Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Barracuda na celowniku Rosjan. Po co szpieguje się okręty podwodne?

Atomowy okręt podwodny „Suffren”. Fot. Naval Group
Atomowy okręt podwodny „Suffren”. Fot. Naval Group

Prototypowy, atomowy okręt podwodny typu Barracuda w czasie swojego pierwszego zanurzenia był według francuskich mediów szpiegowany przez rosyjskie okręty nawodne. Działania te nikogo jednak nie zaszokowały, ponieważ są one nieodłącznym elementem „cichej wojny”, toczącej się pod wodą nieprzerwanie od kilkudziesięciu lat. A bohaterami tej wojny są przede wszystkim okręty podwodne.

Kiedy 28 kwietnia br. „Suffren”, pierwszy atomowy okręt podwodny typu Barracuda, wypłynął z portu Cherbourg dziwnym zbiegiem okoliczności w pobliżu znajdowały się dwa, niedawno wprowadzone do służby rosyjskie okręty nawodne: należąca do Floty Bałtyckiej korweta „Bojkij” (projektu 20380 o wyporności 2250 ton) i działający w ramach Floty Północnej tankowiec-zaopatrzeniowiec „Akademik Paszin” (projektu 23130 o wyporności 14 000 ton). We Francji wywołało to natychmiast spekulacje, że Rosjanie przypłynęli specjalnie w celu wykonania misji szpiegowskiej. Jej celem miało być zebranie danych na temat nowej generacji, francuskiego okrętu podwodnego.

image
Wprowadzony do służby w 2020 roku okręt projektu 23130 „Akademik Paszin” może być rzeczywiście tylko tankowcem, ale wcale nie musi. Fot. mil.ru

Sytuację próbowała załagodzić francuska marynarka wojenna, która oficjalnie nie dostrzegła korelacji pomiędzy próbami Barracudy a rosyjskimi okrętami, nieoficjalnie określając takie oskarżenia jako „głupotę”. Francuzi jednak z zasady nie nagłaśniają działań swoich sił morskich w odniesieniu do marynarki wojennej Rosji, we własnej strefie operacyjnej odpowiedzialności. Zupełnie inaczej postępują Brytyjczycy, którzy nawet kilkanaście razy w roku chwalą się odpędzaniem rosyjskich samolotów i okrętów przez Royal Navy.

W rzeczywistości dziennikarze mogą mieć rację wątpiąc w uczciwość intencji Rosjan i doszukując się działań mających na celu rozpoznanie możliwości nowej Barracudy. I to wszelkimi dostępnymi środkami.

Co oficjalnie robiły rosyjskie okręty w rejonie Cherbourga?

W całej tej dyskusji nikt nie poddaje w wątpliwość prawa do przebywania rosyjskich okrętów nawodnych w tamtym czasie, w naturalnej zatoce znajdującej się przy ujściu Sekwany, pomiędzy portami Hawr i Cherbourg. Jest to bowiem akwen, który od kilkuset lat był wykorzystywany przez żeglarzy jako miejsce oczekiwania lub schronienia w przypadku silnych sztormów. Pomocny w tym przypadku jest przede wszystkim półwysep Cotentin, stanowiący naturalną zasłonę od silnych wiatrów wiejących ze strony Atlantyku wzdłuż kanału La Manche. To właśnie z tego powodu znajduje się tam zawsze wiele różnych statków handlowych. Stałymi bywalcami tego akwenu są też od wielu lat rosyjskie okręty, które traktują to miejsce jako przystanek na drodze do i z Morza Śródziemnego. Należy bowiem pamiętać, że Rosjanie nie posiadają baz na trasie pomiędzy Syrią a portami Floty Bałtyckiej i Floty Północnej.

Jest to szczególnym utrudnieniem dla mniejszych jednostek pływających, takich chociażby jak korweta „Bojkij”. Okręt ten wraz z tankowcem „Akademik Paszin” mógł więc rzeczywiście tylko uzupełniać zapasy i paliwo niedaleko Cherbourga. Tak mała jednostka jak korweta ma bowiem trudności w realizowaniu operacji zaopatrzenia: na oceanie, w czasie silnego wiatru i przy dużym falowaniu.

image
Korweta „Bojkij” pojawiła się w okolicach Cherbourga w czasie przygotowań do pierwszego zanurzenia francuskiego okrętu podwodnego „Suffren”. Fot. mil.ru

To właśnie dlatego „Akademik Paszin” stał się stałym bywalcem kanału La Manche, szczególnie, gdy z powodu koronawirusa są trudności z wchodzeniem do portów. Tankowiec ten był więc na wodach koło Normandii, np. w okresie 21 do 28 marca 2020 r., uzupełniając paliwo i dostarczając żywność dla pełnomorskiego holownika ratowniczego „Nikołaj Cziker” oraz okrętu oceanograficznego „Jantar” (projektu 22010). Francuzi oceniają również, że podobną pomoc w postaci zapasów otrzymało później od niego jeszcze pięć innych okrętów bojowych: dwie fregaty projektu 11353 (według NATO typu Krivak IV) oraz trzy korwety projektu 20380.

Współdziałanie z korwetą „Bojkij” mogło więc być rzeczywiście dalszym ciągiem operacji logistycznej Wojennomorskowa Fłota. Potwierdzeniem tego może być fakt, że rosyjski zespół okrętowy (tankowiec z korwetą) opuścił ostatecznie kotwicowisko w ujściu Sekwany w nocy 26 kwietnia br. i rankiem 27 kwietnia przeszedł Cieśninę Kaletańską (Pas de Calais) w kierunku północnym. Formalnie jednostek tych nie było więc w okolicach Cherbourga 28 kwietnia br., a więc w momencie, gdy odbyło się pierwsze zanurzenie okrętu podwodnego „Suffren”.

image
„Suffren” nie odpłynął podczas prób daleko od portu, jednak pomimo tego nie był on całkowicie odseparowany od innych jednostek pływających. Fot. DGA

Problem polega na tym, że Rosjanie nie mogli znać dokładnych planów francuskich stoczniowców tym bardziej, że były one systematycznie zmieniane. Jest to zresztą zupełnie naturalne w przypadku prototypowych jednostek pływających, a dodatkowo sprawę skomplikowała epidemia koronawirusa. W sumie odnotowano więc ponad dwumiesięczne opóźnienie, ponieważ pierwsze wyjście „Suffrena” poza port z zanurzeniem było planowane pod koniec lutego 2020 roku. Rosjanie mogli więc czekać na próby Barracudy, w międzyczasie realizując zadania logistyczne. Ale się po postu nie doczekali.

Co nieoficjalnie mogły robić rosyjskie okręty w rejonie Cherbourga?

Wątpliwości Francuzów co do szpiegowskiego charakteru misji Rosjan budzą również same możliwości techniczne jej przeprowadzenia. Rosyjskim okrętom na pewno nie chodziło tylko o zrobienie zdjęć, ponieważ nad wodą jest widoczna tylko niewielka część „Suffrena”, a dodatkowo Francuzi na pewno nie dopuściliby do podpłynięcia do swojego okrętu na odpowiednio bliską odległość. O wiele wyraźniejsze zdjęcia można było więc znaleźć w Internecie po opublikowaniu przez francuskie siły zbrojne 29 kwietnia br. oficjalnego komunikatu o próbach Barracudy.

Rzeczywistym celem Rosjan mogło więc być tylko zdobycie akustycznej i magnetycznej sygnatury „Suffrena”, której zarejestrowanie pozwoliłoby na prawdziwą oceną wartości bojowej tego okrętu jak również dałoby później możliwość jego łatwiejszego wykrywania przez systemy hydroakustyczne i magnetyczne różnych systemów zwalczania okrętów podwodnych (ZOP). Oficjalnie wątpi się jednak w możliwość przeprowadzenia takiego rozpoznania pod bokiem całej francuskiej marynarki wojennej.

To właśnie ze względów bezpieczeństwa „Suffren” był wprost otoczony całą flotą jednostek zabezpieczenia: holowników, okrętów ratowniczych oraz kutrów należących do Marine nationale i żandarmerii morskiej. Przy takim hałasie otoczenia, Rosjanom teoretycznie trudno by więc było wychwycić te dźwięki, które pochodzą dokładnie od okrętu podwodnego. Dodatkowo „hałas” generowany przez „Suffrena” nie był tym, który będzie normalnie generowany przez niego podczas działań operacyjnych. Zanurzenie było bowiem statyczne: przy dokładnie rozstawionych bojach, w odległości kilkunastu kabli od portu, bez poruszania się w poziomie pod wodą i wykonywania manewrów. Sygnały akustyczne z tego rodzaju prób wydają się więc nie być przydatne dla sił zwalczania okrętów podwodnych.

image
Pomimo, że pierwsze zanurzenie „Suffrena” było statyczne, to i tak wzbudziło duże zainteresowanie rosyjskiej marynarki wojennej. Fot. DGA

Z drugiej jednak strony Rosjanie mogli nie wiedzieć, co będzie robiła Barracuda i jak zostaną zorganizowane jej pierwsze próby podwodne. Podejrzewając, że zakres testów będzie o wiele szerszy mieli więc pretekst do podjęcia ryzyka rejestracji tego, co mogłoby się im przydać w późniejszych działaniach ZOP. Co więcej, mogli się do tego przygotowywać od dłuższego czasu, wykorzystując przy tym zupełnie niekonwencjonalne środki.

Tymczasem oceniając możliwość pomiaru sygnatur „Suffrena” francuskie media zakładały użycie do tego przez Rosjan tylko systemów hydroakustycznych na okrętach nawodnych. W rzeczywistości sposobów prowadzenia nasłuchu akustycznego jest o wiele więcej.

Wartość tego rodzaju danych jest tak duża, że można do tego wykorzystać nawet uderzeniowe, atomowe okręty podwodne. Jest to o tyle prawdopodobne, że Brytyjczycy pod koniec kwietnia br. alarmowali o pojawieniu się na Morzu Północnym rosyjskiego, „wilczego stada”. W jego skład miało według nich wejść nawet maksymalnie pięć okrętów podwodnych projektu 971 typu „Szczuka-B” (według NATO typu Akula).

Oczywiście Rosjanie nie mają aż tylu sprawnych okrętów tego typu, jednak w każdej plotce jest nieco prawdy. Jakaś Akula mogła więc zostać skierowana w okolice Cherbourga, a znajdujący się tam rosyjski zespół: tankowiec-korweta mógł być po postu jej zabezpieczeniem (asekurując np. ewakuację okrętu podwodnego w przypadku jego wykrycia). Ta asekuracja byłaby o tyle konieczna, że mowa jest o działaniach na wodach bardzo płytkich i o dużym natężeniu ruchu jednostek pływających. Rosyjski okręt o wyporności około 13000 ton i długości 113 m miałby więc bardzo trudne zadnie.

O wiele bardzie prawdopodobne byłoby wykorzystanie przez Rosjan do szpiegowania „Suffrena” miniaturowych okrętów podwodnych. Oczywiście oficjalnie Wojennomorskij Fłot nie przyznaje się do posiadania tego typu operacyjnych jednostek, jednak zwolennicy spiskowej teorii dziejów cały czas przypominają, że coś jednak szpiegowało Szwedów koło Sztokholmu w 2014 i 2018 roku.

Wskazują również, że „Akademik Paszin” to zupełnie nowy tankowiec, którego budowa rozpoczęła się już po zajęciu Krymu, gdy Rosjanie wyraźnie nastawili się na bardziej agresywne działanie na morzach. Wprowadzony do służby 21 stycznia 2020 roku okręt może więc być rzeczywiście „tylko” tankowcem, ale może mieć również o wiele szerszy zakres działań i mieć do tego dobrze ukryte wyposażenie – również znajdujące się pod linią wody. Warto przypomnieć, że w 2014 r., w czasie naruszenia wód terytorialnych Szwecji przez tajemniczy obiekt podwodny, w pobliżu przebywał tankowiec NS „Concord” - pływający pod banderą liberyjską, ale należący do firm rosyjskich.

image
Tankowiec „Akademik Paszin” jeszcze na pewno wielokrotnie będzie widziany w okolicach Cherbourga. Fot. mil.ru

„Akademik Paszin” działający przez wiele dni w rejonie Cherbourga mógł więc być rzeczywiście tylko punktem zaopatrzenia rosyjskich okrętów, ale mógł również stanowić bazę dla misji szpiegowskich. I nie chodzi tu jedynie o wysyłanie płetwonurków, ale również o zastosowanie łatwiejszych w wykorzystaniu bezzałogowych pojazdów podwodnych. Takie drony po odpowiednim zaprogramowaniu może bowiem podesłać do dowolnego regionu, położyć na dnie i rejestrować co się dzieje powyżej. Późniejsze odzyskanie bezzałogowca w czasie pokoju to już „łatwizna” i może to zrobić nawet „Akademik Paszin”, gdy za jakiś czas wróci do rejonu Cherbourga - oficjalnie dla „zaopatrywania” kolejnych, rosyjskich okrętów.

Można się oczywiście zastanawiać, czy sprawa byłaby warta aż takiego wysiłku. Dla ludzi zajmujących się zwalczaniem okrętów podwodnych odpowiedź jest jednak oczywista.

Na czym polega „cicha wojna”?

O wartości bojowej okrętów podwodnych decydują głównie dwie cechy: możliwości okrętowego systemu walki oraz skrytość działania. Rozpoznanie pierwszej cechy jest z zewnątrz praktycznie niemożliwe i można się w tym wypadku opierać jedynie na domysłach oraz informacjach przepuszczanych (niekiedy specjalnie) przez użytkowników danego typu jednostek pływających. Trudno jest bowiem określić, jaki np. zasięg ma sonar zamontowany wewnątrz kadłuba lub jaki jest rzeczywisty, skuteczny promień rażenia wykorzystywanych torped. Oczywiście niekiedy uda się przechwycić zewnętrzne elementy wykorzystywane przez okręty podwodne (jak np. holowane anteny sonaru linearnego). Jednak by sprawdzić wewnętrzne wyposażenie poszczególnych jednostek pływających, trzeba po prostu wejść do ich środka.

Zupełnie inaczej jest w przypadku skrytości działania. Tutaj można próbować określić pewne cechy zwiększające możliwość wykrycia okrętu podwodnego, a nawet pozwalające na jego dokładną identyfikację. Odbywa się to przez pomiar pól fizycznych: akustycznego, radiolokacyjnego (na powierzchni), magnetycznego, termicznego, grawitacyjnego, chemicznego (spowodowanego przez np. wodę chłodzącą, nieszczelności zbiorników lub spaliny) i elektrycznego.

Ze względu na dobre warunki propagacji fal dźwiękowych w środowisku wodnym, w przypadku zanurzonego okrętu podwodnego, najbardziej użytecznymi z punktu widzenia działań ZOP są pola akustyczne: pasywne (określane jako siła celu) i aktywne (oceniane przez poziom szumów/moc akustyczną). Natomiast najbardziej użytecznym środkiem obserwacji technicznej jest sonar (Sound Navigation And Ranging). W ten sposób o ile okręty nawodne „widzą” otoczenie systemami optoelektronicznymi i radarowymi, to okręty podwodne analizują środowisko wokół sienie „słuchając” dochodzące stamtąd dźwięki.

 image

Widoczna na kadłubie okrętu podwodnego ORP „Orzeł” powłoka anechoiczna ma za zadanie zmniejszyć pasywne pole akustyczne okrętu, zabezpieczając go przed działaniem sonarów aktywnych. Fot. M.Dura

 I to dlatego pojawiło się pojęcie „cicha wojna”, w której działania ofensywne polegają na opracowywaniu coraz to lepszych urządzeń hydroakustycznych (sonarów) do wykrywania jednostek pływających, natomiast działanie defensywne są związane ze:

  • zmniejszeniem własnego, aktywnego pola akustycznego okrętu podwodnego, co zabezpiecza przed działaniem obcych sonarów pasywnych (poprzez stosowanie odpowiednie materiałów konstrukcji kadłuba i jego pokrycia tłumiących fale akustyczne, dobór kształtu kadłuba oraz elementów jego zewnętrznego wyposażenia);
  • zmniejszeniem pasywnego pola akustycznego okrętu podwodnego poprzez zminimalizowanie zjawiska odbijania fal akustycznych (zabezpieczając się w ten sposób przed działaniem obcych sonarów aktywnych).

 image

Na nowoczesnych okrętach podwodnych całe zewnętrzne wyposażenie jest chowane w kadłub, by jak najmniej zaburzać przepływ wody podczas ruchu. Na zdjęciu okręt podwodny typu Seawolf USS “Connecticut”. Fot. Amanda Gray/US Navy

Sonary pasywne – „uszy” „ślepych” okrętów podwodnych

W ten sposób głównymi bohaterami tej „cichej wojny” są operatorzy sonarów, których we Francji słusznie nazywa się „złotymi uszami”. To oni bowiem są odpowiedzialni za wykrycie, lokalizację i śledzenie obiektów podwodnych oraz nawodnych. Wcześniej sonarzyści byli dobierani wśród ludzi o bardzo dobrym słuchu, uzdolnionych muzycznie, ponieważ tylko wtedy byli oni w stanie wychwycić wszystkie anomalie w środowisku akustycznym otaczającym okręt podwodny. Obecnie specjaliści ci mają możliwość wspomagania się systemami analizy dźwięku, które jednak pracują optymalnie dopiero po dostarczeniu danych o szumności obcych jednostek pływających. I te dane trzeba wcześniej w jakiś sposób zdobyć.

Oczywiście okręty podwodne mają do dyspozycji nie tylko sonary pasywne (słuchające), ale również sonary aktywne – działające w wodzie podobnie jak radar w powietrzu. Takie aktywne stacje hydroakustyczne są pozornie lepsze, ponieważ pozwalają określić zarówno namiar, jak i odległość do wykrytego obiektu. Z drugiej jednak strony zdradzają one obecność wykorzystującego je okrętu, dając dodatkowo możliwość jego namierzenia.

I to właśnie z tego powodu sonary aktywne są stosowane głównie przez jednostki nawodne. Natomiast okręty podwodne stosują przede wszystkim sonary pasywne. Zapewniają one bowiem skryte działanie a dodatkowo posiadają wielokrotnie większy zasięg. Systemy te są obecnie już tak wyrafinowane, że by się przed nimi zabezpieczyć, podstawowym zadaniem dla konstruktorów okrętów podwodnych stała się walka z hałasem. To hałas jest bowiem głównym źródłem informacji dla sonarów pasywnych.

Zlekceważenie tego doprowadziło m.in. do wycofania ze służby jednego z najszybszych okrętów podwodnych świata - rosyjskiego, atomowego okrętu uderzeniowego projektu 705 typu „Lira” (według NATO typu Alfa). Zrobiono tak, pomimo, że Alfy poruszając się z maksymalną prędkością przekraczającą 44 węzły mogły uciec przed atakującymi je torpedami.

image
Najszybszy, seryjny okręt podwodny świata typu Lira został przez Rosjan wycofany po 10 latach służby głównie z powodu zbyt dużej szumności. Fot. Wikipedia

Nie pomogła też stosunkowo nowa konstrukcja (Alfy wprowadzano do służby w latach 1971 - 1981), tytanowy kadłub sztywny i ich futurystyczny jak na tamte czasy kształt. Ostatecznie okręty typu „Lira” zostały wycofane z linii w latach 1974-1990, a więc średnio po dziesięciu latach wykorzystywania. Głównym powodem ich kasacji była niedopuszczalna szumność - szczególnie przy dużych prędkościach. Według oficjalnych informacji już przy prędkości 35 węzłów natężenie dźwięku w siłowni przekraczało 100 dB. W rzeczywistości mogło być jeszcze gorzej. Na to wszystko nałożyły się dodatkowo problemy z reaktorem oraz trudności wynikające ze zbyt małej obsługi (załoga tego skomplikowanego okrętu o wyporności podwodnej 3180 ton liczyła tylko 29 osób).

Warto przy tym pamiętać, że średnia moc akustyczna lotniskowca to od 100 do 1000 W (ekwiwalentem takiego hałasu jest startujący samolot) a hałaśliwego okrętu podwodnego to od 1 do 10W (tak jak orkiestra symfoniczna). Tymczasem wyciszony okręt podwodny ma średnią moc akustyczną na poziomie od 0,01 do 0,1W (taką jak podczas rozmowy), natomiast  bardzo „cichy” okręt podwodne ma średnią moc akustyczną mniejszą niż 0,001 W (porównywalną do śpiewu ptaka).

A przecież konstruktorzy okrętów podwodnych bardzo dobrze sobie zdają sprawę, że najnowocześniejsze sonary są w stanie wychwycić dźwięki nie przekraczające poziomu szumów otoczenia. Wiedzą również, że stacje hydroakustyczne wykorzystują do identyfikacji coraz niższe częstotliwości, w których występują najbardziej charakterystyczne składowe dyskretne szumów. Dodatkowo fale o niskich częstotliwościach są mniej tłumione w wodzie, a więc rozchodzą się na większe odległości.

W sumie szumy pochodzące od okrętów podwodnych, grupuje się w trzech klasach, jako:

  • szum „maszynowy” - pochodzący od silników i wszystkich mechanizmów na pokładzie;
  • szum „śruby” - pochodzący od śruby (śrub);
  • szum „hydrodynamiczny” - wywołany wszystkimi hydrodynamicznymi procesami, zachodzącymi podczas ruchu kadłuba w wodzie.

Szumy te są najczęściej tak specyficzne, że operatorzy sonarów pasywnych mają możliwość nie tylko ich wykrywania, ale również identyfikacji „szumiących” obiektów. Szczególnie charakterystyczne są dźwięki „maszynowe” i „śruby”. Ale ujawniono również przypadki, gdy zachodnie okręty podwodne słuchały życia załogi na śledzonych pod wodą, rosyjskich okrętach podwodnych i odwrotnie.

image
Kształt niemieckich okrętów podwodnych typu 212 został tak dobrany, by jak najbardziej zmniejszyć szum „hydrodynamiczny” - wywołany wszystkimi hydrodynamicznymi procesami, zachodzącymi podczas ruchu kadłuba w wodzie. Fot. M.Dura

 Jak ogranicza się szumność okrętów podwodnych?

Oczywiście szumy okrętów podwodnych zależą od prędkości i głębokości (najczęściej wzrastają przy zwiększaniu obu tych parametrów). Jednak ich poziom średni to przede wszystkim wynik zastosowanej konstrukcji. Okręt podwodny Barracuda ma być w tym względzie (według Francuzów) unikalną jednostką w swojej klasie. Jest więc bardzo prawdopodobne, że przez kilka lat stanie się wzorcem dla innych państw, jak należy budować tego rodzaju okręty.

Taki rozwój generacyjny z zewnątrz widać bardzo dobrze w kształcie kadłuba. Już dawno zauważono, że jego odpowiedni dobór pozwala skutecznie rozpraszać dochodzące do niego sygnały sonarowe i przede wszystkim zmniejsza opór wody, wywołując w ten sposób mniejsze zaburzenie w środowisku wodnym. Pierwsze, zaawansowane prace nad „opływowym” kadłubem prowadzono w Niemczech, a ich efektem był opracowany przez zespół konstruktorów pod kierownictwem profesora Walthera, rewolucyjny jak na swoje czasy okręt podwodny typu XXI.

To właśnie dzięki tym nowym rozwiązaniom jednostka ta mogła się poruszać z „cichą” prędkością podwodną 5-6 węzłów przez około 72 godziny. Dla porównania U-Boot typu VIIC mógł płynąć z  prędkością 5 węzłów tylko przez 45 minut. Rozwiązania Walthera były na tyle rewolucyjne, że stosowano je jeszcze długo po wojnie na takich okrętach podwodnych jak francuskie jednostki typu Narval czy rosyjskie projektu 61 (według NATO typu Whiskey).

Kolejnym krokiem w konstruowaniu okrętów podwodnych miał być „kroplowy” kształt kadłuba. Po raz pierwszy zastosowano go na doświadczalnej jednostce USS „Albacore” o napędzie diesel-elektrycznym. Dzięki temu okręt ten mógł się poruszać stosunkowo cicho nawet z prędkością 33 węzły, przy zapewnieniu dużej zwrotności.

Uzyskanie skomplikowanych krzywizn kształtu „kroplowego” okazało się być jednak bardzo trudne, stąd obecnie, kompromisowo stosuje się je tylko w części dziobowej i rufowej. Środek kadłuba współczesnych okrętów podwodnych ma natomiast najczęściej przekrój cylindryczny. W ten sposób łatwiej jest produkować i wyposażać poszczególne sekcje, jak również ma się możliwość ich późniejszej wymiany (np. w czasie ewentualnej modernizacji). Dobrym przykładem takiego podejścia są szwedzkie okręty podwodne typu A-19/Gotland.

image
Kiosk francuskich Barracud jest zamykany specjalnymi klapami, by do minimum ograniczyć szumu hydrodynamiczny. Fot. Naval Group

Ważnym czynnikiem ograniczającym zaburzenia wody było odpowiednie zaprojektowanie wyposażenia zewnętrznego. Jest ono obecnie najczęściej w pełni ukrywane: albo poprzez ich wsuwanie w kadłub, albo poprzez zakrywanie specjalnymi, opływowymi pokrywami. Zmieniono również położenie sterów głębokości, które zaczęto przesuwać od dziobu w kierunku rufy, by powodowane przez nie zaburzenia wody nie zakłócały pracy sonarów.

Barracuda to również bardzo dobry przykład rozwoju generacyjnego śrub. Hałas przez nie powodowany jest bowiem skutecznie wykorzystywane przez siły ZOP zarówno do wykrywania, jak i identyfikowania poszczególnych jednostek pływających. By temu przeciwdziałać śruby przez lata przechodziły swoistą metamorfozę, szczególnie jeżeli chodzi o konstrukcję, liczbę, kształt i całkowitą powierzchnię skuteczną piór.

image
Klasyczny kształt śrub na okrętach podwodnych typu Kobben. Fot. M.Dura

Przede wszystkim nie patrzy się już tylko na zwiększanie ich wydajności, a więc wzrost prędkości i zasięgu okrętów, przy tej samej mocy silników. Takie innowacje jak śruby o regulowanym skoku są więc stosowane na cywilnych statkach - zwiększając ich efektywność, ale przez swoją hałaśliwość - nie na okrętach podwodnych. Na tego rodzaju jednostkach pływających najważniejszym kryterium przy konstruowaniu i rozwijaniu układów napędowych jest bowiem dyskrecja akustyczna. I to dlatego wrócono na nich do śrub klasycznych, ze stałą orientacją piór - mniej wydajnych, ale za to cichszych.

Przyczyną hałasu w śrubie jest zjawisko kawitacji. Poza hałasem wywołuje ono dodatkowo erozję śrub, która w ekstremalnych wypadkach może doprowadzić do ich trwałego uszkodzenia. Ograniczyć kawitację można przez zmniejszenie szybkości obrotowej śruby (co nie zawsze jest możliwe podczas działań bojowych), przez zwiększenie jej średnicy oraz opracowanie specjalnego kształtu piór.

image
Już na starych, atomowych okrętach podwodnych z rakietami balistycznymi typu Le Redoutable, Francuzi stosowali śruby znacznie ograniczające hałas spowodowany kawitacją. Fot. M.Dura

Co ciekawe ostateczny kształt śrub, pomimo istniejącego aparatu matematycznego, jest nadal dobierany eksperymentalnie w specjalnych basenach kawitacyjnych. Zmieniając bowiem prędkość i ciśnienie przepływającej wody można w nich symulować warunki pracy, istniejące w rzeczywistości. Francuzi są w o tyle dobrej sytuacji, że posiadają jeden z najbardziej znanych ośrodków badań tunelowych w Europie i to w nim najprawdopodobniej powstały innowacyjne pędniki strugowodne dla najnowszych francuskich okrętów podwodnych.

Pędniki te są rozwiązaniem dodatkowo ograniczającym szum kawitacyjny. Najogólniej rzecz biorąc tworzy się je poprzez umieszczenie poruszających się śrub w specjalnej tulei. Poza wydatnym obniżeniem szumów własnych taki układ ma dodatkowo tą zaletę, że zabezpiecza śrubę przed jej mechanicznym uszkodzeniem (np. w czasie pływania w warunkach arktycznych lub w strefie przybrzeżnej).

image
Zakryty plandeką pędnik strugowodny na rosyjskim, atomowym okręcie podwodnym z rakietami balistycznymi projektu 955 typu Boriej „Władimir Monomach”. Fot. Siewmasz

Pędniki strugowodne są więc stosowane przede wszystkim na atomowych okrętach podwodnych z rakietami balistycznymi. Otrzymały je więc m.in. najnowsze brytyjskie boomery typu Vanguard i rosyjskie projektu 955 typu Boriej, a mają otrzymać właśnie opracowane w Stanach Zjednoczonych boomery nowej generacji typu Columbia. Skorzystają one na pewno z doświadczeń z wykorzystania pędników na uderzeniowych okrętach podwodnych typy Seawolf i Virginia. Rosjanie nie poszli już tak daleko i na swoich najnowszych jednostkach tej klasy projektu 885 typu Jasień stosują śruby bez tulei.

W przypadku francuskie marynarki wojennej jako pierwsze pędniki strugowodne otrzymały bommery drugiej generacji typu Le Triomphant. Zalety tego rozwiązania okazały się tak duże, że otrzymują je również najnowsze, uderzeniowe okręty podwodne typu Barracuda wzbudzając tym samym zrozumiałe zaciekawienie Rosjan.

image
Zakryty plandeką pędnik strugowodny na francuskim, atomowym okręcie podwodnym typu Barracuda „Suffren”. Fot. Naval Group

Jeszcze bardziej interesujące dla rosyjskiej floty musi być konstrukcja wyposażenia wewnętrznego Barracud. „Suffren” jest bowiem stosunkowo niewielkim, atomowym okrętem podwodnym (wyporność podwodna 5600 ton przy średnicy kadłuba 8,8 m) przez co nie można było na nim dostatecznie daleko odseparować systemów pokładowych od burt. Pomimo tego Francuzom udało się wyciszyć okręt tak bardzo, że to właśnie z tego powodu został on wybrany przez Australijczyków.

Zrobiono to nie tylko stosując specjalne amortyzatory plastyczne i podkłady gumowe pod urządzenia, ale również poprzez odpowiedni dobór i konstrukcję samych systemów pokładowych. Dodatkowo dalszej ewolucji poddano na pewno cały układ reaktora atomowego, który już na boomerach typu Le Triomphant był zaliczany do bardzo nowoczesnych. Wyciszone zostały równocześnie turbogeneratory, silniki elektryczne, pompy, rurociągi, przekładnie, sprzęgła, łożyska itd.

I to dlatego szumność Barracud oraz ich „podpis akustyczny” jest na celowniku rosyjskiej marynarki wojennej. I na pewno nie tylko w rosyjskiej.

Rozpoznanie – bojowa misja w czasie pokoju

Obecność rosyjskich okrętów koło Cherbourga to kolejny dowód, że zadania rozpoznawcze były, są i będą realizowane bez względu na to, czy mamy do czynienia z czasem pokoju, czy też wojny. Są one bowiem niezbędnym elementem przygotowania własnych sił do właściwych działań bojowych poprzez pozyskiwanie informacji dających szansę na pokonanie przeciwnika.

Barracudy są niewątpliwym wyzwaniem dla rosyjskiej floty wojennej i stąd zainteresowanie tego rodzaju jednostkami ze strony Rosjan jest zupełnie zrozumiałe. Tym bardziej, że podobne okręty podwodne - chociaż z napędem diesel elektrycznym - będą budowali Australijczycy. Rosjanie będą się więc mogli zetknąć z klasycznym odpowiednikiem „Suffrena” również na Oceanie Spokojnym. Działania rozpoznawcze są jednak z zasady okrywane dużą tajemnicą i prawdopodobnie jeszcze długo nie uzyskamy prawdziwego wyjaśnienia, jakie były rzeczywiste intencje rosyjskich okrętów, tak często pojawiających się ostatnio w okolicach Chrbourga.

W tej całej dyskusji należy pamiętać, że właściwe rozpoznanie akustyczne „Suffrena” przez Rosjan będzie możliwe dopiero wtedy, gdy zacznie on działać na Atlantyku. Rosyjska marynarka wojenna może mieć wtedy jednak wielki problem. Jeżeli bowiem prawdziwe okażą się pozytywne opinie o Barracudach Francuzów i Australijczyków, to „Suffren” nie będzie dla Rosjan „zwierzyną”, ale „myśliwym” i to on będzie „polował” na rosyjskie okręty podwodne.

Reklama

Komentarze (25)

  1. xdx

    W przechwytywaniu techniki sonarowe przeciwnika to chyba najlepszy przykład jak Anglicy „zakosili” polskiemu OP sonar ciągniony - gdzieś nawet był cały film o tym. Oczywiście czasy NATO vs UW , ale Anglicy doszli do wniosku że najlepiej zrobić to u Polaków a nie sovietow bo mniejsze ryzyko. Ciekawostką jest również iż MW i soviety myśleli iż była to awaria i sonar uległ uszkodzeniu lol dopiero po odtajnieniu wszyscy się dowiedzieli 🤓

  2. Veritas

    Warto jeszcze wspomnieć o innym przykładzie tajnej wojny toczonej w morskich głębinach. W dniu 20 marca 1993 roku amerykański okręt podwodny USS Grayling (SSN-646), typu Sturgeon zderzył się z rosyjskim okrętem podwodnym K-407 Nowomoskowsk, klasy 667BDRM Delfin (NATO - Delta Delta IV). Incydent miał miejsce na Morzu Barentsa około 90 mil morskich na północ od bazy Floty Północnej w Siewieromorsku. W wyniku kolizji obie jednostki doznały relatywnie niewielkich uszkodzeń. Jako ciekawostkę można podać, że W dniu 6 sierpnia 1991 roku Nowomoskowsk, jako pierwszy okręt podwodny na świecie z powodzeniem wystrzelił pełną salwę 16 pocisków balistycznych RSM-54. Natomiast w dniu 7 lipca 1998 roku z okrętu K-407 wystrzelono rakietę nośną Sztil (R-29RM) z dwoma niemieckimi satelitami Tubsat-N i Tubsat-N1. Był oto pierwsze wykorzystanie okrętu podwodnego do umieszczenia komeryjnego ładunku w przestrzeni kosmicznej...

  3. Stary Grzyb

    "Uczciwe intencje Rosjan" - piękny oksymoron :)

    1. Roman

      A widziałeś kiedyś uczciwe intencje US? Kiedy wreszcie zrozumiecie że jedno równa się drugie???

    2. Lord Godar

      To tak jak z tymi satelitami w pewnym skeczu z kabaretu ... Zachodnie satelity są szpiegowskie , a radzieckie badawcze ...

    3. Nie równa się, nie relatywizuj.

  4. Igor

    Ostatnie podrygi Putina na morzu. Amerykańska Marynarka dopina swój program NEMESIS, a z fantomową flotą Rosjanie sobie nie poradzą.

    1. Lekarz

      Jaki ma tytuł amerykański odpowiednik rosyjskiego sputnika?

    2. zyg

      Sputnik USA i RT America .. proste? Obydwie tuby propagandy Kremla własnością rządowej agencji Rossja Siewodnia. W USA zarejestrowane jako agenci obcego rządu natomiast w Europie uchwałą Parlamentu Europejskiego z listopada 2016 uznane jako narzędzia wojny informacyjnej przeciw krajom demokratycznym i zrównane z organizacjami terrorystycznymi jak ISIS.

    3. Lekarz

      Kiedy wy dorośnięcie i zrozumiecie że obydwie strony stosują te same metody??? Pisanie przez Igora o jakiejś fantomowej flocie z którą sobie już Rosjanie nie poradzą to takie opowieści z mchu i paproci. To po co Amerykanie tyle kasy wkładają w rozwój tradycyjnej marynarki, czyżby tylko Igor wiedział że za chwilę to już nie będą mieli z kim Amerykanie walczyć na morzu. To tak jak byś pisał - mamy grota, jesteśmy niezwyciężeni! Łapiesz się na to, bo ja nie.

  5. JASIO rzekł

    Polsce zostaje zbudować kompilacje mini Liry ....pomniejszonej o 50% ubrać w najnowocześniejszy klasyczny napęd ....i nabierzemy szacunku ..natomiast z ORP Orła zrobić wzorując się na klasykach "mleczną krowę " tudzież jako okręt szpiegowski ......apropo LIRY ....ten kadłub jest piękny

  6. Palmel

    Zakryty plandeką pędnik strugowodny na rosyjskim okręcie podwodnym, na tej fregacie ostatnio wodowanej też śruby były zakryte

  7. Pol

    I oto w taki sposób świat podwodny nam odpływa a my w ten sposób piramidalnie cofamy się do kamienia łupanego. A mogli byśmy przynajmniej się zbliżyć kupując A26 z otwartym systemem dając polskiej branży możliwość wejścia bocznymi drzwiami w łańcuch dostaw.A może i opracowanie własnych torped systemów akustycznych a już na pewno dronów podwodnych .

  8. Maximus

    Dlaczego Rosjanie zawsze sa bliskobportow? Rejestruja dzwieki srub wszystkich statkow a najbardziej.. wrecz musza miec zapis dzwieku lodzi podwodnych i nowo wybudowanych okretow. Moga przy pomocy zapisu udowodnic przebywanie okretu na wodach terytorialnych lub strefach wplywu co jest niezgodne z konwencjami i moze stanowic dowod dla sadow miedzynarodowych. Malo tego Rosjanie pod statkami cywinymi maja specjalnie skonstruowane male lodzie podwodne ktore wlasnie sluza do w/w dzialan oraz wysylania specow montujacych urzadzenia szpiegujace na terenie obcych panstw.

    1. chateaux

      Niezgodne z jakimi konwencjami? Mógłbyś bardziej konkretnie? Byłbym wdzięczny zwłaszcza za wskazanie jakie "międzynarodowe konwencje" regulują istnienie "stref wpływów".

  9. Pawlowita

    Nareszcie dobry i rzetelny artykuł. Łopatologicznie wyjaśnia aspekty związane z działaniem floty powdodnej

    1. Ech

      Za duzo emocji na moj gust. I jednak nie do konca obektwny.

  10. Wisiu

    Wreszcie komandorze szacun za analizę. Ci tylko co mieli z tym do czynienia ,wiedza o co chodzi,reszta to tylko domysły. Takie działania rutynowo prowadzą wszyscy chętni do ligi mistrzów na morzu,nie tylko Rosjanie. Teraz ,jak świat trochę wydaje się być bezpieczniejszy , dużo na ten temat i materiałów,i filmów z wypowiedziami emerytowanych już marynarzy jest dostępne na necie chociażby. Warto by moze dodać do tej analizy fakt,którego zresztą sami rosjanie nie ukrywaja,ze dla tego wlasnie u nich kazda jednostka ,niby seryjna ,jest inna od poprzednich. Nie tylko w morskich silach jest to norma. Paradoksalnie to nawet sami już mają dość tych opcji i wariantów,bo ciężko to ogarnąć. Siła wyższa. Jeszcze dodam,wspomina Pan w materiale o Wilczyn stadzie. Dla koneserów tych tematów,to właśnie polecam poczytać ,czym jest,i jakie ma zadania tzw. Dywizja zwierzęca floty północnej. Nie wiem,czy świadomie czy nie, ale wydaje mi się, ze nie docenia Pan rosyjskich zainteresowań w tych tematach.Dodam tylko,ze żaden kształt,czy też kroploksztalty jak i inne akustyczne niewiadome ,nie sa glownym powodem zainteresowania ojcow dowodzacych tejże floty. Swoją drogą ,to trochę śmieszne nawet ze my ,próbujemy oceniać działania i zamysly sąsiadów. No ale w analizach taśmy dobrzy przecie,a do tego to jeszcze Mesjasz nam potrzebny jak nie z jednej,to z drugiej strony. Bez urazy panie komandorze.

  11. Adams

    Tymczasem w Polsce w końcu ruszył program Orka i zostały wybrane "nowe" okręty podwodne z pociskami manewrującymi tak jak przes ostatnie lata zapowiadał MON.A nasze "nowe" 30-sto letnie okręty podwodne nabędziemy na szrocie w Szwecji :) Mam nadzieję że będzie orkiestra wojskowa i defilada z panem ministrem na czele.W końcu po latach zapowiedzi i obietnic dostaniemy "nowe"OP uzbrojone w rakiety manewrujące :)

    1. chateaux

      A po co nam nowe-30-letnie, skoro uzywamy nowych-60-letnich? Okrety podwodne sa jak wino, im starsze tym lepsze. Wiedza powszechna.

    2. Tomasz33

      Mówi ci coś rozwiąznie tymczasowe? Polska też kiedyś zakupi całkowicie nowe OP.Ale każdy kraj leży w innym miejscu świata i ma inne potrzeby. Polska leży na Nizinie Środkowo-Europejskiej, i priorytetem zawsze będą wojska lądowe i lotnictwo. Na płytki i mały Bałtyk lepszym wyborem będą Nadbrzeżne Dywizjony Rakietowe i lotnictwo, niż okręty podwodne i nawodne, choć jakąś małą Marynarkę Wojenną Polska powina oczywiście posiadać.

    3. mfeigv

      prowizorka ma to do siebie, że zwykle zostaje na baaaaardzo długo

  12. Veritas

    Warto byłoby wspomnieć pewne mało znane zdarzenie, które miało miejsce na Morzu Barentsa w 1992 roku. Amerykański okręt podwodny USS Baton Rouge typu Los Angeles, podczas tajnej misji w rejonie wyspy Kildin na Północ od Półwyspu Kolskiego, zderzył się z radzieckim okrętem podwodnym Kostroma, projektu 945. Amerykański okręt podwodny po zderzeniu wymagał kapitalnego remontu, a następnie w 1993 roku został przeniesiony do rezerwy i ostatecznie jako pierwsza jednostka swojego typu, został wycofany ze służby w 1995 roku. Dla porównania radziecki okręt podwodny o tytanowym kadłubie, doznał w wyniku tej kolizji jedynie niewielkich uszkodzeń, które zostały szybko naprawione i jednostka wróciła do służby. Amerykański okręt podwodny USS Baton Rouge (SSN-689) doznał poważnych uszkodzeń, w tym pęknięcia kadłuba ciśnieniowego. US Navy na początku bagatelizowała ich skalę, ale następnie przyznała, że przywrócenie okrętu do służby wymagałoby przeprowadzenia kapitalnego remontu. Koszty okazały się jednak tak wysokie, że ostatecznie zrezygnowano z przeprowadzenia naprawy. Amerykański okręt został został zdezaktywowany w dniu 1 listopada 1993 roku w stoczni Mare Island w Vallejo w stanie Kalifornia, a następnie zezłomowany w stoczni Puget Sound w Bremerton w stanie Waszyngton. K-276 Kostroma została skierowana do remontu w stoczni Nerpa w Snieżnogorsku w Obwodzie Murmańskim, który zakończył się w dniu 29 czerwca 1992 roku. Radziecki okręt po tym incydencie otrzymał cyfrę 1 namalowaną na kiosku, zgodnie z tradycją morską wskazującą liczbę zwycięstw...

    1. chateaux

      USS Baton Rouge, nie mial "kadluba cisnieniowego" bo jednostki typu 688 sa okretami jednokadlubowymi, caly wiec kadlub jest kadlubem sztywnym. Reszta sie mniej wiecej zgadza, z tym zastrzeniem, ze USN nie chciala remontowac 689, bo remont starego okretu uznala to za nieoplacalny, w czasie gdy budowala juz nowe okrety typu Seawolf. Jesli jednak przeczytasz Blind Man's Bluff, znajdziesz tam odwrotne przypadki.

    2. Pirat

      Amerykanie są ostrożni, po kolizji woleli przesłać okręt do rezerwy i w rezultacie wycofać. Rosjanie nie patrzą na ryzyko lub własne straty więc okręt wysłali z powrotem do floty.

    3. Matias

      Nie ma takiej tradycji. Tradycjyjnie marynarze okretow maluja znaki, flagi, godla, a nie liczy, i nie oznaczajaca liczbe zwyciestw, lecz liczbe zatopien. Ale to najwyrazniej nowa, rosyjska, tradycja.

  13. Andrzej

    Warto wspomnieć o przewadze sowieckich okrętów stosujących systemy aktywnego generowania pola akustycznego,które znosiło się z polem generowanym przez siłownie i mechanizmy wewnętrzne. Oraz genialne urządzenia do wykrywania nieakustycznego okrętów w zanurzeniu i po śladzie torowym. Czesc tych rozwiązań było wykradzione przez zachodnie wywiady.

  14. kol

    to jest kosmos dla nas

  15. As

    U Rosjan wszystko jedno czy to okręt, czy statek. Wszędzie wcisną kontenery z rakietami, czy elektronikę do śledzenia innych.

    1. Jabadabadu

      Wszyscy tak robią. To norma.

    2. fifi

      Wszyscy?Niemożliwe :)...

    3. chateaux

      Amerykanie rozwazali to w latach 1950-60, ale nie wprowadzili tego w zycie. Statek zbyt latwo zatopic, w przeciwienstwie do atomowego boomera. Poza tym to sie musi wydac - taki statek trzeba by bylo jednak jakos obslugiwac, serwisowac, itd. Nie da sie ukryc wkladania i wyciagania z iego rakiet.

  16. Sam

    A nasza Orka odplynela i mam spokój z MW.

  17. AlS

    Dziś taki cichy okręt da się zrobić o wiele łatwiej. Przede wszystkim - stosując łożyska magnetyczne we wszystkim co się obraca. Od jakiegoś czasu jest do ogólnodostępna technologia. Osobiście jestem pod wrażeniem różnicy w natężeniu hałasu pomiędzy starą, a nową generacją generatorów wody lodowej (chiller). Stare, zaopatrzone w łożyska ślizgowe i pojedynczą sprężarkę odśrodkową, wydawały z siebie dźwięk przywodzący na myśl syrenę alarmową, tyle że o nieco niższym tonie. Wytrzymać w pomieszczeniu w którym pracowały, nie dało się bez ochrony słuchu. Nowe dosłownie szepczą, mają kilka mniejszych sprężarek w miejsce jednej i działają kaskadowo - sprężarki pracują na swojej optymalnej prędkości obrotowej i w razie potrzeby zwiększenia mocy urządzenia, po prostu włączają się po kolei. Oczywiście pracują na łożyskach magnetycznych. Drugim hałaśliwym urządzeniem kiedyś były systemy podtrzymywania mocy UPS. Dźwięk wentylatorów, których te urządzenia wymagają sporo - do chłodzenia swoich falowników, prostowników i elektroniki sterującej, był w urządzeniach poprzednich generacji dosłownie bolesny. Nowoczesne systemy wydają z siebie dźwięk, umożliwiający ściszoną rozmowę w bezpośredniej odległości od pracujących modułów. Piszę tu o urządzeniach o mocy rzędu kilku megawatów. Wszystko to dzięki zastosowaniu tranzystorów IGBT, w miejsce poprzednio stosowanych MOSFET, co daje mniejsze straty mocy, a więc generują mniej ciepła. Oprócz tego wentylatory mają łopatki o profilu nadkrytycznym i praktycznie nie wydają dźwięku. To samo pompy. Zamiast dwóch, trzech stopni jakie kiedyś stosowano, dziś stosuje się więcej, o mniejszym skoku łopatek. Efektem jest znacznie mniejsza kawitacja, nie mówiąc już o unikaniu zjawiska zatykania pomp pęcherzykami gazu , zwanego potocznie zapowietrzeniem, będącego zmorą tradycyjnych systemów. Dodatkowo pompy nie startują od razu na obrotach, uruchomiane starterami gwiazda- trójkąt, co daje zarówno hałas przełączanych styczników, jak też charakterystyczny łomot - uderzenie hydrauliczne, tylko powoli rozpędzają od zera dzięki falownikom i układom soft-start, przez co w rurociągu praktycznie nie ma pęcherzyków powietrza, a ciśnienie narasta stopniowo, zatem bezgłośnie. Silniki pomp mają wbudowane falowniki, chłodzone wentylatorem na wale silnika, a więc nie wnoszą dodatkowego hałasu. Efekt jest taki, że nowoczesna stacja ciśnień pracuje praktycznie bezgłośnie - najgłośniejszy jest "śpiew" częstotliwości nośnej falowników - do wyeliminowania przy zastosowaniu PWM o częstotliwości powyżej akustycznej. To są wszystko technologie podwójnego przeznaczenia - generatory wody lodowej są stosowane na okrętach do klimatyzacji i osuszania pomieszczeń, oraz chłodzenia elektroniki, odpowiednikiem UPS są przetworniki napięcia i prądu oraz urządzenia AIP, itd. Skoro te ciche urządzenia są już dostępne na rynku, oznacza że zaawansowane technologicznie armie korzystają z nich od dawna.

  18. Fanklub Daviena

    Ale Davien pisał, że bez zachodnich kredytów i technologii to niemożliwe... Natomiast z Alfami to było trochę inaczej: za pijaka Jelcyna "ktoś", rzekomo za niezapłacone rachunki w elektrowni, wyłączył prąd (być może to była udana dywersyjna akcja jakiegoś zachodniego wywiadu...) który był niezbędny do podgrzewania ciekłego sodu w reaktorach zacumowanych wyłączonych Alf i te kosztowne okręty (zwane z powodu ceny w Sowietach "złotymi rybkami") uległy bezpowrotnemu zniszczeniu. Hałas nie miał nic do rzeczy z uwagi na przewidywany sposób użycia tych okrętów. Otóż Alfy (które wbrew pozorom nie były głośne - przy niskich prędkościach należały do jednych z najcichszych okrętów - miały niezwykle ciche reaktory! Hałaśliwe były przy rekordowych prędkościach z powodu kawitacji, ale to jest nie do uniknięcia przy takich prędkościach.) nie miały dyżurować w ciszy na oceanach jak inne okręty podwodne, tylko być "myśliwcami przechwytującymi". Miały DYŻUROWAĆ W BAZACH i po ogłoszeniu alarmu "startować na przechwycenie" przy szczątkowej załodze (planowano 6 osobowe, ale mimo wysokiej automatyzacji nie udało się zejść poniżej 16 osób, co i tak było niesamowite) i tak jak myśliwce nie kryły się przed nadlatującą formacją bombowców (jak przedwcześnie zrzuciły bomby i zawróciły uciekając, to tym lepiej! Cel obrony został osiągnięty!) tak Alfy miały na pełnej nie pobitej dotąd prędkości płynąć na przechwycenie celów. Rekordowe głębokości operacyjne (poza możliwościami nie tylko zachodnich okrętów podwodnych a nawet torped!), prędkość większa od torped a nawet średnica cyrkulacji mniejsza od torped (!) miały zapewnić im bezkarność, więc wcale nie zależało im na ukryciu obecności. Przeciwnie, start Alf z sowieckich baz miał być słyszalny przez NATO i sygnalizować "poważne" zamiary Sowietów i zachęcić konwoje NATO przez Atlantyk czy płynące tam LGU do zawrócenia i ucieczki do USA... :)

    1. yaro

      zgadza się 100/100

    2. Orthodox

      Coś takiego wymyślić na poczekaniu, to jednak trzeba mieć łeb.

    3. Davien

      Funku jak zwykle rozbawaisz wszystkich dookoła:)) Ale dla twojej wiedzy: wszystkie Alfy poza jedna wycofano do 1990r, załoga wynosiła minimum 27 osób nie były w stanie uciec torpedom z ta swoja predkścia 40-44w nie były w stanie zejśc tak głeboko by ich nie trafiła torpeda , rekord zanurzenia nalezy do okretu USA a Alfy schodziły na 400-600m A z ta twoja"taktyką" to ich pierwsze wyjscie z portu byłoby ostatnim :)

  19. jurgen

    a ja myślał, ze się Cherbourgu robi parasolki

    1. wolę kaptur

      Chyba chodziło o sklep z parasolkami. Dzisiaj faktycznie robią parasolki. Konkretnie - część francuskiego parasola atomowego.

    2. różnego rodzaju:)

      No przecież napisał, że parasolki.

    3. Nebelwerfer

      Jurgen nawiązuje do znanego francuskiego filmu "Parasolki z Cherboutga"

  20. easyrider

    To akurat żadna sensacja. Każdy chce rozpoznać przeciwnika. Naszą rolą jest tylko utrudnić mu to maksymalnie.

  21. Arturo

    Pytanie czy wcześniej Rosja nie zdobyła planów francuskich Barakud.

    1. Franz

      "Zdobyla" to chyba za mocno powiedziane. Ilosc rosyjskich agentow w biurach konstrukcyjnych ale i ideologicznych fanatykow socjalizmu jest znaczna. Nie tylko we Francuskich koncernach zbrojeniowych. takze wspolpraca oficjalna miedzy Francja i Rosja ( Mistrale) jest wrecz znakomita. Tak daleko jak francuzi zaden zachodni kraj nie posunal sie w sprzedawaniu zaawansowanych technologi Rosji. Gdyby nie zdecydowany nacisk USA dwa Mistrale plywalyby juz pod rosyjska flaga. Dzieki Bogu rosjanie sa zbyt opoznieni infrastrukturalni i technologicznie jezeli chodzi o budowe okretow wojennych klasy Mistral. Pomimo calej dokumentacji i wyszkolenia wielu marynarzy i oficerow ( i inzynierow stoczniowcow) do tej pory nie udalo im sie na powaznie zabrac do budowy takich okretow. Obecnaosc podwodnych okretow rosyjskich podczas prob statycznych to raczej demonstracja i gryzienie paznokci z bezsily.

    2. Cao Bang

      A gdyby nie zdecydowane naciski ministra Maciarewicza, to by Ruscy dostali je za dolara.

    3. Marek1

      Kolego, tzw. plany to obecnie nie wszystko. Zresztą ich generowanie i późniejsze wdrażanie ZAWSZE dzieje się w taki sposób, by pozyskanie tylko ich części prawie nic nie daje, bo każdy istotny element opracowuje inny zespół naukowców/inżynierów, objęty ścisłą osłona kontrwywiadowczą. Inna kwestia - zdolności kompetencyjne i technologiczne przemysłu zbrojeniowego do którego trafiają fragmenty planów pozyskanych przez własny wywiad. Często zdarzało się, że przemysły np. chiński, czy sowiecki pomimo zdobycia danych wywiadowczych rożnych systemów po prostu NIE były w stanie ich skutecznie skopiować zachodnich rozwiązań, czy nawet tylko wykorzystać, gdyż brakowało odpowiednich technologii lub/i kompetencji. Bywało też czasem odwrotnie, np. na zachodzie nigdy nie opracowano koszmarnie kosztownych sowieckich technologii kadłubowych dla OP, których niektóre typy miały tytanowe kadłuby.

  22. Alberto

    A jak tam nasze Orki, Czaple, Mieczniki, Komorany, Płomykówki, Rybitwy?????? Umarły śmiercią naturalną, czy jeszcze konają w konwulsjach?

  23. BUBA

    Scorpene bardzo podobne do Barakudy i ma rakiety manewrujace dalekiego zasiegu i mialy byc produkowane w Polsce dla Polski i na export . Za to bedzie Szwedzki zlom na kolejne 50 lat. Wiec szkoda pieniedzy i najlepiej rozwiazac Jednoste podwodna albo zmienic rzad.

  24. Eagle

    A jak nasz Orzeł??? A dwa przydały by nam się takie 4,5 Barracuda nasze Orki.

  25. wesoły menel

    "bardzo „cichy” okręt podwodne ma średnią moc akustyczną mniejszą niż 0,001 W (porównywalną do śpiewu ptaka)". Ale nie jest to ptak śpiewający?

Reklama