Reklama

Siły zbrojne

Bundeswehra do 16:30. "Prawo pracy ważniejsze, niż zobowiązania NATO?"

  • Fot. por. T. Pierzak/25.BKPow

Niemieckie siły zbrojne są zmuszone do ograniczenia prowadzenia ćwiczeń i szkoleń, z uwagi na nowe reguły dotyczące czasu służby żołnierzy, wprowadzone przez minister Ursulę von der Leyen. Przyczynia się to do dalszego obniżenia gotowości armii, decyzje są najprawdopodobniej podyktowane względami politycznymi. 

Jak donosi The Telegraph, Bundeswehra ogranicza prowadzenie szkoleń z uwagi na nowe regulacje dotyczące czasu służby żołnierzy. Według dziennika przepisy doprowadziły do przerwania przez Niemców udziału w dużych, wielonarodowych ćwiczeniach w Norwegii, pod kryptonimem Cold Response.

The Telegraph powołując się na Bild am Sonntag zaznacza, że zostały one poddane krytyce przez pełnomocnika Bundestagu do spraw sił zbrojnych Hansa Petera-Bartelsa, z partii SPD. Wcześniej apelował on wielokrotnie o wzmocnienie niemieckich sił zbrojnych, był też autorem krytycznego raportu o stanie Bundeswehry, w następstwie którego szefowa resortu obrony zapowiedziała zwiększenie inwestycji w uzbrojenie. Obecnie posunął się do stwierdzenia, że "nadgodziny" nie mogą spowodować, iż Niemcy nie będą zdolni do wykonania zobowiązań wobec NATO. 

Wdrożenie regulacji, przeforsowanych przez szefową resortu obrony Niemiec Ursulę von der Leyen, odbiło się również na rutynowym, codziennym szkoleniu żołnierzy. Utrudniają one bowiem np. prowadzenie kilkudniowych, czy nawet kilkunastogodzinnych, intensywnych ćwiczeń z wykorzystaniem infrastruktury, jak poligony.

To z kolei odbija się na stopniu gotowości bojowej Bundeswehry, nie pozostaje też bez wpływu na sytuację żołnierzy. Jak wiadomo, jedną z bolączek niemieckich wojsk lądowych jest niewystarczająca dostępność i sprawność sprzętu, co często utrudniało prowadzenie szkoleń. W ostatnim czasie zdecydowano o zwiększeniu wydatków obronnych, ale skutki środków naprawczych będą w pełni odczuwalne dopiero w dłuższej perspektywie czasowej. Natomiast od stycznia br. pojawiła się nowa przeszkoda w szkoleniu Bundeswehry – regulacje dotyczące czasu służby żołnierzy.

Przepisy zostały wprowadzone oficjalnie w celu zwiększenia atrakcyjności służby. I tak, niemieccy żołnierze mają co do zasady spędzać w służbie 41 godzin w tygodniu. Oczywiście, dopuszczalne są odstępstwa od tych reguł, dotyczące np. służb wartowniczych, załóg okrętów i samolotów czy nawet elementów podstawowego szkolenia, ale nowe zasady i tak dezorganizują szkolenie niemieckiej armii.

W ramach codziennej służby w szczególnych przypadkach żołnierze mogą prowadzić działania w nadgodzinach, ale ich liczba nie może przekroczyć 48 godzin w tygodniu w ciągu roku. Ponadto, według dostępnych informacji w większości wypadków mają one być wyrównywane przez wydzielenie żołnierzom czasu wolnego, a nie wypłatę dodatkowego wynagrodzenia, nie wpływa ono na konieczność ograniczenia przeciętnej liczby godzin spędzonych w służbie.

Nowe przepisy nie obejmują pięciu przypadków:

-       udziału w misjach zagranicznych, bądź tzw. „działań równoważnych operacjom”, czyli dyżurów bojowych w Siłach Odpowiedzi NATO

-       wsparcia służb państwowych w trakcie akcji ratunkowych

-       wielodniowych rejsów jednostek marynarki wojennej

-       zbiórek i alarmów oraz szkoleń żołnierzy w wypadku przygotowania do wykonywania misji zagranicznych, prowadzenia działań równoważnych oraz akcji ratunkowych

-       Ćwiczeń i szkoleń, w ramach których mają być symulowane warunki prowadzonych działań zagranicznych

PUMA
Fot. Rheinmetall

Wprowadzenie tych przepisów było krytykowane przez znaczną część komentatorów w Niemczech. Choć – jak wskazano wyżej – nie wyłączają one całkowicie możliwości prowadzenia długotrwałych szkoleń, czy prowadzenia operacji bądź dyżurów bojowych, to w zdecydowany sposób dezorganizują szkolenie jednostek niemieckich sił zbrojnych. Takie rozwiązanie ogranicza elastyczność prowadzenia ćwiczeń, w szczególności rutynowych, codziennych szkoleń, będących przecież podstawą rozbudowy potencjału bojowego sił zbrojnych.

Czytaj więcej: Niemcy zwiększają finansowanie armii. "Zmiany będą długoterminowe"

Z informacji przekazywanych przez The Telegraph wynika, że w Niemczech zdarzało się np. zamykanie miejsc służących do szkoleń, prawdopodobnie z uwagi na upływ „standardowego” czasu pracy ich obsług, przez co żołnierze jednostek bojowych nie mogli kontynuować prowadzonych ćwiczeń. Mówiąc wprost, przeforsowane przez niemiecką minister obrony regulacje są całkowicie nieadekwatne do cyklu szkoleniowego sił zbrojnych, uwzględniając charakter służby i sposób prowadzenia ćwiczeń – nawet tych planowych. Jest przecież całkowicie naturalne, że nawet „rutynowe” szkolenie żołnierzy z wykorzystaniem infrastruktury jednostki może trwać kilka dni w tygodniu w sposób ciągły.

Dlaczego więc Ursula von der Leyen przeprowadziła takie przepisy? Prawdopodobnie ma to związek z niedostateczną znajomością specyfiki sił zbrojnych. Obecna szefowa resortu obrony pełniła wcześniej funkcję ministra do spraw pracy i spraw socjalnych, i przypuszczalnie chciała przenieść rozwiązania z sektora cywilnego do armii, z bardzo negatywnym skutkiem. Nie bez znaczenia była też chęć dostosowania przepisów obowiązujących Bundeswehrę do reguł Unii Europejskiej.

212
Z nowych przepisów wyłączone są załogi okrętów podczas wielodniowych rejsów. Fot. M. Dura

Należy zaznaczyć, że o ile problemy budżetowe czy sprzętowe nie obciążają tylko Ursuli von der Leyen, gdyż są przedmiotem wieloletnich zaniedbań, to przepisy dotyczące czasu służby żołnierzy zostały przyjęte już w czasie, gdy kierowała ona resortem. Jeszcze przed wejściem w życie (styczeń 2016 roku) były krytykowane, ale nadal obowiązują. Są jednak negatywnie oceniane przez żołnierzy, choć miały podnieść atrakcyjność służby.

Czytaj więcej: Niemcy zwiększają liczebność armii. „Obniżenie wymogów sprawnościowych”

Dalsze utrzymywanie tych regulacji będzie zagrażało zdolności Bundeswehry i to w momencie, gdy podejmowane są pierwsze kroki w celu odbudowy możliwości niemieckiej armii. Dotyczy to na przykład zwiększenia wydatków obronnych czy dążenia do zapewnienia pełnego wyposażenia jednostek w sprzęt. Okazuje się jednak, że w procesie szkolenia Bundeswehry pojawiła się kolejna przeszkoda, wynikająca z niezrozumienia specyfiki służby wojskowej przez władze.

Z drugiej jednak strony działania parlamentarzystów, w tym np. pełnomocnika Bundestagu do spraw obrony, który otrzymał skargi od żołnierzy, mogą wpłynąć na zmianę tego stanu rzeczy i przywrócenie zdrowego rozsądku w resorcie. Przypomnijmy, że jeszcze w 2014 roku Ursula von der Leyen nie wnioskowała przecież o zwiększenie wydatków obronnych przedstawiając projekt budżetu, a siły zbrojne ostatecznie otrzymały dodatkowe fundusze po debacie w parlamencie.

Obecna sytuacja świadczy o tym, że pomimo kryzysu na Ukrainie błędne, czysto polityczne założenia dotyczące sił zbrojnych są nadal obecne w niemieckim rządzie. Nie rokuje to dobrze rozwojowi zdolności Bundeswehry w przyszłości, nawet jeżeli błędy administracji kanclerz Merkel zostaną ponownie „naprawione” przez posłów.

Czytaj więcej: Bundeswehra na dnie. Resort obrony przedstawia plan naprawczy 

Reklama

Komentarze (14)

  1. butt

    Kiedy islamisci beda strzlac do cywilow armia, o 16 30 zakonczy dzialania bo,nie wolno bic nadgodzin. To WP choc slabo zorganizowane jest juz w lepszym stabie

  2. Roman

    Szwajcarzy są jeszcze "lepsi"! Szwajcarskie lotnictwo wojskowe, a ściśle mówiąc piloci dyżurnej pary myśliwców są w stanie gotowości tylko w dni powszednie od poniedziałku do piątku w godzinach 8-17 z przerwą na obiad w godzinach 12-13.30. Wyszło to na jaw, niejako przy okazji porwania Boeinga etiopskich linii lotniczych w dniu 14 lutego 2014 r. we wczesnych godzinach porannych (6 rano) kiedy całe lotnictwo szwajcarskie jeszcze smacznie spało, a porwany samolot był eskortowany aż do lądowania w Genewie, najpierw przez myśliwce włoskie, a później francuskie. A ponoć Szwajcarzy tak bardzo dbają o swoje bezpieczeństwo ze wszystkich możliwych kierunków!

    1. qwe

      Na lądzie powalczą, w powietrzu.. chyba rzeczywiście, w godzinach pracy :-) Zaczynają od 7.30 i rzeczywiście przerwa około 12.30 i do niby pracują 17stej.. w międzyczasie mają jeszcze tuzin przerw na fajkę czy kawę.. szanują się jak nikt :-)

  3. Robin

    Gdyby Polska miała broń atomową to niemusiał bym się przejmwać artykułami na temat tego jak żle jest w NATO

  4. lkkjg

    Za czas poza ustalone np 8 h w umowie o pracę, pracodawca powinien płacić, wojsko też, a nie robić wykręty że " służba"

  5. ghj

    to teraz dopiero oświeciło że europejskie armie nato to w zasadzie agencje socjalne? Miałem ostatnio takiego wojaka w domu co to mi opowiadał o tym jak się 'służy'. Śmiech na sali. Dajcież spokój. Świat zachodni ma armie horrendalnie drogie a to sklania do zaciągania się do nich głównie ludzi którzy liczą na profity - emerytury, dodatki, przywileje itd. Zdolność bojowa na dzień dzisiejszy jest żadna bo to armie co najwyżej gotowe do misji stabilizacyjnych 5 tys km od własnych granic. Rosja ma armię tanią, zmobilizowaną, wyrosłą w kulcie poświęcenia i 'pabiedy'. Resztę to sobie każdy dopowie jak wychuchany i wycmokany socjalem i dobrobytem Europejczyk zareaguje gdy przyjdzie walczyć z brutalnym, wytrzymałym i zdeterminowanym przeciwnikiem który nie bedzie za bardzo interesował się stratami. Ani własnymi ani tym bardziej cudzymi. To inna mentalność po prostu i inna gotowość do walki. Te europejskie armijki wyekwipowane w sprzęt który strach zarysować nie mówiąc o posłaniu w bój to po prostu atrapy - armie moze i zaawansowane technicznie ale zbyt drogie aby je kiedykolwiek użyć w realnym boju bo to po prostu jest nieracjonalne z ekonomicznego pkt widzenia. Rosja na armię wydaje zdaje się mniej niż UK . ktoś ma wątpliwości jak zakończyłoby się konwencjonalne starcie rosji z brytanią? chyba nie. Niekonwencjonalne również.

    1. Piotr34

      To NIESTETY prawda-tez watpie w te "wychuchane" zachodnie armie-dobre do zabijania na monitorach na odleglosc ale w starciu gdzie przeciwnik oddaje ciosy ich wartosc bojowa jest watpliwa.Ale jesli o chodzi o NIemcy to mnie ta informacja cieszy-potencjalny wrog oslabia swoja zdolnosc bojowa.

    2. www

      do ghj - nie bredź człowieku, Rosja wydaje na armię duużo więcej(ok.74 mld USD/rok) niż GB

  6. maniuś

    Podkreślałem to wielokrotnie - Zachód nie był zainteresowanym aby włazić z Rosją sobie w drogę . Zachód wie co przedstawia ich armia jako czynnik ludzki - uzbrojenie mooooooooożżżżżżżżżżże i lepsze , tylko czynnik ludzki zawodny . Teraz po interwencji Rosjan w Syrii - a trzeba przyznać że nie zostały tam użyte wojska lądowe FR - zachód zobaczył i zrozumiał siłę ROSJI . Nie chodzi o strach , bo mają ze sobą więcej powiązań biznesowych , im nie potrzebna jest kłótnia z powodu nie odpowiedzialnych niektórych Państw - które tak ochoczo naskakują na Putina i samych Rosjan . My tylko możemy zaglądać jak inne kraje robią z nimi interes obopólny . A to tam jest OBRONA swego INTERESU . Dziś na pewno nie którzy żałują że dali się podpuścić Polsce . A ta w najlepsze dalej szczuje przeciw im BIZNESOM ulokowanych na terenie FR. Bo jak każdy który zarabia na terenie FR. - czuje się skoro musiano w prowadzić EMBARGO - które przy okazji im szkodzi . Nikt nie przypuszczał że PUTIN sam im zamknie rynek zbytu na terenie Rosji . Na całym ŚWIECIE jest nad produkcja żywności - szczególnie owoców i warzyw oraz mleczarskich . Z resztą ktoś kto regularnie interesuje się kto tam już przylazł i jakimi sposobami ( trzy krotnie przepakowują ) przez kilka państw idzie i tak towar do Rosji . Nie są w stanie wszystkich produktów sprawdzić w jednym czasie ( a może specjalnie zachodnie przepuszczają ) nie które , ale na pewno są uczulone na Polskie produkty ? Dlatego docelowo chcą ominąć nasz kraj gazem i ropą , jeszcze został im problem transportu kołowego, ale można domniemywać że zachód pomyśli jeszcze i o tym ? W niedalekiej przyszłości , będą szukać alternatywnego sposobu ominięcia i w tej kwesti naszego kraju . Nasza rusofobia po prostu przegrywa z ich ( ZACHODU ) myśleniem .

    1. Regnar

      Akurat interwencja Rosji w Syrii pokazała przepaść jaka dzieli zachód i Rosję. Strata samolotu i śmigłowców w takim konflikcie pokazuje słabość. Zachód samolotów w konfliktach z tego typu nie traci.

    2. zLoad

      Atak na Ukraine pokazal sile Rosji, musza walczyc z rozkradziona armia.

  7. Marcus

    Przede wszystkim wojsko to jest służba a nie praca ( a przynajmniej tak powinno być) 40 tygodniowy czas pracy to może w biurze albo sklepie ale nie w armii. Nasz MON ma bardzo podobny problem z praca panów i pań żołnierek w WP jeżeli chodzi o problem ochrony jednostek przez prywatne firmy to wystarczy przypomnieć ilość afer i korupcji związanych z tym procederem. Problemem naszej armii jest też etyka służby i poczucie obowiązku i odpowiedzialności zwłaszcza wśród obecnie zatrudnianych szeregowych. Cały proces naboru, szkolenia i regulamin służby powinien być zmieniony. Polska armia w tych sprawach raczej winna patrzeć na wzorce bardziej zza oceanu niż na RFN.

    1. Olo

      Posluchaj sluzba w wojsku w cale nie jest taka oplacalna. W miesiacu odchodzi ok. 4 żołnierzy bo u gospodarza w niemczech za 8 godzin pracy zarabiaja 3 razy tyle co w wojsku.

    2. K2

      Hmm, ciekawe jest to co piszesz ale większość społeczeństwa uważa inaczej. Według nich żołnierz to normalny pracownik który powinien podlegać identycznym regulacjom (zwłaszcza płacowym) jak pani z Biedronki.

  8. Afgan

    Godzina 17;00 / sztab w Berlinie.............. -Zaatakowały nas rosyjskie samoloty......... -Piloci poszli do domu o 16;30, przechwycimy je jutro rano............ Hahahahahaha Zresztą nie wiele lepiej jest w Polsce, z tym że są utrzymywane służby dyżurne w wymiarze 24 godzinnym, jednak są to obsady szkieletowe. Za moich czasów wojsku, zawszą pod ręką była tak zwana "zetka" czyli służba zasadnicza skoszarowana w jednostkach i pododdziały alarmowe które można natychmiast postawić na nogi, teraz jest dramat, bo po godzinie 18;00 też jesteśmy bezbronni, a jednostki są na łasce firm ochroniarskich zatrudniających m.in. inwalidów i osoby karane wyrokami za czyny kryminalne na przykład. Żenada! Czy tak trudno jest zorganizować dla wojska system zmian dyżurnych, tak aby wypracowywali oni normatyw godzin, ale byli dostępni całą dobę? W Straży Pożarnej czy ratownictwie medycznym stosuje się system dyżurów- 24 godzinna służba a po niej 48 lub 72 godziny wolnego. W Policji czy SOK są służby 12 godzinne, działa to na zasadzie - 12 godzin dziennych> przerwa 24 godziny wolne> 12 godzin nocnych> przerwa 48 godzin wolne, po czym cykl się powtarza. W rozrachunku miesięcznym wychodzi tyle samo godzin co by pracowano od poniedziałku do piątku od 8;00 do 16;00 z tym że zachowana jest ciągłość służby zmianowej.

    1. 123

      Weź nie osłabiaj swymi mundruściami Co za Zetki kadra nie wychodziła po 16 do domu? Dziś też są służby w tym w pododdziale alarmowym... A kadra na sygnał musi się stawić w koszach nawet w nocy o północy System 12 + 24 nie sprawdzi się w wojsku gdzie szkolenie jest w dużej mierze zespołowe (nigdy nie będzie kompletu - bo zawsze ktoś będzie na / po służbie)

    2. Olo

      Widac nie masz pojecia o wojsku. Szkolenie polega na zgrywqniu pododdziałów wiec praca zmianowa jest do niczego. Nie podniecac sie dobrze jest jak jest.

  9. ja

    bo tam się szanują dlatego sie z nimi liczą proste

  10. mack

    To nasze orły i zające są jeszcze lepsze pracują do 15.00 nic jednak nie przebije tego że jednostek, lotnisk i magazynów pilnują emeryci i renciści z security. Ciekawe jak nasze kierownictwo MON poradzi sobie z tym problemem.

    1. st rez

      Wiesz ze żołnierzowi za 24 godzinna warte trzeba zapłacić kilka razy więcej niż dziadkowi który pilnuje żeby nikt nie właził? Nie mamy już służby zasadniczej żeby szwejki sterczały pod płotem za kotleta z psa i niedogotowane pure. Pewnie nie byłeś w wojsku i nie wiesz ze warta to była jedna wielka sciema. Policz sobie teraz ile jest jednostek wojskowych. W każdej ok 20 żołnierzy na warcie która nic nie wnosi do wyszkolenia, ba nawet przeszkadza bo żołnierz stoi jak duren w budce albo gapi się bezproduktywnie w monitor a reszta kompanii jest choćby nawet na strzelnicy. Dzienne uposażenie w całej Polsce dla żołnierzy na warcie wyniesie kilkaset tysięcy złotych, do tego wyżywienie dla kilku tysięcy chlopa. Miesięcznie trzeba będzie wydać ciężką kasę za coś co nie ma wpływu na wyszkolenie żołnierza i co może zrobić pierwszy lepszy ochroniarz za 5 zł na godzine. nie uważasz że lepsza inwestycja będzie przeznaczenie tych pieniędzy na zakup sprzętu, modernizację czy nawet zwiększenie ilości strzelań niż na płacenie trzy razy tyle za gapienie się w niebo. Problemem nie są firmy ochraniające puste koszary, problemem są dyletanci którzy chcą marnować pieniądze na nie przydatne do niczego rzeczy.

  11. szwej

    Lepiej mieć Niemców prze sobą niz za sobą

    1. Marek

      Temat do przemyśleń dla ludzi, którzy podniecają się tym, ile procent PKB wydaje się na armię. Można wydawać i 50%. Ale jeśli ta armia prócz dysponowanie nowoczesnym sprzęem nadaje się jedynie do udziału w tak zwanych "paradach równości", są to pieniądze wyrzucone w błoto, I rzecz nie w tym, że ktoś, kto tam idzie liczy na wcześniejsze emerytury. Bo to akurat oczywiste, że powinien je mieć. Ale jeśli ma je mieć, no to sorry. Nie ma czegoś takiego jak ograniczenia wynikające z prawa pracy. Coś za coś. Tym bardziej, że w przypadku wybuchu wojny, druga strona sobie tym prawem pracy jeno tyłek podetrze. Wojsko nawet w czasach pokoju nie powinno być hodowane w cieplarni.

    2. Dziadek z olgino

      Ale my akurat mamy ich za sobą, a ze wschodu wiatr w oczy. Jeśli ktoś liczy na pomoc nato i tzw. zachodu, to taki news właśnie otwiera oczy. Polska musi się zbroić sama, liczyć na siebie i swoich obywateli (dostęp do broni) i zawierać sojusze z takimi samymi bidokami z Europy Środkowej. Razem możemy stanowić siłę ale z zachodem rozczarujemy się jak w 39.

  12. olo

    Panowie nie podniecać się u nas w armii jest tak samo pracujemy 40 godzin tygodniowo z możliwością przedłużenia do 48 przez dowódcę. W nadgodziny nie wlicza się służb oprócz sobót i niedziel. W przypadku ćwiczeń np. na przykoszarowych placach ćwiczeń za każdą godzinę nadliczbową otrzymujemy wolne. I dajemy rade się szkolić. W przypadku jakiś szkoleń poza jednostką po prostu wypłacana nam jest" dieta poligonowa" co wyklucza nadgodziny.Po prostu d-cy szanują czas żołnierzy, to wymusza lepszy rozdział prac, intensywniejsze i bardziej przemyślane szkolenie szkolenie, każdy dowódca jest odpowiedzialny za wykorzystanie nadgodzin i nie ma siedzenia i drapania się po dupie. Albo się szkolimy albo do domów. A naprawdę często mamy szkolenia "zintegrowane "4 lub 3 dni w tygodniu 24/24 bo dwa lub trzy w miesiącu. U nas zdaje to egzamin. Ja naprawdę widzę poprawę jakościową szkolenia.

  13. kapralek

    No i co w tym dziwnego? Atrakcyjność cywilnego rynku pracy wymusza takie zmiany w armii, przecież śmiesznym byłoby sądzić, że żołnierz zawodowy w XXI wieku, w czasie pokoju nie będzie miał prawa do założenia rodziny, urlopu czy chorobowego...

  14. Darnok

    Nie śmiałbym się z Niemców, bo etos żołnierski we współczesnym WP jest taki sam, przy czym my mamy uzbrojenie znacznie gorsze, sojuszników niepewnych no i prezentujemy postawę "szczekającego ratlerka" w stosunkach z Rosją... Krótko mówiąc: trzeba się obudzić albo szukać sznura.

Reklama