Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Pro Defense 2017: WZL 2 producentem dronów bojowych DragonFly

Fot. M.Dura
Fot. M.Dura

Należące do Polskiej Grupy Zbrojeniowej Wojskowe Zakłady Lotnicze Nr 2 S.A. zaprezentowały po raz pierwszy w czasie targów proobronnych Pro Defense 2017 w Ostródzie swój nowy produkt – bezzałogowy system powietrzny DragonFly. Licencję na produkcję tego bezzałogowca spółka WZL 2 zakupiła w zeszłym tygodniu od Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia z Zielonki.

DragonFly to przykład współpracy w ramach Polskiej Grupy Zbrojeniowej wojskowych instytutów naukowo-badawczych z zakładami produkcyjnymi. Cały bezzałogowy system powietrzny opracowano, zbudowano i przebadano w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia, licencję na produkcję samego bezzałogowca odkupiły potem Wojskowe Zakłady Lotnicze Nr 2 S.A (pod koniec maja br.) a licencję na produkcję głowic bojowych nabyły bydgoskie Zakłady Elektromechaniczne Belma S.A.

Czytaj też: Air Fair 2017 - licencja na drony DragonFly trafiła do Bydgoszczy.

Obecnie obie spółki intensywnie przygotowują się do rozpoczęcia seryjnej produkcji Dragonfly dla potrzeb polskich sił zbrojnych. Sama licencja przewiduje, że WITU będzie nadal pracował nad systemem wspólnie z WZL 2. Na razie uwagę skupia się na usprawnieniu linii produkcyjnej, by drony można był produkować w dużych ilościach i po jak najmniejszych kosztach.

Bardzo ważne jest również dopracowanie sposobu użycia systemu. Wiadomo, że ma to być przede wszystkim element wyposażenia niewielkich pododdziałów wojskowych. Sama taktyka i zasady bezpieczeństwa wykorzystania DragonFly nie zostały jeszcze zatwierdzone. Konieczne będzie w tym przypadku współdziałanie z siłami zbrojnymi, które obecnie przyglądają się działaniom przemysłu nie wskazując konkretnych rozwiązań, czy wymagań.

Specjaliści WZL 2 na razie zakładają więc, że bezzałogowce będą proponowane przede wszystkim w zestawach plecakowych. Każdy z nich będzie zawierał od jednego do dwóch nosicieli wraz z pakietem głowic (od dwóch do czterech). Głowice te mają być proponowane w wersji bojowej: odłamkowo-burzącej i kumulacyjnej (przeciwpancernej o przebijalności do 200 mm pancerza) oraz obserwacyjnej: dla obserwacji dziennej i nocnej. Same plecaki są już opracowywane i być może zostaną zaprezentowane w czasie tegorocznych targów MSPO w Kielcach.

Czytaj też: MSPO 2016 - bojowy bezzałogowiec DragonFly wyróżniony przez MON.

Każdy operator będzie przenosił w swoim zestawie plecakowym jeden bezzałogowiec, zapasową baterię, komplet głowic, antenę zewnętrzną oraz pulpit sterowniczy, którego docelowa wersja jest właśnie przygotowywana.

Przypomnijmy, że czterowirnikowy dron pionowego startu i lądowania opracowano w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia jako nośnik całej gamy kompaktowych głowic bojowych oraz obserwacyjnych. Bezzałogowiec może być więc wykorzystywany wielokrotnie do rozpoznania (wykorzystując optoelektroniczne urządzenia obserwacyjne zastosowane m.in. w BSL Warmate firmy WB Electronics), jak również jednorazowo do niszczenia wskazanego celu.

Czytaj też: Warmate trafił do sił specjalnych kraju NATO.

Zaletą systemu jest jego kompaktowość (po złożeniu ramion ze śmigłami mieści się on w plecaku), niewielka waga (od 4,5 do 5 kg) oraz bardzo krótki czas uruchomienia zestawu. DragonFly może latać na pułapie do 500 m z prędkością do 54 km/h przez okres około 25 minut na odległość maksymalną do 10 km.

Już na etapie projektowania szczególną uwagę zwracano na bezpieczeństwo wykorzystania tej latającej bomby. Zapewniono m.in., że DragoFly będzie samodzielnie wracał do miejsca startu po utracie kontaktu z operatorem i zainstalowano specjalny system zdalnego uzbrajania i rozbrajania głowic.

Reklama

Komentarze (3)

  1. Mg

    Niesamowite, że teoretycznie nastolatek (z bezpiecznego miejsca) może zniszczyć czołg warty kilka mln $ dronem za (w produkcji) kilka tys. PLN. Świat się zmienia

    1. CB

      Zmieniają się tylko środki. Teoretycznie, to i w czasie II WŚ nastolatek w Warszawie czy Berlinie mógł zniszczyć czołg za pomocą butelki z benzyną, granatów czy panzerfaustu.

    2. malkontent

      Bardzo teoretycznie. To przecież powolne i głośne. Musieli specjalnie kombinować wymyślić coś czego inni nie mają - bo mało przydatne.

  2. reszke

    Czy to nie jest kopia Warmate?

    1. jacek

      Nie jest to kopia Warmate. Warmate ma skrzydła i nie potrafi zawisnąć nieruchomo, za to ma pewnie większą prędkość przelotową od DragonFlya, który jest takim "typowym" dronem jak te zabawki z 4 rotorami.

  3. Grunt to maskowanie

    Pulpit sterowniczy powinien mieć łącze danych kablowe rozwijane ze szpuli łączące z nadajnikiem. Długość liki danych minimum 200 metrów (z wiadomych wzgledów - szkoda operatora wystawiać na punktowy ostrzał altyleryjski. Odbiornik może byc przy operatorze gdyz z zasady jest pasywny, tym niemniej im mniej pola magnetycznego wokół operatora tym lepiej. Inna sprawa to wyposażenie operatora w tuzin nadajników - wabików dla altyleri Trzeba dobrze maskować operatorów

Reklama