Reklama

Geopolityka

Katastrofa na Synaju uderzy w gospodarkę Egiptu

  • <p><span mce-data-marked="1">Zamaskowane 2S1 Goździk </span><span>podczas ćwiczeń w </span><span>Jaworowie</span><span>. Fot. J.Sabak</span></p>
    <p><span mce-data-marked="1">Zamaskowane 2S1 Goździk </span><span>podczas ćwiczeń w </span><span>Jaworowie</span><span>. Fot. J.Sabak</span></p>

Ostatnie tragiczne wydarzenia na półwyspie Synaj bez wątpienia wpłyną negatywnie na ruch turystyczny w Egipcie, co odbije się nie tylko na zwykłych Egipcjanach, zaangażowanych w ten sektor gospodarki, ale również na siłach zbrojnych. Te bowiem w dużym stopniu kontrolują kurorty, w tym w Szarm el-Szejk - w analizie dla Defence24.pl pisze dr Robert Czulda.

Wydawać by się mogło, że ostatnie wydarzenia z Egiptu nie powinny już budzić większych emocji. Zamachy na turystów w Egipcie, w tym także na półwyspie Synaj, nie są przecież niczym nowym. Dość przypomnieć krwawy rok 1993, kiedy to życie w aktach terroru straciło w tym państwie ponad tysiąc osób. W 1997 r. przeprowadzono zamach w Luksorze (58 turystów zabitych). W 2004 r. trzy bomby zabiły w egipskich kurortach 34 osoby, a raniły 171 kolejnych. Na liście zamachów znajduje się także krwawe uderzenie islamistów na Szarm el-Szejk w 2005 r., kiedy to życie straciło co najmniej 90 osób, a rannych zostało 150 (w trzech jednoczesnych atakach bombowych, w tym na hotel). Zaledwie kilka miesięcy później eksplozja w miejscowości Dahab zabiła 23 osoby, w tym zagranicznych turystów. Eksplozja w 2011 r. w Aleksandrii zabiła 21 osób, a w 2014 r. na półwyspie Synaj cztery (w tym trzech południowokoreańskich turystów). We wrześniu tego roku dwanaście osób, w tym dwoje turystów z Meksyku, zginęło w wyniku omyłkowego ostrzału służb bezpieczeństwa.

Ani tamte wydarzenia, ani nawet wybuch arabskiej wiosny w 2011 r., co skutkowało licznymi protestami (często krwawymi), nie przekonały większości turystów do porzucenia pomysłu wakacji na półwyspie Synaj, który przez władze egipskie był promowany jako miejsce niemal idealne – z piękną pogodą, świetnym jedzeniem, a także przyjazne i bezpieczne. Nawet wybuch otwartej wojny pomiędzy siłami rządowymi a lokalnymi ugrupowaniami salafickimi (po obaleniu prezydenta Muhammada Mursiego w lipcu 2013 r.), a następnie ogłoszenie przekształcenia półwyspu Synaj w prowincję Państwa Islamskiego (w listopadzie 2014 r.) nie wpłynęło na zmianę postrzegania półwyspu Synaj jako sielankowej oazy pośród  chaosu. Władze egipskie starannie zadbały, aby tak się stało – Szarm el-Szejk zamieniono w twierdzę, w której liczba żołnierzy i policjantów jest większa niż w jakimkolwiek innym miejscu Egiptu.

Nowy etap wojny

Katastrofa samolotu Airbus A321 rosyjskich linii lotniczych Metrojet oraz śmierć 224 osób na pokładzie to jednak zupełnie inna skala. Masowa śmierć w tego rodzaju incydentach, niezależnie czy losowych, czy też jako efekt świadomego działania określonych grup, zawsze dużo bardziej wpływa na psychikę. W tym wypadku skala negatywnego oddziaływania na społeczne nastroje jest nawet większa, jeśli weźmie się pod uwagę doniesienia jakoby inny samolot – brytyjskich linii Thomson Airways z niemal dwustoma pasażerami na pokładzie – nieomal nie został trafiony pociskiem podczas podejścia do lądowania w Szarm el-Szejk. Nawet jeśli historia jest tylko i wyłącznie „faktem medialnym”, to komunikat do turystów z całej Europy jest jasny – Egipt nie jest już bezpieczny nawet w miejscach turystycznych, wojsko nie jest w stanie ochronić turystów, a ci nie są już zagrożeni przypadkowymi, nie wymierzonymi bezpośrednio w nich działaniami, lecz stają się celem działań terrorystycznych. W takiej sytuacji każdy z elementarnymi pokładami zdrowego rozsądku zastanowi się dwa razy, zanim wybierze Egipt jako miejsce swych wakacji. Dotyczy to przecież nie tylko półwyspu Synaj, gdzie otwarta wojna jest już oczywista, ale nawet takich miejsc jak Kair.

Jeżeli faktycznie doszło do ataku terrorystycznego na rosyjski samolot pasażerski, to ma on – jak każde działania terrorystyczne – cel polityczny. Tym celem jest uderzenie w państwo egipskie, które w dużym stopniu jest uzależnione od napływu obcej waluty. Szacuje się, że jeden na dziewięciu Egipcjan czerpie zyski z turystyki. Opisywane zagrożenie dla egipskiej gospodarki nie jest potencjalne, lecz faktyczne, bowiem rosyjska izba turystyczna poinformowała, że po katastrofie liczba sprzedanych wycieczek w ten rejon spadła natychmiast o połowę. Prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekret, który tymczasowo zakazuje lotniczych przewozów obywateli z Rosji do Egiptu (po tej decyzji rozpoczęto przygotowania do sprowadzenia z Egiptu do Rosji około 80 tysięcy turystów). To dla Egiptu cios, bowiem Rosjanie to najczęściej odwiedzający Egipt turyści.

Stany Zjednoczone wprowadziły zalecenie, aby obywatele tego państwa nie wyjeżdżali na półwysep Synaj aż do zakończenia śledztwa. Wiele państw, w tym chociażby Wielka Brytania, całkowicie odradzają podróżowanie po północnej części półwyspu (to dla Egiptu również bardzo bolesne, bowiem Brytyjczycy to drudzy najczęściej odwiedzający Egipt turyści – ich liczba spadła z 1,5 mln w 2010 r. do 900 tysięcy w ubiegłym roku). W praktyce oznacza to, że turyści nie powinni w ogóle opuszczać Szarm el-Szejk, a skoro tak, to jaki jest cel podróży do Egiptu? Zamknięty kurort z dobrą pogodą można znaleźć w innym państwie i to takim, w którym nie szaleje wojna z terrorystami.

mapa egipt zakaz
Mapka brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, pokazująca strefy w Egipcie, których status opisany jest jako "rekomendowany całościowy i częściowy zakaz podróżowania". Fot. www.gov.uk

Spadek liczby turystów w Egipcie jest znaczny. Aż do arabskiej wiosny państwo to notowało wyraźny wzrost rocznej liczby gości. O ile w 2000 r. Egipt odwiedziło około 5 milionów turystów, w 2010 r. wskaźnik ten zbliżył się niemal do 15 milionów osób. Arabska wiosna ograniczyła tę liczbę do około 9 milionów turystów w skali roku. Zakończenie kryzysu wewnętrznego i ponowne przejęcie władzy przez wojsko sprawiło, że Egipt znów stał się miejscem turystycznym, ale pomimo intensywnej kampanii rządowej Egipt zdołał przyjąć w ubiegłym roku jedynie 10 milionów turystów. W obliczu obecnej sytuacji wydaje się bardzo mało realne, aby Egipt zanotował 20 milionów turystów w 2020 r., a więc tyle, ile do niedawna planował (w ramach tegoż planu do 2018 r. otwarte ma zostać Wielkie Muzeum Egiptu w pobliżu piramid w Gizie. Łączny koszt budowy to według danych egipskich około 1,5 miliarda euro). Strategia Egiptu zakładała przyciągnięcie nowych turystów szczególnie z Azji, ale także z Europy.

Ma to bezpośrednie przełożenie finansowe. O ile w 2010 r. Egipt na turystyce zarobił 12,5 miliarda dolarów, to w 2013 r. było to już tylko 6 miliardów dolarów. W 2014 r. zanotowano wzrost do poziomu 7,3 miliardów dolarów.  Cierpią na tym nie tylko zwykli obywatele, ale także egipskie siły zbrojne, bo to one bowiem – a ściślej mówiąc wysocy stopniem oficerowie – kontrolują egipską branżę turystyczną. To właśnie generałom podlega większość kurortów w Szarm el-Szejk.

Co dalej?

Dla wszystkich, a więc zarówno dla egipskich hotelarzy, jak i władz, a także dla Rosji i firm turystycznych, byłoby lepiej, gdyby katastrofa samolotu nad Synajem była jedynie nieszczęśliwym wypadkiem. Tylko to mogłoby ograniczyć negatywne konsekwencje dla egipskiego przemysłu turystycznego, a tym samym dla gospodarki. To jednak marne pocieszenie, bowiem niezależnie od przyczyn katastrofy wojna pomiędzy salafickimi bojówkarzami a siłami egipskimi na półwyspie Synaj będzie trwała przez lata.

dr Robert Czulda

Reklama

Komentarze (2)

  1. WojKot

    Sam miałem wykupioną wycieczkę do Hurghady całą rodziną (6 osób). Opłaciłem ją akurat w przeddzień katastrofy... Po kilku dniach wahania zrezygnowaliśmy z wyjazdu, tracąc 50% dokonanej opłaty. Nie wiem co musi się wydarzyć i ile czasu upłynąć, by uznać, że Egipt jest bezpieczny. Arabskie standardy pełne są rażących dziur, a procedury realizowane przez ludzi o niefrasobliwym podejściu. Trudno sobie wyobrazić, że uda się szybko zmienić mentalność tych ludzi. Trzeba by na przykład na lotniskach wprowadzić europejskich inspektorów pełniących non-stop nadzór nad procedurami i węszącymi za niedociągnięciami. Oczywiście, to interes Egiptu, i oni powinni opłacić takich inspektorów, może nawet oficjalnie zwracając się do UE o pomoc itd itd (potrzebna byłaby marketingowa otoczka, reklamy). Taki pomysł, za który Egipt powinien mnie wynagrodzić darmową wycieczką co roku dożywotnio (oczywiście póki co nie do Egiptu) :)

  2. Allah mit Uns

    Egipt to 90mln ludzi a za 25 lat będzie ich 170mln. Aby zapewnić im pracę to rocznie w Egipcie powinno powstawać 2mln miejsc pracy. Europo szykuj się na prawdziwy najazd bo to z 2 mln Syryjczyków to przedwiośnie.

    1. RC

      Niestett. Taki sam trend dotyczy państw afrykańskich. Demografia jest dla nas bardzo niekoezystna

Reklama