Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Wnioski z Ukrainy? Polski przemysł ciągle bez zamówień na amunicję [KOMENTARZ]

Autor. kpt. Rafał Ługiewicz, st. chor Sebastian Erbetowski

Nawet pełnoskalowa wojna na Ukrainie, która spowodowała, że w całym NATO panuje „amunicyjny głód” nie skłoniła wojska do zamawiania amunicji w polskim przemyśle. Bezpieczeństwa państwo wymaga aby odejść od praktyki zamawiania w Polsce na potrzeby Sił Zbrojnych RP małych partii amunicji, które nie zapewniają wystarczających zapasów wojsku, ani nie dają podstawy do zwiększania inwestycji w jej produkcję przez przemysł. Jeśli stosowne decyzje w sprawie umów wieloletnich nie zostaną pilnie podjęte to polski przemysł nie zwiększy mocy produkcyjnych, a Wojsko Polskie będzie się musiało ustawiać po środki bojowe w długiej kolejce u zagranicznych dostawców. Grube miliardy na nie wydane wyjdą z obiegu polskiej gospodarki i zniszczą potencjał produkcyjny.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Tocząca się na Ukrainie wojna spowodowała zmianę myślenia o bezpieczeństwie i obronności w wielu krajach, w tym i w Polsce. Doświadczenia z tego konfliktu spowodowały skokowy wzrost wydatków obronnych i bezprecedensowe wręcz tempo zakupów nowego sprzętu i uzbrojenia. Także w związku z tym, że część posiadanego starszego sprzętu (ale i nowoczesnego, jak haubice Krab czy zestawy Piorun) oddano walczącej Ukrainie w ramach pomocy wojskowej.

Okazuje się jednak, że proces wdrażania „ukraińskich" doświadczeń w Wojsku Polskim, jeśli chodzi o wyposażenie, jest realizowany co najwyżej połowicznie. Jedną z najważniejszych „lekcji" wojny na Ukrainie jest bowiem to, że zużycie amunicji jest radykalnie i wielokrotnie wyższe, niż zakładano przed jej wybuchem. Wynika to ze wszystkich publicznie dostępnych analiz, a także nieoficjalnych rozmów z przedstawicielami NATO, w których można usłyszeć opinie, że plany na czas konfliktu nie uwzględniały takiego nasilenia walk i to przez tak długi okres. Jeśli przed wojną szacowano, że trzeba mieć zapas amunicji na 30 dni walki „Days Of Supply" – DOS, wynoszący umowne 1000 pocisków, to teraz okazuje się, że nawet na 30 dni walki potrzeba 2000 pocisków, a w magazynach powinniśmy mieć amunicję nie na 30, ale na 90 lub nawet 180 dni walki, do czasu pełnej mobilizacji przemysłu i zabezpieczenia łańcucha dostaw. Szacowane potrzeby mogą rosnąć nawet dziesięciokrotnie, zwłaszcza że widzimy iż Rosja jest zdeterminowana by używać i tracić swoje szerokie rezerwy, a nie tylko czynną armię.

Reklama

Skokowy wzrost zapotrzebowania dotyczy w zasadzie wszystkich typów amunicji: od rakiet kierowanych i niekierowanych, poprzez pociski artyleryjskie i czołgowe, aż po amunicję do broni strzeleckiej. Co za tym idzie, amunicja z państw współpracujących z Ukrainą, w tym i z Polski, płynie szerokim strumieniem. Od dłuższego czasu mówi się o zjawisku „amunicyjnego głodu", wyczerpania arsenałów i konieczności nowych zamówień – na skalę większą, niż wcześniej. Problemy z mocami produkcyjnymi mają nawet wiodące państwa NATO i zarazem eksporterzy uzbrojenia, takie jak Francja, Niemcy czy USA. O tym problemie pisaliśmy wielokrotnie na łamach Defence24.pl.

Czytaj też

W Polsce jednak dominowały umowy zawierane co roku na małą ilość amunicji, rzadziej obejmujące okres dwóch czy trzech lat i nieco tylko większe jej partie. To jednak nie dawało ani odpowiednich zapasów dla wojska, ani możliwości do realnego podniesienia zdolności produkcji przez przemysł. I to, że dziś przemysł ma relatywnie ograniczone w stosunku do potrzeb moce, to właśnie skutek tej praktyki.

Mamy więc do czynienia ze swoistym patem na linii wojsko-przemysł. Przedstawiciele Sił Zbrojnych mówią, że moce przemysłu są za małe, a zbrojeniówka odpowiada że nie otrzymywała wcześniej zamówień, które dawałyby uzasadnienie (i możliwości – także finansowe) by zwiększać moce. Oczywiście problem nie jest nowy. Zaniedbania dotyczące konsekwentnej produkcji oraz rozwoju amunicji do wszystkich posiadanych przez Wojsko Polskie systemów uzbrojenia dotyczą w zasadzie wszystkich rządów po 1989 roku. Błędne koło małych i krótkoterminowych zamówień spowodowało, że przemysł często dziś nie dysponuje odpowiednimi mocami produkcyjnymi i technologiami.

Czytaj też

Dziś zapasy amunicji w zasadzie nie są uzupełniane poprzez krajowe zakupy na większą skalę. Odbywa się to jedynie przy okazji zakupów zagranicznych dla poszczególnych systemów i od kontrahentów zagranicznych (np. czołgi M1A1/A2 i K2, haubice K9) Oznacza to, że o ile zyskujemy zapas środków bojowych do wybranych systemów (potrzebny w obecnej sytuacji), to nadal nie ma realnej perspektywy, by w dłuższym terminie zyskać własne kompetencje. A w perspektywie cyklu życia zakupy zagraniczne będą dużo droższe, ale i uzależniają od zagranicznych dostawców.

Czołg K2.
Czołg K2.
Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl

Tylko dokonywane inwestycje mogą zapewnić niezależność – nawet jeśli nie teraz, to za 5, 10 i więcej lat. Nie mówiąc już o tym, że amunicyjny głód nie dotyczy tylko wybranych systemów i typów amunicji (względnie tych, których w danym momencie polski przemysł nie jest w stanie dostarczyć), ale całego jej spektrum.

Czytaj też

Jeszcze w marcu wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz mówił, że priorytetem, zwłaszcza w krótkim terminie, będą programy amunicyjne i trwają już rozmowy z polskim przemysłem. Z tych zapowiedzi, poza zakupami bezzałogowców Warmate i modułu bojowego systemu uderzeniowych bezzałogowców Gladius oraz dużym kontraktem na przenośne, przeciwlotnicze Pioruny zawartym w czerwcu wyszło jednak niewiele. Wydawałoby się, że zakupy amunicji i wzmocnienie krajowej bazy przemysłowej powinny być priorytetem. W momencie gdy wprowadzany jest nowy „model 2035" dotyczący skokowego zwiększenia liczebności sił zbrojnych potrzeba szybkich decyzji, by móc rozpocząć rozbudowę zdolności produkcyjnych.

Czytaj też

W bieżącym roku nie zawarto żadnych nowych, dużych umów dotyczących szeroko rozumianej amunicji kupowanej od własnego przemysłu: czy to naboi do broni strzeleckiej jak Beryl i Grot, czy pocisków do armat automatycznych chociażby takich jak używane w transporterach Rosomak, czy pocisków artyleryjskich oraz czołgowych. Na Ukrainie pociski zużywane są w setkach tysięcy sztuk, warto więc przypomnieć, jakie są potrzeby Polski. Tylko sama artyleria potrzebuje pocisków 155 mm (nie tylko podstawowych – odłamkowych, ale także precyzyjnych!), rakiet 122 mm, pocisków moździerzowych 120 i 98 mm, ale też starszych pocisków 152 mm i 122 mm, bo przecież Goździki i Dany są wciąż w służbie. Zamówień na te systemy nie ma, podobnie jak na pociski czołgowe 120 i 125 mm, czy amunicję do wspomnianych Rosomaków (a w przyszłości Borsuków). Nie można też zapominać o mniej „spektakularnych" systemach uzbrojenia jak chociażby armaty 23 mm, które są elementem wielu ważnych systemów obronnych (Pilica, Jodek).

Samobieżna haubica 155 mm Krab z 11.Pułku Artylerii w Węgorzewie i dla porównania samobieżna haubica 122 mm 2S1 Goździk.
Samobieżna haubica 155 mm Krab z 11.Pułku Artylerii w Węgorzewie i dla porównania samobieżna haubica 122 mm 2S1 Goździk.
Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl

Dodajmy, że ostatni kontrakt z 2019 roku na krajową amunicję 155 mm za ponad 400 mln złotych dotyczył 24 tys. pocisków do 2022 roku. Tyle tylko że na Ukrainie taka ilość pocisków zużywana jest przez około tygodnia. I była to jedna z największych, amunicyjnych umów krajowych w ostatniej dekadzie.

A tocząca się wojna pokazuje, że bardzo duża ilość środków bojowych potrzebna jest praktycznie do wszystkich posiadanych systemów uzbrojenia. Co więcej – dostępność dużej ilości amunicji jest uznawana wręcz za warunek wprowadzenia nowego uzbrojenia do służby.

Czytaj też

Co więcej, nie dokonano też zakupów żadnych przeciwpancernych pocisków kierowanych – ani produkowanych na licencji Spike, ani tańszych, krajowych Piratów, kierowanych na odbity promień lasera. Wojna na Ukrainie pokazała że ppk są niezbędne w walce z rosyjskimi zagonami pancernymi, obok innych środków jak artyleria czy czołgi – działając w ramach warstwowego systemu obrony. Dziś Polska posiada maksymalnie około 3 tys. pocisków Spike i mniej niż 200 Javelinów, podczas gdy prowadzone analizy jednoznacznie wskazują że tylko na pierwsze miesiące konfliktu potrzeba dobrze ponad 10 tys. pocisków do obrony terytorium Polski. A Rosja może mobilizować kolejne „rzuty"... W CNN w marcu br. pojawiła się informacja według której Ukraińcy mieli wnioskować dziennie o 500 ppk.

Najbardziej dziwi tutaj fakt, że nie zamówiono rodziny Amunicji Precyzyjnego Rażenia opracowanej przez Mesko i Telesystem-Mesko. Obejmuje ona zarówno pociski artyleryjskie (APR 155 mm do haubic Krab i innych zgodnych ze standardami NATO jak K9 oraz APR 120 mm do moździerzy Rak), jak i przeciwpancerne pociski kierowane Pirat z możliwością atakowania celów z górnej półsfery „top attack". Wszystkie te systemy cechuje wspólny układ naprowadzania zgodny ze standardami NATO, co oznacza że obsługa wyrzutni Pirata może naprowadzać ogień amunicji artyleryjskiej, jeśli akurat jest ona dostępna. System amunicji jest pod pełną krajową kontrolą, a dzięki korzystnemu stosunkowi koszt-efekt daje szanse na duże nasycenie Sił Zbrojnych RP. Doświadczenia z Ukrainy potwierdzają wysoką skuteczność podobnych rozwiązań, ale też potrzebę posiadania dużej liczby i różnych typów amunicji precyzyjnej. Jej również dotyczy „amunicyjny głód".

Dodajmy, że powszechną praktyką na świecie jest zawieranie umów wieloletnich na amunicję. To one dają możliwość planowania mocy produkcyjnych i ich rozwoju. Mając w ręku taki kontrakt, spółki zbrojeniowe mogą ubiegać się o finansowanie nie od państwa, a od komercyjnych instytucji finansowych. I nawet jeśli dziś ich moce produkcyjne są stosunkowo niewielkie, to w ciągu roku czy dwóch mogą zostać skokowo zwiększone. Podpisując dzisiaj wieloletni kontrakt, mamy gwarancję tego, że za dwa-trzy lata amunicja będzie płynąć szerokim strumieniem, a przemysł będzie miał wymagane moce produkcyjne.

Czytaj też

Najlepszym przykładem są wspomniane już, przeciwlotnicze Pioruny. Do 2021 roku produkowano rocznie maksymalnie 300 rakiet. Już w ubiegłym roku zdecydowano się zwiększyć produkcję, dzięki czemu w tym roku będzie ich ponad 600, w przyszłym około tysiąca, a w 2024 roku aż półtora tysiąca.

Czytaj też

Dziś, gdy mamy bezprecedensowo zwiększone wydatki na obronę, a własne i sojusznicze arsenały są opróżniane by pomóc walczącej Ukrainie, jest najlepsza i zarazem jedyna okazja by to zmienić. Ale warunkiem jest zawarcie umów wieloletnich, w krajowym przemyśle. Nie może dojść do sytuacji, w której wojsko zwróci się do przemysłu dopiero za kilka lat, i usłyszy że nie ma możliwości dostawy „na już". Konkurencja, często wspomagana dziesiątkami lat zamówień eksportowych nie śpi. Można tutaj przytoczyć przejęcie hiszpańskiego Expala, wycenianego ponad na miliard euro przez niemieckiego Rheinmetalla.

Jeśli więc za parę lat MON zdecyduje się uzupełnić zapasy amunicji, to nawet jeśli będzie możliwe, to nie w oparciu polski przemysł. I za „odpowiednio wyższą" cenę, jak to w wypadku pilnych dostaw. A dziś polska zbrojeniówka ma niespotykaną w historii renomę, po skutecznym użyciu szeregu systemów uzbrojenia na Ukrainie: nie tylko tak skomplikowanych jak Pioruny czy Kraby oraz drony, ale też „prostszych" jak chociażby karabinki Grot i rewolwerowe granatniki z Tarnowa. Dlaczego więc w Polsce nie produkować do nich amunicji?

Autor. DWOT

Problem jest wieloaspektowy i dotyczy różnych systemów uzbrojenia: nie tylko amunicji klasycznej, niekierowanej (od broni strzeleckiej, aż po pociski artyleryjskie i czołgowe), ale też artyleryjskiej amunicji precyzyjnej i kierowanych pocisków przeciwpancernych. Może to dziwić, bo to właśnie precyzyjna artyleria i ppk są kluczowe w odpieraniu rosyjskich ataków przez Ukraińców. A Wojsko Polskie nie zamawia ani Amunicji Precyzyjnego Rażenia do Krabów (i przyszłych haubic K9A1 oraz każdych innych kompatybilnych ze standardami NATO), ani krajowych rakiet przeciwpancernych Pirat, ani produkowanych na licencji w Mesko pocisków Spike. Choć doświadczenia z wojny jednoznacznie świadczą o tym, że podobne systemy są potrzebne i to w dużym nasyceniu, by móc odpierać masowe ataki przeciwnika.

Oczywiście pozyskiwany z USA (czołgi Abrams) oraz Republiki Korei (K239 Chunmoo, czołgi K2, haubice K9) sprzęt kupowany jest wraz z dużymi partiami amunicji. Nie powinno to jednak zwalniać od zakupów w krajowym przemyśle. Tym bardziej, że planowane jest skokowe podwyższenie liczebności armii i musi za tym iść również zwiększenie zapasów posiadanej amunicji. Zarówno do nowego sprzętu, jak i tego, który jest w służbie, bo przecież nie zostanie wycofany z dnia na dzień, a w wielu wypadkach, jak wspomniane Rosomaki, będzie służył przez dziesiątki lat i to w jeszcze większej liczbie.

Od dłuższego czasu mówi się zresztą, że nawet jeśli pozyskujemy nowy sprzęt zza granicy, to jego cykl życia powinien być zabezpieczany w kraju. A jednym z najbardziej podstawowych elementów cyklu życia jest dostarczenie środków bojowych, we wszystkich stanach gotowości obronnej państwa. Nie trzeba przecież przypominać, że ustanowienie własnych dostaw amunicji to jeden z podstawowych celów polityki zbrojeniowej. No ale założenia polityki zbrojeniowej swoje, a życie swoje...

Haubica samobieżna K9A1 w widoku od przodu.
Haubica samobieżna K9A1 w widoku od przodu.
Autor. Jarosław Ciślak/Defence24.pl

Zaniechania w zakresie zwiększania zdolności produkcji amunicji mogą natomiast prowadzić do sytuacji podobnej do tej, z jaką mieliśmy do czynienia przy zakupie haubic Krab. Już w 2017 roku w Strategicznym Przeglądzie Obronnym zidentyfikowano potrzebę zwielokrotnienia liczby posiadanych haubic tego typu i zwiększenia zdolności produkcyjnych. Przez kilka lat zrobiono w tym kierunku niewiele, dopiero w 2021 roku rozpoczęto przygotowania do zamówienia dodatkowej partii 48 dział (przy 120 Krabach w pierwszym zamówieniu i ok. 500, które jako docelową liczbę przewidywał SPO). W efekcie gdy wybuchła pełnoskalowa wojna na Ukrainie i rozpoczęto przekazywanie Krabów Ukrainie (partię haubic zakupił też Kijów), zdecydowano się na interwencyjny zakup koreańskich haubic o podobnych parametrach.

No i wreszcie – wieloletnie umowy na amunicję mogą być szansą na skok technologiczny przemysłu i wprowadzenie nowych zdolności. Jeśli zakłady będą dysponować nowoczesnym oprzyrządowaniem i dużymi mocami produkcyjnymi, znacznie łatwiej będzie o absorpcję transferu technologii, ale też przekucie „w metal" efektów własnych prac rozwojowych. Dzięki czemu nie trzeba będzie wybierać: albo zakupy za granicą, albo dłuższe oczekiwanie na nową amunicję. Tylko o zdolności trzeba zadbać zawczasu.

W momencie, gdy realizowane są wielkie – i potrzebne – zakupy sprzętu i uzbrojenia, często za granicą i za dziesiątki miliardów złotych, nie powinno się tracić z oczu najbardziej podstawowych kwestii, jak chociażby amunicja. To, że jej zakupy w krajowym przemyśle powinny zostać zwiększone, zostało powiedziane już dawno, ale nadal nie ma konkretnych kroków. Jeśli szybko nie zostaną podjęte odpowiednie decyzje o wieloletnich zamówieniach, to za kilka lat wojsko znów stanie przed alternatywą „zakupy z półki albo oczekiwanie na dostawy krajowe". A podejmując odpowiednio wcześnie decyzje, dotyczące chociażby wieloletnich kontraktów na amunicję można się przed tym zabezpieczyć. Z korzyścią dla Państwa, przemysłu i gospodarki.

Reklama

Komentarze (27)

  1. MARIUSZ Mario

    Musimy wziąść pod uwagę ile będziemy mieli krajów i innych chałbic to będą dziesiątki a może setki tysiące pocisków a jest jeszcze inną amunicją i co dalej te parę Piratów to nie wszystko a na wypadek wojny trzeba uzbroić tych cywili którzy zechcą walczyć ,trzeba pomyśleć o wszystkim pozdrawiam😉

  2. Darek S.

    Brytole kilkaset lat temu tak samo podchodzili do kwestii Indii, jak ruskie ćwoki teraz do swoich ponad 100 narodów którymi władają i uważają ich za swoją własność. Rosjanie po prostu nie mogą zrozumieć, jak taki Ukrainiec śmiał im się postawić, zupełnie tak samo, jak Brytole nie mogli znieść jak jacyś kolorowi, mogli kwestionować ich przywództwo. Przecież Brytole, zupełnie jak Rosjanie byli tacy zajebiści dla tych wszystkich narodów w ich koloniach, tyle im dawali, a oni niewdzięczni im się zbuntowali. Czy nie mamy tego samego w relacjach Rosjan z ich podbitymi narodami. A jest ich ponad 100. Sami policzcie o ile lat zacofani są Ci Rosjanie. A wszyscy myśleli, że to tylko wina Putina który zwariował. Nie zacofany naród rosyjski myśli w taki sam sposób, jak Brytyjczycy w czasach kolonialnych. Oni są mniej zacofani niż Afgańczycy i murzyni, którzy mieszkają w kurnych chatach, ale jednak są mocno zacofani.

  3. Starszy Pan 2

    Grzech i podobni, porównywanie ataku Rosji na Gruzje gdzie ta pierwsza sama się wycofała, jest delikatnie mówiąc nieporozumieniem. Ponadto to jednak Gruzja zaatakowała Osetię, sprowokowana ale jednak. Po wtóre skala nieporównywalna, w Gruzji Rosja wystawiła część swojej jednej Armii, na Ukrainie w 2022 roku praktycznie całe siły. Gruzja lezy mniej więcej w takiej odległosci od Polski co Syria a jednak na arabska wiosnę nie zareagowaliśmy ? Znajdź proporcje mocium Panie. I najważniejsze Rosja w 2022 roku chce zniszczyć albo zdobyć w całości Ukrainę, w przypadku Gruzji w 2008 roku takiego niebezpieczeństwa nie było.

    1. Darek S.

      Nie wiem w czym rzecz, że co, Rosja była elagancka jak napadła na Gruzję, a jak napadła na Ukrainę, to jest mniej elegancka ?

  4. Darek S.

    Skoro u nas tak drogo, sojusznicy nie mają pomysłu, to wychodzi na to, że najtaniej będzie przekazać dokumentację techniczną do Chin i ta Światowa Fabryka Wszystkiego błyskawicznie dostarczy nam to czego potrzebujemy. Nikt nie wyczai, że to z importu, bo takiego szmelcu nikt już nie produkuje. Po obu stronach konfliktu na Ukrainie, 80 % dronów latających nad pozycjami obu stron, było wyprodukowane w Chinach, co więcej są to Chińskie konstrukcje. Myślę, że nawet jak to zamówimy w jakiejś polskiej spółce, to ona i tak tylko skasuje prowizję za złożenie wszystkiego do kupy, a i tak wszystko kupi za granicą. Przecież u nas nawet Huty jeszcze niedawno były likwidowane, bo Niemcy wyliczyli, że nam się będzie bardziej opłacać stal kupować w Rosji, niż produkować w Unii. A ile dyskusji było, jak trzeba było zainwestować w produkcję nowej generacji chemii w Nitro-Chem.

  5. LMed

    No cóż, smutna rzeczywistość, jakże nieprzystająca do górnolotnych komunikatów o bezpiecznym państwie, reklamowych zdjęć że sprzętem, zapytaniami wesołymi typu 1000 HIMARS i zwieńczona gorączka zakupową jak leci. I jeszcze ten marketing naiwny ehhh... Fragment tekstu opisujący brak działań związanych z Krabem, zakończony zakupem K9 powinien być napisany tłustym drukiem.

    1. Chyżwar

      Możesz pisać co chcesz. Fakty natomiast są takie, że gorszych od was nie było.

    2. wert

      Chyżwar@ no i i zgasiłeś knota

  6. Piotr Glownia

    Czy nie są zamówienia na amunicję wypadkową stanu zacofanej infrastruktury logistycznej, nieodpowiednich warunków garnizonowych dla jednostek WO i brakiem funduszy w budżecie Polski wynikającym z braku uprzemysłowienia Polski (PKB "655" w miejsce "2000")? Do tego zagraniczne zakupy, wymagają transferów technologii, choćby dla zapewnienia serwisu w Polsce i są horrendalnie drogie. To wielokrotnie spotęgowany efekt odbijający się rykoszetem na polskich producentach amunicji. Ofiar tego chorego stanu jest więcej. Gdzie zacząć naprawę? 4% PKB na wojsko i przemysł? Budowa przy-poligonowych garnizonów z prawdziwego zdarzenia? Godziwe koszty utrzymania jednostki bojowej? Na jakie wojsko nas stać? Jakie potrzebujemy to wiemy.

  7. szczebelek

    Jeśli potęgi mogące produkować własne czołgi mają niedobory amunicji 120 mm to tym bardziej Polska może mieć z tym problem, bo to wspólny fetysz państw NATO gdzie uznano, że milionowe arsenały amunicji to głupota .Nie mam zamiaru bronić obecnego rządu, ale cała klasa polityczna po prostu olewała temat przez 30 lat.

    1. X

      Nieee no, skoro potęgi mają problemy, to i my możemy - czyli w sumie OK ;)

    2. Chyżwar

      Sensowną amunicję 120 mm możemy mieć dopiero teraz. Do tej pory nasz sojusznik nikomu nie sprzedawał penetratorów uranowych o tym kalibrze.

  8. Grzech

    A jeśli chodzi o Syrie Baszszar al Asad został w 2014 roku wybrany na prezydenta Syrii (czy wybory były sfałszowane czy nie nie wiem ale reprezentował Syrie i był uznawany przez inne rządy na świecie oraz organizacje międzynarodowe w tym ONZ) czyli w przynajmniej teorii jest legalną władzą (czy nam się to podoba czy nie) a tam Rosjanie są na jego zaproszenie Natomiast w przypadku Gruzji to nie słyszałem by rząd w Tbilisi zapraszał Rosjan do Gruzji czy jej jakiejś części to podstawowa różnica (odległość od Polski nie ma tu nic do rzeczy) więc dlaczego oczekujesz reakcji i jakiej czy wsparcia Asad'a ?

  9. Grzech

    2/2 A na koniec jeśli chodzi o odległości to odległość Polski od kraju który napadł na Gruzje i odległość od tego który napadł na Ukraine jest dokładnie taka sama graniczymy z nim (nie wiem czy zauważyłeś ale to co napisałeś według mnie idealnie prezentuje rosyjską narracje wojny w Gruzji w 2008 roku co)

  10. Grzech

    1/2 Starszy Pan 2 i podobni "Gruzja sama się wycofała" porównaj siły zbrojne i potencjał ogólny Gruzji i Ukrainy i powiedz jakie szanse miała w konfrontacji z Rosją Gruzini (napisz też czy Rosjanie zatrzymali się na tzw granicy Osetii i Abchazji czy czołgi pojechały w kierunku Gori i Poti ) i od kiedy w ocenie czy doszło do agresji decyduje to czy agresor użył do zaatakowania suwerennego kraju np 15% swoich sił zbrojnych czy 70% (rozumiem że jak 15 % to nie możemy mówić o agresji i jeśli Rosja będzie miała 2 mln armie i zaatakuje dajmy na to Estonie ale użyje tylko 300 tyś wojska (15%) to nie możemy mówić o agresji (a i jeśli w jakimś powiecie np na Łotwie Rosjanie będą większością i ogłoszą że terytorium tego powiatu już nie jest terytorium Łotwy a zamieszkujących tam Łotyszy zaczną wyrzucać z domów a rząd w Rydze wyśle wojsko żeby zaprowadzić tam porządek to tym samym stanie się agresorem

  11. stary wirus

    A może właśnie o to chodzi żeby pieniądze szły do obcych? Zawsze to okazja na dodatkowy zarobek pod stołem.

    1. Obywatel_RP

      A może, jak powiedział niedawno PM, zakupy za granicą nie generują inflacji w kraju, bo nie jest wprowadzany dodatkowy pieniądz na rynek wewnętrzny.

    2. K.

      @Obywatel_RP . Od kiedy trwałe inwestycje podnoszą inflację ? Drukowanie pustego pieniądza już tak . Rozwijanie własnej bazy przemysłowej jest zdrowe dla gospodarki , zadłużanie się i transfer pożyczonych pieniędzy jest korzystny tylko dla kraju w którym dokonywane są zakupy .

  12. tagore

    Wedle wszelkich oznak bierząca produkcja polskich zakładów produkujacych amunicję idzie podobnie jak część zawaetości magazynów na Ukrainę w ramach eksportu.Złożenie zamówienia w tych firmach nic by nie zmieniło,jest kolejka.

    1. Patryk.

      Jeśli jest kolejka, to się staje na jej końcu i czeka na swoją kolej.

    2. wert

      Dezamet 2 lata temu się rozbudował i wymienił park maszynowy. Aktualnie robią na zmiany a cała produkcja jedzie na UKR. Tam jest bardziej potrzebna. Mesco jest w trakcie rozbudowy. Poważniejszej, (Dezamet modernizował hale, Mesco buduje nowe) skoro Pioruna będa robic x5 w 3 lata. 300:1500 rocznie

  13. Bunio

    Autor w swoim dobrym artykule zadaje pytanie "Dlaczego więc w Polsce nie produkować do nich amunicji?" otóż odpowiadam. Amunicja leży w magazynie i nie bardzo jest jak ją pokazać na defiladach. Robić sobie na jej tle zdjęcia. Jaki minister chciałby mieć zdjęcie na tle skrzynek? Amunicja jest po prostu mało fotogeniczna.

    1. Jac

      Chylę czoła za trafna i prostą diagnozę.

    2. AndK

      Poza tym po co żołnierzowi po miesięcznym szkoleniu amunicja? Żeby sobie krzywdę zrobił? Dostanie karabin z bagnetem i to mu wystarczy.

    3. Banzai

      Dodatkowo jak pojedzie taki minister z miliardami dolców za granicę to przyjmują go jak króla a i jakiś gratis może wpaść a w kraju to jeszcze robole mają jakieś pretensje.

  14. Jac

    Opowiedz jest prosta a kryje się w słowie prowizja. Jak się kupi za granicą to można zostać np. bankierem w banku światowym za milion rocznie patrz Kurski albo popatrz jaka kasę Schroeder u Ruskich nachapal. A jak się w kraju kupi to jakie benefit czekają ?

  15. Wojtek

    Co z fabryką prochów bazowych w Pionkach za pół miliarda ? bo coś cicho w ym temacie. Bez własnych prochów nie ruszymy tej produkcji.

    1. RafR

      Etap dziury w ziemi raczej.

  16. Galiciusz

    A po co w Polszu ... kupimu w USA ... 1 000 000 tam a w polskim przemyśle z 1 000 szt ... i będzie git psze pana .... do tego czołgi tylko w Korei - 500 szt - zero produkcji w Polsce i stare wersje koreańskich armatohaubic - gorsze od Kraba ... i będzie git psze pana ...

  17. Grzech

    No i teraz niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego panowie Klich i Siemoniak nie mieli na co wydać za swoich rządów ok 1 mld pln rocznie przy takim deficycie amunicji artyleryjskiej (dla przypomnienia 24 tyś pocisków dla Krabów kosztowało w ostatnim kontrakcie chyba 420 mln pln a to po 1000 pocisków na "lufę" dla jednego dywizjonu albo 24 mln pln za 820 rakiet fenix dla langusty/BM 21/RM 70 ilość akurat na załadowanie 21 wyrzutni czyli jeszcze 3 puste wyrzutnie w dywizjonie zostaną a oni nie mieli na co wydać pieniędzy i oddawali "niewykorzystane środki" z budżetu MON do centralnego. Na podstawie tego kontraktu na feniksy wychodzi ok 30 tysięcy za 1 rakietę za 1 mld można było kupić 34 tyś takich pocisków to ok 35 jednostek załadowania dla dywizjonu art rak (40*24 czyli 960 rakiet = jedna jednostka załadowania) dla posiadanych wówczas zdaje się 7 dart rak to po 5 jednostek załadowania a to tylko za kasę z jednego roku

    1. Komi

      W czasach kiedy Klich był ministrem absolutnie uzasadnione było przypuszczanie, że ładowanie kasy w armię, w środku europy jest bez sensu.... Siemoniak też się na większość tego kresu załapał... Dziwi mnie, że się nie zastanawiasz, czemu pan Macierewicz nie dokonywał masowych zakupów uzbrojenia, skoro tekę ministra objął już wtedy, gdy wiadomo było, że mamy agresywnego sąsiada.

    2. kapusta

      Klich miał kupować amunicję do Krabów? Weź ty się dziecko ogarnij, bo widać że niczego nie rozumiesz, a tylko partyjne slogany umiesz powtarzać... Z resztą co to za prymitywna maniera, by pod kompetentnym i rzeczowym artykułem pisać nie komentarze doń, a bzdury o ministrach sprzed 15 lat? I po raz setny: np. miliardowe raty za F-16 nie były wówczas wliczane bo budżetu MON, podczas gdy teraz są wliczane miliardy na Fundusz Dróg Samorządowych, LPR, radiowozy, kopalnie, latające taxi dla Kuchcińskiego, mobilne ołtarze itp.

    3. Grzech

      a dlaczego wy dzieci cały czas sugerujecie że zagrożenie pojawiło się dopiero w 2014 a nie 2008 wasza logika partyjna nie pozwala na spojrzenie trzeźwo na problem kiedy były sygnały o agresywnych działaniach Rosji ładowanie kasy w amunicje bez sensu bo w środku Europy jesteśmy ale jakiego sąsiada mamy to już nie łaska zauważyć (no tak Wasz guru powiedział że z Rosja trzeba współpracować taka jaka jest) a armia wymaga inwestycji ciągłych a nie tylko jak wojna w sąsiednim państwie panie kapusta jak nie do krabów to może dla langust ? a może należało pomyśleć już wówczas nad wymianą parków przeprawowych z jakich lat są PP64 Wstęga z 60 ? i czemu F 16 miałyby być wliczane do budżetu MON czy nie było na ten temat uchwały sejmu ? i jeśli twierdzicie że te miliardy były zabierane z budżetu MON na opłacenie F 16 to chyba sprawa dla trybunału stanu

  18. Piotr Glownia

    Zgodzę się z wnioskami autora tego artykułu, że Dobra Zmiana po prostu nie rozumie ekonomii obronnej (Defense Economy). Widać to było po obiecaniu 500 mln na nową fabrykę amunicji w Pionkach, kiedy od wczoraj były potrzebne tam aż dwie. Po 3 latach rząd znalazł ledwie 300 mln na tą inwestycję. Jednak to jest zaoranie sięgające 1989 roku, a winę ponosi _cała_ klasa polityczna. To co uchodzi uwadze wszystkim dziś w Polsce, to fakt że Korea Południowa jest także jednym z największych producentów amunicji na świecie, a Polska staje się jej strategicznym sojusznikiem. Akurat Polsce nie powinno zabraknąć 120 mm i 155 mm amunicji z importu.

    1. Paweł69

      Jacy teraz wszyscy mądrzy, a trzy lata temu gdyby PiS rozkręcił produkcję zbrojeniową na taką skalę, to opozycja pierwsza by ich zjadła że epidemia w kraju a oni wydają na wojsko. Cieszmy się wszyscy że te zamówienia były złożone kilka lat temu więc jest szansa że niedługo wojsko otrzyma sprzęt.

    2. żelazny2

      @ Paweł69 O czym ty mówisz, jaką produkcję rozkręcono, konkretne przykłady bez kłamstw?

    3. Agencja Prasowa Lech Czech Rus

      @Paweł69 "Gdyby nie słupek. Gdyby nie poprzeczka. Gdyby się nie przewrócił byłaby rzecz wielka. "Gdyby" to najczęstsze słowo polskie. Gdyby matka miała ... to by była ojcem." KNŻ - Plamy Na Słońcu :D

  19. mc.

    Panie Redaktorze Naczelny Jędrzeju Grafie. Informuję Pana że polskie zakłady zbrojeniowe pracują na trzy zmiany, trwa rozbudowa (odbudowa) zakładów specjalnych Pionki (Produkcja specjalna), ale niestety nasze magazyny... nadają się do bardzo krótkiej inwentaryzacji. Dlaczego "krótkiej" ? Bo niewiele jest do policzenia. A co do samego artykułu - proszę sobie zadać pytanie, czy wie Pan co chce produkować ? Amunicję 155 mm ? TAK produkujemy, ale po wojnie - jaką ? Amunicję 152 mm ? Na razie na potrzeby wojny ją produkujemy, a potem ? Amunicję 120 mm ? Na razie kupiliśmy czołgi z dużym zapasem amunicji, ale po wojnie musimy podjąć produkcję, tylko której ? Czy już kupiliśmy licencje ? Taką listę pytań można wydłużyć, ale tak naprawdę odpowiedź na nie musi zapaść w krótkim czasie PO ZAKOŃCZENIU WOJNY. A na razie zakłady amunicyjne pracują na trzy zmiany.

    1. Wuc Naczelny

      Wszystkie fabryki świata od majtek po opony pracują na 3 zmiany i tylko polska zbrojeniówka z komuny urwana nagle odkryła że jak pracują na trzy zmiany to już nic innego oprócz produkcji przestarzałych rzeczy nie potrafią zrobić bo są zawaleni robotą.

  20. tomcio55

    Ale w tej chwili fabryki chyba robią 24h na potrzeby UKR?

  21. Grzyb

    Link do tego artykułu proponuję wysłać na maila ministra Błaszczaka

  22. bc

    Największe jest zużycie amunicji artyleryjskiej i tu jest dobre pytanie. Jaki powinien być balans amunicji precyzyjnej i kasetowej(kilku krotnie bardziej efektywnych) do zwykłej tańszej amunicji burzącej. Może trzeba naprodukować samych skorup amunicji i zapalników tak by mieć półprodukt na czas mobilizacji, produkcja i obróbka tego trochę trwa a to puste przecież może leżeć w jakimś magazynie przez dekady. Kolejne typy amunicji których musi być dużo to 30mm do BWP, pytanie jak z bombami lotniczymi itp. ale amunicji małokalibrowej czy czołgowej raczej w NATO nie zabraknie.

  23. Norman

    Myśle że każdy widział na tym portalu jak wygląda produkcja amunicji w Polsce np.Dezamet czy Nitrochemu.Ręczne malowanie, suszenie i napełnianie.hale z lamperią na ścianie i drelichy robocze.sukces w produkcji korousów i wsadu bomb z lat 80 z Usa.to przy obecnym rozwoju maszyn niebezpieczne i nie wydajne.To nie wina zakładów a braku modernizacji kompleksowej zakładów ze strony państwa i braku środków na to-a zamówienia mon symboliczne. To tak jak odkówki i przetłoczki AK w łuczniku i nowa fabryka oparta na cnc.

  24. Pitbull

    Bunio. Problem musi leżeć w czymś innym bo zauważ, ze ten sam minister nie ma problemu z wydaniem miliardów dolarów na amunicję od producentów z Korei lub Stanów, ale na wydanie pieniędzy na zakupy w Dezamecie lub Mesko ma śpiewkę o brakach mocy przerobowych pomimo, ze te dwie formy udowodniły, ze potrafią zwiększyć produkcje kilkukrotnie jak tylko dostaną zamówienia.

  25. DIM1

    "...podczas gdy prowadzone analizy jednoznacznie wskazują że tylko na pierwsze miesiące konfliktu potrzeba dobrze ponad 10 tys. pocisków..." - Odpłatne ośmieszanie słowa "Analiza" i nic więcej. O tym, że na początek potrzebnych jest akurat tyle pocisków, cywil i amator, pisałem tu już lata temu. Wystarczało po temu policzyć sprzęt pancerny przeciwnika, ten w siłach, jakie mogą być przeciw Polsce skierowane oraz ten z płytkiej rezerwy. OCZYWISTOŚĆ ! - tyle, że ja za taką pseudo "analizę" ani nie biorę forsy, ani nie domagam się wcześniejszej emerytury.

Reklama