Reklama

Geopolityka

Argentyna: maleją szanse na uratowanie załogi ARA „San Juan”

ARA „San Juan”. Fot. Argentyńska Marynarka Wojenna, armada.mil.ar
ARA „San Juan”. Fot. Argentyńska Marynarka Wojenna, armada.mil.ar

Argentyńska marynarka wojenna poinformowało, że sygnały akustyczne, uchwycone przez sonary i boje sił poszukiwawczych nie pochodziły od zaginionego okrętu podwodnego ARA „San Juan”. Oznacza to że od środy ubiegłego tygodnia nie ma żadnych wieści o 44-osobowej załodze. A szanse uratowania marynarzy maleją z każdą godziną. 

Trwająca od soboty operacja poszukiwawczo-ratownicza jak na razie nie przynosi rezultatów. Nie sprzyja jej bardzo zła pogoda, która utrudnia działanie okrętom i samolotom. Duże nadziej wiązano z sygnałem akustycznym odebranym przez pasywną boję hydroakustyczną, zrzuconą przez samolot amerykańskiej marynarki wojennej P-8 Poseidon i później przez okręty argentyńskiej marynarki wojennej: korwetę ARA „Rosales” i niszczyciel ARA „Sarandí”.

Dokładna analiza sygnałowa (przeprowadzona w centrum SAR w bazie sił morskich w Puerto Belgrano) i pława zrzucona podczas drugiego lotu Poseidona wykazały jednak, że wykryty dźwięk nie odpowiada sygnaturze okrętu podwodnego i nie jest też informacją przekazaną alfabetem Morse’a. Z dużą dozą prawdopodobieństwa ustalono natomiast, że odebrano po prostu hałas „biologiczny”.

Pomimo tego argentyńskie okręty oceanograficzne ARA „Austral” i ARA „Puerto Deseado” oraz brazylijski statek polarny „Almirante Maximiano” (który niedawno przybył w rejonu operacji), będą przeszukiwały wskazany akwen swoimi sonarami wielowiązkowymi chcąc ostatecznie wyjaśnić pochodzenie tajemniczego hałasu.

Liczba jednostek biorących udział w operacji poszukiwawczo ratowniczej jest coraz większa, ale niestety coraz mniej czasu ma załoga na zaginionym okręcie podwodnym. Specjaliści szacują, że w zanurzonym okręcie podwodnym powietrza może starczyć jeszcze maksymalnie na dwie-trzy doby.

Na płotach bazy morskiej pojawia się coraz więcej kartek, na których mieszkańcy miasta napisali m.in. „ARA San Juan czekamy na ciebie”.

Reklama

Komentarze (12)

  1. Teufel

    Trochę przeszukałem internet , ma stronach argentyńskich podają pare ciekawych informacji. W 2014 w CINAR ( wyglada z tłumaczenia na stocznię ich Marynaki Wojennej - prawdopodobnie mają jeszcze maszyny z Niemiec, te z lat 80 kiedy zamawiali OP ) przeprowadzano dość spory remont: miedzyinnymi wymianę wszystkich bateri. Są też dość niepokojące informacje o braku odpowiedniego wyszkolenia i , że armia jest niedofinansowana ( 1PKB - z tego 70% na wynagrodzenia ?! ) . Remonty przeprowadzane są tylko w sytuacjach skrajnych, całkowity brak planu serwisowego dla sprzętu. Oczywiście na stronach argentyńskich na bieżąco podają różne komunikaty na temat poszukiwań. Odnośnie Eliana Maria Krawczyk lat 35 - jest Oficerm Broni na pokładzie San Juan , była pierwszą kobietą oficerem nie tylko w Argentynie ale w całej Ameryce Południowej ( w późniejszych latach również w Brazyli i Chile kobiety zostały oficerami )

  2. ckfkfkfk

    Kursk 2.0

  3. sojer

    Amerykanie wysłali swoje P-3, P-8 i pojazd ratowniczy, ale nawet jeżeli jakimś cudem znajdą nieruchomy okręt gdzieś na dnie to zabraknie im czasu na akcję ratowniczą. Władze już chyba pogodziły się z dużą stratą i czekają już tylko na ogłoszenie zakończenia poszukiwać oraz żałobę. Argentyńskie wojsko jest bardzo niedoinwestowane, a najnowocześniejszy sprzęt jaki mają jest z lat 80. lub pamięta jeszcze wojnę o Falklandy.

    1. badum tss!

      To ty chyba nie wiesz z jakiego rocznika jest nasz sprzęt, jeżeli '80 to staroć wg ciebie :D

  4. formaldehyd

    Jeśli dobrze rozumiem to na łodzi nie było ani jednej osoby zdolnej wcisnąć, uruchomić cokolwiek z nadajnikiem ratunkowym?

    1. CB

      Myślisz, że każdy nosi przy sobie radiopławę i w razie zagrożenia może ją wyrzucić za burtę? Czasami nie da się wysłać sygnału z okrętu nawodnego, a co dopiero z OP będącego w zanurzeniu. A zadziałanie automatycznej radiopławy jest też często problematyczne i ona jest właściwie dla lepszego samopoczucia załogi... Czasami zdarzało się nawet (szczególnie u Rosjan), że je w ogóle specjalnie unieruchamiano, żeby nie zdradziły przypadkowo pozycji, bo lubiły zadziałać nie wtedy, kiedy trzeba.

    2. JB

      Na jakiej "łodzi"?

  5. m

    U nas byłoby to samo: bez pomocy Norwegów to moglibyśmy się tylko modlić za naszych marynarzy.

    1. JB

      Norwegów? Ostatnio, jak sprawdzałem, Belos był jeszcze szwedzki.

  6. [sic!]

    Nawet GB się zadeklarowała z pomocą.

    1. CB

      Nawet nie tyle się zadeklarowała, ile praktycznie od początku uczestniczy w akcji, a Argentyna oficjalnie poprosiła między innymi ich o pomoc.

  7. AAK

    Rosjanie - " KURSK " , namierzyli zaraz , jedynie utrzymywali przed zachodem ten fakt ? Argentyna tak samo utajniała początkowo próbowała utajnić lecz wiadomo nie zależne media ujawniły .

    1. CB

      To była całkowicie inna sytuacja. Tam wypadek zdarzył się w czasie manewrów, przybliżona pozycja Kurska była cały czas znana i był otoczony bardzo licznymi jednostkami, które nawet zarejestrowały podejrzane eksplozje. Tutaj okręt był na dalekim patrolu, a wtedy ciężko na bieżąco kontrolować aktualną sytuację i pozycję, bo seanse łączności odbywają się raczej rzadko. Rzeczywiście, czasami może zająć nawet kilka dni, zanim potwierdzi się awaria/zaginięcie.

  8. Walenty

    Media podały ze okręt wcześniej zgłosił awarię i wracał do bazy. Zastanawia mnie dlaczego nie wracał wynurzony co jest bardziej bezpieczne niz powrót w zanurzeniu. Nie wiem jakie były warunki na powierzchni. W mediach były informacje o sztormie. Jeśli okręt w zanurzeniu straci kontrolę nad sterami i zacznie schodzić głębiej to po kilku minutach moze zostać zgnieciony przez ciśnienie wody. Wtedy juz żadnego sygnału nie zdąży nadać. Mimo to powinna zostać zwolniona radioboja, ktora powinna wypłynąć na powierzchnię.

    1. ito

      Jeśli na powierzchni był sztorm to bezpieczniej i spokojniej było im wracać w zanurzeniu- oczywiście jest kwestia charakteru awarii, z którą mieli problem.

  9. vipmig

    Taka ciekawostka.Jednym z oficerów jest Eliana Maria Krawczyk.Pierwsza kobieta w argentyńskiej marynarce wojennej.

  10. Gojan

    Wg mediów łączność z ARA „San Juan” stracono 15 listopada 2017 r., a o rozpoczęciu jego poszukiwań Argentyńczycy poinformowali 17 listopada. Nie jest dla mnie jasne, czy Argentyńczycy rozpoczęli poszukiwania natychmiast po stwierdzeniu utraty łączności, czy z jedno-/dwudniową zwłoką. Ten temat będzie pewnie przedmiotem wewnętrznego dochodzenia w Armada de la Republika Argentina, ale dla wszystkich Marynarek jest to nauka, żeby raczej "dmuchać na zimne" i, po powzięciu podejrzeń o awarii okrętu podwodnego, wysłać natychmiast jakiś samolot/śmigłowiec/okręt, jaki się ma „pod ręką”, na przeszukanie przypuszczalnej pozycji OP, póki ostatnia pozycja OP jest w miarę aktualna, bo po 2 dniach prądy morskie i wiatr mogą znieść poszukiwany OP daleko. Jeżeli Dowództwo MW Argentyny tak zrobiło, to OK, ale jeśli trochę przespało, to marne jego widoki. :-(

    1. Ober

      Jest bardzo cienka granica pomiędzy tym zwykłą awarią a katastrofą która wymaga działań ratowniczych. Nie można rozpoczynać działań ratowniczych z powodu byle awarii, podobnie jak nie robi się skomplikowanych badań jak pacjent przychodzi z kaszlem.

    2. CB

      Ale okręty podwodne nie utrzymują łączności przez 24 godziny na dobę, bo by były bardzo łatwe do wykrycia. Nawet jeśli "wróg" nie potrafiłby odszyfrować wiadomości, to namierzałby sam sygnał. Po drugie, przy normalnym zanurzeniu praktycznie w ogóle nie ma możliwości takiej łączności. Zazwyczaj działa to tak, że są wyznaczone jakieś pory łączności czy terminy, kiedy okręt ma się zameldować. Jednorazowy brak zgłoszenia jeszcze nie daje powodów do obaw, bo przyczyn może być mnóstwo. Dopiero kilkukrotny brak łączności wzbudza niepokój i dlatego ogłoszenie alarmu może być nawet po kilku dniach właśnie. I dlatego też akurat służba na OP jest tak niebezpieczna, bo tam nie zawsze da się nawet nadać SOS jak na okrętach nawodnych...

    3. Gojan

      @Ober, @CB Obaj Panowie macie niewątpliwie rację; rozumiem ograniczenia w łączności z OP i wynikającą z tego trudność w rozeznaniu jego aktualnej sytuacji. Miałem na myśli jednak to, że jeśli już się prowadzi dochodzenie w sprawie katastrofy morskiej (oby tu jej nie było!), to w normalnym kraju dąży się do ustalenia nawet najdrobniejszych zaniedbań, a zawsze się jakieś znajdzie, także w działaniach dowództwa MW Argentyny.

  11. Sebo

    Niestety. Z jednej strony super technologie sluzace do zabijania a z drugiej niemoznosc uratowania 44 ludzi..

  12. Miś

    Jest mi cholernie smutno....... Ale miejmy nadzieję .

Reklama