Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Australijski sposób odbudowy floty podwodnej. Doświadczenia dla Polski? [ANALIZA]

Australijczycy ujawnili, w jaki sposób zamierzają zrealizować program budowy dwunastu nowej generacji okrętów podwodnych. Podobne działania będzie trzeba przeprowadzić w Polsce w ramach programu Orka, i to bez względu na to, która z trzech firm zostanie wybrana przez Ministerstwo Obrony Narodowej.

Jaki okręt podwodny chcą zbudować Australijczycy?

Pewne szczegóły odnośnie sposobu modernizacji floty podwodnej zostały przedstawione przez szefa programu budowy australijskich okrętów podwodnych kontradmirała Gregory’ego Sammuta, w wywiadzie dla pisma „The Strategist” wydawanego przez Instytut Strategicznej Polityki Australii ASPI (Australian Strategic Policy Institute).

Nikt tak naprawdę jeszcze nie wie, jak będzie wyglądał nowy australijski okręt podwodny. Fot. Naval Group

Sammut zaznaczył wyraźnie, że australijska marynarka wojenna nie zamierza rezygnować z okrętów podwodnych typu Collins do czasu wprowadzenia nowych jednostek pływających tej klasy na początku lat trzydziestych XXI wieku. Oznacza to, że Collinsy będą do tego czasu utrzymywane w linii i przygotowany jest zakres niezbędnych czynności, które mają na to pozwolić.

W tym czasie w Australii ma być przygotowana linia technologiczna pozwalająca na samodzielną budowę „światowej klasy okrętów podwodnych spełniających oczekiwania australijskich sił morskich”. Według Sammuta mają to być jednostki zupełnie nowego typu, które jednak nie będą odbiegały od linii konstrukcyjnej przyjętej przez francuski koncern stoczniowy Naval Group (wcześniej DCNS), szczególnie jeżeli chodzi o projekt Barracuda. Australijczycy zastrzegają przy tym, że ich okręty podwodne nie będą miały napędu atomowego, ani też nie planuje się go zainstalować w przyszłości. Zastosowano jednak wiele sposobów kalkulacji i metod projektowych użytych do opracowania Barracudy.

Same wymagania powstały po latach analiz, które wykazały, że Australia potrzebuje okrętów podwodnych o zasięgu i autonomiczności jednostek typu Collins. Jednocześnie nowe okręty muszą mieć znacznie poprawione właściwości stealth oraz unowocześnione sensory pozwalające im na działanie jeszcze w latach siedemdziesiątych XXI wieku.

Sammut wyjaśnił przy tym powody, dla którego wybrano pędnik strugowodny (pędnik wodnoodrzutowy), zamiast „otwartej” śruby. Potwierdził on, że wybrane przez Australię rozwiązanie jest skuteczne w całym zakresie prędkości, uwzględniając rozmiar okrętu podwodnego i zakładaną skrytość działania. Jest to jednocześnie technika sprawdzona na najważniejszych francuskich jednostkach – okrętach podwodnych z rakietami balistycznymi typu Le Triomphant.

Australijskie okręty podwodne będą miały zamiast „gołej” śruby pędnik strugowodny, podobnie jak m.in. francuskie okręty podwodne z rakietami balistycznymi typu Le Triomphant. Fot. Naval Group

Dowodem na to, że osiągnięte rezultaty były satysfakcjonujące, może być fakt, że pędniki strugowodne (pump-jet) postanowiono również zastosować na nowej generacji uderzeniowych okrętach podwodnych typu Barracuda. Dla Australijczyków ważny był fakt, że francuskim inżynierom udało się opracować taki kształt śruby, dzięki któremu ograniczono znacznie szumy kawitacyjne, a więc wyciszono okręt – i to przy dużym zakresie prędkości. Dodatkowo udało im się dopasować do tego rozwiązania konstrukcję kadłuba uzyskując efekt synergii.

Admirał Sammut potwierdził, że rząd australijski nie postawił wymagania by nowe jednostki miały mieć zdolność do wykonywania uderzeń na cele lądowe. Jak na razie przyszłe okręty podwodne są więc projektowane tylko do wykonywania „klasycznych” zadań, a więc przede wszystkim do zwalczania celów nawodnych i podwodnych, prowadzenia rozpoznania i wywiadu oraz uczestniczenia w operacjach specjalnych (dostarczania komandosów). Długi czas do rozpoczęcia budowy może jednak pozwolić wprowadzenie dodatkowych zadań, szczególnie w momencie gdy we Francji rozpoczną się próby pierwszego, atomowego okrętu podwodnego typu Barracuda.

Australijczycy już ustalili m.in., jakie wymiary mają mieć ich nowe okręty podwodne. Fot. Naval Group

Sposób budowy nowych okrętów podwodnych w Australii

Sammut zaznaczył jednak, że obecnie realizowany program znacząco odbiega od tego, jaki przeprowadzono w przypadku Collinsów. Wtedy, w momencie rozpoczęcia budowy, projekt był kompletny, ale posiadano jedynie 10% rysunków produkcyjnych. Teraz zakłada się, że start faktycznych prac stoczniowych nastąpi dopiero, gdy cała dokumentacja będzie gotowa. Australijski admirał potwierdził przy tym, że ostatecznie zakończono ustalanie najważniejszych parametrów konstrukcyjnych nowego okrętu podwodnego (w tym długości, średnicy i wyporności), które są niezbędne do ustalania dalszych szczegółów odnośnie wyposażenia i możliwości taktycznych (w ramach projektu koncepcyjnego).

Zakończenie tych prac pozwoli na opracowanie projektu wstępnego i następnie projektu szczegółowego oraz określenie dokładnego harmonogramu realizacji całego programu. W jego ramach uwzględnione mają zostać między innymi zbudowanie modeli i prototypów pozwalających na zbadanie projektu jeszcze przed uruchomieniem produkcji.

Jak na razie wiadomo, że Australijczycy planują do połowy 2021 r. zakończyć budowę kluczowych elementów infrastruktury lądowej: stanowiska do integracji silnika głównego, baterii akumulatorów, generatorów diesla, rozdzielnicy prądu stałego i systemu zarządzania platformą, pozwalającego na skontrolowanie wszystkich tych elementów jeszcze przed ich zainstalowaniem na okręcie podwodnym. W podobny sposób, jeszcze przed instalacją, będzie sprawdzany okrętowy system walki, który łączy w sobie sensory i podsystemy uzbrojenia.

Australijczycy wykorzystają część rozwiązań zastosowanych na właśnie budowanym przez Francuzów atomowym okręcie podwodnym typu Barracuda. Ale nie wszystkie. Fot. Naval Group

Do połowy 2021 r. ma być również gotowa hala do budowy kadłubów, co pozwoli na wyszkolenie kadry technicznej i rozpoczęcie prac stoczniowych nad pierwszym okrętem podwodnym około 2023 r. Australijczycy zakładają, że zostanie on wprowadzony do służby po 9 latach, a więc około 2032 r. Budowę drugiego okrętu podwodnego planuje się rozpocząć po 36 miesięcy po pierwszym. „Stępki” pod kolejne jednostki mają być już „kładzione” co 24 miesiące.

Wszystkie okręty będą powstawały w Australii i to dlatego Australijczycy chcą być zaangażowani na wszystkich etapach projektowania, testowania i budowy zarówno infrastruktury stoczniowej jak i samych jednostek pływających. W ten sposób chcą pozyskać kompetencje do dalszego rozwijania konstrukcji, jej przeszłych modernizacji, a być może również budowy następców. Australia korzysta tutaj z doświadczeń z programu Collins, w którym rodzimy przemysł był zaangażowany na poziomie 67% do 70%. Według admirała Sammuta z tego powodu potrzeba było „wielu lat ciężkiej pracy”, by osiągnąć suwerenność w utrzymaniu i zapewnieniu działania okrętów podwodnych. Teraz postanowiono taką autonomiczność osiągnąć już na początku.

Koncern Naval Group zagwarantował m.in., że Australijczycy będą brali udział w każdym etapie projektowania i budowy swojego okrętu podwodnego. Fot. Naval Group

Francuski koncern Naval Group został wybrany właśnie dlatego, że dawał potencjał i możliwość dostarczenia regionalnego okrętu podwodnego z jednoczesnym zapewnieniem suwerenności w jego utrzymaniu przez cały okres życia operacyjnego. Dlatego już opracowano plany transferu technologii. Zakres współpracy jest więc tak szeroki, że mogła być już ona „tylko zwykłą relacją handlową”, ale musiała być poparta porozumieniem międzyrządowym na poziomie traktatu, co ostatecznie zostało zrealizowane.

Reklama

Komentarze (17)

  1. Dropik

    Okręty podwodne nie są nam w tej chwili do niczego potrzebne . Już bardziej potrzebne są fregaty z silną obrona plot. Budowa op. zatrzyma modernizację m.w. bo występuje kwoty rzędu do 10 mld zl

    1. Adam

      To super że OP nie są potrzebne a fregat też nie będzie,MON uwaliło program Miecznik.MW pójdzie całkiem na dno za dojnej zmiany,czyli są tacy sami jak poprzednicy

    2. Boczek

      Nie potrzebujemy żadnych fregat! Nie te akweny. I tym samym nawet jakiejkolwiek dyskusji o fregatach. Fregaty zostały wymyślone po to, aby nie pozyskać niczego! Potrzebujemy większe korwety/lekkie fregaty w stylu Sa'ar6/aktualny Miecznik - o oferowanych możliwościach większych od większości fregat wokół nas, ale tańsze o 150-200 mln €/jednostka i tym samym zamiast 3-4 fregaty 5-6 "Mieczników".

    3. el ninio

      Powinny byc przedewszystim okrety przenoszace pociski p-p sredniego zasiegu. Miecznik i czapla zostaly stworzone tylko dlatego ze sama korweta jest zbyt mala by mogla sprostac wszystkim wymaganiom. Fregaty to jedyne sluszny wybor. A koszta to przedewszystkim systemy bojowe a nie blacha..... A co dotyczy op to stanowia glowna sile do walki z okretami czyli sa podstawowym orezem kazdej marynarki wojennej....

  2. Bwana Kubwa

    Bieżmy przykład... Australia ma dwa oceany a my Bałtyk

  3. Australian

    Warto sobie poczytać prasę australijską o tym projekcie. Budowa okrętów w Australii jest wyłącznie wynikiem walki o wyborców w stanie Australia Południowa, a nie kalkulacji ekonomicznych czy wojskowych. Oni są gotowi przepłacić byleby tylko wygrać wybory. Po drugie mieszkając w Australii widzę jak ten kraj się stacza przez ogromne braki edukacyjne tutejszej ludności. Więc nie wyobrażam sobie, żeby oni mogli coś takiego sami zbudować. Będą zatrudniać do pracy obcokrajowców i tyle.

    1. Andrzej

      Co masz na myśli "ogromne braki edukacyjne tutejszej ludności"? Przecież mają politykę migracyjną pod własnie wykształconych ludzi.

  4. roland

    W Polsce to jest niemożliwe. Trzeba by zupełnie przebudować stocznie, miejsce w nich ograniczone, wprowadzić nowe technologie budowy segmentowej, spawania itp. Nie mamy żadnego doswiadczenia w budowie okrętów podwodnych, nie potrafimy zbudować korwety korzystając z gotowych planów (Gawron). Porywanie się na budowę okrętów podwodnych jest w naszej sytuacji bardzo kosztowne (przebudowa stoczni, wyszkolenie kadry, zakup urządzeń), nie rokuje zakończenia budowy w ciągu 2 lat i rokuje wypadkiem na morzu. Nie róbmy tego, kupmy od tych co mają największe doświadczenie w budowie okrętów podwodnych i robią to najlepiej, czyli od Niemiec.

  5. karol123

    Wg powyzszego tekstu admiral wspomnial cos o 'projekcie koncepcyjnym'. podczas gdy wiadomo juz od 26 kwietnia 2016, ze konstukcja wybrana do realizacji jest Shortfin Barracuda Block 1A, Z tym, ze okresla sie go jako projekt przedkoncpecyjny (pre-conceptual).Tak wiec przechodzic sie jeszcze bedzie przez dalsze etapy projektowe. A koncepcja ta jest dosyc oryginalna i jak mowia zlosliwi polega glownie na wsadzeniu napedu od Scorpene w Barracude (co nie jest zgodne z prawda). Niemniej jednak podniosly sie glosy, ze ustalanie na tym etapie wypornosci i rozmiarow bylo bledem skoro tak do konca nie jest pewne co w ten kadlub bedzie sie wsadzac. Sprawy zmian kontrukcyjnych wywolanych modyfikacjami sonaru na okretach klasy Collins mialy swoje konsekwencje i odbicie w kosztach wiec...... Poniewaz system walki bedzie od Lockheed Martina to w Adelaidzie powstaje i jest bliskie ukonczenia Laboratorium Systemow Walki (Combat Systems Laboratory) w ktorym testowane beda symulacyjnie rozne koncepcje operacyjne marynarki australijskiej. Doswiadczenia wyniesione z projektu Virginia dla US Navy pokazaly, ze laboratorium takie ulatwia i przyspiesza integracje systemow walki z pojektem okretu. Australia chce uniknac komplikacji takich jakie wystapily w programi Collins i zwiazanych z tym horrendalnych opoznien. Czy to sie uda tym razem trudno powiedziec. Dodac nalezy, ze budowane przez ASC w adelajdzkiej stoczni w Osborne okrety maja w sumie kosztowac podatnika 50 miliardow dolarow australijskich czyli po obecnym kursie okolo 135 mld zlotych. Program Orka nie jest nawet w poblizu 10% tej kwoty.

  6. niki

    Jeśli okręty podwodne będziemy budowali w polskiej stoczni to zwyczajnie będą one o wiele droższe (nauka i nowe wyposażenie kosztuje) i do tego będą to jednostki niskiej jakości z wieloma usterkami i wadami produkcyjnymi. Żadna polska stocznia nie zbudowała choćby jednego okrętu podwodnego i nie mamy żadnego doświadczenia. Trzeba kupić gotowce w Szwecji czy we Francji.

  7. CB

    Oczywiście, że należy korzystać z doświadczeń Australii, ale musimy zacząć od tego, co oni robili kilkadziesiąt lat temu. My nigdy (po II WŚ) nie kupowaliśmy żadnego okrętu na normalnych, rynkowych warunkach, nie mówiąc już o tak skomplikowanej samodzielnej budowie, więc zaczynamy od zera. Oni wchodzą już w kolejny etap.

  8. Dolcik

    Okrety Podwodne powinny być na szarym końcu. Ten sam efekt, za o wiele mniejsze pieniądze dadzą wyrzutnie lądowe. Chyba że znów planujemy jakieś "wspaniałe" ucieczki i dozbrajanie zachodu.

    1. aqwa

      To jeszcze raz... te okręty były szykowane na wojnę z Rosją Sowiecką, nie z Niemcami...

    2. kokos

      Na lądowych platformach możemy używać pociski do 500km.

  9. Greg

    Właśnie został wycofany HMAS Darwin ciekawe czy już płynie do polski czy na złom ?

  10. reto

    jestem ciekaw o wzmiemy na orke. oby tylko z manewrujacymi, bo bez op nie ma wiekszego sensu.

  11. underdog

    w strategii wojennej bardziej widziałbym okręty podwodne jako środek do blokowania lub zabezpieczania cieśniny duńskiej i zatoki fińskiej. Jednak sami tego nie ogarniemy. W tej kwestii widzę jedynego sojusznika - Szwecję. Niemcy i Francja będą miały inne priorytety

  12. Marek1

    ..."Australijczycy ujawnili, w jaki sposób zamierzają zrealizować program budowy dwunastu nowej generacji okrętów podwodnych. Podobne działania będzie trzeba przeprowadzić w Polsce w ramach programu Orka" ... bez żartów z "pogrzebu" polskiej MW !! MON nawet nie potrafi sie zdecydować CO chce mieć w oferowanych OP, a co dopiero kompetentnie uczestniczyć w ich budowie w jakimś znaczącym % ! Obecnie jedynym w miarę rozsądnym wyjściem jest odpuszczenie sobie mocarstwowych marzeń MON o 3-4 OP z rakietami manewrującymi i by całkowicie NIE stracić zdolności do działań podwodnych na Bałtyku dogadać sie z Norwegami w kwestii czarteru/zakupu 2-3 OP klasy 210 Ula, które już niedługo Norwegia zamierza wycofać z linii. OP kl. 210 Ula pomimo, ze konstrukcyjnie pochodzi z lat 70-tych, to w porównaniu z muzealnymi Kobbenami, to i tak cud techniki i jako tzw. rozwiązanie pomostowe sprawdzi sie dobrze. Wariant ten był juz dość mocno dogadany z Oslo w ub. roku i popierany m.in. przez b. szefa UI gen. Dudę. W warunkach totalnej nędzy budżetowej w jaką nieubłaganie wepchnie MON realizacja samobójczego finansowo zakupu Patriota to JEDYNE sensowne rozwiązanie, O ILE uda się dogadać z Norwegami ...

    1. Dropik

      u 210 wystarczy. A za 10 lat sie zdecyduje czy bedzie nas stać na nowe.

  13. Marek MM

    Sadze, ze obecnie mamy pilniejsze potrzeby w MW niz okrety podwodne.

    1. WERSA

      Oczywiście, najpierw musimy zakupić zbiornikowce, holowniki, okręty hydrograficzne i ratownicze. Kilka motorówek i wystarczy. Cała kasę, nawet 100 mld dolarów należy przelać do USA bo tylko USA b ędą nas bronić. to nasz TATA.

    2. RN

      Projekt pozyskania nowych okrętów podwodnych jest równie ważny co system obrony powietrznej. Tylko o patriot się mówi bo są medialne.

  14. andrzejto

    Na Bałtyk?? No comment.

  15. kubuskow

    Budowanie OP przez Australię jest nieporównywalne z zapotrzebowaniem Polski. Oni potrzebują 12 jednostek, my 3-4! Oni będą pływać tymi jednostkami po oceanach i zanurzać się na ogromne głębokości (potencjalnie mają największe głębie w okolicy), my będziemy pływać po płytkim Bałtyku blisko portów. Jak to można porównać?

    1. Takeha

      Autorowi chodziło raczej o podejście do problemu a nie sam typ okretu. Australijczycy chcą móc sami obsługiwać swoje OP (remontowac, modernizować), w pełni własnymi siłami. Buduja do tego zaplecze stoczniowe które większość z tych 12 okretów nie dość że wybuduje to będzie potem za owa obsługe odpowiadało. Pomysł naprawde fajny, ale nie jestem pewien czy w naszym przypadku możliwy. Nie chodzi juz nawet o to czy jest to opłacalne dla 2-3 jednostek, ale czy w wypadku naszych stoczni w ogóle wykonalne. Obawiam się że wszystko by wyglądało jak w przypadku Orła.

    2. tryt

      Dla okrętu podwodnego nie tyle liczy się głębokość na jaką może się zanurzyć, tylko właśnie różnorodność budowy dna. Gdzie będziesz bardziej widoczny, na pięknym przepastnym stepie czy w terenie porytym bruzdami i wąwozami a takim właśnie jest Bałtyk. Nasze morze jest idealne dla skrytości działania niewielkich jednostek podwodnych o jakie się staramy.

    3. AndyP

      To kwestia wybranej strategii odstraszania. Możemy ją oprzeć na okrętach podwodnych, lotnictwie lub rakietach odpalanych z lądu. Najlepiej na wszystkich trzech nogach, ale na to nas nie będzie stać. Na nowoczesne lotnictwo w odpowiedniej ilości, przy założeniu że potencjalny przeciwnik będzie dysponował bardzo silną obroną plot, nie będzie nas stać. Dla wyrzutni lądowych konieczne byłoby złamanie traktatu (lub kilku). To byłaby najlepsza opcja, najtańsza, a Rosja i tak już ten traktat złamała. Gdyby wybrano jednak odstraszanie przy pomocy okrętów podwodnych, to potrzebne byłyby cz najmniej 2-3 na Bałtyk i 3-5 operujące poza Bałtykiem. Czyli razem 5-8 okrętów. A to już jest dużo. I wtedy sposób australijski byłby i opłacalny i konieczny. Jednym z problemów jest tu czas jaki jest potrzebny na wybudowanie takiej floty.

  16. cdee

    nasze okrety sa potrzebne na Bałtyku. Chyba ze planujemy znów "planowe" ich przemieszczenie na Morze Północne. Nasze MON nic nie wie i nic nie planuje. Czeka na oferte w szerokim tego słowa znaczeniu. Na dodatek nasz przemysł nie istnieje, został skutecznie "zrestrukturyzowany"

  17. Bezsęsu Czar

    Żałosny projekt, nasze latające okręty podwodne będą lepsze.

Reklama