Reklama

Siły zbrojne

MON: Roszczenia po katastrofie polskiego śmigłowca we Włoszech powinny być rozstrzygnięte według umowy NATO SOFA

Fot. 25 BKPow
Fot. 25 BKPow

Roszczenia po katastrofie polskiego śmigłowca we Włoszech powinny być rozstrzygnięte zgodnie z umową NATO SOFA - uważa MON. Resort wyjaśnił też, że włoski rolnik, który doznał szkód na skutek tego zdarzenia, powinien zwrócić się z roszczeniem do włoskich sił zbrojnych, a nie do sądu.

W czerwcu 2017 r. śmigłowiec W-3PL Sokół należący do polskich sił zbrojnych uległ wypadkowi podczas międzynarodowych ćwiczeń prowadzonych we Włoszech, około 20 km od Padwy. Po awaryjnym lądowaniu na otwartym polu, z dala od zabudowań, maszyna stanęła w płomieniach.

Jak informowały media, włoski rolnik Gianni Cervesato, właściciel gospodarstwa, na którym rozbił się polski śmigłowiec, domaga się zadośćuczynienia za powstałe szkody w wysokości 120 tys. euro. Dlatego skierował tej sprawie pozew przeciwko polskiemu MON do sądu w Padwie. Pierwsze posiedzenie sądu zostało zaplanowane na 7 lutego tego roku.

MON zapytane, jakie kroki podejmie w związku z tym procesem, odpowiedziało, że - po analizie nadesłanych w tej sprawie dokumentów - stwierdziło, iż "kwestie roszczeniowe związane ze zdarzeniem lotniczym na terenie Włoch z udziałem polskiego śmigłowca W-3PL powinny być rozstrzygnięte zgodnie z NATO SOFA - umową pomiędzy państwami - stronami Traktatu Północnoatlantyckiego dot. statusu ich sił zbrojnych, sporządzoną w Londynie w dniu 19 czerwca 1951 r.".

"Oznacza to, że poszkodowany obywatel Włoch powinien skierować swoje roszczenia do komisji szkód działającej przy włoskich siłach zbrojnych. Dopiero po zakończeniu działania ww. komisji następuje ewentualne rozliczenie wypłaconego odszkodowania na zasadach określonych przez umowę NATO SOFA" - dodano w odpowiedzi.

Resort obrony nie odpowiedział natomiast na pytanie, czy pełnomocnik strony polskiej stawi się na rozprawie sądowej 7 lutego przed sądem w Padwie. Spytany o obecność takiego pełnomocnika rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych kmdr por. Czesław Cichy odpowiedział: "Nie mogę powiedzieć ani tak, ani nie. Nie chcę niczego wykluczać".

"Dokumenty strony włoskiej (dotyczące rozpoczęcia procesu 7 lutego) do nas dotarły. Nie mamy natomiast informacji, żeby komisja działająca przy włoskich siłach zbrojnych zajmowała się tą sprawą. Jeżeli poszkodowany zgłosił się w tej sprawie do sądu, to prawdopodobnie nie zgłosił się do komisji. Być może jego pełnomocnik nie do końca rozpoznał tę procedurę. Z naszej analizy wynika, że droga sądowa nie jest tutaj właściwą drogą, żeby uzyskać odszkodowanie za poniesione straty" - powiedział kmdr Cichy.

Według niego strona polska zakłada, że podczas procesu w Padwie sprawa zostanie skierowana do komisji przy włoskich siłach zbrojnych, jako właściwej do podejmowania rozstrzygnięć w tej sprawie. "Zakładamy, że włoski sąd, być może po zasięgnięciu opinii biegłych, będzie wiedział, że nie jest właściwy do rozstrzygania tego typu spraw i skieruje poszkodowana osobę na właściwą drogę postepowania" - stwierdził rzecznik.

Jego zdaniem procedura dochodzenia odszkodowania w tym wypadku powinna wyglądać następująco: to włoska komisja powinna uznać, czy szkoda nastąpiła i rozstrzygnąć w jakiej wysokości, i za jakie szkody należy wypłacić odszkodowanie. Gdy sprawa zostanie zamknięta przez włoskie siły zbrojne, "następuje rozliczenie pomiędzy siłami zbrojnymi państw na zasadach zapisanych w umowie NATO SOFA".

"Włoskie siły zbrojne, jeżeli dojdą do porozumienia z poszkodowanym, wypłacają ustalone odszkodowanie, a następnie rozliczają się z polskimi siłami zbrojnymi. Umowa NATO SOFA w tym przypadku określa podział kosztów pomiędzy Włochami a Polską. To nie jest tak, że jedna strona całkowicie poniesie koszty tej sprawy, jeżeli dojdzie do wypłaty odszkodowania" - wyjaśnił kmdr Cichy. Jak podkreślił, taki tryb postepowania obowiązuje wszystkich sojuszników w NATO.

W ćwiczeniu we Włoszech, podczas którego doszło do wypadku, brały udział cztery śmigłowce polskiej armii - dwa Sokoły i dwa Mi-24. Ćwiczenie (APROC - Air Centric Personnel Recovery Operatives Course) miało na celu szkolenie wojska w zakresie odzyskiwania personelu wojskowego i cywilnego, znajdującego się we wrogim otoczeniu.

Według polskiego Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych podczas tego zdarzenia "pilot śmigłowca postąpił zgodnie z procedurami i bezpiecznie wylądował w terenie przygodnym. Nikomu nic się nie stało i załoga opuściła pokład. Po wylądowaniu załoga stwierdziła pożar, w wyniku którego śmigłowiec spłonął".

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze (4)

  1. wza

    A tak swoją drogą to ciekawe, co na tym polu hodował. 120 tys. euro.

  2. -CB-

    @Gal - po pierwsze, najpierw by trzeba wiedzieć jaki był zakres zleconych prac i co dokładnie obejmował, a po drugie, silniki i przekładnie remontuje akurat Rzeszów.

  3. Gal

    Ja jestem bardziej ciekawy czy MON dostanie odszkodowanie od Leonardo za źle przeprowadzony remont śmigłowca. Niedbały remont który doprowadził do pożaru i kompletnego zniszczenia śmigłowca.

  4. jan

    jak się fajans wysyła na ćwiczenie należy się liczyć z takimi skutkami.

Reklama