Reklama

Geopolityka

NATO pomaga Rosji w rozpracowaniu własnego systemu rozpoznania radiolokacyjnego

  • Fot. Rostech
    Fot. Rostech
  • Wizualizacja przedstawiająca pojazd kosmiczny ARRM w trakcie pobierania materii skalnej z powierzchni asteroidy; Ilustracja: NASA / nasa.gov
    Wizualizacja przedstawiająca pojazd kosmiczny ARRM w trakcie pobierania materii skalnej z powierzchni asteroidy; Ilustracja: NASA / nasa.gov

Kiedy dwa brytyjskie myśliwce Eurofighter Typhoon przechwyciły nad Morzem Północnym dwa rosyjskie bombowce strategiczne Tu-95 nikt nie zastanawiał się, kto w tym wypadku odniósł sukces. Niestety z punktu widzenia wojskowego ta runda została znowu wygrana przez Rosjan.

Brytyjczycy wysłali do rosyjskich bombowców 23 kwietnia br. dwa, znajdujące się w całodobowym dyżurze QRA (Quick Reaction Alert) samoloty Eurofighter Typhoon z bazy RAF Brize Norton. Są one elementem systemu ochrony przestrzeni powietrznej leżącej na północ od Szkocji (tzw. NATO Air Policing Area). Brytyjskie myśliwce po doleceniu na miejsce zidentyfikowały nieznane statki powietrzne jako rosyjskie bombowce dalekiego zasięgu Tu-95 (wg. NATO Bear H) wykonały zdjęcia, pomachały skrzydłami i odleciały do bazy.

Sprawa została nagłośniona, ponieważ Brytyjczycy postanowili opublikować fotografie wykonane w czasie tego zdarzenia. Poinformowano również, że przetestowano w ten sposób system alarmowego podrywania myśliwców i pokazano siłę NATO-wskiego lotnictwa. To co jednak miało być propagandowym symbolem brytyjskiej gotowości bojowej stało się w rzeczywistości symbolem głupoty i to nie tylko Brytyjczyków. Nikt nie zwrócił bowiem uwagi, że zdarzenie miało miejsce w międzynarodowej przestrzeni powietrznej i nie zastanowił się, po co Rosjanie wysyłają tam swoje samoloty.

Po co Rosjanie latają na północ od Szkocji?

Po rozpadzie Związku Radzieckiego dalekie loty rozpoznawcze rosyjskiego lotnictwa strategicznego zostały ograniczone z powodów finansowych. Po dojściu do władzy Władimira Putina, na i powyżej Morza Północnego oraz Norweskiego ponownie pojawiły się okręty i statki powietrzne Rosji w celu, jak to się określa w zachodniej prasie: „trenowania długich lotów, długich rejsów oraz prezentowania rosyjskiej siły”.

Kraje graniczące z akwenami i obszarami powietrznymi, w których taka „prezentacja siły” ma miejsce natychmiast wysyłają tam swoje okręty i samoloty, robią sobie „sweet focia” oraz chwalą się swoją gotowością do szybkiego reagowania. Tymczasem nie dość, że takie działania kosztują ogromne pieniądze to jeszcze pomagają Rosjanom rozpoznać NATO-wski system obrony – a to on jest prawdziwym obiektem zainteresowania samolotów i okrętów wysyłanych tak daleko przez Moskwę.

Pojawienie się dwóch bombowców strategicznych w czasie pokoju nie stanowi żadnego zagrożenia i eskalacja takiego „zagrożenia” nie jest na pewno celem Rosjan. Podobnie nie jest nim pokazanie siły, ponieważ nie wysyłano by w tym celu przestarzałych samolotów.

Głównym efektem okresowych lotów dalekiego zasięgu sił powietrznych Rosji ma być najprawdopodobniej uaktualnianie dokładnej mapy rozlokowania NATO-wskich systemów rozpoznania radiolokacyjnego, określenie parametrów pracy poszczególnych stacji radarowych, ich stref przykrycia, sposobu reagowania oraz całej procedury podrywania sił alarmowych z działaniem systemu łączności włącznie. Tylko w tym jednym locie 23 kwietnia br. dwa lecące w międzynarodowej przestrzeni powietrznej stare rosyjskie bombowce uruchomiły system alarmowania lotnictwa: duńskiego (myśliwce F-16 systemu QRA), brytyjskiego oraz norweskiego i wszystkie te państwa wysłały w kierunku Rosjan swoje samoloty. Uruchomienie strefy „Północnej Szkocji” było dla Moskwy tym większym sukcesem, że to w tamtym regionie znajduje się baza Clyde, gdzie stacjonują wszystkie cztery brytyjskie, strategiczne okręty podwodne z rakietami balistycznymi o napędzie atomowym typu Vanguard.

Brytyjczycy uznali, że przechwycenie rosyjskich bombowców pokazało ich gotowość. Problem polega na tym, że rosyjskie Tupolewy leciały na dużej wysokości natomiast rosyjskie rakiety latają o wiele niżej i szybciej. I uderzają z zaskoczenia. Sukces w tym przypadku osiągniętoby tylko wtedy, gdyby te bombowce śledzono jedynie na radarach stacjonarnych a lotnictwo je po prostu zignorowało.

Naruszenie przestrzeni powietrznej

Tak naprawdę nawet w przypadku naruszenia przestrzeni powietrznej nie ma praktycznie żadnej możliwość faktycznego reagowania. Istnieje oczywiście kilka scenariuszy działania w takim przypadku, z których najbardziej radykalny przewiduje teoretycznie siłowe sprowadzenie na własne lotnisko lub nawet zestrzelenie intruza, ale na ten krok nawet Rosjanie decydują się niezwykle rzadko w czasie pokoju jest to bowiem związane z wielkimi konsekwencjami politycznymi – o czym świadczy choćby przypadek zestrzelania rakietą koreańskiego pasażerskiego Boeinga KAL 007 - 1 września 1983 r. przez radziecki samolot Su-15.

Wysyłanie więc myśliwców w czasie pokoju do obcych samolotów, które latają na granicy przestrzeni powietrznej albo daleko poza nią, ma więc jedynie wartość propagandową natomiast kosztuje ogromne pieniądze i zdradza własne systemy obrony. Przechwycenie takich samolotów następuje bowiem zawsze poza obszarem spornym, gdzie możliwość reagowania jest praktycznie żadna.

Tymczasem obecnie wykorzystywane systemy radiolokacyjne pozwalają dokładnie określić i zarejestrować całą trasę wysokolecących statków powietrznych i wychwycić moment, gdy taka przestrzeń jest rzeczywiście naruszana. Oczywiście po rejestracji takiego zdarzenia można obecnie jedynie protestować drogą dyplomatyczną, ale to wcale nie oznacza, że na tym się musi sprawa skończyć.

Przykładowo koszt dolotu własnego myśliwca do naruszającego przestrzeń powietrzną obcego samolotu jest łatwy do wyliczenia. Może więc spróbować obciążyć tymi kosztami to państwo, którego platforma (samolot lub okręt) naruszyły granicę morska lub powietrzną. Działania sądów międzynarodowych są coraz bardziej skuteczne i byłyby jakimś rozwiązaniem na czas pokoju. A na pewno o wiele lepszym niż każdorazowe uruchamianie alarmowego systemu obrony powietrznej i wysyłanie kilku samolotów.

Należy jednak zawsze pamiętać, że na czas wojny najlepszym środkiem na obce bombowce nadal pozostają rakiety.

Reklama

Komentarze (11)

  1. Michal

    Tu-95 MS to nie jest przestarzały samolot. To nosiciel pocisków manewrujących, który nie ma potrzeby wlatywać w obcą przestrzeń powietrzną. NATO wypracowało sposoby, dzięki którym nie odkrywa swoich tajemnic - reagując na podobne prowokacje. Polska zaś nie robi nic, kiedy u jej granic ląduje desant albo okręt podwodny podpływa dosłownie pod samą granicę, jak to miało miejsce podczas aneksji Krymu.

    1. cmbt

      Polska przecież też NATO i działa w ramach natowskiego systemu NATINAMDS......

  2. Wojtekus

    Co Ruskie GPSu nie maja? Nie wiedza gdzie lataja? Juz czas aby pacyficzne NATO odpowiedzialo odpowiednio do sytuacji czyli ostrzelalo taki samolot a w przypadku mysliwcow, je zastrzelilo. Jak mozna tolerowac naruszanie przestrzeni powietrznej NATO? Mam nadzieje ze nastepnym razem kiedy Ruskie wkrocza nad kraje baltyckie, NATO im odpowie a nie zrobi zdjecie i pomacha skrzydlami!

    1. z prawej flanki

      niech Komentator tu glupstw nie wypisuje ; takie podniebne manewry odbywaly sie i odbywaja w obie strony a o naruszeniu przestrzeni powietrznej akurat w tym przypadku i mowy nie bylo. Zreszta i tak dochodzi do niej b/rzadko ; przewaźnie takie loty odbywaja sie albo na jej granicy od strony miedzynarodowej przestrzeni ,albo na niej ledwie balansuja a niemal zawsze chodzi o zwyczajne rozpoznanie obrony i czasy reakcji jej poszczególnych elementów. Autor tekstu z niejasnych dla mnie powodów zrobil tu jakaś niepotrzebna sensancje i usiluje postawić na glowie cale dotychczasowe procedury na jakich opiera sie system par dyźurnych i w ogóle calej obrony powietrznej.P.

    2. ito

      Wojtekus- czytaj, nie zgaduj. Autor bardzo wyraźnie napisał, że rosyjskie samoloty bardzo ściśle trzymają się międzynarodowej przestrzeni powietrznej- a tam możesz im skoczyć. Natomiast NATOwcy faktycznie się wygłupili. Gdyby podleciał stary Poseidon pomachali by sobie skrzydełkami i rozlecieli by się każdy w swoją- Rosjanie g... by wiedzieli, bo może plątał się tam z tego powodu, ze taka jego rola, a nawet jeśli nie to może w/g własnego radaru, a i tak nie byłoby ze latają sobie jak chcą po całym niebie.

  3. stronnik

    Autorze, Rosjanie tak samo jak i NATO testują, ale też robią propagandę. Putin stwarza fakty wokół któych później będzie sięwiła cała narracja propagandowa. Poza tym ludzi straszyć. Jako wzorowy uczeń stalina musi robić zamieszanie i pokazywać swoja siłę. Rosja jest krajem uzurpujacycm sobie prawo do decydowania o losach innych naródów na swoją modłę. MAmy poprostu niegrzeczne dziecko w przedszkolu jakim jest świat. Ale nikt nie umie zapanować nad coo i raz pojawiającym sie dzieciakiem który wyłamuje się z dyscypliny. Czy tak musi być? Widocznie tak, skoro pozostałe kraje (wszystkie) patrzą na to dość obojętnie. A przecież należało by juz dość dawno przywołać Putina do porządku mając na względzie pokój, ład międzynarodowy i parę innych rzeczy. Ale nie, ludzie tego nie zrobią bo widzą w tym swój jakże mały, wręcz gówniany interes. Swój własny interes stawiają ponad interes ogółu i interes innych uczestników tej "gry". To własnie tacy mali tchórze, któzy sienie chcą ujawnić, będą doążyli do coraz większego "zababrania" tej sprawy w imię swoich marnych paru groszy bez których nie potrafią się obejść . Czy umiemy ich wskazać i odizolować na stałe od wpływania na losy ludzi, narodów i państw? Chyba jesteśmy zbyt mali mentalnie aby wyzbyć siędziałań skrajnie egoistycznych, za które płacą niewinni ludzie chcący życia w spokoju i pokoju. ALe pokój za cęnę marnych paru dolarów nie jest wyborem ludzi którzy mienią sięelitami tego świata i wciąż pozostają w ukryciu. Bo niech mi ktoś tu odpowie od kogo, od czyjej dobrej woli dziś zależy los Ukrainy, Polski, Syrii, Izraela czy jakiegokolwiek innego miejsca na świecie? Ale proszę tak z nazwiska i po znajomościach i koligacjach, a nie półgębkiem. NO, proszę, czy wiemy kim ONI są?

    1. Jac

      Wydaje mi się że należy zrozumieć jedną rzecz. Zachód nigdy nie uznawał Ukrainy za swoją strefę wpływów. On uznawał ją za strefę wpływów Rosji i dopiero wydarzenia w Kijowie, nagłośnione na cały świat, wymusiły na nim działanie i zmianę stanowiska. Szczególnie dotyczy to Europy Zachodniej, UE jest zmęczona rozszerzaniem, strefa Euro dopiero odbija się od dna. A co do przypadku Syrii to bym uważał, nie jest on jednoznaczny. Wbrew temu co się mówi w mediach dużo ludzi popiera Asada.

  4. uruk

    Spora przesada - wnioski nieuprawnione dlaczego? Rosjanie przestrzeń powietrzną nad krajami tzw Bałtami naruszają bardzo często a myśliwce NATO zawsze startują czy więc pomagają Rosji w rozpracowaniu własnego systemu radiolokacyjnego-absolutnie nie! pokazują wsółodpowiedzialność za całą przestrzeń wszystkich państw NATO .A wyroki sądów międzynarodowych Putin IGNORUJE!-przykładów pełno!

    1. odrowąż

      Nie. W czasie jednego Orlika nasze myśliwce przechwytują rosyjskie samoloty kilkadziesiąt razy, ale zawsze poza przestrzenią państw bałtyckich. Tylko 2 razy odnotowano jej naruszenie, raz samolot rosyjski rozbił się. Autor oczywiście nie ma racji. Mówienie o ogromnych pieniądzach to ignorancja, bo piloci i tak muszą latać. Systemy radarowe - też niewiedza. Wspomniane Dania i Norwegia nie mają radarów obserwacji pozahoryzontalnej. Inne radary mają zasięg dla takiego celu poniżej 400km (z wzoru na zasięg horyzontu). Musi myśliwiec zidentyfikować samolot, a MSZ oprotestować. Jak się Rosjanom na coś pozwala to idą krok dalej i tak do oporu. Vide: Krym. I jeszcze wspomniane przez autora koszty polityczne zestrzelenia boinga, które przywołuje nijak się mają, bo był to samolot pasażerski... Głupota. Jedyne co - miejsce zestrzelenia (poza przestrzenią powietrzną ZSRR) najlepiej pokazuje co owi "nawet Rosjanie" robią w takich wypadkach...

  5. prześmiewca

    Nareszcie jakaś mądra wypowiedź na ten temat w naszych mediach. Dodam jeszcze, że rosyjskie media podają iż bombowcom towarzyszyła osłona w postaci 2 MiG-31, A-50U oraz Ił-78, co oznacza, że oprócz rozpracowania radiolokacyjnego, czasów reakcji itp. Rosjanie na NATOwskich myśliwcach urządzili sobie jeszcze ćwiczenia - pomiary pól fizycznych, zasięgu wykrycia i sprawdzili, czy są je w stanie zniszczyć nim one dopadną bombowce. Z drugiej strony należy też zrozumieć państwa NATO - jak Szwecja nic nie poderwała przeciw rosyjskim bombowcom to był śmiech, a jak zabłąkany uzbrojony rosyjski Su-27 długo krążył nad Litwą aż się rozbił z braku paliwa i o tym, że tam krążył to NATO dowiedziało się od... rosyjskiego pilota, który po wylądowaniu rozpytywał się gdzie się znajduje, to był rechot na cały świat (Litwa - graniczne państwo NATO!), więc tym razem państwa NATO musiały wysłać coś na przeciw. Za Układu Warszawskiego zawsze obie strony podrywały swoje pary dyżurne choć doskonale wiedziały, że przeciwnik tak testuje ich gotowość. :)

    1. Jac

      Takie podrywanie myśliwców to również test własnych możliwości obronnych a nie tylko przekazywanie innym informacji o nich. No i co z wymienionego przez Ciebie składu miałoby zniszczyć 2 Eurofightery?

  6. Miroo

    Autor ma rację... Rosjanie w ten sposób testują i sprawdzają oraz skrzętnie notują "parametry" obrony powietrznej... Kraje NATO w tej sytuacji są troszkę w potrzasku: jak zareagują to pokażą system, ale nie zareagować nie mogą ponieważ gdyby taki samolot wleciał w przestrzeń powietrzną i dowiedziałaby się o tym prasa? W demokracji często tak jest, że działania konieczne dla morale i pod publikę (jesteśmy zwarci i gotowi) nie są korzystne tak naprawdę.. Mimo wszystko NATO z jednej strony powinno: nie reagować na takie żałosne przypadki (rosjanie także latają "pod publikę" ale swoją rosyjską, że niby nadal ich macki daleko sięgają) a z drugiej strony reagować solidnie na prawdziwe zagrożenia (np. Ukraina). Ale prawda jest taka, że reakcja na lecące stare bombowce gdzieś w sumie daleko jest łatwa i efektowna - dlatego to będą robić...

    1. Jac

      Właśnie, że jej nie ma. A przynajmniej napisał to byle jak. Sugeruje, że poderwanie myśliwców to olbrzymie koszty i łatwe do wyliczenia a nie podaje tych kosztów aby poprzeć swoje słowa. No i nie rozumiem na czym polega szczególny sukces Rosji w związku z sąsiedztwem bazy Clyde? Po pierwsze to ta baza znajduje się po przeciwnej stronie Szkocji. W okolicach Glasgow a bombowce zostały przechwycone nad Morzem Północnym. Po drugie to tam stacjonują co najwyżej 3 okręty, bo jeden jest zawsze na patrolu. Po trzecie Brytyjczycy mają zdecydowanie mniej głowic i rakiet niż te okręt mogą zabrać, wystarczyłyby im 3 i to mocno niepełne, więc w sumie to nawet 2. Następnie, strącenie Boeinga to przypadek nie z tej epoki w sytuacji geopolitycznej na świecie i popieranie nim swoich tez jest trochę naciągane. No i autor sam mówi, że przechwycenie następuje w przestrzeni międzynarodowej a jednocześnie proponuje obciążyć kosztami z tym związanymi Rosjan. Żadnej w tym logiki. No i na końcu ale to już do Ciebie. Ukraina nie jest członkiem NATO i w jej sprawie powinna reagować opina międzynarodowa a nie obcy sojusz wojskowy.

  7. Zenon

    Drogi autorze. Cała historia XX wieku i XXI pokazała, że najlepszym środkiem na wrogie bombowce są myśliwce. Wielokrotnie próbowano rakietami zastąpić samoloty i nigdy się to nie udało.

    1. Jac

      Wtedy kiedy najbardziej używano bombowców rakiety się zwyczajnie absolutnie do obrony nie nadawały.

  8. zarro

    Hmm; Czytam i wciąż słyszę Rosją nęka, narusza, demonstruje. Kraj o niewłaściwej strukturze, proporcji czyt. pow. - ludnościowej ( nie wspominając gospodarczej). Pytam co jest? 140 mln vs ponad 1 mld (uwzględniając Japonię, Turcje)....Relacja PKB jeszcze bardziej bolesna. Propozycja, jeśli to tacy Kozacy, to może my pokażmy w końcu (jaja) zaczynijmy grać w to co gra dziś Rosja, MAŁEGO PUTINA.... Nękanie, naruszanie, demonstracje, czy to takie trudne!?

  9. pniok

    Żeby latać, piloci musza latać w samolotach, a nie po lotnisku. Tak bez treningu,na brudno, to tylko pisać można.

  10. z prawej flanki

    juź raz to skomentowalem pod rzeczonym tematem ; to sa zwyczajne powietrzne podchody i nie sadze aby Brytyjczycy o niuansach poruszonych tu przez Autora nie wiedzieli i nie zdawali sobie sprawy w jakim celu Rusowie bawia sie z ich myśliwcami w podniebna ciucibabke - balansujac na granicy miedzynarodowej przestrzeni powietrznej. Ile to razy ; jeszcze pod koniec lat osiemdziesiatych u/wieku piloci naszych dyźurnych MiGów czy suk ze Świdwina przechwytywali ówczesne NATOwskie Nimrody nad Baltykiem? Wykonywaly kubek w kubek to samo rozpoznanie radiolokacyjne ,co te rosyjskie bombowce ; czy nasi operatorzy na LENAch ,Justynach i Boźenach mieli je z tego tylko powodu ignorować? Jak zatem naleźalo sprawdzać sama gotowość bojowa WOPK - jak nie przez podobna praktyke?

    1. Dezorientator Kotow

      Dokladnie, az nie wierze w podpis autora pod tekstem. A taki dobry tekst o rakietach manewrujacych... Pzdr

    2. dziadek

      Nic dodać nic ująć. 10/10

    3. PabloG

      ...dokładnie to co napisał poprzednik. Nie ma w tym nic nie normalnego lecz zwykła rutyna w działaniach. Do autora: - jeżeli to są samoloty "przestarzałe" to jakie nowocześniejsze rosyjskie samoloty mogą dolecieć w ten region? - jeżeli samoloty "niezidentyfikowane" latają tuż koło granicy to jakie zadania ma wypełniać obrona OP? (piwko w kantynie ;)

  11. Razparuk

    Niestety lecz artykuł ma sporo luk merytorycznych i logicznych. Dyslokacja baz radarowych,czasy reakcji par/kluczy dyżurnych to jest schemat znany ruskim bez żadnego latania. Kluczem do "rozpracowania" jest załączenie rezimów bojowych stacji naziemnych wraz ze znacznikami przeciwzakłoceniowymi, pokazanie maksymalnej mocy i dokładności. Taki Tu 95 pewnie był śledzony na zwykłym radarze kontroli lotów...:) niech ruscy marnują paliwo. Demonizacja ich wojskowych "talentów" to nic innego jak opowiadanie o "niedźwiedziu"...w lesie bo ciemno i zimno.

Reklama