- Analiza
- Wiadomości
Europa - Afryka. Zderzenie demograficzne cz.1 [ANALIZA]
Nierówny, a zarazem całościowo wysoki i cały czas rosnący przyrost naturalny na świecie staje się coraz większym problemem. Brak jest również dobrych rozwiązań, co grozi tym, że za kilka dekad będzie to główny problem naszej planety. Afryka jest obszarem szczególnie wysokiego wzrostu, który przy tym w sposób naturalny eksportuje swą nadwyżkę populacyjną do Europy. Coraz niższa średnia wieku w wielu krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu (tzw. region MENA) przyczynia się do niestabilności politycznej.
Ocenia się, że na świecie jest obecnie 7,5 mld ludzi, przy czym niemal 4,5 mld (60%) zamieszkuje Azję, ponad 1,2 mld (16%) mieszka w Afryce, 740 mln (niespełna 10%) w Europie (włączając Rosję), 650 mln w Ameryce Płd., 360 mln w Ameryce Płn. oraz 40 mln w Australii i Oceanii. Jeśli wydzielić region MENA (włączając do niego Iran oraz Turcję) to okaże się, że zamieszkuje go 565 mln ludzi (7,5% światowej populacji), natomiast w Afryce subsaharyjskiej mieszka trochę ponad 1 mld. Ten podział jest istotny z uwagi na to, że ponad 90% populacji MENA to muzułmanie, ok. 2/3 z nich jest narodowości arabskiej, a wśród pozostałych grup narodowych cztery główne to Turcy, Irańczycy (Persowie i narody pokrewne), Kurdowie oraz Berberowie, przy czym te dwie ostatnie grupy w zasadzie nie mają własnego państwa. Dwoma zdecydowanie największymi krajami są oczywiście Chiny i Indie, w których łącznie mieszka ponad 36% populacji.
Te proporcje rozmieszania populacji ludzkiej wyglądały zupełnie inaczej 100 i 50 lat temu, a także, zgodnie z prognozami, zmienią się radykalnie w ciągu następnych dziesięcioleci. Szacunki dotyczące roku 1900 mówią o 1,7 mld ludzi, czyli od tego czasu liczba ludności na świecie zwiększyła się dwuipółkrotnie, mimo dwóch wojen światowych. Europa (wraz z Rosją) z ok. 400 mln populacją stanowiła wówczas 25% ludzkości, podczas gdy Afryka miała tylko 120 mln populację, co stanowiło 7% ludzkości, natomiast Azja (cała) z 937 mln populacją stanowiła 55% ludzkości. Znaczny przyrost, z uwagi na migrację, nastąpił w odniesieniu do Ameryki Płn., Ameryki Płd. i Australii, jednak łączny udział tych trzech kontynentów w całej populacji ludzkiej wynosił wówczas 8,8%, a obecnie 14%, a zatem jest to margines problemu demograficznego, zwłaszcza z punktu widzenia Europy. W Azji wzrost populacji w XX w. był nierówny. W Chinach mieszkało wówczas 415 mln ludzi, a w Indiach (łącznie z Pakistanem, Birmą i Bangladeszem) 281 mln. Oznacza to, że w odniesieniu do Chin ludność zwiększyła się trzykrotnie (czyli nieco ponad średnią światową), w odniesieniu do Indii ludność zwiększyła się sześciokrotnie, natomiast w Afryce – dziesięciokrotnie, natomiast w Europie mieszka tylko 1,85 razy więcej ludzi niż na początku XX w. i to mimo że od kilku dekad populacja Europy jest zasilana kolejnymi falami migrantów.
Równie ciekawie wygląda porównanie statystyk dotyczących krajów MENA. Na początku XX w. obszar ten podzielony był między Imperium Otomańskie, Imperium Perskie oraz kolonialne tereny podległe Francji, Wielkiej Brytanii i Włochom, dlatego dokładna analiza przemian demograficznych jest skomplikowana. Niemniej np. na terenie dzisiejszego Iraku w 1900 mieszkało ok. 2 mln ludzi, podczas gdy obecnie jest to 37 mln, w Egipcie, którego obszar obejmował wówczas również Sudan i Sudan Płd., mieszkało wówczas 8 mln w porównaniu z 150 mln obecnie (w odniesieniu do wszystkich tych trzech krajów), ludność Iranu wynosiła wówczas niespełna 10 mln, w porównaniu z 80 mln obecnie, natomiast Turcji – 12 mln, przy 79,5 mln obecnie, a Maroka 3,8 mln do 35 mln obecnie, wreszcie ludność Syrii wzrosła z 1 mln do 21 mln (wg stanu przed wojną domową).
To jednak nie straty demograficzne w Europie, wynikające z dwóch wojen światowych, spowodowały tak nierówny przyrost naturalny. Dowodzi tego porównanie statystyk z połowy XX w. W 1950 ludzkość liczyła 2,5 mld, co oznacza, że w pierwszym półwieczu XX w. liczba ta wzrosła o 50%, a w ostatnich 67 latach o 300%. W Europie w 1950 r. mieszkało 550 mln ludzi, a więc oznacza to 37% wzrost, niewiele zatem odbiegający od średniej światowej. W Afryce natomiast mieszkało wówczas niespełna 230 mln, czyli niemal dwa razy więcej niż 50 lat wcześniej, ale w ostatnich 67 latach ludność ta wzrosła tam ponad pięciokrotnie i przybyło ponad 1 miliard ludzi. W Europie, w której nie było już wojennych kataklizmów, w tym czasie przybyło raptem 190 mln.
W dalszej części tej analizy skoncentruję się na dwóch regionach tj. MENA i Afryce subsaharyjskiej ze względu na wpływ, jaki tamtejsze procesy demograficzne mają dla Europy. Jednak w celach porównawczych warto też pokrótce przedstawić ogólne dane dotyczące innych regionów. Chiny w 1950 r. miały 544 mln, a Indie 376 mln (razem z Bangladeszem, Pakistanem i Birmą – 468 mln), co oznacza tylko niewielki wzrost w Chinach w pierwszym półwieczu i dwuipółkrotny w ostatnich 67 latach, natomiast w przypadku Indii liczba ta wzrosła 1,6 raza w latach 1900-1950 i ponad trzykrotnie w latach 1950 – 2017. Warto jednak zwrócić uwagę, że w obu wypadkach, nawet w liczbach bezwzględnych, jest to mniejszy przyrost niż w Afryce (w obu jest mniejszy niż miliard). W porównaniu z 1950 r. nie zmieniła się kolejność pierwszych trzech krajów z największą populacją (Chiny, Indie i USA), ale znacznie zmienił się dystans między USA a pozostałymi dwoma krajami. Natomiast znacznie ciekawsze jest to, że w 1950 r. najludniejszy kraj Afryki tj. Nigeria z niespełna 38 mln ludności wówczas była na 13 miejscu pod względem populacji, Turcja z 21 mln była na 20 miejscu, Egipt z podobną populacją na 21, Etiopia z 18 mln na 25, a Iran z 17 mln na 28, natomiast w pierwszej dziesiątce najludniejszych krajów były cztery kraje europejskie (w tym Rosja jako część ZSRR). Obecnie w pierwszej dziesiątce ostała się jedynie Rosja (na dziewiątym miejscu), a w drugiej dziesiątce są tylko Niemcy (na dziewiętnastym miejscu). Natomiast Nigeria awansowała na siódme miejsce, Etiopia na dwunaste, Egipt na 15, Demokratyczna Republika Kongo na 16 (z 33 miejsca), Iran na 17, a Turcja na 19.
Jedną z kluczowych przyczyn tak wysokiego wzrostu populacji afrykańskiej (zwłaszcza subsaharyjskiej) w ostatnim półwieczu była poprawa opieki medycznej, a w szczególności wprowadzenie szczepionek na polio. Na początku XX w. śmiertelność dzieci przed piątym rokiem życia w Afryce subsaharyjskiej wynosiła 500/1000, a pod koniec lat 90. już tylko 150/1000 (obecnie poniżej 100/1000), a średnia długość życia wydłużyła się o ponad 20 lat - z poniżej 30 lat do ponad 50 lat. Nie jest to oczywiście krytyka opieki medycznej w Afryce, lecz wskazanie przyczyn pewnych procesów. Warto bowiem pamiętać, że w okresie po 1960 r. w Afryce było znacznie więcej wojen, klęsk głodu i masakr, często na tle międzyplemiennym, niż w pierwszej połowie XX w. Z drugiej strony są sygnały o tym że w ostatnich latach zmieniła się znów tendencja w statystykach śmiertelności dzieci oraz długości życia. Wynika to z rozprzestrzeniania się w Afryce AIDS, malarii i innych chorób. Kwestia ta zostanie jednak omówiona w drugiej części tej analizy.
Natomiast powyższa uwaga dotycząca polio i śmiertelności konieczna jest dla zrozumienia przyczyn tych procesów demograficznych. Równocześnie bowiem współczynnik dzietności w Afryce spadł, choć niezbyt dramatycznie. W całej Afryce w 1955 r. na jedną kobietę w wieku rozrodczym przypadało 6,6 dziecka, podczas gdy w 2015 było to 4,7. Jednak spadek współczynnika dzietności szczególnie dotyczy Afryki Płn. i częściowo południowej części tego kontynentu, podczas gdy w większości krajów subsaharyjskich utrzymuje się na wysokim poziomie. Wśród 40 krajów o najwyższym współczynniku dzietności na świecie jest tylko pięć krajów spoza regionu Afryki subsaharyjskiej, przy czym najwyższy wskaźnik ma Timor Wschodni (5,1 i 16 pozycja), a trzy kraje są z regionu MENA (Irak, Sudan i Palestyna). Najwyższy wskaźnik ma Niger (7,6) i na uwagę zasługuje również fakt, że w czterech krajach o najwyższym współczynniku dominuje ludność muzułmańska (poza Nigrem jest to Somalia, Mali i Czad).
Dla porównania, średni światowy współczynnik dzietności wynosi 2,5 (4,96 w 1955), a w Europie jest to obecnie 1,6 (w 1955 było to 2,66), w Europie Wschodniej 1,55 (2,92 w 1955), a w Polsce 1,37 (3,63 w 1955 r.). W przypadku wspomnianych wyżej czterech krajów o największym współczynniku dzietności, na uwagę zasługuje fakt, że jego wartość niewiele się zmieniła w porównaniu do 1955 r., przy czym w przypadku Nigru i Czadu nawet wzrosła. W całej Afryce subsaharyjskiej współczynnik ten spadł nieznacznie z 6,56 w 1955 r. do 5,1 obecnie. W Afryce Płn. (niemal całkowicie muzułmańskiej) spadł on w ostatnich 60 latach z 6,74 do 3,27. W Iranie współczynnik ten spadł z 6,91 do 1,75, a w Turcji z 6,62 do 2,1. Również w bogatych krajach arabskich Zatoki Perskiej współczynnik ten spadł do max. 2,8, co jest jednocześnie średnia dla MENA (bez Iranu i Turcji).
Dla państw arabskich współczynnik ten jest jednak wyższy za sprawą biedniejszych krajów. Najwyższy współczynnik ma Irak (4,6), Palestyna (4,2), Jemen (4,2), Jordania (3,4) i Syria (3,0). Na uwagę zasługuje to, że wszystkie te kraje, poza Jordanią, objęte są konfliktami zbrojnymi. Natomiast najniższy współczynnik w tym regionie obok Iranu ma Liban (1,7). Warto też zauważyć, że najwyższy współczynnik dzietności w Europie ma obecnie Francja. W tym wypadku spadł on z 2,75 w 1955 r. do 1,71 w 1995 r., by następnie zacząć rosnąć i osiągnąć 2,0 w 2015 r. Wynika to jednak z niezrównoważonego wzrostu różnych segmentów populacji we Francji tj. precyzyjniej, znacznie wyższego współczynnika dzietności wśród rodzin imigranckich, zwłaszcza muzułmańskich. Należy jednak podkreślić, że statystyki z różnych krajów arabskich wskazuje, że choć religia ma wpływ na przyrost naturalny, to jednak są również inne czynniki wpływające na to (np. dobrobyt, edukacja) i w wielu krajach muzułmańskich przyrost naturalny został wyhamowany. Warto pamiętać, że współczynnik dzietności nie jest tożsamy z przyrostem ludności, na który wpływają również inne czynniki - przykładowo, migracje czy śmiertelność.
W Afryce subsaharyjskiej jednak wciąż utrzymuje się wyraźnie ponadprzeciętna śmiertelność dzieci. Wśród 36 krajów, w których śmiertelność ta jest wyższa niż 50/1000 są tylko trzy spoza Afryki subsaharyjskiej (w tym tylko jeden z regionu MENA tj. Jemen, a pozostałe to Afganistan i Pakistan). Najniższą śmiertelność dzieci w Afryce subsaharyjskiej (ok. 10/1000) mają Botswana, Mauritius i Seszele, w których również współczynnik dzietności nie jest zbyt wysoki (odpowiednio: 2,9; 1,5 i 2,3). Natomiast w krajach MENA o dużym współczynniku dzietności wskaźnik śmiertelności dzieci jest wprawdzie wyraźnie wyższy niż w Europie, ale np. Irak znajduje się pod tym względem na 77 miejscu, a Syria na 104 miejscu. Jeżeli chodzi o średnią długość życia to również i w tym wypadku Afryka subsaharyjska wciąż jest niższa od średniej światowej, która wynosi 65 lat. W Afryce subsaharyjskiej jest to 59 lat, a w Europie 74 lata. Wśród 10 krajów, w których wartość ta jest niższa niż 50, są same kraje Afryki subsaharyjskiej, przy czym w Nigrze (który ma najwyższy współczynnik dzietności) jest to już ponad 54.
Wskaźnik przyrostu ludności na świecie wynosi obecnie 1,19, co stanowi spadek w stosunku do 1950 o 0,59 (z 1,78). Dla Afryki wynosi on jednak 2,59, a dla Afryki subsaharyjskiej 2,74 i w obu wypadkach stanowi to wzrost w porównaniu z 1950 r. (odpowiednio z 2,10 i 1,99). Afryka subsaharyjska jest też jedynym na świecie regionem, w którym wskaźnik ten jest obecnie wyższy niż w 1950 r. Dotyczy to też niemal wszystkich krajów poza Afryką subsaharyjską i Bliskim Wschodem (ale nie Afryką Płn. gdzie wskaźnik ten też spadł) choć w przypadku niektórych krajów (np. Indii czy Iranu) zaczął on spadać stosunkowo niedawno. Jeśli chodzi o Bliski Wschód, to trudno opierać się na tych wskaźnikach w ujęciu rocznym czy nawet kilkuletnim, gdyż toczące się w tym regionie wojny determinują migracje, które z kolei powodują skokowe zmiany nie odzwierciedlające trwałych tendencji. W tym wypadku bardziej właściwe jest opieranie się na danych dotyczących migracji, współczynnika dzietności, a także średniej wieku, gdyż to te elementy mają kluczowe znaczenie w tym rejonie. Wskaźnik przyrostu ludności w Afryce subsaharyjskiej jest też wyraźnie najwyższy na całym świecie (tylko niektóre kraje Bliskiego Wschodu oraz Afganistan mają wyższą lub porównywalną).
W odniesieniu do Bliskiego Wschodu, a także szeroko rozumianego regionu MENA, warto zwrócić uwagę na zmianę ludności jaka nastąpiła w przedziale 1900/1950/2017. W całym MENA w ostatnich 67 latach populacja zwiększyła się ponad pięciokrotnie i przybyło niemal pół miliarda ludzi (w 1950 r. mieszkało tam ok. 100 mln), czyli równowartość 2/3 obecnej ludności Europy z Rosją włącznie. Jeżeli chodzi o największe kraje regionu, to w Egipcie ludność wzrosła w tym czasie z 20 mln do 95 mln, w Turcji z 21 mln do 80 mln, a w Iranie z 17 mln do 81 mln. Jednak to nic w porównaniu z danymi arabskich krajów Bliskiego Wschodu. W Iraku ludność wzrosła niemal siedmiokrotnie z 5,7 do 38,7 mln, w Syrii z 3,4 do 21 mln (dane na rok 2011), w Jemenie z 4,4 mln do 28 mln, a w Arabii Saudyjskiej z 3 mln do 32 mln.
Prognozy na następne dziesięciolecia są alarmujące. W 2050 r. przewiduje się, że liczba ludzkości wzrośnie do 9,7 mld, przy czym ludność Europy spadnie nieznacznie do 700 mln. Jest to jednak założenie poniekąd optymistyczne, gdyż zakłada ono, że do Europy nie ruszą dziesiątki milionów migrantów z Afryki. W Afryce bowiem ludność się podwoi, co oznacza kolejne 1,2 mld ludzi i będzie to już 20 % ludzkości. Nigeria ma szanse stać się trzecim krajem na świecie pod względem populacji z niemal 400 mln mieszkańców. Czarny kontynent ich nie wyżywi. W Afryce Płn. nie prognozuje się znacznego wzrostu populacji (o ok. 130 mln, czyli nieco ponad połowę obecnej liczby). Podobnie jest z Bliskim Wschodem, gdzie ma przybyć ok. 150 mln ludzi. Niemniej w niektórych krajach prognozy są zupełnie inne. Na przykład ludność Iraku w 2050 r. ma wynieść aż 83 mln mieszkańców, co oznacza ponad czterdziestokrotny wzrost w ciągu 150 lat i ponad dwukrotne zwiększenie populacji w stosunku do jej obecnej wielkości. Będzie to też zaledwie kilka mln mniej niż w sąsiednim Iranie i Turcji, gdzie wzrost ludności wyhamował. Może to mieć daleko idące konsekwencje geopolityczne (o czym napiszę w drugiej części tej analizy).
Witold Repetowicz
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu