Reklama

Geopolityka

Terroryści wpłyną na finał kampanii prezydenckiej we Francji? [ANALIZA]

Fot. Rama / wikimedia Commons / CC 2.0.
Fot. Rama / wikimedia Commons / CC 2.0.

Zatrzymanie w Marsylii dwóch osób podejrzanych o przygotowanie zamachu oraz atak w Paryżu pokazują, że zagrożenie terrorystyczne we Francji nie maleje. Te wydarzenia są tym bardziej istotne, że miały miejsce tuż przed pierwszą turą wyborów prezydenckich i niewykluczone, że mogą wpłynąć na decyzję, którą Francuzi podejmą w niedzielę przy urnach wyborczych.

Zamach tuż przed wyborami

O północy wznowiono ruch pieszy i kołowy na Polach Elizejskich, gdzie trzy godziny wcześniej terrorysta zabił policjanta i ciężko ranił dwóch innych. Lekko ranna została również przechodząca tamtędy kobieta. Do ataku szybko przyznało się Daesh. Według prokuratora Paryża Francois Molinsa zamachowiec, po wyjściu z zaparkowanego w drugim rzędzie samochodu, strzelał z broni automatycznej do minibusa, w którym przebywali policjanci, a gdy próbował uciekać, został zastrzelony przez funkcjonariuszy. Prokurator zaznaczył, że znana jest tożsamość zabójcy, ale "dla dobra dochodzenia", nie podał jego nazwiska.

Według IS był to Abu Yusuf, zwany Belgiem, ale według "źródeł bliskich śledztwa", cytowanych przez dziennik "Le Figaro", chodzi o 39-letniego obywatela francuskiego Karima C., który trzy razy sądzony był za próbę zabójstwa, w tym dwukrotnie za strzelanie do policjantów. W 2005 roku skazany został na 15 lat więzienia. Mężczyznę, który od trzech miesięcy obserwowany był przez służby policyjne z powodu "radykalizacji", jak nazywa się związki z dżihadyzmem, zatrzymano w lutym, gdyż zapowiadał, że "zabierze się za policjantów". Został zwolniony z braku dowodów.

Czytaj też: Terroryści atakują "symbole Francji"

We wtorek w Marsylii policja aresztowała z kolei dwóch obywateli Francji podejrzanych o planowanie zamachu terrorystycznego podczas niedzielnych wyborów prezydenckich. Zatrzymanymi są 23-letni Clément Baur i 29-letni Mahiedine Merabet. Jak poinformował François Molins prokurator do spraw antyterroryzmu, w należącym do nich mieszkaniu znaleziono trzy kilogramy TATP, czyli materiałów wybuchowych użytych w zamachu z października 2015 r. w Paryżu, amunicję, broń i flagę tzw. Państwa Islamskiego. 

Według policji jeden z aresztowanych chciał przekazać strukturom ISIS nagranie wideo, na którym przedstawia swoje roszczenia. Z doniesień medialnych wiadomo, że na filmie obaj zatrzymani deklarowali wierność Państwu Islamskiemu i pokazują pierwszą stronę dziennika "Le Monde", na której widnieje zdjęcie François Fillona, kandydata prawicy w wyborach prezydenckich. 

Policja poinformowała, że już w grudniu 2016 r. przeszukała mieszkanie Marabeta, gdzie znalazła flagę ISIS i materiały propagandowe. François Molins powiedział, że niedoszli zamachowcy przygotowywali "agresywne działania (...) na terytorium Francji". Prokurator nie był jednak w stanie określić czasu ani konkretnego celu ataku. 

Niedoszli zamachowcy mieli poznać się w więzieniu Lille-Sequedin w 2015 r. W przypadku Clémenta Baura śledztwo jest prowadzone także w Belgii gdzie miał przebywać pod fałszywym nazwiskiem oraz należeć do komórki terrorystycznej.  

Problem o wielu obliczach

Ataki terrorystyczne ze stycznia i listopada 2015 r. w Paryżu, następnie rok później w Nicei i wczorajszy, zorganizowany ponownie w stolicy kraju, a także pojawiające się co jakiś czas informacje o udaremnionych próbach zamachów pokazują, z jak poważnym zagrożeniem mierzy się Francja. Konsekwencją było wprowadzenie w listopadzie 2015 roku trwającego do dziś stanu wyjątkowego, a także kontrowersyjnej ustawy zezwalającej na śledzenie urządzeń mobilnych osób podejrzanych o powiązania z ugrupowaniami terrorystycznymi bez uprzedniej zgody sądu. Ówczesny premier Manuel Valls ogłosił również zwiększenie liczby etatów w służbach wywiadowczych oraz przeznaczenie 425 mln euro na sfinansowanie nowoczesnego sprzętu na potrzeby ich działalności.

Zamachy terrorystyczne skutkowały także zmniejszeniem planowanej redukcji etatów w armii z planowych 33,6 tys. do 26 tys. oraz powstrzymanie planowanych cięć budżetu wojskowego. Jest to szczególnie istotne, biorąc pod uwagę aktywność francuskiej armii w Afryce, której celem jest zwalczenie terrorystów, a pośrednio również ochrona francuskich interesów w regionie. Obecnie w operacji Barkhane obejmującej terytorium Burkina Faso, Czadu, Mali, Mauretanii i Nigru bierze udział 4 tys. żołnierzy. 

Problem nie ogranicza się jedynie do kwestii ryzyka przeprowadzenia kolejnych zamachów, a dotyka wielu problemów współczesnej Francji, takich jak wykluczenie ludności zamieszkującej biedne przedmieścia wielkich miast oraz istnienie wyrazistych podziałów społecznych w kraju niosącym równość na sztandarach. Dlatego działania Międzyministerialnego Komitetu Antyterrorystycznego (fr. Comité Interministériel de Lutte Anti-Terroriste) poza podejmowaniem środków mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa kierują swoje działania do zmiany warunków sprzyjających radykalizacji. Po ataku na redakcję gazety Charlie Hebdo władze podjęły działania na rzecz rozwinięcia programu antyterrorystycznego i rozpoczeły kampanię "Stop Dżihadyzmowi", której celem jest zatrzymanie radykalizacji w internecie oraz szerzenie informacji na temat przeciwdziałaniu zjawisku w najbliższym otoczeniu.  

Wraz z powolnym upadkiem ISIS w Iraku i Syrii coraz poważniejszy staje się problem obywateli Francji, którzy wyjechali na Bliski Wschód, aby dołączyć do dżihadystów, a obecnie powracają do kraju. We wrześniu ubiegłego roku Manuel Valls poinformował, że po stronie Daesh walczyło tam 700 osób, które mieszkały we Francji lub były jej obywatelami. Według prokuratora Molins w tamtym czasie w przypadku około tysiąca osób prowadzono lub zakończono śledztwo w sprawie zaangażowania w działalność terrorystyczną. W przypadku około 280 sąd orzekł o winie, a 167 skazano na kary więzienia.  

Paradoks polega na tym, że do wielu przypadków radykalizacji dochodzi właśnie w zakładach karnych, czego przykładem są Amédy Coulibaly i Chérif Kouachi, odpowiedzialni za zamachy ze stycznia 2015 r. oraz Clémenta Baur i Mahiedine Merabet. W efekcie władze podjęły decyzję o izolowaniu więźniów, którzy odbywają kary związane z aktywnością terrorystyczną oraz tych, których osobowość, dotychczasowa przeszłość kryminalna oraz stosunek do religii stanowią zdaniem władz ryzyko rozpowszechniania radykalnych treści. W walce z ekstremistami osadzonymi w zakładach karnych maja pomóc dodatkowo zatrudnieni strażnicy, pracownicy socjalni, psychologowie oraz imamowie. Obserwacji poddano także meczety, co skutkowało zamknięciem 20 świątyń w związku działaniami radykalizującymi w okresie od grudnia 2015 r. do sierpnia 2016 r. 

Czynnik, który zmieni wynik wyborów?

Do wczorajszego zamach w Paryżu doszło się na kilka dni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. W związku z zagrożeniem terrorystycznym władze postawią w stan gotowości ponad 50 tys. żołnierzy i policjantów. W czasie trwającej kampanii jednym z głównych tematów były kwestie bezpieczeństwa oraz laickiego charakteru państwa, ściśle związane z kwestią zagrożenia terrorystycznego. Do tego tematu w wymowny sposób odnosił się François Fillon. Zdaniem Romaina Cailleta, eksperta do spraw terroryzmu, kandydat "Republikanów" zaprezentował się jako polityk stosujący najbardziej "anty-sunnicką" narrację. W komentarzu dla dziennika "Le Figaro" Caillet stwierdził, że tego typu retoryki nie używała nawet Marine Le Pen. Przekaz został wzmocniony również przez książkę "Pokonać islamski totalitaryzm", w której Fillon przedstawił strategię walki z Państwem Islamskim. Dlatego jeśli doniesienia mediów zostaną potwierdzone, możliwe, że to skłoniło niedoszłych zamachowców do planowania ataku na polityka prawicy.

W obliczu zbliżających się wyborów pozostaje pytanie, jakie przełożenie tego typu doniesienia bedą miały na liczbę głosów oddanych na poszczególnych kandydatów i jak ewentualny atak terrorystyczny wpłynąłby na preferencje wyborców. Z jednej strony zamach może skłonić Francuzów do oddania głosów na kandydatów Frontu Narodowego lub "Republikanów". Zamach w Madrycie przeprowadzony tuż przed wyborami parlamentarnymi w Hiszpanii w 2004 r. jest przykładem, jak tego typu wydarzenie wpływa na decyzje elektoratu. Atak przyczynił się bowiem w dużym stopniu do wygranej Hiszpańskiej Partii Socjalistycznej, sprzeciwiającej się decyzji dotyczącej wysłania wojsk do Iraku podjętej przez rządzącą ówcześnie Partię Ludową. Niewykluczone jednak, że kolejne doniesienia o zatrzymaniu osób planujących zamach lub nawet sam atak nie wpłynąłby na decyzję wyborców identyfikujących się z programem konkretnego kandydata. 

Według sondażu ośrodka Ifop z 17 kwietnia różnice w poparciu między poszczególnymi kandydatami są dość niewielkie. Na pierwszym miejscu znajduje się Emmanuel Macron, lider ruchu "En Marche!" z 23-procentowym poparciem, tuż za nim znajduje się Marine Le Pan, na którą głos chce oddać 22,5 proc. respondentów. Na trzecim miejscu plasują się François Fillon oraz Jean-Luc Mélonchon reprezentujący skrajną lewicę. Swojego kandydata wciąż nie wybrało jeszcze 32 proc. głosujących i to zapewne ich głosy przesadzą o ostatecznym wyniku. 

Oglądaj: SKANER Defence24: "Wyprzedzić zamach". Służby potrzebują agentów wśród terrorystów

Reklama

Komentarze (4)

  1. Marek1

    Panowie, przecież to oczywiste, że jeśli do II tury wyborów prezydenckich(7 maja) dojdzie do 2-3 spektakularnych zamachów terrorystycznych we Francji, to WYGRA Le Pen szermująca hasłami antymigracyjnymi/antyislamskimi. A wygrana Le Pen to SUPER sprawa dla Moskwy, bo oznacza rozwalenie UE i eurostrefy, całkowity zwrot w polit. zagranicznej Paryża, zakończenie sankcji, itp. inne "prezenty" dla Kremla. Tak czy siak to właśnie Kreml jest obecnie jak najbardziej zainteresowany zwycięstwem Le Pen, której FN od dawna jest podejrzewany o branie subwencji od firm o ewidentnie moskiewskiej proweniencji. Ps. Za parę m-cy podobna szansą dla Kremla będą wybory w RFN i ewentualna wygrana koalicji AfD, Die Linke i komunizujących "ekologów" w Bundestagu.

  2. Pazdrawlaju

    Zamach zapewne wpłynie na wyniki wyborów, pytanie kto wpłynął na zamachowców? Komu najbardziej zależy na destabilizacji Europy i NATO?

    1. Podpułkownik Wareda

      Pazdrawlaju! (...). "Komu najbardziej zależy na destabilizacji Europy i NATO?" Pytanie zawarte w Pańskim komentarzu, jest z pewnością bardzo istotne, zasadne i na czasie! Ale jednocześnie ton Pana komentarza oraz nick - wyraźnie wskazuje, że odpowiedź jest już zawarta w jego treści, a mianowicie: tak, ma Pan rację, na destabilizacji Europy i NATO najbardziej zależy mieszkańcom Wyspy Świętej Heleny, Wysp Polinezji Francuskiej oraz Maorysom nowozelandzkim. W tym przypadku, trafił Pan w przysłowiową dziesiątkę! Oczekuję od Pana dalszych, śmiałych i wielce odkrywczych spostrzeżeń. Jest dobrze, tak trzymać!

    2. Ajajaj

      Najbardziej zależy na tym Rosji.

  3. edi

    Nie terroryści tylko dotychczasowa polityka elit politycznych Europy która doprowadziła do tego że coraz bardziej Stara Europa przypomina Bliski Wschód.

  4. Kiks

    Przecież to był obywatel francuski. O czym to świadczy? Co tego mają imigranci? Francja ma swoich rdzennych imigrantów. Na własne życzenie zresztą. Myślenie oczu.

Reklama