Reklama

Geopolityka

Ambasador Rosji wezwany do MSZ w związku z przelotami bombowców

Fot. MSZ
Fot. MSZ

Ambasador Federacji Rosyjskiej Siergiej Andriejew został zaproszony do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie spotkał się z podsekretarzem stanu Markiem Ziółkowskim. Tematem rozmów był incydent wojskowy z udziałem rosyjskich samolotów, do którego doszło 11 i 12 kwietnia na Morzu Bałtyckim.

W poniedziałek dwa rosyjskie samoloty bojowe Su-24 wielokrotnie przelatywały nad amerykańskim niszczycielem USS "Donald Cook", który znajdował się na wodach międzynarodowych na Bałtyku.  We wtorek, gdy na okręcie znajdował się polski śmigłowiec, doszło do powtórzenia przelotów.

Czytaj także: Rosyjskie bombowce nad amerykańskim niszczycielem na Bałtyku. Z polskim śmigłowcem na pokładzie [WIDEO].

W czasie wczorajszego spotkania, wiceminister Marek Ziółkowski wyraził zaniepokojenie zachowaniem rosyjskich sił zbrojnych. W swojej wypowiedzi podkreślił jednak, że Polska stara się promować dialog na rzecz przeciwdziałania takim wydarzeniom. W tym kontekście przypomniał, że Polska jest inicjatorem propozycji dokonania stosownych zmian w tzw. Dokumencie Wiedeńskim 2011.

- Naszym celem jest wzmocnienie przewidzianych tam mechanizmów redukcji ryzyka incydentów wojskowych. Wspólnie z sześcioma innymi państwami, kilka tygodni temu przedstawiliśmy stosowny dokument w tej sprawie na Forum OBWE. Przypominając, że Polska właśnie objęła trzymiesięczne przewodnictwo w Forum, wiceminister Marek Ziółkowski zachęcił stronę rosyjską do podjęcia prac nad takimi rozwiązaniami – napisał na stronie ministerstwa Artur Dmochowski - rzecznik prasowy MSZ.

Czytaj także: Macierewicz o przelotach rosyjskich bombowców: "Przejaw agresywnych zamiarów".

 

Reklama

Komentarze (2)

  1. ppp

    Ruski zachowali się nad wyraz nieodpowiedzialnie, ale to jeżeli już to Amerykanie, a nie Polacy powinni wzywać ambasadora na dywanik.

    1. Hetman

      Nie można tak powiedzieć. I Cook i polski śmigłowiec były w zagrożeniu. Amerykanie swoją dezaprobatę w inny dość spektakularny sposob

  2. yaro

    Trochę wypowiedzi z drugiej strony: — Skoro leciał nisko, oznacza to, że pilot był profesjonalnie przygotowany. Skoro lecieli, to znaczy, że jest to możliwe. Musimy demonstrować swój poziom i swoją siłę, a oni tylko uznają siłę. To są tylko loty na bardzo niskiej wysokości, są one w szkoleniach, — krótko skomentował manewry Su-24 były szef Lipieckiego Centrum Lotniczego, zasłużony pilot wojskowy Federacji Rosyjskiej, generał-major Sił Powietrznych Aleksander Charczewski ----------------- Według rosyjskiego bohatera pułkownika Anatolija Kwoczura wszyscy piloci powinni umieć latać na skrajnie niskiej wysokości. Ten manewr jest częścią szkolenia bojowego dla lotnictwa niszczycielsko-bombowego i bombowców taktycznych — takich jak Su-24 — i jest wykorzystywany do skrytego podlotu do celu. -------------------- — Jest to szczególnie ważne, gdy teren ma zmienne ukształtowanie, a nad morzem wszystko można zobaczyć z daleka. Ale z dobrą prędkością, a ona wynosiła około 900 km/h, trudno jest zawczasu wykryć taki samolot — na małej wysokości on jest punktem, który następnie przekształca się w duży, dość silnie huczący obiekt”, ----------------------- Komentując wypowiedzi Pentagonu o „nieprofesjonalnym zachowaniu”, zasłużony pilot Rosji podkreślił, że wszystko zostało wykonane czysto, bez błędów: — W ogóle przelot nad morzem na bardzo małej wysokości to dość poważna sprawa, ponieważ trudno jest określić wysokość. Kiedy lecisz nad powierzchnią ziemi istnieją pewne nierówności, można znaleźć punkt orientacyjny, a tak to morze i morze. Jest to poważna sprawa, która wymaga profesjonalizmu”, — powiedział Kwoczur Jednocześnie on dodał, że przelot obok okrętu, który jest punktem odniesienia, ma swoją wysokość, jest znacznie łatwiejszy. „Można było przelecieć tak, aby uniosła się woda i trochę przemyła oczy Amerykanom”, — zażartował Kwoczur. ---------------------------- Rzecznik Ministerstwa Obrony Rosji Igor Konaszenkow oświadczył, że Su-24 rosyjskich Sił Powietrzno-Kosmicznych przy locie wokół niszczyciela „Donald Cook” na wodach neutralnych Morza Bałtyckiego zachowały wszelkie środki bezpieczeństwa.

Reklama