Reklama

Geopolityka

Rosyjsko-turecki plan podziału wpływów w Libii

Amerykański zestaw Hawk podczas strzelania, podobny system w wersji zmodernizowanej w Libii rozmieściła Turcja. Fot. CPL A. GALAN JR./USMC/Wikimedia Commons.
Amerykański zestaw Hawk podczas strzelania, podobny system w wersji zmodernizowanej w Libii rozmieściła Turcja. Fot. CPL A. GALAN JR./USMC/Wikimedia Commons.

Konferencję pokojową w Berlinie dotyczącą konfliktu libijskiego można uznać za porażkę Unii Europejskiej i NATO jeszcze przed jej rozpoczęciem. Niemcy postanowiły bowiem nie zapraszać ani Grecji, ani Cypru, choć ewentualne porozumienie może naruszyć kluczowe interesy tych dwóch państw. Dowodzi tego też nieudany szczyt w Moskwie, na którym zresztą Rosja przeceniła znaczenie swoich układów z Turcją.

Gdy uwaga świata koncentrowała się na Iranie i Iraku w związku z eskalacją napięć na linii Waszyngton – Teheran, Rosja i Turcja postanowiły podzielić się wpływami w Libii. Zawarty układ miał zagwarantować Turcji kontrolę nad Trypolisem, Rosja natomiast wzmocniłaby swoją obecność na terenach kontrolowanych przez gen. Khalifę Haftara i jego Libijską Armię Narodową (LNA). Putin i Erdogan postanowili przy tym zignorować zdanie innych państw zaangażowanych w libijski konflikt, a także tych, których interesów dotyczy tzw. Memorandum of Understanding (MoU) w sprawie libijsko-tureckiej granicy wyłącznych stref ekonomicznych (EEZ) na Morzu Śródziemnym.

Umowa ta, zawarta 27 listopada 2019 r.,  ignorując istnienie Cypru i Krety naruszyła suwerenność tych dwóch państw i jest całkowicie niezgodna z prawem międzynarodowym. Jej celem jest umożliwienie przejęcia przez Turcję cypryjskich złóż gazu i zniweczenie przez nią planu budowy gazociągu wschodniośródziemnomorskiego, który pompowałby do Europy (przez Grecję) gaz z cypryjskiego złoża Afrodyta, izraelskiego złoża Lewiatan i egipskiego złoża Zohr.

Realizacja tego projektu leży głęboko w interesie nie tylko państw zaangażowanych w ten projekt bezpośrednio (Egiptu, Izraela, Cypru, Grecji) ale również Włoch oraz całej Unii Europejskiej. Zagraża natomiast tranzytowej pozycji Turcji oraz stanowi konkurencję dla dostaw gazu rosyjskiego do Europy. To powoduje, że zarówno Moskwa, jak i Ankara zainteresowane są w jego storpedowaniu.

Turcja zawarła przy tym również umowę o współpracy wojskowej z trypolitańskim rządem Fajeza al-Saradża (GNA), na mocy której poprosił on Ankarę o wsparcie wojskowe w walce przeciwko ofensywie LNA na Trypolis. Umowa ta została ratyfikowana przez turecki parlament. Natomiast libijski parlament, obradujący w konkurencyjnym dla Trypolisu libijskim ośrodku władzy tj. w Tobruku, kategorycznie potępił tę umowę, co zostało zignorowane przez Saradża i Turcję.

Na początku stycznia Turcja zaczęła przerzucać syryjskich dżihadystów do Libii. Obecnie jest ich już tam 2 tys.  6 stycznia Haftar zdobył jednak strategiczną Syrtę, gdyż na jego stronę przeszły tamtejsze milicje. Powodem było m.in. to, że wielu dotychczasowych przeciwników Haftara nie akceptuje tureckiej interwencji, o którą poprosił Saradź. Faktycznie prowadzi ona bowiem, do całkowitego uzależnienia GNA od Turcji.

Dla Rosji zdobycie przez Haftara Trypolisu i, w konsekwencji, przejęcie kontroli nad całą Libią nie byłoby jednak korzystne, mimo że LNA wspierana jest przez rosyjskich najemników. Rosja lawiruje między LNA i GNA, a wartością samą w sobie jest dla niej trwanie konfliktu. Wywieranie coraz większej presji na Haftara prowadziłoby do wymuszania na nim kolejnych koncesji w zakresie eksploatacji libijskiego gazu i ropy oraz wypychania konkurencji. Służyłaby temu współpraca rosyjsko-turecka, która oparta jest na transakcjonizmie.

Turecka obecność militarna w Trypolisie, według tych planów, powodowałaby, że Haftar potrzebowałby rosyjskiego wsparcia, by utrzymać swoją pozycję, a to z kolei miałoby swoją cenę. Gdyby natomiast wkroczył do Trypolisu i wojna by się zakończyła, to Rosjanie straciliby możliwość wywierania takiego nacisku. A Haftar ma bliższych sojuszników. Ponadto libijski generał zapowiedział unieważnienie MoU, a jest ono przecież również w interesie Moskwy.

Znaczenie rosyjskich najemników dla ofensywy Haftara na Trypolis jest przez wielu wyolbrzymiane, podczas gdy znacznie większe wsparcie militarne otrzymuje on od Egiptu oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Państwa te nie były więc zachwycone gdy Rosja i Turcja dogadały się w sprawie zawieszenia broni w Libii i rozmów pokojowych w Moskwie, których datę wyznaczono na 13 stycznia. Haftar bardzo niechętnie zgodził się na przyjazd na te negocjacje. W Rosji nie czekało go też takie przyjęcie, jakiego się spodziewał. Putin postanowił pokazać mu jego miejsce (rosyjskiego klienta).

Przynajmniej tak wydawało się gospodarzowi. Ale gdy libijskiemu generałowi podsunięto do podpisania dokument, na mocy którego utrzymywana była moc MoU i sankcjonowana była turecka obecność wojskowa w Trypolisie, ten poprosił o czas do namysłu. Rozmowy miały zostać wznowione następnego dnia ale zamiast tego Haftar po prostu wsiadł w samolot i odleciał. Dla Putina była to zniewaga i popsucie jego transakcyjnych układów z Erdoganem. Pod adresem libijskiego generała posypały się też groźby ze strony tureckiego prezydenta, który zapowiedział wysłanie do Trypolisu regularnych sił tureckich.

Decydując się na nagły wyjazd z Moskwy, Haftar zaryzykował, że Rosja, podobnie jak Turcja (choć mniej otwarcie) wesprze jego przeciwników w libijskiej wojnie domowej. Wszystko jednak wskazuje na to, że uczynił to, mając gwarancje zwiększenia pomocy ze strony Egiptu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Jordanii oraz Grecji i być może również Francji. Egipt ma fatalne relacje z Turcją od czasu gdy rządzący obecnie w Kairze Abdel Fateh al-Sisi obalił rządy Bractwa Muzułmańskiego w tym kraju.

Turcja natomiast popiera Bractwo Muzułmańskie i dlatego niedopuszczenie do jej militarnej obecności za zachodnią granicą Egiptu, a także wzmocnienia się Bractwa Muzułmańskiego w Libii (a organizacja ta wspiera rząd Saradża) jest kwestią racji stanu. Można się zatem spodziewać, że Egipt zrobi wszystko, łącznie z krokami militarnymi, by zablokować przerzut tureckich wojsk do Libii. Kair zresztą kieruje się też swoim interesem ekonomicznym związanym ze współpracą energetyczną z Cyprem i Izraelem.

W czwartek 16 stycznia w Kairze odbyło się trzecie posiedzenie Wschodniośródziemnomorskiego Forum Gazowego (EMGF). Forum, którego celem jest przekształcenie wschodniej części basenu Morza Śródziemnego w gazowy hub, zostało powołane w styczniu 2019 r. przez Egipt, Cypr, Izrael, Grecję, Włochy i Jordanię. USA mają natomiast status stałego obserwatora. W czwartek o dołączenie do EMGF poprosiła Francja. Projekt ten ma też wsparcie Unii Europejskiej, która już w 2013 r. rekomendowała budowę gazociągu wschodniośródziemnomorskiego, a w latach 2015 – 2018 przeznaczyła na techniczne, ekonomiczne i środowiskowe studium tego projektu 34,5 mln Euro.

Turcja jednak w 2019 r. nasiliła działania zmierzające do zniweczenia tego projektu, m.in. wysyłając swoje statki wiertnicze na wody cypryjskie. W końcu grudnia turecka marynarka wojenna zmusiła do zawrócenia izraelską ekspedycję zmierzającą do prowadzenia gazowych prac eksploracyjnych w cypryjskim EEZ (za zgodą Cypru). Ankara, powołując się na swoją umowę z Saradżem, twierdziła bowiem, że jest to jej EEZ.

W Izraelu pojawiły się wówczas głosy, że Turcja stanowi obecnie największe zagrożenie dla Izraela, gdyż nie tylko dąży do zablokowania gazowej współpracy wschodniośródziemnomorskiej, w której Izrael ma swój udział, ale również może próbować blokować morskie trasy dostępu do Izraela. Dlatego również Izrael jest żywotnie zainteresowany tym, by MoU nie weszło w życie i turecka obecność militarna również nie doszła do skutku.

O ile jednak Izrael nie może otwarcie poprzeć LNA w Libii ze względu na to, że zostałoby to wykorzystane przez propagandę drugiej strony, to krok taki mogła i zrobiła Grecja. Umowa Saradża i Erdogana, naruszająca suwerenność Grecji, została podpisana tuż przed ostatnim szczytem NATO, który odbył się w Londynie. Sekretarz Generalny Sojuszu Jens Stoltenberg, mimo wniosku Grecji o zajęcie się tą sprawą przez NATO, zablokował wprowadzenie tego problemu do porządku obrad, co można uznać za kolejną porażkę NATO. Zamiatanie pod dywan problemu nic jednak nie dało, o czym świadczy wzmożenie przez Turcję naruszeń przestrzeni powietrznej Grecji.

Tylko jednego dnia, 14 stycznia, Grecy odnotowali aż 91 naruszeń swojej przestrzeni powietrznej przez tureckie F-16, helikoptery oraz samolot walki radioelektronicznej. Następnego dnia naruszeń było aż 120. Turcja zawsze naruszała grecką przestrzeń powietrzną, gdyż nie uznaje greckiej suwerenności nad częścią wysp na Morzu Egejskim, ale od 2016 r. liczba naruszeń zaczęła dramatycznie rosnąć. W 2016 r. Grecy odnotowali 1671 naruszeń, w 2017 już 3317, w 2018 – 3705, a w 2019 – 4811. W dniach 1-17 stycznia odnotowano natomiast 383 pogwałcenia greckiej przestrzeni powietrznej.

image
Fot. joepyrek/CC BY-SA 2.0

Trudno się zatem dziwić, że Grecja uznaje rozwój wydarzeń w Libii za niezwykle ważny dla jej racji stanu. Po zawarciu umowy między Turcją a GNA, Ateny nakazały libijskiemu ambasadorowi opuścić Grecję, a następnie rozpoczęły intensywne rozmowy z libijskim ośrodkiem władzy w Tobruku. Przewodniczący libijskiego parlamentu odwiedził Ateny 12 grudnia 2019 r. i po rozmowach z władzami greckimi podkreślił, że MoU jest nieważne. 17 stycznia do Aten przyleciał natomiast gen. Khalifa Haftar, który spotkał się tam m.in. z greckim ministrem spraw zagranicznych Nikosem Dendiasem oraz premierem Kyriakosem Mitsotakisem. Po rozmowach szef greckiego rządu oświadczył, że Grecja nigdy nie zgodzi się na takie rozwiązanie polityczne w Libii, które doprowadzi do utrzymania w mocy MoU.

Kanclerz Angela Merkel zapewne spodziewała się takiego stanowiska Grecji i dlatego po prostu nie zaprosiła tego państwa na konferencję w Berlinie. Nie będzie też Cypru i oczywiście Izraela, choć wśród gości można znaleźć nawet delegację Republiki Konga. Poza tym w obradach mają uczestniczyć również USA, Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja, Włochy, Algieria, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Turcja, przedstawiciele ONZ, UE, Unii Afrykańskiej i Ligi Arabskiej. Ponadto Saradź wezwał do zaproszenia również Kataru (wspierającego Bractwo Muzułmańskie) i Tunezji (gdzie niedawno Bractwo Muzułmańskie wygrało wybory).

Wpływy Bractwa Muzułmańskiego w Trypolisie to drugi powód międzynarodowego konfliktu wokół Libii. Egipt oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie uważają tę organizację za kluczowe zagrożenie i dlatego są żywotnie zainteresowane zajęciem Trypolisu przez Haftara. Kontrola nad Trypolisem wiąże się jednak z jeszcze innym problemem, którym Europa jest, lub przynajmniej powinna być, żywotnie zainteresowana. Libia jest bowiem krajem, przez który wiedzie środkowo-śródziemnomorski szlak migracyjny z Afryki do Europy. Nic nie wskazuje przy tym na to, by migracyjna presja z Afryki miała ulec osłabieniu, gdyż wynika to z dynamiki demograficznej.

Tymczasem kanclerz Merkel zdaje się dążyć do oparcia porozumienia pokojowego w Libii na warunkach, które utrwalą rosyjsko-tureckie wpływy w tym kraju. Z perspektywy szantażu migracyjnego i stosowania tego jako narzędzia nacisku politycznego na UE jest to szaleństwo, zwłaszcza, że Turcja kontroluje już szlak wschodnio-śródziemnomorski. W 2015 r. tureckie służby specjalne stymulowały strumień migracyjny do Europy, a następnie wymusiły od UE wypłatę 6 mld euro, ciągle szantażując kolejnym kryzysem migracyjnym.

Sytuacją w Libii zainteresowane są też Włochy i Francja, których koncerny odpowiednio Eni i Total zaangażowane są w eksplorację i eksploatację libijskich złóż. Rzym i Paryż popierają przy tym przeciwne strony, co wiąże się również z tym, że włoski rząd zawarł porozumienie z Trypolisem w sprawie powstrzymywania migracji do Europy. Ale Włochy mogą być zmuszone do rewizji swojego stanowiska, gdyż kontrola turecka nad Trypolisem może być w kontekście migracji bardzo groźna dla tego państwa. Ponadto Włochy zainteresowane są również rozwojem gazowego projektu wschodniośródziemnomorskiego, który Turcja chce storpedować. W piątek doszło jeszcze jedno zagrożenie dla Włoch – zamknięcie gazociągu Greenstream pompującego gaz z Mellitah w Libii do Geta na Sycylii.

LNA i związane z nią oddziały ochrony instalacji gazowo-naftowych (Petroleum Facilities Guard) pod dowództwem gen. Nadżi al-Maghraby kontrolują obecnie większość libijskich złóż i instalacji, w tym stację w Mallitah. Rozliczenia ze sprzedaży ropy i gazu dokonywane są jednak poprzez związaną z GNA, Narodową Korporację Naftową (NOC). Dlatego 17 stycznia doszło do zablokowania instalacji przesyłowych. Oficjalnie odpowiadają za to uczestnicy protestów przeciwko tureckiej interwencji w Libii, do których wezwała starszyzna plemion wspierających Haftara.

Protestujący zarzucili GNA, że ze środków pochodzący z ropy i gazu finansuje syryjskich najemników przysłanych przez Turcję i zapowiedzieli, że blokada będzie trwała, aż do upadku GNA, wycofania syryjskich najemników oraz tureckich doradców wojskowych z terytorium Libii. LNA natomiast ogłosiła, że będzie chronić uczestników protestu. Wśród zablokowanych instalacji jest między innymi stacja przesyłowa w Malliytah.

W coraz bardziej intensywnym sporze wokół Libii i wschodniego basenu Morza Śródziemnego uderza bardzo małe zaangażowanie USA. Może ono wynikać z tego, że administracja Trumpa nie uznaje Libii za kraj priorytetowy z punktu widzenia swoich interesów. Niemniej w realizację projektu wschodniośródziemnomorskiego zaangażowane są też takie amerykańskie koncerny jak Exxon czy Noble.

Ponadto nie bez znaczenia jest również to, że stroną sporu jest też Izrael. Z drugiej strony Trump pokazał, że nie chce wchodzić w konflikt z Turcją nawet jeśli jest to głęboko w interesie USA. Gen. Khalifa Haftar, który jest zresztą obywatelem USA i jego rodzina cały czas mieszka w Ameryce, a także był współpracownikiem CIA, od dawna próbuje lobbować w Waszyngtonie, by zyskać amerykańskie poparcie. Póki co jednak niezbyt skutecznie.

Od 12 stycznia w Libii obowiązuje zawieszenie broni, ale według napływających z tego kraju informacji wykorzystywane jest ono do przegrupowywania sił. Po zawieszeniu broni otwarto lotnisko w Trypolisie, wcześniej zamknięte z uwagi na bombardowania sił LNA. Według niepotwierdzonych informacji w czasie trwania rozejmu rozmieszczono tam tureckie systemy przeciwlotnicze typu HAWK. Gdyby okazało się to prawdą, mogłoby to znacząco utrudnić działania lotnictwa w regionie, a także wesprzeć obecność Turcji i zabezpieczyć możliwość przysyłania posiłków drogą lotniczą. Nic nie wskazuje na to, by berlińska konferencja była przełomem w libijskiej wojnie i sporze wokół EEZ na Morzu Śródziemnym. Niemcy chcą najwyraźniej te sprawy oddzielić, kierując się przekonaniem, iż ułatwi to negocjacje.

Tymczasem nawet jeśli się tak stanie, to jakiekolwiek porozumienie będzie kruche i nietrwałe. Wznowienie ofensywy przez Haftara może z kolei sprowokować Turcję do spełnienia swoich gróźb dokonania interwencji zbrojnej na pełną skalę. Lub przynajmniej próby dokonania takiej interwencji, gdyż Egipt, ZEA, a także Grecja i Izrael, zrobią wszystko by do niej nie dopuścić. Nie wiadomo jak zachowa się Rosja. Póki co Haftar zapowiedział kolejną wizytę w Moskwie, ale nie ustalono żadnego jej terminu.

Reklama

Komentarze (24)

  1. Kapustin

    Rosja wpadla w sidła Turcji A to niespodzianka Bo innej opcji już nie ma po tym jak General dogadał się z koalicją Francja Egipt

    1. BUBA

      haha dobry zart

  2. trygon34

    Grecja nic tu nie ugra. NATO będzie zawsze pomijać Grecję gdyż relacje z Turcją są dla USA z perspektywy Bliskiego Wschodu o wiele ważniejsze niż z Grecją która naiwnie postawiła relacje z Rosją jako przeciwwagę wobec Turcji. Efekt jest taki że NATO bagatelizuje naruszenia przestrzeni powietrznej traktując Grecję domagającą się mediacji jako natręta generującego problemy wewnątrz Sojuszu. Gdyby Grecja była w stanie sama wyegzekwować swoje wtedy Sojusz z obawy przed konfrontacją wewnątrz NATO natychmiast zająłby się problemem. Tak kończy się technologiczna zależność od innych państw, poleganie na zewnętrznych sojuszach, brak własnych technologii, przemysłu bądź jakiegokolwiek lewara w relacjach z innymi państwami. Dla Polski to nauczka że tylko Wojsko Polskie uzbrojone w polską broń zagrażającą Rosji "zmusi" sojuszników do obrony lub zapobiegania konfliktowi Rosji z NATO

    1. oset

      Nie zgadzam siez tym co piszesz. Grecja jest bardzo ważna dla Europy i NATO , bo Grecja jest pierwszą scianą na którą trafi jak stanie sie wroga wobec Europy.

  3. Bartek

    Ale już dogadali się z Egiptem, czy mają więcej wpływu?

  4. Kapustin

    Egipt i Francja ograły Putina Ale wtopa Oczywiście UE zaplaci 3mld euro

  5. dim

    Wizyta gen. Haftara zadecydowała się już następnego dnia po podpisaniu turecko-libijskiej umowy granicznej, ale w dyskrecji, aż do lądowania w Atenach. Turcja przemieszcza do Libii oraz to nowe środki i jeśli nie zatrzyma się - będzie to wojna. Póki co, Grecja spokojnie pakuje baterię swych Patriotów, wraz z obsługą, ale to do Saudów. Wydaje się, że obecny rząd, a w szczególności obecny grecki MSZ, pan Dendias, mają bardzo silne nerwy. Dendias to ten gość, niegdyś stojący za wzorowym zabezpieczeniem imprezy Ateny 2004. Niegdyś "łysy i bez kasku", po cywilnemu, osobiście kontrolujący pracę posterunków wokół stadionu olimpijskiego :) Obecnie retorykę zagrożenia wojennego, poprzednich rządów, zamieniający na "Nie miałoby sensu żadne starcie wojenne, jesteśmy ludźmi dorosłymi, mamy usiąść spisać co nas różni i dogadać się pokojowo". Z tym, że w Grecji znów ruszyły energiczne zbrojenia, zarzucone z przymusu w roku 2009.

    1. Kratos

      dreams dreams ... ale tylko dreams

  6. Kol

    Jeśli Erdogan i Putin dogadają się co do podziału wpływów w Libii to praktycznie UE w kwestii imigracji będzie zobowiązane płacić ogromny haracz za powstrzymanie przysłowiowych uchodźców. Niepewna jest też sytuacja Greków bo z każdym ruchem Turcji, tracą wpływy, aż wreszcie stracą kilka wysepek i nikt im nie pomoże bo każdy będzie bał się odpowiedzi Turcji. Nawet Trump nie chce zadzierac z Erdoganema co dopiero UE.

    1. Zbigniew

      To skutki bezczynności świata wobec inwazji Turcji na Cypr, Putin teraz znalazł sobie w Turcji kolesia o podobnym sposobie bycia. A to jest druga siła w naszym sojuszu, w NATO!

    2. Bartek

      Jak może Grecja stracić wpływ, jeśli w ogóle nie ma wplywu?

    3. Adam

      Inwazja dla Greków a wyzwolenie dla Turków, to wszystko zależy od punktu widzenia, nawet lustro ma dwa oblicza!

  7. Jacek

    Stopień skomplikowania interesów w tym regionie oznacza, że niczego przewidzieć się nie da. Bardzo ciekawy artykuł. Szkoda, że w publicznej przestrzeni nie są wykorzystane osoby o takiej wiedzy.

    1. hgfhfdghghg

      Raczej Koalicja Egipt-Grecja-Chaftar-Izrael-Arabia Saudyjska przy wsparciu Francji, Włoch, USA i być może Unii ma tutaj przewagę.

  8. mc.

    Główny efekt działań Rosji w Libii będzie dokładnie taki sam jak w innych regionach (gdzie Rosja wpycha swoje paluchy) - ogromna masa uchodźców. Oczywiście Niemcy i Francja będą żądali od nas "pomocy humanitarnej", czyli przyjęcia ich w Polsce. Reasumując: "Kowal zawinił, a cygana powiesili". Niemcy i Francja nie będą sprzeciwiali się Rosji, ale my będziemy musieli... Ciekawe w jakiej sprawie Prezydent Francji przyjeżdża w lutym do Polski ???

    1. Tito

      Odwrotnie! najpierw była interwencja UE w Libii potem masowy napływ uchodźców. Obecnie ten potok jest coraz mniejszy wystarczy spojrzeć na włoskie dane.

    2. mc.

      Libia ściśle współpracowała z ZSRR. Klasyczna TYRANIA. "Arabska Wiosna" kolejno niszczyła muzułmańskie dyktatury. Oczywiście, że Europa "poczuła krew" i chciała coś ugrać, ale przyczyna tej wojny domowej jest taka sama jak w innych krajach arabskich - wspieranie dyktatury przez ZSRR/ROSJĘ. "Może demokracja nie jest najlepszym systemem, ale... lepszego nie ma". A ZSRR/ROSJA wspierała i wspiera kraje dyktatorskie - patrz przypadek Syrii. Reszta mojej "opowieści" tak jak we wcześniejszym "poście".

    3. eheh

      Bzdura jest wiele lepszych systemow niz pseudo demokracja. Pseudo bo nie decydujesz o niczym jak tylko o wyborze reprezentanta aktora ktorego nie kontrolujesz.

  9. MAZU

    Największym problemem jest gigantyczna KORUPCJA w instytucjach unijnych, im wyżej, tym większa. Oczywiście korupcja w UE jest troskliwie wspierana przez Rosję. Niestety, chyba podobna sytuacja (korupcja) jest w NATO. Pytanie: Jak zwalczyć korupcyjna mafię??

    1. ehehe

      Tak wszystko to wina Rosji. Jak oszukujesz sie co do zrodla problemu to nigdy go nie rozwiazesz.

  10. Milutki

    Turcja broni prawa Cypryjczyków do swoich źródeł gazu. Państwo cypryjskie wyrzekło się części swoich obywateli i Turcja pełni rolę ich państwa. Grecja i Cypr nie są stroną w konflikcie libijskim, ich działania ograniczają się do jednej sprawy wydobywania i przesyłu gazu po Morzu Śródziemnym, ten spór zostanie rozstrzygnięty już po zawarciu pokoju przez walczące strony w Libii. Żadnemu krajowi śródziemnomorskiemu nie opłaca się wchodzić w konflikt z Turcją, spory może rozwiązywać pokojowo. Kraj ten pokazał że jest w stanie z swoimi sojusznikami np USA w Syrii i przeciwnikami np Rosja w Syrii rozwiązywać spory przez negocjacje i deeskalować konflikt. Również Izrael rozwiązał spór z Turcją po ataku na statek pomocy dla Gazy w 2011. Turcja jest pokojowym krajem , chociaż kłuje to tym którzy pokój rozumieją jako wyrżnięcie i dominację jednej strony sporu nad drugą np Grecy i Bułgarzy chcieliby wyrżnąć Turków, Serbowie Bośniaków, Chalifa Haftar oficjalny rząd Libii. Turcja takiego pokoju nie uznaje bo jak to powiedział pewien człowiek, nie uznajemy pokoju za wszelką cenę.

    1. prawieanonim

      "Turcja broni prawa Cypryjczyków do swoich źródeł gazu." To chyba tekst roku w kategorii dowcipy z Kremla. Jedyne czego broni Turcja to interesów rosyjskich a turecka chrapka na Cypr to nic innego jak plan eliminacji kolejnego gazowego konkurenta dla Rosji.

    2. mat Eusz

      @ Prawieanonimie! Krytykując, odpowiedz nam/sobie kim są "Cypryjczycy", bo - zakładam - iz wiesz że nie ma żadnych Cypryjczyków, a tylko na wyspie Cypr są miejscowi Grecy i Turcy (odpowiednio południe i pólnoc wyspy).

    3. Davien

      I znowu sciemnianie. Na Północy Cypru sa w wiekszości turcy z Turcji przywiezieni tam po wypedzeniu ludnosci cypryjskeij jak Turcja napadła i okupowała te tereny. Cypr jest państwem wiec daruj sobie propagande turecka.

  11. magazynier

    Putin wkłada tu nogę w szprychy. Merkel, Macron i reszta tego towarzystwa chce umawiać się z Putniem w Berlinie! To klasyczne podstawianie sobie nogi. Nawet Łukaszenka puka się w czoło!

  12. mat Eusz

    @ Autor: Ciekawe byłoby spojrzenie nt korzyści z w/w konfliktu dla Polski. Ja upatruję naszą korzyść w tymże, gdyż Grecja i Cypr, Włochy i Francja, czyli (prócz Niemiec) głowni zwolennicy Rosji w UE uwikłuja się w sprzeczności interesów w czasie spokojnego zwiększającego się eksportu gazu z USA do Europy, na czym my mamy możliwość zarobić. Korzyścią mogą być tez niesnanski pomiedzy w/w krajami podczas kolejnych rozmów nt dalszych sankcji UE wobec Rosji - ich wspolne weta stają się mgliste. To samo może dotyczyć stanowiska tych krajów w ramach NATO w spr. natowskiej wschodniej flanki. Pytanie do Autora: Czy wg Pana np. włoski Eni, widzący problemy z rurę wschodniośródziemnomorską przez Sycylię i południowe Włochy, nie byłby zainteresowany gazportem lub nawet i rurą z Rijeki/Krk, z gazem amerykańskim (nawet pompowanym ze Świnoujścia)?

  13. tagore

    Egipt ma dośc siły by usunąć z Libii wpływy Turcji i Rosji. Kanał Sueski to też bezlitosny argument ekonomiczny.

    1. Milutki

      Egipt to biedny kraj z słabą strukturalnie gospodarką, z dużym wzrostem demograficznym, postępującymi zmianami klimatycznymi i dyktatorem u władzy który może ją stracić gdy w kraju będzie się dziać źle. Abdel Fatah al Sisi jeżeli myśli racjonalnie to nie będzie sobie robić śmiertelnego wroga w postaci Turcji przez bezpośredni konflikt bo ma za dużo do stracenia.

    2. tagore

      Pan Sisi rozprawił się z Bractwem muzułmańskim popieranym przez USA i Tucję. USA po paru miesiącach oburzenia wznowiło wsparcie finansowe dla Egiptu i jest uprzejme.

    3. Wredniutki

      Tak? A co Turcja może zrobić Egiptowi?

  14. Stary Grzyb

    Całkowita niezdolność UE do nawet nie tyle już rozwiązywania, ale bycia choćby znaczącą stroną realnych konfliktów i problemów, wobec których Unia staje, jest wręcz porażająca. Ta niezdolność jasno pokazuje, że dla Polski UE nie może być żadnym punktem odniesienia w zakresie polityki bezpieczeństwa, gdyż w tym wymiarze Unia zwyczajnie nie istnieje, a co więcej, nie ma ani możliwości, ani chociaż zamiaru zaistnieć. To samo dotyczy "głównych krajów UE", czyli Niemiec i Francji (Wielka Brytania de facto, a niedługo i de iure, jest już poza Unią). Dla Polski szczególnie istotna jest rola Niemiec, które pogłębiania się procesu schroederyzacji doszły już do roli reprezentanta interesów Rosji i jej sojusznika, z jednej strony rozbijającego UE i zrywającego więzi transatlantyckie, a z drugiej aktywnie uczestniczącego w reaktywowaniu paktu Ribbentrop-Mołotow i finansującego (z tendencją ostro wzrostową) rosyjskie zbrojenia (warto przy tym zwrócić uwagę, za jak relatywnie niewielkie kwoty - vide np. uposażenie Schroedera w Gazpromie - Rosja kupiła sobie niemieckie "elity" i ich bezwarunkowe poparcie dla najbardziej nawet szkodliwych, antyeuropejskich projektów typu Nord Stream 2, ale nie tylko). Jedynym realnym dla Polski sojusznikiem w sferze bezpieczeństwa są Stany Zjednoczone, ale tutaj - nawet zakładając korzystny dla Polski wynik wyborów prezydenckich w USA, czyli reelekcję Donalda Trumpa - pozostaje pytanie, czy Polska potrafi wykorzystać szansę, jaką jest nasza wspólnota interesów strategicznych z Amerykanami na froncie wschodnim (zbieżność egzystencjalnych dla Polski, choć mających wymiar regionalny w skali świata, interesów narodowych z geopolitycznymi interesami USA)? To, co obecnie robimy, idzie w dobrym kierunku, ale niestety zbyt wolno i zbyt mało zdecydowanie, także w zakresie wykorzystania i rozwoju naszych własnych możliwości.

    1. Kol

      USA też nas wykorzystują ekonomicznie i to jest bardziej bolesne od tego ci się dzieje w UE bo ona płaci nam jeszcze pieniądze. Amerykanie nic nam nie dali, kupujemy za grube miliardy broń, która nie daje nam żadnego bezpieczeństwa, lecz pisany sojusz z Trumpem bo po prostu mu płacimy (przepłacamy) za projekty , które są nam do niczego nie potrzebne. Smutna nasza rola , ale nie jesteśmy i nigdy nie będziemy potęgą technologiczną i dopóki to się nie zmieni, nadal będziemy płacić i obwiniać inne kraje UE za swoją nieudolność w rządzeniu. Patrz MON.

    2. Franco

      Polityka obecnego rządu taką rolę UE przewiduje, tj. UE jako obszar wymiany handlowej bez wspólnej (jednolitej) polityki. Więc UE jako całość nie jest stroną, a jedynie doraźne grupy państw "narodowych" podejmują działania w zgodzie z ich interesami. W czym więc problem?

    3. tagore

      Płaci nampieniądze z naszych składek na warunkach dających Berlinowi 70% zwrotu dla niemieckiej gospodarki.

  15. S300

    Rosja, tradycyjny grecki sojusznik jak zwykle upokarza Grecję. Polityka lawirowania między Rosją a USA zbudowała pozycję Turcji oddając Grecję "na pastwę" USA za o wiele mniejszą cenę. Z rozdających karty Grecja nie ma ani przemysłu ani realnej siły żeby wyegzekwować cokolwiek bez wsparcia USA a ono będzie zależne od relacji USA z Turcją.

  16. tangeryk

    USA wycofuje się z Afryki i pokazuje Europie, że sama nie jest w stanie niczego zrobić, nawet w związku z bezpieczeństwem swoich granic - Prezydent B. Obama też mówił, że Europa ma się zbroić i teraz widać po co to mówił. Włochy i Grecja powinny zainwestować w miniaturowe okręty podwodne, które pozwolą zatapiać statki, nie pasujące im do prowadzonej polityki bez zauważenia tego przez dziennikarzy, a więc i bez rozgłosu.

    1. B72

      Wystarczą drony, które nie dopuszczą do załadunku.

  17. B72

    Pomija pan kilka istotnych faktow. Niechęć USA do angażowania się w konflikt Libijski i turecko-cypryjsko, grecki wynika z roku wyborczego w stanach. Kolejna wojna zmniejsza szanse na reelekcję Trumpa. W spotkaniu w Kairze bral udzial przedstawiciel amer koncernu naftowego. Po wyborach, jeśli wygra obecna administracja powstanie holging złożony z firm amer, Cypr,egipskich, izraelskich i greckich. Watpliwe żeby Erdogan zaatakowal amerykanskie instalacje wydobywcze lub flote wojenna bo to oznacza ekonomiczny koniec Turcji, militarny tez bo bez wsparcia tech samoloty czy śmigłowce nie polataja dlugo.

  18. Zbigniew

    Turcję mamy w NATO na takim statusie jak rogacz niewierną żonę w domu.

  19. bf109

    Gratulacje dla p. Witolda i Defence24. Jedno z ostatnich miejsc, gdzie można poczytać ważne i ciekawe informacje ze świata.

  20. BUBA

    Nie zapraszaja Grecji i Cypru bo wiadomo UE to Kolonia Niemiecko-Francuska. To ingerencja w sprawy suwerennych krajow - skad my to znamy. Tutaj powinni Polscy politycy ingerowac bo jezeli " Nic o Nas bez Nas " to nic o Grecji i Cyprze bez nich. Nalezy Im sie SOLIDARNOSC !!!!

    1. Marek1

      Nie było polecenia z USA, więc nie ma żadnej reakcji. Proste i oczywiste przecież ...

    2. CAMM-ER

      Dlatego istotna jest suwerenna obrona przeciwlotnicza Narew powinna być od pocżatku do końca produkowana w kraju kupić licencję na efektor i po pełnym transferze technologi do kraju produkować całą narew w kraju ---wybrać efektor o jak najdalszym zasiędu CAMM-ER

  21. lezakr

    Wiedza Pana Witolda doprawdy zdumiewająca. Nawet nie zadajemy sobie sprawy ile krzywdy dzieje się na świecie z inicjatywy chciwych rządów.

  22. czepialski

    Turcy rozmieścili na lotnisku Mitiga w Trypolisie system rakiet przeciwlotniczych MIM-23 Hawk i radar 3D AN / MPQ-64 Sentinel a do tego przeciwlotnicze ACV-30 Korkut SPAAG, których wcześniej nie było w Libii gdzie zostaną rozmieszczone jeszcze nie wiadomo.

  23. Rzeszow

    Świetny artykuł ,,

  24. Kapustin

    Ruscy pokazali Haftara zeby uwiarygodnić ich realne wpływy Dogadali sie tez z Egiptem gwarantując im udzial w ropie

Reklama