Reklama

Siły zbrojne

Francuskie straty w Mali

Fot. defense.gouv.fr
Fot. defense.gouv.fr

Francja odnotowała stratę dwóch żołnierzy w Mali, którzy mieli zginąć w wyniku eksplozji improwizowanego ładunku wybuchowego (IED). Jednak walka z terrorystami, to nie jedyne zmartwienie międzynarodowego kontyngentu na czele z Francuzami, a obecnego na terytorium Mali. Cały czas istnieje bowiem wątpliwość, co do sytuacji wewnętrznej w tym kraju, tuż po niedawnym wojskowym zamachu stanu.

Zgodnie z oficjalnym komunikatem francuskich wojsk lądowych, 5 września lekki pojazd opancerzony, należący do wojsk dyslokowanych do afrykańskiego państwa Mali, miał najechać na improwizowany ładunek wybuchowy (IED). Do zdarzenia doszło w rejonie Kidal. Niestety, finalnie silna eksplozja doprowadziła do śmierci dwóch francuskich żołnierzy. Na co dzień, mieli oni służyć w regimencie spadochroniarzy z bazą w Tarbes (1er régiment de hussards parachutistes - 1er RHP)

Francuski resort obrony poinformował również, że Mali jeden z żołnierzy został ranny w eksplozji. Wyrazy szacunku i kondolencje dla rodzin poległych przekazał już prezydent Emmanuel Macron. Francja i jej sojusznicy cały czas prowadzą w Mali operację antyterrorystyczną wymierzoną w islamistów z północy tego państwa, a zapoczątkowaną jeszcze w 2013 r.

Obecnie Francja angażuje kontyngent liczący ponad 5 tys. wojskowych, prowadzących w Zachodniej Afryce operację Barkhane. Jednocześnie, zauważa się, że od 2013 r. w rejonie Sahelu miało śmierć ponieść już 45 francuskich wojskowych. Z czego, do najkrwawszego zdarzenia miało dojść w 2019 r., kiedy to w wypadku śmigłowców wojskowych w Mali zginęło 13 francuskich żołnierzy.

Jednak, realizację zadań w zakresie zwalczania zagrożenia terrorystycznego oraz stabilizację sytuacji na północy państwa znacząco utrudnia obecna niestabilność polityczna Mali. W sierpniu doszło bowiem do wojskowego zamachu stanu, który obalił władze cywilne na czele z prezydentem Ibrahimem Boubacar Keitą.  

Obalony przez juntę wojskową były prezydent Mali Ibrahim Boubacar Keita w sobotę udał się do Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich na leczenie - poinformował były szef jego gabinetu Mamadou Camara. Keita od wtorku przebywał w szpitalu w Bamako. Ten ostatni opuścił Bamako w sobotę wieczorem na pokładzie samolotu wyczarterowanego przez Zjednoczone Emiraty Arabskie, a wszystko na prośbę rządzącej obecnie w Mali junty. Podkreślono przy tym, że jest "to wizyta medyczna, która trwać będzie od 10 do 15 dni”.

"Rzeczywiście z przyczyn humanitarnych zaakceptowaliśmy jego wyjazd z Bamako, ale pod pewnymi warunkami” - cytuje agencja AFP słowa jednego z członków wojskowej junty, która 18 sierpnia dokonała przewrotu i obaliła urzędującego prezydenta. Dodał on, że wraz z Keitą w zagraniczną podróż udały się jeszcze dwie osoby. Prezydent Mali 2 września trafił do prywatnej kliniki w Bamako, ale nie podano wówczas przyczyn jego hospitalizacji. Część mediów sugeruje jednak, że mogło chodzić o wylew. Cztery dni wcześniej został zwolniony z aresztu w obozie Kati pod Bamako, gdzie był przetrzymywany przez juntę przez 11 dni.

Jego wyjazd może być związany również z faktem, że od soboty mają rozpocząć się rozmowy pomiędzy zrewoltowanym wojskiem a grupami reprezentującymi różne frakcje polityczne. Ma to być rozpoczęcie procesu przekazywania przez żołnierzy władzy w kraju ponownie w ręce cywilów. Lider junty Assimi Goita miał zaprosić do udziału w rozmowach całe spektrum organizacji społeczno-politycznych. Jednakże, mają nie partycypować w tych rozmowach przedstawiciele Tuaregów z północy. 

Jednocześnie, coraz głośniej mówi się o wręcz katastrofalnej sytuacji sił zbrojnych w Mali. Mają one cierpieć na chroniczne wręcz braki w zakresie podstawowego zaplecza logistycznego, tym samym niemożliwym jest myślenie o przekazaniu większości zadań antyterrorystycznych w północnej części kraju ze strony kontyngentu międzynarodowego. Co więcej, problemy wpływają również na rodzenie się fermentu politycznego, czego idealnym wręcz przykładem było kolejne w ostatnich latach zawiązanie się junty wojskowej i odsunięcie cywilnych władz. 

PAP/JR

Reklama

Komentarze

    Reklama