Reklama

Geopolityka

Austria wzmacnia granice i zaostrza przepisy dla imigrantów. Zwrot w kryzysie?

Fot. By Bőr Benedek / Flickr licencja CC BY 2.0
Fot. By Bőr Benedek / Flickr licencja CC BY 2.0

Austria zaostrza swoje stanowisko wobec napływu nielegalnych imigrantów, którzy chcą zostać na jej terytorium. Jednocześnie coraz więcej państw położonych na dotychczasowym szlaku przerzutu ludzi z Grecji do Europy Zachodniej decyduje się na zwiększenie kontroli swoich granic i ich uszczelnienie. Niemiecka wizja Europy, witającej wszystkich przybywających, zaczyna tracić zwolenników. Przed Starym Kontynentem kolejny etap dyskusji o kryzysie, będącym jednym z najważniejszych tematów, jakie poruszano na rozmaitych europejskich forach w 2015 r.

Trudne warunki zimowe ograniczyły w ostatnim okresie falę napływających do Europy nielegalnych imigrantów. Jednak większość państw dotkniętych skutkami obecnego kryzysu bardzo uważnie rozważa różne scenariusze przyszłych działań. Najnowszym przykładem zmiany dotychczasowej polityki wobec nielegalnych imigrantów może być Austria. Władze niemieckie, na czele z kanclerz Angelą Merkel, stają się coraz bardziej osamotnione. Nikt bowiem raczej nie zakłada, że tragiczna sytuacja związana z napływem nielegalnych imigrantów z 2015 r. to zdarzenie jedynie epizodyczne. Stąd też można stwierdzić, iż nadchodzi czas przywracania kontroli granicznych oraz wzmacniania służb odpowiadających za bezpieczeństwo wewnętrzne.

Austria chce limitów przyjmowanych imigrantów

Władze austriackie coraz głośniej ostrzegają o wyczerpywaniu się zdolności państwa do przyjmowania nielegalnych imigrantów. Tamtejszy kanclerz, Werner Faymann, miał stwierdzić wprost, że Austria, Republika Federalna Niemiec i Szwecja nie zapewnią opieki wszystkim poszukującym azylu. Stąd też Austria zamierza wprowadzić znaczące limity akceptacji wniosków o pozostanie w państwie, składanych przez kolejne fale nielegalnych imigrantów. Wspomniane kwoty mają być ustalone na cztery lata, a ich wysokość ma być uzależniona od liczby ludności Austrii, nie przekraczając - we wspomnianym okresie - progu 1,5 proc. ogółu Austriaków.

Oznacza to, że w 2016 r. kwota przyjętych podań będzie oscylować na poziomie 37 tys., a w kolejnych latach stopniowo spadać, do 25 tys. w 2019 r. Na razie trudno jest stwierdzić, jak będzie wyglądać szczegółowa implementacja tego rozwiązania, warto jednak pamięataż, że Austria była w ostatnich latach wyjątkowo popularnym celem dla różnych grup nielegalnych imigrantów. Szacuje się, że tylko w minionym roku blisko 100 tys. osób starało się pozostać właśnie na terytorium austriackim, a większość z nich pokonała trasę przerzutową prowadzącą przez Bałkany.

Obecnie deklarowana chęć chociaż częściowego ograniczenia napływu nielegalnych imigrantów do Austrii będzie skutkowała zmianami w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego państwa, będzie też miała odbicie w sytuacji politycznej w Europie. Przede wszystkim, austriackie służby będą musiały jeszcze bardziej uszczelnić granice, ze szczególnym uwzględnieniem najbardziej kluczowej w tym przypadku granicy ze Słowenią. Spoglądając przez pryzmat sytuacji na Węgrzech niewykluczone jest, że siły samej austriackiej Policji Federalnej okażą się niewystarczające. Już w minionym roku pojawiła się dyskusja na temat bariery granicznej, która miała kosztować austriackiego podatnika ponad 10 milionów Euro.

Tworzenie specjalnego płotu o wysokości 2,2 metra wywołało wówczas reperkusje natury politycznej, dotyczące relacji słoweńsko-austriackich, a także prawne w samej Austrii. Słoweńcy obawiali się, przede wszystkim, sytuacji, w której zbyt szczelna granica z Austrią doprowadzi ich do stanu, w którym to właśnie na nich spadnie ciężar opieki na dużymi grupami nielegalnych imigrantów, którzy nie będą mogli dostać się do „upragnionej” Austrii. W samej Austrii znany stał się kazus jednego z właścicieli ziemi na granicy, który nie godził się na postawienie na jego własności konstruowanej bariery. Co interesujące, szczególnie w kontekście obecnych wypowiedzi kanclerza Wernera Faymanna, już wtedy władze niemieckie były zaniepokojone postawą swojego sąsiada i - wydawało się - również partnera w sporze wokół kryzysu, toczonym na płaszczyźnie Unii Europejskiej.

Na Bałkanach wyścig z czasem - lepsze kontrole granic rozbudzą dawne antagonizmy?

Zwolennicy utrzymania coraz bardziej krytykowanego status quo w zakresie przyjmowania niemal każdego nielegalnego imigranta do Europy mogą być zaniepokojeni już nie tylko zmianą postawy Austrii. Coraz więcej państw zamierza w obecnym roku skończyć z polityką bierności i, de facto, akceptacji pełnej swobody poruszania się całych grup ludzi po Bałkanach i Starym Kontynencie. Przykład Węgier, dotychczas najsilniej akcentujących prawo do utrzymania pełnej kontroli nad swoimi granicami, rozszerza się na innych. Uszczelnianie granic zapowiadają kolejne państwa, szczególnie te znajdujące się na najczęściej używanych szlakach przerzutowych ludzi z południa na północ. W przypadku Słowenii, Chorwacji, Serbii, czy nawet Macedonii, jest to swego rodzaju gra z czasem.

Jeśli bowiem dojdzie do nagłego uszczelnienia granicy jednego z państw na trasie przemieszczania się nielegalnych imigrantów, to wówczas któreś z pozostałych państw leżących na szlaku może stanąć przed problemem zaopiekowania się niesprawdzoną, niekontrolowaną i niechętną do pozostania grupą osób. Widoczne są więc próby jak najszybszego wypchnięcia obecnych grup nielegalnych imigrantów poza swoje terytorium, i dopiero późniejszego uszczelnienia swoich granic. Oczywiście, spoglądając na bałkański tygiel można śmiało domniemywać, że jest to gra bardzo niebezpieczna z racji historycznych napięć pomiędzy poszczególnymi państwami regionu. W dodatku walki, do jakich doszło w zeszłym roku w Macedonii oraz na granicy węgierskiej uwidoczniły, że nielegalni imigranci nie będą biernie wykonywać założeń władz państwowych, ograniczających ich „swobodę przemieszczania się” pomiędzy różnymi europejskimi państwami.

Jednocześnie państwa Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej dostrzegają kluczową pozycję Macedonii. Władze w Skopje już raz spróbowały zwiększyć swoją kontrolę nad przemieszczającymi się na północ rzeszami nielegalnych imigrantów. Jednak w zeszłym roku, co opisywane było na łamach Defence24, po dojściu do punktu wrzenia zrezygnowały z dalszej konfrontacji, pomimo komasacji sił policyjnych i wojska. Obecnie na nowo pojawia się koncepcja zamknięcia granicy z Grecją, gdyż Macedończycy obserwują z niepokojem działania Serbii, Chorwacji i Słowenii. Ministrowie spraw wewnętrznych państw Grupy Wyszehradzkiej, Słowenii oraz Serbii, zdając sobie sprawę z położenia Macedonii, wzywają inne państwa do udzielania większej pomocy władzom w Skopje. Jednak, spoglądając na złożoność problemu, pomoc nie może ograniczyć się tylko do samej Macedonii. Chyba najbardziej potrzebującym, ale milczącym z racji sytuacji polityczno-ekonomicznej podmiotem jest Grecja. Trzeba sobie bowiem uzmysłowić fakt, że w przypadku uszczelnienia granic na Bałkanach, lub raczej ponownego respektowania istnienia jakichkolwiek granic w tym regionie, Grecy mogą zaobserwować szereg negatywnych implikacji dla ich bezpieczeństwa wewnętrznego.

Ostateczny koniec (nie)odpowiedzialnej polityki "otwartych drzwi"?

Bardzo głośne w Europie przypadki gwałtów oraz napaści na podłożu seksualnym w okresie noworocznym, w które zaangażowane były grupy osób w większości przybyłych do Europy z Bliskiego Wschodu i Afryki, wyostrzyły trochę ukrywaną przez mainstream dyskusję o problemie nielegalnych imigrantów. Większość państw Unii Europejskiej już bardzo ostrożnie spogląda na propozycje władz federalnych Niemczech, które jednocześnie nadal są przez nie lobbowane na płaszczyźnie unijnej.

Obecnie jednak już nawet sami Niemcy coraz bardziej niechętnie i - co ważniejsze - otwarcie, ze względu na pewne działania tamtejszych mediów, wyrażają się o polityce „otwartych drzwi” dla każdego nielegalnego imigranta. Działania, takie jak te władz z Austrii, jeszcze bardziej rozsadzają dotychczasowy kierunek polityki akceptacji masowego, powiedzmy wprost, niekontrolowanego w znacznej mierze napływu osób do Europy. Jednocześnie ewidentnie widać, że wiele państw rozpoczęło proces szybkiego przywracania kontroli nad swoimi granicami. Sugeruje to także, że i w Polsce władze muszą mieć lub powinny już myśleć o scenariuszu obejmującym nagłe i dynamiczne przywrócenie nie tylko samej kontroli nad przejściami granicznymi, kolejowymi, etc., ale również nad całą granicą.

W Europie rozpoczęło się odliczanie przed kolejną fazą kryzysu, tym razem jednak już na innych warunkach. Z jednej bowiem strony istnieją realne alternatywy do dyskursu proponowanego dotychczas przez Niemcy, z drugiej może zwiększyć się dążenie zwolenników dotychczasowej polityki względem nielegalnych imigrantów do narzucania swoich – często nazywanych „unijnymi”, „wspólnotowymi” - rozwiązań. W tym drugim ujęciu, dla państw takich jak Polska istnieje realna obawa ulokowania ich w roli państw, przez których kryzys „eskaluje”. Co, oczywiście, biorąc pod uwagę racjonalne spojrzenie na kryzys i jego rozwój, wydaje się irracjonalne.

Jest to jednak ewidentnie podyktowane pragmatyzmem walki politycznej i chęci wytłumaczenia klęski zwolenników obecnej polityki czynnikiem zewnętrznym, szczególnie w Niemczech, Austrii, czy też Szwecji. Jedno jest przy tym pewne - producenci barier granicznych oraz systemu monitorującego strefy graniczne kolejny rok z rzędu będą mogli zanotować znaczne zyski. Obywatele w Europie mogą chyba już powoli zacząć zastanawiać się, gdzie schowali swoje paszporty, i czy są one nadal ważne. Trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że agonia obecnej Strefy Schengen jest już procesem wielce zaawansowanym.

Reklama

Komentarze (6)

  1. MarcinPL

    Co to za kraj, który nie potrafi chronić własnych granic? Ochrona, uszczelnienie i kontrolowanie granic oraz zapewnienie bezpieczeństwa tym, którzy w danym kraju mieszkają to absolutny priorytet. Coś mi się wydaje, że Merkel w ciągu 1-2 lat (być może jeszcze szybciej) rozwali Strefę Schengen. Ona już tak daleko zabrnęła w tym swoim absurdzie, że trudno jej będzie się z tego wycofać.

    1. kim1

      Przypomnę wypowiedź w pewnej knajpce z pewnego podsłuchu: "Polska istnieje tylko teoretycznie". Taki to kraj. Jak tego nie zmienimy to może być gorąco.

  2. wolf

    Gdzie te misie i transparenty z dworca w Wiedniu? Prawda jest taka że już im te " ofiary wojny" obrzydły

  3. mark

    Austria po Węgrzech a można przypuszczać że i inne kraje zamkną swe granice .Widzimy na naszych oczach koniec UNI - po przywróceniu swoich granic , każde PAŃSTWO będzie je pilnować by nikt tych granic nie legalnie pokonał ? Na kanale TURECKIM (BUGUN ) , to nie zależny kanał TV na 13 BIRD jest dużo materiału pokazane - szlak emigracji przez BUŁGARIĘ i GRECJĘ . Żal na to patrzeć - w śniegu i mrozie z małymi dziećmi , maszerują (w sandałach bez skarpet ) - aż ból ściska że za eksodus tych ludzi odpowiedzialność ponoszą bogate kraje - które rozpętały tam ten konflikt ( NATO- AMERYKA ). Teraz jeszcze zamkną im droge do szczęścia . A tam w TURCJI dopiero się pastwią ! No cóż - my im chodzbyśmy chcieli im pomóc nie potrafimy ?

    1. gosc

      NATO- AMERYKA sa odpowiedzialne za walke Asada z wlasna ludnoscia i wojne domowa? Gdzie ci powiedzieli takie bzdury? Przypomne, ze Asada popiera Rosja i ona nie chce likwidacji konfliktu

  4. Mika

    Węgrzy postawili płot i mają spokój! Można? Oczywiście, że tak, ale do tego trzeba konkretnych działań ze strony rządu. Nie może być tak, że masy niezidentyfikowanych, roszczeniowych, często agresywnych, nielegalnych imigrantów wchodzą na teren jakiegoś kraju wbrew jego woli.

  5. katia

    A co robi Polska? Przecież jeżeli Austria zamknie granice to tych 2 mln migrantów będzie chciało znaleść inne przejście, a na innej drodze do Niemiec jest Polska. Co ze wschodnimi granicami? Trzeba jak najszybciej przygotowywać bariery, tak żeby je można było postawić w przeciągu jak najkrótszego czasu. bo inaczej to będzie u nas tak jak na Węgrzech.

    1. Romek

      Polska jak zwykle będzie "zaskoczona". Kiedy tysiące będą szturmować granicę i zalewać polskie miasta. zorganizuje się konferencję dotycząca wypracowywania założeń oraz ogłosi 2 letni dialog techniczny na projekt i dostarczenie ogrodzenia. Istotna kwestią będzie offset, który podroży zakup 3 krotnie i który oczywiście będzie zaskarżony do sądu. Sprawa w "niezawisłym sądzie" będzie trwała 3 lata, bo sędziemu się nie spieszy i wszystkie okoliczności trzeba będzie zbadać i zapoznać się z 10 tonami dokumentacji, wybrać i powołać biegłych itp. Niezależnie od tego wyjdą na jaw afery. Najważniejsza z nich to "Amber-Ogrodzenie-Gold". Oczywiście winnych nie będzie i cała sprawę zamiecie się pod dywan. Będą też inne protesty np. ogrodzenie jest niebezpieczne dla królików polnych albo motylka.Po tym czasie, zakup i stawianie ogrodzeń nie będzie miało już sensu. Na Węgrzech cała "procedura" trwała kilkanaście tygodni.

  6. Luke

    Bardzo dobze! Polska musi zrobic to samo jak naj szybciej!

Reklama