Reklama

Geopolityka

Konflikt irańsko-saudyjski potencjalnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Europy

Siły bezpieczeństwa Arabii Saudyjskiej. Fot. Al Jazeera/CC BY-SA 2.0 via Wikimedia Commons
Siły bezpieczeństwa Arabii Saudyjskiej. Fot. Al Jazeera/CC BY-SA 2.0 via Wikimedia Commons

Saudyjsko-irański konflikt, którego kolejny etap zaczął się niedawno wraz ze straceniem szejka Nimra al-Nimra, może - wbrew pozorom - nie ograniczać się tylko i wyłącznie do regionu Bliskiego Wschodu. Dlatego warto zastanowić się nad możliwymi scenariuszami rozwoju sytuacji, przede wszystkim w kontekście bezpieczeństwa w samej Europie. Jednocześnie należy też zastanowić się nad środkami, jakie powinny zostać podjęte w celu potencjalnego zminimalizowania zagrożeń mogących wyniknąć z eskalacji walki wywiadów Arabii Saudyjskiej i Iranu.

Arabia Saudyjska oraz jej najwierniejsi sojusznicy w ciągu ostatnich dni zrywają lub znacznie ograniczają relacje dyplomatyczne z Iranem. Jednocześnie Iran ostro wypowiada się o reżimie panującym w Królestwie Arabii Saudyjskiej oraz o rodzinie Saudów. Detonatorem tych wydarzeń stała się egzekucja znanego szejka Nimra al-Nimra i późniejszy atak na saudyjską placówkę dyplomatyczną w Teheranie. Przy czym należy podkreślić, że to co obserwujemy teraz, to zaledwie kolejny epizod w trudnych relacjach lub raczej rywalizacji dwóch państw. Państw o wielkich aspiracjach i woli zostania regionalnymi liderami, a także przewodzenia społeczności wyznającej islam na całym świecie. Bowiem na aspiracje polityczne władz w Rijadzie i Teheranie nakładają się także kwestie religijne, wynikające, w znacznym uproszczeniu, z obecnej wrogości ideologów wahabickiego islamu względem szyickich oraz zbliżonych do szyickich wierzeń - odłamów tej samej wiary. Stąd też nie może zaskakiwać, że na i tak niestabilnym w ostatnich latach Bliskim Wschodzie, znowu zaczyna dosłownie wrzeć.

W dodatku, patrząc z perspektywy rozpoczynającego się 2016 r., pól rywalizacji saudyjsko-irańskich, tych otwartych jak i ukrytych, jest nader dużo. Wystarczy nadmienić Syrię, Jemen, Irak, Bahrajn, Liban itd. -  wszędzie tam obie strony wspierają wzajemnie zwalczające się grupy, organizacje, formacje paramilitarne itp. struktury. Państwa te prowadzą także od lat szeroko zakrojony  wyścig zbrojeń, a także myślą (przynajmniej w nieoficjalnym przekazie) o rozwoju własnych „programów atomowych”, nie wspominając o zdolnościach w obrębie technologii rakietowych. Dzieli je także stosunek do różnych organizacji terrorystycznych lub uważanych za takowe przez jedną ze stron sporu - Huti, Hezbollah, różne formacje syryjskie etc. Problem rywalizacji tych państw zyskuje już, obecnie, status ponadregionalny. Już teraz trzeba się przygotowywać na przeciwdziałanie zagrożeniom dla bezpieczeństwa na terytoriach, które mogą stać się potencjalną strefą działań dwóch antagonizujących się coraz mocniej państw – Arabii Saudyjskiej i Iranu.

1. Powody podjęcia potencjalnych działań w Europie

Na wstępie można zapytać,  dlaczego któraś ze stron sporu chciałaby otwierać kolejne fronty poza Bliskim Wschodem, w tym także - być może - nawet w Europie? Przede wszystkim, może to wynikać z analizy kwestii ekonomicznych, ale również z pragmatycznej chęci zaskoczenia przeciwnika w rejonie działań, w którym dotychczas nie spodziewał się uderzenia. Trzeba przyznać, że zarówno Iran, jak i Arabia Saudyjska wespół ze swoimi akolitami, mają rozległe interesy ekonomiczne w różnych częściach świata. Saudowie i sojusznicy oczywiście bardziej jawne oraz rozbudowane przez lata swobodnych działań na niwie inwestycji finansowanych z petrodolarowej gospodarki, w tym również w całej Europie. Iran, szczególnie w ostatnich latach, w związku z skuteczną dyplomatyczną ofensywą wokół rozmów dotyczących jego programu atomowego, też coraz częściej spogląda łakomie na nowe możliwości w ramach współpracy ekonomicznej z państwami europejskimi oraz tutejszymi firmami. Jednocześnie państwa, strony obecnego konfliktu na Bliskim Wschodzie, mają również sieć zależności na Starym Kontynencie w obrębie polityki związanej z surowcami naturalnymi. Jedni już przesyłają bogactwa do Europy, a drudzy dążą do tego i otwarcia sobie nowych źródeł kapitału. Arabia Saudyjska i jej partnerzy prowadzą również szeroko zakrojoną współpracę, także w Europie, w obrębie zakupów uzbrojenia oraz współpracy z przemysłem zbrojeniowym. Nie wspominając o tak kluczowym elemencie, jak zlokalizowanym w niektórych państwach europejskich systemie bankowym, który umożliwia obracanie kapitałem płynącym z Bliskiego Wschodu (mniej lub bardziej legalnie, oczywiście). W dodatku wielu przedstawicieli Arabii Saudyjskiej i jej sojuszników ceni sobie zwyczajnie atrakcje turystyczne, położone w kluczowych kurortach w Europie. Stąd też możliwe przekonanie, że robiąc interesy, inwestując, czy też zwyczajnie odpoczywając i relaksując się z dala od strefy konfliktu, jest się bardziej bezpiecznym. Dlatego można wysnuć hipotezę, że w tych warunkach obniża się percepcja w zakresie potencjalnych zagrożeń - może to, potencjalnie, wykorzystać druga strona.

2. Metody potencjalnych działań

Zarówno Saudyjczycy, jak i Irańczycy, dysponują nader sprawnym systemem wywiadowczym, obejmującym nie tylko sam Bliski Wschód. Utrzymywanie dobrych służb specjalnych zwyczajnie obu państwom było i jest cały czas potrzebne, patrząc przez pryzmat zagrożeń przed jakimi stoją na co dzień oraz z racji działań na płaszczyźnie finansowej, biznesowej i politycznej w obrębie globalnym. W dodatku, oba państwa mogą posługiwać się w swych globalnych działaniach infiltrowanymi od lat diasporami – w uproszczeniu: sunnickimi lub szyickimi. Jest to szczególnie widoczne w przypadku Iranu, który już nie raz udowadniał, iż potrafi potajemnie prowadzić operacje obejmujące różne kontynenty, np. Amerykę Południową i Europę. W przypadku Saudyjczyków trzeba podkreślić rolę długofalowej akcji tworzenia różnych organizacji pomocowych oraz charytatywnych rozsianych po całej Europie, ze szczególną rolą państw bałkańskich. W końcu szerzenie wahabickiego islamu nie można postrzegać tylko i wyłącznie w kategorii soft power, bez możliwego rozszerzenia spektrum działania tego rodzaju grup na inne płaszczyzny. Przy czym obie strony musiały również dobrze zaznajomić się ze wcześniejszymi doświadczeniami mukhabaratów (służb specjalnych) z Syrii oraz Iraku Saddama Husajna, gdy te nader sprawnie kontaktowały się, wspierały, inspirowały itd. chociażby różnych terrorystów palestyńskich. Zapewne, snując pewne domysły w oparciu o literaturę przedmiotu, w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku przesyłki dyplomatyczne z tych państw zawierały niejednokrotnie rzeczy ewidentnie przeznaczone do działań wykraczających poza klasyczny dyskurs dyplomatyczny.

Dziś Saudowie i Irańczycy mogą równie dobrze nie narażać bezpośrednio swoich dyplomatów lub oficerów wywiadu dyslokowanych do swoich przedstawicielstw dyplomatycznych, gdyż mają nowe atuty w postaci zewnętrznych organizacji np. Hezbollahu. Wspomniany szyicki Hezbollah, z centrum decyzyjnym ulokowanym w Libanie, jedynie we współpracy z Siłami Quds, może śmiało uderzyć w witalne interesy Saudyjczyków w Europie - nie narażając przy tym interesów Iranu, a przede wszystkim nie tworząc kontrowersji i sporów dyplomatycznych. W dobie otwarcia się Iranu na Zachód, przecież obie strony, kierowane potencjalnymi zyskami wynikłymi z chłonnego irańskiego rynku wewnętrznego i jego surowców, mogą uznać i zaakceptować, iż za całą hipotetyczną sprawą stoi przecież „tylko” i wyłącznie samodzielnie działający Hezbollah. Równocześnie Saudyjczycy, posługując się potencjalnie jedynie pewnym zapleczem w postaci aktywnych operacyjnych funkcjonariuszy GIP, mogą z łatwością inspirować np. salafickie organizacje radykałów, rozsianych po niemal całej Europie, używając w tym celu jednego z najważniejszych saudyjskich atutów w postaci pieniędzy i możliwości ich transferów. Oczywiście, post factum, hipotetycznie także z łatwością mogą oficjalnie odciąć się od jakichkolwiek działań podejmowanych przez organizacje nie powiązane, przynajmniej w sposób instytucjonalny, z reżimem w Rijadzie.

Nie można zapominać, że dzisiaj, w dobie Al-Kaidy i Daesh, w Europie zwraca się szczególną uwagę właśnie na jednokierunkowe zagrożenie wynikające z aktywności terrorystów. Zapomina się przy tym ewidentnie o doświadczeniach płynących ze wcześniejszych fal terroryzmu np. tego lewackiego, ściśle powiązanego, jak już dzisiaj wiadomo, z aktywnością służb specjalnych niemal całego bloku wschodniego. Nie szukając już nawet tak odległych przypadków, należy dokładnie wczytać się w tajną wojnę wywiadów saudyjskiego oraz sojuszniczych z Irańczykami i ich sojusznikami, a prowadzoną od lat w Libanie. Stąd też można śmiało rozważać potencjalne ataki lub inne działania operacyjne służb i nie tylko, skierowane na przedstawicielstwa dyplomatyczne, ale także na poszczególne osoby powiązane ze stronami konfliktów - również w Europie. Działania mogą być prowadzone, jeśli oczywiście już nie są, także w obrębie wspólnot szyickich, sunnickich itd. na Starym Kontynencie. Ich zantagonizowanie może przecież sprzyjać szeroko pojmowanym celom propagandowym, rozszerzając i rozwijając walkę ideologiczną o swoisty rząd dusz. Na co dzień mogą to być także działania zmierzające zwyczajnie do utrudnienia lub wręcz zablokowania zysków płynących z działań na płaszczyźnie biznesowej, kapitałowej, czy też turystycznej w relacjach dane państwo-państwo europejskie.

3. Przeciwdziałanie hipotetycznym zagrożeniom

Chociaż ewidentne skoncentrowanie sił oraz środków na zwalczaniu Al-Kaidy i Daesh nie sprzyja wyznaczaniu nowych płaszczyzn aktywności dla służb w Europie, to jednak należy zastanowić się nad środkami potencjalnego przeciwdziałania sytuacjom opisanym powyżej. Przede wszystkim, w pewnym sensie elementarnie, należałoby wzmocnić ochronę ambasad i innych placówek dyplomatycznych obu zwaśnionych stron. Dzieje się tak już przykładowo w Iraku, ale nie można wykluczyć, że z tego powodu placówki w Europie mogą stać się celem łatwiejszym do rażenia. Ochronę, nie tylko pasywną, wyznaczającą pewną barierę dla działań z zewnątrz, ale również kontrwywiadowczą, tak aby ograniczyć do minimum swobodę w obrębie działania tamtejszym funkcjonariuszom wywiadu, zatrudnionym chociażby jako dyplomaci. Wyznaczając twardo granicę, która oznacza zakaz prowadzenia działań na terytorium jakiegoś państwa europejskiego, w zakresie konfliktów przeniesionych z Bliskiego Wschodu. Innego rodzaju wyzwaniem jest wychwytywanie sygnałów o możliwości wystąpienia zagrożeń względem biznesmenów, przedstawicieli religii, kultury itp. sfer, którzy przebywają w Europie. Oznacza to wyjście poza format przeciwdziałania zagrożeniom wobec celów oznaczonych jedynie jako witalne dla tzw. Zachodu.

Dużą uwagę należy przyłożyć także do zabezpieczenia osób oraz instytucji prywatnych, które są pośrednio lub bezpośrednio związane relacjami biznesowymi czy też innymi z Arabią Saudyjską i jej akolitami oraz Iranem. Jeśli bowiem instytucje państwowe są z natury rzeczy, oczywiście, lepiej lub gorzej chronione, to firmy zainteresowane potencjalnym otwarciem się na Iran mogą już pomijać kwestię tego rodzaju zagrożenia. Dotyczy to również sfery bankowej i kapitałowej, która zapewnia obsługę kluczowych przedstawicieli stron konfliktu z Bliskiego Wschodu. Z historii można zaczerpnąć przykład domniemanych izraelskich działań prowadzonych przeciwko europejskim firmom oraz naukowcom, zaangażowanym wówczas w programy zbrojeniowe wrogich wobec Izraela państw Bliskiego Wschodu. Trzeba brać pod uwagę również bezpieczeństwo kluczowych kurortów, w których przebywają bogaci przedstawiciele establishmentu Arabii Saudyjskiej i nie tylko. Chodzi nie tylko o same miejsca publiczne, ale również hotele czy dzielnice willowe, w których swoje posiadłości mają wspomniane osoby. Oczywiście, podobny wysoki stopień w zakresie obserwacji powinien obejmować najbardziej symboliczne i powiązane z obecnym sporem saudyjsko-irańskim centra religijno-kulturowe zlokalizowane w różnych państwach europejskich.  

Oddzielną kwestią jest wzmożenie czujności w obrębie infrastruktury oraz struktur biznesowych odpowiadających za handel oraz transfer surowców naturalnych z Bliskiego Wschodu do Europy. Są to elementy zapewniające, przede wszystkim, znaczne dochody dla petrodolarowych gospodarek państwa arabskich, np. Arabii Saudyjskiej, ale jest to także obszar możliwego dynamicznego rozwoju strony irańskiej. Jednocześnie wszelkie kwestie skorelowane z tym segmentem relacji handlowych są nader podatne na jakiekolwiek wrogie działania i mogą stymulować nie tylko chwilowe reakcje na rynku, ale wpłynąć w sposób bardziej długotrwały na rynki globalne. 

4. Konkluzja

Najważniejsze wydaje się dziś jednak wywarcie odpowiednio silnej presji politycznej na Arabię Saudyjską, jej sojuszników oraz Iran. Presja ta ma przynieść określony rezultat - tamtejsze czynniki decyzyjne, w obrębie władz politycznych, ale również i służb specjalnych, nie powinny nawet rozważać traktowania Europy jako realnej płaszczyzny własnych zmagań. I to nawet tych prowadzonych z założenia w sposób nieoficjalny per procura, za pomocą np. organizacji nie związanych bezpośrednio z jedną lub drugą stroną. Tym niemniej, państwa europejskie powinny się odpowiednio przygotowywać, by nie zostać zaskoczonym potencjalną eskalacją działań, prowadzonych na ich terytorium lub przeciwko ich obywatelom przez państwa bliskowschodnie, właśnie w kontekście narastającej rywalizacji w tamtym rejonie świata. Można przy tym śmiało jednak stwierdzić, że sama Europa nie jest, z racji siły oraz skuteczności instytucji tutejszych państw, najbardziej realną i odpowiednią płaszczyzną do ofensywnych działań operacyjnych GIP, czy Sił Quds oraz MOIS. Nie da się jednak wykluczyć, że wraz z wielce prawdopodobną eskalacją działań na samym Bliskim Wschodzie, czy też równie możliwych w Afryce, na linii zmagań saudyjsko-irańskich nie znajdą się państwa europejskie.

Jacek Raubo

Reklama

Komentarze (8)

  1. Wacieńka

    Średniowieczne państwa we współczesnym świecie. Dynastie, religijny fanatyzm, brak demokracji i pluralizmu. Do tego coraz więcej nowoczesnej broni... Mam znajomego, starszy już pan, który w latach 60. pracował w Libanie Syrii, Libii i Egipcie. - To były czasy na miare złotego wieku, mawia czasem ze smutkiem....I co to się porobiło?

    1. Capek

      Wbrew temu co się popularnie mówi nie są one średniowieczne. One są jak najbardziej współczesne. Może my żyjemy w takich enklawach "demokracji" i "liberalizmu", ale to nie oznacza, że reszta świata taka jest, bo nie jest.

  2. poznaniak

    Ta wojna już trwa od dawna tylko armia saudów jest pod postacią isis a irańska pod postacią asadów

  3. wafel

    Strategicznie Saudowie czekaja na nuklearne rozbrojenie Iranu, Jest to cena ktora Iran musi I chce zaplacic,po latach regresji wewnetrznej I sankcjach zewnetrznych Iran wchodzi na rynek naftowy, Ich plan strategiczny to odmroozenie linii naftowej do Indii, z potencjalnym rynkiem $ 3 miliardow rocznie Ale Indie dzisiaj to 4 koncerny naftowe z duzym apetytem podazy lokalnej Modernizacja Iranu nie bedzie szybka pomimo Rosyjskiej pomocy technicznej,, takze taktycznie Zatoka Perska jest bezpieczna w najblizszej perspektywie Plus flota Pacyfiku USA.oraz modernizacja sil powietrzno/rakietowych daje Saudom duzy komfort Desant morski Iranu, na obszarze 2 enklaw szyitow w Arabii Saudyjskiej to raczej ich plany w fazie basni z 1001 nocy. 2 Mistrale egipskie, zafundowane przez Saudow Egiptowi beda chronily wybrzeze zatoki perskiej Wydatki na wojne w Jemenie ok.$1 milliard dziennie to doskonaly poligon sil powietrznych I zmechanizowanych dziala tutaj brygada pancerna Emiratow na Lecrec'ach Pozatym Saudowie sa zabezpieczeni technicznie na przyjecie broni nuklearnej z Pakistanu w 2 tygodnie

    1. Hammer

      Poligon przeciwko powstańcom Huti! To nie regularna armia! To taka jakbyś powiedział że Abramsy są naj wszak irackie T-55/72 rozbiły albo F-16 jest naj bo strącił irackiego Mig-a 21/29. Zgadzam się że Iran nic po za wysokim morale armii nie ma nic. Zbyt słabo wyposażoną armią dysponuje by sprostać Saudą 1 mld $ dziennie? Sporo zarabiają ale też sporo wydają. A mimo to słaby skutek przynosi. Wszak pieniądze nie walczą;-)

  4. say69mat

    Na nasze szczęście skończy się na zwykłej pyskówce. Bo w przypadku otwartego konfliktu, w efekcie histerii i spekulacji ceny ropy osiągnęłyby migusiem 120$- 150$ za b-ryłkę. I nie jestem pewien czy byłoby to takie zabawne. Ponadto Rosja jest sojusznikiem Iranu, z kolei Arabia Saudyjska USA. I jak wnoszę żadnemu z s-mocarstw nie leży kolejne, nawet potencjalne, zarzewie konfliktu militarnego w regionie. Tym bardziej, że ten konflikt odwracałby skutecznie uwagę od problemu Daesh, wzmacniając tę strukturę militarnie i politycznie

    1. Pawel

      Mysle ze wrecz przeciwnie - obydwu stronom i USA i Rosji zalezy na konflikcie. Przeciez to zastrzyk gotowki dla przemyslu zbrojeniowego USA bo Saudowie jeszcze wiecej by kupili sprzetu a dla Rosji tym bardziej - ostatnie dostawy S 300 PMU - moze dlatego Rosjanie nie chcieli dostarczac nowoczesnej broni Iranowi z powodu zagrozenia konfliktem. Dla IZraela to wrecz wymarzona sytuacja - eliminacja Iranskiego prgramu nuklearnego jest w zasiegu reki. Dla Rosji - cena ropy w gore bo zarowno Iran jak i Arabia podejrzewam od razu probowali wyeliminowac drugiego z rynku ropy. A dal Rosjan bylby to zastrzyk do budzetu. Dosyc spory. Do tego uzbrojenie Iran musialby kupic bo z produkcja nowoczesnych komponentow u nich cienko. Tak wiec wg mnie wszystkie znaki na niebie wskazuja na tak.Pozdrawiam

    2. dropik

      Tylko "ruskim" może zależeć na tym konflikcie

  5. Afgan

    Coraz bardziej prawdopodobnym staje się otwarta konfrontacja Arabii Saudyjskiej i Iranu, a polem bitwy będzie Irak, zamieszkały w 60 procentach przez szyitów, gdzie sunnici stanowią ponad 30 procent, ponadto kilka procent różnych odłamów chrześcijaństwa. Regularne siły irańskie już są na terenie Iraku i wspierają Bagdad w walce z ISIS. Obecnie Arabia Saudyjska będzie robić wszystko aby podburzać społeczności sunnickie do nieposłuszeństwa wobec szyickiego rządu w Bagdadzie. Może dojść do powstania sunnitów dyskryminowanych zresztą po obaleniu Saddama, wówczas gdy szyickie milicje zaczną pacyfikowanie powstania Arabia Saudyjska będzie miała pretekst do wprowadzenia swoich sił zbrojnych na teren Iraku, jest prawdopodobne że uczyni tak też Turcja. Wówczas bezpośrednia konfrontacja militarna z Iranem stanie się nieunikniona. Przebieg tego starcia najprawdopodobniej będzie druzgocącą klęską dla wojsk saudyjskich, które są co prawda doskonale uzbrojone, ale beznadziejnie wyszkolone i w starciu w zaprawioną w walce (Irak-Iran 1980-1988) armią irańską i gwardią rewolucyjną oraz z szyickimi bojówkami irackimi poniosą spektakularną klęskę. Można coś takiego zasugerować po przebiegu saudyjskiej interwencji w Jemenie, gdzie rebelianci Huti nie dysponujący lotnictwem zadają poważne straty siłom saudyjskim mającym 100 procentowe panowanie w powietrzu i o wiele lepszy sprzęt, na przykład czołgi T-55 i T-62 wobec saudyjskich Abramsów wspieranych z powietrza przez AH-64. Taka konfrontacja powinna się rozstrzygnąć w kilka dni na korzyść Arabii Saudyjskiej, tym czasem wojna trwa już rok, a Huti przeprowadzają śmiałe rajdy nawet na 100 kilometrów w głąb saudyjskiego terytorium zadając siłom saudyjskim spore straty. Mając powyższe na uwadze siły saudyjskie dostały by w krótkim czasie od Iranu solidny łomot. Wątpliwości zaczynają się dalej, co zrobi Iran po pobiciu Saudów w Iraku. Można przypuszczać że na Iraku poprzestaną, ale jest też możliwy scenariusz, że zachęceni łatwym sukcesem Irańczycy ruszą na pomoc szyitom ze wschodniej Arabii Saudyjskiej, którzy też są represjonowani przez saudyjskie służby. Wtedy konflikt może przybrać niebezpieczny obrót, chodzi bowiem o saudyjsko-pakistańską umowę o współdzieleniu broni atomowej. W sytuacji kiedy wojska irańskie by weszły w granicę Arabii Saudyjskiej i nic by już ich nie mogło zatrzymać, to prawdopodobnie doszło by do użycia broni atomowej. Nie ma pewności jak zachowa się też Turcja, bo przyznać należy że armia turecka reprezentuje całkiem inny poziom niż saudyjska i w sytuacji bezpośredniej konfrontacji z Turcją to Iran był by strona przegraną, tutaj jednak Iranowi mogła by pomóc Rosja i znowu jest więcej pytań niż odpowiedzi. Jedno co jest pewne to rok 2016 będzie dla Bliskiego Wschodu bardzo "gorący".

    1. PiwoWinoWódka

      W Jemenie podczas jednego ataku przeprowadzonym przez scudy Saudowiw utracili 9 apache'ów i 17 f-15. Ale oni są słabi.

  6. Luke

    Tym bardziej Polska powinna sie zbroic, kupowac Samoloty, Okrety, Rakiety OP i czolgi!

  7. mc

    Ceny ropy bardzo spadły, wojna je podniesie... (WSZYSCY producenci byliby z tego zadowoleni).

  8. Ked85

    Nie macie wrażenia, że Bliski Wschód stał się regionem takim jakim były Bałkany na początku XX wieku? Rywalizacja mocarstw za pośrednictwem państw regionu. Sytuacja robi się co raz bardziej napięta, kto wie czy w tym roku nie wybuchnie o wiele większa wojna?

    1. ja

      zupełnie nie mam takiego wrażenia. Turcja, Iran, Izrael, Arabia Saudyjska, ZEA to suwerenne regionalne mocarstwa na których politykę Rosja czy Zachód mają nikły wpływ.

Reklama