipedia/CC3.0

10 września 2014 r. prezydent USA Barack Obama zapowiedział zbudowanie szerokiej koalicji wymierzonej w Państwo Islamskie i rozszerzenie operacji militarnej przeciw niemu na terytorium Syrii. Aktywnie w działania wymierzone w to terrorystyczne ugrupowanie włączyły się m.in. Francja, Wielka Brytania, Australia oraz pięć państw arabskich. Mimo zdecydowanej postawy społeczności międzynarodowej perspektywy szybkiego zakończenia konfliktu na Bliskim Wschodzie wydają się niewielkie - pisze Piotr Mieteń, ekspert Fundacji Kazimierza Pułaskiego.

Militarne sukcesy Państwa Islamskiego (Islamic State, IS) oraz ogłoszenie powstania skrajnie fundamentalistycznego kalifatu stwarza zagrożenie dla stabilności Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. We wszystkich państwach regionu istnieją podobne ruchy i bojówki a sukces islamistów w Syrii i Iraku podnosi ich morale i wiarę w możliwość utworzenia kolejnych państw rządzących się szariatem (np. w Libii czy Jemenie). Konflikt zaburzył także delikatną równowagę sił w regionie (ryzyko zdecydowanego wsparcia Iranu dla rządu w Bagdadzie i umocnienie wpływów Teheranu), co grozi nawet otwartym konfliktem między sunnicko - wahabickimi monarchiami znad Zatoki Perskiej a sojuszem szyicko - alawickim Iranu, reżimu syryjskiego i Hezbollahu. Co więcej, brutalność dżihadystów z IS i groźba katastrofy humanitarnej w regionie wymusiły zdecydowane działania społeczności międzynarodowej.

Nowa koalicja chętnych

W walkę z Państwem Islamskim od początku zaangażowały się Stany Zjednoczone. Warunkowały one szerszą pomoc rządowi w Iraku odejściem od władzy szyickiego premiera al - Malikiego. Gdy prezydent Iraku Fuad Masum na początku sierpnia br. mianował na premiera Hejdara al - Abadiego, szyitę bardziej skłonnego do dialogu z sunnitami i Kurdami, rozpoczęły się zdecydowane działania lotnictwa marynarki wojennej USA. Na amerykańską postawę wpływ miała też brutalna egzekucja dwóch amerykańskich dziennikarzy, co zapewniło poparcie dla operacji ze strony opinii publicznej i Kongresu. USA, inaczej niż przed atakiem na Irak w 2003 r., skupiły się przede wszystkim na budowaniu międzynarodowej koalicji, złożonej także z państw arabskich (chcąc uniknąć wrażenia krucjaty Zachodu wymierzonej w Islam). Podczas szczytu NATO w Newport, sekretarz stanu USA John Kerry zaapelował do rządów 10 państw sojuszniczych (w tym Polski) o wsparcie w walce z ekstremistami. Z kolei na międzynarodowej konferencji nt. Iraku, która odbyła się 15 września 2014 r. w Paryżu przedstawiciele 26 państw zadeklarowali wsparcie dla Bagdadu w walce z IS, za pomocą „wszelkich niezbędnych środków, włączając odpowiednią pomoc wojskową” (do tej pory udział w akcjach lotniczych przeciw ekstremistom razem z USA zapowiedziały: Australia, Arabia Saudyjska, Belgia, Dania, Francja, Holandia Katar, Bahrajn, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Jordania i Wielka Brytania).

W konferencji nie wziął udziału jednak Iran, który wcześniej aktywnie angażował się w konflikt (Teheran już w czerwcu 2014 r. wysłał dwa tysiące Strażników Rewolucji i bezzałogowe samoloty do ogarniętych chaosem prowincji Iraku). Bardziej zdecydowane włączenie się Iranu w pomoc dla także w większości szyickiego sąsiada daje powody do zaniepokojenia sunnickiej Arabii Saudyjskiej. Ryzyko umocnienia się sojuszu szyicko - alawickiego zaburza równowagę sił w regionie, gdzie Iran od lat walczy o wpływy z saudyjską monarchią. Dlatego konserwatywne monarchie znad Zatoki Perskiej same wolały wziąć sprawę Państwa Islamskiego w swoje ręce i zaangażować się w naloty na pozycję bojówkarzy. Dylematem dla tych państw może być jednak zwalczanie oddziałów IS w Syrii, co oznaczałoby pośrednie wspieranie Baszara al - Asada, który pozostaje jednym z najbliższych sojuszników Teheranu.

Konflikt nie do zakończenia?

Biorąc pod uwagę, że wpływ na rozwój sytuacji w Iraku i Syrii ma skomplikowaną struktura na Bliskim Wschodzie możliwość szybkiego zażegnania kryzysu w tym kraju wydaje się ograniczona. Wyłączony z koalicji Iran, przy pośrednim wsparciu Rosji, będzie podejmował działania na własną rękę, zwłaszcza jeśli zostaną zagrożone jego interesy w Syrii (ryzyko obalenia reżimu przez wspieraną przez USA i państwa arabskie umiarkowaną opozycję) i Iraku, aby utrzymać wpływ na sytuację. Problematyczna pozostaje również kwestia, kto wypełni lukę po ewentualnym pokonaniu Państwa Islamskiego. Ograniczone presją własnej opinii publicznej państwa Zachodu nie wydają się skłonne do rozszerzenia operacji powietrznej o działania lądowe. O ile w Iraku istnieją oddziały kurdyjskich peszmergów, bojówki szyickie i resztki irackich sił zbrojnych, w Syrii oprócz armii rządowej nie ma innej siły zdolnej utrzymać kontrolę na terenach zajętych przez IS, co stawia Zachód przed dylematem pośredniego wspierania władz Syrii. Alternatywą może być dozbrajanie umiarkowanej syryjskiej opozycji, przeciwko czemu będą opowiadać się jednak Rosja i Iran (co może odbić się negatywnie na przeciągających się rokowaniach na temat irańskiego programu nuklearnego).

W dłuższej perspektywie normalizacja sytuacji na objętych konfliktem terenach Iraku i Syrii wydaje się możliwa jedynie w przypadku osiągnięcia międzynarodowego kompromisu w sprawie dalszych losów władzy w Damaszku oraz przekonania przez państwa sunnickie (szczególnie Arabię Saudyjską) lokalnych sunnickich przywódców do zdecydowanego odcięcia się od islamskiego ekstremizmu (do czego zresztą przyczyniają się sami islamiści poprzez swoją brutalność nawet w stosunku do współwyznawców). Niemniej i w takim przypadku trudny do określenia może być los państwowości irackiej, w której podziały sunnicko - szyickie stały się jeszcze bardziej widoczne. Zachód musi liczyć się z koniecznością stworzenia ogromnych programów pomocowych mających na celu stworzenie od podstaw irackiego państwa po pokonaniu IS. Wreszcie nowym elementem ładu politycznego w regionie może być niepodległy Kurdystan, który na razie ciesząc się faktyczną niepodległością w granicach Iraku powstrzymuje się z jej formalnym ogłoszeniem.

Należy pamiętać, iż wojna z Państwem Islamskim toczy się u granic Turcji, sojusznika Polski w ramach NATO. Choć obecnie priorytetem Warszawy powinien być konflikt na wschodniej Ukrainie należy rozważyć szersze włączenie się Polski w rozwiązanie kryzysu w Iraku. W czasie, gdy rząd RP oczekuje od sojuszników zwiększenia wiarygodności gwarancji bezpieczeństwa, wykazanie sojuszniczej solidarności na Bliskim Wschodzie mogłoby korzystnie wpłynąć np. na relacje z USA. Rząd RP powinien rozważyć przekazanie pomocy wojskowej (np. w postaci wycofywanego ze stanu armii starszego sprzętu) siłom kurdyjskim lub wysłanie instruktorów wojskowych do Iraku po zakończeniu zasadniczej fazy konfliktu.

Piotr Mieteń, ekspert Fundacji Kazimierza Pułaskiego.

Reklama

Komentarze (4)

  1. Oj

    Polska jeszcze o tym nie wie ale od ponad miesiąca jest na nowej wojnie. Teraz umysły takie jak sławny p.K myślą jak ogłupić naród by nie było krzyków i protestów w związku z wysłaniem tam wojska ( choć z pewnością już tam nasi operują ) bo wybory do pałacu tuż tuż......

  2. Wojmił

    religijne wojny wynikające z religijnej ciemnoty i w ogóle z religii są najgorsze... religie zabiły najwięcej ludzi w historii naszej cywilizacji nawet komunizm i faszyzm uczące się od religii i stosujące metody wymyślone przez religie (np kult jednostki, te same zagrywki socjotechniczne itp) chociaż się starały im nie dorównały głównie z tego powodu, że krótko miały możliwość działać w porównaniu do zbrodni religii jakie popełniono w ciągu 2000 lat.. brat przeciwko bratu - to oznaczają religie...likwidacja wszelakich religii bardzo wiele problemów na ziemii by rozwiązały.. najważniejsze aby pamiętać: nie można walczyć z jedną religią (teraz najbardziej agresywny jest islam) z pomocą drugiej religii - z takiego podejścia wyjdzie tylko podszyta religią histeria i rzeź wierzących w jedno przeciwko wierzącym w co innego (albo to samo ale w innej formie i z innymi kapłanami). Stopem dla agresywnych religii powinno być zniszczenie jej korzeni i źródła a nie używanie jednej religii przeciwko drugiej.

    1. geKon

      Komunizm kolego Wojmił walczył z każdym przejawem religii, a były kraje jak np Chiny gdzie karano za wyznawanie religii śmiercią. Myśl towarzysza Mao twórczo rozwinął towarzysz Pol Pot w Kambodży i Wietnamie, który miał szczególny stosunek do wszelkich przejawów religijności, z jego rąk zginęło różnie podają ale około 7 milionów (około 1/3) obywateli Kambodży z czego właśnie duża część z powodu wyznawanej religii w ramach rewolucji światopoglądowej. A więc było nie było, ateizm też swoje ofiary liczył w milionach. Oczywiście to takie same uproszczenie jakie zastosowałeś. Nie piórkuj tu, że religia jest powodem, żadna religia nie ma u podstaw mordów i nienawiści. ISIS jest tak islamska jak protestancki był nazizm Hitlera. Czyli z tymi nurtami ma nic wspólnego. Ale oczywiście wolno każdemu frustratowi wypisywać bzdury na forach, bo to kosztuje nic poza kosztem elektryczności.

    2. Moshe Schwantz

      Panie Woimił, żeś teraz Pan wyskoczył ze znajomością historii, a wydawało się, że inteligentny i oczytany. Krótko - bzdety. Tak do poprawki z historii - mało znany fakt, ukrywany przez historyków - najwięcej uśmiercili Rzymianie (przemilczany, bo należymy do kręgu cywilizacji.....). Pozdrawiam Pana i forumowiczów. Pls nie piszcie bzdur.

  3. ja

    A teraz moi drodzy czas na wojny "religijne" i, już niedługo, o zasoby wody pitnej!

  4. Zbee

    Zrobiliśmy wiele dla "ustabilizowania" Iraku od roku 2003. Myślę, że to zdecydowanie wystarczy.

    1. prolrgomena wszchmocy

      Skoro sytuacja się nie "ustabilizowała" to znaczy że nie wystarczy.

Reklama