Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Fregaty Horizon otrzymają rakiety manewrujące? Pierwsze wnioski dla Francji z konfliktu w Syrii

  • Image Credit: R. Surdacki/Defence24

We Francji od dawna toczyła się dyskusja, czy fregaty przeciwlotnicze Horizon powinny być wyposażone w rakiety manewrujące. Konflikt w Syrii wyraźnie pokazał, że tak.

Dwie wprowadzone w październiku 2010 r. i czerwcu 2011 r. najsilniej uzbrojone fregaty francuskich sił morskich „Forbin” i „Chevalier Paul” (typu Horizon) były z założenia przeznaczone do osłony przeciwlotniczej – przede wszystkim grup lotniskowcowych i amfibijnych.

Poza wyrafinowanym systemem przeciwlotniczym oba te okręty (podobnie jak i inne francuskie fregaty) zostały również wyposażone w rakiety przeciwokrętowe Exocet MM40 Block3 i armatę 76 mm przeciwko obiektom nawodnym oraz torpedy MU90, sonar podkilowy i holowany oraz śmigłowiec przeciwko okrętom podwodnym.

Z klasycznego uzbrojenia brakowało więc tak naprawdę tylko rakiet manewrujących. Tymczasem jak się okazało w czasie działań w Libii w 2011 r., w dzisiejszych czasach zwalczanie celów lądowych jest równie ważne jak morskich. Można w ostateczności wykorzystywać do tego artylerię okrętową, w tym przypadku – średniego kalibru (76 mm) ale ogranicza to pole działania tylko do strefy przybrzeżnej. Syria pokazała, że równie ważna jest możliwość precyzyjnego atakowania wybranych obiektów strategicznych w głębi lądu.

Kto może interweniować w Syrii?

Kiedy zaczęły się przygotowania do interwencji w Syrii, okazało się, że bez wysyłania żołnierzy tak naprawdę mogą w niej uczestniczyć tylko Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, których okręty są uzbrojone w rakiety manewrujące Tomahawk. Francja chcąc pełnić rolę pełnoprawnego gracza na Morzu Śródziemnym musiałaby podjąć ryzykowną decyzję o wysłaniu w rejon konfliktu swojego lotniskowca „Charles de Gaulle”.

Ryzyko wynikało zarówno z tego, że cenny okręt musiałby zbliżyć się do rejonu konfliktu pod ochroną eskorty, ale również dlatego, że udział Francuzów w działaniach bojowych związany byłby automatycznie z wysyłaniem załogowych samolotów, a więc z narażeniem życia pilotów. Rakiety takiego zagrożenia nie niosą.

Zwalczanie celów lądowych a fregaty Horizon

Francuzi mają własne rakiety manewrujące MdCN (missiles de croisière navals), ale ich wprowadzenie na okręty ograniczono ze względów budżetowych jedynie do uderzeniowych okrętów podwodnych typu Barracuda oraz wielozadaniowych fregat FREMM.

Tymczasem fregaty Horizon mogłyby przenosić dodatkowo 16 startujących pionowo rakiet MdCN bez konieczności redukowania liczby obecnie przenoszonych rakiet przeciwlotniczych (32 Aster 30 i 16 Aster 15). Jest to możliwe, ponieważ konstruktorzy tych okrętów przygotowali na nich miejsce dla jeszcze dwóch wyrzutni pionowego startu typu Sylver, poza sześcioma, które są tam obecnie.

Początkowo miało to dać możliwość szybkiego zwiększenia liczby zabieranych rakiet przeciwlotniczych. Ale obecnie coraz częściej mówi się o możliwości wprowadzenia w to miejsce rakiet manewrujących, które są obecnie o wiele bardziej przydatne. Decyzję jednak należałoby podjąć szybko, ponieważ fregata „Forbin” zaczyna remont okresowy już w grudniu i wtedy jest najlepszy czas by wykonać odpowiednie prace.

Czy warto – czyli okręty jako broń dyplomatyczna

Francuzi zdali sobie obecnie sprawę, że wyposażone w rakiety manewrujące fregaty „Forbin” i „Chevalier Paul” mogłyby się stać odpowiednikiem amerykańskich niszczycieli typu Arleigh Burke, wykonując nie tylko zadania związane z obroną powietrzną i działaniami typowo morskimi, ale również stając się doskonałym instrumentem do prowadzenia dyplomacji odstraszania. Możliwość wykonywania precyzyjnych uderzeń na strategiczne obiekty, znajdujące się głęboko na terytorium przeciwnika to argument, który pozwoliłby często uniknąć wielu konfliktów.

Ważne w tym wszystkim jest jeszcze to, że fregaty przeciwlotnicze są w stanie samodzielnie obronić się przed atakiem z powietrza. Mogą więc być wysyłane praktycznie bez osłony w rejony konfliktu, zagrażając nie tylko celom lądowym, lecz również kontrolując przestrzeń powietrzną i morską.

Brak takich okrętów Francuzi tak naprawdę odczuli dopiero w czasie ostatnich wydarzeń w Syrii. Jeżeli bowiem w tym momencie Francja chciałaby wziąć udział w interwencji zbrojnej przeciwko Damaszkowi musiałaby zorganizować rajd lotniczy dalekiego zasięgu, z całą logistyką i wszystkimi z tym związanymi trudnościami. Wysłanie jednej fregaty dałoby ten sam, o ile nie większy efekt stawiając Francuzów na takiej samej pozycji jaką mają Amerykanie. A w rejonie Europy to jest właśnie celem polityków z Paryża.

Reklama

Komentarze

    Reklama