Reklama

Geopolityka

Zwycięstwo FSB w Ługańsku. Wnioski z raportu Warsaw Institute

„Zmianę w Ługańsku można uznać za wygraną FSB, która umocniła swoje pozycje w Donbasie kosztem Surkowa. Łubianka wykorzystała to, że Kreml i armia ostatnio były skoncentrowane na Syrii.” - można przeczytać w konkluzjach najnowszego raportu Warsaw Institute pt. „Pucz w Donbasie - analiza sytuacji”.   

Raport Warsaw Institute "Pucz w Donbasie - analiza sytuacji" skupia się na analizie aktualnej sytuacji w separatystycznych republikach na wschodzie Ukrainie, w tym przede wszystkim na znaczeniu listopadowego puczu w Ługańskiej Republice Ludowej.

Jak możemy przeczytać w raporcie "eskalacja napięcia w środowisku prorosyjskich rebeliantów w okupowanej części Donbasu widoczna jest jednak nie tylko w Ługańsku, ale też tzw. Donieckiej Republice Ludowej. W czasie trwania puczu w Ługańsku, w Doniecku doszło do serii niewyjaśnionych eksplozji w składach amunicji, zaktywizował się też lokalny główny rywal „prezydenta” Aleksandra Zacharczenki, Aleksandr Chodakowski. Zaostrzenie wewnętrznych konfliktów wśród rebeliantów było nieuniknione z trzech zasadniczych powodów wymienionych przez analityków Warsaw Institute:

  • „Republiki” są typowymi „państwami” wojennymi, skrajnie zmilitaryzowanymi, dla których sensem istnienia jest konflikt zbrojny z Ukrainą. Wobec stosunkowego, trwającego od długiego okresu czasu, spokoju na froncie (brak większych operacji wojennych), nastawieni na walkę watażkowie zaczynają szukać wrogów wewnątrz.
  • Rosja wyraźnie od dłuższego czasu dąży do politycznego uregulowania konfliktu. To budzi niepokój większości obecnych liderów „republik”, którzy – jako uczestnicy działań wojennych 2014-2015 – staną się zbędni, a nawet szkodliwi z punktu widzenia Moskwy, gdyby miało dojść do jakiegoś porozumienia z Kijowem i Zachodem. Ostatnie dyskusje na temat wprowadzenia sił pokojowych ONZ do Donbasu, co popiera, oczywiście na własnych warunkach, Putin, musiały zwiększyć niepokój rebeliantów.
  • Pogarsza się sytuacja ekonomiczna i socjalna w okupowanej części Donbasu. Wynika to nie tylko z bardziej zdecydowanych działań Ukrainy (uszczelnianie blokady), ale też kłopotów gospodarczych Rosji, która z coraz mniejszym entuzjazmem subsydiuje „republiki ludowe”. Dochodzi więc do zwiększenia rywalizacji lokalnych dowódców i „urzędników” o topniejące zasoby i wpływy."

Raport podkreśla przy tym zdecydowaną dysproporcję pomiędzy obiema republikami, wskazując, że pod każdym względem politycznym, militarnym czy gospodarczym dominującym tworem jest zdecydowanie Doniecka Republika Ludowa. Analizie poddany został także rosyjski nadzór nad tymi dwoma pseudo-państwami, a także prowadzący do ostatniego "zamachu stanu" konflikt pomiędzy Igorem Płotnickim dotychczasowym przywódcą Ługańskiej Republiki Ludowej wspieranym przez Władisława Surkowa oraz tzw. siłowikami, podległymi FSB. To właśnie z tej grupy wywodzi się obecny przywódca Ługańska Leonid Pasecznyk.

fot. mil.gov.ua

We wnioskach raportu możemy przeczytać, że pucz, który miał miejsce w dniach 21-25 listopada w Ługańskiej Republice Ludowej należy uważać więc za "wygraną FSB, która umocniła swoje pozycje w Donbasie kosztem Surkowa." Płotnicki przegrał natomiast w związku z brakiem czynnego poparcia.  ze strony drugiej rosyjskiej służby GRU. Sytuację wykorzystała więc FSB by usunąć lidera wywodzącego się z innego obozu. 

Warsaw Institute konkluduje także, że "wydarzenia w Ługańsku pokazują, że o ile prawdą jest, iż strefa okupowana jest pod absolutnym panowaniem rosyjskim, to jednak brak w Moskwie jednego centrum decyzyjnego. W sytuacjach kryzysowych lokalni wasale rzucają się sobie do gardeł, licząc na wsparcie patronów w Moskwie. W efekcie to ci patroni muszą szybko reagować i dopiero ich ustalenia są potem przenoszone na poziom Donbasu." 

Wśród innych ważnych wniosków analizy można znaleźć między innymi, że konflikty wewnątrz republik wskazują, że Kreml wciąż stawia na porozumienia mińskie, a "Moskwie nie zależy też na eskalacji konfliktu w Donbasie, szczególnie przed wyborami w marcu 2018". Jednocześnie analitycy polskiego think tanku za mało prawdopodobne uważają zjednoczenie obu separatystycznych republik, a usunięcie Płotnickiego w Ługańsku ich zdaniem należy traktować jako sygnał ostrzegawczy dla „prezydenta” tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. 

Źródło: Warsaw Institute

Pełny raport jest dostępny w formacie pdf na stronie Warsaw Institute.

Reklama

Komentarze (7)

  1. Wasyl

    Jedno jest pewne Ukraina juz do Rosji nie wróci , nikt nie chce zacofania jak się zachodu spróbowało :)

    1. Portsmouth

      Ale to chyba nie jest kwestia gdzie chce Ukraina tylko kto jest gotow utrzymywac Ukraine. Mieliscie od Rosji gaz za pol darmo, mieliscie otwarty rynek pracy, pieniadze za baze na krymie i transfer gazu do Europy. Teraz macie \"rewers\" gazu za darmo I otwarty rynek pracy w Polsce oraz kredyty z UE, Polski, IMF, USA. Zawsze na czyims utrzymaniu. Doskonale rozumiem ze wam sie to podoba

  2. Tak zwany "Autor komentarza"

    Ukraina nigdy nie odzyska tak Krymu, jak i Donieckiego Zagłębia Węglowego. Przyjrzyjcie na oczy i przestańcie nazywać ŁRL i DRL "tak zwanymi republikami". Ukraina nie jest wcale w mniejszym stopniu skorumpowana i niewydolna, nie mniej w Kijowie wpływów rosyjskich, co w Doniecku, czy Ługańsku. Równie dobrze państwo Poroszeniki można nazywać tak zwaną "Ukrainą".

    1. Geoffrey

      Nigdy nie mów nigdy. Oczywiście Ukraina nie ma dziś dość sił, by myśleć o odbiciu Donbasu i Krymu. Ale to nie od Ukrainy zależy przyszłość regionu, a od Rosji. To znaczy od tego, kiedy nastąpi tam kolejne tąpnięcie. I jak głębokie. W początkach lat 80-tych nikt nie spodziewał się rozpadu ZSRR, tym bardziej niepodległej Ukrainy. A jednak ZSRR się rozpadł i Ukraina powstała. Jeśli Rosja się rozpadnie ( a to raczej na dłuższą metę nieuniknione) to Kijów może stać się głównym ośrodkiem gospodarczo-cywilizacyjnym regionu. I nie tylko Donbas i Krym może przyciągnąć, ale inne regiony putinowskiej "federacji". Pytanie brzmi - czy Kijów odrobi lekcje i będzie do tego czasu gotowy. Na razie reformy posuwają się do przodu, ale raczej poniżej oczekiwań.

    2. edfc

      oczywiscie ze odzyska . pokraczne rosyjskie panstwo pada na naszych oczach a Ukraina krzepnie.....zycie nie znosi prozni....zadne tzw republiki nie sa w stanei samodzielnie funkcjonowac i sa wczesniej czy pozniej zdane na pastwwe kijowa. bez pomocy moskwy nie sa w stanie egzystowac a na kremlu zaczynaja liczyc pieniadze.....jaki bedize efekt? poczekajmy jescze troszke..:)

    3. Portsmouth

      Efekt? Jak w Czeczenii, Abchazji, Naddniestrzu, Osetii. Donnas I krym wpisuja sie w ta historie. Przykre ale Ukraina ma male szanse na kontrole nad donbasem I zerowe na krym

  3. Portsmouth

    Za bardzo propagandowa jest ta \"analiza\". Zrozumialem to ze centrum decyzyjne znajduje sie w jakims malym departamecie jakies sluzby w Moskwie. I ze republiki nie maja zadnego \"merytorycznego\" zaplanowanego wsparcia z rzadu w Moskwie. No to niech kijow majac przylaczajace sily na granicy republik wejdzie tam I zrobi porzadek. A jezeli tego nie robi I nie zrobi to znaczy ze ten raport \"thinktank u\" jest stekiem bzdur

  4. underdog

    powtórzę, za prof. Chodakiewiczem, że gdyby nie ekspansja kulturowa Rzeczypospolitej nie byłoby takich państw jak: Ukraina, Białoruś, Litwa, Łotwa, Estonia. Limes pozostał mimo 300 lat czystek rosyjskich. Nie popadajmy w samozachwyt, ale pozbądźmy się tej naszej murzyńskości. Silna ekonomicznie i wojskowo Polska będzie przyciągała grawitacyjne mniejsze i słabsze państwa. Nie ma drogi na skróty

    1. u_boot

      dopóki nie wprowadzi się zmian gospodarczych, które rozpędzą gospodarkę, to nie ma co liczyć na silne państwo pod względem ekonomii i wojska (tutaj puszczam oko do wszystkich rządzących po 89)

  5. Geoffrey

    Takie analizy mogą dotyczyć tylko wspomnianego okresu względnego spokoju, gdy obie służby nie dostają jasnych rozkazów od Putina, a muszą ponosić odpowiedzialność i koszty utrzymania pseudorepublik. Iluzoryczna jest to wiedza, bo jedna decyzja Putina może zdezaktualizować całą wiedzę i wszystkie spekulacje o separatystach.

    1. bok

      Putin zwyczajnie stosuje zasadę dziel i rządź również w podległych sobie pseudo-państwach. To najłatwiejszy i najskuteczniejszych za razem sposób na trzymane ich za twarz. Kilka frakcji, chaos...

  6. cymbergaj

    To że nie ma tam spokoju i jest ciągła rywalizacja między różnymi ośrodkami władzy i wpływów działa na korzyść Ukrainy i także w konsekwencji i bezpieczeństwa Polski . W interesie Ukrainy i Polski jest aby mocodawcy z Rosji nie mogli sami ze sobą dojść do porozumienia w kwestiach tzw.republik ludowych .

    1. dim

      Na sąsiednim podwórku dwa bardzo złe i specjalnie tak wytresowane psy, regularnie, od kilkudzieciu już lat, gryzą się o kości. Ale jedna komenda ich właściciela i zgodnie rzucą się na kogoś trzeciego.

  7. tak tylko...

    Chyba żaden z rosyjskich władców na przestrzeni ostatnich pięciu wieków nie poprawił tak bardzo pozycji Polski względem Ukrainy, jak pułkownik KGB. Począwszy od XVII wieku Ukraina była obiektem nieustannej rywalizacji pomiędzy Polską i Rosją. Po kilku wiekach rosyjskiej przewagi, dzięki działaniom Putina Rosja na nowo stała się wrogiem dla Ukraińców. Co więcej, działania Putina doprowadziły do degradacji gospodarczej Ukrainy, a ten stan sprzyja naszej gospodarce i wpływom, gdyż dzięki temu szukający lepszych perspektyw życia Ukraińcy stają się motorem polskiej gospodarki. Co więcej, narastająca dysproporcja pomiędzy Polską, a Ukrainą stwarza szansę dla Polski, by na nowo stać się ośrodkiem przyciągającym kulturowo, cywilizacyjnie i ekonomicznie ludność zamieszkałą na wschód od Polski. Chciało by się rzec: powtórka z XVI wieku. Jak widać, to nie czołgi, a ekonomia i oferta cywilizacyjna stają się skutecznym narzędziem w walce o rząd dusz. Rosja ze swoim bałaganem, brudem, chlewem i korupcją nie jest dla nas w tym względzie groźnym konkurentem...

    1. hawaiian

      Dobrze powiedziane. Nie zgadzam sie jednak z konkluzja. Nie chodzi o rzad dusz ale o faktyczna kontrole pomostu baltycko-czarnomorskiego. Wplywy kulturowe i gospodarcze sa do tego narzedziem, ale nie jedynym. Rosja moze osiagac swoje cele w tym obszarze za pomoca sily militarnej i jest ona poki co ogromna. Nie lekcewazmy Rosji i badzmy dobrej mysli. Ten sztuczny twor rozleci sie na naszych oczach.

    2. tak, tylko że

      1) "żaden z rosyjskich władców na przestrzeni ostatnich pięciu wieków nie poprawił tak bardzo pozycji Polski względem Ukrainy" - a dowodem na tę "pozycję" jest blokada ekshumacji na Wołyniu, kredytowany w hrywnach rewers gazowy, embargo na polskie mięso... 2) "szukający lepszych perspektyw życia Ukraińcy stają się motorem polskiej gospodarki" - i skutecznie blokują szanse powrotu polskich emigrantów, zaniżają tempo wzrostu płac, pracując głównie jako "fizyczni" nie przyczyniają się do wzrostu innowacyjności... 3) "dysproporcja pomiędzy Polską, a Ukrainą stwarza szansę dla Polski, by na nowo stać się ośrodkiem przyciągającym kulturowo, cywilizacyjnie i ekonomicznie ludność zamieszkałą na wschód od Polski" - tak by było, gdybyśmy mieli do zaoferowania coś więcej niż Niemcy, ale nie mamy; dlatego Polska będzie co najwyżej "żywą przechowalnią" dla idei proukraińskich, który w pewnym momencie zagoszczą na europejskich salonach. O to , ilu spośród przybyłych ze Wschodu ma zaszyte w spodniach książeczki Specnaz-GRU, nawet nie pytam...

    3. zuch

      Ukraińcy nie są motorem polskiej gospodarki, tylko tanią siłą roboczą gospodarki niemieckiej, posiadającej zakłady w Polsce. Siłą tańszą i bardziej konkurencyjną niż polska. Jedyna nadzieja dla gospodarki, to to że wyemigrują dalej na zachód.

Reklama