Reklama

Geopolityka

Mały krok od otwartej wojny. Czy Kosowo rozpali Bałkany?

Fot. MO Serbii
Fot. MO Serbii

Wybuch nowych starć serbsko-albańskich w Kosowie może doprowadzić do destabilizacji całych Bałkanów południowych, a nawet nowej wojny. Byłby to scenariusz korzystny dla Rosji, która dąży do odwrócenia uwagi od jej agresji na Ukrainę poprzez wywołanie nowych kryzysów w Europie.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Przyczyna starć w Kosowie wydaje się błaha w zestawieniu z konsekwencjami, do których może doprowadzić. Chodzi bowiem o wymianę tablic rejestracyjnych samochodów serbskiej mniejszości zamieszkującej Kosowo. Obecny premier Kosowa Albin Kurti dąży do zasady wzajemności w faktycznych relacjach z Serbią, podczas gdy Serbia nie chce się zgodzić na jakiekolwiek zasady, które mogłyby sugerować przyjęcie przez nią do wiadomości istnienia Republiki Kosowa jako niezależnego państwa, a nie części Serbii. Dlatego Serbia wydawała tymczasowe dokumenty wjazdowe i wyjazdowe dla posiadaczy dokumentów kosowskich aby uniknąć uznawania tych dokumentów. Po objęciu urzędu premiera Kosowa przez Albina Kurtiego Kosowo ogłosiło jednak, że będzie postępować w sposób analogiczny w odniesieniu do dokumentów wydawanych przez Serbię. Taki krok mógłby być interpretowany jako uznanie faktu istnienia niepodległego Kosowa przez osoby przyjmujące takie dokumenty, zatem wywołał on protest ze strony Serbii i doprowadził do zamieszek. Podobnie ma się sprawa z tablicami rejestracyjnymi. Serbia wymaga by pojazdy wjeżdżające z Kosowa do Serbii wymieniały tablice na tymczasowe, a oznaczenie RKS i wszelkie symbole Kosowa były zakrywane. Dlatego Kurti zapowiedział wprowadzenie analogicznych zasad i ogłosił, że Serbowie w Kosowie muszą wymienić tablice wydane przed oderwaniem się Kosowa od Serbii na kosowskie.

W sierpniu br., w wyniku mediacji UE, doszło do kompromisu w kwestii dokumentów wjazdowo-wyjazdowych, który polega na tym, że Serbia wycofała się z wydawania tymczasowych dokumentów osobom przyjeżdżającym z Kosowa. Niemniej w drugiej kwestii, tj. tablic rejestracyjnych, wykluczyła ustępstwa. Warto przy tym dodać, że istotą tego sporu jest w zasadzie udawanie, że rzeczywistość jest inna niż jest. Relacje dyplomatyczne między Kosowem, a Serbią są bowiem faktem, a przedstawiciele serbskiej mniejszości w Kosowie zasiadali w parlamencie oraz rządzie, jak również byli obecni w siłach policyjnych. Serbowie uczestniczyli również w organizowanych w Kosowie wyborach municypalnych. Po wybuchu sporu o tablice rejestracyjne wycofali się jednak z wszelkich instytucji Kosowa, co spowodowało konieczność ogłoszenia nowych wyborów lokalnych w gminach z serbską większością. Miały one odbyć się 16 grudnia ale Serbowie postanowili do nich nie dopuścić. Gdy na początku grudnia rząd Kosowa zapowiedział nakładanie grzywien na osoby posługujące się starymi tablicami rejestracyjnymi to Serbowie zaczęli atakować instytucje kosowskie i budować barykady. Interwencja kosowskich służb porządkowych doprowadziła natomiast to gróźb ze strony Serbii, iż wprowadzi do Kosowa swoje wojsko. Taka eskalacja byłaby na rękę Rosji.

Reklama
Żołnierze kompanii manewrowej XXXIII Zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Kosowie sfotografowani w czasie szkoleniu z kontroli zamieszek. Fot. 15bz.wp.mil.pl
Żołnierze kompanii manewrowej XXXIII Zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Kosowie sfotografowani w czasie szkoleniu z kontroli zamieszek. Fot. 15bz.wp.mil.pl

Czytaj też

Powstanie Kosowa jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych kart najnowszej historii Europy, a stosunek do tego państwa dzieli członków UE oraz NATO, co daje Rosji pole do podniecania tych podziałów oraz pretekst do tworzenia fałszywych analogii między sytuacją tej republiki i stworzonych przez siebie pseudorepublik separatystycznych na Ukrainie. Kluczową różnicą jest jednak to, że rosyjskie pseudorepubliki separatystyczne w Ukrainie są rezultatem hybrydowej agresji Rosji, a ludność rosyjskojęzyczna nigdy nie była tam prześladowana. Tymczasem Kosowo miało status autonomiczny w ramach Jugosławii w latach 1946-1990, a konflikt rozpoczął się od próby likwidacji tej autonomii przez reżim Slobodana Milosevicia. Albańczycy stworzyli wówczas państwo równoległe i dopiero zbrodnie popełnione na ludności albańskiej przez siły Milosevicia doprowadziły do interwencji NATO w 1999, która została ex post legitymizowana przez Radę Bezpieczeństwa ONZ na mocy rezolucji 1244. Kosowo zostało wówczas oddane pod administrację ONZ, niemniej w 2008 r. doszło do kolejnego kontrowersyjnego kroku tj. ogłoszenia niepodległości przez Kosowo. Obecnie jest ona uznawana przez 101 państw, w tym większość (ale nie wszystkich) członków NATO oraz UE. Kosowa nie uznaje m.in. Hiszpania (borykająca się z separatyzmami na swoim terytorium), Grecja, Cypr, Rumunia, Słowacja, a także, co obecnie szczególnie ważne, Ukraina.

Czytaj też

Reakcja Serbii na rosyjską agresję na Ukrainę nie była jednoznaczna. Z jednej strony negatywne stanowisko Rosji wobec interwencji NATO przeciwko Serbii w 1999 r. i wsparcie dla idei jedności terytorialnej tego państwa, generują silne nastroje prorosyjskie i antyamerykańskie/anty-natowskie (z uwagi na wciąż pamiętane naloty na Belgrad czy Nowy Sad). Z drugiej strony po upadku reżimu Milosevicia i demokratyzacji Serbii, państwo to odeszło od polityki wielkoserbskiej, uregulowało swoje relacje z innymi państwami postjugosłowiańskimi (z wyjątkiem Kosowa) i złożyło wniosek o przystąpienie do Unii Europejskiej. Polityka prezydenta Aleksandra Vucicia pozostaje jednak dwutorowa, co przejawia się w równoczesnym utrzymywaniu silnych związków z Rosją i Chinami. Dlatego z jednej strony Serbia zagłosowała w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ za potępieniem inwazji rosyjskiej na Ukrainę oraz za zawieszeniem Rosji w Radzie Praw Człowieka (w głosowaniu nad reparacjami wstrzymała się od głosu), z drugiej strony jednak media serbskie i opinia publiczna dość jednoznacznie sympatyzuje z Rosją. Ponadto Serbia nie przyłączyła się do sankcji nałożonych na Rosję, w tym blokadę lotniczą, choć warto pamiętać, że znacznie większym „oknem na świat" dla Rosji jest w tym kontekście Turcja.

Czytaj też

To prowadzi do jeszcze jednego ciekawego aspektu skomplikowanej bałkańskiej układanki. Wpływy tureckie w Kosowie są bowiem potężne, a w 2013 r. w trakcie wizyty w Prisztinie turecki przywódca Recep Tayyip Erdogan krzyczał, że „Turcja to Kosowo, a Kosowo to Turcja". Z drugiej jednak strony Turcja utrzymuje bardzo dobre relacje z Serbią (a także Republiką Serbską Bośni, choć bośniaccy muzułmanie, obok Albańczyków, są również kluczowym sojusznikiem Turcji na Bałkanach), a Erdogan odwiedził Belgrad we wrześniu br. w ramach swojej bałkańskiej podróży. Warto też zauważyć, że postrzeganie Bałkanów jako tradycyjnej strefy rywalizacji turecko-rosyjskiej może być obecnie bardzo mylące, zwłaszcza, że rosyjski gaz jest pompowany do Serbii przez Turcję (Turk Stream). Dobre relacje między dwoma państwami wyłamującymi się z europejskiej polityki sankcji tj. Turcją i Serbią są korzystne dla interesów Rosji. Innym państwem, które ma również bardzo dobre relacje z Serbią (choć z historycznej perspektywy mogłoby się to wydawać nieoczywiste) są Węgry, które – warto przypomnieć – obok Turcji prezentują najbardziej prorosyjską postawę w NATO i są, podobnie jak Serbia, odbiorcą rosyjskiego gazu via Turk Stream, a ponadto są obserwatorem w stworzonej z inicjatywy Turcji Organizacji Państw Turkijskich.

Czytaj też

YouTube cover video

Zgodnie z rezolucją 1244 na terenie Kosowa znajdują się międzynarodowe siły tj. NATO-wska misja KFOR o sile 3700 żołnierzy (w tym ok. 250 z Polski), a także unijna misja policyjna EULEX o sile ok. 1800 policjantów (w tym ponad 100 policjantów z Polski). Ponadto Kosowo dysponuje własnymi siłami bezpieczeństwa liczącymi 10 tys. osób i 5 tys. rezerwy. Rezolucja 1244 przewiduje też możliwość wprowadzenia, za zgodą NATO, sił serbskich (w sile do 1 tys.) w celu ochrony mniejszości serbskiej w Kosowie. Vucic ogłosił, że zwrócił się do NATO z takim wnioskiem, zastrzegając jednocześnie, że nie ma złudzeń, iż zostanie on odrzucony. Dalsza eskalacja może grozić podjęciem przez Serbię decyzji o wkroczeniu do Kosowa wbrew stanowisku NATO, zwłaszcza jeśli do takiego kroku Vucicia namawiać będzie Rosja. W obecnej sytuacji jakakolwiek reakcja Rady Bezpieczeństwa ONZ będzie wykluczona, a propaganda rosyjska zacznie wykorzystywać konflikt Serbii z NATO do oskarżeń Zachodu o rzekomą hipokryzję. Ponadto spowodować może to nowy konflikt wewnątrz NATO i UE w związku z odmiennym podejściem państw członkowskich do kwestii Kosowa. Taki konflikt niewątpliwie wpłynie też negatywnie na spójność polityki Europy w innych kwestiach, w tym Ukrainy, natomiast wśród Serbów wzmocni nastroje prorosyjskie i antyzachodnie.

Czytaj też

Eskalacja w Kosowie może szybko odbić się na sytuacji wewnętrznej innych państw bałkańskich, co byłoby sukcesem działań hybrydowych Rosji. Warto w tym kontekście podkreślić, że z wyjątkiem Serbii, Kosowa oraz Bośni i Hercegowiny, wszystkie państwa bałkańskie są członkami NATO. W Bośni tymczasem istnieje również ogromny potencjał destabilizacji w związku z polityka prezydenta Republiki Serbskiej w Bośni Milorada Dodika. W przypadku wybuchu konfliktu między Serbią a NATO może zostać otwarty „drugi front" w postaci ogłoszenia przez Republikę Serbską secesji. Burzyłoby to architekturę bezpieczeństwa budowaną na porozumieniach z Dayton z 1995 r., która doprowadziła do względnej normalizacji relacji pomiędzy narodami byłej Jugosławii. Potencjał napięć, możliwy do wykorzystania przez Rosję, wciąż istnieje, co pokazały również incydenty na mundialu. Ewentualna destabilizacja Bośni uderzałaby również w Unię Europejską, w związku z interesami chorwackimi w tym kruchym państwie. Warto przy tym pamiętać, że Rosja wielokrotnie próbowała wykorzystywać swoje wpływy w Czarnogórze by dokonać destabilizacji tamtejszej sytuacji wewnętrznej. Może również dojść do próby aktywizacji albańskiego nacjonalizmu w Czarnogórze i Północnej Macedonii. Każdy taki scenariusz byłby bardzo niekorzystny dla przyszłości Bałkanów i stabilności Europy. Błaha sprawa tablic rejestracyjnych może uruchomić w tym kontekście efekt domina i dlatego pokojowa pacyfikacja napięć albańsko-serbskich ma kluczowe znaczenie.

Czytaj też

Czytaj też

Reklama

Komentarze (10)

  1. Milutki

    Turcja na Bałkanach doszła do słusznego wniosku że zamiast stawać mocno po jednej stronie konfliktu w imię ślepej solidarności to lepiej budować pokój zachętami współpracy i wspólnym budowaniem pokojowej przyszłości , a więc obok zdrowej sympatii Turcji do Albańczyków Bośniaków jest tez chęć współpracy z Serbią. Pamiętajmy że polityka sankcyjna Węgier wobec Rosji i blokowanie ich poszerzenia odbywa się w ramach Unii Europejskiej, Turcji nie można tutaj stawiać w jednym szeregu z Węgrami bo Turcja nie jest w UE, w ramach NATO natomiast sankcje nie są nakładane. Mówienie tutaj o prorosyjskości Turcji jest nieporozumieniem. Turcja kandyduje do UE, skoro sankcje są takie ważne to może przyjąć Turcję do UE aby Turcja też przestrzegała unijnych sankcji?

    1. zmiej

      A może jeszcze - obok Turcji - przyjąć do UE Maroko, Senegal i Indonezję? To już lepiej tę Turcję wywalić z NATO.

    2. Milutki

      No to Turcja nie będzie przestrzegać unijnych sankcji. Proste. Turcja jest istotą NATO, Turcja będzie decydować kogo wyrzucać.

  2. ktosiex

    Głupotą było tworzyć państwa w takich granicach w latach 90. Albańczycy już wtedy stanowili większość mieszkańców Kosowa, a Serbów w Republice Serbskiej było wtedy z 40% i oni znaleźli się poza granicami kraju. Przecież to proszenie się o kłopoty za X lat. Jeszcze pozostają Albańczycy w Macedonii, którzy ich zdominują w ciągu parunastu lat. Wystarczy, że Rosja zacznie wspierać ruchy separatystyczne i sypać dinarami Serbom i mamy kolejną wojnę w Europie.

    1. zmiej

      Albańczycy większością w Kosowie byli już na pewno w XIX wieku,a zapewne także wcześniej. W latach 20. XX wieku Serbowie prowadzili planową kolonizację Kosowa - osiedlali tam Serbów, żeby zmienić strukturę etniczną. Co im się nie udało. Inna rzecz, że na Bałkanach granice są idiotyczne - Bośnia w takim kształcie istnieć nie powinna (co serbskie do Serbii,. co chorwackie do Chorwacji, a reszta byłaby mniejszym, ale zdrowszym państwem narodowym Boszniaków), Kosowo i część Macedonii powinny być przyłączone do Albanii, a reszta Macedonii albo samodzielna, albo do Bułgarii. I absolutnie nie powinniśmy przyjmować do UE tzw. Bałkanów Zach., poza Czarnogórą i może Macedonią - Bośnia, Albania, Kosowo to kraje islamskie, niepasujące do UE, Serbia to osioł trojański rosji (ewentualnie Serbię można by przyjąć, ale bez prawa weta).

  3. bc

    Tam w tych górkach i pagórkach będzie się gotowało dopóki nie posprząta się jakimś traktatem tych granic w poprzek narodowości i geografii, inaczej nie będzie spokoju rozwoju gospodarczego. Powymieniać się gminami, granice wytyczyć na przeszkodach terenowych. Bośnia i Kosowo do UE w zamian za oddanie serbskich gmin.

  4. Gimnazjum01@

    Analogia jednak jest bardzo wyraźna. mam dla Pana Repetowicza duży szacunek ale zapewniam, że w Donbasie czy na Krymie bezapelacyjnie demokratyczne referendum wygrali by separatyści. Prześladowani nie byli ale miano zabronić im używania jezyka rosyjskiego, jedynego, który znali ! W Kosowie można było posługiwać się albańskim. Kosowo jest precedensem. Największym kuriozum jest jednak Bośnia. Sam jestem zdziwiony, że ludzie żyją tam pokojowo po tym co się działo. Ale tak nie będzie wiecznie. Republika serbska powinna przyłączyć się do Serbii a za to Serbia powinna uznać Kosowo. Dwa problemy zostaną rozwiązane. Pozostaną jedynie muzułmanie w Bośni - to jest duży problem.

    1. ktosiex

      Ogólnie granice w jakich znalazła się Bośnia to proszenie się o kłopoty za X lat. Bośniacy stanowią tylko połowę populacji kraju, a przeciez jest Republika Serbska, przecież to była największa głupota i uciszenie problemu na parędziesiąt lat. Jak widać na razie działa, ale co będzie dalej, gdy Serbii wymarzy się odbudowa imperium, a Rosja im w tym pomoże?

    2. pomz

      @ktosiex kto pomoże? Rosja w odbudowie wielkiej Serbii? Obecnie roSSja ma sporo innych problemów. Serbia? Uważasz Serbię za jakąś potęgę w regionie? Sądzisz że Serbowie stęsknili się za nalotami bombowymi z roku 1999? Przestań siać propagandę. Poza pohukiwaniem do niczego innego z ich strony nie dojdzie.

    3. jimbeam

      Powtarzasz bzdury za Ławrowem - prawie połowa Ukraińców posługuje się rosyjskim więc nie było żadnych planów zakazania czy dyskryminowania tego języka. Natomiast Ukraiński jest po prostu uznawany za język urzędowy na terenie Ukrainy. Czy to wystarczający powód, żeby zrównać z ziemią pół tego kraju i rozhuśtać łódkę, na której płynie półświata? Czy separatyści mogliby uzyskać w referendum jakieś wyniki? Jeżeli uwierzyliby w propagandę Ławrowa pewnie tak. Dlatego warto uważać, żeby jej bezmyślnie nie powielać.

  5. Hmmm.

    Swietna sugestia, analogia w tekście: czym się ma niby różnić republika kosowska od tej ługańskiej i donieckiej? Niestety, ale strona amerykańska, czy też świat zachodu dają swoim zachowaniem, obecnie Putinowi, a wcześniej sowietom argumenty i okazje do takich zachowań i decyzji. To jest jak z Izraelem i Iranem; skoro Izrael nie szanuje prawa międzynarodowego a zmerykanom nie przeszkadza to w handlu , to czemu karać za to samo Iran?

    1. Beton

      Hmmm. Jeżeli Kurdowi nie mają swojego państwa to szukając analogi dlaczego Rosjanie mieli by mieć?

    2. Chyżwar

      To wyprowadź się do Iranu. Świętej pamięci Oriana Fallaci tam była. O dziwo bez asysty kompanii Marines. Udało się jej porozmawiać nawet z Chomeinim. To taki człowiek, który popełnił fatwę dotyczącą płciowego współżycia mężczyzn ze zwierzętami gospodarskimi. Na przykład z kozami.

    3. Milutki

      Trudno jednał tworzyć autonomię z panstwem które chce fizycznie eksterminować lub wysiedlić mieszkańców autonomicznego regionu, takiej sytuacji chyba nigdzie nie ma, NATO już z Srebrenicy wiedziało jak mało warte jest serbskie słowo. Macedończycy byli mądrzejsi, gdy albańscy separatyści zaczeli walkę w Macedonii Macedończycy walczyli tylko z separatystami i prowadzili negocjacje z albańskimi liderami, NATO nie dało odłączyć częsci Macedonii na nowe państwo

  6. Orthodoks

    A w bałkańskim kociołku ciągle bulgoce

  7. BadaczNetu

    Kosowo powinno być sygnałem ostrzegawczym dla całego zachodniego świata. W Kosowie, rodziło się dużo więcej dzieci niż w Serbii i oni po prostu zdominowali Serbów demograficznie. Nadal Kosowo ma dzietność 1.95, podczas gdy Serbia zaledwie 1.48. Dziś to samo dzieje się w całej Europie. Imigranci mają dużo większą dzietność niż biali Europejczycy i w którymś momencie przyjdzie ten moment, kiedy - podobnie jak Ostrogoci w starożytnym Rzymie, powiedzą: koniec, teraz my tu rządzimy. A jak się komuś nie spodoba to zostanie skrócony o głowę. Poza większą dzietnością, imigranci mają jeszcze kilkaset milionów znajomych z Afryki, którzy chętnie przyjadą z pomocą. Jak się Europejczycy nie opamiętają i nie odwrócą trendów demograficznych to za 20-30 lat będziemy tu mieli regularną wojnę domową. Ciekawe gdzie będą wtedy uciekać "kolorowe ptaki", bezdzietne i niechętne do walki o własną ojczyznę...

  8. pomz

    Tylko po co ta wojna bylaby Serbom? Czy sa w stanie ją wygrac? Ukraincow naloty po infrastrukturze nie zalamaly ich woli walki. Serbów złamały w 1999 roku. I tyle..Beda mieli piloci szturmowcow poligon, w Europie...

  9. Markus

    "Hiszpania, Grecja, Cypr, Rumunia, Słowacja, Ukraina." - czyli niepodległości Kosowa nie uznają wszystkie (może poza Grecją) kraje, które borykają się z ruchami seperatystycznymi (lub licznymi mniejszościami) w swoich krajach (Baskowie, Katalończycy, Turcy cypryjscy, Węgrzy czy Rosjanie). W każdym bądź razie uznanie niepodległości Kosowa przez tyle krajów to był wielki błąd. Proces potencjalnego dochodzenia do niepodległości powinien być umieszczony w ramach prawa międzynarodowego, być dłuuuuugotrwały i w ramach jakieś współpracy z Serbią. A najlepiej jakby po prostu poprzestano na autonomii. A tak otwarto puszkę Pandory

  10. Markus

    Jak zwykle świetny artykuł pana Repetowicza. Wielkie dzięki !

Reklama