Reklama

Siły zbrojne

Argentyna kończy akcję ratowniczą San Juan

Fot. Ministerio de Defensa - Argentina, Facebook
Fot. Ministerio de Defensa - Argentina, Facebook

W czwartek marynarka wojenna Argentyny poinformowała, że zakończono ratowniczą fazę poszukiwań zaginionego okrętu podwodnego ARA San Juan. Kontynuowane będą poszukiwania jednostki, jednak bez nadziei na odnalezienie żywych członków załogi.

"Mimo podejmowanych na wielką skalę poszukiwań nie udało się zlokalizować okrętu" - powiedział rzecznik marynarki Enrique Balbi. Dodał, że akcja ratownicza trwała dwukrotnie dłużej niż wynosił okres czasu, w którym na pokładzie okrętu mogły przetrwać żywe osoby. Maksymalna wydolność zainstalowanego na ARA San Juan systemu regeneracji powietrza do oddychania wynosi jeden tydzień.

Ostatni kontakt z jednostką zdołano nawiązać 15 listopada. Załoga informowała wówczas, że nastąpiła awaria akumulatorów służących do napędu silników elektrycznych, ale zdołano ją opanować. Do wnętrza okrętu wtargnęła woda powodując krótkie spięcie w baterii akumulatorów. Wydano wówczas rozkaz powrotu do macierzystej bazy Mar del Plata. Okręt znajdował się wtedy w odległości ok. 432 km od wybrzeży Patagonii.

Po utracie kontaktu Organizacja Traktatu o Całkowitym Zakazie Prób z Bronią Jądrową (CTBTO) wykryła za pośrednictwem własnej sieci czujników zjawisko akustyczne, które według marynarki wojennej mogło być odgłosem implozji (zgniecenia) kadłuba okrętu.

Poszukiwania zaginionego okrętu i jego 44-osobowej załogi prowadzone są na akwenie odległym o około 430 kilometrów od południowego wybrzeża Argentyny. W akcji tej uczestniczą okręty i samoloty z 13 państw, w tym Brazylii, Chile i Wielkiej Brytanii.

PAP - mini

Reklama

Komentarze (2)

  1. Jan Zrzędalski

    Jak najbardziej! Choć z drugiej strony rozpylony w atmosferze hel obniżał lokalnie gęstość mas powietrza, co przeciwdziałało zgubnym wpływom morderczego ciśnienia przy gruncie...

  2. gjio

    W podobny sposób mogło dojść do implozji naszego Tu-154M. Jak samolot, który normalnie lata na wysokości 1000 metrów nagle znalazł się na wysokości 10 metrów to nic dziwnego, że rozsadziło kadłub.

Reklama