Reklama

Siły zbrojne

Pancerniki Iowa wrócą do służby?

  • Fot. Bilfinger SE / Flickr
  • Fot: WOT
  • Multiple Kill Vehicle podczas prób. Fot. wikipedia

Amerykanie rozważają możliwość ponownego wprowadzenia do służby pancerników typu Iowa, które prawie 30 lat temu zostały wycofane z działalności operacyjnej. Jednostki te miałby uzupełnić lukę, jaka powstała po przerwaniu programu DDG-1000 i zbudowaniu jedynie trzech ciężkich „niszczycieli” typu Zumwalt.

Amerykańska marynarka wojenna coraz głośniej wskazuje na brak okrętów nawodnych zdolnych do bardzo silnego wsparcia ogniowego dalekiego zasięgu dla wojsk walczących na lądzie. Takimi jednostkami były wcześniej pancerniki oraz krążowniki liniowe i miały być obecnie budowane okręty typu Zumwalt. Zumwalty są bowiem klasyfikowane jako niszczyciele, ale chociażby przez uzbrojenie i wyporność (prawie 15 000 ton), powinny być zaliczane do klasy krążowników.

Są to tak naprawdę pływające wyrzutnie rakietowe ze stanowiskami dla dwóch systemów artyleryjskich dalekiego zasięgu AGS kalibru 155 mm (które w przyszłości mają być wymienione na działa elektromagnetyczne). Zumwaltów będzie jednak zbyt mało, by mogły one skutecznie wesprzeć amerykańskie siły ekspedycyjne działające przecież na całym świecie. Amerykanie, oczywiście, nadal mogą do tego zadania wykorzystywać samoloty startujące z lotniskowców, ale takie rozwiązanie ma swoje wady.

Pancernik USS „Iowa” – zdjęcie z 2012 r.. Fot. US Navy

Pomijając koszty i niebezpieczeństwo, jakie są związane z wysłaniem załogowego statku powietrznego w kierunku terenu objętego działaniami wojennymi, należy pamiętać, że dla otrzymania takiego wsparcia potrzeba czasu, którego żołnierze działający na lądzie najczęściej nie mają. Tymczasem pocisk artyleryjski dociera do celu o wiele szybciej niż bomba, a nawet rakieta, a, co najważniejsze, jego koszt jest o wiele niższy.

Walka o utrzymanie w gotowości pancerników Iowa

To właśnie dlatego przede wszystkim korpus amerykańskiej Piechoty Morskiej walczył o zachowanie w rezerwie amerykańskich pancerników. Początkowo udało się to w odniesieniu do czterech okrętów typu Iowa, które zgodnie z ustawą budżetową na 1996 (National Defense Authorization Act for 1996) miały po wycofaniu z linii zostać w rejestrze sił morskich Stanów Zjednoczonych i mieć zapewnione wsparcie logistyczne.

Uroczystość sześćdziesięciolecia wprowadzenia do służby pancernika USS „Wisconsin” przeprowadzona w kwietniu 2004 r.. Fot. US Navy

Amerykańscy sekretarze marynarki wojennej musieli jednak szukać oszczędności i starali się pozbyć kosztownych w utrzymaniu i niepływających pancerników, najpierw ograniczając ich liczbę do dwóch (USS „Iowa” i USS „Wisconsin”), a później ostatecznie wykreślając je z rejestru w 2006 r. Powoływano się przy tym na plany zbudowania trzydziestu dwóch niszczycieli typu Zumwalt, które miały przejąć rolę „artyleryjskiej pieści” US Navy – będąc jako pierwsze uzbrojone w działa elektromagnetyczne.

Pancernik USS „Iowa” (BB 61). Fot. Wikipedia

Co ciekawe, w obronie pancerników stanęli nie admirałowie, ale Kongres. Członkowie Izby Reprezentantów przeforsowali bowiem decyzję, by pozostawić pancerniki USS „Iowa” i USS „Wisconsin” w stanie gotowości, realizując przy tym pakiet działań mających pomóc w ewentualnym powrocie tych okrętów do aktywnej służby.

Pakiet ten obejmował m.in.: zakaz wprowadzania zmian na obu jednostkach, które w jakiś sposób osłabiały by ich możliwości bojowe, ciągły nadzór nad konserwacją okrętów – szczególnie jeżeli chodzi o zwalczanie korozji i wilgoci, zachowanie części zamiennych, szczególnie jeżeli chodzi o artylerię główną kalibru 406 mm (z pociskami włącznie) oraz przygotowanie planu czynności niezbędnych do ponownego wprowadzenia pancerników na listę czynnych jednostek bojowych.

Pomimo że po kilku latach oba pancerniki zmieniły jednak status na okręty–muzeum, to nakazane w 2006 roku działania dają teraz teoretycznie możliwość ponownego wprowadzenia ich do linii w przypadku zagrożenia.

Fiasko programu Zumwalt szansą dla muzealnych okrętów

Ostatecznie okazało się, że to Kongres, a nie amerykańska marynarka wojenna miał rację. Program Zumwalt zakończył się bowiem na zbudowaniu tylko trzech niszczycieli DDG-1000. Ich koszt okazał się na tyle duży (7,5 miliarda za okręt), że można by za tą sumę zbudować trzy razy tyle niszczycieli typu Arleigh Burke i dodatkowo utrzymać w służbie (lub w rezerwie) pancerniki typu Iowa.

Pancernik USS „Wisconsin” (BB 64) w muzeum Nauticus w Norfolk. Fot. US Navy

Alarmujące sygnały z prób Zumwaltów dodały odwagi zwolennikom starych, ale za to sprawdzonych i niezawodnych rozwiązań. Zaczęto więc medialną dyskusję na temat tego, co trzeba by zrobić, by pancerniki Iowa ponownie wróciły do służby. Szacunki, jakie prowadzono w 2004 roku wskazywały, że reaktywacja jednego takiego okrętu mogłaby kosztować nawet pół miliarda dolarów plus około 100 milionów na dostarczenie ładunków prochowych do armat głównego kalibru.

Jak się okazuje, obecnie te koszty wcale nie musiałyby być większa, ale wprost mniejsze. Składają się na to przede wszystkim mniejsze koszty dostępnego obecnie wyposażenia – szczególnie jeżeli chodzi o sprzęt komputerowy. Dodatkowo, całe nowe wyposażenie zajmuje o wiele mniej miejsca, przez co ewentualna przebudowa okrętów ograniczałaby się, tak naprawdę, do tak prozaicznej sprawy, jak ich dostosowanie do służby kobiet.

Działania modernizacyjne mogłyby nie tylko pozwolić na wprowadzenie pancerników do linii, ale również na zmniejszenie kosztów ich wykorzystania. Wprowadzana wraz z remontem automatyzacja spowodowałaby np. zmniejszenie liczebności załogi, a więc również kosztów osobowych. Proces ten na pancernikach typu Iowa trwał już zresztą od lat, zmniejszając liczbę marynarzy z początkowych 2800 do 1600.

Największe możliwości widzi się tu w takich specjalnościach, jak obsługa siłowni, elektrowni okrętowej czy nawet artylerii głównego kalibru (każda wieża z armatami kalibru 406 mm musiała być obsługiwana wcześniej przez około 100 marynarzy). Przewiduje się, że automatyka, systemy obliczeniowe oraz bezobsługowe systemy nadzoru pomogłyby bez problemu w zredukowaniu załogi jeszcze o kilkaset osób. Należy przy tym pamiętać, że mowa jest o okrętach o wyporności około 58000 ton.

Główny komputer balistyczny na pancerniku USS „Iowa” mógłby być zastąpiony urządzeniem kilkadziesiąt razy mniejszym i co najważniejsze – o wiele skuteczniejszym. Fot. US Navy

Wymiana starego sprzętu zasilanego energią elektryczną na nowy spowodowałoby np. zmniejszenie zużycia energii elektrycznej. Myśląc o modernizacji pancerników typu Iowa w 2004 r. straszono, że być może będzie nawet konieczne zastosowanie reaktorów atomowych na tych jednostkach, by sprostać dużemu zapotrzebowaniu jeżeli chodzi o system zasilania. Obecnie może się okazać, że wystarczy sieć energetyczna już istniejąca – oczywiście pod warunkiem że zostanie zmodernizowania, w tym przede wszystkim skomputeryzowana.

Co ciekawe, najmniejszy problem widzi się w uzbrojeniu. Oczywiście nie ma szans, by zmodernizowane pancerniki mogły działać samodzielnie, bez osłony okrętów przeciwlotniczych i zwalczania okrętów podwodnych. Ale z drugiej strony ich wytrzymałość na uderzenia może być argumentem na o wiele bliższe podsuwanie ich do obcych brzegów niż to np. można zrobić w przypadku lotniskowców.

Pancernik USS „Iowa” w asyście niszczyciela typu Arleigh Burke USS „Decatur” (DDG 73) – zdjęcie z 2012 r.. Fot. US Navy

Dodatkowo ilość miejsca na ich pokładzie daje szansę na zabranie dużej ilości uzbrojenia ofensywnego – w tym przede wszystkim rakiet manewrujących typu Tomahawk. Już w czasie wojny w Zatoce Perskiej pancerniki Iowa mogły zabierać aż 32 takie pociski, a więc więcej niż standardowo zabierają niszczyciele typu Arleigh Burke (na tych jednostkach musi być zapewnione miejsce przede wszystkim dla rakiet przeciwlotniczych i przeciwrakietowych).

Należy przy tym pamiętać, że wtedy były to pociski startujące z praktycznie poziomych kontenerów, podczas gdy obecnie stosuje się przede wszystkim Tomahawki pionowego startu. Entuzjaści oceniają nawet, że miejsce na pokładzie pancerników Iowa pozwoliłoby na zainstalowanie większej ilości wyrzutni pionowego startu AVLS (Advanced Vertical Launch System) typu Mk 57 PVLS (Peripheral Vertical Launch System), niż zastosowano na niszczycielach typu Zumwalt (które mają dwadzieścia wyrzutni po cztery silosy startowe).

Po zdjęciu wieży rufowej głównego kalibru na pancerniku USS „Wisconsin” teoretycznie zyskano by miejsce dla dużej liczby wyrzutni dla rakiet pionowego startu. Fot. US Navy

Proponuje się nawet, by wprowadzić zupełnie nową klasę okrętu i z typowego pancernika oznaczanego skrótem BB (battleship) zrobić pancernika – nosiciela rakiet kierowanych BBG (guided missile battleships). By takie plany zrealizować zaczęto analizować projekt pozbycia się jednej (przede wszystkim rufowej) lub nawet wszystkich trzech wież głównego kalibru i w ich miejsce wprowadzenia wyrzutni pionowego startu typu Mk 41 – stosowanych na krążownikach typu Ticonderoga oraz niszczycielach typu Arleigh Burke.

Wsparcie artyleryjskie sił lądowych miałyby natomiast zapewnić armaty średniego kalibru wyposażone w specjalną amunicję precyzyjną o zwiększonym zasięgu (obecnie jest to sześć dwulufowych wież kalibru 127 mm rozmieszczonych po trzy na każdej burcie.

Duże znaczenie w działaniach przeciwko celom na lądzie mogłyby mieć armaty kalibru 127 mm rozmieszczone na burtach pancerników typu Iowa. Fot. Wikipedia

Ważnym elementem byłoby unowocześnienie systemów samoobrony przed atakiem z powietrza. Już w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku zrobiono w tej dziedzinie dosyć dużo, dodając nowy radar obserwacji sytuacji powietrznej i instalując cztery wielolufowe, autonomiczne zestawy artyleryjskie Phalanx (kalibru 20 mm). Obecnie wskazuje się na możliwość ich zastąpienia lub uzupełnienia autonomicznymi zestawami rakietowymi krótkiego zasięgu Sea RAM.

Takich pomysłów na temat przywrócenia starych pancerników do linii jest o wiele więcej, ale najprawdopodobniej wszystkie rozbiją się o problemy finansowe i organizacyjne. Dlatego okręty typu Iowa, a przede wszystkim ich wieże artylerii głównej, jak na razie najlepiej się sprawdzają jako „misie”, w tle których fotografują się amerykańscy politycy i admirałowie. Ale to wcale nie oznacza, że taka sytuacja się nie zmieni.

Dyskusja jaka toczy się obecnie w Stanach Zjednoczonych nad przywróceniem do służby starych okrętów czasami przypomina dywagacje prowadzone w Polsce na temat możliwości reaktywowania niszczyciela ORP „Błyskawica”, by pełnił on nie tylko rolę muzeum, ale również aktywnej w służbie jednostki pływającej. O ile jednak u nas takie plany traktuje się jedynie jako żart, to w Stanach Zjednoczonych mówi się o nich jak najbardziej poważnie.

Reklama

Komentarze (54)

  1. famak

    Takie pomysły to chyba tylko na portalach miłośników marynarki. Najprostsza analiza wskazuje na brak efektywności takiego rozwiązania. Spotkałem się z szacunkami , że reaktywacja takiego okrętu to co najmniej 2 mld dol. A co za to dostajemy : zasięg artylerii 406 mm - tylko ok 40 km a żywotność luf ok 400 wystrzałów, bardzo paliwożerny ,nietypowy napęd turboparowy , ogromna załoga , porównywalna z lotniskowcem bez personelu lotniczego , wrażliwość na pociski rakietowe a zwłaszcza torpedy ze względu na brak możliwości instalacji nowoczesnych systemów obrony pasywnej.(redukcja pół fizycznych,hałasu,itp.) To po prostu stara konstrukcja. Nie bez przyczyny era pancerników minęła wraz z pojawieniem się samolotów i okrętów podwodnych. Japońskie Yamato i Musashi jeszcze lepiej opancerzone ,zginęły od ataków lotniczych mimo posiadania ok 200 działek plot. A przecież obecne torpedy i pociski rakietowe są o wiele skuteczniejsze. Krótko mówiąc taniej jest używać do wsparcia desantów (bo tylko do tego okręty by się nadawały) wyrzutni MLRS czy haubic ustawionych na pokładach okrętów desantowych. I tyle NA TEN temat.

    1. polak mały

      Co do pancerza i odporności na pociski rakietowe i torpedy, mylisz się całkowicie. Te pancerniki mają potęzny pancerz zarówno burtowy, jak i pokładowy. Był w stanie wytrzymać nawet bezpośrednie trafienie pociskiem przeciwpancernym o masie 1t. Ten pancerz defragmentuje pociski i nie pozwala im się przebić głębiej. W dodatku do zatopienia czy nawet unieruchomienia takiego okrętu trzeba byłoby go trafić kilkanaście razy. A to naprawdę właściwie niemożliwe. Jeśli Iowa będzie się poruszać w zespole z okrętami z AEGIS, to załóżmy, że przeciwnik zdoła się zbliżyć się na odległość odpalenia posicków. Musi do tego celu użyć potężnej formacji - 20-40 samolotów, licząc się przy tym ze stratami na poziomie 50-70%. No ale ok. udaje mu się wystrzelić pociski manewrujące, np. 50 szt. Załóżmy, że połowa wycelowana w Iowę. Ile z nich doleci? Jeden, dwa, pięć? Jamato i Musashi wcale nie były lepiej opancerzone, a ich systemy przeciwlotnicze były kompletnie przestarzałe.

    2. oset

      I tu sie nie zgodzę... Własnie jest niezbyt wrażliwy na pociski rakietowe. Z powodu grubego pancerza w zasadzie na burtach nie ma opcji przebicia przez pociski woda -woda. Również nadbudówki są stosunkowo odporne na przebicie więc pocisk eksploduje na pancerzu .. a moze siezdarzyc że opóźniacz eksploizji po uderzeniu w gruba stal nadbudówki po prostu ulegnie uszkodzeniu i w zasadzie do eksplozji nie dojdzie. Obecnie ochrona przed torpedami dla okrętów nawodnych nie jest zbytnim problemem ... wyrzuca się specjalną boję która z powierzchni lub nieco ponizej zaczyna opuszczac specjalną siatkę przez co na drodze torpedy staje przeszkoda.

    3. Raptor

      Zatopienie Musashi i Yamato nastąpiło w warunkach bezwzględnej przewagi lotniczej Amerykanów, uderzeniami ogromnych ilości samolotów. Gdyby miały osłonę powietrzną na odpowiednim poziomie, nie doszłoby do tego. Siła rażenia współczesnych torped i bomb wcale nie jest istotnie większa od broni pokładowej lotnictwa morskiego w czasach II WŚ. A jakoś nie wyobrażam sobie, żeby przeciwko takiej np. IOWIE ktoś był na świecie zdolny rzucić 200 samolotów naraz, które dostałyby szansę skutecznego trafienia pancernika! Poza tym, osłona własnego lotnictwa, Task Force w sieci Aegis..... Ile pocisków by się przedarło? Współczesne rakiety przeciwokrętowe nie są w ogóle przystosowane do przebijania tego typu pancerzy, zdolnych przecież konstrukcyjnie wytrzymać trafienia 406 mm pociskami. Tylko rakiety lub torpedy z głowicami atomowymi, albo broń hipersoniczna, by im realnie zagrażały. A państw posiadających takie uzbrojenie jest naprawdę niewiele. I raczej nie toczyłyby wojny z USA.

  2. Willgraf

    rakiety zbyt dużo kosztują, a artyleria kalibru 406 mm jeszcze wróci do łask...koszt efekt i co najważniejsze to oddziaływanie psychologiczne takiego kalibru, rakiety można zestrzelić, a prawie 2 tonowego pocisku kalibru 406 mm już nie

    1. Bash

      Koszt pojedynczego pocisku może i jest niewielki w porównaniu z rakietami ale wymaga do przenoszenia takich dział pancernika który generuje olbrzymie koszty w porównaniu do nosicieli rakiet które mogą być i są odpalane z dużo mniejszych i tańszych jednostek.

    2. uofca zombie

      Mógłby Pan jeszcze coś ciekawego na ten temat napisać? Co czyni taki pocisk, poruszający się po krzywej balistycznej "niezestrzeliwalnym"?

    3. oset

      koszta .... drogi to interes zestrzeliwać pocisk za 20000 usd pociskiem za kilka milionów... i te salwy po 9 co kilka minut . za kazdym razem wyrzutnia musi wystrzelic 12-18 rakiet po milionie z nadzieją ze zestrzelą wszystkie ... Po 3 salwie z 406 mm wyrzytnia przeciwlotnicza zostaje bez rakiet , 3x9 27 a do marzeń o skutecznym zestrzeleniu wszystkich pocisków potrzeba min 54 rakiety... czwarta salwa w zasadzie jest bezkarna. Do tego jak zużyjesz pociski baterii p-lot to przylecą muysliwce które bezkarnie wymłóca reszte ... bo systemuy typu igła czy osopodbne nie są zbyt groxne dla samolotów odrzutowych lecących na większych pułapach.

  3. małe be

    na pierwszy rzut oka trochę dziwny pomysł ale: 1. usunięcie pierwszej i ostatniej wieży da miejsce na 2 wyrzutnie pionowe - czyli 2x tyle co arleigh burke (plus mnóstwo miejsca na zapasowe rakiety) 2. obecne działa zdwojone 127 można wymienić na mk45 z arleigh burke - zwiększy się zasięg i precyzja 3. trzeba by dołożyć phalanxów (obecnie 4) ale miejsce będzie 4. obecna siłownia. hmm. wywaliłbym wszystkie kotły i połowę turbin i zastąpił je 2 rekatorami s8g (typ Ohio). to dałoby nieograniczony zasięg (przy mniej więcej 20w). do szybkiego pływania dołożyłbym kompletną siłownie z arleigh burke z turbinami gazowymi i moc wspólna by była podobna jak dziś. osiągi muszą być tylko takie jak daje cały zespół radę, czyli nie trzeba 35 w a 31 starczy. 5. załoga po unowocześnieniu mogłaby spaść o połowę. czyli więcej miejsca na inne mechanizmy, mniej zapasów itp. 6. na rufie powinien być pas do lądowania dronów bojowych z katapultą, poniżej hangary. 7. ochrona przed pociskami rakietowymi? a pancerzy reaktywnych nie znamy już dość dobrze? zresztą gratuluje pociskowi rakietowemu podchodzącemu od burty a naprzeciw są 2-3 armaty 127 sterowane radarem i kilka phalanxów. loteria. 8. w pocisk działa głównego kalibru można wpakować sporo. elektronika, sterowanie. co jeśli niemal każdy strzał byłby celny? 9. unowocześnienie zmniejszyłoby masę okrętu (siłownia, załoga, zapasy paliwa, dwie wieże z barbetami). 10. argument propagandowy: nikt na świecie nie ma okrętów o takim potencjale. to skoro usa może - to powinno. a te wszystkie modyfikacje i tak będą tańsze niż ten nieszczęsny zumwalt.

    1. kubuskow

      fajnie! Taki reaktor (z Ohio) to rozumiem wyjęty z muzeum, bo go już nie produkują? Wsadzisz go do Iowy przez luk załadunkowy, czy będziesz rozcinał cały okręt i potem to spawał? itp.

    2. oset

      Przez burtę sie wkłada takie rzeczy. Z jednej strony zdekmujesz poszycie burty i wyjmujesz i wycinasz wszystko co jest po drodze a potem montujesz co musisz i składasz powtórnie... Tak sie robi na stoczniach całego swiata.

  4. Jacek

    W dniu 02.05,1982 roku podczas wojny o Falklandy/Malwiny został zatopiony argentyński krążownik ARA "General Belgrano" (ex-amerykański USS "Phoenix"). Jednostka o wyporności pełnej - 12.242 ton została trafiona 2 konwencjonalnymi, wywodzącymi się z okresu II Wojny Światowej torpedami Mk 8 mod 4, które wystrzelił brytyjski okręt podwodny HMS "Conqueror". Zginęło 321 marynarzy i dwóch cywilów przebywających na pokładzie, uratowanych zostało 770 osób...

    1. oset

      No i ? Przecież argentyńskie ZOP w tamtym czasie to było dno i metr mułu a doczołgac sie okrętem podwodnym do zepołu uderzeniowego US NAVY to jest większa sztuka , szczególnie że w ochronie takiego zespołu znajduje sie okręt klasy SSN -688 imp conajmniej ale moze też być Seawolf lub Virginia class . A to ze szwedzki okręt wykonał udany atak cwiczebny na zespół lotniskowca na Bałtyku to są miejskie legendy .. zresztą ani pancernik ani lotniskowiec nie operuje na takich sadzawkach.

  5. Naiwny

    A w niby to jakim konflikcie niesymetrycznym Ameryce potrzebne są pływające baterie artyleryjskie? Nawet w Wietnamie nie używali tych jednostek. A przeciwko kolegą w sanadłach w Jemenie lub Somali opłacało by się wysyłać taki okręt z jednostkami osłony? To drony już nie wystarczą? Z kolej przeciwko Rosji, China czy nawet Koreii czy też Iranowi to byłyby świetne cele. Nic dziwnego, że to Kongres ma talie pomysły a nie Pentagon. i jeszcze jedno. Rosjanie stawiają Kalibry na "kajakach" (800 ton wyporności) a USA to samo osiągnie przerabiając za 500mln $ okręty o wyporności 58000 ton ( i 1600 ludzi załogi). Czy naprawdę ktoś poza defence traktuje to poważnie?

    1. Rafal

      Rosjanie stawiaja na "kajaki" bo nic wiekszego nie potrafia wybudowac i nic wiekszego nie potrzebuja to pierwsze. Kalibry to ile 20-30 lat po po Tomahawkach? A w Wietnamie uzyli jednego.

    2. Davien

      Naiwny, USA ma Tomahawki na ponad 60-ciu Burke'ach , 20 Ticonderogach i na wieklszosci SSN . Ma także specjalizowane SSGN zabierające po 154 pociski wiec Rosja pod tym wzgledem wypada bardzo słabo, zwłaszcza ze Wszystkie 10 Bujanów-M ma mniej Kalibrów niz 2 Burke i nic więcej więc naprawdę...

    3. oset

      No i takiego bujana porobi nawet smigłowiec z rakita przeciwokrętową, nie mówiąc o samolocie. Natomiast "Burke'a " trzeba porobić strzelając dosyć skomplikowaną sekwencja rakiet. A pojedynczy samolot zasadniczo nie ma szans przetrwac próby ataku na niego ( no chyba ze ciś pójdzie źle , bo takie rzeczy się zdarzały na wojnach.

  6. Nin

    Stare pancerniki mogą mieć sens tylko w przypadku udanego montażu zautomatyzowanego railguna (trzech, a może nawet dziewięciu luf). To jednak wymusiłoby wymianę zasilania i napędu na atomowy. Do tego współczesna broń przeciwlotnicza i zejście z liczbą załogi poniżej 800 osób. Wtedy to może by się udało, chociaż byłaby to chyba najbardziej ambitna modernizacja w historii marynarki. Railguny to przede wszystkim zejście z ogromnej ilości amunicji wybuchowej, która w takich okrętach była zabójcza. Magazyny pocisków można by umieścić poza częściami opancerzonymi zwalniając miejsce dla reaktora oraz rakiet z głowicami atomowymi i konwencjonalnymi. Teraz po zniesieniu traktatu INF taki pancernik stałby się bronią dewastującą w obszarze 300 km i bardzo niebezpieczną w obszarze 4-5 tys. km (współczesne rakiety średniego zasięgu). W taki sposób potraktowano stare już Boeingi 747 robiąc współczesny 747 z zachowanym tylko tym samym kadłubem. Można modernizację pancerników potraktować tak samo. Przecież połowę jego wyporności mogą mieć same pociski do railguna. Takiego bombardowania nie wytrzymałaby żadna baza morska nie mówiąc o okrętach.

  7. user1

    Kiedyś mówiono ,że minęła era pancerników i było to związane z brakiem uzbrojenia i systemów radioelektronicznych takich jak w obecnych czasach . Po uzbrojeniu okrętu w system AEGIS , zainstalowaniu pionowych wyrzutni rakiet , nowoczesnego radaru z takiej np. Iowy zrobi się uzbrojone po zęby monstrum będące koszmarem każdego dyktatora nadmorskiego kraju . Taki pancernik AEGIS wespół z lotniskowcem i zespołem okrętów grupy lotniskowca stanie się istną maszyną z piekła rodem do działań na morzach i oceanach . A wyobraźcie sobie jak dołożą do tego z 3 działa elektromagnetyczne , rój dronów i inne zabawki ..... znów pancerniki będą rządzić

  8. Ja Komendant

    Jest okręt muzeum i okręcik muzeum. Słynna i zasłużona \"Błyskawica\" żadną miarą nie wytrzymuje porównania choćby z \"Wielką Mo\" z Pearl Harbor. To jest inna bajka - podobnie, jak USA stanowią inną bajkę niż RP.

  9. NAVY

    Błyskawica powinna zostać uruchomiona i wcielona do PMW i to natychmiast ! Całkiem poważnie pisze - Ślązak nie wiadomo czy wejdzie i kiedy ,OHP-y się sypią ,Kaszub starzeje ...wiec Błyskotka częściowo ,by załatała wyrwę w MW...:) Kto wie ,czy wycofanie pancerników nie było zbyt pochopne !? Ale bym chciał obaczyć IOWE w Gdyni ...:)

  10. sojer

    Przywrócenie w latach 80. w roli nosiciela Tomahawków i Harpoonów oraz okręt wsparcia artyleryjskiego miało sens, ale skończyło się to też wypadkiem w czasie ćwiczeń w którym zginęło wielu marynarzy. Teraz moim zdaniem jet już za stary.

  11. Bunio

    Taki pancernik ma obecnie tylko jedno zastosowanie: dostarczyć duże ilości materiałów wybuchowych, bardzo tanio i szybko, do niezbyt odległego celu, w konflikcie niesymetrycznym. Czyli jest to zastosowanie raczej specjalistyczne i ograniczone. Być może jednak w takiej roli byłby dla USA opłacalny (i pewnie dla nikogo innego). Wszelkie opowieści o odporności opancerzeniu itd. należy zaś wsadzić między bajki. Nie był niezatapialny w czasie IIWŚ (dla przeciwnika o odpowiednim potencjale) i tym bardziej nie byłby dziś. Nie wierzę, aby ktokolwiek brałby go pod uwagę jako znaczący środek w konflikcie pełnoskalowym. Z kolei przeróbka na nośnik innych rodzajów broni (niż ciężka artyleria) jest z całą pewnością mniej efektywne niż budowanie od podstaw jednostek wyspecjalizowanych.

    1. gumis

      Wez pod uwagę,iz współczesne rakiety przeciw okrętowe nie sa liczone pod katem atakowania jednostek o tak grubym pancerzu,wiec sprawdzic sie moze jak najbardziej.

    2. kubuskow

      No ale że jak pocisk o masie całkowitej 600 kg z 150 kg głowicą ma przebić się przez pancerz 310 mm i narobić w środku szkód? Wszystko można zniszczyć, ale na obecne rakiety (do niszczenia papierowych okrętów) takie rozwiązanie się sprawdzi. Łatwiej będzie zniszczyć okręty jego eskorty.

    3. Marek

      Ale to są jednostki do zastosowania także w konflikcie pełnoskalowym. Nie wunderwaffe, tylko taki trybik w zespole okrętów, który ma dostarczyć dużą ilość taniej, w zasadzie niemożliwej do uniknięcia prymitywnej "przesyłki" do "adresata" na lądzie.

  12. Ohjej

    Szwedzi ponoc chca reaktywowac Vase, tylko maja problem z nowoczesnymi zaglami :d

    1. Marea

      Byłoby ekologicznie!

  13. kubuskow

    Tanio może niszczyć wybrzeże. Idealny dla pacyfistycznych zamiarów w Korei północnej. To ma być taki morski a-10 - latał nisko i powoli, ale dawał radę :)

  14. strateg

    Wygląda jak zasłona dymna sugerująca ze US Navy ma poważne kłopoty finansowe i jest słaba.

    1. bender

      Skoro US NAVY jest slaba to ktora flota jest mocna?

  15. wujo72

    Można się nabijać i twierdzić, że to stary złom. Tylko, że nie daje się tego zatopić przy użyciu bomb atomowych...Amerykanie pod koniec lat 40'ch ub.w. robili doświadczenia i wewnątrz pancerników przeżyły zwierzęta bez uszczerbku na zdrowiu.

    1. Rafal

      Ale ich nie potrzeba zatopic, zeby wyeliminowac z walki.

  16. mati

    A nie da się przerobić naszego gawrona na takiego mniejszego pancernika ? Antoni za chwilę podpisze umowę na homary, posadzi się później HIMARSa na gawronie i będziemy mieć naszego Iowa :D

    1. frthtyhth

      e tam, na gawronie trzeba zamontować 4 wieże z armatami 76,2 mm i 2 wyrzutnie BM-21 na burtach :)

  17. aamm

    Nawet jakby odkonserwowali te pancerniki to i tak mają problem organizacyjny - skąd wziąć przeszkoloną załogę do obsługi 80 letniej techniki - a potrzeby 1600 luda.

    1. Mk

      Tam już nie ma takiej techniki. Żaden z nich nie jest okrętem z lat 40 tylko wiele razy był modernizowany.

  18. Jacek

    W dniu 21.10.1967 izraelski niszczyciel Eilat” zatonął w rejonie Port Said po trafieniu przez 4 pociski przeciwokrętowe typu P-15 (SS-N-2 Styx) wystrzelone przez 2 egipskie kutry rakietowe typu 183R (Komar).. Zginęło 47 izraelskich marynarzy, a 41 zostało rannych...

    1. Davien

      Eilat nie miał zadnego uzbrojenia przeciwrakietowego wiec jak miał sie obronić i czego ta totalnie nie na temat wrzutka ma dowodzić?

  19. mobilis in mobili

    Krótko po 2-ej wojnie Anglicy wprowadzili do służby potężny i nowoczesny pancernik klasy "Lion".Royal Navy nigdy nie miała lepszego w całej historii.Po zaledwie kilkunastu latach służby okręt uznano za przestarzały i zdano na złom. Gdyby postąpili inaczej... Wyobraźmy sobie 1982 na Faklandach gdzie tracono nowoczesne okręty od pojedyńczej bomby lub rakiety a zapewnienie wsparcia ogniowego dla desantu było problemem.Taki opancerzony Behemot podpływa do wyspy i obkłada salwami 381mmm dział argentyńskie pozycje pod Goose Grenn czy San Carlos.Ochronę p-lot zapewniają grupy "combo".Jeśli zawiodą to...jedna czy dwie bomby ze Skyhawka to ukłucie osy.Grupy awaryjne szybko opanują sytuację myślę że nawet nie spowoduje to przerwy w ostrzale.Exocet-cóż-bigos może być nieco większy ale i to mastodonta nie powali.A jeśli głowica nie wybuchnie (na Falklandach częsty przypadek) to pożar resztek paliwa najwyżej okopci nadbudówkę-w podobnej sytuacjii HMS "Sheffield" zmienił się w wypaloną skorupę którą trzeba było zatopić.Giganty takie jak "Yamato" czy "Bismarck" trzeba było dosłownie pokawałkować żeby poszły na dno! Argentyńczycy byliby bezradni.Mogliby użyć tylko OP (casus "General Belgrano") ale posiadali sprawny tylko jeden w dodatku z rozregulowanym celowaniem torped.Broni atomowej też nie mieli.Brytyjczycy przełamaliby linie obrony na wyspach szybko i z niewielkimi stratami. Gdyby...

    1. Alcatur

      Anglicy nigdy nie wprowadzili do służby żadnego okrętu projektu Lion. Prace zostały zarzucone w latach 1939-1940 i nigdy ich nie podjęto. Były projekty powojennych Lionów, z bardzo ciekawymi rozwiązaniami, ale nie było pieniedzy na ich budowę. Pod koniec wojny wprowadzono do służby pancernik Vanguard - cześciowo oparty na projekcie Lionów, cześciowo z zebranych na ich potrzeby materiałów. Z tym ze został wyposażony w działa z I wojny swiatowej - wieże zdjęte z "wielkich krażowników" Courageous i Glorious podczas ich przebudowy na lotniskowce w latach 20-tych. W tej konfiguracji był to dość słaby okręt w sensie osiagów uzbrojenia.

  20. dkdkrfififif

    U nas za czerwonych czasów pocieli na złom ORP Burzę i OPR Sępa, kupić chwale ojczyzny i obywateli!

    1. hmm

      Za niebieskich ptaków pocięli na złom nasz najsilniej uzbrojony okręt ORP Warszawa.

  21. WojtekMat

    Praktycznie niezatapialna (dla współczesnej broni przeciwokrętowej) platforma dla dowolnej ilości uzbrojenia....

    1. Max Mad

      Jak Titanic, też "praktycznie niezatapialny" był. Powielasz zwyczajne mity i bajeczki, są pociski które mogą go bez problemu zatopić a i opracowanie głowic o zwiększonej penetracji trwało by krócej niż przywrócenie tego dziadka do służby.

    2. yaro

      A Yamato był większy i lepiej uzbrojony czy został zatopiony ?

    3. Edward Smith

      matko, w XXI wieku nadal wierzymy w niezatapialne okręty...

  22. Jacek

    W czasie wojny o Falklandy/Malwiny siły zbrojne Argentyny odpaliły 7 pocisków przeciwokrętowych Exocet, w tym 6 AM-39 (wersja lotnicza) z samolotów Super Etendard. W cele nawodne trafiły 3 z wystrzelonych rakiet. Zatopione zostały 2 jednostki brytyjskie: niszczyciel HMS "Sheffield" i transportowiec s\s "Atlantic Conveyor". Ponadto ciężko uszkodzony został niszczyciel HMS „Glamorgan” - trafiony pociskiem MM-38 (wersja morska) wystrzelonym z zaimprowizowanej wyrzutni lądowej. Użycie artylerii okrętowej przeciwko celom brzegowym wydaje się obecnie zdecydowanie bardziej ryzykowne niż było to w XX wieku. Obawa ewentualnej utraty dużej jednostki pływającej z pewnością utrudniałaby użycie pancernika, nawet w asymetrycznych konfliktach zbrojnych...

    1. AWU

      Obydwa incydenty USS Stark i HMS Sheffield były do uniknięcia jak wykazały dochodzenia. Również warto zauważyć że niszczyciele o wyporności 4200 i 4800ton "przeżyły" impakt i eksplozję Exocetów (HMS Sheffield zatonął w ciężkiej pogodzie 6 dni pózniej) a tu mamy okręty o wyporności 58000 ton?

    2. Davien

      Tylko ze Exocet nie przebiłby pancerza Iowy wiec pomarzyc dobra rzecz

    3. lbn30

      Przecież ten okręt nie pływał by sam, tylko z silnym ubezpieczeniem. Co do falklandów zawiodły systemy radarowe, i Argentyńczycy wykorzystali warunki terenowe.

  23. Alcatur

    Co do wszystkich pomysłów modernizacyjnych IOWY na dużą skalę - takie przymiarki były robione od lat 5-tych. Okręty rakietowe, okręty desantowe, śmigłowcowce, hybrydy, chyba już wszystko było proponowane. Zawsze takie dywagację kończyły się konkluzją że jest to po prostu zbyt drogie, bo taniej wychodziło zbudować okręt dedykowany dla danej funkcji niż modernizować Iowy. I nie zachwycałbym się tak pancerzem. O ile rzeczywiście rakiety aktualnie nie są przystosowane do atakowania takich celów, to nie byłoby trudnym zbudować pocisk to rażenia takich celów dostosowany. Po prostu nie ma chwilowo niszy wymagającej użycia takiej broni. A nadbudówki poza wieżą dowodzenia pozostają nieopancerzone, teoretycznie nie byłoby trudnym unieszkodliwić taki okręt bez zatapiania go.

  24. say69mat

    @def24.pl: Amerykanie rozważają możliwość ponownego wprowadzenia do służby pancerników typu Iowa, które prawie 30 lat temu zostały wycofane z działalności operacyjnej. Jednostki te miałby uzupełnić lukę, jaka powstała po przerwaniu programu DDG-1000 i zbudowaniu jedynie trzech ciężkich „niszczycieli” typu Zumwalt. say69mat: Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy koncepcją przywrócenia do służby pancerników klasy Iowa. Pancerników, które były narzędziem historycznego zwycięstwa w wojnie na Pacyfiku. A koncepcją odbudowy potencjału sił zbrojnych - w wymiarze moralnym - przez przywrócenie stopni wojskowych z czasów ... klęski. Na tym fenomenie polega zasadnicza różnica pomiędzy amerykańskim pragmatyzmem a polskim ... idealizmem. W sferze myśli wojskowej i praktyce polityki obronnej.

  25. fernando

    Czyżby kryzys z bardzo dużą siłą zawitał w szeregi amerykańskiego wojska , skoro są próby uruchomienia starego sprzętu z lat 60 . Może jedynie świadczyć o nie mocy ich nowego uzbrojenia jaki był zachwalany przez forowiczów typu " Zumwaltów " - gdzie technika miała przysłonić dokonania innych wojsk w tym - Chin czy Rosji ? Wygląda iż upadek nie zwyciężonego wojska - jest coraz bliższy a spadek jego mobilności jako pana na świecie , może świadczyć o nie możności prowadzenia wojny z sobie równymi ! Porównywania złomu Rosji z super nowoczesnością uzbrojenia USA - to zwykły - MIT ? Na nie korzyść USA !

    1. yaro

      z jakich lat 60, Iowa miał stępkę w stoczni położoną w 1940 roku :-)

Reklama