Reklama

Siły zbrojne

Rozpoznawcze aerostaty dla Wojska Polskiego. Przeciwko Kalibrom

  • photo
    photo
  • Fot. Jacek Siminski

Wojsko Polskie planuje zakup systemu rozpoznania przestrzeni powietrznej i obszarów morskich na aerostatach. Inspektorat Uzbrojenia poinformował o zamiarze przeprowadzenia dialogu technicznego w tym zakresie.

Zgodnie z komunikatem IU celem dialogu, dotyczącego „systemu radiolokacyjnego rozpoznania przestrzeni powietrznej i nawodnej bazującego na aerostacie” ma być ocena możliwości spełnienia przez oferowany sprzęt wojskowy wstępnie określonych wymagań, oszacowanie kosztów cyklu życia, harmonogramu dostaw, uwarunkowań dotyczących zabezpieczenia logistycznego, bezpieczeństwa dostaw oraz szkolenia jak i zasad odbioru jakościowego sprzętu.

Procedura ma być prowadzona od stycznia do lutego 2018 roku, a zgłoszenia będą przyjmowane do 8 grudnia br. Termin dialogu może ulec wydłużeniu, gdy jego cele nie zostaną osiągnięte.

Czytaj więcej: Rosyjska „prawda” o systemie S-400

Chęć pozyskania systemów rozpoznania bazujących na aerostatach można powiązać z rekomendacjami Strategicznego Przeglądu Obronnego, związanymi z wzmocnieniem świadomości sytuacyjnej Wojska Polskiego. Podstawową zaletą aerostatów jest umieszczenie systemów radiolokacyjnych na dużej wysokości.

Czytaj więcej: Ambitne plany MON. Koncepcja Obronna przełomem ilościowym i jakościowym? [ANALIZA]

W praktyce bowiem zasięg wykrywania przez klasyczne naziemne radary obiektów poruszających się na powierzchni wody (jak okręty nawodne), czy na niewielkiej wysokości (np. rzędu 100 m – jak w wypadku rakiet manewrujących) ograniczony jest do kilkudziesięciu kilometrów. Z tym problemem boryka się zresztą Wojsko Polskie, gdyż zasięg radarów stanowiących podstawowy środek wskazywania celów Morskiej Jednostce Rakietowej jest znacznie niższy, niż pocisków NSM, których ogień mają koordynować.

Horyzont radiolokacyjny był też prawdopodobnie jedną z przyczyn, dla których rosyjskie systemy przeciwlotnicze S-400 nie mogły ostrzelać rakiet Tomahawk, odpalonych na początku roku przez Amerykanów na syryjską bazę Chmejnim. Pozwala on „ukryć” się statkom powietrznym przed naziemnymi radarami, szczególnie wtedy gdy lot wykonywany jest zgodnie z rzeźbą terenu.

JLENS
Fot. John Andrew Hamilton, ATEC via army.mil.

System ostrzegania oparty na aerostacie, znajdującym się na pewnej wysokości może być zdolny do wykrywania celów odległych nawet o kilkaset kilometrów. Przykładowo, amerykański JLENS miał według danych zamieszczonych przez Missile Defense Advocacy zasięg wykrywania celów powietrznych 340 mil (ok. 540 km), a pojazdów – 140 mil (ok. 220 km).

Z drugiej jednak strony, podobne rozwiązania nie są zbyt rozpowszechnione. Wspomniany JLENS borykał się z problemami, nad jednym z aerostatów rozmieszczonych w regionie Waszyngtonu utracono nawet kontrolę, przez co Kongres zdecydował ostatecznie o zamknięciu programu.

Czytaj więcej:  Atak na Syrię zaskoczeniem dla NATO. Zmiana w doktrynie rakietowej Sojuszu? 

Część amerykańskich ekspertów uznaje tą decyzję za niefortunną, bo klasyczne lądowe systemy nie dają podobnych możliwości wykrywania rakiet cruise, a użycie kilku samolotów AWACS, w sposób ciągły, jest kosztowne i trudne, ponadto w NATO czy nawet w Stanach Zjednoczonych nie ma tylu samolotów, aby zapewnić ciągłą ochronę zagrożonych obszarów. A zagrożenie ze strony rakiet manewrujących, jak choćby rosyjskie Kalibry, prawdopodobnie odpalane też z wyrzutni lądowych, będzie tylko rosło. Pociski podobnej klasy lecąc na niskiej wysokości stają się trudne do wykrycia, a co za tym idzie zniszczenia. Nawet jeżeli zostaną zauważone przez radary, ma to miejsce znacznie później niż w wypadku, gdyby wykonywały lot na przykład na pułapie kilku kilometrów, co skraca czas na reakcję.

Kalibr odpalenie
Moment odpalenia pocisku systemu Kalibr. Fot. Ministerstwo Obrony Rosji/Youtube

Ponadto, również inne państwa używają systemów ostrzegania opartych na aerostatach. Przykładowo, izraelski EL/M 2083 firmy IAI, opisywany przez producenta jako „operacyjnie sprawdzony” może wykrywać cele wielkości samolotu myśliwskiego z dystansu około 250 km, dysponuje też radarem AESA i możliwością śledzenia do 500 celów jednocześnie.

Zaletą podobnych systemów jest możliwość wskazania bateriom przeciwlotniczym czy nawet myśliwcom niskolecących celów, których nie „widzą” ich własne radary.

W wypadku dysponowania pociskami naprowadzanymi inercjalnie (jak m.in. PAC-3/MSE, CAMM/-ER, SkyCeptor czy AMRAAM itd.) i odpowiednim systemem dowodzenia pozwalającym na użycie informacji ze źródła zewnętrznego, dane z aerostatu mogą nawet zostać użyte do bezpośredniego wskazania obiektu przeznaczonego do przechwycenia przez rakiety.

W Stanach Zjednoczonych od przełomu lat 70. i 80. wykorzystywany jest zresztą prostszy niż JLENS Tethered Aerostat Radar System, służący do wykrywania naruszeń przestrzeni powietrznej i wód terytorialnych m.in. w rejonie Cieśniny Florydzkiej i granicy z Meksykiem. Obecnie jest on obsługiwany przez służby podległe Departamentowi Bezpieczeństwa Krajowego, wcześniej był w gestii USAF. Według oświadczenia przekazanego Kongresowi przez kierownictwo Customs and Border Patrol 1 marca 2016 roku, w ciągu lat fiskalnych 2014 i 2015, system zarejestrował niemal tysiąc prawdopodobnych prób przekroczenia granicy przez „niekomercyjne” statki powietrzne.

Czytaj więcej: Co wygra w Rosji? Desant kontra dywersja

Inspektorat Uzbrojenia chce też, aby pozyskiwany system był zdolny do wykrywania celów nawodnych. Rozwiązanie bazujące na aerostatach mogłoby więc wskazywać obiekty przeznaczone do zwalczania przez Morską Jednostkę Rakietową, ale też – co jest nie mniej ważne – wykrywać niewielkie jednostki, mogące służyć na przykład do dywersji morskiej bądź nawet przemytu.

Należy pamiętać, że po dialogu technicznym wymagania mogą ulec zmianie, a samo prowadzenie takiej procedury wcale nie musi przełożyć się na zakup systemu uzbrojenia. Nie zmienia to faktu, że „powietrzny” system rozpoznania celów, oparty o o aerostaty, mógłby stanowić wartościowe uzupełnienie systemów zapewniających świadomość sytuacyjną polskim przeciwlotnikom, jak i jednostkom Marynarki Wojennej.

Reklama

Komentarze (33)

  1. Wojt

    To było dobre 70 lat temu. Teraz przydatne wyłącznie na czas pokoju. W warunkach wojny te "aerostaty" spadną pierwsze.

    1. fog

      No i niech spadają. Ich zadaniem jest alarmować o wystrzeleniu rakiet...

  2. Obywatel PL

    Do malkontentów: Według Waszej logiki, skoro nie ma sensu myśleć o zakupie aerostatów, bo mogą zostać zniszczone, to również należy zaprzestać inwestowania w stacjonarne radary. A może lepiej w ogóle je zdemontować i sprzedać? Wtedy Polska za uzyskane pieniądze będzie mogła kupić coś innego. Na pewno nie satelity, bo te najprawdopodobniej: USA, Izrael, Rosja i Chiny są wstanie niszczyć na orbicie. Nie AWACS-y, bo przecież parasol rosyjskiej obrony przeciwlotniczej, który oferują systemy S-300 i S-400 sprawia, że jeśli tylko AWACS-y zbliży się do rosyjskich granic, to od razu zostaną zdmuchnięte z przestworzy. W sumie więc może po prostu kupmy więcej mundurów i MSBS-ów? Tym odstraszymy każdego potencjalnego przeciwnika! A teraz dla odmiany poważnie. Poczytajcie ile kosztuje godzina lotu AWACS-a. Ten koszt tak w czasie wojny jak i w czasie pokoju jest taki sam. A to znaczy, że chcąc uzyskać w czasie pokoju efekt jaki moglibyśmy uzyskać za sprawą aerostatów, będzie wielokrotnie większy przy użyciu AWACS-ów. A jeśli wydalibyśmy te pieniądze na zakup droższego rozwiązania - AWACS-y - a potem będziemy płacili drożej za jego użytkowanie, to wydawalibyśmy więcej niż przy zastosowaniu innych rozwiązań. Tak więc te pieniądze nie trafią na inne potrzeby. A co do tego, że balon zostanie zniszczony, a AWACS nie. Kilka tygodni temu w RMF-ie wypowiadał się pewien generał, który mówił, że podczas zaawansowanych gier sztabowych w 2015 roku, Polska straciła całe swoje lotnictwo w 4 godziny. Jaka więc jest różnica? Po co płacić dużo więcej za samolot, który w razie "W" przetrwa może parę godzin dłużej niż balon, a może nie?

    1. Polanski

      Przestań powielać bzdury. Polska straciła lotnictwo w 4 godziny ale nad terytorium wroga czyli w ataku, nie obronie. Nikt nie przeczy faktom, a są one takie, że 48 w miarę sprawne samoloty nie mogą zniszczyć obrony plot przeciwnika nad jego terytorium. Jak się podejmuje misje samobójcze to nie dziwota takich strat. Wprowadzisz dziwne dane do komputera i się dziwisz dlaczego dostajesz dziwne scenariusze.

    2. fog

      Straciła w 4 godziny...? Aż tyle to przeciwnikowi zajeło..? A przypadkiem niespodziewany atak rakietami manewrującymi trafiającymi w lotniska nie powinien zniszczyć całego lotnictwa prócz par dyżurnych...? Bo przecież przeciwnik niebędzie ogłaszał,że atakujemy za 2 godziny... ://

  3. wojtek

    a dlaczego po prostu nie kupimy sobie i nie wystrzelimy własnego satelity? ile to kosztuje? 150 mln dolarów za sztukę. nie mamy na co wydać kasy to kupmy dwa i po sprawie. zaliczymy skok cywilizacyjny i przynajmniej nikt nam tego nie zniszczy.

    1. kubuskow

      @wojtek ale wiesz, że satelita daje obraz tylko co pewien czas? Zaletą tego systemu jest ciągłe monitorowanie w czasie pokoju, a nie otwartej wojny.

    2. dominator

      słyszałeś może ostatnio o zestrzeleniu satelity przez Indie ? czy ostatnim Japońskim eksperymencie ? nie wspominając o incydentach SU, USA !

  4. andrzej19

    Powinien pływać i mieścić się w Herkulesie.

  5. opole

    Ograniczenia radiolokacji wynikają z użytej technologii. Nowoczesne radary ale klasycznej konstrukcji nie mają problemów z pokonaniem zasięgu 40km. Radar ścianowy widzi to co człowiek np. 10 m.n.p.m to widzi 40km. na niebie. 100m.n.p.m to widzi już 400km. na niebie itd. Na szczytach Polskich gór zainstalować radary o zasięgu 1000km. i już mamy pokrycie radiolokacyjne aż do Sankt Petersburga, Smoleńska, Kijowa i Iwanofrankowska. a pobliżu granic Polski to te radary będą widziały całą przestrzeń powietrzną na każdej wysokości od 10m. nad ziemią do nawet 300 km. w kosmos.

  6. exraffik

    Dla MO FR opracowano pierwszy seryjny aerostat z kompleksem retranslacji. Aerostat z racji umieszczenia aparatury na znacznej wysokości będzie mógł zastąpić liczone w dziesiątkach naziemne stacje retranslacyjne. Zasięg działania liczony jest w dziesiątkach tysięcy km2. Powstał on na bazie cywilnego wielozadaniowego aerostatu „Pierieswiet” który może unosić 300 kg aparatury na wysokość 3,5km i znajdować się w powietrzu do 14 dni. Prace nad nim prowadzi koncern „Wega” od 2007 roku w ramach programu „Multiplikacja”, a sam aerostat nosi oznaczenie „izdielie 720”.

  7. underdog

    reasumując - możemy sobie stworzyć własne A2AD dla biedaków :-). Wieszamy aerostaty wokół Kaliningradu w ilości 20 szt. z czego 80% to atrapy. Każda ruchawka na granicy,musi się zacząć utrąceniem naszych "oczu", co powoduje reakcję kontrbateryjną. Widzę pewne problemy: co się stanie, gdy nasz aerostat "urwie się" i gościnnie zawita w rosyjską strefę pwietrzną ?, albo gdy rosyjski samolot (podobno regularnie naruszają strefę powietrzną państw bałtyckich ) staranuje nam taki balon. ktoś pisał o pułapie 15 km - od 10 do 30 km wieją prądy strumieniowe osiągajce do 500 km/h. Niżej latają maszyny cywilne. pułap 2-3 km wydaje się maksymalny

    1. undercat

      Reasumując - sprawdź co kryje się pod pojęciem A2AD...

  8. zawe

    swietna wiadomosc. ciezkie do wykrycia i tanie rozwiazanie.

    1. mobile4you

      Na pewno emisja radaru będzie ciężka do wykrycia.

    2. M.

      Ciężkie do wykrycia?

  9. pomyslowy Dobromir

    A dlaczego nie zainstalujemy takiego radaru np na wierzy np w Łysej w Górach Świętokrzyskich? JLENS miał według danych zamieszczonych przez Missile Defense Advocacy zasięg wykrywania celów powietrznych 340 mil (ok. 540 km), a pojazdów – 140 mil (ok. 220 km). Nie wystarczyłoby?

    1. wuwuzela

      Chodzi o wyprzedzenie. Pamiętaj że takie Kalibry lecą z wysoką poddźwiękową - to oznacza, że jeśli wykryjesz je na granicy albo już nad naszym terytorium, będzie już bardzo późno na przeciwdziałanie. Instalując takie aerostaty tak ze 100km w głąb terytorium, zyskujesz dodatkowy czas na wykrycie i przeciwdziałanie - tym bardziej, że strategiczne cele to wcale nie Warszawa czy Kraków, a bazy lotnicze (Łask, Krzesiny, Mińsk Maz., Powidz, Malbork), gazoport i naftoport, główne stacje systemu rozdziału mocy, składy amunicji i stałe posterunki radiolokacyjne oraz w drugim rzędzie jednostki wojskowe.

    2. wuwuzela

      Proste - bo JEDEN satelita nie wystarczy. Dlatego właśnie jedyne dwa w eurosojuzie państwa dysponujące całkowitą samodzielnością w rozpoznaniu satelitarnym nad własnym terytorium to Włochy i Niemcy. Oba te państwa mają konstelację 6 satelitów. Włosi swoją już eksploatują razem z nami, bo przebieg orbity jest wymarzony - włoskie ptaszkl znad Italii lecą prosto nad Polskę; my budując własną konstelację musielibyśmy wybrać bardzo podobną orbitę. Aby tą współpracę utrzymać, włosi przebąkiwali nawet o wprowadzeniu do wspólnej konstelacji satelitów do których kody byłyby wyłącznie w naszych rękach, co przy założeniu że ich czas będzie i tak współdzielony, łączyło oszczędności dla obu stron z pełną, narodową kontrolą. Ale rozmowy jakoś zniknęły ze sceny publicznej, za to AM podpisał bez słowa komentarza kontynuację istniejącego programu.

    3. Ralf_S

      Na "wierzy" nie ma sensu, na wieży też, bo horyzont radiolokacyjny na 200 km to będzie ponad 2000 m. Czyli poniżej nic nie będzie widoczne..

  10. W.M.

    Odnoszę wrażenie, że ewentualny kupiec żąda trochę za dużo od tej platformy. Pasywna głowica optroniczna była by optymalnym minimum. Pozwoliło by to zachować znaczna przydatność przy minimalnej cenie i mobilności (taki aerostat po złożeniu mógłby być przewożony na niewielkiej przyczepie). Konieczność wyposażenia takiej platformy w stacje radiolokacyjną, systemy obrony itp. podroży tylko koszty, skomplikuje system, a w ostateczności spowoduje t redukcje zakupów np. do pojedynczego egzemplarza. Powinniśmy przede wszystkim przyjrzeć się czym "zadowalają" się nasi sojusznicy. Dialog techniczny to nie list do św. Mikołaja. Bądźmy mądrzejsi o wiedzę zdobytą przy przetargu na śmigłowce i samoloty szkolne, gdzie wygórowane wymagania doprowadziły do zerwania przetargu (cena śmigłowca okazała się nieakceptowalna dla populistycznego rządu) lub spowodowały zakup sprzętu który nadal nie jest eksploatowany (wysokie wymagania odnośnie osiągów i uzbrojenia wymusiły zakup bardzo nowoczesnego ale niedopracowanego sprzętu).

    1. Wawiak

      Dialog techniczny, dlatego że nasz przemysł bezproblemowo poskleja balon, a i radar bazowania powietrznego też już mamy - ARS400/800 montowany na Bryzach. Jedyny problem, to fakt że ten radar używa kompletnej anteny importowanej z ...Rosji, bo kiedy go projektowano, rosjanie jako jedyni gotowi byli dostarczyć zespół antenowy o żądanych parametrach, zamiast z miejsca przechodzić do "nienie, muzin nie robic radar sam, muzin kupic nasz radar". A do tego, ich antena była lżejsza od ewentualnych produktów z zachodu. Teraz to się zmieniło, MMICe do Bystrej dostarczono bez gadania i z pocałowaniem ręki. A generalnie masz rację, gotowce są głupio drogie, więc warto zakrzątnąć się samemu.

  11. Jeep

    To atrapa systemu ostrzegania. Łatwa do neutralizacji. Bez satelitów, wieku - inwestowanie w nowoczesną broń nie ma sensu

    1. tak tylko pytam...

      A kto będzie chciał zneutralizować aerostaty?

    2. FDolas

      Satelity też już nie są nietykalne, a są znacznie droższe.

  12. Bart

    Norwegia kupuje F35 samoloty 5 generacji , a my... cofamy sie do zeplinow...

  13. Lord Godar

    Powiedział by człowiek : Kolejny dialog i co z tego ... Lecz w tym przypadku pomysł pozyskania aerostatów rozpoznania radiolokacyjnego nie jest głupi i w naszym przypadku może być znakomitym i ekonomicznym sposobem na osiągnięcie określonego celu przede wszystkim w czasie pokoju i w pierwszych chwilach wojny na pewno. Ktoś powie , że będzie łatwy do zniszczenia , jest w tym część prawdy i z pewnością część tych aerostatów zostanie zniszczona , ale pozostałe mogą zostać wycofane w głąb kraju i nie będą już tak łatwe do zlikwidowania . Wady ? - Uzależnienie od warunków pogodowych . - Podatność na zniszczenie , choć nie do końca ... Zalety: - Koszt pozyskania i eksploatacji ( w porównaniu do systemów na samolotach ). - Możliwość wykrycia z wyprzedzeniem ruchów lotnictwa przeciwnika. - Możliwość wykrycia użycia i śledzenia rakiet manewrujących . - Możliwość wykrycia i śledzenia celów lądowych i morskich - Możliwość załatania w czasie pokoju dziur w systemie radiolokacyjnym jakie mamy na wschodniej granicy , a jest ich dużo ... Przemyt ludzi , towarów , wyposażenia wojskowego ... - Możliwość wczesnego wykrycia próby przerzutu drogą lotniczą grup dywersyjnych , co może być wstępem do działań wojennych. - Możliwość przynajmniej w początkowych działaniach wsparcie naszych lądowych i morskich systemów rakietowych obronnych i ofensywnych , artylerii oraz lotnictwa. No cóż . Jak dla mnie posiadanie przez nasze państwo takiego systemu to dużo plusów i korzyści ... Ktoś tam niżej napisał , że to łatwy cel do zniszczenia ... To odpowiem ... Wszystkie kraje czy to w NATO czy Rosja mają systemy rakietowe wczesnego ostrzegania , które mają powiadomić w wyprzedzeniem o ataku i jest pełna świadomość ich użytkowników , że będą celem ataków . To jest logiczne ... NATO ma system Backbone , w skład którego wchodzą również radary na naszym terytorium.

    1. gmo

      Współczesne aerostaty to nie to samo, co sterowce z lat I ws. Dzięki temu, że materiały do ich konstrukcji są mocniejsze i lżejsze, mogą unosić się wyżej, a system automatycznego sterowania może utrzymywać je nad jednym punktem terenowym. W sumie daje to możliwość przebywania na wysokościach, gdzie prądy powietrzne są bardziej przewidywalne, co umożliwia obniżanie zużycia paliwa. Z kolei brak załogi umożliwia wydłużenie lotu do wielu dób. A możliwości "geostacjonarne" na ciągłą wymianę danych z siecią dozorowania przestrzeni powietrznej.. Dla naszego braku możliwości prowadzenia rozpoznanie na większych odległościach jest to bardzo dobra alternatywa. Warunek: potrzebnych jest przynajmniej 5-6 sztuk (3 w powietrzu, 2-3 w odtwarzaniu gotowości bojowej i remontach) i zasięg instrumentalny między 500 a 1000 km, ze względu na obszar operacyjny oddalony od granicy przynajmniej o 100 km.

  14. PolExit

    Zapewne dla niektórych piszących tutaj sprzet będzie ulagal zniszczeniu. Generalnie wojna polega na niszczeniu. Z braku satelitów - a maja je już np. Peru, Angola, Maroko, a Polska nie - jest to jakies rozwiązanie. Zapewne takie aerostaty zostaną zniszczone w pierwszej kolejności, ale i Rosyjskie lotniska i lotnictwo w obwodzie Krolewieckim zostanie zniszczone w pierwszych minutach konfliktu. Tak jak systemy rakietowe, p.lot i NDR. Nasza artyleria będzie atakować ich, oni Nasze. Z reszta wystarczy poczytać Rosyjskie fora by wiedzieć ze oni z góry spisują na straty Okreg Krolewiecki. Dlatego ważne by mieć kolejne aerostaty (i inny zmagazynowany sprzet) by straty uzupelnic, albo sojusznikow którzy taki sprzet dostarcza, przy czym z góry wiadomo ze UE zadnych dostaw nie będzie.

  15. niki

    Byłoby to świetne rozwiązanie gdyby te aerostaty operowały na ok 40-50 km pułapie czyli poza zasięgiem systemów S300 i S400. Jeśli niższy pułap to koniecznie muszą mieć systemy samoobrony przeciw rakietom plot.

  16. tyle

    A może jakiś artykuł o Northrop Grumman X-47B, bo to też bardzo ciekawy temat.

  17. jkk

    czy oni w MON nie czują, że kolejne dialogi wywołują wyłącznie lawiny śmiechu?

    1. J.

      Może Twojego. Jak chcesz nabyć unikalny sprzęt, to jak niby chcesz uzyskać jakąkolwiek o nim informację?

  18. Marek1

    Jak zawsze .... IU MA zamiar COŚ tam, KIEDYŚ zrobić, pozyskać. Niby wiadomo, że sie przyda, ale ... itd, itd. UK(I nie tylko) od lat już pracuje/testuje system pseudosatelitarny klasy Zephyr, który byłby/jest wręcz idealny dla biednych krajów, których z różnych względów NIE stać na kilka/kilkanaście geostacjonarnych "podglądaczy" na niskich orbitach. No ale kto by tam w MON śledził takie bzdety, mają tam wszakże ważniejsze sprawy ...

  19. gosc

    wiaterek dmuchnie i pooleca.

  20. box

    Wydaje sie ze pomysl jest dosc ciekawy ale raczej, jak juz to ktos wspomnial ponizej, glownie na czas pokoju i w pierwszych chwilach wojny aby zmniejszyc zaskoczenie ewentualnym atakiem, choc moze przeciwnik nie mogac z tego elementu skorzystac w ogole nie zdecyduje sie na niego. A gdyby ten starowiec mial wlasny system obronny powietrze-powietrze albo jakos forme aktywnej obrony? Chociaz biorac pod uwage jego mala manerwrowosc raczej moglo by to nie dac zbyt wiele. Jednak z drugiej strony dodatkowe 200km zasiegu radaru to duzo wiecej czasu na reakcje wiec moze udalo by sie stworzyc skuteczny system ich ochrony

  21. deMONter

    Dialog techniczny = nic z tego nie będzie! No...może poza stratą czasu! LoL

  22. yaro

    A te aerostaty będą oczywiście stealth i przeciwnik nie bedzie ich widział na radarach no bo inaczej zniknął w pierwszej kolejności. Zaczynam odnosić wrażenie, że ilość dialogów technicznych jest w jakiś sposób powiązana z idolatrią.

    1. Ad_summam

      Wystarczy że będzie tańsze od rakiety użytej do zniszczenia takiego urządzenia i że będą one liczne. Ponad to jest to urządzenie do wykrywania między innymi rakiet. A rakieta wykryta może zostać zniszczona.... Czyli reasumując, z logiką krucho.

  23. rozczochrany

    Bardzo dobre rozwiązanie. Likwidujemy w ten sposób problem horyzontu obserwacji, a jednocześnie jest to tańsze w eksploatacji nisz samoloty AWACS, które musiały ny cały czas być w powietrzu, wymieniajac się. Podobne rozwiązania stosuje Izrael i USA. Zastanawiam się tylko czemu służy ten dialog techniczny?... Uzasadnieniu zatrudniania tych urzędników i udawaniu ze pracują by brali za to kasę?

    1. Taki jeden z wioski

      Dialog techniczny, to jedna z form pozyskania informacji o "stanie techniki". To raczej zrozumiałe, że firmy oferujące rozwiązania na rzecz obronności, nie piszą wszystkiego o swych rozwiązaniach, w broszurach dostępnych na targach zbrojeniowych. Dlatego MON stara się uzyskać informacje o tym jakie są parametry rozwiązań dostępnych na rynku. To w pierwszej kolejności pozwala stwierdzić czy dana technologia w ogóle może okazać się przydatna dla danego klienta, a po wtóre jaki potencjał ze sobą niesie. Gdy okaże się, że dana technologia odpowiada potrzebom klienta i są na jej zakup pieniądze, formułuje się potrzeby do przetargu. A przynajmniej tak to powinno wyglądać.

  24. Dziad.

    Błędne koło. Nie zakładamy przecież ataku na nas, tak więc jeżeli już dojdzie do konieczności użycia np. rakiet przeciwokrętowych w oparciu o aerostaty, to znaczy, że będzie już regularny konflikt, a to z kolei oznacza, że zostaniemy zaatakowani. A skoro zostaniemy zaatakowani, to w pierwszej kolejności spadną balony i i tak nie użyjemy skutecznie naszych rakiet. To jest dobre na czas "P" i tylko czas "P". Nie ma szans użycia tego w czasie "W"...

    1. tyle

      W godzinie W , satelity także będą spadać jak deszcz meteorytów. Przecież zestrzeliwanie tzw uszkodzonych satelitów to były wariacje właśnie na ten temat.

    2. Tomek.z

      Jest sens. Wypuszczamy 50 takich balonów z czego 2 mają sensory. Niech przeciwnik strzela drogimi pociskami do tanich balonów.

  25. grey

    ciekawe, jaka jest odporność takich obiektów na broń przeciwlotniczą

    1. Infernoav

      Po wykryciu? Żadna. Jednak balony że względu na możliwość użycia lekkich materiałów o małej odbijalnosci fal radiowych nie są mimo rozmiarów, aż tak łatwe do wykrycia.

    2. Miś

      jaką broń? skoro wykrywają obiekty z 500 km, to raczej przeciwnik z działka do nich strzelać nie będzie...

    3. Tomek.z

      Żadna, bo taka ma być.

Reklama