Reklama

Siły zbrojne

Ustawa o naczelnym dowódcy. System kierowania na czas wojny w budowie?

fot. www.34drop.wp.mil
fot. www.34drop.wp.mil

We wtorek 1 lipca br. w oficjalnym komunikacie MON pojawiła się nieprecyzyjna informacja „…o skierowaniu do Sejmu projektu ustawy, która określi kompetencje naczelnego dowódcy na czas wojny”.

Deklarację taką miał złożyć Prezydent Bronisław Komorowski uczestniczący 1 lipca w obchodach dziesiątej rocznicy powołania Dowództwa Operacyjnego. Sprawdziliśmy i okazało się, że w sejmowym wykazie „Wniesionych projektów ustaw, którym jeszcze nie został nadany numery druku” nie ma ustawy dotyczącej Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych (NDSZ).

Sprawę ostatecznie wyjaśnił rzecznik prasowy Biura Bezpieczeństwa Narodowego który potwierdził, że ustawa taka jest dopiero przygotowywana, co zresztą zostało zawarte w komunikacie umieszczonym na oficjalnej stronie BBN. Wyjaśniono tam, że Prezydent RP Bronisław Komorowski w Dowództwie Operacyjnym zapowiedział jedynie plan zgłoszenia: „…inicjatywy ustawodawczej mającej na celu usprawnienie systemu kierowania obroną państwa w czasie wojny…” oraz „….doprecyzowanie kompetencji Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych podlegającego Prezydentowi RP”.

Niestety dalsza część komunikatu nie pozostawia nawet cienia nadziei, że reformatorzy systemu dowodzenia zareagują na krytyczne uwagi odnośnie swoich pomysłów. Zgodnie z projektem ustawy, NDSZ ma więc nadal dowodzić tylko „…siłami wydzielonymi do obrony państwa…”.

Naczelny Dowódca części Sił Zbrojnych, czy Sił Zbrojnych

Artykuł 134.4 Konstytucji RP wyraźnie nakazuje, że: „Na czas wojny Prezydent Rzeczypospolitej, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, mianuje Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych…”. Nadal więc pozostaje tajemnicą, jak BBN - pomimo zapisów konstytucji - chce udowodnić, że Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych nie będzie musiał dowodzić całymi siłami zbrojnymi.

Zgodnie z projektem BBN, w czasie wojny, równorzędnym dowódcą dla NDSZ (a więc tak naprawdę Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych – DO RSZ) ma być Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych (DG RSZ), który zabezpieczałby wydzielanie uzupełnień i zaopatrywanie dla działających wojsk tworząc własne stanowisko „dowodzenia w tylnej strefie działań”.

Okazuje się, że konflikt kompetencyjny w czasie wojny pogłębi prawdopodobnie pojawienie się w tej strukturze dowodzenia trzeciego podmiotu – „zreformowanego” szefa Sztabu Generalnego, którego zakres kompetencyjny jak się okazało nie został prawidłowo określony przez twórców reformy systemu dowodzenia i kierowania. By naprawić swoje błędy BBN informuje teraz, że „Istnieje również potrzeba dookreślenia zadań szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, jako organu wspierającego Prezydenta RP w kierowaniu obroną państwa w czasie wojny. Przypisanie tej funkcji Sztabowi Generalnemu zapewni ciągłość merytoryczną planowania, przygotowywania i realizacji zadań na czas obrony państw”. Problem polega na tym, że reforma zakładała coś zupełnie innego: „ograniczenie zadania Sztabu Generalnego do roli organu pomocniczego Ministra Obrony Narodowej w kierowaniu całokształtem działalności Sił Zbrojnych”.

Prawdopodobnie widząc zamieszanie kompetencyjne postanowiono stworzyć podmiot, który w czasie wojny byłby w stanie kontrolować równorzędnie działające i w pewnym sensie rywalizujące ze sobą dowództwa: Operacyjne i Generalne, a wiec np. wskazywać co może zabrać od DG RSZ i wykorzystać Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych. Tylko, czy bez wpływu na liczbę przydzielonych sobie sił NDSZ będzie w całości ponosił odpowiedzialność za prowadzone działania?

Zawężenie sytuacyjne

W działaniach BBN zaczyna być zauważalne to, co w psychologii określa się zawężeniem sytuacyjnym (kiedy uznaje się swoją sytuację za taką, z której nie ma już innego wyjścia, wobec czego nie podejmuje się żadnej aktywności by temu zaradzić i brnie się w nią dalej, nawet jeżeli by to miało doprowadzić do katastrofy).

Oczywiście prezydent Komorowski wyjaśniał 1 lipca, że „ Trzeba uzbroić państwo polskie w skuteczny system nie tylko dowodzenia siłami zbrojnymi, ale również skuteczny system kierowania państwem polskim w wypadku zagrożenia i kryzysu wojennego”. Niestety, w tym wszystkim opiera się jedynie na doradcach z Biura Bezpieczeństwa Narodowego całkowicie ignorując uwagi krytyczne, które pochodzą od specjalistów niezwiązanych z BBN.

Jeden z najbardziej merytorycznych krytyków zmian zachodzących w systemie dowodzenia naszej armii generał dywizji w stanie spoczynku Piotr Makarewicz już wcześniej wskazywał, że w komunikatach ze spotkań na temat proponowanych zmian (m.in. w Sejmie) „…przedstawione są przede wszystkim założenia planowanych przez BBN zmian, ale w żadnym nie znajdziemy ani jednego słowa na temat tego, jak do tych zmian ustosunkowywali się rozmówcy ministra Kozieja”.

Najlepszym przykładem takiej obojętności na słowa krytyki było spotkanie Sejmowej Komisji Obrony Narodowej z 5 czerwca tego roku poświęcone informacji Ministra Obrony Narodowej na temat stanu realizacji reformy systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP.

Brak wojennego systemu dowodzenia

Niestety, posłowie nie zwrócili uwagi na przyznanie się szefa Sztabu Generalnego do wprowadzenia 1 stycznia reformy systemu dowodzenia i kierowania bez przygotowanego wojennego systemu dowodzenia. Oznacza to, że do dzisiaj nie ma gotowego planu, jak dowodzić całymi siłami zbrojnymi w razie wojny. I nie uspokaja wcale wytłumaczenie szef SG WP, „utrzymujemy w krwioobiegu system dowodzenia i kierowania Siłami Zbrojnymi, który odzwierciedlał stan sprzed 31 grudnia 2013 r. Ten system jest dalej wydolny i dalej aktualny”, ponieważ jest to niemożliwe. Struktury dowodzenia sprzed 31 grudnia 2013 r. już bowiem nie istnieją, a ludzie, którzy je tworzyli w dużej części zajmują się zupełnie innymi rzeczami.

W sześć miesięcy po wprowadzeniu reformy posłowie zostali tylko poinformowani, że „prace nad wojennym systemem dowodzenia w zasadzie – w moim przekonaniu – dobiegają końca. Panu ministrowi została przedstawiona instrukcja wojennego systemu dowodzenia i funkcjonowania Sił Zbrojnych w warunkach kryzysu i wojny. Czekamy na akceptację pana ministra. Jednocześnie trwają równoległe prace nad podobnymi dokumentami”. Osoby, które rzeczywiście troszczą się o bezpieczeństwo Państwa powinny sobie teraz odpowiedzieć, czy taka sytuacja miałaby wpływ na nasze możliwości obrony, gdyby konflikt na Ukrainie się rozszerzył?

Reklama

Komentarze (7)

  1. dekert29

    Wprowadzona reforma dowodzenia WP to jeden z największych imbecylizmów ostatnich czasów - nikt jej nie rozumie. Wprowadza tylko chaos, jeszcze bardziej komplikuje to co wcześniej JAKOŚ działało i generuje koszty, a nie oszczędności. Co gorsza wprowadza zamieszanie do systemu dowodzenia armią w czasie wojny. Gajusz Mariusz w grobie się przewraca...

    1. prześmiewca

      Te "reformy" są po to, by zagmatwać odpowiedzialność i zatrzeć ślady kto np. ustawiał przetargi 5 lat temu albo inne przewały, bo po 3-4 "reformach" nie będzie wiadomo komu to wtedy podlegało a i papiery mogą zginąć przy przenoszeniu z gabinetu do gabinetu. :-)

  2. szeregowy

    Prawie jak na Ukrainie za Janukowycza.

  3. STRZELEC

    Proponuję publiczną debatę na ten temat z udziałem specjalistów z Rosji, Niemiec i Francji. To oni ustalą zasady w zakresie kto czym dowodzi. W tym Państwie, znanym wszystkim z nazwy, nie ma poszanowania dla spraw wymagających ochrony IN. A co z zasadą sumienia w kwestii - nie zabijaj.

  4. docent

    lepiej to już było ...

  5. adleR

    Ktoś taka Idee Fix wymyślił (wiceprezydent-generał-minister-profesor), ktoś inny zaakceptował (małżonek Anny) i ktoś nawet na te zmiany wyraził milcząca zgodę (Generalicja a w szczególności - Dowódcy RSZ). Ciekawe czy będą winni jak się okaże że paraliżu SKiD już pod dywan zamieść się dalej nie da ...

  6. Jagmin

    W wojsku jak w całym państwie Tuska, nikt nie rządzi, nikt za nic nie odpowiada. Nasi najlepsi "gienerałowie" na czele z ministrem Koziejem jak zwykle wyważają otwarte drzwi, czy naprawdę nie mogą sięgnąć do starych polskich wzorców? Niech Dowództwo Operacyjne przekształci się w Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych, z podległym mu Sztabem Generalnym, które w razie wojny przekształca się w Naczelne Dowództwo Sił Zbrojnych. Generalny Inspektor (dotychczasowy Dowódca Operacyjny) zostaje Naczelnym Wodzem całej Armii i po kłopocie. Po co istnieje Dowództwo Generalne? Po co Centrum Operacji Lądowych i milion innych dowództw? Chyba nasz ukochany El Presidente ze swoim adiutantem Koziejem sami planują dowodzić w razie wojny, a dowództwa zajęte będą kłótniami kto za co odpowiada.

  7. Zulu

    Taaa... w czasie wojny będą rzucać monetą, kto dowodzi w danym dniu. Ciekawe.... to wszystko to głupota, niekompetencja czy sabotaż.

Reklama