Reklama

Geopolityka

Polityka bezpieczeństwa i zagraniczna w wydaniu nowego prezydenta USA

Fot. Gage Skidmore/Flickr, CC BY 2.0
Fot. Gage Skidmore/Flickr, CC BY 2.0

Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, powodując wielką falę komentarzy, szczególnie wśród grona obserwatorów widzących już zwycięstwo jego kontrkandydatki. Jednak to dopiero budowa nowej administracji prezydenckiej będzie kluczowa dla powyborczej wizji bezpieczeństwa i obrony nie tylko samych Stanów Zjednoczonych, ale i całego świata.

Zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich przyniosło przede wszystkim wielkie zaskoczenie na świecie, szczególnie w samej Europie. Można było bowiem zauważyć, że wiele społeczeństw, jak również ich elit politycznych oraz medialnych, dało się w pewnym sensie zmanipulować wizji bezalternatywności tegorocznej elekcji do Białego Domu, niejako już dawno wskazując kandydatkę Demokratów na następcę ustępującego Baracka Obamy i właśnie na tej bazie próbując dokonać zbudowania wizji kontynuacji relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Od takiego sposobu myślenia należy jednak jak najszybciej odejść i zastanowić się czego oczekiwać po nowej administracji i co równie ważne, jak samodzielnie lobbować własne interesy narodowe w Waszyngtonie Trumpa jako prezydenta i zapewne ponownie republikańskiego Kongresu.

Na wstępie należy podkreślić, że tegoroczne wybory w Stanach Zjednoczonych to najlepsza szkoła w zakresie zrozumienia potrzeby dysponowania w każdym państwie odpowiednim zapleczem analityczno-wywiadowczym. Przede wszystkim dlatego, żeby nie doszło do dużego zaskoczenia, jeśli chodzi o obserwację innych państw świata - i to zarówno w przypadku państw uznawanych za zagrożenie, jak i państw pozycjonowanych jako kluczowi partnerzy strategiczni. To samo dotyczy budowania odpowiedniej polityki zagranicznej, która dysponuje planami ewentualnościowymi obejmującymi szereg zróżnicowanych wewnętrznie scenariuszy. Tak, aby już w pierwszych chwilach po ogłoszeniu oficjalnych wyborów, np. w Stanach Zjednoczonych, móc rozpocząć odpowiednio zaplanowane działania, prowadzące do realizacji własnego interesu. Szczególnie, że w tym konkretnym przypadku prezydentem zostaje człowiek usilnie podkreślający swoje podejście biznesowe również do sfery relacji międzynarodowych. Jednak, znając realia waszyngtońskiej polityki, takie działania lobbystyczne muszą zawierać raczej próbę nawiązania, wzmocnienia już istniejących relacji także z całym wpływowym otoczeniem kandydata - zarówno w sferze formalnej, jak i tej nieformalnej oraz zakulisowej. Samo głośne potwierdzanie stabilności, bliskości i strategicznej wagi wzajemnych relacji przy zdecydowanej asymetrii obu podmiotów należy uznać za niewystarczające i wręcz krótkowzroczne.

Jednak nim spełnią się wszelkie emocjonalnie nasycone, katastroficzne wizje rozpadu NATO, złamania układu o nieproliferacji broni masowego rażenia typu A (reżim NPT) i nawiązania wielkiego sojuszu amerykańsko-rosyjskiego, trzeba zastanowić się jak może działać administracja Trumpa. Przede wszystkim z wielką ostrożnością należy obserwować politykę nominacyjną przyszłego prezydenta. Jego kampania i wynikające z niej spory z republikańskim establishmentem, ograniczyły znacząco pulę potencjalnych ekspertów, z tak strategicznych dziedzin jak bezpieczeństwo narodowe, polityka zagraniczna oraz obronność. W dodatku, w przeciwieństwie do innego republikańskiego duetu George W. Bush jr i Richard „Dick” Cheney, wiceprezydent Mike Pence raczej nie będzie tym naturalnie typowanym do zdominowania polityki zagranicznej i bezpieczeństwa przy „niedoświadczonym” prezydencie. Chociaż w jego przypadku można domniemywać, że spełni rolę budowniczego mostów pomiędzy skłóconymi frakcjami w samej Partii Republikańskiej i w ten sposób po wyborach przyciągnie pewną grupę doświadczonych ekspertów oraz doradców. Co więcej, znając pragmatyzm i realizm tego środowiska, ich uraza do Trumpa może zniknąć nader szybko. Albowiem na dzień dzisiejszy samo nazwisko generała Michaela T. Flynna czy Jamesa Woolseya, nie daje odpowiedzi na wszystkie najważniejsze pytania o obrany kierunek w kwestiach szczegółowych.

Jednakże, dobór dwóch doświadczonych, co by nie mówić, członków amerykańskiej społeczności wywiadowczej, daje asumpt do stwierdzenia, iż Trump musi zdawać sobie sprawę jak wiele kwestii w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa stanie przed nowym gospodarzem Białego Domu. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę pierwsze spotkania z ogromem informacji, dotyczących sytuacji na świecie oraz amerykańskiego zaangażowania w różnych jego rejonach. Trzeba też zastanowić się na ile wpływowi staną się w nowej administracji ci, którzy odważyli się być twarzą jego kampanii w sferze polityki zagranicznej. Wymienić można Jeffa Sessions, Walida Pharesa, Georgea Papadopoulosa, czy też dwóch innych generałów Keitha Kellogga i Joea Schmitza. Co ważne, ten ostatni może stwarzać olbrzymie problemy m.in. w relacjach amerykańsko-izraelskich, biorąc pod uwagę oskarżenia pojawiające się w toku samej kampanii. Tak samo, w zakresie kontrowersji wynikłych podczas drogi do Białego Domu, wzbudził również Phares, mogący stanowić kluczowy element w zakresie budowy nowej amerykańskiej postawy względem problemu terroryzmu islamistycznego oraz problemów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Stąd też, zasada pokaż mi swoich doradców, a powiem Tobie jaka będzie cała prezydentura raczej nie współgra z obecnym wyborem Trumpa. Karty w jego przyszłej administracji są odkrywane nader powoli. Chociaż sam kandydat podkreślał, że dysponuje znaczącym zapleczem wśród byłych wojskowych.

Niezmiernie ważnym spostrzeżeniem jest przy tym uznanie, iż obecne wybory są de facto zakończeniem okresu europejskiej dywidendy pokoju, zapoczątkowanej jeszcze upadkiem ZSRR. Na wschodzie Rosja już dobrze pokazała, że żyjemy w innych warunkach niż te obejmujące przede wszystkim lata dziewięćdziesiąte XX w. Wybór Amerykanów wskazuje, że bezwolne podążenie w przekonaniu, iż bez własnych poświęceń zawsze można liczyć na pomoc, szczególnie militarną Stanów Zjednoczonych powinno się i zapewne będzie musiało zmienić się w sposób radykalny. Stany Zjednoczone będą wymagać m.in. zwiększania potencjału militarnego swych partnerów, co było wielokrotnie podkreślane przez samego Trumpa. Nie oznacza to nagłego odejścia od koncepcji NATO, która zwyczajnie opłaca się Stanom Zjednoczonym i zapewne Trump raczej nie będzie chciał pozbywać się takiego atutu w swej polityce zagranicznej. Nie wspominając o roli Kongresu, w obrębie hamulców ustrojowych w polityce państwa, również tej zagranicznej i związanej z bezpieczeństwem. Tak czy inaczej, należy stwierdzić, że Polska jako państwo flankowe NATO, podejmujące znaczny wysiłek w zakresie wydatkowania funduszy na obronność dysponuje wielkim atutem we wszelkich negocjacjach z amerykańskim partnerem. Oczywiście nie będzie to oznaczało, że nie można zaniedbać wspominanego wielokrotnie lobbingu na rzecz naszych interesów wśród nowej administracji.

Ostatnim spostrzeżeniem, które należy odnotować w obliczu tak ważnej zmiany w Stanach Zjednoczonych jest stwierdzenie, iż nawet w przypadku Trumpa i jego cech osobowościowych, będzie on musiał wejść w skomplikowany oraz rozbudowany system administracji prezydenckiej. Obejmującej nie tylko osoby z jego najbliższego kręgu, ale również te które funkcjonowały w różnych kolejnych administracjach. To ewidentnie naniesie znaczące poprawki na działania nie tylko samego Trumpa, analogicznie jak naniosły na pomysły Obamy co do chociażby GITMO (Więzienie Guantanamo), a wcześniej Cartera względem praw człowieka itp. Stąd też w przypadku relacji z Rosją, Chinami, Iranem, Izraelem itd. należy oczekiwać w pierwszej kolejności przejrzenia możliwości jakimi dysponować będzie nowa administracja. I dopiero później dokonywać ich korelacji z nader ogólnymi założeniami pojawiającymi się w wirze walki kampanijnej. Dlatego do 20 stycznia 2017 r. rozbudzone teraz emocje opadną i zacznie się prawdziwe sprawdzanie skuteczności nowej prezydenckiej administracji w nader niestabilnej sytuacji międzynarodowej.

dr Jacek Raubo

Reklama

Komentarze (10)

  1. xXx

    Teraz w zachodnich mediach będzie "wina Putina" i "wina Trumpa" ;) A tak po za tym widać, że Amerykanie zbuntowali się przeciw cuchnącemu bagnu establishmentu. Może Trump to trochę populista, ale z tego bajora elit politycznych szedł taki smród, że zatruć się tym można było.

    1. były_trep

      Jasne, bo Trump to nie establishment tylko kopciuszek, oj dzieci, dzieci...

  2. Kedar

    Byłem za Trumpem, bo chciałem aby skończył się ten chory wyścig zbrojeń ale po wczorajszej wygranej i poczytaniu kto będzie w gabinecie Trumpa mam wrażenie, że retoryka wobec Rosji może być nawet ostrzejsza. I te wszystkie zapowiedzi Trumpa, że wypowie umowę NAFTA to pic na wodę. Skończy się na zapowiedziach. Ale może się mylę?

    1. yaro

      może wrócimy do tej rozmowy za 100 dni od objęcia prezydentury, będzie więcej wiadomo

    2. Boczek

      Mylisz się. Nie wybiera się polityków bez politycznego zaplecza. Ich waga polityczna jest niewielka - przykład Kukiz. Będzie tak, że Trump będzie "rządził" z tylnego fotela, a przy kierownicy będzie siedział establishment i kompleks militarno-zbrojeniowy. Dadzą mu zarobić przy tam parę groszy i po wszystkim.

  3. xXx

    Merkel już powiedziała, że obawia się wpływu Rosji na wybory w Niemczech, bo podobno rosyjscy hakerzy już dzialają w Niemczech i wlamują się (na polecenie Kremla) do systemów państwowych. Dowodów jak zwykle na to brak, ale to jest pewne:) We Francji podobnie, Rosja już wyciąga tam macki, żeby zmanipulować poprzez ataki hakerskie i propagandę francuskie wybory. Zdaje się, że Rosja jest w tej chwili wszechmocna, wszystko co dzieje się obecnie na świecie działa się z jej woli :) Jak widać, na świecie wszystko oprócz "wszechmocnej" Rosji (no i może Chin), to "republiki bananowe".

    1. bajki Wowy

      To jest właśnie cel propagandy rosyjskiej. By ten co może uwierzył że nie może, a ten co nie może był postrzegany jako ten co może.

  4. yaro

    Gratuluję Amerykanom wyboru, w tym drugim przypadku groziła nam III wojna. Ta kobieta doprowadziła go tragedii Syryjczyków… ma krew na rękach i do tego lepkie ręce biorąc pod uwagę to co wyrabiała w fundacji Clintonów. Amerykanie po raz kolejny pokazali swój pragmatyzm i to, że głupków z siebie nie pozwolą robić. Przewaga w głosach elektorskich D. Trumpa była porażająca w stosunku do tego jakie pieniądze zostały w jej kampanię wpompowane. Jeszcze raz Amerykanom gratuluję!

    1. drummer

      Większość Amerykanów nie poparła Trumpa. Nie masz co się tak cieszyć ! A co powiedzą za rok...zobaczymy !

  5. rep

    Panowie jesteśmy w D... , Trump był popierany przez Putina i chce z nim natychmiast jak to możliwe się spotkać ( mówił o tym ), to mamy strategiczne partnerstwo z Wielką Brytanią w Ramach UE i z USA w ramach NATO.

    1. spr

      Problem to mają np Francja czy Niemcy . Będą musiały zacząć więcej wydawać na swoje siły zbrojne a mniej zarabiać na eksporcie uzbrojenia .

    2. prawieanonim

      Nie koniecznie. Osobiście podejrzewam iż Rosjanie celowo "przytulali" się do Trumpa jak mogli, by na fali powszechnych nastrojów antyrosyjskich sprawić żeby nie wygrał.

  6. Artoisdu@

    Autor nie doczekał przemówienia prezydenta elekta. A pojawiły się tam dwa nazwiska wagi ciężkiej, które Trump szczególnie podkreślił; Guliani i Christie. To poważni ludzie, obaj prawnicy i będą z pewnością mieli wpływ na obsadę Białego Domu! Chociaż sam Guliani pewnie wycofa się z czynnej polityki bo miał kłopoty ze zdrowiem i młodzieniaszkiem nie jest. Ale był w Polsce!!! Na zaproszenie ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego wygłosił wykład na UW (w 2016 też był ale nikt z PO nie miał dla niego czasu) To Trump pojechał do Chicago na spotkanie z Polonią i kilka polskich nazwisk było w jego sztabie! Będzie jak zwykle, to oczywiste! Żadnych rewolucji! Oczywiste że będzie kilka "nokautów" np: Bruksela, Paryż itp... Po dzisiejszych słowach Schulza, wyjątkowo brutalnych i niedyplomatycznych wręcz chamskich jak to u niego, można się spodziewać, że Trump będzie miał ciężką rękę dla Brukseli. Jest zbyt doświadczonym człowiekiem żeby nie wiedzieć jak prowadzić "interes", a podobno umie słuchać. Kampania ma swoje prawa a on lubi show i to bardzo. Z pewnością tropem wymienionych dwóch znajdą się obok doświadczeni politycy i analitycy. Putin? Wszystko bzdury! Jak napisał Matthew Tyrmand to brat Franka Podesty i sam Podesta byli uwikłani w interesy z Rosją! Le Pen? Ona jest skrajnie antyamerykańska i nie chce NATO a Trump wants to make America great again więc konflikt murowany. Będzie odbudowa wartości: rodzina, uporządkowanie prawa, powrót do wartości WASP, ograniczenie imigracji. A zagranicą? Kopniak dla Brukseli, ONZ, sojusz z Londynem, pokerowe call dla Moskwy. Z Chińczykami się ułoży bo obie strony mają olbrzymie wzajemne zależności: Pekin rynek i wierzytelności, Amerykanie dług i kapitały w Chinach!

    1. Extern

      Z Chińczykami się nie ułoży bo może i mają wspólne interesy z USA, ale niestety są na bardzo konfliktowych kursach o to kto będzie rządził światem za parędziesiąt lat, więc jak się może na dłuższą metę ułożyć? Wręcz teraz jak Rosja dostanie odpowiednią zachętę to może się zdecydować obrać kurs na Stany a wtedy Amerykanie zabezpieczywszy sobie wolną drogę od strony Rosji mogą zacząć wtedy jeszcze bardziej cisnąć Chiny.

    2. yaro

      z Chińczykami sie nie ułoży, będzie tak jak jest może tylko trochę spokojniej, call dla Rosji, mylisz się, będzie spokój z Rosją bo Trump ma w nosie machanie szablą, jak dobrze poukłada sobie politykę to żadnego machania szabelką nie będzie potrzeba wystarczy sama gospodarka

  7. amator

    Dla Rosji to jest wiadomość fatalna i wcale się na Kremlu nie cieszą jestem tego pewien. Ta "odwrotna" propaganda rusków przed wyborami była bardzo bardzo sprytna (do tej pory niektórzy łykają jakieś zbliżenie z Rosją) i niewątpliwie nastawiona na zwycięstwo demokratów. Republikanie to koszmar dla Putina i skończy się pajacowanie. Przypomnę też co umknęło niektórym że Republikanie zdobyli większość w Izbie Reprezentantów i rządzą Senatem. To najgorsze wieści dla ruskich od czasów Regana. A nie ważne że Regan nazywa się teraz Trump i jest kontrowersyjny (oszlifują go) . Ważne że jak Reagan Trump ma jaja i większość republikańską.

    1. szajswaffe

      Czy Trump ma jaja to się okaże, byle by nie myślał tą częścią ciała, bo się może przeliczyć. Za Regana sytuacja była inna, po obu stronach Łaby stały milionowe armie, teraz Rosja nie ma się dokąd wycofać. Jeżeli ktoś myśli że Trump pośle lotniskowiec na Bałtyk, a Rosja ogłosi kapitulację i zda głowice, ten jest durniem.

  8. tak tylko...

    Jeśli ktoś myśli, że wybór nowego prezydenta zasadniczo wpłynie na zmianę polityki USA, to jest infantylny. Polityką USA kręcą tysiące osób, koterii, grup wpływu i różnego rodzaju doradcy za którymi stoją gigantyczne pieniądze. Międzynarodowa polityka USA nie uległa by zmianie nawet w przypadku, gdyby na prezydenta wybrano konia. Dlatego radość na Kremlu oraz miejscowych trolli jest zupełnie przedwczesna. Interes Stanów, a w tym i Polski (bo w regionie są one na razie zbieżne) będą tak samo promowane. To analogia do sytuacji w Polsce: przed wyborami rosyjska propaganda wspierała PIS i Dudę, jak się okazuje było to dla Rosjan przysłowiowe wejście z deszczu pod rynnę...

    1. Courre de Moll

      "było to dla Rosjan przysłowiowe wejście z deszczu pod rynnę... " ??? Niby w jakim sensie? Raczej doskonały prezent, z bardzo wielu powodów.

  9. magma

    Węgry,Polska a teraz USA ! A następnie być może Francja. Koniec politycznych pajaców. Ludzie wzięli sprawy w swoje ręce

    1. rozczochrany

      Dokładnie. W Holandii w tym roku tez wybory i prawica ma duże szanse. W Niemczech AFD pewnie nie osiągnie tak dużego sukcesu by współtworzyć rząd, ale na pewno wejdzie do Bundestagu z dobrym wynikiem i będzie mocna opozycją.... I to pewnie pod warunkiem, że cała reszta stworzy wspólną koalicję rządową. Chociaż kto wie, może Niemcy oprzytomnieją i okaże się, że nie da się rządzić bez AFD w koalicji.

    2. Robert

      Dodaj do tego wybory w Holandii, gdzie największe poparcie ma partia zapowiadająca wyrzucenie muzułmanów, powtórzone wybory w Austrii i wybory w Niemczech. Lewicowa klasa polityczna multiculti zniknie bez śladu.

    3. autor

      Módl się, żeby to nie była Francja. Dojście do władzy Frontu Narodowego to byłaby katastrofa dla polityki zagraniczej RP.

  10. spr

    Nie wszyscy sobie zdają sprawę ,że według różnych sondaży poglądy lewicowe i lewackie ma ponad 80% zachodnich dziennikarzy. To bezpośrednio przekłada się na obraz świata ,który jest kreowany w mediach. Na szczęście okazuje się , że nie wszystko udaje się zakłamać a wyborcy mają swój rozum.

Reklama